Ki czort – ta „mentalność antykoncepcyjna”?

Proszę mi wierzyć, że doskonale rozumiem, że „zwykłym śmiertelnikom” niekiedy trudno jest wychwycić różnicę pomiędzy osobami, które dla uniknięcia nieplanowanej ciąży stosują metody „naturalne”, a tymi, które w tym samym celu wybierają metody „sztuczne.”

No, bo fakt – sama znałam kiedyś dziewczynę, która tak rygorystycznie trzymała się swoich „rytmów płodności” że prędzej by się mrówki zalęgły u niej w domu, niż by się tam pojawiło jakieś dziecko. A zamiast potomka sprawiła sobie…pieska (typowa hollywoodzka rodzina to wszak ON, ONA i pies, o którego potem toczą się zawzięte boje nawet na rozprawie rozwodowej:)). Pisałam już tu wielokrotnie o tym, że kiedy czytam na forach internetowych, jak mało ludzie wiedzą o tym, „skąd się biorą dzieci” to nóż mi się w kieszeni otwiera.

Na pewnym forum natknęłam się na przykład na chłopaka, który był święcie przekonany, że kobieta, która ma miesiączkę, masowo „morduje własne dzieci.” A pewien dojrzały facet sądził, że podczas zwykłej masturbacji giną miliony zarodków. Z kolei pewna 19-letnia panienka uważała, że do menstruacji dochodzi wskutek pęknięcia jajnika… Na moją uwagę, że to zupełnie nie tak, odparła z wyższością, że ona nie musi tego wiedzieć, tylko lekarz, który jej przepisał pigułki. To dopiero jest prawdziwie „antykoncepcyjna mentalność!”:)

Prawda jest jednak taka, że WSZYSTKIE metody antykoncepcyjne (nawet te „super-hiper-ekstra skuteczne”) czasami „zawodzą” (o ile, oczywiście, nowy człowiek może zostać uznany za „zawód”). I różnica pomiędzy nastawieniem proaborcyjnym i pro life tkwi moim zdaniem właśnie w podejściu do tego faktu.

Alicja Tysiąc w pewnym wywiadzie wyznała, że owszem, zabezpieczyła się, ale „zawiodła” ją prezerwatywa – tak więc ona w związku z tym zawodem uważała, że ma pełne prawo działać dalej po swojemu.

(Od razu zaznaczam, że szczerze współczuję takim kobietom jak ona – choć nie mogę się pozbyć poczucia, że akurat tamta pani za swój uszczerbek na zdrowiu powinna skarżyć nie tyle  państwo polskie, co raczej producentów owych prezerwatyw, którzy z pewnością nadal zapewniają użytkowników o ich stuprocentowej skuteczności – oraz, przede wszystkim, lekarzy, którzy zezwolili na poród naturalny w sytuacji tak poważnej wady wzroku. Niemniej śmieszą mnie trochę jej tłumaczenia, jakoby „nie chciała ciąży, a nie dziecka” – biorąc pod uwagę, że w świecie ludzi narodziny dziecka są naturalną konsekwencją ciąży, a ujmując rzecz czysto biologicznie jej najmłodsza córeczka jest TĄ SAMĄ istotą, której „nie chciała”, tyle że na innym etapie rozwoju – podobnie jak noworodek, który po latach staje się starcem.)

Osobom wierzącym w moim odczuciu, zrobić tego jednak nie wolno, bo (podobno) są to ludzie, w których życiu Bóg też ma coś do powiedzenia. A zatem, skoro myśmy się „zabezpieczyli” po same uszy, a MIMO TO pojawia się nowe życie, no, to je przyjmiemy jako Jego niespodziewany dar… Bo może Ktoś większy od nas obojga postanowił nam je ofiarować – mimo że o nie wcale nie prosiliśmy. Ot, i wszystko.

Chrzestnej matce mojej mamy ciąża „przytrafiła się” w wieku 48 lat, a więc właściwie już podczas menopauzy. Oboje z mężem byli przerażeni. A jednak właśnie to nieoczekiwane dziecko stało się dla nich błogosławieństwem i „podporą w starości”, kiedy jego trzej starsi bracia zginęli w tragicznym wypadku…

100 odpowiedzi na “Ki czort – ta „mentalność antykoncepcyjna”?”

  1. Nikt z nas nie jest chyba wolny całkowicie od tej medialnej propagandy sukcesu, w której każde zjawisko ma ściśle zaplanowany rozwój, a postępowanie jest dopięte na ostatni guzik. Jeśli człowiek pozwoli się opętać taką mentalnością, to wtedy normalne, życiowe zjawiska stają się przyczyną poważnych załamań. A życie jest bardziej konstruktywne, niżby się wydawało na pierwszy rzut oka. Mi też niby świat się zawalił kilkanaście lat temu, bo coś dla mnie ważnego stało się niewykonalne. Po jakimś czasie, nie powiem, że bez wysiłku, udało mi się spełnić marzenie z odsetkami i to lichwiarskimi 😉 :DPrzeciętny wyznawca propagandy sukcesu dawno by już jechał na lekach antydepresyjnych albo gnił w grobie.

    1. > Nikt z nas nie jest chyba wolny całkowicie od tej> medialnej propagandy sukcesu, w której każde zjawisko ma> ściśle zaplanowany rozwój, a postępowanie jest dopięte na> ostatni guzik. Jeśli człowiek pozwoli się opętać taką> mentalnością, to wtedy normalne, życiowe zjawiska stają> się przyczyną poważnych załamań. No, właśnie – a w związku z tematem najbardziej niepokoi mnie przedstawianie kobietom (i mężczyznom, bo Was to przecież też dotyczy!) „niepalnowaniej ciąży” jako największego NIESZCZEŚCIA, jakie mogłoby je w życiu spotkać – i czegoś, z czym trzeba „walczyć” wszelkimi dostępnymi środkami, bez względu na konsekwencje. Wiem na pewno, że moi rodzice się „zabezpieczali” a jednak mój Tatuś zawsze mówił do mamy:”Kochanie, skoro mamy troje dzieci, to i czwarte się wychowa!”

      1. Jeszcze chwila i Europa odpokutuje swoją lewacką, egoistyczną samorealizację. Największy przyrost naturalny mają muzułmańscy osiedleńcy. A u nas znerwicowane, zaganiane biznes panienki i japiszony w przepoconych garniakach zamiast wziąć oddech, uśmiechnąć się do życia, to idą do psychoanalityka, bo czują się niespełnieni… 😛

      2. Nie byłabym taka pewna. Moja przyjaciólka jeszcze ze studiów urodziła córke na ostatnim roku. O męza zaraz po jego studiach upomniało się wojsko więc ona siłą rzeczy wróciła z niemowlakiem do rodziców. Warunki mieszkaniowe miała wspaniałe – mieszkanie na poddaszu, ubikacja na podwórku, o łazience nawet mowy nie było. Całe mieszkanie składało się „aż” z pokoju i kuchni a mieszkali tam jej rodzice (ojciec za kołnierz nie wylewał), babcia, jej młodszy brat no i ona z dzieckiem. Jakby drugie urodziła to chyba byłaby przeszczęsliwa, łóżeczko powiesiłaby pewnie u sufitu bo tam juz nawet kot by się nie zmieścił.Jak się ma jakie takie warunki to nastepne dziecko byc może się wychowa a jak się nie ma warunków to nastepne dziecko to tragedia.

        1. Na szczęście nie miała szans na drugie, skoro mąż był w wojsku (a mówisz, że mężczyźni to takie zwierzaki, co płodzą, nie zważając na warunki). Ale i tak nie jestem zwolenniczką poglądu, że „lepiej wyskrobać niżby miało żyć w biedzie.” Wielu wielkich ludzi wychowało się w ubóstwie, zresztą mentalność „najpierw karieria, willa z basenem, mercedes – a potem, ewentualnie, bachor” wyznają przecież ludzie BARDZO zamożni. Jest to największy paradoks, że najmniej dzieci rodzi się tamn, gdzie mogłyby żyć w dostatku. A przxecież NIE JEST tak, że dzieci powodują biedę. Komu bogaci przekażą swoje majątki?:) Pewna bezdzietna milionerka zapisała wszystko swojemu żółwiowi…Bardzo to szlachetne w sytuacji, gdy co minutę umiera z głodu jakieś dziecko. A jedyna recepta, jaką bogaci tego świata mają dla ubogich, brzmi:”Przestańcie się mnożyć jak króliki! Sami zdychajcie z głodu – bez dzieci.”

          1. Mnie sie cos wydaje że ty zycia nie znasz. Mąż był w wojsku ale nie na końcu świata, raz na czas do młodej zony przyjeżdzał. No i wyszło jak wyszło, w domu o intymnośc było ciężko, raz dwa na chybcika no i zaszła po raz wtóry a efekt był wiadomy, wieczorem do szpitala, rano wyszła. Mają jedną córkę już po doktoracie, żyja bardzo dobrze.

          2. Od tej strony, faktycznie, chwalić Boga, „życia” nie znam. Drugie dziecko zostało ofiarą ciasnoty, żeby pierwsza córeczka mogła „dobrze żyć” i zrobić doktorat…Nie powiesz mi, że to nie jest smutne – chociaż im się pewnie wydawało, że nieuniknione. Ale chociaż wydaje Wam się, że „żyję pod kloszem” io niczym nie mam pojęcia, to mam ciotkę, która usunęła ciążę. Teraz ma luksusowy dom, trzech synów młodszych od tamtego dziecka – i lekką obsesję na tle religijnym…Ja bym tak nie chciała. Nie wierzę, że da się o takim „rozwiązaniu” kiedykolwiek zapomnieć.

          3. Chyba niespecjalnie rozumiesz. Przecież ona nie poszła na zabieg ot tak, dla grymasu tylko poszła z konieczności. Przecież nie powiedziała sobie, jedno dziecko poswięce żeby drugie zrobiło doktorat bo skąd mogła wiedzieć czy córka będzie super zdolna czy tuman, zrobiła to po to żeby dziecko które już miała mogło się wychowywać chociaż w minimalnych warunkach bytowych.

          4. Tak, tak…Wszyscy idą na zabieg wyłącznie z konieczności…A niektórzy nawet więcej niż raz…

          5. A myslisz że nie? pomijając nieodpowiedzialne małolaty i te ktore dawanie uwazają za swój zawód to myslisz że mężatka nie przemysla tej decyzji na sto sposobów, bierze za i przeciw, wiele nocy nie przespi aż się zdecyduje? dla ciebie to niby taki grymas, ot pójdę i się klopotu pozbędę bo mi może biust za bardzo urosnie?

          6. Niestety, coraz częściej jest to grymas, Olu – „ciąża i dziecko to niewola, a jeszcze figurę stracę!” Nie oceniam indywidualnych decyzji, bo wiem, że bywają tragiczne (znam kobiety, które co roku zapalają znicz dla swoich nienarodzonych dzieci) a tylko narastające przekonanie, że „ja mam prawo zrobić z tym „zlepkiem komórek” co chcę!” – i to w sytuacji, gdy wszystkie media roztkliwiają się nad bitym pieskiem czy kotkiem. Ludzki płód to znacznie mniej – nie merda ogonkiem…

          7. Niezupełnie. Te ktore stac o dbanie o figure stać i na srodki antykoncepcyjne.Problem lezy w czym innym a jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniadze. Nie będe ci robic wykladu na tematy ekonomiczne bo chyba sama wiesz jaka jest rzeczywistość. Mało kogo poprostu stac na więcej jak jedno dziecko tym bardziej ze jak kobieta zajdzie w ciążę to przewaznie u pracodawcy juz ma przegrane na wejściu, wróci po macierzyńskim to może dostać wypowiedzenie a jak nie daj Boże dziecko chorowite to juz ma całkiem przechlapane. Becikowe to sa grosze a pomoc państwa jest praktycznie zerowa. Jak kobieta straci prace, mąż też moze stracić co wcale nie jest wyjatkiem to myslisz że będzie rodziła? Chyba że ktoś ma mentalność chrześniaka mojego męża. On nie pracuje bo jakoś żadna robota mu nie pasuje, mieszkaja w jednym pokoju w takiej prawie „kurnej chacie” , ona pracuje za marne grosze a dzieci mają juz 4, do tego miała poronienie a ludzie młodzi więc jeszcze moga mieć drugi raz tyle dzieci. Jakbyś zobaczyła jakie te dzieci maja krzywe nogi bo sa odżywiane byle jak to bys była w szoku pewnie ze trzy dni.

          8. To prawda, Olu – tylko że „prawem do aborcji” się tego nie załatwi. Pracodawca tym bardziej może powiedzieć:”Mogłaś się, babo, wyskrobać!” Tamta modelka też twierdziła, że „musiała” to zrobić, bo przecież chciała wrócić do pracy, na wybieg… A że jest jeszcze taka młoda, nie wiadomo, ile jeszcze dzieci będzie „musiała” poświęcić na ołtarzu kariery, aż wreszcie będzie „mogła” pozwolić sobie na to jedno, jedyne…Wbrew pozorom „prawo do aborcji” wcale nie tworzy ekonomicznych warunków bardziej przyjaznych dla kobiet i macierzyństwa. Ono raczej zasiewa strach:”Zrób to, bo jak nie…”

          9. W sumie ani zakazem ani prawem do aborcji tego się nie załatwi, jak będą lepsze warunki to będzie mniej aborcji.

          10. Niezależnie od „warunków” liczba aborcji nigdzie na świecie nie spada – bo jest to wypadkowa zewnętrznych warunków i nastawienia społecznego do tego problemu. Tam, gdzie jest bieda, robi się to, bo „trzeba” (wśród dawnych Aborygenów był obyczaj, że rodzice zabijali drugie dziecko już po narodzinach, wiedząc, że mogą wykarmić tylko jedno – a w krajach muzułmańskich często po cichu zabija się „nadliczbowe” dziewczynki) a w krajach bogatych – bo MOŻNA.

          11. Nie – powtarzam, że moim zdaniem zakazami i nakazami się tego nie zmieni, prędzej ZMIANĄ MENTALNOŚCI właśnie. Ale mentalność, niestety, zmienia się raczej w kierunku: „zrób to, to nic wielkiego!” Kobiety wolą nie wiedzieć, jak dokładnie wygląda aborcja, bo to jest „zbyt drastyczne.” Co innego, gdyby rzecz dotyczyła pieska czy kotka – o, wtedy trzeba by sprawę nagłośnić! Ale taki płód? Co toto czuje? Kurzajka i tyle…

          12. Chodzi o zmiane mentalności ale w innej dziedzinie bo kobieta zdeterminowana tak czy inaczej na zabieg pójdzie. Chodzi chyba o edukację szczególnie młodzieży żeby się taka małolata nie pytała czy jak wypierze slipy chłopaka ze swoimi majtkami to zajdzie w ciążę czy nie (autentyczne zapytanie z młodziezowej gazety), zeby nie była pewna że za pierwszym razem to ciąży nie będzie, zeby nie musiała dorównać koleżankom bo ją wyzywają od cnotek, zeby za metody nawet naturalne nie brały się osoby mierzace temperature co trzeci dzień ( i własnie dlatego ta metoda jest dla mnie zawodna, nie każda stosując ma do tego olej w głowie, samozaparcie i jest na tyle świadoma że wie o co chodzi).Do tego dochodzi poprawa warunków materialnych. Dlatego nie rozumiem o co ten cały krzyk z prawnym zakazem. Z zakazem czy bez zakazu na jedno wychodzi no chyba że chodzi o statystyki – ładnie brzmi ze w danym roku w Polsce było jedynie 170 zabiegów (ze było do tego 200 tys. po cichu to juz pryszcz).I wcale tak nie jest że jak będzie aborcja prawnie dozwolona to od razy zrobią się w szpitalach kolejki . Chocby na każdym rogu przerywali ciążę to i tak ta która nie chce się poddać to się nie podda a ta która się zechce poddać to żeby było sto zakazów to i tak się podda.

          13. Widzisz, ale kraje, które mają tę edukację na wysokim poziomie (jak Wielka Brytania czy Francja) mają dokładnie tyle samo aborcji, co te, w których jest „restrykcyjne prawo.” U nas podobno (tak twierdzą feministki) jest 200 tysięcy – i w Anglii i Francji jest 200 tysięcy – więc co to, tak naprawdę, zmieniło? Wszystkie metody mogą być zawodne, jeśli się je źle stosuje – nieważne, czy się mierzy temperaturę co trzeci dzień, czy się co trzeci dzień łyka pigułkę (jak ta „oświecona” modelka z artykułu). No, chyba, żeby WSZYSTKIM dziewczętom zaraz po pierwszej miesiączce wszczepiać implant (działa chyba przez 2-3 lata) i usuwać go dopiero, gdy zechcą być matkami – albo dopiero po menopauzie.

          14. Ps. Jak jej „edukatorzy seksualni” dobrze wytłumaczą, że skrobanka to w gruncie rzeczy niegroźny, kosmetyczny zabieg (i tylko w ciemnym średniowieczu ludzie uważali inaczej) to taka małolata będzie wolała iść i to „mieć z głowy” niż męczyć się z pigułkami, termometrem czy czymkolwiek innym…Szybko, łatwo, bez kłopotu…

  2. Więkoszość osób powinna wiedzieć, że środki antkonceplcyjne nie są 100% pewne i nigdy nie będą. No chyba, że stworzą coś za jakiś czas….A to jaki brak niewiedzy na pewne sprawy posiadamy jest przerażający. Kiedyś moja znajoma stosowała tabletki…i nie okazały się skuteczne, bo zaszła w ciąże. http://maargaret.blog.onet.pl/

    1. Wcale mnie to nie dziwi – wiele kobiet nie wie, że wystarczy tylko opuścić jedną pigułkę (a niekiedy przyjąć ją później, niż należy), żeby całą „stuprocentową skuteczność” trafił szlag. Czytałam też o panienkach, które w takim wypadku brały po 2 tabletki „dla spokojności.”

          1. No wiesz, jak ktos jest krótko po slubie to całej gromadki się nie zdążył dorobic (9 miesięcy w ciązy to okres bez strachu), ja znam takie, które stosując ta metode dorobiły sie dzieci wcale nie planowanych.A jeszcze nie wiesz czy przypadkiem następnych nie będzie, twoje dziecko jest jeszcze malutkie.Jakbyś miała taka pewność że metoda skuteczna a była po slubie 30 lat to moze bym uwierzyła.Zasada prosta – nie mów hop zanim nie przeskoczysz.

          2. Znam kobiety, które stosują to z powodzeniem 20 lat po ślubie. Zresztą stosowałam i przed ślubem, więc też już mam kilka lat praktyki.:) „9 miesięcy ciąży to okres bez strachu” powiadasz…Kiedyś na jakimś forum przeczytałam:”Ciąża to jedyny okres w Twoim życiu, kiedy możesz kochać się bez żadnych zabezpieczeń…” No, to biedne te kobiety…Seks w nieustannym poczuciu zagrożenia…od pokwitania do przekwitania…Jak chodzenie po polu minowym…

          3. Olu!!A 23 lata Cię nie przekonają?Bo ja tyle lat stosuję NPR.Zastanawiam się dlaczego ludzie tak bardzo chcą mnie przekonać,że ta metoda nie działa?;>I nie wierzę,że usuniecie ciąży to takie nic! i serce ma spokojne.Że nie myśli ile maleństwo miałoby miałoby lat (napisałaś „…zaszła po raz wtóry a efekt był wiadomy, wieczorem do szpitala, rano wyszła. Mają jedną córkę już po doktoracie, żyja bardzo dobrze.”- to nawet brzmi jak zachęta brrr)Moja ciocia usunęła ciążę, bo już miała dwie córki i „ciężkie” warunki (ludzie czasem nie znają pojęcia, co znaczy ciężkie!)Teraz to wrak człowieka, który po alkoholu wspomina synka, którego usunęła!

          4. Misiu, wiesz…KAŻDY człowiek chce przekonać przede wszystkim samego SIEBIE (a jak się uda, to i wszystkich innych) – że JEGO wybór jest tym jedynym właściwym – my zapewne też. Stąd te cierpkie uwagi o „ciemnych babach” i „pseudoantykoncepcji.” Pierwszy raz w życiu – i mam nadzieję, że ostatni – usunęłam najostrzejsze posty z forum. Nie życzę sobie pod moim adresem uwag w stylu”jesteś chora psychicznie, idź się leczyć!” albo „to, co robisz w łóżku to zapewne nieestetyczny widok.” 🙁 To już nawet nie jest aroganckie, to po prostu wulgarne…

          5. A gdzie ja napisałam że to takie nic? Poprostu bez komentarza podałam fakt a ty dorabiasz do tego ideologię.Ty stosujesz tą metodę tyle lat i działa a inne stosuja krócej i nie działa. Zresztą znam takie które nic nie stosowały a miały jedno dziecko ale czy to jest argument żeby nic nie stosowac?

          6. Olu, przeczytaj sobie artykuł na pierwszej stronie Onetu – skopiowałam fragment i zamieściłam w komentarzach. Dziewczyna zaliczyła trzy aborcje w trzy lata. Za pierwszym razem się nie zabezpieczała w ogóle, ok, rozumiem. Za drugim brała pigułki ale „często o nich zapominała” – aborcja numer 2. Za trzecim brała pigułki regularnie, ale oprócz nich jakiś antybiotyk, który „obniżył skuteczność pigułek” – trzecia aborcja. No, i co – winna ona, czy „niedoskonałe”środki antykoncepcyjne? A że ta dziewczyna ma dopiero 19 lat to wszystkie skrobanki jeszcze przed nią. Może z pensji modelki nie wystarczyło jej na ten nowy, stuprocentowo skuteczny środek…

          7. Uwazasz ze kazda kobieta ma mentalność tej modelki? Zreszta aborcja była, jest i będzie i nie ma się co dziwic. Kiedyś były babki, potem aborcje robione w szpitali (chociaż w ludzkich warunkach) a teraz jest zakaz prawny a liczba aborcji i tak wzrosła – jak ma więcej pieniędzy do jedzie za granice, jak ma mniej to szuka w internecie różnych „sposobów”.

          8. Racja, Olu, ale i tam, gdzie już „wszystko wolno” liczba aborcji wcale nie spada, a raczej wzrasta – bo ludziom się utrwala przekonanie, że to „nic takiego” skoro PRAWO na to pozwala. Po prostu jeszcze jedna metoda antykoncepcji – kiedy wszystkie inne zawiodą – i tyle. (Bo ciąża jest czymś, przed czym należy się bronić wszelkimi dostępnymi środkami – i nie ,ma większego nieszczęścia, niż urodzić dziecko nie wtedy, gdy się CHCIAŁO…To o takiej mentalności miał być ten post, zanim zdominowała go dyskusja o pigułkach i implantach)To trochę podobnie, jak z posiadaniem miękkich narkotyków w Holandii. Oni najpierw wprowadzili bardzo liberalne przepisy – a teraz je zaostrzają, bo zauważyli, że nie przyniosło to tak pozytywnych efektów, jak się spodziewano…

          9. Ps. Właśnie czytam „Listy starego anioła do młodego” i jest tam takie zdanie:”Intelektualiści to ludzie, którzy nie znają się dogłębnie na niczym, i dlatego właśnie często odczuwają pokusę wypowiadania się autorytatywnie nawet na tematy, o których nie mają wielkiego pojęcia.” Myślę, że powinnam wziąć sobie to mocno do serca. 🙂

          10. Ależ zakaz prawny niczego nie ogranicza a jedynie podnosi cenę usługi.Co było w Stanach w okresie prohibicji, spozycie zmalało czy wzrosło? A co było z piciem u nas w okresie kartek czyli ograniczenia – może tego nie pamietasz ale ja pamietam – praktycznie w kazdym domu się pędziło, a jak się napędziło to się i wypiło i tyle wódki ile wtedy ludzie wypili to nie pamiętają najstarsi górale. Wystarczyło wejść do pierwszego z brzegu bloku, klatka smierdziała jak bimbrownia i sama pamietam takie wizyty – szło się w gości, gospodarz miał juz upędzone albo był w trakcie a gość w eleganckiej dyplomatce niósł…aparature do pędzenia.I nie myśl ze to był jakiś margines społeczny, przyjmował pan docent pana magistra inzyniera z zona magistrem biologii i szwagrem architektem.A jeszcze powracając do zabiegów – lepiej dokonac zabiegu w szpitalu jak wlewać sobie domestos albo truć się tabletkami przeznaczonymi dla konia ewentualnie brac kredyt czy zadłużać się u całej rodziny żeby wyjechać na Ukrainę.

          11. Ale brak zakazu także nie rozwiązuje problemu, choć tak nam właśnie wmawiają feministki – że kiedy kobiety będą mogły to robić zupełnie swobodnie, to nie będą chciały. Jest raczej odwrotnie… Od dawna nie słyszałam, by jakaś kobieta w Polsce ZMARŁA wskutek pokątnej aborcji (a przecież gdyby się zdarzył choć jeden taki przypadek np. z domestosem, aborcjoniści roztrąbiliby by tę tragedię na cały świat). Wszyscy wiedzą, że „podziemie aborcyjne” istnieje w czyściutkich szpitalach i ani jeden ginekolog nie jest starą kobietą o imieniu Stanisława! Zabiegi, także te nielegalne, wykonuje się w sterylnych warunkach. Ok. 30% aborcji wykonywanych w Wielkiej Brytanii to nasze rodaczki „na gościnnych występach”. ALE kobietom zawsze mało i także te, które „u siebie” mają tanią antykoncepcję i liberalne prawo aborcyjne wyjeżdżają do krajów, w których nikt nie stawia „głupich pytań.” Wielka Brytania jest jednym z takich miejsc, ponieważ legalnie i za darmo można tam zabić dziecko nawet w 24 tygodniu ciąży. Ale np. zamożne Dunki chętnie wyjeżdżają w tym celu do prywatnych klinik w Hiszpanii, gdzie można „pozbyć się kłopotu” który ma już 7, 8, a nawet 9 miesięcy… Dlaczego o tym piszę? Dlatego, by pokazać, że turystyka aborcyjna NIE JEST tylko naszym problemem – i nie zniknie wcale, kiedy zmieni się prawo. Tak samo, jak rozwój coraz doskonalszych metod antykoncepcji nie ograniczył liczby przerwanych ciąż. Bo to nie w MOŻLIWOŚCI (czy też jej braku) leży problem, tylko w MENTALNOŚCI która mówi:”Mam prawo to zrobić. Zawsze. Nawet, jeżeli to już jest człowiek. To nic złego. To najlepsze rozwiązanie.” Niedawno szukając dla kogoś informacji o możliwości spowiedzi dla kobiety po aborcji natrafiłam na post: „Powiedziałam księdzu, że CIESZĘ SIĘ że to zrobiłam!” – i się przeraziłam. (To po co baba poszła do spowiedzi?! Chciała usłyszeć od księdza, jaką to cudowną i wspaniałą rzecz zrobiła?! Miał jej może jeszcze pogratulować? Pewnie – po co się bachor miał męczyć na tym świecie…)I tyle tylko chciałam przekazać przez ten post.

          12. To cos chyba słabo słuchasz. Lezałam w szpitalu i na sasiedniej sali leżała taka własnie po domowej skrobance. Jakbys ja zobaczyła to bys nie uwierzyła, młoda dziewczyna z jakiejś zapadłej dziury po miesiącu leżenia w szpitalu ledwie na korytarz wyłaziła a jak ważyła ze 30 kg to góra.Ze ją odratowali to był chyba cud, ten szpital (kliniczny) to był chyba trzeci szpital bo w innych nie dawali rady.A zreszta poszukaj w internecie fora na których sa „porady” co zrobic żeby się niechcianej ciąży pozbyć, to co ludzie wymyślaja to jest supełny szok.Druga sprawa, jak kogos nie stać na prywatny gabinet albo na wyjazd to rodzi, potem do reklamówki, na śmietnik i po sprawie i nie pisz że o tym też nie słyszałaś.Zresztą, mnie się zdaje że temat aborcji jest trochę rozdmuchany. Jeżeli zakładamy ze Polska to kraj katolicki (95 % podobnież katolicy) to skąd się biorą te skrobanki. Katoliczka nie pójdzie bo to grzech smiertelny a reszta to juz ułamek populacji.Jak katoliczka pójdzie na zabieg to albo taka z niej katoliczka jak ze mnie tancerka albo może księżą jakos nieprzekonywująco mówią do swoich owieczek. W sumie po co czegos zakazywać jak wiadomo ze nikt się do tego zakazu nie stosuje.

      1. Bzdury gadasz. To „później” jest znaczące i wynosi ponad 12h po czasie; godzina, dwie to nie problem i nie obniżają skuteczności! Poza tym już jest pierwszy środek skuteczny w 100%, niedostępny w polsce za to dostępny już np. w WB i to całkiem za darmo.A teraz zagadka co to za środek.Pewnie go nie znajdziesz skoro twoja wiedza o środkach hormonalnych jest niezbyt wielka. Z resztą czego ja oczekuję skoro ty stosujesz metody naturalne :/

        1. Piguło, obrażasz mnie sądząc, że jestem „ciemną babą” PONIEWAŻ stosuję NPR. Prawdopodobnie masz na myśli pigułki Escapelle, które należą do nowej generacji pigułek „post” – ich skuteczność przy prawidłowym stosowaniu wynosi 99% . I mam nadzieję, że dzięki temu ciąż nastolatek w Wlk. Brytanii będzie nieco mniej, bo na razie to jest ich tyle, że kilkunastolatki przychodzą na porodówki z mamusiami. Na pewno wszystkie stosowały „kaledarzyk małżeński” i modlitwę. :/

          1. Akurat się mylisz. Czyli dalej nie wiesz co to za środek hormonalny. Nic dziwnego, w Polsce jeszcze niedostępny.Zanim zaczniesz się znów wymądrzać to radzę raz jeszcze: poszukaj i dowiedz się co to za środek. Już jest antykoncepcja hormonalna skuteczna w 100%. I wcale nie pigułka, znowu wyciągnęłaś błędne wnioski.To że coś w polsce jest niedostępne nie znaczy, że nie istnieje.I to właśnie potwierdza co o tobie sądzę. Żeby się wypowiadać trzeba mieć rzetelną wiedzę a ty uczepiłaś się pigułek i jak katarynka powtarzasz 99%, 99%, 99% w koło Macieju!

          2. Poczytaj medyczne publikacje, proszę. Stuprocentową pewność daje jedynie sterylizacja. Czytałam także o testowym środku, który ma „wyłączyć” zupełnie cykl mestruacyjny – zapewne o to Ci chodzi – możliwe, że w Wielkiej Brytanii przeszedł już przez fazę testów, tak więc stosujcie, kobity, na zdrowie. Ps.l Naprawdę uważasz,że „wymądrzasz się” to język dyskusji spotykany wśrod ludzi kulturalnych? Skoro wiesz więcej niż jaq, to oświeć mnie, ciemną parafiankę…

          3. Czytam publikacje, tyle że nie polskie, bo w polskich jeszcze nic na ten temat nie ma, więc daruj sobie. Ten środek nic nie wyłącza, cykl idzie normalnym trybem, miesiączka także się pojawia. Już wiele kobiet w GB używa tego środka i skuteczność jest potwierdzona – 100%, więcej niż jakikolwiek inny środek, zresztą nie ma skuteczności większej niż 100%, to oczywiste, że to górny pułap.Jeśli znasz jakikolwiek inny język niż ojczysty to poszukaj, potem się wypowiadaj, że jeszcze nie ma środka 100% skutecznego, bo jest.

          4. Aha, a fazę testów ten środek przechodził od początku lat ’90 ubiegłego wieku, teraz został wprowadzony do masywnego obrotu, więc daruj sobie uszczypliwości na temat „stosujcie na zdrowie”, bo to nie jest faza eksperymentów. Mało wiesz dużo gdakasz.

          5. W elektronicznych kontaktach pomiędzy ludźmi, którzy nigdy się nie widzieli, jest zbyt wiele złości. (…) Człowiek nie musi umrzeć by zrozumieć, czym jest piekło. Wystarczy w tym celu wejść do Internetu.” (Jim Forest). By the way: I suppose I know 4 languages quite well…Which one you do you prefer? NIGDY nie powiedziałam do nikogo: „Jesteś nienormalna, lecz się!” ani, tym bardziej, „To, co robisz pod kołdrą to zapewne nieestetyczny widok”, bez względu na to, jak wielką krzywdę mi wyrządził. Jaką ja zrobiłam Tobie? A za informację o stuprocentowym środku dziękuję. Szczęście ludzkości dzięki temu zapewne jest coraz bliżej…ale to temat na inną nienormalną opowieść.

          6. Aha i znowu cię oświecę. Sterylizacja np. u mężczyn nie daje 100% gwarancji, bo są przypadki (przy przecinaniu) ponownego zrośnięcia nasieniowodów.

          7. Myślałam raczej o sterylizacji kobiet połączonej z histerektomią. Macica, jak mi się zdaje, jeszcze nikomu samoistnie nie odrosła? Nawet w GB?

          8. Pisałaś o sterylizacji, tyle. Tak więc nagle nie odwracaj kota ogonem pisząc „macica jeszcze nikomu nie odrosła”, bo NIE O TYM BYŁA MOWA!!!!! A tobie mózg urósł? Odrósł? Chyba ani jedno, ani drugie.

          9. Powtarzam pytanie: za co mnie tak nienawidzisz? Naprawdę nie znasz ludzi głupszych i bardziej bezczelnie obnoszących się z własną niewiedzą, niż ja?Gratuluję życzliwego stosunku do ludzi. Ps. Pytałam wielu osób, mieszkających w GB cóż to za cudowny STUPROCENTOWY środek się tam pojawił – i nikt nic nie wie. Niemniej zakończę tę agresywną dyskusję stwierdzeniem, że masz rację. Od dziś będę pisała, że PRAWIE WSZYSTKIE znane środki antykoncepcyjne mają skuteczność niższą od 100 % Zadowolona?

          10. Ojej, bo kilku Twoim znajomym nie jest znany to myślisz że masz podstawy powiedzieć, że to nieprawda. Weź mnie nie rozśmieszaj. Moje cztery koleżanki go stosują, przed zaczęciem i przeszukały fora w GB na ten temat, i konsultowały się z lekarzami i wszędzie jest to samo – pierwszy środek o 100% skuteczności, podczas fazy testów począwszy od lat ’90 żadna kobieta w ciążę nie zaszła.Jak masz takich znajomych jak ty sama to nic dziwnego, że nie wiedzą, bo wygodniej takim propagować kalendarzyki niż poczytać obiektywne źródła medyczne mówiące, że już pojawił się na rynku środek hormonalny stuprocentowo skuteczny i odwracalny. Zapamiętaj sobie że jeśli nie masz na jakiś temat wiedzy to nie znaczy że to nie istnieje. Bo o dziwo sama pytałam lekarza o ten środek przy wyborze antykoncepcji i on – jako kolejny już lekarz, tak jak przypadku moich koleżanek – potwierdził tak wysoką skuteczność i objaśnił mi zasady działania. Ale wybrałam środki mechaniczne na chwilę obecną.

          11. Nie propaguję kalendarzyków 🙂 Powiedzenie tak świadczy o tym, że JESZCZE MNIEJ wiesz o nowoczesnym NPR niż ja o implantach. No, ale to podobno nie grzech nie wiedzieć…

          12. Naprawdę LOGICZNA odpowiedź!!!! „Znam metodę 100%pewną, jest SUPER, ale stosuję mniej skuteczne środki mechaniczne….”Do jakiego lekarza PANIENKA poszła???

          13. Wiesz, Luno, obczytałam się w tym troszeczkę i chyba ją rozumiem – założenie implantu wiąże się z pewnym zabiegiem chirurgicznym, a niektórzy się tego boją, prócz tego ma pewne niezbyt przyjemne skutki uboczne (obfite czy nieregularne krwawienia, być może – tak pisały dziewczyny na forach – także wypadanie włosów.” A ta 19-letnia brytyjska modelka, co w ciągu 3 lat miała trzy aborcje (zob. tutaj:http://wiadomosci.onet.pl/1569297,2678,1,aborcja_za_aborcja,kioskart.html) nie zgodziła się na implant, bo „słyszała, że od tego się tyje.” Nie jestem entuzjastką antykoncepcji, ale sądzę, że takim jak ona powinni wszczepiać je przymusowo. Jest dopiero na początku „wieku rozrodczego” – ile jeszcze „aniołków” zdąży wyprodukować, zanim zostanie drugą Naomi Campbell?!O takich ludziach myślałam, pisząc ten post…

          14. Widzisz! Albo!Ty doczytałaś -Ona nie zadała sobie takiego trudu!!Podaje nieprawdziwe informacje i to w bardzo niegrzeczny sposób ( to raczej delikatne określenie) dobranoc;)

          15. Ostatnio także przeczytałam (w „Listach starego anioła do młodego” -polecam!) że niewiedza uświadomiona jest lepsza od nieuświadomionej. Innymi słowy: to nie grzech czegoś nie wiedzieć, ale wielkie zło, jeśli ktoś nie wie i nawet nie stara się dowiedzieć…Dobranoc!:)

          16. Brawo, odnalazlas ten srodek. A jeśli chodzi o komentarz powyżej – 'panienką’ może nazywać swoje koleżanki, ja jej koleżanką nie jestem. Po drugie osoboę przy pułapie wiekowym 30 lat tak kretyńskim określeniem nazywać się nie godzi, ale co ja będę PANIENCE tłumaczyć haha

          17. Myślę, że mimo wszystko ja wiem więcej o środkach antykoncepcyjnych, niż Wielce Szanowna Pani o metodach naturalnych… 🙂

          18. – 'panienką’ może nazywać swoje koleżanki, ja jej koleżanką nie jestem” . Po drugie osoboę przy pułapie wiekowym 30 lat tak kretyńskim określeniem nazywać się nie godzi, ale co ja będę PANIENCE tłumaczyć haha”Panienka” było w tym wypadku użyte ironicznie!W życiu bym nie pomyślała,że osoba dorosła może zachowywać się tak …chamsko po prostu.Bo takie były teksty dotyczące Alby!Skoro twierdzi Pani,że to „kretyńskie „określenie co oznacza ostatnie zdanie?Brak logiki!Rzeczywiście nie jesteśmy koleżankami i to nie tylko dlatego,że jestem co najmniej 10 lat starsza,

          19. No, popatrz – nigdy bym nie przypuszaczała, że akurat to może ją obrazić. Francuzi, słynący z dobrego smaku, twierdzą nawet, że dla dorosłej (czy wręcz starszej) kobiety nazwanie jej „mademoiselle” powinno być komplementem…:)

        2. Prawdopodobnie Twoja wiedza o metodach NPR nie jest większa niż moja o pigułkach, jeżeli ich sama NIE stosujesz. 🙂 Zapewne opiera się na informacji, że jest to któraś z metod opartych na wyliczeniach (jak kalendarzyk) – a w ogóle to „jedna pani drugiej pani powie, że to jest do bani”. Ale może się mylę…Ps2. Dlaczego nowe, bezpieczniejsze pigułki mają schemat „24+4 dni” a nie 28-dniowy? Ano, dlatego, że także ich producenci dobrze wiedzą, że w każdym cyklu ISTNIEJĄ dni 99% niepłodne – a im mniej hormonów kobieta przyjmie, tym dla niej lepiej. Jeżeli te ostatnie 4 pigułki to zwykłe placebo, to równie dobrze można byłoby o nich „zapomnieć”, prawda? 🙂 Stosuje się jednak standardowe opakowania na 28 sztuk, aby wyrobić w kobiecie nawyk (odruch) codziennego łykania środka „anty”.

  3. Niestety nie o „wolność” chodzi a o dochody, bo jak można zarobić na naturalnych metodach. Wykorzystując ogólny brak wiedzy elementarnej można wmówić wszystko, a jak coś zawiedzie to jeszcze wmówić, że się dokładnie nie słuchało albo nie przeczytało.

    1. No, właśnie…Miałam tu kiedyś Czytelnika, który mi udowadniał, że prezerwatywy „super extra strong” NIGDY nie zawodzą, jeśli są poprawnie używane. No, to zapewne pani Tysiąc używała innej marki…I ciekawe, skąd na tych wszystkich forach tyle wątków typu „ratunku, pękła nam prezerwatywa!”? Niestety, ten argument o „niedoczytaniu” i „nieprawidłowym stosowaniu” da się też doskonale zastosować w przypadku NPR – i uważam, że to nieuczciwe, że niekiedy się tak robi. (Choć, moim zdaniem, zdecydowana większość takich „wpadek” wynika z niefrasobliwości – „to nic, że nie mam pojęcia, czy jestem dziś płodna, czy nie – czytałam, że 2 dni po miesiączce są bezpieczne!”, „nic się nie stanie, jeśli opuścisz jedną pigułkę!” – albo po prostu z niewiedzy. Słyszałam o facecie, który myślał, że kąpiel w gorącej wodzie wystarczy, żeby uczynić go niepłodnym…) Pewna „niedoskonałość” (rzędu 1-5%) jest wpisana we WSZYSTKIE metody, oprócz całkowitej abstynencji seksualnej albo sterylizacji. Również parom, które poprawnie stosują metody naturalne, zdarzają się nieplanowane poczęcia – z tym, że ja WIEM, że zawsze należy się z tym liczyć. Dla kogoś, kto był przekonany, że to „absolutnie wykluczone, przecież się zabezpieczaliśmy!” niespodziewana ciąża może być rzeczywiście dużym szokiem.

      1. Naturalne metody nie są w 100% pewne, natomiast są ZDROWE. Wybierając jakąkolwiek metodę należy się z nią dobrze zapoznać. W oparciu o tą wiedzę i swój światopogląd należy się liczyć z konsekwencjami teraz i w przyszłości. W tej kwestii nie ma metod ani autorytetów, które zagwarantują 100% „bezpieczny”(bez konsekwencji) seks.

        1. Żadne metody nie są pewne w 100% – a niektóre są na dodatek niezbyt zdrowe – a ciąża jest naturalną konsekwencją uprawiania seksu, na podobnej zasadzie, jak przyrost wagi jest skutkiem objadania się czekoladą (jedno i drugie jest przyjemne, nieprawdaż?:)) Niestety, w dzisiejszych czasach nie tylko radykalnie oddzieliliśmy seks od miłości („nie musisz wcale kochać, by iść z kimś do łóżka!”), ale nawet seks i partnerstwo od rodzicielstwa. Można dziś mieć zarówno „seks bez dzieci” jak i „dzieci bez seksu.” I nie wiem, czy to na pewno tak dobrze, jak się wszystkim zdaje…

          1. Oczywiście że nie są 100% pewne ale jest szansa wyboru – pewne 98% lub pewne 30%

  4. Dla mnie życie ludzkie jest najcenniejszym darem, niezależnie od tego, efektem jakiej jest „wpadki”, czy może racjonalnego przemyślenia. Zapewne, trochę kojarzysz moją historię, więc wiesz, ze boleśnie doświadczałam, wartości upragnionego życia.Życia, ktore dla wielu jest zbędnym balastem. Życia do którego wszyscy mają równe prawo. Pozdrawiam!

    1. No, to jeszcze tylko dodam pewien cytat ze „Sztuki naturalnego planowania rodziny”:”Dziecko, nawet nieoczekiwane, nigdy nie powinno być traktowane w kategoriach porażki. Planowane czy nie – jest przecież Waszym dzieckiem.” Innymi słowy: nikt nigdy nie powinien być traktowany jako „wpadka” swoich rodziców…

      1. Innymi słowy: nikt nigdy nie powinien> być traktowany jako „wpadka” swoich rodziców…zwłaszcza z powodu pękniętego kondoma.

        1. No, tak…A ileż dzieci czuje się tak, jak ta przysłowiowa „Aldona z pękniętego kondoma”? A słyszałeś, że podobno najczęstszą metodą antykoncepcyjną wśród Polaków jest stosunek przerywany?To cudownie – będzie nas więcej, bo wskaźnik NIESKUTECZNOŚCI tejże wynosi 70-80%. 🙂 I pomyśleć, że już starożytni Egipcjanie znali zarówno prezerwatywy (wyrabiano je z jelit lub rybich pęcherzy), jak i dopochwowe globulki antykoncepcyjne (szczególnie chętnie używane przez prostytutki). Dla równowagi egipscy lekarze wymyślili także prosty test ciążowy. Kobieta, która podejrzewała u siebie odmienny stan, powinna przez siedem dni podlewać ziarna zbóż próbką moczu. Jeśli po tym czasie nic w doniczce nie wykiełkowało, świadczyło to o braku ciąży. I jeszcze ciekawostka na poły magiczna: jeśli owies wykiełkował wcześniej, niż pszenica, należało oczekiwać narodzin chłopca.

          1. Sama widzisz, jakby twój mąż uznawał jedynie stosunek przerywany za najlepsza metodę anty a o innych nawet nie chciał słyszeć to miałabyś dwa wyjścia – albo co rok prorok albo po cichutku tabletki albo…wymiana męża

          2. Jakby się męża dało uświadomić to by przecież nie miał tak ciasnego umysłu.Nie słyszałaś o takich którzy „najlepiej wiedzą” i sa niereformowalni?

          3. Staram się, ale WSZYSCY tak robią. Już starożytni filozofowie mówili, że człowiek jest miarą dla samego siebie. I jeśli np. ktoś całe życie brał pigułki, to z pewnością powie Ci, że nie ma nic lepszego na świecie…Prawda?:)

          4. To już trzy wyjścia, Olu. 🙂 Ale masz pecha (a może to raczej ja mam szczęście), bo mój mąż NIE UZNAJE stosunku przerywanego za metodę antykoncepcyjną. Tak więc znowu mówimy6 o sytuacji teoretycznej. Zresztą pisałam już o tym ze trzy razy, ale powtórzę i czwarty: jeśli mąż ZMUSZA żonę do współżycia i do rodzenia niechcianych dzieci, ma ona pełne prawo w tajemnicy przed nium używać pigułek. I tyle.

          5. Przepraszam, ale gdzie ty wyczytałaś że mój mąż uznaje tego rodzaju zabezpieczenie? czy ja pisze o moim mężu czy o przypadkach, które się zdarzają bo coś mi się wydaje ze trochę dłużej od ciebie zyje i trochę więcej widziałam i słyszałam. A tak dla ścisłości – na przykład mój były zięć uznawał tylko stosunek przerywany jako jedyną metodę anty i myslisz ze on był jeden na świecie o takich poglądach?

          6. Ależ nie chodziło mi o Twojego męża. Przepraszam, jeśli odebrałaś to jakoś inaczej. A co do stosunku przerywanego, to trzeba mężczyzn edukować. Wielu z nich nie wie, że „będziemy uważać” to mało skuteczna metoda dlatego, że pewna ilość nasienia może wydostać się jeszcze przed właściwym wytryskiem – i to w sposób dla partnerów niewyczuwalny.Właściwie do stosunku przerywanego najbezpieczniej byłoby założyć prezerwatywę. Ps. Od stuleci ludzie radzili sobie z antykoncepcją praktykując także inne, poza „klasycznymi” zachowania seksualne. Jedna z żon Henryka VIII, choć w chwili zawierania małżeństwa była (fizjologicznie rzecz biorąc) dziewicą i miała tylko 15 lat, już wcześniej miała „przyjaciela”- co zresztą doprowadziło ją na szafot.

          7. Olu!Mam nadzieję,że powiedziałaś zięciowi,że plemniki są obecne w tak zwanym preejakulacie, czyli wydzielinie, która pojawia się jeszcze przed wytryskiem. U wielu mężczyzn znajduje się w niej niewielka, lecz całkowicie wystarczająca do zapłodnienia liczba plemników. Skuteczność jest niewysoka (wskaźnik Pearla 10), a wśród młodzieży jest jeszcze niższa – 20.Nie mówiąc już,że zawsze zastanawia mnie dlaczego przerywanie w najfajniejszym momencie miałoby być takie dobre?(i też ma konsekwencje przy długim stosowaniu!!!!!)

          8. Kobieto, to niby ja miałam zięcia uświadamiać??? a od czego on miał zonę (i to nie głupiutką panienkę) – tylko co z tego uświadamiania kiedy on wiedział swoje i tyle

          9. Już rozumiem, dlaczego patrzysz na te sprawy przez pryzmat małżeństwa swojej córki – ale co powiem, to powiem: jeśli była taka „niegłupia”, nie powinna była w ogóle wychodzić za kogoś takiego…Niestety, jak już mówiłyśmy, nie spośób przewidzieć wszystkiego.

          10. I tu ci musze przyznać rację ale….skąd niby miała wiedzieć jakie on ma podejście do różnych spraw (bo to co mówił przes slubem a po slubie to dwie inne bajki) kiedy stosowała się do nauk kościelnych (to znaczy on się stosował a ona dostosowała=zero seksu przed slubem bo to grzech, mieszkanie razem przed slubem grzech a on byl szalenie pobozny

          11. No, tak – zaraz dojdziemy do wniosku, że tam, gdzie ludzie nie słuchają tych „kościelnych nauk” małżeństwa są szczęśliwe i ludzie rzadko się rozwodzą…:) Nawiasem mówiąc, grzechem jest seks przed ślubem, a nie wspólne mieszkanie – z tym, że Kościół (chyba dosyć realistycznie) nie wierzy, że jak dwoje młodych mieszka 24 godziny na dobę pod jednym dachem, to do niczego nie dojdzie…;)

          12. No wiesz, jak się razem mieszka to chyba nie po to żeby razem odmawiac różaniec.Ale sama przyznasz, jakby razem mieszkali to by sie nie pobrali i juz jeden rozwód mniej.

          13. No, to po co się razem mieszka – po to by się „lepiej poznać” (ten argument powtarza się najczęściej – i jestem w stanie go zrozumieć:)) czy po prostu po to, by bez przeszkód uprawiać seks?:) Uśmiejesz się – z pewnym chłopakiem, którego bardzo kochałam (i pragnęłam!) pewnego wieczora… odmawialiśmy różaniec…:))) A więc pewnie można i tak – choć wiem, że na dłuższą metę byłoby to bardzo trudne. Ale przecież są ludzie, którzy żyją razem w „białych małżeństwach”…Dlatego nie stawiałabym znaku równości „wspólne mieszkanie=seks pozamałżeński”.

          14. Nie chcę być złośliwa ale juz przestaję ciebie rozumieć. W pełni popierasz nauki kościelne a sama się do nich nie stosujesz więc jak to w końcu jest? Jak się włazi między wrony to się kracze jak i one. A może nauki można stosować wybiórczo, to mi pasuje to stosuję a jak mi nie pasuje to nauki olewam a wytłumaczenie zawsze znajdę

          15. No, cóż – nawet, jeżeli mnie się nie udało (chociaż bardzo tego chciałam…) żyć tak, jak powinnam, to jeszcze nie znaczy, że ten sposób życia w ogóle jest zły. To trochę tak, jak z prof. Religą, który „nie wierzył” w to, że papierosy szkodzą – i się do tego nie stosował. Palenie jednak nie przestało być od tego szkodliwe, prawda? A co do „nauki Kościoła” w kwestii wspólnego zamieszkania, to przyznaję, że zawsze byłam większą optymistką. Myślę, że da się razem mieszkać i nie współżyć ze sobą. Tylko nie jestem pewna, czy to faktycznie coś zmienia, skoro rozwody są tak i tak. Tak samo wątpię (choć chciałabym bardzo by tak było) by implant antykoncepcyjny rozwiązał problem aborcji na świecie.

          16. taki implant to chyba tego problemu nie rozwiąże. Będa go stosować osoby o pewnym poziomie, ktore coś na temat zapobiegania wiedza no i mają kasę. A wyobrażasz sobie stosowanie takiego wynalazku przez kobiete w popegeerowskiej wsi czy prostą kobietę po podstawówce a choćby małolate na dyskotece? Przecież dla takiej prezerwatywa to szczyt osiągnięć myśli naukowej co mówić o twojej metodzie czy choćby tabletkach, tym bardziej że usłyszy od księdza że tabletka to grzech a od równie oblatanej sąsiadki ze po tabletkach rosna wąsy i broda.A co do Religi – uważasz ze był taki głupi ze nie wiedział o szkodliwości palenia? wiedział ale nałóg był silniejszy i tyle.

          17. A ta modelka, co implantu nie chciała (bo aborcja mniej szkodzi na figurę) to ona była „na poziomie” czy nie bardzo?;) Widzisz, Olu, to, co ludzie WIEDZĄ bardzo rzadko przekłada się na to, co ROBIĄ. Ja to wiem, a różnej maści „edukatorzy seksualni” nie…A problemów naszych wsi implant nie rozwiąże z jeszcze innego powodu. Jest za drogi. W Polsce kosztuje 600-900 złotych. Dla niektórych to cała miesięczna pensja. Ja np. bardzo chciałabym mieć komputer cyklu (skuteczność 99,3%)- ale najtańsze modele kosztują 1100 złotych, więc na razie zadowalam się (oj, jak to brzmi;)) kieszonkowym mikroskopem owulacyjnym i termometrem…

          18. Ta modelka to była pusta lalka i szkoda ją podawać jako przykład czegokolwiek. Mówimy o normalnych zonach i matkach a nie o modelkach. Duzo znasz modelek? bo ja zadnej a zwykłych kobiet znam bez liku.A taki implant to nie tylko będzie niedostepnych na głuchej wsi, w przeciętnej rodzinie myslę że tez.

          19. Olu, w Wielkiej Brytanii implanty dostępne są za darmo – a i tak mają prawie 200 tys. aborcji rocznie, tak samo, jak wszędzie. Chodzi o to, że sama dostępność antykoncepcji nie rozwiązuje problemu – najgorsza jest mentalność, która mówi, że płód ludzki to mniej niż kalafior. W ten sposób skrobanka z rozwiązania ostatecznego staje się po prostu jeszcze jedną, „normalną” metodą planowania rodziny – takie stwierdzenie znalazłam np. na stronach Fundacji Wandy Nowickiej. Daruj, ale takie podejście zawsze będę zwalczać.

          20. Na ten temat jest wiele mitów i legend podszytych zwykłą ignorancją. Chyba starożytni byli pod tym względem lepiej wyedukowani. Młodzi ludzie często też niezbyt wiele wiedzą o tym, za co się zabierają a potem jest płacz i zgrzytanie zębów. Inicjacja następuje w coraz młodszym wieku i jest zwykle dziełem przypadku a później nie można już tego zresetować. Myślę, że czystość przedmałżeńska, choć chyba już całkiem wyszła z mody, ma wiele zalet, jest niestety jednak przedmiotem kpin i totalnego obśmiania, stanowi też dowód „ciemnogrodu” i wielkiego obciachu. Myślę też, że to wielka szkoda, którą sobie ludzie młodzi fundują na własne życzenie ….. coś sobie chyba jednak odbierają…..

          21. Skoro seks nastolatków jest zawsze taki „cool” to dlaczego aż tyle dziewczyn (i pewien odsetek chłopaków) żałuje potem swego pierwszego razu? Chyba nie ze strachu przed księdzem?:/ A przecież to powinno być piękne i radosne przeżycie…

  5. Z pierwszej strony Onetu:”19-letnia dziś Mandy była jedną z kilkudziesięciu tysięcy brytyjskich nastolatek, które każdego roku pozbywają się niechcianej ciąży. Mimo coraz lepszej edukacji seksualnej w szkołach, liczba ciąż u nastolatek wciąż rośnie i – co jest znacznie bardziej niepokojące – w każdym miesiącu co najmniej sto nastoletnich dziewcząt dokonuje aborcji po raz drugi w swoim życiu.W ubiegłym roku w Anglii i Walii przeprowadzono w sumie 195 296 zabiegów przerwania ciąży, refundowanych przez państwową służbę zdrowia (National Health Service). 41 593 z nich dokonano u dziewcząt w wieku 15-19 lat. Z sondaży przeprowadzanych niedawno przez nasze pismo wśród nastolatek w całej Wielkiej Brytanii wynika, że [tylko] 38 procent dziewcząt poddających się aborcji nie stosowało żadnej antykoncepcji. Kitty Hagenbach, psychoterapeutka z kliniki Viveka, specjalizująca się w problemach kobiet i dzieci, mówi: – Oczywiście, nikt z nas nie chce powrotu do czasów pokątnie dokonywanych aborcji, ale dzisiejsza kultura szybkiego rozwiązywania problemów prowadzi do tego, że wiele młodych dziewcząt uważa przerwanie ciąży za jedną z metod antykoncepcji. Łatwo jest dziś zdobyć pigułki aborcyjne do zażycia następnego dnia, co również ma wpływ na swobodniejsze podejście do seksu.” No, proszę, i to również jest ta wspaniała Wielka Brytania, która posiada pierwszą w świecie stuprocentową antykoncepcję. Skoro tak, to czemu nie refundują małolatom raczej tego cuda zamiast kolejnych skrobanek?Kościół im zabrania?Przecież, logicznie rzecz ujmując, w tak nowoczesnym społeczeństwie ten problem powinien już dawno zniknąć…

  6. Piguło, już wiem: chodzi Ci o implant antykoncepcyjny…:) Ale i on ma wskaźnik Pearla 0,01 tzn. że 1 na 10 tysięcy stosujących może zajść w ciążę (ale fakt, to mniej, niż przy sterylizacji). I muszę Ci powiedzieć, że Twoje informacje są nieaktualne – jest to dostępne także w Polsce, tyle że nie bezpłatnie.

    1. Wprawdzie nie wiele się znam na tym wszystkim o czym tu była mowa, ale wiem na pewno, że jakakolwiek ingerencja w ludzki organizm czy to farmakologiczna czy też machaniczna, nigdy nie obywa się bez skutków ubocznych. Innymi słowy zawsze jest coś za coś. Będąc chrześcijaniniem, nie muszę się martwić czy też cieszyć najnowszymi zdobyczami nauki w dziedzinie antykoncepcji, bowiem będąc w tej materii tradycyjnie i po chrześcijańsku „zacofany” , stosowanie tychże najzwyczajniej w świecie mnie nie interesuje. Tym niemniej obawiam się, że entuzjastki tych medycznych nowinek mogą się za jakiś czas przekonać, że te środki nie są ani 100% pewne, ani też w 100% dla zdrowia kobiety obojętne.

      1. Tak, sami producenci przyznają, że implanty nie są pozbawione działań niepożąanych…Niemniej wolałałabym, żeby tej panience wszczepiono (choćby pod przymusem) takie „zabezpieczenie” niżby miała dalej korzystać ze swego „prawa do aborcji”. Ktoś to przecież musi przerwać…

        1. Aborcja jest dla mnie szczególnie obrzydliwą zbrodnią bo popełnioną na ludzkiej istocie całkowicie pozbawionej możliwości obrony i do tego całkowicie niewinnej. W moim systemie wartości aborcja się nie mieści i nie tylko dlatego, że jestem chrześcijaninem. Nawet gdybym był bezwyznaniowy, moje głębokie przekonanie o zbrodniczości aborcji pozostałoby bez zmian….

          1. Będziesz zapewne zaskoczony, że w tej kwestii zgadzamy się z Attonem.:)Jest to jeszcze jeden dowód na to, że „religia” i „moralność” niezupełnie pokrywają się ze sobą. W co zresztą nigdy nie wątpiłam. Moralnie nienaganny ateista być może otrzyma w Niebie większą nagrodę, ponieważ na nic w wieczości „nie liczył.” Z kolei niemoralnie żyjący „wierzący” może kiedyś zostać surowiej osądzony – gdzie była większa świadomość, większa jest i odpowiedzialność. I a propos: wiele z tych kobiet (że o mężczyznach już nawet nie wspomnę!) naprawdę uważa aborcję za „drobny zabieg” zbliżony do wycięcia kurzajki („Przecież płód to nie człowiek, to tylko zlepek komórek, krwi i różnych organów…” – napisała wczoraj na Onecie pewna młoda zwolenniczka aborcji, zupełnie nie zauważając, że jest to definicja, która pasuje i do niej. Ja też jestem „zlepkiem komórek” tyle że nieco większym:)). Przebacz im więc, bo nie wiedzą, co czynią…

  7. Olu, nie chciałabym, żebyś myślała, że jestem przeciw edukacji seksualnej młodzieży. NIE. Jestem zdania, że trzeba tę wiedzę przekazywać – tylko nie bardzo wiem, jak to robić. Bo jak na razie to ani program „róbcie to, byle bezpiecznie!” ani „nie róbcie tego, bo to grzech!” nie przynosi nigdzie na świecie takich efektów jakich się spodziewano… A gdybym ja miała uczyć tego przedmiotu, mówiłabym młodym ludziom:”Zróbcie WSZYSTKO, co w waszej mocy, aby wasze dziecko było chciane i kochane – ale jeśli już zdarzy się ciąża, pomyślcie, że to coś więcej, niż jakiś tam zlepek komórek.Każdy z nas zaczął się od takiego zlepka.” Tyle tylko chciałam powiedzieć przez ten post, wiesz?

  8. Ja też czasami załamuję się, kiedy czytam „mądrości” na przeróżnych forach. Niewiele wiedzą o zabezpieczaniu się, ale do bzykania to pierwsi. Widzę też nieraz wypowiedzi zatwardziałych katolików, którzy uważają, że skoro ktoś współżyje, MUSI liczyć się z ciążą i być gotowym na zostanie ojcem czy matką. Właśnie według mnie nie musi, powinien po prostu myśleć i dokształcić się w kwestii antykoncepcji (jeśli ciąży nie chce) najlepiej jak się tylko da. Nie wspomnę już nawet o atakach na kobiety, które stosują tabletki, teksty o ich moralnym zepsuciu i truciu organizmu dla tego, żeby chłopa zatrzymać. Ja akurat używam tabletek, mój facet gumek i nie uważam, żeby to była przesadna ostrożność. Gdyby mi powiedział, że gumek nie lubi albo ma po nich uczulenie, ja bym odrzekła, że ja mam uczulenie na seks i temat by się skończył, a on pewnie szybko by się wyleczył. Dodam, że to mój pierwszy mężczyzna (a stałam się przy nim kobietą w wieku 25 lat, więc nie nazwie się mnie łatwą). Seks to zbyt poważna sprawa, żeby bawić się w niego bez odpowiedniej wiedzy.

    1. Na pewno masz rację – a w tej kwestii żadna ostrożność nie wydaje mi się „przesadna” – tragiczne skutki ma raczej niedostatek ostrożności. Czasami się np. zdarza, że kobiety, które używają pigułek, uprawiają seks z przypadkowymi partnerami bez prezerwatywy – ponieważ niepożądana ciąża wydaje im się większym problemem, niż zarażenie wirusem HIV czy inną chorobą przenoszoną drogą płciową. To jest bardzo duży błąd. Myślę, że dopóki stosując wszystkie możliwe środki ostrożności liczysz się z tym, że aborcja NIE JEST po prostu jeszcze jednym środkiem antykoncepcyjnym (kiedy wszystko inne „zawiodło”) nie jest jeszcze tak źle…

Skomentuj ~mar49 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *