Jak kochają czarownice?:)

Cały ten smutek…i rozżalenie…które nosiłam ostatnio w sercu, musiały kiedyś w końcu wybuchnąć. No i wybuchnęły. Wczoraj. Z całą gwałtownością mojej emocjonalnej natury. Bo wszystko, cokolwiek robię, robię całym sercem, całą duszą, całą sobą: czy się modlę, czy się kocham…

 

Wczoraj akurat się złościłam. Wściekałam. I przypuszczam, że mój staruszek ginekolog zdziwiłby się troszeczkę, widząc swoją ciężarną, niepełnosprawną pacjentkę, tarzającą się w szale po dywanie. Ale nic to. Grunt, że mi pomogło – a moja Fasolka jest, zdaje się, tak uodporniona na to, co wyprawia jej mama, że nawet niespecjalnie jej to zaszkodziło… 

 

Nie, to nieprawda, że jestem histeryczką – uważam się raczej za bardzo spokojną i cierpliwą osobę. Ale czasem trzeba po prostu wykrzyczeć swój strach…i ból…dłużej przecież nosiłam go w sobie, niż noszę dziecko. A wiadomo, że „po nocy przychodzi dzień – i po burzy spokój…” – i tak też było i tym razem.

 

Ale, rzecz dziwna, pomimo tych wszystkich gorzkich, złych słów, jakie wykrzyczałam pod adresem P. (łaska Boska, że tego nie słyszał, bo niechybnie poszedłby się powiesić już mniej więcej po połowie litanii…:)) JA NIE POTRAFIĘ PRZESTAĆ GO KOCHAĆ! 

 

Człowiek, który dał mi dziecko, zawiązał jednocześnie „siedem węzłów na moim sercu” – i nic już na to nie poradzę…

 

4 odpowiedzi na “Jak kochają czarownice?:)”

  1. Nie wiem co lepsze, kochać, cierpieć i dać Nowe Życie, czy kiedyś żałować, że się tego nie zrobiło.Żadna sensowna odpowiedź w tej chwili nie przychodzi mi do głowy. Nie wiem, ale mam wrażenie (obym się myliła), że Ty się obawiasz decyzji P….Pozdrawiam cieplutko.B.

    1. Nie, nie obawiam się decyzji P. – raczej tego, że zwiariuję, zanim ona następi…Już chyba całkiem niedużo mi brakuje. Ale wierz mi, że miałam ostatnio naprawdę ciężkie przejścia – i one mnie (przynajmniej częściowo) usprawiedliwiają. Mój odmienny stan uświadomił mi z całą ostrością, w jak wielu codziennych sytuacjach przydałaby mi się czyjaś pomoc – wcześniej sobie tego tak nie uzmysławiałam. I złości mnie to, bo z natury jestem raczej niezależną osobą i cierpię poczucia bezsilności.

  2. Tez nie potrafię przestac kochać. Też mam takie wybuchy złości, ale to chyba nie złość to chyba złość z bezsilności….Pozdrawiam (tajemnica-life.blog.onet.pl)

Skomentuj becia.p@poczta.onet.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *