Zaplątani w…bieliznę.

Przypadkowo podczas otwierania innych stron internetowych zauważyłam wyskakujące okienko, a w nim reklamę bielizny oraz formularz do złożenia zamówienia. Tuż nad lukami do wypełnienia widniał napis, a zarazem oświadczenie: „Tak,proszę o przysłanie mi stringów i biustonosza… w cenie promocyjnej 19,90zł (wartość zestawu 137,70zł) + koszty przesyłki 9,90 zł. Tym samym przystępuję do grona Klientek…bez zobowiązania do dalszych zakupów. Po otrzymaniu przesyłki będę miała okazję zapoznać się z przywilejami przysługującymi Klientkom… i zdecyduję, czy chcę pozostać Klientką… także w przyszłości. Jeśli nie, poinformuję o tym Firmę.”

No, proszę – zawsze uważałam, że jestem tak bardzo asertywną i ostrożną osobą, że żadna taka reklama nie zrobi na mnie wrażenia – a jednak, gdy któregoś dnia zadzwoniła do mnie pewna miła panienka, zrobiło mi się jej zwyczajnie żal (w końcu każdy musi jakoś zarabiać na życie…) i na swoje nieszczęście zgodziłam się na kupno kompletu bielizny damskiej „w bardzo atrakcyjnej cenie.”

Zanim jednak zgodnie z umową po kilku dniach otrzymałam pisemne potwierdzenie zamówienia, namyśliłam się i zmieniłam zdanie. Zadzwoniłam pod numer tej infolinii i zgłosiłam rezygnację, dobrze wiedząc, że konsument może, w określonym terminie, odstąpić od transakcji kupna-sprzedaży bez podawania przyczyny. A już na pewno wtedy, gdy zwykła rozmowa telefoniczna traktowana jest jako wiążące zobowiązanie do zakupu.  Nic mi to jednak nie pomogło.

Swój „komplet promocyjny” owszem, dostałam, a później…zaczęły regularnie przychodzić paczki z następnymi towarami, których, jako żywo, nigdy nie zamawiałam. Mało tego, zaczęły też przychodzić „wezwania do zapłaty” kolejnych, coraz wyższych sum. Zdesperowana sięgnęłam od Internetu po informacje o owej firmie, co to tak lubi uszczęśliwiać ludzi na siłę, a tam, jak się okazało, aż roi się od następujących opinii:

„…byłam ich klientką 1,5 roku; bielizna jest ok, ale jest wielki problem, żeby się wycofać- nie radzę!”

„…nie mogę się od nich uwolnić. Gdy napisałam, że już nie chcę dostawać przesyłek, to mi odpisali, że pomylili ofertę i dostanę inne, teraz czekam, co będzie…

Myślałam, że bez problemu można zrezygnować z ich usług...”  (Ja też!)

„Ponad pół roku temu zamawiałam u nich top i majtki – i do tej pory niczego nie dostałam. Ale za to otrzymuję wezwania do zapłaty za rzeczy, których nie zamawiałam i na oczy nie widziałam.

Ta bielizna nie jest wcale lepsza od tych, które normalnie ukazują się na rynku, a i ceny też nie są konkurencyjne. Uwolniłam się od tej firmy  zupełnym przypadkiem. Dostałam raz i drugi przesyłkę podczas mojej dłuższej nieobecności w domu. W związku z tym otrzymałam upomnienie o zapłatę rachunku. Po uiszczeniu opłat i po drugiej zwłoce bielizna przestała przychodzić.

„Ich jakość także pozostawia wiele do życzenia.Po kilku praniach wszystkie,obojętnie czy oryginalnie były czerwone, niebieskie czy granatowe, przybierają kolor niezbyt ładnego szarego...”

„Ja również dałam się  naciągnąć… pierwszy komplecik był uroczy … jako następne natomiast dostawałam wielkie gacie na pół pupy, w kolorach raczej mało uroczych!Zatrudniłam prawnika i dopiero Rzecznik Konsumenta mi pomógł…

Ale są i głosy pełne pocieszenia:

„Mam ciocię, która pracuje na poczcie i poinformowała mnie, że jeżeli coś zamawiamy i przesyłka przychodzi zwykłym listem, a my nic nie podpisujemy, to takie przesyłki często giną. Mógł je wiatr zdmuchnąć, mogły komuś innemu się przydać. Takie przesyłki nie są odnotowywane i firma, która je wysyła, nie ma podstaw do wytyczenia sprawy o niezapłacenie. Tak, że powodzenia i miłego noszenia Wam życzę.”

„Oczywiście, jest to chamstwo, jeśli coś zamawiasz i nie płacisz. Natomiast jak nazwać wciskanie towaru, po tym, jak zrezygnowałeś z usług danej firmy?Naciąganiem? Bałaganem i brakiem kompetencji? Superchamstwem? A wysyłanie upomnień – żądań zapłaty przy braku możliwości udowodnienia, że wysłano towar, kwalifikuje się do zgłoszenia do prokuratury. Ale oczywiście szkoda się w to bawić, bo nie ma żadnych prawnych podstaw do upomnień.”


A pewna młoda studentka prawa napisała tak:

„Dziewczyny, jeśli dostajecie przesyłki od tej Firmy (czyli 3 pary majtek w każdej paczce) za które trzeba zapłacić niemałe pieniądze, to NIC NIE PŁAĆCIE – TO JEST ICH SPOSÓB NACIĄGANIA-TYPOWE WYŁUDZENIE. Jeśli nawet zachowacie sobie tę przesyłkę, to nie musicie za nią płacić. Jest to zgodne z prawem i nic nie mogą Wam zrobić. Po prostu zadzwońcie do siedziby tej Firmy i powiedzcie żeby nic więcej nie wysyłali, ponieważ nie składałyście żadnego zamówienia. Ja tak właśnie zrobiłam, ponieważ na zajęciach z prawa cywilnego profesor powiedział, że ich działania są typowym wyłudzeniem oraz są niezgodne z normami prawnymi:jeśli coś zamawiamy, to dostajemy to zawsze przesyłka poleconą – w tym przypadku jest to tylko list zwykły, którego nikt nie podpisuje- proste?

A jeśli o mnie chodzi, to wysłałam do tej Firmy kolejnego już e-maila tej treści: „Szanowni Państwo! Po raz kolejny proszę o skreślenie mnie z listy Klientów – biorąc pod uwagę, że nie poinformowano mnie wcześniej, że jednorazowe skorzystanie z Państwa „oferty promocyjnej” wiąże się z koniecznością dokonywania dalszych zakupów i przysyłaniem towarów, których NIE ZAMAWIAŁAM, nie czuję się prawnie ani moralnie zobowiązana do regulowania jakichkolwiek dalszych roszczeń na Państwa rzecz. „Monity” Państwa, które zresztą nie mają mocy prawnej, nie będą przeze mnie uwzględniane. Z poważaniem.”

Miałam nadzieję, że zadziała… Nie zadziałało… W piątek przysłali mi zawiadomienie, że jeśli chcę zrezygnować z kolejnej przesyłki, muszę ich o tym poinformować do dnia 25 września, inaczej znowu wyślą bez pytania… W ogóle nie przyjmują do wiadomości, że ktoś może chcieć ZUPEŁNIE się wycofać! I co ja mam z tym fantem zrobić?!

Zdaję sobie sprawę z tego, że opisany przeze mnie problem nie dotyczy jedynie bielizny. W ten podobny sposób próbuje się sprzedawać ludziom kosmetyki, książki a nawet… dewocjonalia (sama dostałam kiedyś przesyłkę ze „specjalnie pobłogosławionym przez papieża” różańcem, za który należało zapłacić na konto jakiejś enigmatycznej fundacji). Jeśli więc macie za sobą podobne doświadczenia – proszę, podzielcie się nimi…

23 odpowiedzi na “Zaplątani w…bieliznę.”

  1. Rozbawił mnie Twój problem ja sprawę wszelkich przesyłek rozwiązałem radykalnie . Po prostu nawet nie otwieram wyrzucam do śmieci a po listy polecone na pocztę nie chodzę, uważając że jak ktoś wysyła list polecony to coś chce a ja takich chcących mam w nosie, łącznie z wezwaniami sądowymi. I mam spokój . Pozdrawiam ciepło z należytym szacunkiem :-)))

    1. Myślisz, że można tak po prostu wyrzucać je do śmieci? A nie naślą na mnie komornika? W końcu ZA PIERWSZYM RAZEM sama się na to zgodziłam…A za głupotę (naiwność?) podobno się płaci… Nie wiedziałam tylko, że aż tak drogo…

      1. W nie każde słowo pisane należy wierzyć . Oni ….żerują na wierzących w moc sprawczą słowa pisanego i kawałka papieru a bez bagnetów te świstki nic nie znaczą . Bagnety są kosztowne i bardzo niepewne (wyroki sądowe).

        1. Wiem. Bo w takich przypadkach obowiązek udowodnienia zasadności rozszenia spoczywa zwykle na firmie, a nie na kliencie. To oni musieliby mi dowieść, że zawarłam z nimi umowę. Znacznie uczciwsze są jednak kluby książki (nie wszystkie!) które chociaż czasami zmuszają do niechcianych zakupów, określają to jasno w swoim regulaminie: jeśli nie zamówisz niczego z danego katalogu, przyślą Ci „książkę miesiąca.” Przystępując jesteś więc świadomy takiego ryzyka. Ja jednak z reguły wybieram takie wydawnictwa, w których nie ma takiego obowiązku (jak Klub Książki Krajowej wydawnictwa Prószyński i S-ka). Dlatego właśnie tak zbulwersowały mnie te przymusowe zakupy…

          1. Bardzo Cię proszę Albo, podaj mi nazwę tej firmy, ewentualnie jakiś link, bo też chętnie bym coś u nich zamówił. Nie ma to jak darmowe majtki 🙂

          2. Bo zrozumiałem, że nie płaci się od razu u listonosza, tylko potem ?Więc nic, tylko korzystać 🙂 Już znalazłem. Chodzi o firmę Miriale.pl, tak ? :-)Majtki mają całkiem fajne 🙂

          3. Nie płaci się od razu u listonosza, ale moim zdaniem nieuczciwie jest z tego korzystać. Takie mam głupie, staromodne poglądy…:)

          4. Nie będę tutaj uprawiać kryptoreklamy. 😛 A ja nie chciałam mieć majtek „za darmo” – chciałam jedynie płacić jedynie za to, co rzeczywiście zamawiałam. Czy jest w tym coś złego?

          5. Jak widać, ta firma uważa, że jest. Jestem więc zdziwiony, że są ludzie tacy, jak Ty, którzy mimo skrajnej nieuczciwości tej firmy mają tak absurdalne dylematy moralne….. Jednak zamówię majtki i koszulkę w miriale.pl 🙂

  2. Mój mąż mnie tak kiedyś „uszczęśliwił” zamawiając mi książki w Digeście. O Matko Jedyna. Chyba rok czasu z nimi walczyłam aby się ode mnie odcykali. Ja po prostu nie przyjmowałam przesyłek…

    1. Ja chyba też nie będę – tym bardziej, że nie są to przesyłki polecone ani nawet „stemplowane.” Ale wiesz, w tym wszystkim zastanawia mnie, skąd oni wzięli mój numer telefonu (jest zastrzeżony) oraz adres? (Tamta panienka znała go już w momencie, gdy ze mną rozmawiała…) Przypuszczam, że w dobie Internetu ta cała „ochrona danych osobowych” to fikcja. Ps. Od ostatniego razu zmienili adres elektroniczny, więc moje e-maile do nich nie docierają…:(

      1. Podam Ci link do rzeczników praw konsumenta i ponieważ masz obawy – skonsultuj z nim swoje obawy :-)http://prawo.money.pl/bazy-teleadresowe/rzecznicy-konsumentow/

        1. Ja też zamówiłem raz w Digeście i potem miałem kilka książek za darmo :-)Nudne były, więc na Allegro sprzedałem. Potem monity z pogróżkami kilka razy wysyłali, ale nie zmiękłem jak dziecko i na koniec napisali mi, że jestem niemoralny – miałem ubaw po pachy 🙂 Uwielbiam takie firmy 🙂

  3. A ja mam sposób na „naciągaczy” – wystarczy powiedzieć – „nie mam pieniędzy” działa, bo kto powierzy ci towar wiedząc, że za niego nie zapłacisz ? telefonicznym reklamom mówię otwarcie – dziękuję, nie skorzystam, nie stać mnie na to albo nie mogę sobie na to pozwolić; to jest naprawdę dobry sposób – jestem tego warta, ale nie mam pieniędzy; pozdrawiam

    1. No, cóż – może jednak jestem ZA MAŁO asertywna… 🙂 Ale od tamtego czasu mój numer telefonu (który podobno jest „zastrzeżony”) jest bombardowany przez różne firmy – czasami nawet 2-3 dziennie – i każdy chce mi coś sprzedać… Przypuszczam, że mimo szumnych zapewnień o „ochronie danych osobowych” firmy handlują naszymi danymi…

  4. Hmm.. Sytuacja niezbyt ciekawa, ale moim zdaniem powinnaś kategorycznie zażądać od nich zaprzestania takich praktyk. Tak naprawdę nawet, gdybyś coś zamawiała, masz prawo odesłać to z powrotem w ciągu bodajże tygodnia, jeśli zmienisz zdanie:>>>

    1. Toteż ponownie kategorycznie tego od nich zażądałam – i twierdzą, że tym razem przyjęli moją rezygnację. Zobaczymy! Ale ta firma w ogóle robi klientom ogromne trudności przy zwrotach – ponoć nawet w przypadku stwierdzenia pomyłki w rozmiarze czy w zamówieniu towar powinien być w nienaruszonym opakowaniu. Ciekawe, jak to w takim razie stwierdzić…To mi przypomina sytuację sprzed lat kilku, kiedy handel internetowy w Polsce dopiero raczkował. Przed wydaniem paczki poczta kazała mi podpisać oświadczenie, że towar dotarł w stanie nieuszkodzonym – więc co miałam zrobić, podpisałam. Tymczasem kiedy wreszcie mogłam otworzyć przesyłkę, okazało się, że kasety i płyty miały potrzaskane opakowania… To się nazywa „kupować kota w worku.”

  5. Ja osobiście omijam szerokim łukiem domokrążców, ludzi którzy na ulicy sprzedają jakieś kosmetyki i inne rzeczy oraz takie super okazje. Czasami są bardzo przekonujące i naprawdę ciężko się im oprzeć, ale trzeba. Mi kiedyś przysyłali do domu jakieś kalendarze i kartki i było trzeba im przysałć pieniądze albo odesłać paczkę. Ja nie robiłam ani jednego ani drugiego bo w końcu przecież nikogo nie prosiłam żeby mi to wysłał, więc stwierdziałam, że nie będę biegać na pocztę i jeszcze za przesyłke placić. Tobie radzę to samo:) Albo nie odbieraj paczek albo za nie nie płacać. Przecież tego nie zamawiałaś, więc nie masz obowiązku za to płacić. Ich problem że to wysylają i na tym tracą. Pozdrawiam i zapraszam do siebie:) [www.wspolczesnamarzycielka.blog.onet.pl]

    1. Szczerze mówiąc, zastanawiałam się i nad odsyłaniem paczek – ale podobnie jak Ty doszłam do wniosku, że nie powinnam jeszcze dopłacać do tego interesu. A teraz…no, cóż – mam nadzieję, że nie będzie to więcej potrzebne.

      1. A ja się kiedyś podobnie wrobiłam w jakiś bzdurny korespondencyjny kurs angielskiego. I też było bardzo ciężko zrezygnować. Usiłowałam się dodzwonić do pani, z którą swego czasu podpisałam umowę, ale bezskutecznie. Próbowałam też rozwiązać umowę z firmą – z podobnym rezultatem. Miałam już nóż na gardle, te ich jakieś wezwania, straszenia sądem, komornikiem itp. (długa historia)… Spakowałam pewnego, pięknego dnia ten cały majdan do kartonu, do środka włożyłam też pisemną rezygnację. Paczka poszła jako polecona. Od tamtej pory minęło kilkanaście lat świętego spokoju. Gdyby taka historia przytrafiła mi się dzisiaj, udałabym się bezzwłocznie do rzecznika praw konsumenta. Pozdrawiam 🙂

        1. Jedna moja znajoma miała bardzo poważny problem z wyplątaniem z takiego kursu swojej nastoletniej córki. Musiała w końcu wynająć prawnika, a nie była to osoba zamożna. Cieszę się, że Tobie lepiej się udało.

Skomentuj ~a Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *