Przykro mi to mówić, ale ludzie, którzy myślą że „Kościół naucza”, jakoby „chrześcijańska rodzina to co roku pół tuzina”, często są nie tyle wierzący, co po prostu GŁUPI.
Zapewne rzeczą piękną jest zdać się i w tej kwestii zupełnie na „wolę Bożą” (jak to czynią niektórzy (nad)gorliwi chrześcijanie, którzy odrzucają wszelkie formy planowania rodziny), ale czasami jest to tylko usprawiedliwienie dla własnej bierności, niewiedzy i bezmyślności.
A tego Pan Bóg nie pochwala na pewno. Nie po to dał nam rozum, byśmy nie mieli go używać! Bo jeśliby tak było, to nie powinniśmy np. w ogóle się leczyć („skoro Bóg chce, żebym umarła, to i tak umrę – nie wolno Mu się sprzeciwiać!”) ani szukać pracy („Jak Bóg zechce, to sam DA mi pracę – bez żadnego wysiłku z mojej strony!”). Notabene, taki pogląd na życie, zwany kwietystycznym, już dawno został przez Kościół odrzucony jako herezja…;)
A ja jestem zdania, że Bóg jest mądrym Ojcem i nigdy nie zrobi „za nas” tego, co z powodzeniem moglibyśmy zrobić sami.
A i wszystkie dokumenty Kościoła (którymi zresztą wcale nie muszę się sugerować :)) jasno mówią, że małżonkowie przy planowaniu rodziny powinni kierować się nie tylko „wielkodusznością” ale i poczuciem odpowiedzialności – tj. rozeznaniem co do możliwości zapewnienia dzieciom życia w takiej miłości i godności, na jaką zasługują wszystkie dzieci Boże.
Jak wiecie, ja nie jestem „moherowym beretem” (a raczej wręcz przeciwnie…;)), ale pomimo moich nieregularnych cykli od lat z powodzeniem stosuję nowoczesne metody naturalne (Przypominam, że to już od dawna NIE JEST żaden „kalendarzyk małżeński”- KALENDARZYK, DROGIE PANIE, JEST DO BANI!!) i WIEM, że to wcale nie musi oznaczać, że „co rok, to prorok.” I nie mówię tego – jak to niedawno sugerował Onet – „ze strachu przed wyklęciem z ambony” (bo ja w ogóle mało bojąca z natury jestem;)), ale z własnego przekonania. Na razie mam JEDNO dziecko i pewnie długo je jeszcze będę miała (ze względów zdrowotnych).
A swoją drogą, w obliczu widocznego jak na dłoni kryzysu demograficznego w krajach Zachodu coraz większa popularność rodzin typu „no kids” zakrawa na coś w rodzaju zbiorowego samobójstwa…
Być może jest grzechem „nie chcieć” mieć dzieci w ogóle (z błahych przyczyn), ale to jeszcze nie oznacza, że należy je płodzić bez opamiętania…
Por. też: „10 mitów na temat NPR.” A wszystkim bardziej zainteresowanym tym tematem polecam książkę „Sztuka naturalnego planowania rodziny” – to najlepsza, jaką kiedykolwiek czytałam…
Ta metoda sprawdza się tylkko kobiet , które mają regularny cykl.Dlatego warto czasami sięgnąc po inne środki antykoncepcyjne, które serwuje medycyna.Ale, zgadzam sie z Tobą. Nie sztuką jest napłodzuić dzieci. Sztuka jest je właściwie wychować.http://okno2.blog.onet.pl
DD, nie zgadzam się z Tobą – rozpiętość moich cykli sięga od 30 do 80 dni, a od lat z powodzeniem stosuję „te” metody. Przeczytaj sobie mój post p.t. „10 mitów na temat NPR.” To, o czym piszesz, było prawdziwe w odniesieniu do KALENDARZYKA, w którym zakładano, że „dni płodne” przypadają zawsze, w przybliżeniu, w połowie cyklu i że wszystkie kobiety mają cykle „jak w zegarku” 28-dniowe. Widziałaś taką kobietę?:) Nowoczesne metody naturalne NIE OPIERAJĄ SIĘ jednak na żadnych „wyliczeniach” tylko na obserwacji objawów (śluzu i temoperatury), które pozwalają mi każdego dnia na bieżąco stwierdzić, czy TERAZ jestem płodna, czy nie. A to nie zależy od długości danego cyklu. Oprócz tego, w przypadku wątpliwości co do własnych obserwacji, sprawdzam je jeszcze testerem płodności „ze śliny.” Nie twierdzę, że jest to rozwiązanie idealne DLA WSZYSTKICH kobiet, ale u mnie, przy moich NIEREGULARNYCH cyklach, sprawdza się znakomicie.
„Alba ma rację, NPR mogą z powodzeniem stosować kobiety o … … nieregularnych cyklach.Niestety, rzadko można przeczytać w prasie, czy usłyszeć w tv (czy, o zgrozo, nawet w gabinetach ginekologicznych) rzetelne informacje … „~Miśka 2009-05-29 12:27 Miśko, mnie ginekolog, u którego byliśmy po połogu, … … powiedział, że „po porodzie to nie działa!” i że najdalej za dwa miesiące znowu będę w ciąży. Nasz synek ma teraz rok i pięć miesięcy i raczej nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie miał mieć rodzeństwo. Alba 2009-05-29 13:59Przepraszam Miśkę za nieumyślne usunięcie jej komentarza wraz z moją odpowiedzią!
Skoro już o dzieciach. W internecie można już dotrzeć do raportu opublikowanego 20 maja o pedofilii w Irlandii w wykonaniu funkcjonariuszy KrK. Ja sobie potłumaczyłam trochę bo polskie strony chyba mają jakąś blokadę informacyjną. Jestem w szoku. Po prostu. I te próby blokowania publikacji raportu ze strony Watykańskiej Kongregacji ds Wiary. Szkoda, że Bóg nie jest w wersji starobiblijnej bo powinien walnąć atomówką w Watykan jak to było za czasow Sodomy i Gomory. Może jestem teraz na anty…ale jestem w szoku i łzy mnie duszą. Jak się dokopiesz to stron irlandzkich to weź sobie coś na znieczulenie. Ja od kilku dni chodzę do tyłu…Jeśli KrK ze swoją hierarchią mieni się następcą Jezusa to coś się tu komuś pokićkało. Na pewno KrK jest następcą rzymskiego Kaliguli lub innego zboczeńca. Sorry ale mam dość. Jako szeregowy katolik nigdy nie miałam wpływu na ekscesy funkcjonariuszy KrK i teraz odczuwam ulgę, że nie mam z tym obrzydlistwem nic wspólnego. Możesz usunąć mój post ale prawdy nie usuniesz.
Izo, czytałam ten raport – podzielam Twój ból i szok (zresztą napisałam już na ten temat post, który ukaże się za kilka dni). Tutaj powiem tylko, że tak kończy się zawsze, gdy Kościół ma zbyt wiele władzy i wskutek tego jego „funkcjonariusze” czują się zupełnie bezkarni. Ty wiesz, że ci pedofile następnie wmawiali tym dzieciakom, że to ich wina, bo są „złe” i „sprowokowały”?! To dopiero wydaje mi się potworne… Nigdy nie byłam zwolenniczką zatajania prawdy, nawet w „zbożnym” celu. Postów też nigdy nie usuwałam. Przykro mi, że tak źle mnie oceniasz. Myślałam, że już się trochę znamy…
Czekam na Twoj post, który napiszesz tak jak nakazuje uczciwość. Jestem mile zaskoczona, że nie zamieciesz tematu pod dywan. Naprawdę. Uważam, że w Polsce cytując Obirka „czarni zastąpili czerwonych” więc taki raport też powstanie. Ciekawe tylko czy Polska ma takiego arcybiskupa, który przysiągł, że nie spocznie póki ostatni pedofil nie skończy za kratkami. Jak widzę co się dzieje w sprawie lusracji i pedofilii (słuchałam co mówił prof. Węcławski o sprawie Paetza) to niestety…czarno to widzę. Wierzę w sprawiedliwość i w stare przysłowie, „że Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy”. Chyba Ligocka miała rację mówiąc, iż widziala piekło pełne sutann. Wybacz gorycz jaka płynie z moich słów….
Zmieniłam nieco koncepcję i myślę, że różne wątki tej bulwersującej sprawy będą się długo przewijać w różnych moich postach – bo im dłużej o tym myślę, tym więcej różnych rzeczy przychodzi mi do głowy… Nie zmieści się w jednym temacie…Nie przejmuj się, ja rozumiem, że przemawia przez Ciebie słuszne oburzenie: a GDZIEŚ człowiek musi szczerze powiedzieć, co myśli. Nigdy nie byłam zwolenniczką zamiatania jakiegokolwiek problemu pod dywan – bo to tylko powoduje, że sprawa zaczyna cuchnąć i w końcu wybucha, niszcząc winnych i niewinnych (Przykład irlandzki dobrze to pokazuje). To chyba tylko hierarchowie mojego Kościoła wciąż wierzą, że Kościół jest „święty” dopóki nie mówi się o jego grzechach – i że większy grzech ma ten, kto je ujawnia… A przecież należałoby bić się w piersi i przepraszać – bez końca. Co do Kościoła w Polsce, to mam niestety wrażenie, że dopóki nie wybuchnie u nas równie wielki skandal, takiego „rachunku sumienia” się nie doczekamy. A jak Kościół może wiarygodnie mówić o „grzechach tego świata”, skoro nie widzi własnych?