Kiedy jogini idą do nieba…

Myślę, że szereg nieporozumień odnośnie jogi i pokrewnych „praktyk Wschodu” wynika głównie z niezrozumienia, że joga to nie tylko „proste” ćwiczenia fizyczne czy techniki relaksacyjne. Jest to bowiem przede wszystkim prastara technika medytacyjna, która ma, w założeniu, doprowadzić adepta do pewnych DUCHOWYCH skutków (osiągnięcia nirwany, oświecenia). I myślę, że to działa w pewnym stopniu „automatycznie” tzn. niezupełnie zależnie od tego, czy dany człowiek jest tego świadomy, czy nie.

A czy w konkretnych przypadkach może to zbliżać ludzi do Boga, czy raczej od Niego oddalać – nie mam zdania. Oczywiście, znam wielu ludzi, którzy z powodu fascynacji jogą oddalili się (jeżeli nawet nie odeszli całkiem) od Kościoła, ale znam również takich, jak o. Verlinde, który poprzez jogę „przeszedł” od ateizmu do chrześcijaństwa. Również Sobór Watykański II stwierdził, że wielowiekowa tradycja duchowa i ascetyczna buddyzmu jest sama w sobie godna szacunku – a także może się stać „żyzną glebą” dla Dobrej Nowiny.

W związku z tym pojawiły się próby wykorzystania w praktyce chrześcijańskiej pewnych elementów tej tradycji, o ile nie są bezpośrednio sprzeczne z Ewangelią – czytałam np. o benedyktynach, którzy modlą się w takiej samej sali, jak ich buddyjscy „koledzy po fachu” a na modlitwę zwołuje ich taki sam dzwon. A w pewnej znanej katolickiej księgarni znalazłam książkę „Medytacja zen dla chrześcijan.” Nie mam nic przeciwko temu, jednak  zwróciłabym uwagę na niebezpieczeństwo pewnego „synkretyzmu.”

Uważam, że nie wystarczy tylko „wierzyć” w cokolwiek – trzeba jeszcze wiedzieć, w co się wierzy. Zawsze pytałam: czy widzieliście kiedyś buddyjskiego mnicha, który by pobożnie odmawiał „Ojcze nasz”? 🙂

Guy Bechtel, autor m.in cytowanej tu już przeze mnie pracy o historii chrześcijańskiego antyfeminizmu („Cztery kobiety Boga: ladacznica, czarownica, święta, głupia gęś”, wyd. DIALOG, Warszawa 2001), którego trudno raczej podejrzewać o sympatię do Kościoła katolickiego, napisał tak:

„Buddyzm w postaci spotykanej obecnie w Europie, to rodzaj jarmarku, do którego katechumeni wydają się wnosić przede wszystkim własne idee. Najczęściej nie biorą pod uwagę nieprzyjemnych aspektów tej czasami bardzo wymagającej religii, o których się zresztą nie mówi, chcąc ułatwić przyjmowanie buddyzmu.

Dzięki tym przemilczeniom buddyzm, ograniczony do synkretycznego tworu skupionego wokół kilku moralnych banałów, znanych na Zachodzie od czasów starożytności, może się podobać. Niedługo zapanuje przekonanie – w świecie Chrystusa, Epikteta i Kartezjusza – że trzeba być buddystą, aby wyrzec się siebie samego, praktykować medytacje i doświadczać współczucia wobec innych.” (Tamże, s. 275).

32 odpowiedzi na “Kiedy jogini idą do nieba…”

  1. MIESZKANIEC dalekiego Tybetu kręci młynkiem modlitewnym, mającym kształt walca i zawierającym spisane modlitwy. Wierzy, że za każdym obrotem młynka powtórzone zostaną jego prośby. Hindus w swym przestronnym domu ma specjalne małe pomieszczenie, gdzie odprawia pudźę — ofiarowuje kadzidło, kwiaty oraz inne dary przed wizerunkami różnych bogów i bogiń. A tysiące kilometrów od Indii, we Włoszech, kobieta w okazałym kościele klęczy przed obrazem Marii, matki Jezusa, i modli się, przesuwając paciorki różańca. Chyba każdy z nas dostrzega, jaki wpływ religia wywiera na życie ludzi. Jak zauważono w pewnej książce, „była ona i nadal jest siłą napędową społeczeństw na całym świecie” (The World’s Religions — Understanding the Living Faiths). A John Bowker, autor dzieła God — A Brief History (Bóg — zarys historii), napisał: „Nigdy nie istniało społeczeństwo, które zupełnie pomijałoby Boga, zazwyczaj uważanego za Stwórcę i Władcę. Jest tak nawet w typowo świeckich społeczeństwach”.Religia rzeczywiście odgrywa dużą rolę w życiu milionów ludzi. Czyż nie jest to dobitny dowód na to, że człowiek ma potrzeby duchowe? Znany psycholog Carl Gustav Jung w swej książce Gegenwart und Zukunft (Teraźniejszość i przyszłość) opisuje ludzką skłonność do oddawania czci siłom nadprzyrodzonym i dochodzi do wniosku, że „uzewnętrzniała się [ona] w całych dziejach ludzkości”.Mimo to wiele osób nie wierzy w Boga i w ogóle nie interesuje się religią. Ci, którzy zaprzeczają Jego istnieniu lub w nie powątpiewają, robią to często głównie dlatego, że znane im formy kultu nie zaspokajają ich potrzeb duchowych. Ale niemal wszyscy, nawet ateiści, są w większym lub mniejszym stopniu wierni pewnym zasadom, a to nierzadko przypomina religię.W ciągu minionych tysięcy lat ludzie próbowali zaspokoić swe potrzeby duchowe na mnóstwo sposobów. W rezultacie powstało wiele różnych religii. Chociaż prawie wszystkie uznają istnienie jakichś sił wyższych, nie są zgodne co do ich natury. Większość wyznań podkreśla potrzebę wybawienia czy wyzwolenia, ale rozumie je całkiem inaczej i dąży do niego odmiennymi ścieżkami. Jak wśród tej mozaiki wierzeń rozpoznać prawdziwe nauki, które podobają się Bogu?Chetnie przedstawie,niektore jesli sobie pani zyczy.

    1. Mario&Marto! Koncentrujesz się na zewnętrznych podobieństwach, podczas gdy istota np. chrześcijańskiej modlitwy jest inna. Chrześcijanin uważa, że jego modlitwa jest adresowana do osobowego Boga. Chrześcijański Bóg w zasadzie byłby niepoznawalny, gdyby nie to, że sam zdecydował się objawić ludziom, najpierw przez patriarchów i proroków Starego Testamentu, a w końcu przez swojego Syna, o którym możemy dowiedzieć się z Nowego Testamentu. Na tyle, na ile rozumiem buddyzm i hinduizm, to mogę stwierdzić, że w pierwszym nie istnieje pojęcie osobowego Boga, a w drugim mamy do czynienia z jakimś złożonym panteonem bóstw. Widać więc, że i modlitwy wyznawców tych religii mają inny, niż chrześcijański, charakter.

      1. Rabarbarze, jeżeli chodzi o pojęcie Boga osobowego w buddyzmie, to jakiś czytelnik zainteresowany tematem wyjaśnił mi już, że niektóre jego odłamy (zdaje się, zen) znają pojęcie Boga – Brahmy, i te, jak sądzę, są najbliższe naszemu chrześcijańskiemu rozumieniu. Wydaje mi się jednak, że podstawowa różnica leży w tym, że (inaczej, niż w przypadku trzech wielkich religii monoteistycznych) ta idea nigdy nie znajduje się w CENTRUM buddyjskiego nauczania. Jest nim raczej – o ile zdołałam zrozumieć – dążenie do osobistego uświęcenia, doskonałości i wyzwolenia – inaczej mówiąc, pewnego rodzaju „samozbawienie.” I myślę, że właśnie w tym leży tajemnica powodzenia buddyzmu we współczesnym, laickim świecie – jest to religia zdolna zaoferować człowiekowi „zbawienie” płynące z niego samego, a nie pochodzące od jakiegoś zewnętrznego Boga, w którego dzisiejszy świat już nie wierzy. Natomiast co do istoty modlitwy chrześcijańskiej, to masz rację. Niezależnie od tego, że czasami przeradza się ona w mechaniczne (a nawet „magiczne”) powtarzanie formułek, POWINNA ona zawsze być osobistą ROZMOWĄ z tym „Innym”z którym się rozmawia „jak z Przyjacielem.

    2. Marto, wybacz, lecz wydaje mi się, że sama sobie trochę przeczysz: z jednej strony, we wklejonym skądś tekście twierdzisz, że religie są „czysto ludzkim wynalazkiem” a na zakończenie proponujesz mi przedstawienie rzekomo „jedynie prawdziwej” nauki, która podoba się Bogu. A mnie się zdaje, że Bóg przyjmuje jednakowo każdą modlitwę, jeśli tylko jest szczera. A co do mnie, to jestem chrześcijanką (katoliczką) – Chrystus jest dla mnie Prawdą, Drogą i Życiem i nie zamierzam zmieniać wyznania. A gdybym mogła Ci zadać niedyskretne pytanie – czy jesteś Świadkiem Jehowy?

      1. Dlaczego interesować się innymi religiami? Pobożni katolicy modlą się do Marii, używając różańca NIEZALEŻNIE od tego, gdzie mieszkasz, niewątpliwie zauważyłeś, że religia wywiera wpływ na życie milionów ludzi, być może również na twoje. W krajach hinduistycznych często widzi się pudżę — ceremoniał polegający między innymi na składaniu bóstwom w darze kwiatów, orzechów kokosowych i jabłek. Kapłan maluje wiernym na czołach tilakę — czerwoną lub żółtą plamkę. Poza tym każdego roku miliony hinduistów przychodzi nad Ganges, by w wodach tej rzeki dopełnić oczyszczenia.[2] Tam, gdzie dominuje katolicyzm, ludzie modlą się w kościołach i katedrach, trzymając w rękach krzyż lub różaniec. Paciorki różańca służą im do odliczania modlitw, nabożnie kierowanych do Marii. Zakonnice i księża chodzą w czarnych szatach, toteż nietrudno ich rozpoznać. Hindusi czczą rzekę Ganges, którą nazywają Ganga Ma (Matka Ganga) [3] Protestantyzm kojarzy się z mnóstwem kaplic i kościołów, w których co niedziela zbierają się odświętnie ubrani parafianie, by śpiewać pieśni i słuchać kazań. Duchowni często noszą się na czarno i zakładają charakterystyczne koloratki.[4] W krajach muzułmańskich pięć razy dziennie rozbrzmiewa z minaretów głos muezinów, którzy zwołują wiernych na salat, czyli rytualną modlitwę. Świętą księgą islamu jest Koran. Muzułmanie wierzą, że w VII wieku n.e. jego nauki zostały objawione przez Boga i przekazane za pośrednictwem anioła Gabriela prorokowi Muhammadowi.[5] Oznaką religijności w wielu krajach buddyjskich są widoczni na ulicach mnisi, odziani zazwyczaj w szafranowe, czarne bądź czerwone szaty. Wiekowe świątynie z wyeksponowanymi posągami pogodnego Buddy są świadectwem prastarej historii buddyzmu.[6] Religia sinto — praktykowana głównie w Japonii — z jej kapliczkami domowymi i ofiarami składanymi przodkom, jest ściśle związana z życiem codziennym. Japończyk bez żadnych oporów modli się o sprawy najzupełniej doczesne, nawet o zdanie egzaminów w szkole. Wierni muzułmanie przynajmniej raz w życiu pielgrzymują do Mekki [7] Na całej ziemi znana jest jeszcze inna działalność o charakterze religijnym. Prowadzą ją osoby, które od domu do domu oraz na ulicach głoszą z Biblią i objaśniającymi ją publikacjami. Dzięki czasopismom Strażnica i Przebudźcie się prawie każdy szybko rozpoznaje w tych ludziach Świadków Jehowy.[8] Czego dowodzi fakt, że na całym świecie można zaobserwować najróżniejsze przejawy religijności? Tego, że od tysięcy lat człowiek ma potrzeby i aspiracje duchowe. Życie przynosi mu trudności i kłopoty, a wraz z nimi wątpliwości i pytania, które dotyczą między innymi śmierci. Złakniony błogosławieństw i pociechy, zwraca się do Boga lub do swych bóstw, wyrażając uczucia religijne na mnóstwo sposobów. Religia stara się też rozstrzygnąć różne ważne kwestie: Dlaczego tu jesteśmy? Jak powinniśmy żyć? Co czeka ludzkość? W niektórych krajach buddyjskich większość mężczyzn zostaje na pewien czasmnichami w szafranowych szatach [9] Z drugiej strony wiele milionów ludzi nie wyznaje żadnej religii ani nie wierzy w żadnego boga. To ateiści. Natomiast zdaniem agnostyków Bóg jest nieznany i raczej niepoznawalny. Nie oznacza to oczywiście, że osoby takie są wyzute z zasad, podobnie jak przynależność do jakiejś religii niekoniecznie musi być równoznaczna ze stosowaniem się do norm moralnych. Gdyby jednak przyjąć, iż religia to „oddanie dla pewnej idei, niezachwiana wierność lub lojalność, sumienność, wzniosłe uczucie bądź przywiązanie”, okaże się, że większość ludzi — z ateistami i agnostykami włącznie — jest w pewnym sensie religijna (The Shorter Oxford English Dictionary).[10] W świecie, w którym istnieje tyle form kultu i który dzięki coraz lepszej komunikacji i łączności z dnia na dzień się kurczy, wpływ różnych religii jest odczuwalny wszędzie — czy nam się to podoba, czy nie. Skandal wywołany w roku 1989 książką „Szatańskie wersety”, której autora określano mianem „zdrajcy islamu”, wyraźnie ukazuje, jak uczucia religijne mogą zostać ujawnione całemu światu. Przywódcy muzułmańscy nawoływali do wydania zakazu publikowania tej książki, a nawet do zgładzenia pisarza. Dlaczego religia budzi w ludziach tak gwałtowne reakcje?[11] Chcąc znaleźć odpowiedź na to pytanie, musimy choć trochę zapoznać się z historią religii. W książce World Religions — From Ancient History to the Present (Religie świata — od starożytności do czasów nowożytnych) Geoffrey Parrinder napisał: „Badanie różnych religii nie musi oznaczać zdradzenia własnej wiary, przeciwnie można się w niej umocnić, widząc, jak inni poszukiwali prawdy i jak stali się dzięki temu bogatsi”. Wiedza prowadzi do zrozumienia, a zrozumienie — do tolerancji wobec ludzi o odmiennych poglądach. Świadkowie Jehowy — znani na całym świecie z działalności kaznodziejskiej — głoszący w pewnym mieście japońskim Dlaczego badać?[12] Może zdarzyło ci się pomyśleć lub powiedzieć: „Mam swoją religię. To moja prywatna sprawa. Nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiam”. Religia rzeczywiście należy do spraw bardzo osobistych, gdyż zasady wiary lub nauki moralne są nam dosłownie od urodzenia wpajane przez rodziców i krewnych. Dlatego większość ludzi wyznaje religię swych rodziców i dziadków. Stała się ona niemal tradycją rodzinną. Co z tego wynikło? To, że często kto inny dokonał za nas wyboru religii — zależnie od tego, gdzie i kiedy przyszliśmy na świat. Jak zaznaczył historyk Arnold Toynbee, o przynależności religijnej nierzadko decyduje „przypadek, który zrządza, że ktoś urodził się w tym, a nie w innym miejscu”.[13] A zatem czy rozsądny jest wniosek, iż religia narzucona w momencie narodzin musi być prawdziwa? Gdybyś przyszedł na świat we Włoszech lub Ameryce Południowej, niewątpliwie bez pytania o zdanie wychowano by cię na katolika. W Indiach najprawdopodobniej został byś hinduistą albo sikhem, jeśli pochodziłbyś z Pendżabu. Gdyby twoi rodzice byli Pakistańczykami, z pewnością wyznawałbyś islam. A gdybyś urodził się w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat w kraju socjalistycznym, być może nie miałbyś innego wyboru, jak tylko stać się ateistą (Galacjan 1:13-14; Dzieje 23:6). Chrzest niemowlęcia w jednym z kościołów chrześcijaństwa. Czy religia, w której ktoś się urodził, siłą rzeczy musi być prawdziwa? [14] Czy więc sam fakt, że ktoś się urodził w danej religii, siłą rzeczy sprawia, iż jest ona prawdziwa i uznawana przez Boga? Gdyby przez minione tysiąclecia zawsze wychodzono z założenia: „Co było dobre dla moich przodków, jest też dobre dla mnie” — wielu do dziś praktykowałoby pierwotny szamanizm czy dawne kulty płodności.[15] Ze względu na ogromną różnorodność religii, które powstały na świecie w ciągu ubiegłych 6000 lat, zapoznanie się z tym, w co wierzą inni i skąd się wzięły ich zapatrywania, jest co najmniej pouczające i poszerza nasze horyzonty myślowe. Może też otworzyć przed nami bardziej realne widoki na przyszłość.[16] Imigracja i ruchy ludności sprawiły, iż obecnie w wielu krajach przedstawiciele różnych religii mieszkają obok siebie. Zrozumienie cudzych poglądów mogłoby więc pomóc w nawiązaniu lepszych stosunków i w prowadzeniu ciekawszych rozmów. Mogłoby też złagodzić tak częstą w tym świecie nienawiść na podłożu religijnym. Wprawdzie opinie co do wierzeń nieraz bardzo się różnią, ale przecież nie można kogoś nienawidzić tylko dlatego, że ma inne zdanie (1 Piotra 3:15-16; 1 Jana 4:20-21; Objawienie 2:6). Aztekowie składali ofiary z ludzi. Czy wszystkie religie rzeczywiście są „równorzędnymi drogami, wiodącymi do prawdy”? [17] Starożytne prawo żydowskie głosiło: „Nie będziesz chował w sercu swoim nienawiści do brata swego. Będziesz gorliwie upominał bliźniego swego, abyś nie ponosił za niego grzechu. Nie będziesz się mścił i nie będziesz chował urazy do synów twego ludu, lecz będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Jam jest Jehowa!” (3 Mojżeszowa 19:17-18). A Założyciel chrystianizmu oświadczył: „Ale wam, którzy słuchacie, powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, (…) a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych” (Łukasza 6:27, 35). Koran w surze „Doświadczana” podaje podobną zasadę: „Być może, Bóg ustanowi między wami i tymi spośród was, dla których jesteście wrogami – przyjaźń. Bóg jest wszechmocny! Bóg jest przebaczający, litościwy!” (sura 60:7, KJB).[18] Z faktu, iż potrzebna jest tolerancja i wzajemne zrozumienie, nie wynika jednak, że to wszystko jedno, w co się wierzy. Historyk Geoffrey Parrinder napisał: „Niekiedy mawia się, iż wszystkie religie zmierzają do tego samego celu bądź są równorzędnymi drogami wiodącymi do prawdy, a nawet że wszystkie głoszą te same nauki (…) Ale dawna religia Azteków, którzy wznosili ku słońcu bijące serca swych ofiar, z pewnością nie była równie dobra, jak religia pokojowo usposobionego Buddy”. Co więcej, skoro chodzi o oddawanie czci Bogu, to czy nie Qn sam powinien orzec, co jest właściwe, a co nie? (Micheasza 6:8). Miliony ludzi zabijano w imię religii Jak oceniać religię?[19] Większość religii opiera się na pewnym zbiorze wierzeń lub doktryn, ale często tworzą one gąszcz teologiczny, w którym przeciętny laik zupełnie się gubi. Zawsze jednak sprawdza się zasada przyczyny i skutku. Zgodnie z nią, nauki danej religii powinny oddziaływać na osobowość i zachowanie każdego jej wyznawcy. A zatem, ogólnie rzecz biorąc, czyjeś postępowanie jest w mniejszym czy większym stopniu odzwierciedleniem przekonań religijnych. Jaki wpływ wywiera na ciebie twoja religia? Czy dzięki niej częściej zdobywasz się na życzliwość, wspaniałomyślność, uczciwość, pokorę, wyrozumiałość i współczucie? Pytania te są całkiem stosowne, ponieważ — zgodnie z tym, co powiedział wielki nauczyciel religii, Jezus Chrystus — „każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, ale złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców, ani złe drzewo rodzić dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień. Tak więc po owocach poznacie ich” (Mateusza 7:17-20).Religia, miłość i nienawiść• „Wojny religijne na ogół są prowadzone ze szczególną zaciekłością. Kiedy ludzie walczą o jakiś obszar dla korzyści gospodarczych, wojna w pewnym momencie przestaje się im opłacać i wtedy dążą do ugody. Natomiast gdy w grę wchodzi religia, kompromis i pojednanie wydają się czymś nie do przyjęcia” (Roger Shinn, profesor etyki społecznej ze Zjednoczonego Seminarium Teologicznego w Nowym Jorku).• „Dla religii ludzie zrobią wszystko: będą się kłócić, pisać, walczyć, umierać, tylko nie będą zgodnie z nią żyć (…) Tam, gdzie religia prawdziwa zapobiegnie pojedynczemu przestępstwu, religie falszywe dostarczą pretekstu do popełnienia tysiąca” (Charles Caleb Colton, 1825).• „Jesteśmy wystarczająco religijni, by się nienawidzić, ale zbyt mało, by darzyć się wzajemną miłością” Jonathan Swift, 1667-1745).• „Nigdy człowiek nie wyrządza złego tak wytrwale i tak ochoczo, jak kiedy czyni to z pobudek religijnych” (Blaise Pascal, 1623-1662).• „Rzeczywistym celem wyższej religii jest wypromieniowywanie duchowych prawd i rad dla dobra jak największej liczby dusz, żeby każda mogła dzięki temu spelnić prawdziwe poslannictwo człowieka. Posłannictwo to polega na wychwalaniu Boga i radowaniu się Nim na wieki” (historyk Arnold Toynbee).[20] Historia świata niewątpliwie budzi refleksje na temat roli religii w licznych wojnach, które wyniszczały ludzkość i przysparzały jej niewypowiedzianych cierpień. Dlaczego tyle ludzi zabijało i ginęło w imię religii? Wyprawy krzyżowe, inkwizycja, walki na Bliskim Wschodzie i w Irlandii Północnej, krwawa wojna między Irakiem a Iranem (1980-1988), starcia hinduistów z sikhami w Indiach — wszystko to z pewnością skłania ludzi myślących do zastanowienia się nad moralnością i poglądami kształtowanymi przez religię (patrz ramka obok).[21] Szczególnie znane z obłudy w tej dziedzinie są kraje chrześcijańskie. Podczas dwóch wojen światowych na rozkaz „chrześcijańskich” przywódców politycznych katolik zabijał katolika, a protestant protestanta. Tymczasem Biblia wyraźnie przeciwstawia uczynki ciała owocom ducha. Jak czytamy, do uczynków ciała należą: „nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą”. Mimo to, tak zwani chrześcijanie od wieków popełniają tego rodzaju czyny, a ich duchowni często przymykają na to oczy (Galatów 5:19-21, Biblia Tysiąclecia).[22] Natomiast do wspaniałych owoców ducha zaliczono „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa”. Wszystkie religie powiany wydawać takie pokojowe owoce. Ale czy to robią? Co można powiedzieć o twojej religii? (Galatów 5:22-23, BT).[23] W znalezieniu odpowiedzi na zadane tu pytania powinna pomóc niniejsza książka, w której przyjrzymy się religiom świata, by zbadać, jak człowiek poszukuje Boga. Ale według jakich kryteriów należy oceniać każdą religię? Kto ma je ustanawiać?„Moja religia mi odpowiada”[24] Wielu ludzi ucina rozmowę na temat wiary słowami: „Moja religia mi odpowiada. Nikomu nie robię nic złego, a gdy tylko mogę, staram się ludziom pomagać”. Ale czy to wystarczy? Czy w sprawach religii można się opierać wyłącznie na swoich miernikach?[25] Gdyby zgodzić się z pewnym słownikiem, według którego religia jest „wyrazem wiary w moc nadludzką oraz uwielbienia dla owej siły, uważanej za stwórcę i władcę wszechświata”, to z pewnością należałoby się zastanowić: Czy temu stwórcy i władcy wszechświata odpowiada moja religia? Ponadto z definicji tej wynikałoby, że właśnie Stwórca ma prawo ustalać, jakie postępowanie i sposób oddawania czci oraz jakie nauki są dobre, a jakie nie. W tym celu musiałby wyjawić ludziom swą wolę, tak by wszyscy mogli ją bez trudu poznać i zrozumieć. Poza tym objawienia od Niego, choćby przekazywał je w wielosetletnich odstępach, zawsze powinny być ze sobą zharmonizowane i zgodne. Dlatego każdy człowiek staje wobec wyzwania, by zbadać fakty i przekonać się osobiście, co naprawdę jest wolą Bożą.Wszystkie religie powinny wydawać pokojowe owoce. Ale czy to robią? [26] Do najstarszych ksiąg, które przypisują sobie Boskie natchnienie, należy Biblia. Żadna inna księga w dziejach ludzkości nie była tak szeroko rozpowszechniona i tak często tłumaczona. Prawie dwa tysiące lat temu jeden z jej pisarzy oświadczył: „Już nie dajcie się kształtować na wzór tego systemu rzeczy, ale się przemieniajcie przez przeobrażanie swego umysłu, abyście sami na sobie doświadczyli, co jest dobrą i miłą, i doskonałą wolą Bożą” (Rzymian 12:2, NW). Co miałoby stać się punktem odniesienia w takim sprawdzaniu? Ten sam pisarz informuje: „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany”. A zatem wiarogodną podstawę do określenia, czy jakaś religia jest prawdziwa i zasługuje na uznanie, stanowi natchnione Pismo Święte (2 Tymoteusza 3:16-17).[27] Najstarsza część Biblii powstała wcześniej niż wszystkie inne teksty religijne świata. Tora, czyli pięć pierwszych ksiąg biblijnych — Prawo, które pod wpływem natchnienia od Boga spisał Mojżesz — pamięta XV i XVI wiek p.n.e. Dla porównania: hinduska Rygweda (zbiór hymnów) została ukończona około 900 roku p.n.e. i nie rości sobie pretensji do Boskiej inspiracji. Kanon buddyjski, tak zwany Trójkosz, pochodzi z V stulecia p.n.e., Koran, który Bóg jakoby przekazał za pośrednictwem anioła Gabriela, powstał w VII wieku n.e., a Księga Mormona, uchodząca za dar ofiarowany Amerykaninowi, Josephowi Smithowi, przez anioła imieniem Morom, jest wytworem XIX wieku. Gdyby część tych ksiąg istotnie została natchniona przez Boga, jak zapewniają niektórzy, to podane w nich wskazówki religijne nie powinny kolidować z naukami Biblii, składającej się przecież z najstarszych natchnionych tekstów. Poza tym księgi te musiałyby zawierać odpowiedzi na pytania, które najbardziej nurtują człowieka.Pytania wymagające odpowiedzi[28] Pytania wymagające odpowiedzi:Czy Biblia uczy tego, co głosi większość religii i w co wierzy sporo ludzi, mianowicie że człowiek ma duszę nieśmiertelną, która w chwili jego śmierci przenosi się na „tamten świat” — do nieba, piekła lub czyśćca albo powraca w procesie reinkarnacji? Czy Biblia podaje, że Zwierzchni Pan całego wszechświata jest bezimienny? Czy przedstawia Go jako jednego Boga, czy jako Boga w trzech osobach? A może jako wielu bogów? Co Biblia mówi o pierwotnym zamierzeniu Boga względem ludzi, stworzonych przez Niego do życia na ziemi? Czy Biblia zapowiada, że ziemia zostanie unicestwiona, czy raczej wskazuje na koniec niegodziwego systemu światowego? Jak można zapewnić sobie prawdziwy spokój wewnętrzny oraz zbawienie? [29] Każde wyznanie udziela innych odpowiedzi, ale proponowane tu poszukiwanie „czystej religii” powinno nas w końcu doprowadzić do wniosków zgodnych z wolą Bożą (Jakuba 1:27, AS, KJ). Dlaczego możemy tak twierdzić? Ponieważ będziemy się trzymać zasady: „Niech się stanie oczywistym, że Bóg mówi zawsze prawdę, chociaż by ludzie kłamali, tak jak Pismo mówi: «Abyś okazał się sprawiedliwym w słowach swoich i zwyciężył, gdy prawują się z tobą»” (Rzymian 3:4, Kowalski).*[30] Mając podstawę, na której się oprzemy w trakcie badania religii świata, rozważmy teraz, jak człowiek zaczął zaspokajać swe potrzeby duchowe. Co nam wiadomo o początkach religii? Jakie formy kultu powstały w czasach starożytnych wśród ludów uważanych za prymitywne?*Gdybyś chciał zaraz otrzymać biblijne odpowiedzi na te pytania, spróbuj rozważyć następujące wersety: 1 Mojżeszowa 1:26; 2:7, Bg; Ezechiela 18:4, 20, Bg; Kapłańska (3 Mojżeszowa) 24:17-18, Wujek; Mateusza 10:28; Powtórzonego Prawa (5 Mojżeszowa) 6:4, BT; 1 Koryntian 8:4-6; 1 Mojżeszowa 1:27-28; Objawienie 21:1-4; Kaznodziei 1:4; Mateusza 24:3, 7-8, NW; Jana 3:16; 17:3; Filipian 2:5-11; 4:6-7; Hebrajczyków 5:9

        1. Marto, a czy mogłabyś choć raz napisać coś od siebie, własnymi słowami, zamiast wklejać gotowe teksty ze „Strażnicy” czy „Przebudźcie się!”? Ps. I to wcale nieprawda, że katolicy „często modlą się w kościołach lub katedrach trzymając w dłoniach krzyż” – sama chyba NIGDY się tak nie modliłam. 🙂 Mam wrażenie, że wszystko, co napisałaś, to tylko stereotypy rozpowszechniane przez Świadków na temat innych religii. Ps. A w jaki sposób modlą się Świadkowie? Czy nie jest prawdą, że modlitwą jest powtarzać wyraz „Jehowa”? I czy to prawda, że nie odmawiacie zawartej w Biblii modlitwy „Ojcze nasz”?

          1. Modlitwa „Ojcze Nasz”,jest modlitwa wzorcowa[Mateusza6:33].Jezus podal tam wzor ,o co mamy sie modlic.Jezus kolejno wymienia wszystkie najwazniejsze skladniki naszych modlitw.Nie oznacza to wcale,ze musimy w kolko powtarzac slow zanotowanych w Ewangeli.W innym miejscu Jezus powiedzial:”O cokolwiek poprosicie w imie moje,Ojciec wam to da”.CZy tutaj np. mozna powiedziec,ze jesli poprosimy o piekny samochod.to go otrzymamy?Nie! W modlitwach musimy prosic o wszystko to,co jest zgodne z wola Boza.Zawsze w modlitwach zwracamy sie np.Kochany Nasz Ojcze Jehowo Boze,lub Boze Nasz Ojcze,ktory zamieszkujesz niedostepne niebiosa…..itd.Na koniec modlitwy zanosimy poprzez Syna Jezusa Chrystusa-konczac Amen.Droga Pani Aniu wszystkie nasze modlitwy oparte sa na kanwie modlitwy wzorcowej.Jak sama Pani widzi komus zalezy na karmieniu ludzi klamstwami o Swiadkach Jehowy.Ludzie nie znaja o nas calej prawdy,bo gdyby znali,mysle,ze mieliby inne spojrzenie na pewne sprawy.Lecz jest to raczej trudne,bo jesli ktos zaczyna sie interesowac religia Swiadkow Jehowy,spotyka sie z niesamowitym sprzeciwem ze strony rodziny,znajomych,sasiadow,spotyka na swej drodze rozne dziwne przeciwnosci,zniechecenie,watpliwosci,na kazdym kroku musi byc czujny,poniewaz poddawany jest niesamowitej presii otoczenia,ktore ci oferuje wszelkie ciekawe rzeczy,bybleby odwrocic uwage od lektury Biblii.Prosze sobie zadac pytanie,czy ta sprawa nie jest troche odosobniona i dziwna?O co tu naprawde chodzi?Kto za tym wszystkim stoi?

          2. A Ty mi Marto odpowiedz na jedno proste pytanie – czy podczas Waszych spotkań modlicie się modlitwą „Ojcze nasz” tak, jak czynią to inni chrześcijanie, czy nie? I wcale nie mówiłam, że należy to robić „w kółko”. 🙂 NIGDY nie należy się modlić bezmyślnie czy mechanicznie. Ps. Przeczytałam wiele numerów „Strażnicy” i „Przebudźcie się!” i w żadnym z nich nie znalazłam choćby zachęty, żeby odmawiać modlitwę Jezusa… Czy to znaczy, że „prawdziwym chrześcijanom” NIE WOLNO się tak modlić? Czy Pani sama odmawia czasem tę modlitwę (przecież jest jak najbardziej „biblijna”?)?

          3. Odmawiam ja na wiele sposobow,jak mowilam wczesniej,bo to jedyna modlitwa,jaka nakazal Jezus.W Straznicy i Przebudzcie sie nie komentujemy modlitw,opisujemy raczej historie bibilijne i ciekawostki z zycia na swiecie,naukowe rozprawy dotyczace tematow bibilijnych i dotyczacych rowniez naszego zycia codziennego.Sprawozdania z dzialalnosci kaznodziejskiej.Omawiamy tematy bibilijne systematycznie od poczatku do konca.Poniewaz w modlitwie wzorcowej Jezus polozyl nacisk na uswiecanie imienia Bozego oraz Krolestwo Boze,spelnianie sie woli Bozej,o chleb powszedni[pod ktorym rozumiemy nie tylko nasze fizyczne potrzeby,ale przede wszystkim zaopatrzenie w pokarm duchowy],o odpuszczenie naszych win i o to bysmy pojednali sie z naszymi winowajcami[pod tym pojeciem rozumiemy zanoszenie modlitw z czystym sercem i umyslem].,o ochrone nas przed machnacjami przeciwnika bozego Szatana,oraz od pokus,jakie on oferuje poprzez roznego radzaju przyjemnosci,dobra materialne,pozycje spoleczna,ktore moga stac sie pulapka,bo zaczna nas bardziej absorbowac ,tak iz nie bedzieli mieli czasu dla Boga.Staramy sie zawsze te rzeczy uwzgledniac we wszystkich naszych modlitwach.

      2. w rzeczy samej.Czy z tegoz to powodu nie godnam zabierac glosu?Zyj prawda co dnia,bo to droga do zycia,czyz lepsza pokaze ci kto.Prawda przepasz sie,uczynkami dowiedz,ze twoja wiara mocna ,zywa jest.Prwda zyj,poswiec jej zycie swe.To moje motto.

        1. Ależ zabieraj głos, Marto, zabieraj – tylko mów więcej własnym głosem, zamiast cytować mi w całości artykuły z Waszych publikacji. 🙂 Bardzo trudno jest się odnosić do tak długich komentarzy, wiesz?

          1. Wiem,ze trudno odnosic sie do dlugich wywodow,lecz one ukazuja pewne aspekty,na ktore warto zwrocic uwage.Byc moze cos moze Pania zainteresowac,o czym nie bylo wczesniej wiadomo,lub tez inaczej zinterpretowano.Czasem trzeba powolac sie na roznego typu literature,slowniki i ecyklopedie,zeby nie byc goloslownym.

  2. Albo!Zgadzam się z Tobą w pełni, gdy piszesz, że „wielowiekowa tradycja duchowa i ascetyczna buddyzmu jest sama w sobie godna szacunku”, podobnie jak ludzie, którzy w ten sposób starają się realizować swoje życie.Z drugiej strony chrześcijaństwo sprzeniewierzyłoby się Bogu, gdyby zlekceważyło sposób, w jaki Bóg chce doznawać szacunku ze strony ludzi: „aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał” (J. 5,23).Wydaje mi się, że w buddystom nie jest obce poczucie własnej grzeszności. Reinkarnacja, czyli ponowne wcielenie, wędrówka dusz – to sposób na uwzględnienie faktu, że ktoś, kto nie jest doskonały (czyli grzeszny), nie może „wtopić się” w to, co doskonałe (osiągnąć nirwanę).W chrześcijaństwie jest inaczej: „A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują” (Hbr. 9,27-28).Dlatego chrześcijaństwo ma Dobrą Nowinę dla buddystów, podobnie jak dla wszystkich ludzi. Jezus może dać im zbawienie, i to już teraz, a nie w drugiej, trzeciej czy dziesiątej próbie… Co buddyzm może dać chrześcijanom? Myślę, że buddyści mają duży szacunek dla życia, dla innych ludzi, wyrzekają się agresji, czego nie można (patrząc na historię) powiedzieć o „nominalnym” chrześcijaństwie.

    1. Czy słusznym jest oddawanie czci Jezusowi ?OD STULECI wielu wyznawców chrześcijaństwa czci Jezusa, jak gdyby był on Bogiem Wszechmocnym. Tymczasem sam Jezus kierował uwagę na Jehowę Boga i tylko Jemu oddawał cześć. Kiedy na przykład Diabeł domagał się dla siebie aktu uwielbienia, Jezus powiedział: „Jehowę, twego Boga, masz czcić i tylko dla niego masz pełnić świętą służbę” (Mateusza 4:10). Później pouczył swych uczniów: „Nikogo na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem, bo jeden jest wasz Ojciec, ten niebiański” (Mateusza 23:9).W rozmowie z Samarytanką Jezus powiedział, że wielbienie Boga powinno być oparte na duchu i prawdzie. Jak oznajmił, „właśnie takich szuka Ojciec, aby go czcili” (Jana 4:23-24). A zatem pełne czci uwielbienie przysługuje wyłącznie Bogu. Oddawanie czci komukolwiek lub czemukolwiek innemu byłoby formą bałwochwalstwa, które potępiono zarówno w Pismach Hebrajskich, jak i Greckich (Wyjścia 20:4-5; Galatów 5:19-20).Ktoś mógłby jednak zaprotestować: Czyż z Biblii nie wynika, że mamy czcić również Jezusa? Czy Paweł nie napisał w Liście do Hebrajczyków 1:6: „Niech wszyscy aniołowie Boży oddają mu [Jezusowi] cześć”? (Biblia króla Jakuba). Jak rozumieć ten werset, w świetle wypowiedzi biblijnych na temat bałwochwalstwa?Co Biblia mówi o oddawaniu czciNajpierw musimy zrozumieć, jaką cześć miał tu na myśli Paweł. Posłużył się greckim słowem proskynéo, które według pewnego źródła oznacza dosłownie 'pocałowanie kogoś w rękę na dowód szacunku lub w celu złożenia hołdu’ (Unger’s Bibie Dictionary). W dziele An Expository Dictionary of New Testament Words (Słownik objaśniający wyrazy Nowego Testamentu) pod redakcją W.E.Vine’a czytamy, że słowo to „wskazuje na akt szacunku zarówno względem człowieka, (…) jak i Boga”. W czasach biblijnych wyrazem proskynéo często określano pokłon przed wysoko postawioną osobistością.Rozważmy Jezusową przypowieść o niewolniku, który nie mógł zwrócić swemu panu pokaźnej sumy pieniędzy. Pojawia się w niej pewna forma omawianego greckiego słowa, oddana w Biblii króla Jakuba następująco: „Sługa zatem upadł i oddał cześć (forma proskynéo) [królowi], mówiąc: ,Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci spłacę” (Mateusza 18:26). Czy ten mężczyzna dopuścił się bałwochwalstwa? Ależ nie! Po prostu wyraził szacunek i respekt należne królowi, swemu panu i władcy.W czasach biblijnych taki hołd, czy też przejaw szacunku, był na Dalekim Wschodzie dość powszechny. Spotkawszy się ze swym bratem Ezawem, Jakub pokłonił się siedmiokrotnie (Rodzaju 33:3). Również bracia Józefa padli przed nim na twarz, czyli złożyli mu hołd, w dowód uznania jego pozycji na egipskim dworze (Rodzaju 42:6). Biorąc to pod uwagę, możemy lepiej zrozumieć, co się stało, gdy astrologowie znaleźli małego Jezusa, w którym rozpoznali „narodzonego króla Żydów”. Jak czytamy w Biblii króla Jakuba, „upadli i oddali mu cześć [proskynéo]” (Mateusza 2:2, 11). Nie ulega zatem wątpliwości, że słowo proskynéo, przetłumaczone w pewnych przekładach biblijnych na „oddawanie czci”, nie jest zastrzeżone wyłącznie dla wielbienia należnego Jehowie Bogu. Może się też odnosić do respektu i szacunku okazywanych innym osobom. Aby uniknąć nieporozumień, w niektórych tłumaczeniach Biblii proskynéo z Listu do Hebrajczyków 1;6 przełożono na 'oddają mu pokłon’ (Biblia warszawska), 'kłaniają się mu’ (Wujek), 'oddają mu hołd’ (Współczesny przekład), 'okazują mu szacunek’ (The Complete Bibie in Modern English) czy 'złożą mu hołd’ (Przekład Nowego Świata).Jezus zasługuje na hołdCzy Jezus zasługuje na taki hołd? Bezsprzecznie tak! W Liście do Hebrajczyków apostoł Paweł wyjaśnia, iż jako „dziedzic wszystkiego”, Jezus „zasiadł po prawicy Majestatu w miejscach wyniosłych” (Hebrajczyków 1:2-4). Słuszne jest więc, żeby „w imię Jezusa zgięło się wszelkie kolano tych w niebie i tych na ziemi, i tych pod ziemią i żeby wszelki język otwarcie uznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga, Ojca” (Filipian 2:10-11). [Zwróćmy uwagę, iż 'zgięcie kolana’ ma przysparzać chwałę Bogu, a nie Jezusowi]Wkrótce Chrystus skorzysta z tej wysokiej pozycji i swej ogromnej władzy wykonawczej, aby całą ziemię przeobrazić w raj. Dzięki kierownictwu Bożemu i złożonej przez siebie ofierze okupu, usunie ze świata wszelki smutek, ból i rozpacz, co wyjdzie na pożytek tym, którzy poddają się jego sprawiedliwemu panowaniu. Czy zatem nie zasługuje na nasz szacunek, respekt i posłuszeństwo? (Psalm 2:12; Izajasza 9:6; Łukasza 23:43; Objawienie 21:3-4).„Bóg wymagający wyłącznego oddania”Jak jednak wyraźnie wskazuje Biblia, cześć (rozumiana jako zbożna cześć i oddanie) należy się jedynie Bogu. Mojżesz nazwał Go „Bogiem wymagającym wyłącznego oddania”. Biblia nawołuje do „oddawania czci Temu, który uczynił niebo i ziemię, i morze, i źródła wód” (Powtórzonego Prawa 4:24; Objawienie 14:7).Jezus z pewnością odgrywa w czystym wielbieniu kluczową rolę, przez co zasługuje na szacunek i respekt (2 Koryntian 1:20-21; 1Tymoteusza 2:5). Jedynie przez niego możemy się zbliżyć do Jehowy Boga (Jana 14:6). Ale cześć prawdziwi chrześcijanie słusznie oddają tylko Wszechmocnemu – Jehowie Bogu.

      1. „On [Jezus], istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, (7) lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, (8) uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. (9) Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, (10) aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.(11) I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.” (Flp 2,6-11). List do Filipian zawiera najstarsze nauczanie chrześcijańskie, a słowo PAN (Adonai) jest określeniem często używanym w Biblii zamiast słowa „Bóg” czy „Jahwe” (bo słowo „Jehowa”, co warto zaznaczyć, w ogóle tam nie występuje) i zastrzeżonym tylko dla Niego. Co do mnie, to wolę wierzyć w tej kwestii Biblii a nie „Strażnicy.” W Dziejach Apostolskich mamy natomiast przykład diakona Szczepana, który modli się DO Jezusa (Dz 7,59). 🙂

      2. Mario&Marto!Cały Twój wywód, ponownie ściągnięty skądś metodą kopiuj_wklej stara się zaprzeczyć krótkiemu zdaniu zacytowanemu przeze mnie z ewangelii:”aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał” (J. 5,23).Nie odnosząc się do tego wersetu, a przywołując kilkanaście innych, dyskutujesz już nie ze mną, ale z Pismem świętym.Pozdrawiam

        1. Rabarbar,jesli juz zaczales cytowac Biblie Tysiaclecia,bo to z niej zaczerpniety ten „wers”,to przeczytaj do konca ze zrozumieniem.Nie szam werset,ale caly rozdzial 5 Ewangelii Jana,wtedy zrozumiesz na czym ta czesc polegala.Co uwypuklil tam sam Jezus w tym rozdziale.W wersecie 41 powiedzial:”Chwaly od ludzi nie przyjmuje”.[Biblia Tysiaclecia,Biblia Gdanska,Biblia NS-wszedzie sa te same slowa].A co z Ew.Lukasza 4:8,na co zwrocil Jezus uwage?Trzeba wziasc pod uwage,co oznacza czesc,chwala,szacunek – a co nabozna czesc,lub zbozna bojazn?Czy to takie trudne?

          1. Rozdział piąty ewangelii Jana zawiera przedstawione przez Jezusa argumenty, świadczące o Jego nadprzyrodzonym autorytecie (tych argumentów jest ok. sześciu), oraz kilka powodów, dla których mimo wszystko ludzie Mu nie chcą uwierzyć.Werset 41, na który się powołujesz, brzmi w Biblii Tysiąclecia następująco: „Nie odbieram chwały od ludzi”. Można byłoby to rozumieć na kilka sposobów:A. Nie odbieram chwały od ludzi, bo byłoby to niewłaściwe, gdyż chwała należy się jedynie Ojcu.Jeśli dobrze rozumiem, do takiej interpretacji Ty się skłaniasz. Zauważ jednak, że taka interpretacja byłaby w sprzeczności z zacytowanym przeze mnie wcześniej wersetem J 5,23: „aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał”.B. Nie odbieram chwały od ludzi, którzy „nie mają w sobie miłości Boga” (J5,42).Część ludzi mogła „po ludzku” chwalić Jezusa licząc, że w zamian Jezus odwzajemni się im tym samym. Mogli mówić „Pięknie opowiadasz Rabbi, jesteś mądry i dobry. Ale my też się staramy i też nam nieźle wychodzi, więc teraz ty pochwal nas. Ludzie będą szanować i ciebie, i nas”. Za taką interpretacją przemawia jeden z kolejnych wersetów J.5,44: „Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?”C. Nie odbieram chwały od ludzi, chwały która mi się należy, (bo powinienem być tak czczony, jak Ojciec), chwały którą ludzie oddawaliby mi, gdyby nie byli tak uwikłani w swoje własne systemy wartości, gdyby uwierzyli Mojżeszowi, gdyby uwzględnili świadectwo Jana itd.Ja skłaniałbym się ku interpretacji C, chociaż możliwa jest też interpretacja B. Powołałaś się na Łukasza 4,8. Werset ten brzmi następująco: „Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. Słowa te Jezus skierował do diabła podczas kuszenia na pustyni. Jezus nie chce oddać pokłonu diabłu, gdyż taka cześć należy się samemu Bogu.Z drugiej strony wiemy, że Jezusowi pokłonił się uzdrowiony ślepiec (J.9, 38), a Jezus w następnych wersetach chwali jego postawę. Widzimy więc, że: przynajmniej czasami Jezus odbierał od ludzi chwałę, i to w formie, jaka w żydowskiej kulturze, zastrzeżona była dla samego Boga. W świetle J 5,23, jest to jak najbardziej właściwe.

          2. Marto, jeżeli już zaczynasz walczyć na przekłady…to sama przecież korzystasz z „Waszego” przekładu Biblii Nowego Świata. 🙂 Ja czytałam ją w wielu wersjach językowych (w przekładach protestanckich, katolickich i prawosławnych), znam także grecki oryginał Ewangelii Jana i myślę, że to Rabarbar ma rację, a nie Ty.

    2. Warto dodać, że – mimo wszystko – wielu myślicieli chrześcijańskich, jak de Mello i Tomasz Merton starało się czerpać z duchowości Wschodu – i bywali przez to (czasem słusznie) oskarżani o „niebezpieczny synkretyzm” tj. o zatracanie tego, co dla Ewangelii najważniejsze. Inna sprawa, że wiele z pism de Mello zostało „zredagowanych” przez jego miłośników już po jego śmierci (i wciąż pojawiają się nowe wydania :)), tak więc nie wiadomo, co ze stwierdzeń przypisywanych de Mello rzeczywiście od niego pochodzi.

  3. Hmmm..a moja córka, która uczęszcza na nauki religii w szkole przynosi czasem do domu niesamowite rewelacje.Niesamowite dla mnie oczywiście.Po rewelacji typu”Żydzi biją swoje żony bo im na to pozwala ich prawo”, „tzw” (cudzysłów mój) Św.Stanisław to wzór wszelkich cnót (ten od króla polskiego Bolesława Smiałego) ostatnia rewelacja to „medytacja to grzech ciężki bo pochodzi z obcej religii”.Postanowiłam po tych rewelacjach przychylić się do prośby córki o zwolnienie jej z nauczania religii katolickiej w szkole.Nie wiem jak to będzie z nowym rokiem szkolnym kiedy pani Hall zagospodaruje sumienia dzieci i młodzieży obowiązkową nauką religii i etyki.Jeśli etyki w córki szkole będzie uczyć ta sama katechetka to chyba się oflaguję i rozpocznę protest głodowy.Co do religii Wschodu.Myślę ,że tak jak z jedzeniem tak z religią czy wierzeniami powinno się pilnować ,że tak to ujmę swojej strefy klimatycznej :-)).Słuchałam wywiadu w TVP Kultura z Dalaj Lamą i powiedział On ,że każdy powinien kultywować religię w jakiej dorastał.Myślę ,że ma racje.Każdy z nas jest socjalizowany w określonym obszarze kulturowym.Trudno człowiekowi „Zachodu” zostać buddystą.Jest to możliwe oczywiście ale niezmiernie trudne.Żeby być człowiekiem Wschodu trzeba przeorać obszar myślowy i przobrazić się w człowieka Wschodu.To oczywiscie zadanie dla tych dla których ważna jest religia.Ja jestem osobą wierzącą ale odeszłam od jednej religii i nie chcę popaść w żadną inną.Przynajmniej w tym chcę dochować wieroności swojemu wychowaniu.Co do de Mello.Postawiłaś zarzut pt.,że część Jego wykładow redagowali inni ludzie i nie wiadomo czy zgodnie z intencjami Autora.No cóż…czyż tego samego nie można powiedzieć o Jezusie??I Jeszcze wtręt do Twojej Alby rozmowy z Martą&Martą a propos modlitwy „Ojcze Nasz”.Dla mnie po wysłuchaniu wykladu prof.Tomasz Polaka (Węcławskiego) nabrała ona zupenie innego wymiaru.Jak pięknie Pan Polak wytłumaczył słowo „Abba”.Czuły ,intymny zwrot dorosłego mężczyzny do swego ojca niemający w polskim języku swego odpowiednika .

    1. To, co napisałaś, Izo, o trwaniu przy swojej kulturze, nie musi oznaczać rezygnacji z głoszenia Ewangelii wśród wszystkich narodów. Pozytywnym przykładem zrozumienia, że w tym procesie należy uwzględnić kulturowe uwarunkowania „odbiorców” Dobrej Nowiny był przed wiekami św. Franciszek Ksawery, który z misją dotarł do Indii, Japonii i Chin. Uważał on, że trzeba prawdy Ewangelii wyrażać za pomocą języka i pojęć zrozumiałych dla ewangelizowanych.Przykład Twojej córki pokazuje, że (dla katechetów) nie jest to łatwe nawet w obrębie własnej kultury – a uciekanie się do oszczerstw i półprawd o innych oraz nieznajomość własnego dziedzictwa bywa oznaką własnej słabości, przejawem braku pozytywnych argumentów, a nawet jałowości własnego, duchowego życia (katechetów).Piszesz, Izo, że jesteś „osobą wierzącą, ale odeszłaś od jednej religii i nie chcesz popaść w żadną inną”. Rozumiem to, bo sam w przeszłości przeżywałem podobne rozterki. Zachęcam Cię, abyś o chrześcijaństwie nie myślała jako o religii, ale jako o osobistym związku z Bogiem. Rozmawiaj z Nim, poznawaj Go (czytaj Biblię), staraj się iść za głosem sumienia, a może z czasem okazać się, że i Kościół, który jest instytucją i Bożą i ludzką, przestanie Cię razić.

      1. Rabarbarze!! Gdy byłąm młodą dziewczyną miałam zaszczyt uczestniczyć w katechezach na które chodziłąm piesz po 5 kilometrów.Ksiądz , który je prowadził był po prostu ludzki.Zajęcia miały charakter bardziej etyczny, bardziej nauka o moralności niźli klepanie formułek czy infantylne rpzykładziki.Rozmawialiśmy w grupie młodych ludzi o sobie ,swoich dylematach zyciowych (bo w tym wieku buntu każdy je ma!!), o różnych religiach a w ogóle o wszystkim co w duszę gryzło.Były to nawet akty spontanicznych spowiedzi!! Ksiadz , który prowadził z nami te katechezy byl po prostu ojcowski.Nikogo nie potępiał, niczego nie narzucał-raczej ukierunkowywał.I wiesz gdyby taki był kościół powszechny to bym może i w nim została.Oczywiście gdyby mi jeszcze nie narzucano czyjegoś zdania.Ja się nie pożegnałam z Bogiem.On we mnie pozostał.Paradoksalnie częściej sięgam do Pisma Świętego.W moim domu wisi na scianie Dekalog.Wychowuję dzieci w poczuciu miłości bliźniego.Ale uczę je także miłości i szacunku do własnej osoby bo jak mają kochac innych gdy siebie kochać nie będą.Nie, ja się z Bogiem nie rozstaje.On we mnie zawsze był.Ja czuję Jego obecnosć.Modlę się do Niego.Ale moje modlitwy to nie regułki, mantry, „gotowce” ,ryty religijne.To rozmowa.Wewnętrzna.Może ja jestem poganką.Nie wykluczam tego.Bo najlepiej mi z Bogiem na łonie przyrody- w moim ogrodzie, w lesie, na łące.I przy rodzinnym posiłku.Gdy widzę swoje dzieci i męża.Gdy całuję dłoń mojej Matki.

        1. Izo, z tego co piszesz, absolutnie nie wynika, byś miała być przez kogokolwiek traktowana jak „poganka” (nawet przez samą siebie). Zobacz, jak wiele łączy Cię z Bogiem!Kościół, w swojej zasadniczej postaci, to ten, którego nie widać oczami. Należą do niego wszyscy ci, którzy są pojednani z Bogiem przez Jezusa. Chrześcijaństwo – to Bóg na najważniejszym miejscu Twojego życia. To Ojciec, który Cię zna i kocha, który jest poznawany i kochany.Niech złe doświadczenia z ludźmi, nie przesłonią Ci Boga, zwłaszcza, że w Twoim życiu były i doświadczenia dobre.

          1. :-)).Drogi Rabarbarze.Ja nie pasuję do KK ze swoimi poglądami.Chociażby przez spojrzenie na Jezusa.Ja w Nim widzę Człowieka.Niezwykłego.Który mówi „coś ważnego” do ludzi.Dla mnie Jego śmierć jest straszna i zupełnie niepotrzebna.Nie wierzę aby taka byla wola Boga.To się nie mieści w moim systemie wartości.I w moim pojęciu Boga.Dla mnie Bog nie jest żadnym barbarzyńcą i nie chce niczyjej śmierci.To ludzie zabili Jezusa.A Jego uczniowie nie stanęli w Jego obronie mimo,że im pokazywał swoim życiem ,że trzeba stawać w obronie niewinnie oskarżonych. To jest oczywiście moje zdanie i to ja biorę na siebie odpowiedzialność za to w co wierzę.Co do tzw. Ewangelizacji-OK. ale pod warunkiem ,ze nie ejst prowadzona pod tytułem-to moja wiara jest ta „prawdziwsza”.I drugi warunek ,że nie wyjaławia pierwotnej kultury.Zresztą jeśli o mnie chodzi-ja osobiście pozostawiłabym ludzi przy swoich religaich , jesli są z nimi szczęśliwi i nie robią innym ludziom krzywdy.Myślę ,że Bog przemawia do ludzi w sposób , który Jemu odpowiada.Nie segreguje ludzi na chrześcijan , muzułmanów, buddyzstów, hinduistow..Eskimosów czy Aborygenów :-)).

          2. A ja pasuję z moimi, Izo?:)) Myślę, że z Kościołem powinno być trochę tak jak z „szabatem” w ujęciu Jezusa – nie ludzie są dla Kościoła, lecz on dla nich. A co do poglądów – zdziwiłabyś się, jaka ich rozmaitość mieści się w pojęciu katolickości- porównaj choćby mnie, Rabarbara i Tadeusza Bartosia. Śmierć Jezusa ta krzyżu…Pociesz się, że nie tylko Ty masz z tym „problem” – mieli go także wielcy święci. Ja bym tu nie stawiała nacisku na „okrutnego Boga, który – nie wiadomo po co i dlaczego – miałby zażądać śmierci swego Syna” – bo Bóg, w którego wierzę, z pewnością taki nie jest. Masz rację, że to LUDZIE zabili Jezusa (i Ewangelia bardzo dobrze pokazuje, do czego jesteśmy zdolni), ale dla mnie ważniejsze jest coś innego. Że On sam nie chciał się bronić (to nie tak, że uczniowie nie chcieli bić się za Niego – On sam im tego zabronił) – że KOCHAŁ tych ludzi tak bardzo, że pozwolił im zrobić ze sobą, co chcieli, że – jak mówi nasza liturgia – „wydał samego siebie w nasze ręce.” Inaczej niż Mahomet, Jezus był przeciwnikiem „świętej wojny” i nauczał raczej, by dobro zwyciężać złem. I nawet jeśli się nie wierzy w Jego zmartwychwstanie, to i tak trzeba przyznać, że ten Ukrzyżowany Cieśla odniósł większy triumf, niż wielu innych ówczesnych mesjaszy, którzy ginęli „jak mężczyźni” – z mieczem w dłoni. I to On stał się pocieszeniem dla wszystkich, którzy gdziekolwiek na świecie cierpią niesprawiedliwość. Dla mnie taki jest najgłębszy sens krzyża – chociaż wierzę, że On potem zmartwychwstał (i dałabym się zabić za ten pogląd, gdyby było trzeba).

          3. Myślę, mówiąc krótko, że to LUDZIE zabili Jezusa, a „BÓG wskrzesił Go z martwych” (Dz 4,10) – nie On więc jest tutaj stroną „okrutną” tylko my sami – On jest Dawcą Życia. Powiem więcej, Izo: myślę, że rację ma św. Paweł, kiedy mówi, że „jeżeli Jezus nie zmartwychwstał, daremna jest cała nasza wiara” a my sami (w tym ja!) „jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” (1 Kor 15,19) – ponieważ czcimy „przegranego” Nauczyciela. Czy wiesz, że dla współczesnych Żydów Jezus jest nie tyle „fałszywym Mesjaszem”, co takim, „któremu się nie udało” – bo świat – twierdzą – wcale nie został przez Niego „przemieniony” (odkupiony)? Mam też w pamięci doskonały tekst śp. prof. Anny Świderkówny, w którym pisała ona, że choć historyk nie może dowieść faktu zmartwychwstania, musi zauważyć, że po śmierci Mistrza COŚ się wydarzyło, skoro ta „sekta” ubogich Galilejczyków nie zanikła krótko po śmierci swego Nauczyciela, tak, jak wiele innych, podobnych grup w tym czasie. A musisz jeszcze wziąć pod uwagę, że wielu spośród tych proroków ginęło w bardziej „honorowy” sposób – a ciał niektórych z nich nigdy nie odnaleziono. Czy nie był to doskonały pretekst dla ich wyznawców, by zacząć rozpowiadać, na przykład, że mistrz został wzięty do nieba z ciałem i duszą? A jednak nauka historyczna nie notuje żadnych śladów takich „alternatywnych kościołów”, które by przetrwały śmierć swego założyciela. Wynika z tego – wbrew poglądowi Vermesa i jemu podobnych – że przypadek Jezusa nie był „taki sam” jak wielu innych, podobnych do Niego nauczycieli – że od początku był ZUPEŁNIE INNY.

          4. Ja nie przeczę ,że byl inny.Byl inny od Jana Chrzciciela.A ż strach się bać co by oznaczało dla nas nie-Żydów gdyby jego doktryna zwyciężyła.Co do Pawła to mam z nim związane mieszane uczucia przede wszystkim w związku z tą wypowiedzią :”jeżeli Jezus nie zmartwychwstał, daremna jest cała nasza wiara” a my sami (w tym ja!) „jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” (1 Kor 15,19).Powiem szczerze ,że wierzę ” w życie po życiu” i w tym sensie wierzę w zmartwychwstanie Jezusa. I dalej :”Czy wiesz, że dla współczesnych Żydów Jezus jest nie tyle „fałszywym Mesjaszem”, co takim, „któremu się nie udało” – bo świat – twierdzą – wcale nie został przez Niego „przemieniony” (odkupiony)?” Tak??A w czym to odkupienie-przemienienie sie objawia/objawiało??Ludzkość stała się lepsza, mniej grzeszna??Czy jednak nadal jesteśmy na scieżce łamania innych ludzi, cudzych sumień i na drodze ku samozagladzie ??Już sam proces tzw. christianizacji Europy i Ameryk napawa mnie odrazą.A zresztą możemy się przyjrzeć islamowi ( w dzisiejszych krajach wyznaniowych) i przeglądać się w nim jak w lustrze.Na pytanie dlaczego odlam chrześcijaństwa pawłowego zwycięzył mam swoją prywatną opinię.Ludzką.Pozdrawiam Cię Albo!! Każdy ma prawo wierzyć w co chce a i tak ostatecznie może to się okazać tylko ludzką iluzją, ludzkim myśleniem, ludzką manipulacją bo Boga nie da się „skanalizować” w żadna doktrynę czlowieka mimo ,że wielu myśli ,że im się udało.Według mnie są w błędzie.

          5. Izo! Nie chcę się wymądrzać i pisać skomplikowanych elaboratów. Nie o to chodzi. Chcę jedynie podzielić się tym, co jest dla mnie ważne – być może będzie ważne też dla Ciebie…Napisałaś o Jezusie: . To bardzo dużo, chociaż powiedziano o Nim więcej… W zupełności wystarczy, by chcieć Go z uwagą słuchać…Uczniowie Jezusa twierdzą, że śmierć ich Nauczyciela miała znaczenie… Twierdzą, że ma to związek z naszymi grzechami. Stwierdzanie, że „On umarł za nas” oznacza, że wziął na siebie karę za nasze grzechy. Naszych grzechów (a nikt, prócz Jezusa, nie jest od nich wolny) zazwyczaj nie oceniamy jako zasługujące na karę śmierci… Ale spójrzmy na to w inny sposób. Grzech to niedoskonałość, to brud, to poczucie niespełnienia, a z języka greckiego oznacza dosłownie: uchybienie celu… Jak z naszą grzesznością moglibyśmy spędzić wieczność z doskonałym, świętym Bogiem?…Myślę, że buddyści też rozumieją to. Skoro zawodzę w tym życiu, to potrzebuję kolejnej szansy – stąd śmierć i reinkarnacja. W takim rozumowaniu tkwi jednak błąd – przekonanie, że za którymś razem pokonamy naszą grzeszną naturę…Podobnie myśleli żydzi, sądząc, że poprzez Dekalog (i ogólniej – przez Prawo) posiądą wiedzę o tym, jak żyć i że zostaną zaakceptowani przez Boga. Jednak Dekalog nie czyni nas dobrymi – a jedynie pozwala nam lepiej sobie uzmysłowić, jak jesteśmy słabi.Historia dostarczała żydom przykładów ratunku z poważnych opresji, ratunku nie wynikającego z własnego wysiłku ludzi. Izraelici zostali wyprowadzeni z Egiptu po tym, jak faraon wydał na to zgodę po dziesiątej pladze… Żydzi uniknęli plagi, przez to, że krwią baranka pomalowali drzwi swoich domostw . Na pamiątkę tego wydarzenia obchodzili co roku Paschę.Śmierć Jezusa nastąpiła podczas przygotowań do święta Paschy… „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J. 1,29) – zapowiadał Jezusa Jan Chrzciciel.Kto zabił Jezusa?Wyrok na Niego wydał Piłat, wykonali legioniści, ale wnioskowali o to żydowscy przywódcy. Sam Jezus wielokrotnie zapowiadał swoją śmierć, a w J.10,17-18 wyraźnie stwierdził, że swoje życie oddaje z własnej woli, po to by je później odzyskać.Jakie znaczenie miała śmierć Jezusa?Święty Paweł napisał o tym tak: „Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania.Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2Kor. 5,19-21).

        2. Nie jesteś „poganką” Izo – przecież Bóg jest „wszędzie” – „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” jak mówi Pismo (Dz 17,28). Też lubię z Nim rozmawiać w różnych miejscach i sytuacjach – czy jakakolwiek „świątynia” mogłaby Go w sobie zamknąć? 🙂 A z taką katechezą, takim Kościołem i takimi księżmi o jakich piszesz, też miałam w życiu szczęście się zetknąć (a Tadeusz Bartoś był jednym z nich :)) – i może dlatego, mimo wszystko, ciągle w nim jestem – bo wierzę, że kiedyś stanie się naprawdę „powszechny”(to właśnie po grecku znaczy słowo „katolicki”) – że będzie w nim miejsce i dla mnie i dla Ciebie. Czy widzisz, jak wiele, w gruncie rzeczy, nas ze sobą łączy?

    2. Masz rację, Izo, z tą „klimatyczną strefą religii” – podobnie nam to kiedyś tłumaczył Tadeusz Bartoś, gdy był jeszcze dominikaniem i moim katechetą. Myślę, że religia jest częścią kultury, w której powstała i „wyjęta” z tej kultury traci wiele ze swego sensu a nawet staje się niezrozumiała. Przykład trochę bliżej mego duchowego „podwórka”. Kiedyś słyszałam wywiad z chrześcijańskimi misjonarzami, którzy opowiadali jakie trudności napotyka głoszenie Ewangelii w różnych częściach świata. Np. określenie „Baranek Boży” nie ma żadnego sensu dla Eskimosów, którzy nigdy w życiu nie widzieli owcy i nie wiedzą, że w naszym kręgu kulturowym składano je w ofierze.Żeby przybliżyć sens tego „Baranka” misjonarze musieli zastąpić go „Bożą Foczką” – bo dla tamtych ludzi to foka jest zwierzęciem, które zabijają po to, żeby żyć – tak więc daje im życie. Co do katechetów, serdecznie współczuję – nie wszystkich teologia czyni mądrymi.:) Natomiast zawsze miałam podobne wątpliwośći co do przedmiotu „etyka” w szkole – sęk w tym, że nie ma czegoś takiego jak etyka „w ogóle” – lecz istnieje bardzo wiele różnych systemów etycznych (nawet poszczególne wyznania chrześcijańskie różnią się między sobą w szczegółowych zaleceniach etycznych). I w ten sposób ryzykujemy, że – tak czy inaczaj – będzie to etyka katolicka. nawet nie z powodu jakiejś chęci Kościoła do „panowania” nad tym przedmiotem, ale dlatego, że ta etyka jest dominująca. Wolałabym – znowu za Tadeuszem 🙂 – żeby zamiast jednego i drugiego uczono dzieci elementów wiedzy o różnych religiach (tj, religioznawstwa) i to bez różnicy wyznania. Sądzę, że taka wiedza przydałaby się wszystkim (nawet ateistom), bo niewiedza jest bliźnią siostrą nietolerancji. Oczywiśćie wymagałoby to odpowiednie przygotowanych nauczycieli (mogliby to być np. absolwenci filozofii, etnologii albo kulturoznawstwa) ale czy nie tak samo jest dzisiaj z etyką? A prof. Węcławskiego też bardzo lubię.:) „Ojcze nasz” to rzeczywiście bardzo piękna i głęboka modlitwa. Oczywiście, masz rację co do wypowiedzi Jezusa i de Mello, niemniej chodziło mi o to, że gdyby ów uczony jezuita (de Mello) dziś powstał z martwych, mógłby być bardzo zdziwiony, jakie bzdury różni naśladowcy wkładają dziś w jego usta. Tekst biblijny natomiast jest, przynajmniej od pewnego momentu, chroniony przed przeróbkami. Tekst Ewangeli św. Jana z ok. 118 roku właściwie niczym się nie różni od tego, jaki możesz dziś znaleźć w Biblia Graeca.

      1. Co do religjoznawstwa masz racje.Zeby z kimkolwiek rozmawiac na tematy religijne,trzeba znac w pewnym stopniu to,na czym opieraja sie wierzenia tej religii.Swiadkowie Jehowy zglebiaja taka wiedze.Moge zaproponowac ksiazke pt.”Czlowiek poszukuje Boga”.Ksiazka ta traktuje o znanych i wiekszych religiach swiata.

Skomentuj Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *