„Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam…”

Wszyscy wiedzą, że ONI są twardzi. Przynajmniej taka jest wersja oficjalna. 😉

Ale osobiście uważam, że kiedy dobry Bóg stwarzał (w dwóch równorzędnych wersjach:)) wyrób „człowiek”, stworzył KOBIETĘ miękką, lecz wytrzymałą niczym trzcina, która raczej się nagnie aniżeli złamie (kiedyś napisałam nawet taki wierszyk, inspirowany Pascalem:

Jestem trzciną
która się modli
trzciną, która śpiewa
gdy zielony sok życia
szumnie przelewa się we mnie –
jestem trzciną
powtarzam
trzciną trzciną
)

– a MĘŻCZYZNĘ twardego, ale wewnątrz delikatnego jak…orzech. I właśnie dlatego dał mu kobietę jako jego „ezer kenegdo”– co po hebrajsku znaczy mniej więcej tyle, co „nieodzowna pomoc” – aby mu była (aby byli dla siebie nawzajem!) wsparciem w trudnych chwilach.I dlatego było mi niezmiernie smutno, kiedy się dowiedziałam, że niektórzy biznesmeni płacą panienkom z agencji już nie tyle za seks, co za to, żeby ktoś z nimi porozmawiał… Takie jesteśmy niby wykształcone i wyemancypowane – a nie umiemy nawet tego, z czym nasze babki i prababki radziły sobie doskonale: WSPIERAĆ  naszych mężczyzn!A jednym z obszarów, w których oni niezaprzeczalnie tego wsparcia potrzebują, jest ich PRACA – a tym bardziej jej brak.

Większość współczesnych kobiet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo silny w męskiej duszy jest ten pierwotny imperatyw „utrzymywania rodziny” – i to nawet wtedy, gdy ONA także pracuje i nieźle zarabia.

I kiedy po swoim „odejściu” P. przez dłuższy czas poszukiwał pracy (jest to sytuacja nader częsta wśród byłych księży…) i prowadził nasze wspólne gospodarstwo, starałam się utrzymywać go w przekonaniu, że mimo to (a może właśnie dlatego!) jest wspaniałym, wartościowym facetem. Przyszło mi to zresztą o tyle łatwo, że NAPRAWDĘ tak o nim myślę. 🙂

I teraz, kiedy nasz mały jest już na świecie, czasami tak bardzo brakuje mi jego pomocy i całodziennej obecności (jak o tym już tutaj pisałam). Wiem jednak, jak ważna jest dla niego świadomość, że zarabia na nasze utrzymanie – i nigdy, przenigdy nie chciałabym mu tego odebrać…

9 odpowiedzi na “„Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam…””

  1. I masz rację, że zawsze go wspierasz. Ja znam tendencję odwrotną – w piątek miałem awanturę za to, że pani w sklepie nie chciała mi sprzedać 10 kajzerek (nie miałem gotówki, a jedynie kartę; winny byłem ja, że miałem za mało gotówki, a nie pani w sklepie, która na każdej transakcji chciała mieć duży zarobek). I tak jest zawsze – np. kiedyś miałem stłuczkę i od samego początku dla żony ja byłem winny (choć nie widziała zdarzenia); sprawa oparła się o sąd grodzki (facet podważał opinie biegłych) i choć sąd uznał winę tamtego, dla żony i tak ja pozostałem winny i przy każdej okazji wypominała mi tę stłuczkę. To jest koszmar – fajnie mieć taką żonę, jak Ty.

    1. Piękne dzięki za komplement 🙂 – chociaż ja to robię we własnym, dobrze pojętym interesie. Jeżeli kobieta okazuje swojemu mężczyźnie wsparcie i uznanie, których on tak bardzo potrzebuje, to jemu łatwiej okazywać jej tę czułość, której ona pragnie…

  2. Dopiero pierwszy raz zajrzałam na Twojego bloga… zastanawiam się jak to jest… Tylu Księży ma kobiety… a jednak… mój nigdy dla mnie nie odejdzie… czy to znaczy, że nie kocha? Hmmm… zastanawiającewww.siedemdziesiatdni.blog.onet.pl

      1. Ja też z całej duszy (choć niektórzy moi Czytelnicy w to nie wierzą…) życzyłabym sobie, żeby jego kapłaństwo było dla niego ważniejsze, niż ja – i to wcale nie dlatego, że z tego się utrzymywał. Po prostu wtedy mogłabym znaleźć w sobie siłę, żeby od niego odejść (w imię „wyższych celów”). Tak jednak nie było…

    1. Myślę, że nie powinnaś wyciągać z tego tak daleko idących wniosków – w końcu każda taka historia jest inna. Sądzę też, że sytuacja P. była o tyle bardziej skomplikowana (a może właśnie – prostsza, komu to oceniać?), że jako osoba niepełnosprawna bardzo potrzebowałam jego pomocy…

  3. czytałam kiedyś (chyba u Pelanowskiego bo to jeden z najpopularniejszych „speców” od takich spraw) że nieprzetłumaczalne na nasz język ezer użyte jest w Biblii tylko kilkanaście razy. poza rajem, Ewą, wyłącznie w odniesieniu do Boga, kiedy bezsilny człowiek rozpaczliwie, z głębi serca wzywa Jego pomocy i ratunku. tak mi się miło zrobiło jakoś 🙂

Skomentuj ~viki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *