Maryja – REAKTYWACJA (I).

Mój znajomy Tomasz Jaeschke (były ksiądz ze zgromadzenia zmartwychwstańców) kiedyś napisał: „Czy można kochać Matkę Bożą nie wierząc w Jej niepokalane poczęcie, nie dociekając, czy prowadziła z Józefem życie seksualne i nie interesując się zbytnio, czy poza Jezusem miała jeszcze jakieś potomstwo? Jeśli o mnie chodzi, to z pewnością można – bo taką właśnie Maryję kocham. „ (T. Jaeschke, Nierządnice, wyd. „Rajski Ptak”, Katowice 2006, s. 242).

Już tu kiedyś gdzieś pisałam, że i dla mnie kwestia pożycia małżeńskiego Maryi nie stanowi wielkiego problemu – ani, tym bardziej, nie zaprzecza faktowi Jej absolutnej „bezgrzeszności…” (Wielu sądzi, że już samo zbliżenie fizyczne z prawowitym w końcu małżonkiem byłoby przyczyną Jej jakiegoś „pokalania” – ale czy nie oznacza to jednocześnie, że uważają oni seks, nawet w małżeństwie, za coś, co „plami” człowieka?)

A wtóruje temu zmarły w 2007 roku „Abbe Pierre”, francuski ksiądz, który trochę nieoczekiwanie stał się „idolem” swoich doskonale zlaicyzowanych rodaków (pisałam już trochę o nim), pisząc:

„W przeciwieństwie do swego Syna, który łączy w sobie podwójną naturę, ludzką i boską, Maria posiada jedynie naturę ludzką. Jest kobietą podobną do wszystkich kobiet na ziemi poprzez swą naturę, lecz została wybrana przez Boga, aby przyjąć do swego łona wcielone Słowo. Czyni to z Niej kobietę wyjątkową, lecz nie powinno oddalać Jej od nas, pozbawiając Ją wspólnych wszystkim ludziom pokus i słabości.

Dogmat Niepokalanego Poczęcia, ogłoszony w 1854, oznacza, że Maria nie jest skalana grzechem pierworodnym. (…) Nie jest podobna do innych ludzi, nawet największych świętych, którzy noszą w sobie znamię grzechu pierworodnego. (…) Jeśli grzech pierworodny istniał naprawdę, i był przekazywany z pokolenia na pokolenie od Adama i Ewy, nie rozumiem, dlaczego Maria, która jest w pełni istotą ludzką, miałaby mieć przywilej bycia od niego wolną i w czym miałoby to być potrzebne tajemnicy Wcielenia? W tym wierzeniu widzę raczej sposób oddalania nas od Marii.

Czyż nie jest tak samo w wypadku dogmatu Wniebowzięcia Marii, ustanowionego w 1950 roku? Według niego ciało Marii nie uległo rozkładowi, ale zostało wzięte do nieba, w pewnym sensie uległo przeistoczeniu. Czy nie jest to znowu sposób zabierania Marii Jej pełnego człowieczeństwa, robienia z Niej nieśmiertelnego niby-bóstwa?”  (Abbe Pierre, Mój Boże…dlaczego?, wyd. polskie VIDEOGRAF II, Katowice 2006, s. 46-48)

Uff… Zacznijmy może od początku, to jest, od samego Jej imienia.

Po hebrajsku brzmiało ono z pewnością Miriam, a w używanym ówcześnie w Palestynie aramejskim – Mariam, od czego pochodzi używana we wszystkich językach europejskich forma „Maria.”

W Starym Testamencie to samo imię nosi siostra Aarona, nazywana „prorokinią” (stąd Koran w jednej ze sur nazywa i Matkę Jezusa „siostrą Aarona”, być może chcąc podkreślić Jej pochodzenie z Narodu Wybranego), a w historii Izraela podobnie nazywa się żona Heroda Wielkiego, księżniczka z rodu Hasmoneuszy (Mariamme).

W dawnej polszczyźnie często imię to zapisywano jako „Marja” , co dało początek używanemu do dzisiaj w liturgii określeniu „Maryja” – którym zresztą początkowo określano i inne noszące to imię kobiety (por. stara, wielkanocna pieśń: „Trzy MARYJE poszły, drogie maści niosły…”).

Imieniem zastrzeżonym dla Marii z Nazaretu „Maryja” stało się na dobre dopiero od początku XIX wieku, kiedy to (pod wpływem romantyzmu) zaczęto u nadawać imię Maria innym, „zwykłym” kobietom. Wcześniej zastępowano je „eufemizmami” w rodzaju różnych Mariann i Maryli (także ukochana Mickiewicza nosiła w rzeczywistości imię Maria).

To tak tytułem wstępu dla tych wszystkich, którzy twierdzą, że „Ona się w ogóle tak nie nazywała.”

Sama jestem często zniesmaczona różnymi wynaturzeniami kultu maryjnego, w rodzaju „Madonny z odkręcaną główką.” – albo, co gorsza, pieśni kościelnych w rodzaju: „A kiedy Ojciec rozgniewany siecze – szczęśliwy, kto się do Matki uciecze…” – które zdają się przeciwstawiać „naszą dobrą Mateczkę” groźnemu Bogu o cechach psychopatycznego ojca, przed którym dzieci muszą uciekać do matki…

Wielokrotnie także musiałam odpowiadać na pytania moich znajomych protestantów, którzy zaintrygowani pytali, ile to my-katolicy, właściwie mamy tych „Matek Boskich” – bo to i Matka Boska Częstochowska, i Ostrobramska, i wiele, wiele jeszcze innych?

Na wszelki wypadek przypominam, że we wszystkich przypadkach chodzi o tę samą Osobę, „Matkę Pana” (Łk 1, 43), którą czcimy zgodnie ze słowami Magnificat: „Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia.” (Łk 1, 48). Upada tym samym zarzut naszych braci, że w ten sposób oddajemy Maryi coś, co należy się tylko Bogu – teologia mówi, że jedynie Boga „uwielbiamy”, a Maryi tylko „cześć oddajemy.” (Czy zresztą nie ma przykazania: „CZCIJ ojca swego i matkę swoją” – i czy ta „cześć” okazywana naszym rodzicom ujmuje cokolwiek samemu Bogu?)

Warto w tym miejscu dodać, że również Kościoły prawosławne nie uznają dwóch najmłodszych dogmatów maryjnych. Zamiast o „Niepokalanym Poczęciu” wolą (chyba rozsądniej) mówić o tym, że Bóg, w swojej miłości uwolnił Ją od grzechu już po narodzeniu (choć i tak nazywają Ją „Przeczystą” i twierdzą, że nigdy nie popełniła żadnego grzechu osobistego) – a dogmatowi Wniebowzięcia odpowiada nauka o „zaśnięciu Bogurodzicy”, która zdaje się wskazywać na to, że gdybyśmy nie zgrzeszyli, śmierć fizyczna byłaby dla nas tylko łagodnym (jak sen) przejściem z „tej ziemi” do „domu Ojca.”

Marcin Luter w swojej surowości odrzucił wszelką  „maryjność”, widząc w niej jedynie pewną formę bałwochwalstwa. Jego duchowi synowie, protestanci, nie zawsze są już jednak tak kategoryczni. Przede wszystkim, nawet oni nie mogą zaprzeczyć, że „Boże Narodzenie zaczyna się od Marii” – takie określenie znalazłam w poetyckim modlitewniku pewnej młodej luteranki.

Zaczynają też powoli odkrywać, że (jak to ujął watykański dziennikarz, Vittorio Messori) dziwnym trafem te narody, które chciały oczyścić wiarę chrześcijańską z wszelkich tego typu „ludowych i pogańskich” naleciałości, już dawno ją utraciły – zachowały ją natomiast te, w których pobożność maryjna, nawet wyśmiewana i spychana na margines, wciąż jeszcze istnieje…

Współcześni protestanci (uznając na ogół dwa pierwsze „dogmaty maryjne” – a mianowicie naukę o Jej dziewiczym macierzyństwie oraz o tym, że nie była jedynie matką „Jezusa-człowieka” ale także matką „Jezusa-Boga”- Theotokos) coraz częściej dostrzegają w Niej swoją Siostrę i wzór wiary, W środowisku protestanckim powstają nawet wspólnoty Jej imienia.

Paradoksalnie, wynika z tego, że Maryja jest dziś już nie tyle „przeszkodą” w dialogu międzyreligijnym, co raczej zdumiewającym „łącznikiem” pomiędzy różnymi tradycjami, biorąc również pod uwagę, że jest „Niewiastą z Domu Izraela” oraz jedną z kilku (obok Fatimy, żony Proroka) świętych kobiet Islamu.

A co do dwóch wspomnianych na samym początku „kłopotliwych” dogmatów maryjnych (Niepokalanego Poczęcia i Wniebowzięcia) warto może zauważyć, że są one doskonale spójne ze sobą nawzajem: JEŻELI Bóg rzeczywiście całkowicie uwolnił Matkę swego Syna od grzechu, to OCZYWISTYM JEST że musiała Ona także natychmiast zostać „wzięta do Nieba”, nie przechodząc nawet przez śmierć, o której Biblia mówi, że jest „zapłatą za grzech.” (Rz 6,23).

Oczywiście, cały czas mówimy tu o tym, co – naszym zdaniem – Bóg POWINIEN BYŁ uczynić, a nie, co na pewno i rzeczywiście uczynił. Ale z tego nie wynika także, że NIE MÓGŁ tak postąpić, prawda?

Ale jeśli nie, to, jako katoliczka, nie bardzo wiem, jak wytłumaczyć te zagadkowe wersety Pisma o „miejscu, przygotowanym [dla Niej] przez Boga” (Ap 12,6) (i znów Koran zawiera podobną sugestię…) i o „Niewieście obleczonej w słońce” (Ap 12,1).

Notabene, „znak tej Niewiasty” towarzyszy nam wszystkim w miejscu, gdzie byśmy się tego nie spodziewali – a mianowicie na fladze Unii Europejskiej. 🙂

 

Któryś święty powiedział, że „De Maria numquam satis” – o Maryi nigdy dosyć – ale na dzisiaj na pewno wystarczy… 🙂

(Zamieszczony obrazek pochodzi z serwisu www.katolik.pl)

27 odpowiedzi na “Maryja – REAKTYWACJA (I).”

  1. pozdrawiam cię serdecznie i dzięki za komentarz na moim blogu.Jestem tu pierwszy raz i muszę trochę rozeznać się w tematach.:o))))

  2. Maria, matka Jezusa, jest postacią, która budzi powszechny szacunek i sympatię, a która przy dokładniejszym przyjrzeniu się jej roli w Biblii, dodatkowo wiele zyskuje. Jej pełna zaufania aprobata dla Bożego planu wobec niej – pokazuje głębię jej wiary. To pod jej, oraz Józefa, opieką Boży Syn najpierw przychodzi na świat, unika niebezpieczeństw, a później „czyni postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi”(Łk 2:40,52).Matkę Jezusa widzimy też pod krzyżem, gdy wszystkie nadzieje, jakie po ludzku mówiąc, mogła pokładać w swoim Synu, legły w gruzach.”A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu” (Łk 2,51). Trzeci ewangelista, który „zbadał wszystko dokładnie od pierwszych chwil” (Łk 1,3) ewidentnie korzystał z jej relacji. Zapewnie wiele z tego, co wiemy nie tylko o życiu Jezusa, ale również o początkach Kościoła, zawdzięczamy jej „wspomnieniom”, wykorzystanym przez Łukasza.Z drugiej strony z imieniem Marii związanych jest cały szereg doktryn, pobożnościowych ruchów i religijnych praktyk, które wychodzą daleko poza tę wiedzę, jaką o postaci Matki Jezusa możemy uzyskać z Biblii. O ile więc z reguły chrześcijańska doktryna budowana była na podstawie treści Pisma świętego, o tyle w stosunku do Marii Kościół katolicki z czasem zastosował kryterium następujące: Jeśli Bóg mógł coś uczynić dla dodania jej prestiżu, to należy przyjąć, że rzecz tę uczynił.Piszesz, Albo, że A jak jest w praktyce? Z jednej strony w teologii rozróżnia się modlitwy do Boga od próśb o wstawiennictwo Marii i świętych, ale czy rzeczywiście ludzie dostrzegają tę subtelną różnicę? W połowie października br. kardynał Dziwisz wyznał, że modli się DO zmarłego papieża (http://fakty.interia.pl/raport/papiez_30_rocznica/news/kard-dziwisz-modle-sie-do-jana-pawla-ii,1193113 ).Zwracając się do kogoś w modlitwie musimy być przekonami, że ten ktoś nas słyszy, że nas rozumie, że może nam pomóc. Gdy adresatem modlitw jest sam Bóg, korzystamy z Jego atrybutów. Móg jest wszechobecny (On jest tutaj gdzie ja jestem, ale w tym samym czasie również tam, gdzie są inni modlący się), wszechwiedzący (On słyszy mnie, choćbym modlił się w ciszy), wszechmocny (Bóg ma władzę i moc, by dać mi to, o co proszę), miłosierny i łaskawy. Ostatecznie więc nawet prośba o wstawiennictwo Marii lub świętych wymaga przypisania im cech, które są cechami (atrybutami) samego Boga.Pamiętam z dzieciństwa, że wśród rodzinnych szpargałów była przywieziona przez któregoś z rodziców kartka, rodzaj pocztówki, z przyklejonym kawałkiem gazika i napisem obok: welon potarty o cudowny obraz z Jasnej Góry. To też przejaw (jedynie ludowej, czy może bardziej oficjalnej?) pobożności maryjnej. Nie było tam żadnej dodatkowej informacji o tym jak tego przedmiotu używać. Czy jako zakładki do książki, czy może jako talizmanu? Czy posiadacz kartki powinien czuć się wyróżniony, że oto z Bogiem łączy go niewidzialny łańcuch powiązań: człowiek – welon – cudowny obraz – Maria, Matka Jezusa – Jezus – Bóg Ojciec. Sześć ogniw łańcucha. Podobno wystarcza sześć „uścisków dłoni” by – przechodząc poprzez kręgi znajomych kolejnych osób – dotrzeć do dowolnego człowieka na świecie. Czy taka ma być moja „odległość” od Ojca?Katolik nie musi praktykować pobożności maryjnej. Ja jej nie praktykuję.

    1. Rabarbarze, powiem tak – Maryja jest Matką Chrystusa, a przez to – Matką Kościoła (rozumianego nie jako hierarchia, choć św. Paweł mówi, że i tę Duch św. jakoś „ustanawia” w Kościele (1 Kor 12,28), tylko jako wspólnota wierzących, „Ciało Chrystusa”) to każdy chrześcijanin może (chociaż, moim zdaniem, nie „musi” – miłości nikomu nakazać nie można) wzorem św. Jana „wziąć Ją do siebie.” (J 19,27). Ale już konkretne formy tego „wzięcia” mogą być różne, zależnie od osobistej duchowości każdego. Inaczej mówiąc – jeśli ktoś nie wierzy w „cudowne obrazy” i święte źródełka Maryi – to wcale nie znaczy, że nie zostanie zbawiony. Nie znaczy to jednak także, że jest koniecznie „lepszym” chrześcijaninem od tych, co wierzą. Pismo Święte mówi przecież, że „po owocach poznaje się drzewo” (Mt 12,33). (Stąd w naszej kulturze te powtarzające się obrazy tych, „co to modlą się pod figurą…”) oraz nakazuje „wszystko badać, a to co szlachetne – zachowywać.” (1 Tes 5,21). Czy wiesz, że Kościół przez całe lata istnienia sanktuarium w Lourdes uznał „zaledwie” 64 uzdrowienia za bezspornie „cudowne”? Z drugiej strony, czy Bóg dopuszczałby w życiu tak wielu ludzi dobre owoce kultu maryjnego (np. różańca) gdyby to wszystko było tylko „ludowym zabobonem”? Czy „złe drzewo może wydawać dobre owoce”? 🙂

      1. Albo!Daleki jestem od tego, by oceniać duchowość innych albo osądzać (krytykować) to, co dla innych jest ważne. Jestem przekonany, że każdy z nas jest przed Bogiem osobiście odpowiedzialny za to w co wierzy, a także za to jak żyje. Staram się nie wypowiadać krytycznie o innych, natomiast nie chcę też unikać prezentowania swoich przekonań, nawet wtedy, gdy przekonania te będą inne niż te, jakie dominują w jakiejś grupie („…bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” – 1P 3,15)To prawda, że w ostatnich chwilach swego życia Zbawiciel zatroszczył się o los Swojej Matki i oddał ją pod opiekę swojego umiłowanego ucznia (J 19,27). Przez około czterysta lat słów tych nie rozumiano inaczej (nie rozszerzano tego na innych wierzących). Nawet gdyby w Piśmie zostało napisane wprost, że Matka Jezusa jest „matką wszystkich wierzących”, to – skoro analogicznych słów użył Paweł o Abrahamie, jako o ojcu wszystkich wierzących (Rz. 4,11-12) – czy nie należałoby tego rozumieć po prostu jako przykład heroicznej wiary, a nie jako zachęty do inicjowania jakichś specjalnych form pobożności (przecież z postacią Abrahama nie są związane żadne nowe, specjalne formy pobożności)?Uważam, że w Kościele katolickim wykształciło się bardzo wiele form duchowości. Żaden pojedynczy człowiek nie jest w stanie wszystkich ich poznać, a co dopiero się z nimi utożsamić. Uważam, że zwłaszcza Sobór Watykański II przywrócił możliwości rozwoju duchowości opartej na zaufaniu Pismu świętemu, prowadzeniu Ducha Świętego i naśladującej postawy wierzących z początków chrześcijaństwa. Z drugiej strony pojawia się rodzaj indyferentyzmu, wynikającego z zatracenia poczucia tego co ważne. Pewien katolicki ksiądz z życzliwością wypowiedział się o muzułmanach, bo „oni też czczą Matkę Boską”, natomiast pogardliwie odnosi się o protestantach, bo oni maryjnej pobożności nie mają…Czy we współczesnym katolicyźmie, tak przecież wewnętrznie zróżnicowanym, miałoby zabraknąć już akceptacji dla postawy wyrażającej się słowami: „Wszystko postawiłem na Chrystusa”?

      2. Już Jezus kształtował (temperował i korygował) pojawiające się przejawy szacunku adresowane do Jego Matki. „Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno wołała do Niego: <>. Lecz On rzekł: Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je>>” (Łk. 11,27-28). „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk. 8,21).Obie wypowiedzi Jezusa akcentują postawę otwartości i posłuszeństwa wobec Bożego Słowa. Nie wyklucza to Jego Matki, a w świetle całej ewangelii wg Łukasza wręcz stawia ją jako wzór takiej właśnie postawy. Matkę Jezusa miłuje nie ten, kto ją wzywa i wychwala, ale ten, kto ją naśladuje, kto spełnia jej polecenie z Kany Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Również w posoborowej mariologii katolickiej nastąpił zwrot: od pobożności skupiającej się na wzywaniu Marii i mnożeniu jej przywilejów, ku duchowości akcentującej naśladowanie jej postępowania (skrót tutaj: http://religie.panoramainternetu.pl/religie.html?catid=|4|1|14|1|&rb=cs_article&id=1854 ).

        1. „Temperował i korygował”, powiadasz?:) Owszem, ale stąd dalekooo jeszcze do tego, co z Nią uczynili niektórzy (nad)gorliwi chrześcijanie, z samym Lutrem na czele. Nie mogąc znaleźć w „samym Piśmie” (sola Scriptura) nawet najmniejszego dowodu, że była Ona „tylko grzesznicą, jak my wszyscy” nie wahał się w jednym ze swych kazań uciec do apokryfu, który mówi, że zgubiwszy Jezusa w Jerozolimie okazała Ona Bogu „nieposłuszeństwo i niedowiarstwo”, za co „odebrana Jej została wszelka chwała”, a każdy, kto oddaje Jej cześć, obraża samego Boga. Jeszcze dalej idzie pewien pastor metodystyczny, kiedy w książce „Maryja, służebnica Pańska” stwierdza wprost, że wszelkie przejawy kultu maryjnego są szatańskie, bałwochwalcze, pogańskie i domagają się „uwolnienia” (egzorcyzmu). Aż chciałoby się tu zacytować Jezusa, który pytał, czy szatan może być skłócony z samym sobą. Bo i Jemu przecież ludzie zarzucali, że to „przez Belzebuba wyrzuca złe duchy”, prawda? (Mt 12, 24-27). „Wszystko postawiłem na Chrystusa” – to godna podziwu postawa, lecz czy katoliccy święci, którzy (jak Maksymilian Kolbe) czasami zdawali się bardziej kochać Maryję niż samego Boga, nie dowiedli w końcu, że idą (jak Ona!) śladami Jezusa – i to czasami aż do oddania swego życia?

          1. Nie znam biografii Lutra na tyle, by odnieść się do tego co napisałaś. Z drugiej jednak strony wiele z twierdzeń i tytułów, jakimi w historii obdarzano Matkę Jezusa opartych było o apokryfy, stąd w dyskusji być może uprawnione było użycie przez niego argumentu opartego o apokryf.Ja jednak nie mam zamiaru podważać jakichkolwiek twierdzeń mariologii, o ile nie umniejszają one wyobrażenia samego Boga. Po prostu uważam (i jest to zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego), że jako katolik nie jestem zobowiązany w związku z nimi do uczestniczenia w kulcie maryjnym.O Janie Chrzcicielu napisano, że „już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym” (Łk. 1,15), a o Henochu: „przez wiarę Henoch został przeniesiony, aby nie oglądał śmierci. I nie znaleziono go, ponieważ Bóg go zabrał” (Hbr. 11,5). Czy w związku z tym jesteśmy zobowiązani, by w jakikolwiek sposób okazywać im specjalną cześć, poza naśladowaniem ich wiary?List do Rzymian mówi, że „wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz.3,23), a o Jezusie: „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr. 4,15).Normalną, akceptowalną przez Boga drogą naszego zbawienia jest zaufanie Jezusowi. W Nowym Testamencie, a później bodaj w całym pierwszym tysiącleciu świętymi byli nawróceni grzesznicy. Dopiero w naszych czasach dla wierzących jako wzory do naśladowania wskazuje się takich, co pobożnymi byli „od zawsze”. To na przekór Biblii – taki człowiek bowiem nie potrzebowałby nawrócenia, i współcześni „święci” być może nigdy się nie nawrócili.Wracając do tematu: Mateusz przytacza rodowód Jezusa obejmujący 42 pokolenia (Mt. 1,1-17). Wymienionych jest tylko pięć kobiet, w tym Maria, Matka Jezusa. Kim były pozostałe cztery?Tamar, urodziła parę bliźniąt dzięki podstępowi w jaki wplątała swojego teścia, Judę, ojca obu synów.Rachab była nierządnicą w Jerychu, która sprzyjała izraelskim wywiadowcom i dzięki swojej wierze została uratowana i włączona do narodu wybranego.Rut była Moabitką (naród pochodzący ze zbliżenia Lota z jedną z jego córek), wdową po izraelskim emigrancie, która wybrała przywiązanie do swojej teściowej Noemi i wiarę w Boga Izraela, bardziej niż swój naród.Betszeba, matka Salomona, była wcześniej żoną Uriasza. Król Dawid doprowadził ją do cudzołóstwa, a następnie do śmierci jej męża.Dlaczego Mateusz umieszcza Matkę Jezusa w „takim” towarzystwie? Myślę, że ich początkowa klęska, przestała mieć znaczenie dzięki późniejszej wierze i posłuszeństwie Bogu. Wszystkie cztery kobiety, które w swoim czasie były bohaterkami obyczajowych skandali zostały włączone w rodzinę Jezusa. Nasz Bóg ma moc, aby czynić wyjątki, ale jakoś tak sobie upodobał, by swoją chwałę i moc okazywać doprowadzając do nawrócenia grzeszników. „Powiadam wam:tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk. 15,7)

          2. To prawda, że wiele spośród tradycji katolickich ma swe źródło w apokryfach, jednakże odwoływanie się do nich nie przystoi komuś, kto te tradycje w całości odrzucił i twierdził, że chce oprzeć swoją wiarę WYŁĄCZNIE na Piśmie. Przykład świętych, którzy czasami nawet „przesadnie” czcili Maryję (Maksymilianowi zarzucali to nawet niektórzy jego współbracia) miał służyć tylko pokazaniu, że nawet taka „nadmierna” pobożność maryjna nie musi wcale oznaczać, że się odeszło od Ewangelii. Naturalnie, nie masz „obowiązku” czcić Maryi (jak już napisałam, nie jest to konieczne do zbawienia). Gdzieś ostatnio przeczytałam, że „katolicka pobożność maryjna (pielgrzymki, różaniec, itd.) jest PROPOZYCJĄ, a nie NAKAZEM.” Jak to napisał św. Paweł, „każdy posiada własny dar.”(1 Kor 7,7). MIŁOŚCI zresztą nikomu nakazać nie można. Tematyka „genealogii Jezusa” którą poruszyłeś, jest niezwykle ciekawa i spróbuję do niej nawiązać w drugiej części „Reaktywacji” która już się powolutku tworzy.

          3. Chciałbym zauważyć, iż Biblia wyraźnie stwierdza,że każde stworzenie jest skażone grzechem pierworodnym, a więc i Maria.Biblia nigdzie nie podaje, że Maria jako matka Jezusa nie była obciążona tym grzechem a tym bardziej,że Bóg grzech ten anulował.

          4. Hmmm… MOŻNA jednak w tym duchu zinterpretować wyrażenie, że była Ona „pełna” =”napełniona” łaską. 🙂 Biblia nie mówi wprost o wielu rzeczach – np. o złu aborcji, czy to jednak znaczy, że przerywanie ciąży jest rzeczą DOBRĄ?:)

  3. Prawosławie nie uznaje tych dwóch dogmatów tylko na zasadzie, że powstały one już po schizmie. Generalnie prawosławie jest jeszcze bardziej maryjne, niż katolicyzm. (króciutko, bo pora wychodzić z pracy)

  4. „Dziewicze macierzyństwo” – to jakby nowe dla mnie pojęcie.Czy można mówić, idąc tym tokiem myślenia o „dziewiczym wychowywaniu” lub „dziewiczym kształceniu”? Może lepiej byłoby zawęzić to określenie do „dziewiczego poczęcia”? Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze na przyszły rok 🙂

    1. Masz rację, pastorze 🙂 Tak jest nawet bardziej teologicznie poprawnie. 🙂 Życzę wzajemnie wszystkiego dobrego!

  5. Albo dużo interesujących wątków zawiera ta notka. Ja się wypowiem jako osoba wierząca i czytająca Biblię. Uważam, że kult maryjny jest kultem bałwochwalczym i stanowi coś, co w oczach Boga jest obrzydliwe. Po pierwsze – Maria była matką Jezusa. Miała też inne dzieci. (Nie przytaczam wersetów, bo z pewnością sama je znasz, albo dotrzesz :), poza tym jej rola nie była w Biblii eksponowana, a nawet sam Jezus, dał swoim ziemskim rodzicom do zrozumienia, że został powołany do wypełniania woli Ojca, Nie utożsamiał się z nimi jak syn utożsamia się z rodzicami w naturalnej rodzinie. Biblia nigdzie nie nazywa Marii – matką Boga, nie daje jej atrybutów wstawiennictwa czy ubłagania czegokolwiek u Boga! W końcu Biblia nie mówi o zabrania jej ciała do nieba. Nie jest żadną królową Polski czy świata, żadną pośredniczką. W wielu przypadkach sam Jezus uzmysławia jej, że ona nie ma wpływu na Niego i Jego decyzje. Była wybrana do zadania, któremu poddała się w posłuszeństwie jako służebnica pańska. TO jej nie daje specjalnych forów – wypełniła wolę Boga, jak każdy, kto ja wypełnia, jak wypełniali ja apostołowie i pod tym względem faktycznie jest niesamowitym przykładem wierzącej siostry. Bóg nigdy nie stawiał jej na żadnym piedestale. To, że jest błogosławiona między niewiastami, jest zrozumiałe ze względu na Tego, którego urodziła, ale nie góruje nad nikim. Miejsca jej kultu, nazewnictwo, objawienia itp. rzeczy są tym, co tak naprawdę oddala od Boga i Jego Słowa. Nazywanie jej pośredniczką, wstawienniczką jest ogromnym nadużyciem, bo jesden jest tylko pośrednik pomiędzy Bogiem i człowiekiem – Jezus Chrystus. Na pewno znasz ten werset. A dogmaty jak dobrze wiesz, są często chorym wymysłem ludzkim i najczęściej zwodzą ludzkie serca. Jeśli czytasz Biblię i nie nadinterpretujesz jej treści, bez trudu dostrzerzesz różnicę pomiędzy Marią z Biblii, a tym cyrkiem z jakąś matką boska w roli głównej (Bóg nie miał matki), Biblia nigdzie jej tak nie nazywa. W Starym Testamencie jest historia ludzi, którzy oddawali cześć królowej niebios, zobacz jak Bóg na to patrzył. Maria z Biblii nie ma nic wspólnego z maryją współczesną, nazywaną w zależności od miejsca i szerokości geograficznej, ale to jeszcze jeden dowód na to, że bajki ludzkie mamią serca. Uważam, że za kultem maryjnym stoja demony i im więcej obserwuję to zjawisko, tym bardziej jestem w tym przekonaniu upewniona. Poza tym, Paweł pisał, że choćby i anioł z nieba zwiastował nam inną Ewangelię, mamy nie słuchać, a tymczasem miliony ludzi oddaje życie i cześć, zwykłej kobiecie, z której zrobiono pseudoduchowe monstrum. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę jak wielu ludzi boryka się z maryjnym uzależnieniem? Bóg po to dał nam Pismo, byśmy je poznali i nie błądzili. Jeśli odrzucamy prawdę w nim zawartą, takie są właśnie skutki. Kult maryjny to kropla w morzy wypaczeń, przekłamań i zwiedzeń. Był nawet projekt (pewnie o nim słyszałaś), żeby uczynic maryję współuczestniczką odkupienia, czyli krótko mówiąc, bez niej ofiara Jezusa na krzyżu byłaby niepełna. Na szczęście, ktoś się ocknął i w porę zrozumiał, że to głupota. Jesteś mądrą osobą, podczytujesz Biblię, przyglądasz się pewnym sprawom wnikliwie od strony historycznej, masz więc ogromne możliwości odsiać ziarno od plew i oddawać Bogu chwałę, zgodnie z tym co mówi Pismo. Pierwszą rzecza którą pokazało mi Pismo, kiedy się nawrócłlam, był kult. Słowo mnie przekonało, by go porzucić. Szanuję biblijną Marię i każdego z apostołów, także tych, którzy szli za Bogiem, porzuciwszy dawne wierzenia i nawyki. Maria jest dla mnie cennym przykładem posłuszeństwa Bogu, ale na pewno nie ma ona nic wspólnego z tą, którą wymyślili ludzie. Serdecznosci.

    1. Kate, wiele cennych myśli zawiera Twoja notka, ale odpowiedz mi tylko na jedno pytanie: dlaczego, jeżeli jest to tylko, jak mówisz „bałwochwalczy” i oszukańczy kult, Bóg pozwala, by przez wstawiennictwo tej Kobiety działo się tyle cudów? Czyż „złe drzewo może przynosić dobre owoce”?(Mt 7,18). Czy „szatan sam ze sobą jest skłócony”?(Mt 12,26). Uważaj więc na to, co mówisz, bo może się okazać, że walczysz z samym Bogiem (Dz 5,39). Kiedy rodziłam mojego syna, prosiłam Matkę Jezusa, jako kobietę i jako matkę, aby mi pomogła (Bo czytałam, że czyniły tak również kobiety rodzące i położne w bardzo trudnych warunkach, np. w Oświęcimiu). I mój synek urodził się zupełnie zdrowy – można więc powiedzieć, że moja modlitwa została wysłuchana. Dużo znasz wysłuchanych modlitw do Królewny Śnieżki?;)

      1. Albo, wiem co mówi Biblia na temat wstawiennictwa, jeden jest tylko orędownik, który wstawia się za nami. Ludzie modlą się do Marii, modlą się do równych bożków i cuda się zdarzają, więc Twój zarzut jest bezpodstawny. Bóg dopuszcza wiele wiele rzeczy, bo daje nam wolną wolę. Po to mamy Jego Słowo, żeby nie błądzić. Werset, który przytoczyłaś nie jest adekwatny do kultu maryjnego, chodzi w nim o zupełnie coś innego. Bałwochwalstwo jest bałwochwalstwem i już. A co do królewny śnieżki, w stanach ludzie modlą się do Elvisa Presleya i też są wysłuchiwani. czy to świadczy o tym, że Bóg aprobuje takie praktyki? Co więcej, w niektórych sektach dochodzi nawet do zmartwychwstań, ludzie tez używają imienia Boga, ale tak naprawdę są daleko od Niego. Jezus przestrzega przed takimi rzeczami. Jezus mówi: Nie każdy kto mówi: Panie, Panie wejdzie do Królestwa Bożego. Powierzając swoje życie i sprawy innym osobom, rzeczom, duchom narażamy się na zwiedzenie. Odpowiedź na nasze modlitwy zanoszone do kogoś innego niż do Boga w Imieniu Jezusa – nie są gwarantem, że idziemy dobrą drogą. Kult maryjny nosi wszelkie znamiona zwiedzenia i stoją za tym konkretne duchy zwodnicze. Ja zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy zaczęłam czytać Biblię, która dała mi wiele ważnych odpowiedzi nie tylko odnośnie kultu. Mam wybór. Wierzę Słowu. Gdy stanę przed Bogiem, stanę w świadomości, że trzymałam się jego Słowa, nie bajek. Diabeł też może wyczyniać różne cuda, ma taką moc, „uwielbia” gdy ludzie porzucają Słowo dla ludzkich tradycji i wikłają się w kulty, legendy, amulety i relikwie. Bo to wszystko oddala ich od Boga żywego. Obraz biblijnej Marii nijak się ma do tej z posążków, sanktuariów i medalików. Tej z legend, cudów i objawień. Czy pierwszy kościół czynił takie praktyki? Nie! W dziejach apostolskich nie znajduję… Ofiara Jezusa została dokonana w pełni. Nie potrzebuje dodatkowych „pomocy”. Czyż Bóg nie jest wszechmocny? Czyż jego uszy są za daleko? A ręce za krótkie by pomóc?Ufam Bogu, odrzucając kulty, baśnie i praktyki bałwochwalcze postępuję zgodnie z Jego Słowem. Tutaj nie ma miejsca na kompromisy i „rodzinne wizje” Marii. Ona sama dostałaby chyba zawału, gdyby mogla zobaczyć jak ludzie wykorzystali jej postać i posłannictwo. To nie jest nawet smutne, to jest tragiczne, że kult człowieka (bo nie chodzi tylko o Marię) tak zaślepił ludzi. Polska jest krajem na wskroś pogańskim, pełnym zabobonów i mrzonek. To widać gołym okiem. Bibljnie wierzący chrześcijanie, to w większości ci, którzy zetknęli się z Biblią i ona otworzyła im oczy. Podobnie było za czasów Jezusa. Paweł wykonywał swoje dzieła niszczenia chrześcijan, również w imieniu Boga, przekonany, że czyni słusznie. Jezus otworzył mu oczy. I tak się dzieje zawsze wtedy, gdy człowiek jest gotowy otworzyć serce dla Ewangelii, szczerze i gotów jest ponieść konsekwencje odzyskania duchowego wzroku.Jest tylko jedna droga, tą drogą jest Jezus – od początku do końca. Wszelkie zwiedzenia wiążą i uzależniają. Diabłl tak łatwo nie rezygnuje ze swoich ofiar. Wiele osób mówiło o tym, że kiedy zaprzestały modlitw do Marii, wyrzuciły obrazy, posążki i medaliki z jej wizerunkiem, były nękane napadami leku, oskarżeniami, poczuciem winy… Lecz kiedy zaufały Jezusowi – były uwalniane. Takich świadectw jest wiele. Oczywiście, można usłyszeć świadectwa w drugą stronę, jak to dzięki wstawiennictwu Marii, stało się to i tamto – tylko czy Biblia to potwierdza? W czyim imieniu mamy przychodzić do Boga? Komu mamy zaufać? W kim jest zbawienie?Obrażamy Boga praktykami bałwochwalczymi, modlitwami do Marii, świętych, czy relikwii. Zadajemy kłam Słowu, jeśli mieszamy je z kłamstwami i traktujemy jako prawdę. Pomijam już fakt ile się na kultach i naiwności ludzkiej zarabia. Przypomina mi się sytuacja, w której chciano pozbyć się Pawła, ponieważ pod wpływem tego co głosił, wyrobnicy posążków artemidy tracili klientów, tracili zarobki.Droga Albo, śledząc historyczne powstanie kultu, na pewno dostrzeżesz powiązania ze starożytnymi, pogańskimi wierzeniami, które były w pewnym sensie podwaliną i pod kult maryjny. Wystarczy również logicznie podejść do pewnych zjawisk, objawień maryjnych itd. Wtedy widać jak na dłoni, że z Biblią nie mają one nic wspólnego.

        1. Powtarzam, niech każda z nas pozostanie przy swoim zdaniu. Sądzę, że znam Biblię nie gorzej od Ciebie, a Jezus jest moim Panem i Zbawicielem – i nie wydaje mi się, aby w najmniejszym stopniu obrażało Go, że kocham Jego Matkę, którą i On na pewno kochał – i że PROSZĘ JĄ O MODLITWĘ (kiedy, jak mówisz, „modlimy się do Maryi” w rzeczywistości prosimy Ją „módl się z(a) nami!”) tak jak proszę o to żyjących braci i siostry, dla Boga bowiem wszyscy żyją (Łk 20,38). Nie zdarzyło mi się nigdy spotkać nikogo, kto by rzeczywiście zmartwychwstał skutkiem modlitwy do „bożków” a tym bardziej do Elvisa. Zarzucasz mi bezkrytyczne podejście do objawień maryjnych (którego zresztą nie mam) a sama przyjmujesz bez zastrzerzeń takie opowieści. I wytłumacz mi, proszę, dlaczego (dowodzi tego doświadczenie wielu egzorcystów) złe duchy tak bardzo lękają się wspomnienia o Matce Jezusa? Czy i to zakwalifikujesz jako rzecz, którą Bóg tylko dopuszcza? Czy szatan naprawdę działa przeciw sobie? Nie, moja droga – jeden z naszych biskupów powiedział, że jeśli w tej sprawie (zdrowego szacunku dla Matki Jezusa) zbłądziliśmy, to chyba sam Bóg nas zwiódł. Toteż niech On mnie osądzi – nie Ty!

  6. Jeszcze jedno Albo, rzecz bardzo ważna, Maria nie jest matką kościoła, źle interpretujesz wątki o niewieście, nie obrazują one człowieka, lecz kościół Boży, jeśli spojrzysz na nie wszystkie, bez wyrywania z kontekstu, zobaczysz to. Choćby obraz niewiasty z gwiazdami nad głową z objawienia – to na pewno nie Maria 🙂 Pozdrawiam cieplutko.

    1. Kate, interpretuję Pismo zgodnie ze swoją wiarą, a Ty-ze swoją. I proszę, niech tak pozostanie. A skąd wiesz, że ta Niewiasta to „na pewno nie Maria”? Czy nie dlatego, że tak naucza Twoja wspólnota?:)

      1. Albo wspólnota nie ma nic wspólnego z moimi przekonaniami, bo ja nie jestem związana z żadną w sposób, który mógłby mi narzucać coś. Trzymam się Słowa, w całym kontekście. Skąd wiem, że w objawieniu nie chodzi o Marię? To proste. Bo to nie jest jedyny fragment mówiący o niewieście jako kościele. Zapewniam Cię, że ważny jest cały rys historyczny, proroctwa, wydarzenia… Tekst wyrwany z kontekstu można modelować dowolnie, w powiązaniu z innymi fragmentami, nie jest to już takie proste. Często rozmawiam ze Świadkami, oni są mistrzami manipulacji, więc nauczyłam się patrzeć w perspektywie. Biblię czytam od ponad 20 lat, nie łykam wszystkiego co słyszę zza kazalnicy jak młody pelikan, jeśli uważam, że coś zostało przekręcone, udziwnione na użytek mówiącego, dyskutuję. Daleko mi do pokornej owieczki święcie przekonanej, że „moja” wspólnota ma zawsze rację. Co więcej, mając kontakt z wieloma różnymi wspólnotami, widzę jak szeroki jest wachlarz przekonań i interpretacji Słowa Bożego. Są tematy, na które nie rozmawiam, bo po prostu ich nie rozumiem, a inne, o których Słowo mówi jasno podejmuję. Tak więc, nie tyle chodzi o moje przekonania, co o to, w jaki sposób Biblia pokazuje to czy tamto. I podobnie polemizuję z Tobą. Na bazie Słowa podtrzymuję, że kult maryjny jest formą zwiedzenia i bałwochwalstwa. A bałwochwalstwo od wieków było i jest obrzydliwe dla Boga. Świetnie to pokazje na przykład Księga Izajasza. Pozdrawiam Cię serdecznie. Myślę, że zastanawiasz się nad tym, co piszą ludzie pod notkami i konfrontujesz – szukając w Biblii. To jest nigdy nie gasnące światło…

        1. Wydaje mi się, powtarzam raz jeszcze, że znam Pismo Święte nie gorzej od Ciebie, Jezus jest moim JEDYNYM Panem, ale nie potrafię dostrzec żadnego „bałwochwalstwa” w swoim stosunku do Maryi – choć zgadzam się, że są ludzie, którzy kochają Ją (albo któregoś ze świętych, w których ja widzę tylko naszych braci i przykłady wiary) bardziwej niż samego Boga. Ja do nich na pewno nie należę. A bezkrytyczna nie jestem w stosunku do nikogo i niczego, także w stosunku do komentarzy na tym blogu – i daleka jestem od tego, aby pod ich wpływem zmieniać swoje przekonania.Proszę, niech każda z nas pozostanie przy swoim. „Wszystko bowiem co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem.” (Rz 14,23)

          1. I jeszcze coś. Pamiętasz tę kobietę z tłumu, która zawołała do Jezusa:”Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś!”? (Łk 11,27) I co On na to odpowiedział? Czy może powiedział wtedy:”Przeklęty każdy, kto tak mówi!” albo „Zamilcz, duchu nieczysty i wyjdź z niej natychmiast!”?NIE! On odparł:”OWSZEM, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.” (Łk 11,28). „Owszem” znaczy TAK, prawda?:) A najlepszym przykładem postawy polecanej przez Jezusa jest dla mnie właśnie Jego Matka, o której Biblia mówi, że „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.” (Łk 2,19)

          2. Albo znacznie nadinterpretujesz odpowiedź Jezusa! Błogosławieni są RACZEJ ci, którzy słuchają Słowa Bożego! Nie tylko Maria jest błogosławiona, błogosławieni są cisi i pokornego serca 🙂 Błogosławieni są łaknący 🙂 Itd. Kobieta wyraziła swój podziw i wdzięczność dla kobiety, która wykarmiła i wychowała Takiego NAUCZYCIELA!, którego Słowa poruszają sumienia i serca. Wyznanie kobiety nie świadczy o niczym więc o niczym nadzwyczajnym. Jest różnica pomiędzy wyrażeniem wdzieczności, opinii, a czym innym jest bałwochwalcze uwielbienie dla człowieka czy przedmiotu i o tym cały czas próbuję Ci napisać. Inaczej brzmiałaby wypowiedź tej kobiety, gdyby Jezus przytaknął tym słowom, potwierdził to w sposób jednoznaczny, ale On wskazał na Słowo Boże!!! Na posłuszeństwo temu Słowu i wykonywanie tego, co ono mówi. A ono wyraźnie mówi, że tylko Bóg jest godzien chwały! Że Jezus jest jedyną drogą do Ojca, jedynym pośrednikiem. ŻE to w Jego Imieniu mamy zwracać się do Niego i kropka. On jest jedynym wstawiennikiem i orędownikiem! czyż nie tak mówi Biblia, Albo? Zatem atrybuty przypisywane Marii, jej wstawiennictwo, zanoszone do niej prośby, powierzanie jej swoich problemów, planów, życia, bliskich – jest w świetle Biblii BAŁWOCHWALSTWEM! Dla ciebie może ona być tylko siostrą w wierze, a jednak jak sama przyznałaś modlisz się do niej. Więc zaprzeczasz sama sobie. Znasz Biblię, a jednak nie chcesz zobaczyć zawartej wniej prawdy. Wybierasz wersety, które mają potwierdzić Twoje przekonania, ale nie czynia tego, ponieważ nie mogą, z prostego faktu, że nie odnoszą się adekwatnie do Twoich argumentów, choć ładnie brzmią w zestawieniu. Apostołowie polemizowali z każdą fałszywą nauką, nie dawali się omamić, bo coś brzmi podobno-biblijnie. A przekonanie, to fantastyczna sprawa, jednak gdy opiera się o naszą wiarę i przyszłość z Bogiem, nie może być w nim miejsca na kompromisy. Pijak wyrywa sobie z kontekstu fakt, że Jezus przemienił wodę w wino i to ma usprawiedliwiać jego alkoholizm. Już nie widzi, że wino to nikogo nie upiło 🙂 Palacz, pyta po co Bóg stworzył tytoń, skoro palenie jest złe Itp. Kult maryjny nie ma potwierdzenia w Biblii, nie ma w niej potwierdzenia dla kultu świętych, obrazków, medalików i relikwii. Nie ma potwierdzenia dla szczególnego posłannictwa Marii, po tym jak urodziła Jezusa. Nie ma potwierdzenia dla jej wniebowzięcia. Wszystko to jest nadbudową ludzka. nawet modlitwa do niej: Błogosławionaś tyś miedzy niewiastami… tylko do połowy pochodzi z Biblii, zresztą, było to pozdrowienie anielskie, a nie modlitwa, które przerobiono na modlitwę do Marii. To są fakty. Historycznych faktów jest więcej. Przez lata budowany był kult, który omamił tysiące serc. Do tej pory wędrówki „świętych podobizn” Marii nawiedzają wsie, odprawiona są majowe dla niej, itd. Naprawdę nie dostrzegasz tu nieprawidłowości? Pomyśl Albo, czy naprawdę chcesz widzieć co mówi Słowo? Czy naprawdę chcesz być wierna Słowu? Oświetlać nim swoje drogi, myśli i serce? Czy wolisz zakrywać to co niejasne, ale przyjemne w pewien sposób i noszące znamiona „pobożności” i duchowości, by nie pozbywac się przyzwyczajeń? czy boisz się, że Maria się „zemści” jak przestaniesz się do niej modlić i ją uwielbiać?Bóg nie obraża się za to, że kochamy braci i siostry. Ale na wymioty Mu się zbiera, gdy padamy na twarz przed obrazami, zanosimy modły do kogoś innego i chwalimy pod niebiosa imiona inne niż Jego Imię. Bóg nie obraża się, że szanujesz matkę Jezusa, masz ją za wzór, ale z pewnością, źle robisz i ranisz Go, kiedy dajemy Mu ofiarę ust zbrudzoną bałwochwalczymi wyznaniami. Jeden z psalmów mówi, że bałwochwalstwo jest dowodem głupoty. Coś w tym jest, bo nawet ludzie niewierzący, określają kulty jako „zacofane, durne praktyki z czasów króla świeczka”, śmieją się z pielgrzymek i poświęceń dla kogoś, kto z Bogiem nie ma nic wspólnego. Oni to widzą i bez czytania Biblii.Wolą sie trzymac z daleka, przeczuwając, że pod płaszczykiem złota, srebra, modłów i procesji kryje się ulotny proch ludzkiej naiwności i braku wyobraźi. Wiem, to przykre. Sama niegdyś biegałam na majowe, zbierałam wizerunki najświętszej, z zapartym tchem słuchałam rzekomego proroctwa maryji, itd. Rozumiem więc przywiązanie ludzi do tego typu „wiary”, jednak dla ich dobrego samopoczucie nie będę milczeć, bo walka nie toczy sie o moje racje, ale o ich życie. Biblia mówi, że ślepy przewodnik prowadzi wyznawców ku przepaści, oni błądzą tak samo jak on, dlatego nauczyciele surowszą karę poniosą. I ty i ja mamy wybór. Możemy sobie powiedzieć, że to czy tamto nie jest jeszcze takie złe, a możemy stanąć w mocy Słowa i mówić zgodnie z prawdą, zgodnie z Biblią. Bo taki misz-masz nikomu nie służy, nie każdy bowiem ma czas i umiejętności, by sobie oddzielić plewy od ziarna. Przyzwyczajenie wpajane latami jest często silniejsze nawet od argumentów biblijnych, ale kto szuka znajduje – prawda 🙂 To juz ostatni komentarz w kwestii balwochwalstwa, resztę bez wątpienia znajdziesz w wielu biblijnych księgach…. Dziękuję za dyskusje w powyższej sprawie. Pozdrawiam cieplutko.

          3. Jesteś co najmniej równie „zabobonna” jak ja, siostro, jeżeli sądzisz, że Matka Jezusa mogłaby się mścić na kimkolwiek i że CZCZĘ Ją (a nie UWIELBIAM – uwielbiamy TYLKO Boga – a jednak Pismo mówi także: „CZCIJ ojca swego i matkę swoją!” Czyż i cześć dla rodziców nazwiesz BAŁWOCHWALSTWEM? Bo przecież Pan mówi, że mamy ich mieć „w nienawiści”?:)) tylko ze strachu. Powtarzam: interpretuję Pismo zgodnie ze swoją wiarą, wiedzą i najgłębszym przekonaniem – i jest to sprawa WYŁĄCZNIE pomiędzy mną a moim Panem. To On mnie z tego będzie sądził – nie Ty. Co Tobie do tego? Czy ja osądzam TWOJĄ wiarę?Pozostań z Bogiem!

  7. Pozdrawiam cię w Imię Jezusa!Przeczytałem twój wywód o Maryji. Znamienne, że i ja kiedyś podobny tekst napisałem. Ale dziś myślę już inaczej; „święć się imię Twoje” zobowiązuje nas tylko i wyłącznie do oddawania chwały Bogu – nikomu innemu.A przekonało mnie do zmiany poglądów to, co i ty na początku zacytowałaś; Maryja nie ma cech boskich, tylko ludzkie. Więc (jeśli faktycznie może nas słyszeć) nie ma przymiotu wszechobecności i nie słyszy to co jednocześnie ktoś mówi w Argentynie i w Polsce – w dużym uproszczeniu.jeszcze raz pozdrawiam i życzę szczerej wiary i miłości w Boga 🙂

    1. To rzeczywiście ciekawe, co napisałeś o tej „wszechobecności” – a jednak nie jestem pewna, czy ten przymiot przynależy tylko Bogu. Czy nie może On „udzielać” go również świętym, „którzy są w niebie”? Czy wreszcie samo „niebo” to jakieś jedno, konkretne „miejsce”? Nie wydaje mi się.

Skomentuj ~Kate Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *