Krwawiłam, więc poszłam do lekarza. A on popatrzył na ekran usg i powiedział: „Jaki tam znowu polip? Przecież to jest żywa ciąża! Ma około sześciu tygodni…” I jeszcze: ” Dobrze, że się państwo nie zgodzili na wyłyżeczkowanie…” No, pewnie!
Myślałam, że się rozpłaczę z radości. Moja Fasolka żyje! Żyje! Żyje! Bogu niech będą dzięki!
Wprawdzie jej życie ciągle wisi na włosku (zagraża mi poronienie), jest maleńka, ale bardzo dzielna… Więc co 8 godzin łykam grzecznie kwas foliowy i leki na podtrzymanie ciąży – jakże mogłabym tego nie zrobić?! (chociaż niektórzy „życzliwi” mówią mi, że byłoby dla mnie lepiej, gdybym poroniła – i wiem, że moja matka wpadnie w szał, gdy się dowie: zupełnie, jakbym miała 13 lat, a nie 30…)- modlę się i opowiadam maleństwu jakieś niekończące się historyjki o tym, że ja i tatuś bardzo je kochamy…
Jeszcze jeden długi dzień, jeszcze jedna długa noc… Ale czas pracuje na Twoją korzyść, Fasolko. Tylko rośnij nam zdrowo!
Trzymam za Ciebie kciuki i życzę, aby wszystko było dobrze. Dużo siły i dużo zdrowia. 🙂
Pomodlę się o zdrówko dla Was 🙂 Pozdrawiam cieplutko
Dziękuję. Bardzo tego teraz potrzebujemy…