Czy „oralnie” jest moralnie?

Kiedy – w ramach rubryki „pytania od internautów”- zadałam to pytanie swemu spowiednikowi, który był filozofem i etykiem, rozsądnie odparł, że Kościół wprawdzie może i powinien dawać małżonkom pewne OGÓLNE wskazówki (np. odnośnie antykoncepcji) ale bez nadmiernego (wścibskiego) wchodzenia w intymne szczegóły.

Innymi słowy, powinien taktownie zatrzymywać się na progu sypialni i nigdy, przenigdy, nie zaglądać ludziom pod kołdrę. Pamiętam wprawdzie innego kapłana, jezuitę, który podczas rekolekcji dla panienek w moim katolickim liceum stwierdził, że DLA NIEGO „to” jest „po prostu obrzydliwe”, nie zechciał nam jednak wyjaśnić, dlaczego tak uważa. 😉

Coraz częstsza „oficjalna” wykładnia brzmi, że należy zaakceptować seks oralny przynajmniej w ramach gry wstępnej (bo i Oblubienica w Pieśni nad Pieśniami mówi przecież, że „owoc jej miłego jest słodki jej podniebieniu” (Pnp 2,3):) – takie uzasadnienie znajduje się np. w modnych publikacjach protestanckiej autorki, Lindy Dillow i katolickiego „specjalisty od tych rzeczy” o. Ksawerego Knotza).

Mnie samej natomiast najbardziej odpowiada stwierdzenie mego znajomego, Tomasza Jaeschke, byłego zakonnika ze zgromadzenia księży zmartwychwstańców, że skoro Pan Bóg stworzył CAŁE ciało, to i całe nadaje się do całowania i pieszczenia. I tyle.

Jeżeli kogoś kocham, to jak mogłabym sądzić, że jest w nim coś „obrzydliwego”?

Por. też: „Dlaczego Pan Bóg lubi seks?”; „Życie miłosne”; „Czy katoliczki mają zahamowania seksualne?”

16 odpowiedzi na “Czy „oralnie” jest moralnie?”

  1. :-)).Powalasz mnie na kolana Albo.Myślę ,że Kościół budowany na takich ludziach jak Ty byłby bardziej ciekawy.Może Jego oblicze byłoby ludzkie nawet dla ateistów.Tak Albo!! Człowiek , który miłuje innych musi miłować przede wszystkim siebie.Swoje ciało rownież.Musi je akceptować.A jak już zaakceptuje siebie i swoją seksualność jako coś wspaniałego i ludzkiego nie zastanawia się w ogóle czy wypada czy nie wypada.Jednak jeśli ktoś z róznych przyczyn ma opory przed seksem oralnym to cóż…każdy w sesnie życia intymnego powinien robić to co mu serce dyktuje, co mu odpowiada.Ja tam nie przymuszałabym w żadną stronę..PS.Podoba mi się ,że na tym blogu nie ma tematów tabu!!! :-)).Musze jednak trochę popracować i poudzielać się rodzinie :-)).

    1. Przymuszanie ludzi do czegokolwiek, o ile mi wiadomo, nie należy do obowiązków „dobrego katolika”, Izo – a jeszcze w tak intymnej sferze…:)Toteż i ja nie mam zamiaru tego robić. Cieszę się, że tak wysoko mnie cenisz – ale, powtarzam, mam nadzieję (graniczącą z pewnością), że „takich jak ja” (ba, sto razy lepszych ode mnie!) jest w Kościele znacznie więcej. Może właśnie dlatego ta Stara Łajba się jeszcze jakoś kolebie…;) „Tematów tabu” być tu nie może, bo i ja piszę po prostu o tym, co mnie w danym momencie zaintrygowało czy poruszyło. Ps. Ja też zapewne będę bywać tu nieco rzadziej, bo właśnie podpisuję dwumiesięczny kontrakt z pewną firmą na tłumaczenia z jęz. francuskiego – i w najbliższym czasie będę musiała się poświęcić bardziej mojej pracy zawodowej, niż wymianie myśli na blogach. Mam jednak nadzieję, że to nie zniechęci moich wiernych Czytelników. A może, kto wie, przy tej okazji uda mi się w końcu zapędzić P. do klawiatury – bo on mi od pewnego już czasu obiecuje post napisany z jego punktu widzenia…;)

  2. Uważam, że w tych sprawach dozwolone jest to co odpowiada obu stronom. Dla mnie oralnie upadla kobietę, ale to moje zdanie- uważam że usta kobiety winny służyć do innych celów. Oralnie kojarzy mi się z filmami porno, prostytucją oraz niewolnictwem. Ale skoro to komuś odpowiada to ok.

    1. W Cesarstwie Rzymskim uważano za godne i sprawiedliwe, jeśli kobieta robiła to mężczyźnie, natomiast pogardzano tym, który by się przyznał, że w ten sposób pieści swoją żonę, ponieważ sądzono, że wtedy „zachowuje się jak niewolnik.” Naturalnie, można to skojrzyć z przemocą i poddaństwem – i często bywa tak właśnie traktowane, np. w praktykach BDSM. Ale może to być także (i dla mnie jest!) wyraz miłości, czułości, powiedzenia mu: „Dla mnie cały jesteś piękny!” Pornografia…Wiesz, to, co najbardziej mam jej do zarzucenia, to, że – niczym diabelskie zwierciadło z baśni Andersena – wykrzywia i wykoślawia sens tego, co powinno być piękne, aż zaczyna nam się wydawać wręcz obrzydliwe. Masz rację, że „dobre” i dozwolone powinno być to, co akceptują oboje. Ale co do tych ust…przypomina mi się tutaj przypadek mężczyzny, który tłumaczył, że chodzi w tym celu do prostytutek, ponieważ wstydziłby się poprosić o to własną żonę. „Przecież ona potem TYMI SAMYMI USTAMI całuje nasze dzieci!” – wyjaśniał zawstydzony.

        1. :))) Zdziwiłabyś się, jak często! Nie jestem psychologiem, ale sądzę, że niekiedy u źródeł męskich zahamowań leży też „odseksualnienie” bliskich sobie kobiet – matki, żony, czy córki („Co?!Moja mała córeczka?!”). Innymi słowy – „wszystkie kobiety to…oprócz MOICH!” 🙂 Ale wydaje mi się, że to raczej kiepska wymówka dla korzystania z usług „profesjonalistek.”

  3. Znowu temat, na którym się nie znam (jeśli znam, to co najwyżej z opowiadań), ale ja też by tak powiedział, jak zacytowałaś „skoro Pan Bóg stworzył CAŁE ciało, to i całe nadaje się do całowania i pieszczenia.” Miłość ma być cały sobą – jeśli jest coś, co zostawiam tylko dla siebie, to już to nie jest miłość (a w każdym razie jest niepełna).

    1. Masz rację Leszku – sama definicja „oddania się” zakłada, że nic nie zostawiamy dla siebie. Ja jestem niepełnosprawna, więc powinnam mieć większe opory, ale…on patrzy na mnie tak, jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. 🙂 Czasami mam wrażenie, że jest to spojrzenie bliskie temu, jakim ogarnia mnie Pan Bóg. Życzyłabym tego każdej kobiecie. Myślę, że Adam i Ewa w stanie bezgrzeszności „nie odczuwali wobec siebie wstydu” bo patrzyli na siebie właśnie w ten sposób.

  4. Zgadzam się z Tobą całkowicie. Jeżeli kogoś kochamy to akceptujemy tą osobę całą. Można by było porównać to do tego, że nie da się kochać prawdziwie człowieka tylko we wtorki, czwartki i soboty… Bo czy możemy powiedzieć wtedy, że darzymy kogoś miłością, która jest niepełna? Jest się gorącym, albo zimnym. Miłość jest, albo jej nie ma.Pozdrawiam ;]

    1. No, właśnie 🙂 I dlatego w metodach NPR nawet „dni bez seksu” nie mogą być „dniami bez miłości” – i po to właśnie Pan Bóg stworzył (a ludzie odkryli!) różne rodzaje pieszczot i czułości. 🙂 Miłość może wyrażać się na tyle różnych sposobów…

  5. Zgadzam się z Tobą 🙂 Skoro kocham… łączy nas sakrament małżeństwa, to czemu byśmy się nie mieli wycałowywać… wszędzie 🙂 Grzechu w tym nie widzę… ani nic obrzydliwego.

  6. Witaj albo, a jednak ja uważam, że kościół w ogóle nie powinien się zajmować seksem. Ponadto, zauważyłam u ciebie zdjęcie 10-tygodniowego płodu, powinnaś jednak napisać, jakie ma on wymiary i że praktycznie ma on jako taką ludzka powlokę ale wcale nie przypomina człowieka w środku, bo tak się właśnie odbywa rozwój. Na pewno zygota jest jedynie komórka z przepisem na wykonanie człowieka, potem mamy zlepek komórek, a potem stopniowo następuje ich różnicowanie.Pozdrawiam

    1. Jako tako ludzką powłokę? W tym czasie ma już także ludzki MÓZG…a przynajmniej jego obiecujące początki – serce zaś bije od 3.tygodnia:) Wszystko to są tylko takie wybiegi, żeby uzasadnić kobiece „prawo do aborcji” – poza tym zauważ, że z każdym dniem i tygodniem ten „zlepek komórek” staje się coraz bardziej „ludzki” – a w niektórych „rozwiniętych” państwach to prawo przysługuje kobiecie aż do 24 tygodnia ciąży. Czy i wtedy jest to tylko zygota z przepisem na człowieka?:) Urodziłam się w 29 tygodniu ciąży mojej Mamy – kim więc (lub czym) byłam w momencie narodzin? Prawo do życia mi (jeszcze) nie przysługiwało?

    2. A co do seksu…zgadzam się, że Kościół (a ściślej – niektórzy duchowni) czasami ma obsesję na tym punkcie i wietrzy „grzech” nawet tam, gdzie go nie ma – czy to jednak znaczy, że WSZYSTKO w tej sferze jest dozwolone, dobre i moralne? Nawet gwałt, wymiana partnerów, kazirodztwo, molestowanie, pedofilia? Bo tak też można zrozumieć Twój postulat o tym, by W OGÓLE „nie zajmować się seksem.” I czemu zajmować się (od strony moralnej) wszystkim, tylko nie tym? Dlatego, że wszyscy tak bardzo to lubimy?;)

    3. A co do seksu…zgadzam się, że Kościół (a ściślej – niektórzy duchowni) czasami ma obsesję na tym punkcie i wietrzy „grzech” nawet tam, gdzie go nie ma – czy to jednak znaczy, że WSZYSTKO w tej sferze jest dozwolone, dobre i moralne? Nawet gwałt, wymiana partnerów, kazirodztwo, molestowanie, pedofilia? Bo tak też można zrozumieć Twój postulat o tym, by W OGÓLE „nie zajmować się seksem.” I czemu zajmować się (od strony moralnej) wszystkim, tylko nie tym? Dlatego, że wszyscy tak bardzo to lubimy?;)

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *