No, co z tym POSTEM?

W dobie powszechnej mody na odchudzanie i anorektycznych modelek mogłoby się wydawać, że pojęcie „postu” będzie miało większe wzięcie.

 

 

Tymczasem…nawet post ograniczony do kilku dni w roku spotyka się w naszych społeczeństwach, niechętnych jakiemukolwiek „umartwianiu się”, z oskarżeniami o „hołdowanie średniowiecznym zabobonom” – a na Zachodzie Europy  praktycznie już zanikł (przy milczącej rezygnacji tamtejszej hierarchii kościelnej), zastąpiony dość mglistym wymaganiem praktykowania w zamian „miłości bliźniego” (jak gdyby jakiekolwiek „pobożne praktyki” temu przeszkadzały!:))

 

Warto jednak sobie uświadomić, że post nie jest (podobnie jak celibat i jeszcze parę innych rzeczy :)) wynalazkiem katolickim a nawet chrześcijańskim (choć wiemy z Nowego Testamentu, że uczniowie Chrystusa niekiedy pościli, zwłaszcza przed ważnymi wydarzeniami – Dz 13,2; a sam Rabbi, zdaje się, przewidywał, że będą pościć po Jego śmierci (Łk 5,35), choć za życia nie należał do tak surowych ascetów, jak np. Jan Chrzciciel (Łk 5,33), który na pustyni żywił się wyłącznie „szarańczą i leśnym miodem” (Mt 3,4) – ba, niektórzy mieli Go nawet za „żarłoka i pijaka”, bo chętnie bywał na ucztach i to w mocno „podejrzanym” towarzystwie (Mt 11,13). A jednak i On przebywał przez 40 dni na pustyni i pościł (Łk 4,2), przygotowując się do publicznej działalności).

 

Post znajdujemy również w Starym Testamencie, zwykle jako wyraz pokuty i gotowości do nawrócenia – jest tam także piękny opis postu króla Dawida w intencji dziecka, które niestety później zmarło (2 Sm 12, 17-22). Współcześni wyznawcy judaizmu zachowują ścisły post (nie jedzą i nie piją) podczas święta Jom Kippur, które jest żydowskim Dniem Pojednania i pokuty za grzechy. Muzułmanie mają cały miesiąc takiego postu (trwającego każdego dnia do zachodu słońca) w ramadanie, który zazwyczaj przypada na przełom sierpnia i września lub września i października – tegoroczny ramadan będzie trwał od 21 sierpnia do 19 września. Wyznawcy islamu wierzą, że jest to okres, w którym Allah szczególnie hojnie wybacza ludziom wszelkie przewinienia. Jeżeli z jakiegoś powodu nie można przestrzegać postu (zwolnione są z tego m.in. kobiety ciężarne i matki karmiące), należy wybrać sobie na to 30 innych, dowolnych dni w roku, a w czasie ramadanu nakarmić przynajmniej jedną osobę, której nie stać na przyzwoity posiłek.

 

A z historii starożytnej wiem, że posty praktykowali także kapłani różnych kultów, np. egipskich, jako rytuał oczyszczenia i przygotowania. Wynika z tego, że istoty ludzkie od zawsze uważały, że „wyrzeczenie” ma jakąś istotną wartość duchową – i tylko w naszej epoce ludzi, którzy nadal je praktykują, uważa się w najlepszym razie za nieszkodliwych maniaków albo fanatyków (świadczy o tym np. niezdrowe wyolbrzymianie praktyk Opus Dei – któremu „gębę” religijnych masochistów dorobił Dan Brown); choć, oczywiście, zdarzają się w tej kwestii „przegięcia” przed którymi zresztą myśliciele zawsze przestrzegali. (W ujęciu wczesnochrześcijańskim „post” – rozumiany także niekiedy jako rezygnacja ze współżycia seksualnego <1 Kor 7,5)  czyli drugiej rzeczy, którą nasze czasy kochają najbardziej;) – ma służyć wyłącznie pomocy w modlitwie oraz temu, by zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można było poświęcić na wspomaganie ubogich). 

 

A najpowszechniejszym chyba z nich jest tzw. „post na pokaz”, który piętnował zarówno Jezus jak i prorocy Starego Testamentu:

 

„[Pytacie:] „Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś?

Umartwialiśmy siebie, a Tyś tego nie uznał?”

Otóż w dzień waszego postu wy znajdujecie sobie zajęcie

i uciskacie wszystkich waszych robotników.

Otóż pościcie pośród waśni i sporów,

i wśród bicia niegodziwą pięścią.

Nie pośćcie tak, jak to dziś czynicie,

żeby się rozlegał zgiełk wasz na wysokości.

Czyż to jest post, jaki Ja uznaję,

dzień, w którym się człowiek umartwia?

Czy zwieszanie głowy jak sitowie

i użycie woru z popiołem za posłanie –

czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu?

Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram:

rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli,

wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać;

dzielić swój chleb z głodnym,

wprowadzić w dom biednych tułaczy,

nagiego, którego ujrzysz, przyodziać

         i nie odwrócić się od współziomków?” (Iz 58. 3-7)

 

No, tak, jest to postawa, którą nasza mądrość ludowa określa zwięźle jako „modli się pod figurą, a diabła ma za skórą” – i coś, co skutecznie odstrasza ludzi od postu…i poszczących.

 

Tymczasem w ujęciu Jezusa post nie powinien być nawet „smutny” (Mt 6, 16-17), powinien bowiem dotykać bardziej naszego „serca” niż ciała. No, to… radosnego postu Wam życzę! 🙂

 

A żeby się zrobiło jeszcze weselej, mała anegdotka.

Po zakończeniu święta Jom Kippur ojciec mówi do dzieci: „Po tak długim poście nie należy się tak od razu rzucać na jedzenie. To niezdrowo. Trzeba jeszcze odczekać jakieś 10 minut!”

 

  

 

29 odpowiedzi na “No, co z tym POSTEM?”

  1. Piękny i aktualny cytat i zacny dowcip.Ta top-modelka to chyba za dużo już sobie popościła co?? Taki post ciała..bez zastanowienia.Straszna choroba cywilizacyjna.Od wielu lat nie obchodzę katolickich zwyczajów.Tzw. poszczenia co do jedzenia w okresie przednówka w naszym klimacie nie polecam ale czynienie dobra, miłosierdzie dla bliźniego, refleksję nad sensem życia – uważam za zalecane nie tylko zresztą w Wielkim Poście.

    1. Jest taki mądry wierszyk ks. Twardowskiego: „…Umartwia się i głodzi…Blisko baldachimu i księdza – a w domu – chuda jędza!”:) Było też coś o „ascecie, który nie jadł, więc się modlił tylko przed zmatwieniem i po zmartwieniu.”

  2. Zgadzam się, że nasze słowiańskie posypywanie głowy popiołem, kiedy nie rozumie się samej istoty postu jest nieco nie na miejscu, bo tak po prawdzie, czy którykolwiek z tych naznaczonych sadzą wiernych, autentycznie przezywa w sercu szczere nawrócenie?To raczej korowód przyzwyczajenia, wpojonej nam tradycji… a tymczasem najważniejsi w tym czasie nie są Oni, lecz Ci, którzy podnoszą lub próbują się podnieść z tego popiołu, aby po raz kolejny odnaleźć drogę do Boga. Sama ze sobą walczę, wciąż od nowa… Te 40 dni, jedyną nadzieją wielu bezimiennych. A kiedy już się komuś uda podnieść, słusznie piszesz, że powinniśmy się radować, mimo iż chwilę później obchodzimy Jego śmierć… Na końcu i tak jest wielka nadzieja i pokrzepienie :)Puenta idealna 🙂 Pozdrawiam serdecznie :))

    1. Wiesz, Bastku, ja się zwykle powstrzymuję od oceniania szczerości czyichś intencji, bo nie chciałabym również, żeby ktoś pochopnie oceniał MOJE. To tak łatwo się mówi: „Oni wszyscy to fałszywi albo bezrefleksyjni obłudnicy!”, prawda? Tymczasem jedynie BÓG zna ludzkie serca…

  3. Zgadzam się w pełni. Być może faktycznie w Koranie znajduje się więcej nawoływań do walki (nie wiem na pewno, nie miałam okazji czytać całego), ale proszę zauważyć – kogo ja o to proszę historyka religii (!). W jednej z Ewangelii, bodajże Łukasza, przy pojmaniu Jezusa, nawołuje on do wzięcia miecza. Ci zbyt dosłowni chrześcijanie – również mogli wziąć to dosłownie. Chodzi tutaj tez o samych ludzi. Koniec końców miejsca, gdzie islam był praktycznie od zawsze, miały historię, która ich raczej nie rozpieszczała.

    1. Ja miałam okazję czytać Koran (a właściwie jego tłumaczenie, bo ten prawdziwy, natchniony, jest wg muzułmanów tylko po arabsku:)) w całości, ale zgadzam się, że wyznawcy Mahometa od początku nie mieli łatwego życia, co zapewne wpłynęło na większą „wojowniczość” ich religii. Niemniej jednak niepokojące jest, że teraz, kiedy czasy są znacznie spokojniejsze i nie można się już tym usprawiedliwiać, tak nadal wielu ludzi woli wydobywać z islamu raczej te elementy, niż te bardziej „pokojowe.” Główny imam RP opowiadał kiedyś, że sam ma problemy z napływającymi do Polski imigrantami, którzy prezentują taki punkt widzenia na dżihad, bo polscy muzułanie, osiadli tutaj od stuleci, byli zawsze nastawieni bardziej pojednawczo.

  4. Ja osobiście Wielki Post przeżywam dogłębnie, duchowo. Umartwianie ciała…? Po co robić coś na pokaz? Poza tym ja osobiście i tak mam z tym pewne problemy. Mat 6:17-18 to mówi samo za siebie. Nie pokazujmy, że pościmy innym ludziom, nie zdradzajmy tego co zaplanowaliśmy bo kiedy wypowiemy na głos to Zły będzie próbował z większą siłą zniweczyć nasze plany.

    1. Wiesz, czasami to właśnie JEDZENIE może być formą „postu” – kiedy np. zjesz z uśmiechem coś, za czym nie przepadasz, po to, by sprawić przyjemność komuś, kto przygotował dla Ciebie posiłek. Jest taka piękna historyjka o dwóch Ojcach Pustyni, którzy w dzień postu wybrali się w podróż. Po drodze jakaś kobieta przyjęła ich obiadem. Zjedli, podziękowali i ruszyli w dalszą drogę. Po jakimś czasie młodszy z nich sięgnął do torby po wodę i chleb. – Post dzisiaj, bracie Janie!-upomniał go starszy. – No, jak to – zdziwił się młodszy – jedliśmy przecież… – Jedliśmy z miłości bliźniego – uśmiechnął się starzec – teraz zaś trzymajmy się naszego postu.

      1. Myślałam o tym i wczorajszego dnia zrobiłam to dla mamy, jednak po tym nie mogłam powstrzymać się przed napadem. Moim postanowieniem postnym mogło by być umiarkowanie w jedzeniu… Ktoś zaraz pewnie by się oburzył, że jak to? Post ma trwać 40 dni, a nie, że sobie ktoś zaczyna szukać w trakcie. Cóż… Jak to mój znajomy ciągle powtarza: czasami ten, który robi coś krócej więcej z tego wynosi niż osoba, która pilnie wszystkiego przestrzega bo może uciec jej w tym pilnowaniu się to co jest najważniejsze.

        1. Droga Mickey, nie warto traktować postu jako czegoś w rodzaju „testu sprawności duchowej”, który trzeba zaliczyć albo w całości, albo wcale. 🙂 Dla mnie samej jest to po prostu czas, kiedy można bardziej się „starać” być bliżej Boga i ludzi – każdego dnia od nowa. „Dobry papież” Jan XXIII w młodości ułożył sobie listę zasad, zaczynających się od „tylko dzisiaj…” (Najbardziej podobała mi się ta:”Tylko dziś zrobię coś dobrego i…nikomu o tym nie powiem!”) Często stosowałam taki przepis na „postanowienia wielkopostne”. I pamiętaj, że Pan Bóg to jest taki Ktoś, dla kogo znacznie bardziej liczą się nasze STARANIA niż ich końcowy EFEKT.

  5. Post byl i jest pewnym elementem wierzen i obrzedow religijnych,byl to okres,ktory powienien sluzyc pewnego typu rozmyslanom,przezywaniem glebokich spraw Bozych,analiza wlasnego postepowania wobec Praw Bozych.Mial to byc okres zastanowienia sie nad swoja sytuacja i uregulowaniem stosunkow z Bogiem,zastanowieniem sie nad tym,co trzeba naprawic i moc sprastac wymaganiom Bozym,aby pokonac wlasne slabosci.Nie wszyscy ludzie jednak to rozumieli i pewne rzeczy czynili na pokaz,inni nie,ale tak naprawde,nie znali znaczenia postu.W czasach Jezusa bylo podobnie.Chociaz Jezus dal niektorym do zrozumienia,ze kiedy On jest z nimi nie musza poscic,ale kiedy on odejdzie,niektorzy beda poscili i pragneli,aby z nimi byl.Jezus sam poscil tez przez 40 dni,ale dlaczego?On znalazl sie w sytuacji,gdzie musial wszystko sobie przypomniec,zanim narodzil sie jako czlowiek,zyl w niebie,dlatego musial pwene rzeczy ponownie zglebic,przemyslec swoja dzialalnosc,modlic sie .On nie mial czasu na to,zeby poswiecic cenny czas,jaki mu pozostal na wykwintne jedzenie,lub. jego wyszukiwanie.Nie powiedziane jest,ze Jezus nic nie jadl i nie pil,bo byloby to fizycznie niemozliwe,ale pokarm w tym czasie nie byl az tak istotny,zeby mial sie na nim skupiac.Jaki jest stan obecny?Obecnie bardzo wiele ludzi posci nie zdajac sobie sprawy,ze chociaz sa syci,zaspokoili swoje potrzeby pod wzgledem fizycznym,to i tak sa glodni.To wlasnie mial na mysli Jezus odchodzac do nieba,a mowi o tym proroctwoAmosa 11:8:”Oto nadejda dni,gdy zesle glod na ziemie,nie glod chleba ani pragnienie wody,Lecz glod sluchania slow Panskich.”.Jak widac z tych slow cale mnostwo ludzi posci ,nie zdajac sobie sprawy,ze posty,ktore teraz utrzymuja sa niczym w porownaniu do sluchania Slowa Bozego i wykonywania woli Bozej.Kto slucha slow Pisma Swietego i wykonuje wole Boza ,ten nie musi poscic,bo chleb,o ktorym mowil Jezus[chleb duchowy] juz posiada i jesli go caly czas spozywa nie posci.Post fizyczny nie ma juz teraz zadnego znaczenia w sensie duchowym.

    1. „On znalazl sie w sytuacji,gdzie musial wszystko sobie przypomniec,zanim narodzil sie jako czlowiek,zyl w niebie,dlatego musial pwene rzeczy ponownie zglebic,przemyslec swoja dzialalnosc,modlic sie .” Czyżby Świadkowie Jehowy wierzyli w reinkarnację?? Chociaż bardziej mi tu pobrzmiewa ton św.Pawła dla któego Jezus człowiek był nieważny.Jezusem-Pomazańcem ” dla Pawła stał się dopiero w momencie jak zmartywchwstał.Wg mnie wynika to z „kompleksu” Pawła.Nie był świdkiem życia Jezusa-Człowieka.Polecam wykłady prof.Polaka.Zwrócił On uwagę ,ze gdy mowa o terenach ojczystych jezusa i liczbie 40 to powinna się wszystkimz apalić kontrolna lampka..Nie można zapominać ,że NT pisali tylko ludzie, którzy nie pozostawali wolni od swych doświadczeń życiowych

      1. Oczywiście, Izo, w Biblii liczba „40” (podobnie, jak wiele innych liczb) ma często znaczenie SYMBOLICZNE a nie dosłowne. Gdybyśmy jednak KAŻDĄ liczbę tam występującą zaczęli traktować „podejrzliwie” to niczego pewnego z tekstu nie dałoby się wywnioskować. Weźmy np. dwunastu Apostołów – liczba ta w kręgu kulturowym Jezusa wzbudzała jednoznaczne skojarzenia (dwunastu synów Jakuba to dwanaście „pokoleń” Izraela). Zapewne Jezus wybierając ich właśnie tylu chciał pokazać, że pragnie stworzyć jakąś nową społeczność, „nowy Izrael” – ale nie powinno nas to prowadzić od razu do wniosku, że „tak naprawdę” było ich trzynastu czy dwudziestu siedmiu.:) (Jest nawet taka powieść sensacyjna „Tajemnica 13. Apostoła” – czyli, to, co zwykle: Ewangelie kłamią, bo w rzeczywistości WSZYSTKO było zupełnie, ale to zupełnie inaczej). Jezus często „wpisywał się” w znane schematy czy zwyczaje, a następnie nadawał im własną treść (patrz: Ostatnia Wieczerza, która była w rzeczywistości żydowską ucztą paschalną, ale bardzo, ale to bardzo…nietypową).

      2. Pani Izo Pani Ania ma racje liczby w Biblii ma ja znaczenie symboliczne,ch nie zawsze,niektore sa doslowna interpretacja.Miedzy innymi dwanasie pokolen Izraela.Dwanascie pokolen pochodzi od imion synow Jakuba,choc Jakob mial takze corke,to jednak pokolenia wywodza sie od mezszcyzn.czy Jezus przebywal na pustyni czterdziesci dni,tego nie mozna dokladnie wywnioskowac,jak rowniez tego,ze nic nie jadl i nie pil[pozostaje to swistego rodzaju tajemnica,w ktorej u Boga wszystko jest mozliwe].Nie wspomnialam rowniez o reinkarnacji.Jezus zyl w niebie zanim narodzil sie z niewiasty,zostal przeciez moca ducha przeniesiony do lona Marii i urodzil sie jako czlowiek.Po zmartwychwstaniu wrocil do tegoz samego miejsca skad przybyl,o tym opisuja ewangelie.My w to wierzymy Pani Izo i wszyscy chrzescijanie,ze Jezus przybyl z nieba i wrocil do nieba.W reinkarnacje nie wierzymy,bo w tym przypadku nie ma o niej mowy.Pozdrawiam

        1. Moje poglądy dotyczące Jezusa oscylują wokół Ebionitów .Może kiedyś piaski wyrzucą Ewangelię Ebionitów vel Hebrajczyków..kto wie..

          1. Niewykluczone, Izo, niewykluczone… W każdym razie, każdy znaleziony manuskrypt poszerza jakoś naszą wiedzę o tym tajemniczym Rabbim i o tym, w jaki sposób postrzegali Go Jego współcześni oraz najbliższe pokolenia. 🙂 Geza Vermes prawdopodobnie myli się w swojej pracy co do wielu rzeczy (np. sądząc, że Ewangelia wg świętego Jana pochodzi najwcześniej z ok. 180 roku, podczas gdy posiadamy fragmenty papirusów z tym tekstem o co najmniej pół wieku wcześniejsze), ale NA PEWNO myli się co do tego, że Jezus był „tylko jednym z wielu podobnych nauczycieli.” Nigdy nie był „taki jak inni” – o czym świadczy sam fakt, że spory wokół Jego osoby ciągną się nieprzerwanie od z górą dwudziestu stuleci. 🙂 Coś nas wszystkich – wierzących, wątpiących i wojujących ateistów (tych ostatnich może szczególnie:)) – bardzo w tej Postaci „uwiera.”:)

          2. Mam przed sobą książkę Vemres`a „Twarze Jezusa”,Nt. Ewangelii wg .św.Jana pisze „Podpisuję sie zatem pod opinią utrzymywaną przez dominujący nurt badań naukowych na NT, że dzieło to zostało wydane w początkowych latach II wieku, prawdopodobnie pomiędzy rokiem 100 a 110.Ta hipoteza jest bardziej zgodna z dostępnymi nam swiadectwami niż proponowane przez niektórych poważnych ekspertów datowanie czwartej Ewangelii na 150r.n.e. lub później”. Sięgnęłam po jego książki bo jest Żydem ,zna tradycję judaistyczną od wewnatrz i jest badaczem Zwojów z Qumram.A Jezus niewątpliwie był Żydem.Żył w kotle rebelii przeciwko Imperium Rzymskiemu w Galilei. Myślę ,że nikt nie jest w stanie z całą pewnością powiedzieć co tak naprawdę wydarzyło się w tym miejscu naszego globu 2000 lat temu.Nikt.Nie można jednak odzierać Jezusa z Jego człowieczeństwa.Nie można odzierać Go z Jego wiary Mojżeszowej nieprawdaż? Szkoda ,że nic nie napisał Jezus.Jeśli był niepiśmienny bo jak twierdzi prof.Polak był najemnym robotnikiem rolnym to szkoda ,ze nikomu nie podyktował ani słowa.Może jestem i jak ten niewierny Tomasz ale to ma swoją genezę – zbyt wieloma mitami i legendami obrosła postać Jezusa.I nie wiem co w końcu jest ważniejsze-te mity czy sam Jezus i Jego życie. I jeszcze jeden cytat , któy mnie „ujął” u Vermes`a „Piąta „twarz” (Jezusa-mój dop.) ukryta jest pod najwacześniejszą warstwą ewangelijnej tradycji.Można ją ujrzeć po osadzeniu obrazu znanego z ewangelii w prawdziwym świecie palestynskiego judaizmu pierwszego stulecia naszej ery, który znamy z rękopisów znad Morza Martwego, relacji Józefa Plawiusza oraz pozostałej literatury rabinicznej i okresu pobiblijnego.Twarz tego << autentycznego>> Jezusa, prawdziwie ludzkiego, całkowicie skierowanego ku Bogu, żarliwie natchnionego wiarą i poruszanego tym, co tu i teraz, odcisnęła się tak głęboko w umysłąch jego uczninów, że nawet druzgocący cios jego krzyzowej śmierci nie mógl osłabić poczucia jego realnej obecności…” Dalej nie bedę pisać zachęcam do lektury oczywiscie bez uprzedzenia.Ja literatury nie traktuję nigdy dosłownie.Mam świadomosć ,ze w pewnym sensie historycy to też bajkopisarze (bez urazy).

          3. Pani Izo! Pragnę zwrócić Pani uwagę na fakt, że w zakresie bardzo specjalistycznej wiedzy wszyscy jesteśmy laikami. Dlatego jeśli jakieś środowiska usiłują wykreować kogoś na autorytet – mamy niewielkie szanse, aby jego wiedzę i prawdziwe intencje móc zweryfikować. W ostatnim czasie na swoistego guru jest kreowany Vermes. Nie wątpię, że wiele lat pracował ze starożytnymi dokumentami, dlatego jego wiedza z pewnością jest większa od naszej. Mimo to, sceptycznie odnoszę się chociażby do fragmentu zacytowanego przez Panią. Oto bowiem Vermes opowiada się za rzekomo wczesnym datowaniem powstani ewangelii wg św. Jana – na lata 100-110 ne. Jako swoich oponentów wskazuje „niektórych poważnych ekspertów datowanie czwartej Ewangelii na 150 r.n.e. lub później”. jacy to eksperci – i kiedy formułowali swoje opinie? Tzw. Papirus Rylandsa, odnaleziony w 1920 r. a zawierający fragment ewangelii Jana jest datowany na lata 120-125. Skoro tak, to współcześnie żadan poważny ekspert nie będzie datował powstania ewangelii Jana później, niż na wczesne lata II w. Vermes usiłuje więc manipulować czytelnikiem – datowanie o kilka lub kilkanaście lat wcześniej skłaniałoby do przyjęcia wniosku, że zgodnie z wczesną tradycją czwarta ewangelia jest autorstwa Jana ewangelisty, a zatem bezpośredniego świadka działalności Jezusa. Późniejsze datowanie staje się zwykle podstawą do poszukiwań autorów ewangelii wśród kolejnych pokoleń uczniów i podważania wiarygodności jej treści.Pozdrawiam

          4. Właśnie o to mi chodziło, Rabarbarze – w wielu opracowaniach natrafiałam na owych tajemniczych „ekspertów”, wszakże nigdzie nie znalazłam ich nazwisk. Zdarzało mi się nawet czytać prace „demaskujące fałszerstwa Ewangelii” w których datowano tekst Janowy na III a nawet IV w. n.e. co już z pewnością pozbawione jest podstaw.

          5. Dla mnie Vermes nie jest żadnym „guru”.Jestem człowiekiem , który sięga do wielu źródeł.Czytałam więc wielu teologów i badaczy zarówno katolickich jak i protestanckich i musze Panu przyznać ,że niewielu z nich przyznaloby Panu rację co do ew.Jana.Wybaczy pan ,że nie będę podawać nazwisk bo neistety mam tę wadę umysłu ,że akurat nazwiska „nie siedzą” mi w głowie.Zrozumiem gdy w związku z tym uzna Pan moje „wypociny” za niewiarygodne :-)).Ale proszę mi uwierzyć ,ze mam przed oczmi treść tych książek a niestety autorow już nie.Zresztą nazwisk kolegów ze szkolnych ław też nie pamiętam mimo ,że stają mi jako żywo przed oczami.Wracajac do watku-czytałam u pewnego jezuity ,że „po cichu” pewien krąg Jezuitów przypisuje ew.Jana co najmniej dwóm autorom z tego jeden możliwe ,że był kobietą.Z kolei w swoich wykładach prof.Polak przytaczał badacza-i tu pamiętam nazwisko :-))- Clausa Bergera-który datuje tę Ew. na lata 60-te I stulecia n.e.Zresztą dla mnie to nieważne-napisałam o datowaniu w związku z tym ,ze Alba zarzuciła Vermesowi nieprawdę.Moze wszyscy zresztą się mylimy.Język aramejski jest na wyginięciu.Jezus nic nie napisał.Jedni wierzą w Jego legendę zbudowaną na Pawle i Janie a ja chciałabym dotrzeć do Jezusa z krwi i kości.On mnie interesuje jako człowiek.Nie interesuje mnie mistyka Pawła czy Jana.Ciekawi mnie co o Jezusie myśleli Jego bracia z krwi i kości czy też jak kto woli „kuzyni”.Ale to jest ,że tak to ujmę mój problem.Też pozdrawiam!!PS.I proszę mi uwierzyć ,ze moim zadaniem nie jest obalenie chrześcijaństwa :-)).A czytać Vermesa można z wielką przyjemnością – zapewniam Pana – szczególnie Epilog we wspomnianej przeze mnie książce.

          6. Obawiam się, Izo, że rację miał jednak św. Paweł – jeżeli Chrystus naprawdę nie zmartwychwstał, cała „konstrukcja” chrześcijaństwa zbudowana na tym fakcie nie ma sensu. 🙂

          7. Zgadzam się w jednym -całego chrześcijaństwa jakie znamy dzisiaj.Ja nie neguję idei zmartywchwstania.Wierzę w wieczny żywot , w życie po śmierci.I w tym sensie Jezus na pewno „powstał z martywch”.Jednak wizje jakoby przyszedł w zmasakrowanym ciele do swoich uczniów , wieczerzał z nimi ..no ja w to akurat nie wierzę.A co potem??Gdzie to „ciało” dalej się udało??Przeszło przez atmosferę ziemską gdzie??Przepraszam nie chcę Cię urazić.Ja w takie rzeczy nie wierzę.Zresztą kiedyś pisałam ,ze ja w osobowego Boga nie wierzę.A ideę ,że Bóg posłał Swego Syna na okrutną śmierć za „nasze grzechy” z punktu widzenia człowieka XX/XXI wieku uważam za barbarzynską i zupelnie pozbawioną logiki.Jeszcze raz przepraszam jeśli uraziłam Twoje uczucia religijne.

          8. Jeszcze raz Ci mówię, że moje „uczucia religijne” są praktycznie niemożliwe do „obrażenia” – nie przejmuj się tym. 🙂 Natomiast o śmierci Jezusa na krzyżu już tu gdzieś pisałam – była to „sprawka” raczej ludzi, niż Boga. Ja wierzę, że to ludzie Go zabili, natomiast Bóg Go wskrzesił z martwych. Sądząc natomiast z opisów Ewangelii Jego ciało nie wyglądało na „zmasakrowane” (inna sprawa, że Mel Gibson, przedstawiając swój krwawy obraz Jego męki, nieco przesadził – i to akurat mówię wyłącznie jako historyk starożytności). Pewien lekarz, którego pracę na ten temat czytałam, rozsądnie stwierdził, że gdyby Jezus jakimś cudem przeżył ukrzyżowanie, wkrótce i tak umarłby z powodu uogólnionego zakażenia. Innymi słowy, w tak opłakanym stanie nie mógłby być dla uczniów źródłem otuchy i natchnienia.

    2. To, co pani napisała, pani Tereso, to tylko wyjaśnienie, czemu Świadkowie Jehowy nie uznają żadnych postów – nic więcej. 🙂

      1. Dziekuje Pani Aniu,w rzeczy samej tak jest.Rozumiemy post tak ,jak pojmowal Jezus i prorok Amos.Choc musze Pani powiedziec,ze zdarzaja sie posty niezamierzone tzn.Kiedy ktos z nas ma powazne zmartwienie ,ciezkie przezycia,smierc bliskiej osoby,choroba,rowniez mnostwo spraw na glowie,to zdarza sie,ze nie ma checi do jedzenia,czasu,lub nie moze skupic sie na tym,aby myslec o jakims wiekszym posilku,a jesli juz ktos jest zrozpaczony,nie moze wcale jesc.Sa to przyklady,ktore dotycza wszystkich ludzi bez wzgledu na religie.Sa to naturalne odczucia ludzkie.Podobnie jest ,kiedy przezywamy Pamiatke Smierci Jezusa,jestesmy skupieni na tym,jak Jezus to przezywal,jak cierpial,co nam przekazal,a wszczegolnosci,co dla nas uczynil.W zasadzie jest to taki rozbity dzien,gdzie tez trudno skupic sie na tym,co akurat tego dnia zjemy.Skupiamy sie na innych sprawach,na modlitwie ,czytaniu Ewangelii i przezywaniu osobistym tamtych chwil,kiedy Jezus oddal za nas zycie.Pozdrawiam

        1. A jednak Pismo mówi :”Ten, który jada [wszystko] niech nie pogardza tym, który nie [wszystko] jada” (Rz 14,3), pani Tereso. Tak więc, jak zawsze proszę – niech każda z nas pozostanie przy własnym zdaniu.

  6. Przede wszystkim to post polega na wyrzeczeniu się jakichś złych nawyków i grzechu, także obżarstwa. Nie może być jednak tak, że młoda dziewczyna na siłę się odchudza, bo widzi siebie ciągle za grubą. To takie niezdrowe! Niezdrowe zarówno dla organizmu jak i dla psychiki. Zaczyna się liczenie kilogramów i zamiast na gatunek dania patrzy się na to, czy ono tuczy czy też nie. Owszem, to ważne, żeby nie utyć, ale przecież nie można bezgranicznie się odchudzać. Powiem szczerze, zbyt chuda dziewczyna, choćby była nie wiem jaką modelką, nie wygląda atrakcyjnie.

    1. Wiesz, ja też zawsze uważałam, że post to kwestia „umartwienia” raczej naszych wad, niż ciała. Tak więc dla kogoś, kto się wiecznie odchudza, postem będzie zjedzenie bez jęczenia normalnego obiadu, dla bałaganiarza – posprzątanie pokoju, a dla maniaka komputerowego – odcięcie (się) od Internetu.:) Asceza to sztuka robienia ze spokojem tego, czego nam się zupełnie nie chce robić.

Skomentuj ~Iza38K Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *