Blisko, coraz bliżej…

Ten tytuł jest celowo dwuznaczny. 🙂 Odnosi się bowiem po pierwsze do tego, że już coraz bliżej jest termin, który sobie wyznaczyliśmy, aby być razem (o, mój Boże, co to będzie…;)) – a po drugie do tego, że ostatnio rzeczywiście byliśmy tak blisko siebie, jakbyśmy się chcieli zupełnie stopić w jedność – i tak już pozostać. Na zawsze.

 

Jego przyjazd był jak uciszenie burzy na jeziorze – i teraz już nic mnie nie martwi, nie złości, nie denerwuje… Mimo że nadal nie wiem, jak zdołam być żoną…i matką jednocześnie… Mimo, że boję się, że jego….nasza…miłość ostygnie, kiedy ze „święta” stanie się codziennością. Mimo że nadal szukamy mieszkania, a do 15 sierpnia muszę wykonać pewne trudne, ale za to świetnie płatne zlecenie (mam umowę! mam umowę!! mam umowę!!! :)).  Mimo że rozmowa z rodzicami jest wciąż jeszcze przed nami…

 

Wszystko to wydaje mi się teraz tak śmiesznie mało istotne, wobec faktu, że wiem, że jestem kochana – i że nie jestem sama. Już wiem.

 

A moje dzieciątko (chyba już dużo za duże, by nazywać je Fasolką :)), korzystając z tej iście idyllicznej atmosfery, postanowiło właśnie rozpocząć dwunasty tydzień swojego istnienia.

 

O mój, Boże! Czy ja mogę być taka szczęśliwa? Naprawdę mogę? I czy nie jest tak, że za każde szczęście (zwłaszcza takie – przekraczające normalną, ludzką miarę) trzeba będzie w końcu kiedyś zapłacić?

 

Ale może ja już zapłaciłam?

 

77 odpowiedzi na “Blisko, coraz bliżej…”

  1. wejdz sobie na bloga miloscdoksiedza.blog.onet.pl i przeczytaj komentarz ”malutka kochajaca”pod notka z 10 czerwca.Moze zrozumiesz ze milosc twoja i ksiedza mogla byc czysta;p No coz ale ty uwazasz ze nic zlego nie robisz…Naprawde szkoda mi Ciebie…Malutka kochajaca tez kocha ksiedza ale zupelnie inne wg mnie lepsze ma podejscie do milosci tej prawdziwej…

      1. a wg ciebie w normalnych zwiazkach albo w zwiazkach na odleglosc nie ma tesknoty? tesknota jest zawsze mniejsza wieksza ale zawsze jest.

    1. Ktosiu, tłumaczyłam Ci już dziesiątki razy, że wcale nie uważam, by miłość platoniczna była niemożliwa. Ale Ty z uporem pragniesz mnie uważać za gorszą i bardziej niemoralną, niż jestem w istocie. Trudno. A co do „malutkiej” to czy nie przyszło Ci do głowy, że ona może być po prostu sporo młodsza od nas obojga?

        1. Możliwe, że jest – wcale nie przeczę. Pisząc o wieku natomiast miałam na myśli tylko i wyłącznie to, że w pewnym wieku pragnienie rodzicielstwa staje się u obu płci bardziej dojmujące – i wówczas utrzymanie czystości staje się o wiele trudniejsze. Ja np. nie wymieniałam z mężczyznami nawet pocałunków aż do 26. roku życia – i to, jak sądzę, nie tyle dlatego, że byłam wówczas bardziej „dojrzała” niż teraz – ile dlatego, że nie odczuwałam jeszcze żadnych pragnień w tej kwestii. Sądzę, że z tego powodu miłość platoniczna – również miłość do księdza – jest właściwa raczej dla młodzieńczego wieku, chociaż zapewne nie jest to regułą. Byli niektórzy święci, jak Franciszek i Klara, którzy umieli trwać w tej czystej miłości przez całe życie – ale sądzę, że jest to raczej pewna łaska, szczególny Boży dar, który nie musi być udziałem wszystkich ludzi.

  2. Zapłacisz jeszcze nie raz… ciężkie jest życie z księdzem, bo tego życia tak naprawdę nie ma…Ksiądz to bardzo trudny partner,świetny kochanek ale na ojca to sie nie nadaje. Przykro mi ale taka jest prawda.Życzę Ci dużo cierpliwości i mam nadzieję ,że może tobie się uda!!Pozdrawiam

    1. Znam kilku kięży , którzy mają rodziiny i w roli ojca spełniają się super.Jeżeli chodzi o kochanków , to nie zawsze jest tak jak piszesz.Bardzo dużo trzeba ich uczyć-niestety.Tu nie chodzi o to, kim on jest.To facet a oni nie w każdej roli się spełniają.

      1. Oj, Elu, Elu, w tej dziedzinie podobno wszyscy mężczyźni muszą się wiele uczyć – nawet ci najbardziej „doświadczeni” (czytaj: niewierni) z nową partnerką robią na ogół to, co podobało się poprzedniej – a przecież wiadomo, że każda kobieta reaguje inaczej. Tam, gdzie jest miłość i wzajemne zaufanie nie może być mowy o „niedopasowaniu seksualnym” bo jedyny sposób, żeby dostroić dwa ciała do siebie, to dużo i szczerze o tym rozmawiać. Ja na pewno nie mam w tej kwestii powodów do narzekań. Ale tio dlatego, że najpierw otworzyło się moje serce, a dopiero potem…

    2. To nieprawda, co napisałaś – wielu z nich jest właśnie cudownymi mężami i ojcami, bo zwykle bardziej ceni się to, co zdobyło się za cenę cierpienia.

  3. O, to widzę, że czeka Cię mnóstwo zmian w życiu… Trzymam kciuki za to, by wszystko się ułożyło po Twojej myśli u byś za te 15 lat była równie szczęśliwa :))

    1. Mam taką szczerą nadzieję – choć oboje wiemy, że miłość jest to delikatna roślinka, którą trzeba starannie pielegnować. Jednak wiem też, że Ten, który mi go przeznaczył na męża, nie opuści nas nagle po 15 czy 20 latach. 🙂

      1. A przeznaczył…?Czy może ktoś się pomylił przyjmując święcenia…?Czy zamknięcie drogi do sakramentów nie jest zbyt wygórowaną ceną za „miłość”?Szkoda…+

        1. Nie sądzę, aby się pomylił – uważam raczej, że kapłaństwo jest częścią jego historii, która była niezbędna do tego, aby mógł mnie w ogóle pokochać. A jeżeli nawet „się pomylił” (w co szczerze wątpię) to zauważ, że w przypadku takich „pomyłkowych” małżeństw np. Kościół niejednokrotnie stwierza nieważność sakramentu. Cena za miłość…rzeczywiście jest wysoka, ale „jeśliby kto oddał za miłość całą majętność swego domu, pogardzą nim tylko.” Chyba nie ma ceny „zby wysokiej”…Zresztą, czy tylko ja…czy tylko my…ją płacimy? Pomyśl np. o żonach, maltretowanych przez mężów, które znalazły spokój i szczęście (TAK! Nie waham się użyć tego słowa!) u boku innego mężczyzny? Czy zdobędziesz się na to, aby i je potępić jako grzesznce?

          1. Nie porównuj Albo kobiet bitych i maltretowanych, które znajdują spokój uciekając od smutnego życia, uciekając nawet do innego mężczyzny. Ta dwa odrębne końce horyzontu. Porównanie, które Ty podajesz, by siebie po raz kolejny usprawiedliwiać, bo sama wiesz, że popełniłaś grzech ciężki jeśli nie smiertleny. Nie mi to oceniać.

  4. ostatnio trafilam na Twojego bloga…czytalam go momentami ze lzami w oczach…bo tak bardzo bliska jest mi twoja historia…trudno jest byc tak dokonca szczesliwym dzieki takiej milosci,ale trudno jest sie tez nie cieszyc,to jest niewyobrazalne,rozerwanie serca miedzy miloscia do czlowieka,ktory poswiecil sie Bogu,a wiara,tym co mowi Kosciol.Duzo razy sie winilam za to,ze kocham,przy codziennej modliwtie nie potrafilam ani slowem sie do Boga odezwac,czulam sie starsznie splamiona,ale zrozumialam przeicez,ze milosc pochodzi od Boga,to Bog jest miloscia,i to Jego wola dzieje sie tu na ziemi:)jest jak ma byc…rozne sa wyroki Boskie. Uwazam rowniez,ze nie ma zadnych zasad dotyczacych tego,ze kazdy ks po odejsciu z kaplanstwa nie jest w stanie byc dobrym ojcem czy mezem,to jest nonsens. Jesli moge sie jeszcze odniesc do wczesniejszych kwestii,to sprawa nie udzielenia bylemu ksiedzu slubu koscielnego jest dla mnie z lekka przesadzona.Nie widze powodu do tego,zeby nie mogl go przyjac,skoro sie tak stalo,ze zostal ksiedzem,a potem jednak cos innego sie stalo,przyszla-milosc,o ktora sie napewno sam nie prosil a dostal od Boga,jest zkazany wraz ze swoja partnerka na zycie w grzechu,nie wiem,jestem naprawde blisko Kosciola i wogole,ale pewne sprawy sa burzace,i tak jak Alba napisala,jakos kiedy dalo sie zyc bez celibatu,wiec moze te niekotre nakazy i zakazy bardziej przyczyniaja sie do grzechu…. Znam rodzine ewangelicka,oboje sa pastorami,maja dzieci,swietnie dziela czas na swoje obowiazki jak i na zycie rodzinne,nie jestem zadna przeciwniczka celibatu,moze nawet bardziej go popieram,ale po czesci czy on tak dozgonnie konieczny jest to tez nie powiem #pozdrawiam

  5. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak można potępiać Panią i Pani ukochanego za Wasze uczucie. Czy naprawdę grozi Wam ekskomunika?On jest księdzem – służy Bogu i to właśnie Bóg postawił na Jego drodze Panią. W życiu cały czas dokonujemy wyborów i tak naprawdę nie ma żadnej prostej drogi, a nie sztuka wybrać tą najmniej krętą. Każdy z nas popełnia błędy, idzie raz jedną drogą, raz inną – ale bez względu na to co się wydarzy, żadna z tych dróg nie jest przecież bezużyteczna, prawda? Gdybyśmy od razu wiedzieli, w którą iść stronę, życie niczego by nas nie nauczyło. Pani ukochany wybrał najpierw kapłaństwo – to dzięki niemu po części stał się człowiekiem, którego Pani pokochała. Teraz chce się cofnąć i wybrać drugą drogę, żeby być z Panią.Nie znam Pani, ale w każdym poście na tym blogu wyczuwam prawdziwe uczucie. Nie każdy potrafi pisać w taki sposób. Pomimo niepełnosprawności, jest Pani osobą wyjątkową. To stwierdzenie, nie teza. Dziwne, prawda? Jestem tylko licealistką, a wydaje mi się, że przez ten blog ukazuje Pani cząstkę swojej duszy. To naprawdę piękna dusza, która zasługuje na szczęście. Mam nadzieję, że i mnie czeka taka miłość.Z całego serca życzę Pani, Pani ukochanemu i oczywiście Fasolce – dużo, dużo szczęścia. Pozdrawiam serdecznie,

    1. Masz rację, Magdaleno, mój wybór nie był oczywisty od początku – i pewnie nigdy taki nie będzie. Opłaciłam go godzinami modlitwy, wątpliwości, cierpienia…Ja naprawdę nie jestem osobą, która umiałaby sobie powiedzieć: „Pokochałam księdza, wspaniale! Chrzanić Kościół i przykazania! Niech żyje miłość, hip hip hurra!” I tylko przykro mi czasem, że część osób, czytających tego bloga, tak mnie właśnie postrzega.

  6. Magdalena i czesc osob tutaj nie potepia zwiazku kaplana z kobieta. Z tego wnioskuje ze rowniez nie potepiacie rozwodow…Zastanowcie sie i teraz mowie do osob zyjacych w malzenstwie czy chcieliobyscie aby wasz maz badz zona was zdradzali?Napewno nie!!!!!A moze nadal bedziecie sie upierac przy tym ze to Pan Bog postawil na drodze waszej malzonki , meza inna osobe przez ktora bedziecie musieli sie rozwiesc. A odejscie z kaplanstwa przez jest pewnego rodzaju zdrada samego Pana Boga…Przykre to i smutne.

    1. xyz – nie wszyscy potrafią przyjąć, że Ewangelia to nie tylko sposób na życie, ale i sposób życia… A szkoda – odpowiedzialność za wybór i „wierność wyborowi” (że nieskromnie zacytuję Sługę Bożego Jana Pawła II) w naszej rzeczywistości to pojęcia abstrakcyjne…A zbyt często się to wszystko tłumaczy „uczuciami”… – chodzenie w chmurach nie jest zbyt dobrym fundamentem…Pozdrawiam +

    2. Cóż… Najłatwiej jest potępiać, będąc osobą z zewnątrz. Staram się zrozumieć sytuację w jakiej znalazła się Autorka bloga. Czytając posty można zauważyć, że wybór, którego w końcu dokonała – nie był oczywisty od samego początku. Myślę, że w takich sytuacjach wątpliwości będą nawiedzać człowieka przez całe życie. Czy uważasz jednak, że skoro kapłan pokochał kobietę (mówię tu o prawdziwej miłości, nie o zauroczeniu, czy żądzy), to postąpiłby uczciwie względem Boga nadal wypełniając swoje obowiązki jako duchowny? Masz rację – jest to w pewnym sensie obraza Boga (nie użyłabym tu słowa „zdrada”), nie można tego jednak porównywać do rozwodu. Owszem, mężczyzna, decydując się na święcenia kapłańskie musi mieć pełną świadomość tego, z czym wiąże się jego posługa. Nigdy nie można jednak przewidzieć, co ześle nam los. Ksiądz również jest tylko człowiekiem. Musi jeść, pić i spać. Człowiek jest istotą słabą. Jeżeli jednak naprawdę pokocha, mało tego – pokocha z wzajemnością – nie można się od niego odwracać jak od trędowatego i tylko się gorszyć! Każdy z nas ma jakieś swoje postanowienia, które kiedyś złamał z powodów nie zawsze nawet zależnych od nas samych. Służyć Bogu można na różne sposoby. Jeżeli ksiądz pozostanie dobrym człowiekiem, uszczęśliwi ukochaną kobietę i przyszłe potomstwo – myślę, że można mu wybaczyć jego winy. Każdy z nas popełnia przecież błędy! Nie traktuję takich sytuacji z przymrużeniem oka na zasadzie: „Zakochałeś się? Wspaniale! Jesteś księdzem i chcesz to zostawić? Zostaw i idź za miłością.” Uważam jednak, że reakcja społeczeństwa na takie sytuacje jest zbyt ostra.A co do rozwodu: zdrada człowieka i zdrada Boga to co innego. Jeżeli mąż zdradzi żonę lub żona zdradzi męża – sprawa wygląda inaczej. Jeśli zdradziło się z miłości do kochanka/kochanki – jaki sens ma dalsze małżeństwo? Jeśli do zdrady doszło z innych pobudek (a takich może być zbyt wiele, by poruszać każdą z osobna), to tylko i wyłącznie od małżonków zależy, czy ich związek przetrwa taką próbę. Mąż/żona mówi „wybaczam ci; spróbujmy raz jeszcze ułożyć sobie życie” lub „nie mogę tego zapomnieć; rozstańmy się”. Bóg nie mówi, co myśli o sytuacji, w której osoba duchowna zamierza zrezygnować ze swojego kapłaństwa. Nie mówi „wybaczam”, „nie wybaczę”. Po prostu milczy, zostawiając wybór ludzkiemu sumieniu. Jeżeli dokonany wybór da człowiekowi szczęście (które mimo wszystko nigdy nie będzie pełne), dlaczego na taką osobę spada potępienie, wzgarda i niechęć? Będąc na złej drodze, trzeba z niej zawrócić. Nie życzę nikomu, by znalazł się w sytuacji osoby zdradzanej, a jeszcze bardziej – zdradzającej. Wtedy człowiek wynajduje sobie tysiące usprawiedliwień i chyba wtedy dopiero jest w stanie lepiej zrozumieć tego typu sytuacje.Pozdrawiam,

      1. i to jest właśnie dla mnie potwierdzenie smutnej tezy stawianej przez osoby zaangażowane w życie Kościoła: „Są ludzie, którzy wierzą w Pana Boga, ale z wiarą Panu Bogu nie mają za wiele wspólnego”.Pozdrawiam +

        1. Zapewne trudno Ci będzie w to uwierzyć, ale ja nie tylko wierzę w Boga, przede wszystkim wierzę Bogu i wiem, że to wszystko jest częścią Jego planu wobec nas – inaczej w ogóle bym się na to nie zdecydowała…Ale jakże mogłabym odrzucić dar, nie odrzucając Obdarowującego? Ps. Nie wiem, czy zauważyłeś(aś) ale małżąonkami księży zostają zwykle kobiety bardzo zaangażowane w życie Kościoła: katechetki, animatorki, a nawet siostry zakonne. czyżbyś naprawdę sądził(a) że wcześniejsze zaangażowania tych kobiet były fałszywe, że po prostu „nie kochały Boga”? Ja wiem, że tak najprościej to sobie wytłumaczyć, ale…czy to na pewno prawda?

      2. „Wtedy człowiek wynajduje sobie tysiące usprawiedliwień i chyba wtedy dopiero jest w stanie lepiej zrozumieć tego typu sytuacje.” I właśnie tak usprawiedliwiają swoje grzechy ludzie sprzeniewierzający się przykazaniom Bożym, że Pan Bóg dał im miłość inną, nową. A ta dotychczasowa miłość od kogo pochodziła ? To jest usprawiedliwianie przed samym sobą swojego grzechu, a katolik musi rozeznać swój grzech, stanąć w prawdzie przed Bogiem, żałować go, że nim obraził Boga i człowieka, naprawić krzywdę, postanowić poprawę. Mniemanie, że Bóg jest twórcą wszelkiej miłości międzyludzkiej jest moim zdaniem, błędne.Bóg jest MIŁOŚCIĄ, to prawda ale co wspólnego ma miłość, która krzywdzi Boga lub innych ludzi?

        1. Problem zatem przede wszystkim tkwi w zdefiniowaniu „miłości” – język polski jest pod tym względem dość ubogi… Zaś na marginesie – człowiek potrafi sobie wiele wytłumaczyć, także grzech…

        2. A Ty naprawdę sądzisz, że człowiek może „skrzywdzić Boga”? Tego Boga, który – o ile mi wiadomo – z miłości do ludzi pozwolił się „skrzywdzić”, przybić do krzyża? I czy może Go skrzywdzić ludzka miłość, nawet, jeżeli wynika ze słabości czy błędnego rozumowania? Sądzę, że – w najgorszym wypadku – krzywdzimy tylko siebie, względnie ludzi, którym on mógłby służyć a którym ja go egoistycznie”odebrałam” (widzisz, naprawdę się o to martwię – więc może jednak nie jestem tak doszczętnie zła i zepsuta, jak sądzisz, Wando…), ale nie Boga.

          1. Uważam Cię za słabą, grzeszną istotę,(nic więcej) taką samą jak ja. Boga krzywdzi się (obraża), grzechem

    3. Drogi XYZ! czytając ową wypowiedz jestem przekonana iż nie jest ona napisana poprawnie składniowo. Dodam też iż związek kapłana z kobietą nie ma nic wspólnego z rozwodami gdyż to dwa osobne tematy. To księża ” wabią” zwykłe dziewczyny obiecując im złote góry itd. A my łapiemy się na czułe słówka i wpadamy w sieć. Mogę spokojnie napisać że księża traktują kobiety jak ryby, które można złapać.! nie jeden wętkarz przegrałby w zawodach spilingowych. Tylko my kobiety nie jesteśmy płotkami, które zdobywa się o każdej porze roku. Mówić szczerze to my łapiemy naiwnych księży ale na dzieci

        1. Muszę Cię rozczarować, xyz: w moim przypadku jest dokładnie odwrotnie! 🙂 Decyzję o tym, że będziemy razem podjęliśmy dużo, dużo wcześniej, zanim pojawiła się Fasolka – i jej poczęcie niczego w tej kwestii nie zmieniło ani nawet nie przyspieszyło. Zawsze byłam przeciwna ^łapaniu mężczyzny”, jakiekolwiek mężczyzny, „na dziecko” i nie widzę najmniejszego powodu, dla którego miałabym to zrobić z P.

          1. a ja widze pwod mianowicie strach przed tym ze moglby Cie P.porzucic a tak juz czuje sie zobowiazany wobec Ciebie i tego nie zrobi…A twoje zachowanie podczas jego rekolekcji bylo smieszne bo jak P. moglby zrezygnowac z zycia z Toba skoro macie juz dziecko?

          2. Mógłby zrezygnować. Mam rodziców, którzy mnie kochają, i mimo wszystko, nie zostawiliby mnie samej. W każdym razie nie zaszłam w ciążę celowo – po to tylko, żeby go do czegoś zobowiązać. Zawsze wydawało mi się, że to nieuczciwe.

          3. masz rodzicow ktorzy Cie kochaja czyli mam rozumiec ze juz im powiedzialas o tym ze jestes w ciazu z ksiedzem i ze przyjma z radoscia wnuka?a to ciekawe bo wczesniej pisalas cos calkiem innego…

    4. Rozumiem Twój punkt widzenia (małżeństwo i kapłaństwo są równoważnymi sakramentami) ale mimo wszystko wydaje mi się, że to niezupełnie to samo. Zawsze odpowiadam na podobny zarzut, że choć Adam w raju obcował z Panem Bogiem tak blisko, jak żaden z ludzi, to jednak czuł się samotny, póki nie pojawiła się Ewa, istota podobna do niego. Z tego wniosek, że bóg, w pewnym sensie, może „nie wystarczać” człowiekowi – właśnie dlatego, że nas nieskończenie przerasta. Inaczej mówiąc: Bóg może wypełnił serce człowieka, ale człowiek nie może zgłębić Boga. Aha, i nie wydaje mi się, byśmy „zdradzili” Boga w jakimś ostatecznym sensie. Wiem, że trudno Ci w to uwierzyć, ale kochamy Go nadal i ufamy, że w swoim nieskończonym Miłosierdziu wybaczy nam to, co było złe w naszej miłości.

  7. xyz i xgm z jednej strony rozumie wasza postawe ale z drugiej bardzo ona mnie dziwi…dobrze wiemy,ze zdarzaja sie tak sytuacje,pojawia sie milosc,dlatego odpowiedzcie mi prosze na pytanie-co takie osoby maja zrobic??mysle,ze ten kto wie co to milosc,kto ja przezyl,potrafi zrozumiec to wszystko,milosc to wielkie uczucie,jest ponad czasowa i unosi sie ponad wszystkie reguly,nie mozna jej zamknac w zasadach.Pewnie,ze nikt tutaj nie twierdzi,ze to wszystko jest dobre i akceptuje to bez dwoch zdan.Jasne,ja tez powiem jest to okropne,ten czlowiek poswiecil sie Bogu,ale milosc to milosc,jest darem od Boga,widocznie Bog tak chcial.Czy wszystko w waszym zyciu uklada sie jasno i klarownie??wszyscy wiemy ze rozne sa wyroki Boskie,Bog prowadzi roznymi sciezkami,i nikt nigdy mi nie wmowi,ze odchodzacy ksiadz z kaplanstwa,ktory robi to z milosci,jest kims zlym itd,Bo moze wszyscy za bardzo biegniemy za ukladaniem naszego zycia w same zasady,ktore coraz bardziej z najwiekszych wartosci zaczynaja czynic powody do grzechu….?? PS.co do twojego cytatu-xgm,to powiem,ze na swojej drodze w gronie ewangelikow chocby(nie w polsce)natknelam sie na rozmowy o Kosciele katolickim,i kiedy cos komentowali,a byly to glownie jakies wypowiedzi obecnego papieza na przyklad,to za kazdym razem bylo im glupio o tym mowic w moim gronie,i na samym wstepie przepraszali mnie,ze beda cos komentowac i takie tam,to powiedzialam im,ze nie interesuje mnie co jest nie tak w zasadach katolickich wedlug nich czy co powiedzial papiez a sie im nie podoba,dla mnie najwazniejsze w wierze jest Bog,i to co jest w Pismie Swietym… powiedzmy,ze jest to mala odpowiedz na twoj cytat…

    1. Wierność wyborowi bynajmniej nie jest tylko cytatem z Jana Pawła II – najłatwiej było to skojarzyć po „kompozycjach” sacro-popu Piotra Rubika… Radykalizm Ewangelii bynajmniej nie sprowadza się do słuchania jedynie następcy św. Piotra…A co do miłości – zakochanie i zauroczenie (te ponadczasowe uczucia) to jeszcze nie miłość… A skoro powołanie do celibatu jest potwierdzone słowem Jezusa i komentarzami św. Pawła, dlaczego pojawiają się opinie, że skoro pojawia się miłość, to trzeba na nią odpowiedzieć i wtedy można zrezygnować z funkcji kapłańskich? Z tego, co widzę, nie pojawiają się w komentarzach tego bloga wypowiedzi wielu kapłanów, a to przecież oni najwięcej wiedzą o celibacie i przeżywaniu życia w wyborze „dla Królestwa Bożego”.A że jest to rzeczywistość analogiczna do małżeństwa (może nieco prostsza, bo o celibacie decyduje prawo kościelne, a o nierozerwalność małżeństwa usankcjonowało prawo Boże), dlaczego nie mówić tu o dramacie rozwodu i zdrady? – to sytuacja niemal identyczna… także w skutkach.Podczas ostatnich święceń diakonatu nasz ordynariusz powiedział: „Celibat to jest większa miłość – nie wyrzeczenie, nawet nie dar – po prostu większa miłość”… A miłość to coś, co dojrzewa, rozwija się i rodzi dobro – proszę wybaczyć, ale od zakochania do miłości trzeba pokonać naprawdę długą drogę.I jako post scriptum – 1 Kor 13 w najgłębszym sensie przeczy temu, co czytam na blogach wielu ludzi uwikłanych w uczucia i relacje z osobami, które dokonały zupełnie innych wyborów…

      1. nie rozumie tylko czemu wpleni nie odpowiedziales na zadane przez mnie pytanie i dlaeczego uwazasz,ze wchodzi w gre tylko zakochanie a nie prawdziwa milosc…z tego co mi wiadomo,to ksiadz jest tez czlowiekiem,i jak kazdy inny ma prawo do milosci,nie jest zadna istota nadprzyrodzona zeby go ona automatycznie omijala.Ja jasno napisalam,-wykluczyc nie mozemy,ze obie osoby sie KOCHAJA(nie mowmy juz o zakochaniu,bo takie sytuacje to swoja droga)ksiadz jest ksiedzem i wszystko jest dla niego niesamowicie trudne,zarowno dla kobiety,ale oboje wiedza,ze jest to milosc,ktorej nie mozna tak poprostu ominac.i?? No dobrze,ze choc to zaznaczyles-prawo Koscielne,a rozowody-to zupelnie inna sprawa…Piekne slowa o celibacie,nie watpie w to,ze tak jest,ale jesli jest tak a nie inaczej,to widocznie tak byc musi,tylko powiedz mi,dlaczego niektorych ludzi z gory skazuje sie na grzech….??

        1. Jak już napisałem wcześniej – miłość rodzi się pod wpływem uczuć, emocji, zainteresowania, wspólnego spędzania czasu itd. Jeśli zatem ksiądz stara się świadomie traktować przyrzeczenia. które złożył, mimo pewnych emocji lub rodzących się uczuć, będzie konsekwentny podjętym zobowiązaniom (por. małżeństwo). A że uczucia przychodzą – to oczywiste… Tuż przed święceniami otrzymałem pytanie od ojca duchownego seminarium: „Czy bierzesz pod uwagę, że kiedyś się zakochasz?” Bez wahania odparłem: „Oczywiście!” W odpowiedzi usłyszałem: „No to chociaż o to jestem spokojny” :)Zatem tzw. „prawdziwa miłość” to nic więcej, jak świadome odejście od konsekwencji decyzji podjętej przed święceniami lub ślubami wieczystymi…A fakt, na ile ta decyzja w wypadku księży porzucających stan kapłański była dobrowolna i świadoma, pozostawię do rozstrzygania Stolicy Apostolskiej – zawsze można się odwołać z prośbą o zwolnienie z celibatu.Dlatego wierność Panu Bogu, któremu przyrzekało celibat lub ślubowało czystość, jest analogiczna do przysięgi małżeńskiej… i żadne wciskanie zakochania w księdzu i przez księdza w ramki pragnień Bożych („bo Bóg dał miłość”) nie zmieni prawdy z Mt 19,12 i 1 Kor 7,32. Dlatego m.in. nie bardzo mogę się zgodzić z przesłaniem „Historii miłosnych” Jerzego Stuhra…Pozdrawiam +

        2. popieram twoją wypowiedz w pewnym sensie. ponieważ ludzie się nie zmieniają a zwłaszcza księża! jeżeli któryś z nich posmakował „zdrady celibatu” to zapewne dowiedział się wtedy co stracił przyjmując święcenia. myślę także iż księża potrzebuja kobiety tylko do jednego- a do czego to się chyba domyślasz ale jak już nas zapłodnią to wtedy próbują umyć ręce.

  8. Pewnie, po co dany ksiądz ma występować, lepiej go przenieść na inną parafię, tak byłoby lepiej dla wszystkich. na pierwszym miejscu zawsze jest miłość, prawie każdy ksiądz wspóżył z kobietą nie można wierzyć w czystość księży gdyż większość księży ma rozsiane dzieci po całym świecie a skąd pieniądze na alimenty? oczywiście z ofiary jaką ludzie wrzucają w koszyk na każdej mszy świętej.

    1. „Prawie każdy” pozwala na uogólnienie… Rozumiem frustrację, ale chyba nie o to chodzi, by wszystkich przykładać do jednej miary..A ofiary z tacy nie idą na utrzymanie księży – dostają to, co ludzie składają jako ofiarę z okazji odprawienia mszy św. – „taca” jest przeznaczana na prace w kościele lub rachunki, ew. utrzymanie osób zatrudnionych w parafii…

    2. Inne pytanie – czy głupia (głupia, bo niepotrzebna, a nie nic nie znacząca) zdrada małżeńska MUSI się kończyć rozwodem? – to bardzo podobna sytuacja, więc chyba odejście z kapłaństwa nie jest rozwiązaniem… Powinno się leczyć przyczyny, a nie skutki…

      1. Nie, nie musi. Ale w przypadku kapłaństwa, co jest tym „lepszym rozwiązaniem”? Jakaś forma podwójnego życia?

    3. Nie podoba mi się to, co wypisujesz na tym blogu. Po pierwsze – jeżeli nie wiesz na co idą pieniądze składane na tacę w Twojej parafii to proponuję zadzwonić do proboszcza i zapytać o to… Po drugie – ja też spodziewam się dziecka księdza i nie wyobażam sobie, aby on został moim mężem; a tym bardziej w parafii do której należę, więc za parę miesięcy zobię wszystko, aby został przeniesiony… aaa i po trzecie – skończyłam studia polonistyczne i chciałabym Tobie powiedzieć, droga Aniu, że jeżeli zwracasz komuś uwagę, iż pisze „niepoprawnie składniowo” – to sama nie popełniaj błędów ortograficznych (a jeżeli nie wiesz jaka jest pisownia danego wyrazu , to proponuję zajrzeć do SŁOWNIKA ORTOGRAFICZNEGO lub SŁOWNIKA WSPÓŁCZESNEGO JĘZYKA POLSKIEGO.

      1. Masz tak samo na imię jak ja. Chyba trochę przesadziłaś z tym słownikiem ortograficznym. Do mojego proboszcza ni mam po co iść się pytać gdzie idą pieniądze ze składek bo i tak nie udzieli mi odpowiedzi na to pytanie. A z tym byciem KSIĘDZEM to nie długo zaczniesz pisać jak xgm z resztą już prawie tak samo piszesz jak ten ktoś i wiele innych. Co do przeniesienia księdza z którym zaszłaś to ci współczuję, bo niestety ale prawda jest taka, że jak go przeniosą to nawet nieda tobie na pieluchy, a w końcu to dziecko jego problemem też jest. Acha i co oznacza skrut J-na?

    4. Aneczko, na pewno nie każdy ksiądz współżył z kobietą – znam wielu takich, którzy na pewno tego nie robili i dobrze się czują ze swoim celibatem. Nic mi też nie wiadomo o jakimś „funduszu alimentacyjnym z tacy” przeznaczonym dla dzieci księży, rzekomo rozsianych po świecie – choć pewnie, gdyby matka takiego dziecka zwróciła się o pomoc do kurii, mogłaby ją otrzymać. Nie wiem, bo nigdy o taką pomoc nie występowałam – P. zapewnia mi dostateczną opiekę. I jeszcze jedno: dlaczego uważasz, że przeniesienie na inną parafię czy też w ogóle jakaś forma 'podwójnego życia” jest lepszym rozwiązaniem, niż odejście z kapłaństwa/ zaczynam rozumieć, dlaczego odchodzą wcale nie ci księża naprawdę rozpustni, ale raczej ci „dobrzy” – tych gorszych stać na luksus podwójnego życia i nic nie ryzykują. słyszałam nawet opinie, że „celibat to życie bez żony-ale niekoniecznie w czystości.” Czemu to ma być lepsze? bardziej uczciwe?

  9. Acha – sorry za błędy ortograficzne – kwestia szybkiej obsługi klawiatury w przerwie między trudnymi rozmowami z ojcem mojego dziecka…

  10. przeczytałam Twojego bloga od początku.. huh zaciekawiło mnie to co piszesz .. wiem, że jest to dla Ciebie/ dla Was trudna sytuacja ale jeśli się kochacie to dacie radę! i Wasze maleństwo też będzie szczęśliwe.. tak naprawdę ludzkim gadaniem nie ma co się przejmować. najważniejsze to żyć w zgodzie z samym sobą. a wątpliwości co do jakiejkolwiek kary w tej sytuacji są zrozumiałe.. ale 3mam kciuki, że będziecie szczęliwi i wszystko będzie dobrze! 🙂

  11. xgm-rozumie Cie i w znacznej czesci popieram,tylko,ze swiat nie jest zawsze tak piekny i nie wszytko jest tak jak byc powinno.Niestety rozne przypadki sie zdarzaja,niczego nie mozna przewidziec.Wiernosc wyborowi…racja-piekne…ale czasem poprostu sie nie da,wiem jak to mocno wyglada…gdybym tego nie znala,jak to jest i przebiega,jak to silne jest,to bym sie nawet nie oddzywala…uwierz mi… PS.jesli chodzi o twoja wypowiedz Ania,to mysle,ze jest to przesadzone.nie wykluczam,ze sa takie przypadki,ale mysle,ze az tak dramatycznie to nie ma,przynajmniej w to wierze:):):) Zrozumy tez ksiezy…nie latwa droge wybrali…

    1. savil, napisałaś dokładnie to, czego ja jakoś nie potrafiłam ubrać w słowa.. 🙂 zgadzam się całkowicie z Tobą 😉

    2. Flp 4,13…Owszem – trudne, ale nie niemożliwe… Dlatego tak ważną rzeczą są już nie tylko motywacje, ale kręgosłup moralny i psychiczny – mamy trudne czasy dla osób, które chcą na serio uwierzyć Ewangelii… Na szczęście jest wielu takich, którzy wiedzą, co robią, podejmując tę drogę… 🙂

      1. Nie niemożliwe – ale na pewno nie jest to droga dla wszystkich. I dlatego zawsze uważałam, że bylibyśmy bliżsi Ewangelii i mieli więcej szczęśliwych kapłanów, gdybyśmy pozwolili, tym którzy tego pragną, mieć towarzyszki życia – wzorem Kościoła pierwszych wieków oraz Cerkwi Prawosławnej. Skąd u Was to przekonanie, że Ten, który pragnie ludzkiej miłości musi koniecznie nie dość kochać Boga?

        1. A jesteś pewna, że P chciał mieć towarzyszkę zycia, kiedy decydował się na życie Kapłana, czy Ty go po prostu uwiodłaś, a teraz masz wygodną teorię na tłumaczenie?

          1. Nie, nie uwiodłam go – ani, jak sądzę, on nie uwiódł mnie…Chociaż nie mam pojęcia, jak mogłabym Ci to udowodnić. I czy w ogóle jest potrzeba, abym komukolwiek to udowadniała. Ale „Ten, który widzi w ukryciu” wie, że byłam szczerze przerażona, kiedy zrozumiałam, że rodzi się pomiędzy nami miłość…I uwierz mi, że byłabym najszczęśliwsza, gdyby P. mógł być szczęśliwym kapłanem (jakich wielu znam). Ale nie jest. I to naprawdę nie ma nic wspólnego ze mną. Nie wiem, kiedy i dlaczego tak się stało – chociaż sądzę, że on od zawsze tęsknił za miłością i za ojcostwem. Ja zaś pragnęłam miłości i macierzyństwa – i te nasze tęsknoty gdzieś tam się spotkały. I któż może z całą pewnością powiedzieć, czy to jest „pułapka diabła, czy dar niebios”? Ja w każdym razie nie wiem…dlatego wolę sądzić, że to wszystko z darzyło się z woli Bożej – i mam nadzieję, że Bóg miłosierny zechce nam wybaczyć, jeśli się omyliliśmy…

          2. Albo nic nie musisz udowadniać. Tutaj jest wszystko proste, ponieważ gdyby tak naprawdę zależało Ci na tym by P, był tym Kim był, to z miłości do Niego i do Boga, z tej miłośc którą tak głosisz na tym blogu, powinnaś zrezygnować z pojścia z Nim do łóżka. Nazywajmy sprawy po imieniu.I tłumaczysz wszystko Bogiem i jak się tak naprawdę nie boisz tego podkreślać w każdym słowie. Jesteś tak naprawdę grzeszną kobietą, bo uwiodłaś Kapłana, a niczym nie różni się to od zdrady męża czy żony, a myślę, że jest to większa jeszcze hańba dla Twojej reputacji. A Ty obnosisz się z tym w świecie. Może pokażcie się nam Ty i P, skoro tak wielka jest ta miłość, wybrana przez Boga i przez Niego pokierowana. To TY szukałaś, błądziłaś jak pisałaś w sieci wcześniej, poznałaś smak CYBERSEKSU, P też poznałaś w sieci i jestem przekonana, że zrobiłaś wszystko by go uwieść i go uwiodłaś.

          3. Mylisz się, nie zrobiłam absolutnie NIC aby go uwieść – przeciwnie, robiłam wszystko, aby go od tego odwieść a wręcz odstraszyć. Po piekle, jakie przeszłam z mężczyznami w Sieci (częściowo z własnej winy, oczywiście) – miałam już dosyć mężczyzn, uwodzenia a także i samej siebie. Więcej nawet, czułam do siebie tak wielki wstręt, że tamtej nocy, kiedy go poznałam, miałam zamiar popełnić samobójstwo. Nie musisz mi więc tłumaczyć, że jestem grzeszna – bo ja o tym świetnie wiem. Ufam tylko, że Bóg zechce się zmiłować nad moją grzeszną duszą – ponieważ wierzę, że to, że pokochałam mężczyznę, który ocalił mi życie, nie jest najgorszą z rzeczy, które w życiu zrobiłam…

          4. I potrafisz życ z takim ciężarem, z ciagłą niepewnością i nadzieją, że Bóg Ci wybaczy?Wszystko tłumaczysz w soim zyciu obecnością Boga, ale Albo ja pytam Cię gdzie masz ROZUM i WOLNĄ WOLĘ, którą dostałaś od Boga. Czy tej nocy, kiedy nie popełniłaś samobójstwa, nie pomyślałaś, że więcej nie powinnaś rozmawiać z P, skoro wiedziałaś Kim jest, a jeśli nie wiedziałaś – to wycofać się potem.

          5. Wiedziałam, kim on jest – i wtedy jeszcze nie widziałam najmniejszego powodu, aby się z tego „wycofywać” czy też z nim nie rozmawiać. On nie był dla mnie zagrożeniem – ani ja dla niego. byłam tylko zagubioną, bardzo nieszczęśliwą osobą, a on był jedynie księdzem, który starał się mi pomóc (i pomógł!) mimo że sam miał już od paru lat poważny kryzys powołania. Wierz mi, że to było najzupełniej czyste. Sądziłam wtedy, że będziemy mogli pozostać po prostu przyjaciółmi – i że może ta przyjaźń pomoże mu przełamać kryzys, w który popadł. i przez długi czas tak właśnie było. Po prostu rozmawialiśmy, rozmawialiśmy i rozmawialiśmy (zupełnie bez grzechu, co było orzeźwiające dla dziewczyny, która uważała siebie już niemal za internetową call-girl a jednocześnie tak tęskniła za tym, kim była wcześniej) I kiedy przyszła miłość, zaskoczyła nas oboje (mnie chyba bardziej!). Nie chciałam jej i broniłam się przed nią…Pewnie za słabo…

          6. Oj Albo Albo gubisz się sama w tym co piszesz i przeczysz temu co piszesz i pisałaś wczesniej. Przeczytałam Twój blog od deski do deski i jak na dłoni przedstawiłaś jak to pomału ale wielkimi krokami chciałaś tej miłości i wcale nie broniłaś się przed nią. Chciałaś kochać, to akurat rozumiem, bo każdy chce kochać, ale nie za taką cenę. Pisałaś też, że boisz się reakcji srodowiska, rodziców, a bałaś się dlatego, że doskonale zdawałaś sobie sprawę, że tak naprawdę popełniłaś cudzołóstwo. I nie wypisuj teraz herezji i swoich teorii o Bogu, bo aż przykro tego słuchąć. I pewnie powiesz, że nie musze czytać, tak nie muszę ale chcę, bo ludzie wprawdzie błądzą i taka jest natura ludzka, ale potrafią się do tego przyznać. A Ty taka niby ogromnej wiary a zakłamana do szpiku kości jesteś. PO co to opowiadasz tutaj? Na internecie?Jeśli naprawdę się kochacie to zyjcie sobie tą miłością po cichu, pielęgnujcie ją. Po co ma o tym wiedzieć cały świat?Chcesz potawierdzenia, że postępujecie dobrze?Chcesz by inni przyznali Ci rację, by Cię wspierali, nie potrafisz sama z P tego udźwignąć?

          7. O, i to jest naprawdę mądre i dobre pytanie: czy ja potrafię żyć z tym ciężarem, z tą świadomością. Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Tylko tak sobie myślę, że jeżeli to nie tylko my chcieliśmy być razem, to Ten, który to wszystko sprawił, doda nam sił – bo wiem, że łatwo nie będzie. No, a jeśli to wszystko jest grzechem – no, cóż, wtedy pozostanie mi już tylko błagać o miłosierdzie…

          8. nie usprawiedliwiaj swojego grzechu jakbys naprawde byla przerazona tym ze milosc sie rodzi miedzy wami to bys ograniczyla kontakty z nim! nie dopuscilabys do tego abysie wyladowli w lozku. i aby P odszedl z kaplanstwa…

          9. Dokladnie myślę tak samo, a sztuka usprawiedliwiania i mieszanie w to ręki Boga to doprawdy są herezje. Porwnywanie kazdej innej miłości do swojej, porównywanie innych dziewcząt kochajacych Księży, to wszystko w oczach Alby jest złe i prostackie a Ona jedyna jest czysta bo Bóg sprawil by P poszedł z Nią do łożka i odszedl z kapłaństwa. A może P się ypowie, tylko swoimi słowami a nie Alba za Niego.

          10. On nie odszedł dlatego, że mnie poznał i pokochał, a już na pewno nie dlatego, że (jak z delikatnością słonia piszecie) 'wylądowaliśmy w łóżku”. Grzech, który popełniliśmy nie ma nic do tego, że on przestał wierzyć w swoje poiwołanie. Stało się to już na długo przedtem, zanim się pojawiłam. I nie rozumiem, dlaczego miałam uważać, że mogę się przyjaźnić z wieloma innymi kapłanami, tylko nie z nim. Sądziłam, że będę mu pomocna przez jakiś czas (bo i on mi pomógł) a potem to wszystko jakoś samo się skończy w naturalny sposób. Zapewne przeceniłam swoje siły, bo powinnam wiedzieć, że żonamy księży zostają zwykle dziewczyny, które wcześniej z nimi współpracowały, bo przyjaźń często przeradza się w miłość. Nigdy Ci nie życzę, byś musiał toczyć ze swoim sercem i sumieniem takie walki, jak ja…

  12. Szanowna Aniu:Co do słowników zapewniam, że nie przesadziłam – po prostu taka prawda. Uważam, że nie masz czego mi współczuć, bo o pieniądze na „pieluchy” nigdy go nie poproszę! I nie sądzę, aby w ogóle dziecko mogło być (dla obojętnie kogo) problemem. Ono nie jest niczemu winne!!!Acha, co do komentarzy i opini innych – jeżeli się Tobie nie podobają, to wcale nie musisz ich czytać…PozdrawiamP.S. Niektóre błędy naprawdę są rażące 🙁

  13. nie można „płacić” za szczęście – jakkolwiek by to rozumieć – bo jesteśmy do niego powołani. Pan Bóg niestety już jakiś taki jest, że się wymyka ludzkim schematom i działa jak chce.. może nawet czasem naprawdę pragnie tego co zabronione? jedno w każdym razie jest pewne i tego powinniśmy się zawsze trzymać – On kocha człowieka do szaleństwa!!! i jest jeszcze bardziej zainteresowany naszym szczęściem niż my sami.

    1. „Zapłacona za wysoka cena – taki gest, nie powinno być przykro…”:) I nie jest… Wiesz, że dziś są moje urodziny?:)

      1. wszystkiego dobrego!!! jeszcze więcej szczęścia i radości. spełnienia marzeń. i tego, czego pewnie tak bardzo pragniesz – dyspensy i możliwości korzystania z sakramentów Kościoła. niech Pan Wam błogosławi:)

Skomentuj ~savil Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *