Niewinni jak dzieci?

Jezus niejednokrotnie stawiał dzieci za wzór dorosłym. Nauczał, że „do nich należy Królestwo Niebieskie” (Mt 19,14) a „aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Boga” (Mt 18,10). Nie wolno więc nimi „gardzić” (która to postawa częsta była w owych czasach nawet wśród filozofów); przyjmując dziecko pod swój dach, przyjmuje się samego Boga (Mt 18,5) – a sama myśl o tym, że ktoś mógłby je „zgorszyć” przejmuje Chrystusa zgrozą: „Takiemu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.” – stwierdza. (Mk 9,42)

Tym bardziej więc obrzydliwe wydają się niedawno ujawnione praktyki duchownych w Irlandii, którzy nie tylko masowo molestowali swych podopiecznych (rzecz szokująca, problem dotyczy nie tylko księży, ale i sióstr zakonnych…), ale jeszcze „po fakcie” wpajali mi poczucie winy: to dzieci miały być „złe” , jako że swoim zachowaniem rzekomo „sprowokowały” opiekunów do grzechu…

Myślę, że to straszliwe odwrócenie pojęć to – przynajmniej częściowo – pokłosie skrajnie pesymistycznych poglądów św. Augustyna na człowieka, które (niestety) wycisnęły swoje niezatarte piętno nie tylko na katolicyzmie, ale także na całym chrześcijaństwie (nie należy zapominać, że Marcin Luter był augustianinem…). Wszyscy, już od kołyski, mieliśmy być źli, grzeszni i zepsuci do szpiku kości.

Na poparcie tej tezy przytacza Augustyn w Wyznaniach przykład dziecka, „które jeszcze nie umiało mówić, a już spoglądało z nienawiścią na swego mlecznego brata.”

Co do mnie, to wydaje mi się, że zasadniczo wszyscy rodzimy się dobrzy i niewinni i dopiero inni mogą nas „zgorszyć” – tzn. sprawić, byśmy stali się gorsi. Ale czasami dzieje się to z nie do końca wiadomych przyczyn.

Do dziś pamiętam tego ojca, który na rozprawie syna-nastoletniego mordercy płakał i przepraszał rodziców jego ofiary,tłumacząc, że przecież nie chciał wychować syna na zabójcę. Może i nie chciał, ale jednak tak mu wyszło – więc którym momencie coś poszło „nie tak”?

To był normalny,zwykły, przyzwoity człowiek, jakich wielu, nie żadna tam „patologia” – czy zatem należy winić tylko jego, że „źle wychował dziecko”? Wiem, tak jest prościej – bo wtedy zrzucamy wszelką odpowiedzialność za nasze czyny na innych ludzi: na „toksycznych” rodziców, nauczycieli albo na kolegów, którzy nas gnębili w szkole…

A może jednak w nas samych jest też jakaś wrodzona „skłonność do zła” (chrześcijanie nazywają ją „grzechem pierworodnym”) i to, co z nią zrobimy nie całkiem zależy od wychowania, a bardziej od nas samych?

 

20 odpowiedzi na “Niewinni jak dzieci?”

  1. Biblia też mówi, że ojcowie nie poniosą kary za winy synów, a synowie za winy ojców. Nastoletni morderca jest już myślącym, dorosłym człowiekiem i ojciec nic nie może za emocje, które targają synem……….. Bóg upominał Kaina, żeby przestał pielęgnować w sercu nienawiść do brata, ale ten nie posłuchał. I jak się to skończyło? Tragedią. Czy Bóg jest odpowiedzialny za to, co zrobił Kain? Przecież go upominał i prosił, żeby się opamiętał. Ale Kain był istotą myślącą z własną wolną wolą i zadecydował, że postąpi wbrew rozsądnym radom. Poniosły go emocje, zawiść. A co do księży w Irlandii……….. to zostało ujawnione. A ile takich spraw nadal jest zatajonych? W naszym kraju działo się nie lepiej. Miałam kiedyś wątpliwą przyjemność czytać relacje dzieci wychowywanych w domu dziecka prowadzonym przez zakonnice. Nawet psa bym tak nie potraktowała. Pozdrawiam. http://www.dirt-devil.blog.onet.pl

    1. Wiem, co się dzieje w różnego typu domach dziecka – włos się jeży na głowie – molestowanie, pobicia i kradzieże są na porządku dziennym, już nawet nie mówiąc o różnych formach upokarzania i poniżania, również przez otoczenie. I jeśli z takich dzieci wyrastają przyzwoici, zdolni do miłości ludzie, to chyba cudem. Jako dziecko „wychowywane” w dużej mierze przez szpitale i sanatoria muszę dodać, że często pracują tam ludzie, którzy w ogóle nie powinni zbliżać się do dzieci! Mogłabym też powiedzieć, że zdarza się to nie tylko w kościelnych ośrodkach – chociaż wiem, że ludzie w sutannach i habitach są niejako „zobowiązani” do większej miłości, niż inni. Dla uzyskania pewnej równowagi powiem tylko, że sama kończyłam szkołę prowadzoną przez siostry zakonne – i byłam raczej przerażona tym, co się wyprawia w niektórych „świeckich” placówkach.

  2. Nie wierzę we wrodzoną skłonność do zła. Dzieci rodzą się i są jak niezapisana książka. To rodzice i późniejsza socjalizacja kształtuje życiorys. Szacuje się albo doliczono się 40 tys. zhańbionych dzieci w Irlandii. 40 tysięcy!! Tak! Dla mnie (niech mężczyźni mi wybaczą) największym szokiem było dewiacja (bo jak inaczej to nazwać?) zakonnic. A może i nie powinno to być dla mnie szokiem. Nie tak dawno ujawniono podobne praktyki w Zabrzu. Oczywiście zatuszowano sprawę. A w Szczecinie? A samobójstwo chłopca molestowanego przez proboszcza? A…ile tych „A?”. Czy to wina celibatu? Czy coś do wina im dolewają? No bo przecież nie wysnuję wniosku, że do takiego stanu „duchownego” (???) ciągną zboczeńcy?Niech im Bóg wybaczy ja nie potrafię. Ja od kilku dni modlę się o sprawiedliwość. Zwykłą, ludzką. Oczywiście nie taką jak podają dzisiejsze serwisy, ze zaskakująco niski wyrok dla księdza za współżycie z nieletnią. Nie wiem gdzie ja mieszkam. Chyba za niedługo zaczną się głośno pytać gdzie jest Bog? A może On też był bity i gwałcony z każdym dzieckiem..

    1. Tak, Izo, ja wierzę, że On też był bity i gwałcony w każdym dziecku. Ale co do wpływu socjalizacji, to zdania są dziś podzielone. Teoria „tabula rasa” była popularna już od XVIII w. ale wtedy jeszcze niewiele wiedziano o czynnikach wrodzonych, o dziedziczności. Nie jest więc (do końca) tak jak sobie wyobrażał Locke, że „mocą wychowania możemy z każdego dziecka zrobić to, co chcemy.” Przeciwnie, współczesna nauka odkrywa, że nawet noworodki mają własną, niepowtarzalną osobowość. Inaczej, czym wytłumaczyć fakt, że z wychowywanych „jednakowo” bliźniąt nie wyrasta dwóch lekarzy, tylko, np. lekarz i muzyk? Dlaczego nie wszystkie „dzieci z marginesu” schodzą na złą drogę? Dlaczego w „dobrej” rodzinie i w przyjaznym otoczeniu pojawia się nagle dziecko o cechach psychopatycznych? Wiesz, mój synek nigdy nie został przez nikogo uderzony – ani też nigdy nie widział, jak ktoś kogoś bije. A jednak próbował w ten sposób „zdyscyplinować” swoją młodszą kuzynkę. Czym to wytłumaczyć, jeśli nie czynnikami wrodzonymi?

      1. Ps. W mojej miejscowości wybuchła afera, bo wyszło na jaw, że nauczyciel WF molestował nieletnie uczennice. Ale burza szybko ucichła, bo te panienki, jak jeden mąż, zeznały, że kiedy to się działo, miały już skończone 15 lat i że wszystko stało się za ich zgodą…. Czasami naprawdę myślę, że wprowadzenie w życie pomysłu Sowińskiej z karalnością stosunków z nieletnimi do 18. roku życia wcale nie byłoby takie głupie – a na pewno wiele by uprościło w kwestii definicji pedofilii. Myślisz, że 15-latka różni się znacząco od 14-latki?

        1. Nie zbytnio się nie rożnią w tym wieku pod względem głupoty. Ale facet był dorosły i powinien pewne rzeczy rozróżniać. Mało tego. Na studiach zapewne miał zajęcia z psychologii i dowiedział się ,że w tym wieku dziewczyny „podkochują się ” w swoich nauczycielach a tego wykorzystywać nie można. Tu zawiodła i socjalizacja dziewczyn i W-F-isty. Ja gdyby to dotyczyło mojej córki facetowi bym po prostu coś obcięła i śpiewałby cienkim głosem do końca życia.

          1. A może i te „lolitki” wcale nie były w tym wypadku tak „niewinnymi ofiarami”, jak to się zazwyczaj przedstawia? Może im się to zwyczajnie podobało? Myślę, że jest znacząca róznica w zdolności rozeznawania dziecka 4-czy-8-letniego a 14-15-letniego. Ale te dziewczyny po prostu nie zdają sobie sprawy z tego, że tak postępując, chronią pedofila. Bo w moim pojęciu to JEST pedofil.

      2. „A jednak próbował w ten sposób „zdyscyplinować” swoją młodszą kuzynkę. Czym to wytłumaczyć, jeśli nie czynnikami wrodzonymi?” Nie wrodzone a instynktowne, nie wiem czy nie będzie nadużyciem gdy napiszę, że zachowanie to jest atawistyczne. Ale teraz mądry rodzic będzie tak socjalizował swoje dziecko aby mu wytłumaczyć, że do rozwiązywania problemu używa się rozumu i empatii a nie pięści. Wybacz – nie wierzę w geny zła. Gdy coś się dzieje z dzieckiem nie tak- to to zawsze jest PORAŻKA wychowawcza. ZAWSZE. Ja jestem tego świadoma.

        1. Izo, wierzę, że wychowanie ma OGROMNY wpływ na człowieka, ale nie wierzę, że jest to wpływ NIEOGRANICZONY. Nauka udowodniła np. że inteligencja jest w dużej części zespołem cech wrodzonych, które wychowanie może jedynie rozwijać lub tłumić. Tak więc, „katując” dziecko dwuletnie literkami, a trzylatka liczeniem wcale nie mamy gwarancji na „stworzenie” geniusza… Zastanawiam się także, dlaczego na ogół ludzie mają opory przed adoptowaniem dzieci, pochodzących z rodzin przestępczych czy alkoholicznych, nawet wtedy, gdy nie zdążyły one jeszcze ulec socjalizacji? Może to właśnie wiara w to, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”? Myślę, że to są dwie skrajności: przypisywać wszystko tylko „genom” albo tylko wpływom wychowania. Staram się uciekać od obydwu. Moje dziecko jest „plastyczne” – ale RÓWNIEŻ przyniosło ze sobą na świat pewien zestaw cech, które bardzo trudno będzie zmienić (o ile w ogóle nie jest to niemożliwe). I z tym się także, jako matka, będę musiała pogodzić.

          1. Mając tak wykształconą i mądrą mamę, z dobrym sercem, pełną empatii wyrośnie na porządnego człowieka.” Korzenie człowieka tkwią w dzieciństwie” gdzieś przeczytałam ten aforyzm i w pełni się z nim zgadzam.

          2. Dziękuję za komplement – jednak wiem, że jako rodzice możemy zrobić „tylko” i „aż” tyle, ile jest w naszej mocy – nie wszystko zależy ode mnie…:)

    2. Jeszcze drobna uwaga, Izo – nie wierzę, by te dzieci zostały „zhańbione.” W oczach Boga one są czyste. To ci, którzy im to zrobili, okryli hańbą siebie…i Kościół…

  3. Władza oparta na sile plus bezkarność do tego tłumienie seksualności wyzwoliła najgorsze instynkty .To opiekun jest winny który opierał się na sile i wyznawanych przez siebie systemie wartości . Jeśli poczuł że przesadził zawsze mógł iść się wyspowiadać, a tym samym poczuć się uwolniony od zła które wyrządził. Bo ci co powinny stać na straży relacji między ludzkich tolerowali takie zachowania. Winna leży w danym opiekunie , ja i w systemie który pozwolił na takie zboczenia. Największą winę ponoszą ojcowie kościoła którzy z jednej strony kazali kochać boga i bliżniego z drugiej strony tłumili pierwiastek żeński który w naturalny sposób niesie z sobą -opiekuńczość , łagodność itd.Postawa ich przyniosła obłudę co w konsekwencji zaowocowało brakiem tolerancji. Obawiam się że to działo się w całym świecie chrześcijańskim. Tylko Irlandia jako bastion walki z protestantami ostatnia wyzwoliła się z dominacji kleru. Cokolwiek by napisać to i tak nie odda cierpienia dzieci. Mniej ważne jest z jakim charakterem przychodzimy. Ważniejsze jest z jakim odchodzimy i jakie czyny zabieramy za sobą . POZDRAWIAM

    1. „Bo ci co powinny stać na straży relacji między ludzkich tolerowali takie zachowania” O! O!. Jedne z tych zboczeńców nawet zeznal, że się dziwil, że byl tak długo bezkarny bo specjalnie się ze swoim procederem nie krył. Szok.

      1. No, cóż, czasami przełożeni wolą udawać, że nic nie widzą – i nie dotyczy to niestety tylko Kościoła. Przypomniała mi się w tym momencie niedawno ujawniona sprawa pewnej szkoły, w której dyrektor ujawnił fakt molestowania młodszych uczniów przez starszych. I co powiesz? Został zwolniony z pracy, jako że „pokalał dobre imię tej szkoły.” Wynika z tego znowu, że zawsze bardziej „winni” są ci, którzy ujawniają jakieś zło, niż ci, którzy się go dopuścili…

    2. A ja się zastanawiam, na ile określone „zawody” przyciągają ludzi o określonym typie osobowości? Z moich prywatnych wyliczeń wynika, że o ile np. homoseksualistów jest w każdym społeczeństwie (niezależnie od epoki i kultury) 2-5%, to w „wykluczających” kobiecość środowiskach kapłańskich może ich być dwa, a może nawet trzy razy więcej. Podobnie pedofile – najczęściej wybierają zawody, dające im łatwy „dostęp” do dzieci – nauczycieli, psychologów, lekarzy. W jakimś stopniu na pewno dotyczy to także duchownych. Przecież nikt (zazwyczaj) nie widzi nic złego w tym, że ksiądz głaszcze dziecko po główce albo bierze je na kolana…Pamiętam, kiedy byłam w 4. czy 5. klasie podstawówki mieliśmy w naszej miejscowości księdza wikarego, który chętnie zapraszał na plebanię niektóre dziewczynki, żeby u niego…posprzątały. Jako niepełnosprawna nigdy nie dostąpiłam tego „zaszczytu” – ale bardzo im zazdrościłam tej zażyłości z księdzem. O pedofilii nikt wówczas nie słyszał, nie sądzę również, by działo się tam coś niewłaściwego. Jednak w świetle ostatnich wydarzeń człowiek staje się podejrzliwy… Może to zresztą w końcu doprowadzić do podobnego obłędu jak w USA, gdzie o „zły dotyk” oskarżono np. sześciolatka, który w zabawie złapał swoją koleżankę za gumkę od rajstop…

Skomentuj Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *