Ks. B. odpowiada…

Nie ukrywam, że czekałam na ten list. A mój były – i zapewne niezwykle zajęty – spowiednik napisał tak:

” (…) Cieszę się bardzo, że tak wszystko Ci się dobrze układa. Niestety w
kwestiach religii i zobowiązań religijnych musiałabyś rzeczy przemyśleć
gruntownie, by odzyskać swego rodzaju wewnętrzną wolność, która jest
zwykłym prawem do kierowania własnym życiem bez dzielenia tego prawa z
instytucjami czy ludźmi, którzy tych praw nie mają, a sobie uzurpują. Nie na
tym polega wiara, religia, czy więź człowieka z Bogiem.”


O, masz ci babo placek! Czyżby ex-ojciec filozof pragnął mi w ten sposób delikatnie zasugerować, że Kościół (jako instytucja, której nigdy – nawet teraz – nie chciałam kontestować) w jakiś sposób ogranicza moją „wewnętrzną wolność” – i że w celu jej odzyskania powinnam pójść taką drogą, jaką on sam poszedł, tj. odrzucić tę instytucję?

Nawet mimo tego, że moje własne doświadczenia z Kościołem były (aż do tej pory) zupełnie odmienne – postrzegałam go zawsze raczej jako przestrzeń, w której jako osoba niepełnosprawna mogę działać znacznie swobodniej, niż gdzie indziej, niż jako coś, co mnie jakoś tłamsi czy ogranicza. Nie sądzę zresztą, by gdziekolwiek istniało coś, co mogłoby naprawdę „zniewolić wewnętrznie” tak niezależną osobę, jak ta, za którą się uważam. 😉 Myślę, że jestem trochę jak kotka, która zawsze (nawet pozostając w pewnych zewnętrznych granicach) chadza własnymi drogami.

Chociaż, kto wie…może sobie tylko tak pochlebiam…

Ale mimo wszystko wolałabym doprowadzić do tego, żeby Kościół zaakceptował i pobłogosławił moją „nietypową” miłość, niż ten Kościół kontestować. Bo niby czemu miałabym to robić?!

Nie mam też zielonego pojęcia, na czym właściwie „polega wiara czy więź człowieka z Bogiem” – chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że teraz muszę je sobie zbudować od nowa – ale niech mi ktoś wytłumaczy, czym innym jest „religia” (od łacińskiego religare – łączyć, wiązać ze sobą), jeśli nie więzią z tymi, którzy podzielają  moją WIARĘ? Więc jak mam teraz praktykować ją zupełnie sama?

6 odpowiedzi na “Ks. B. odpowiada…”

  1. Pamiętaj o mechanizmie racjonalizacji – zupełnie nie wiem, dlaczego Twój były spowiednik opuścił kościół, jakie tego były okoliczności, ale podejrzewam, że jak to zwykle w życiu, przyplątały się do tego jakieś niezbyt szlachetne motywy (np. jakieś osobiste animozje). I właśnie w takich okolicznościach odzywa się mechanizm racjonalizacji – człowiek „uszlachetnia” sobie te motywy. Myślę, że tu jest klasyczny tego przypadek. Oczywiście, że każda instytucja, ba nawet każda grupa społeczna, ogranicza czyjąś wolność, ale odrzucanie tych ograniczeń to czysta anarchia. A jeśli chodzi o obowiązkowy celibat, to na pewno kiedyś kościół się z niego wycofa (i np. na pielgrzymce w rok po światowym spotkaniu młodzieży w Częstochowie setki tysięcy młodych osób podpisywało taki apel do papieża), ale pamiętaj, że w Waszym przypadku najpierw było ślubowanie celibatu, a później jego złamanie. Ten problem też wg mnie trzeba będzie rozwiązać, właśnie problem tych księży, którzy nie mieli wyboru, ale patrzeć na Waszą sytuację, trzeba mieć świadomość faktów.Pozdrawiam bardzo serdecznie. Ale czy Ty się kiedyś odezwiesz? Ani u mnie nie bywasz, ani nie odpowiadasz na maile (kiedyś pisałem), ani nie odpowiadasz tu na swoim blogu i mam już wątpliwości, czy powinienem tu przychodzić. Bo może jestem wręcz niemiłym gościem, którego starasz się zniechęcić, jak tylko możesz, a on nie wiadomo dlaczego się uparł i ciągle przychodzi?

    1. Ojej…zacznijmy od końca. W żadnym razie nie jesteś tu niemile widzianym gościem, a że nie bywam ostatnio ani tu, ani na żadnym innym blogu, to po prostu dlatego, że mój stan staje się coraz bardziej poważny i pracując zawodowo przy klawiaturze (oprócz tłumaczeń ostatnio podjęłam się także pisania artykułów na pewien portal internetowy) nie chcę przedłużać ponad miarę czasu, jaki spędzam przy komputerze. Co do mechanizmu racjonalizacji czy resentymentu masz zupełną rację – a smaczku całej sprawie dodaje fakt, że ten sam mechanizm tłumaczył mi kiedyś ów ksiądz, kiedy jeszcze był moim katechetą i spowiednikiem. 🙂 Nie wgłębiałam sę zbytnio w powody jego rezygnacji z kapłaństwa, prawie wszystko, co mi na ten temat wiadomo, jest zawarte w poście „Ballada o dwóch spowiednikach”. Wiem jednak, że mój dawny duszpasterz to typowy intelektualista, bardzo wysoko ceniący sobie wolność myśli i słowa. Z różnych źródeł wiem też, że właśnie na tym tle popadał w jakieś konflikty z przełożonymi – i być może dlatego uznał w końcu Kościół, w ramach którego żył i pracował przez kilkanaście lat, za instytucję ograniczającą jego wewnętrzną wolność.Ze mną jednak było zupełnie inaczej: nie tyle „odrzuciłam” Kościół, co raczej zostałam przez niego odrzucona, przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu. Albo jeszcze lepiej – sama się z niego wykluczyłam, niejako wbrew swej woli, po prostu na mocy decyzji, zgodnych wprawdzie z moim sumieniem, ale niezgodnych jego nauczaniem…I do dziś nie wiem, czy sytuacja odwrotna – gdybym pozostawiła na boku własne przekonanie, poświęcając je na korzyść wierności Kościołowi – nie byłaby w jakimś sensie równie grzeszna, jak to, co mam teraz…Czy więc nie dowiodłam dostatecznie swojej „wewnętrznej wolności” robiąc mimo wszystko to, co zrobiłam?

      1. O poczęciu decyduje Bóg. Wy mieliście swój udział, ale decydował On. A skoro tak, to w tym jest Wasze dobro – całej trójki! I oczywiście to, na co się zdecydowaliście, to najlepsze rozwiązanie. Posiada ono swoje złe strony – ale człowiek musi ponosić konsekwencje swoich wcześniejszych decyzji, ale jednak jest najlepsze. Jednak odsuwanie się od kościoła w moim przekonaniu jest fatalnym pomysłem. Kiedyś pytałem, ale nie odpowiedziałaś – czy udało Ci się porozmawiać z o. Salijem? Co Ci powiedział (jeśli można spytać)?

  2. Kochana Albo!! juz dawno chcialam cos napisac ale albo brakowalo mi odwagi albo cos dzialo sie z internetem. Moze mnie ludzie beda potepiac za to co napisze, ale zrobie to mimo wszstko. ODWAGI. To Wasza milosc, Wy ja tworzycie. Ty-odrzucona przez wspolnote- i Twoj ukochany-kaplan. Taka jest Wasza historia i nie da sie tego zmienic wiec tworzcie ja taka jaka jest a napewno bedzie najpiekniejsza historia-bo Wasza. Sciskam mocno

  3. Moja Droga,myslisz kosciol jako instytucje z boskim milosierdziem i zrozumieniem. Kosciol nigdy nie zaakceptuje Twojego zwiazku, do najwyzej Twoj Mezczyzna uzyska dyspense od celibatu, za jakis czas. niestety raczej dluzszy niz krotszy. Decydujac sie na ten zwiazek, decydujesz sie do pewnego stopnia na bycie pariasem. Tak to juz jest. ALbo grasz zgodnie z regulami, albo…sily zycze.

Skomentuj ~fileb Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *