List do wrażliwej nastolatki.

Ponieważ bardzo często takie listy dostaję, postanowiłam, po namyśle, odpowiedzieć i tutaj…

 

Droga moja! Nie chciałabym, abyś myślała, że dla mnie odejście mojego męża z kapłaństwa jest czymś, z czym zupełnie „nie mam problemu” – możesz mi wierzyć, lub nie, ale zrobiłam WSZYSTKO, co było w mojej mocy, żeby mógł być na nowo szczęśliwym kapłanem. 

Ale „odejście” kapłana nie zaczyna się wcale w momencie, gdy ksiądz spotyka dziewczynę i się zakochuje („to ona, ta dziewucha, go uwiodła!” – wiem, że najłatwiej tak sobie powiedzieć…) – ono zaczyna się od zaniedbania modlitwy, sakramentów, dużo, dużo wcześniej. 

Zaczyna się od wygaśnięcia miłości do Pana Boga – bo bez niej, nawet jeśli
jakiś ksiądz „bardzo dużo robi dla ludzi” czy głosi piękne kazania, jest „pusty w środku”. Mój mąż np. był świetnym administratorem, organizatorem i wychowawcą, ale – pod koniec, kiedy go poznałam i próbowałam „ratować” – już „martwym” kapłanem.

No, i ta pustka w środku domaga się wypełnienia czymś – u niektórych księży jest to alkohol, hazard, pieniądze, szybkie samochody – a u innych jeszcze kobiety. Czy sądzisz, że lepiej, gdy taki „wypalony” ksiądz nie odchodzi, ale „chodzi na panienki” (znałam takiego) albo ma „kobietę na boku”? I wtedy dzieci mówią do taty „wujku” albo w ogóle go nie znają – czy tak jest naprawdę lepiej?

Myślę, że uczciwiej jest wtedy odejść – i nauczyć się na nowo kochać Pana Boga, poprzez żonę i dziecko. Wcale nie tak rzadko zdarza się, że tacy księża wracają potem do kapłaństwa. A życie „poza Kościołem” – a raczej gdzieś na jego obrzeżach  – bez sakramentów, jest dla wielu z nich bardzo, bardzo bolesną pokutą (także dla tych dziewczyn, które na ogół, jak ja, były bardzo „blisko Kościoła”) – wierz mi. Trzeba mieć naprawdę bardzo dużo sił, żeby tak żyć, zachować wiarę, ocalić miłość i nie zwariować…

Statystycznie rzecz ujmując, najczęściej „odchodzą” kapłani młodzi – między innymi dlatego, że łatwiej im znaleźć pracę i odnaleźć się w świeckim życiu. (Mój mąż był księdzem przez 5 lat – i to podobno jest średnia krajowa…) Starsi kapłani odchodzą rzadziej, bo z reguły bardziej się boją tego, co ich potem czeka.

Częściej też odchodzą kapłani „dobrzy”, wrażliwi, niż ci, którym to wszystko „zwisa” i traktują kapłaństwo jak zwykłą pracę od 8. do 16. Jeśli więc się zastanawiasz, czy tamten ksiądz z Twojej parafii miał „powołanie” to najprawdopodobniej… miał. Odejścia księży właśnie dlatego są tak bolesne, że często odchodzą wcale nie ci, którzy według nas „powinni odejść.” Ale pamiętaj, że każde odejście, tak samo jak powołanie, jest zawsze pewną TAJEMNICĄ.

Dlatego proszę – nie miej żalu ani do księdza, o którym słyszałaś, że „odszedł” ani do tej dziewczyny – raczej módl się za nich, by mogli wrócić do Kościoła – albo jako małżeństwo, albo, jeśli Bóg tak chce, każde z osobna.

Wiesz, bardzo często piszą do mnie księża, którzy są „na rozstaju dróg” – i ja im zawsze tłumaczę, że powinni pozostać tam, gdzie aktualnie są – bo małżeństwo nie jest wcale „łatwiejszą” drogą (choć wielu z nich tak właśnie  myśli – to ciekawe, bo wielu świeckich z kolei uważa, że „ci księża to dopiero mają dobrze!”:)). Ale może, czasami, odejście to jakaś nowa droga, dana po to, żeby taki ksiądz nauczył się na nowo KOCHAĆ?

Pamiętaj, że Pan Bóg potrafi pisać prosto nawet „na krzywych liniach” naszego życia- i proszę, nie potępiaj żadnego księdza, który odchodzi. Bóg jeden wie, co tak naprawdę jest w jego sercu… I nie smuć się tak bardzo – Ten, który nikogo z nas nigdy nie opuszcza, na pewno nie opuści też swego „byłego” kapłana. Pozdrawiam Cię serdecznie – Alba.

17 odpowiedzi na “List do wrażliwej nastolatki.”

  1. No i znowu ja jako pierwsza. Ksiądz, człowiek jak każdy inny i jak każdy może przezywać załamania, wypalić się i wystapic. Zreszta lepiej jak wystąpi niż jak ma mieć „etat księdza”. Ale wystapić też należy uczciwie, jak to mówia z klasa. Dochodzi do wniosku ze się wypalil, wystepuje a potem układa sobie jakos zycie po nowemu. Ale ksiądz który będac księdzem juz ma kobiete, ktory sie loguje na portalu randkowym, który wychodzac od kobiety zakłada sutannę i idzie kogos pouczac jak życ uczciwie jest dla mnie niewiarygodny – jako ksiądz i jako mężczyzna.To tak jakby małżeństwo przestało pasować a mąż juz ma nowa kobietę. Chyba uczciwiej jest najpierw sie rozwieść a potem szukać jak odwrotnie, najpierw szukać a potem się rozwieść.

    1. Coś jest w tym, co napisałaś, Olu… Kiedyś, gdy już myślałam, że wszyscy salezjanie są takimi ludźmi, jak mój mąż, na jakimś czacie spotkałam księdza, który się cieszył, że go odwołują z misji w Rosji, bo zostawił tam dziewczynę w ciąży i w ten sposób „pozbywał się problemu.” Przechwalał się też (mam nadzieję, że tylko się chwalił…), że w wolnych chwilach korzysta z usług agencji towarzyskich. Było mi go szczerze żal, że jest aż tak cyniczny i niedojrzały – ale powtarzam, to wszystko zaczyna się od zaniedbania relacji z Bogiem. Kiedy zaczynasz traktować swoje „księdzowanie” tylko jako zawód, zwykle w końcu wyrastają takie kwiatki. Małżeństwo nie ma sensu bez miłości – i kapłaństwo nie ma sensu bez miłości.

      1. Masz rację…Nikt z nas nie jest stuprocentowo „wierny”, a więc nikt nie ma prawa nazywać takiego kapłana „zdrajcą” czy „Judaszem” – jak to się niestety czasami zdarza…

  2. Bardzo podoba mi się twoja myśl na dziś…bardzo lubię tę piosenkę i często traktuję ja jako pewiem rodzaj ( a czasami dodatek ) do modlitwy…Miło jest ją zobaczyć znowu…Pozdrawiam Cię ciepło

  3. Bardzo rozsądny ten list. Myślę, że takich dylematów będzie coraz wiecej i będziesz miała wielu poszukujacych wskazówek w tej kwestii. Pozdrawiam 🙂

    1. Myślę, że masz rację, pastorze. Nastolatki w Twoim Kościele chyba nie mają takich dylematów (a może jednak się mylę – bo w każdej wspólnocie komuś zdarza się utracić wiarę i odejść – i pewnie zawsze jest to tak samo bolesne dla pozostałych. Apostoł Paweł nie bez racji napisał, że „[w Ciele Chrystusa] gdy cierpi jeden członek, współcierpią z nim wszystkie członki”, prawda?) – ale za to zapewne mają różne inne… Pozdrawiam serdecznie.

  4. Czcigodna AlboDaruj staremu protestantowi te refleksje ale gdy słyszę o dylematach powołanie czy miłość do kobiety, zawsze przypomina mi się stary aforyzm Stefana Kisielewskiego że gospodarka socjalistyczna nieustannie przezwycięża trudności nie istniejące w innych ustrojach.Apostoł Narodów w iście do Tymoteusza pisze wyraźnie że biskup powinien być przykładnym mężem i ojcem gdyż to zapewni mu autorytet u wiernych. Ale któryś z trzynastowiecznych soborów wymyślił obowiązkowy celibat co jednocześnie nie przeszkadza w tym aby dzisiaj listy św. Pawła cytować praktycznie podczas każdego katolickiego nabożeństwa. Rozwiązanie to miało niewątpliwe zalety, tyle tylko że wyłącznie „ziemskie”. Majątek zmarłego kapłana dziedziczył Kościół, nic się nie „marnowało” poprzez trafienie w ręce wdowy czy dzieci. Ksiądz nie mający rodziny był bardziej dyspozycyjny etc. Ale dla mnie jeśli sobór w jakiejś sprawie ma inne zdanie niż Apostoł to tym gorzej, tyle tylko że dla soboru a nie Apostoła.W naszym Kościele (jestem mówiąc potocznie luteraninem) żonaty ksiądz to kapłan odblokowany psychicznie i zrealizowany jako mężczyzna. Nie musi tracić energii na walkę o pozostanie w sławetnej „czystości”, jego wskazówki i rady odnośnie życia rodzinnego i wychowania dzieci są wiarygodne bo nikt nie może mu zarzucić że ślepy mówi o kolorach. A już Stwórca który przecież jest Mądrością, Dobrem i Miłosierdziem nie może być zazdrosny o tę jakże inną zwyczajną ziemską miłość mężczyzny do kobiety. Ci którzy twierdzą że On jest, w moim przekonaniu bardzo Go obrażają porównując do zazdrosnej kobiety gotowej rywalce oczy wydrapać.Oczywiście potencjalna żona księdza musi spełniać znacznie ostrzejsze warunki niż przeciętna kobieta biorąca ślub w naszej świątyni. Jeśli to Cię interesuje, bądź uprzejma podać adres mailowy na który mógłbym wysłać kilka słów.Pozdrawiam Was serdecznie. Bądź uprzejma przekazać Małżonkowi gratulacje i najlepsze życzenia od innowiercy.

    1. Stary Niedźwiedziu, daruj niepokornej katoliczce tę odpowiedź lecz gratulować nam nie ma czego (pozostaje zawsze kwestia (nie)wierności danemu słowu, nawet, jeśli to Pan nas tak prowadzi – i cierpienia/zgorszenia takich niewinnych nastolatek [list jest autentyczny]) – to samo Pismo, które każe biskupowi być „mężem jednej żony” – co zresztą od początku powodowało dyskusje, czy wolno mu poślubić drugą kobietę po śmierci tej pierwszej – mówi także o „bezżenności dla Królestwa Niebieskiego” co zniesmaczony Marcin Luter ze wstrętem odrzucił, ale przyjął np.brat Roger – i wielu innych braci protestantów po nim dziś na nowo odkrywa. Zły jest zatem nie tyle sam celibat, co PRZYMUS celibatu, a może jeszcze bardziej – to „wieczyste odrzucenie” tych, którzy nie dochowali swoich przyrzeczeń. Bóg, w którego wierzę, nikogo nie odrzuca na wieki…Wyobraź sobie także sytuację, kiedy coś byłoby zakazane w Twojej wspólnocie, a dozwolone w mojej – czy zmieniłbyś „wiarę” jedynie po to, by ominąć niewygodny (a nawet krzywdzący) dla Ciebie przepis?Wiem, że wielu eks-księży tak właśnie robi – ja jednak jestem tym, czym za łaską Boga jestem…Ps. Brałam w obronę Lutra na blogu ks. Sorkowicza -widziałam tam i Twój wpis – wydaje mi się, że i on zrobił wiele dobrego dla Kościoła Powszechnego – ale z żalem stwierdzam, że mój komentarz został skasowany. Przezornie jednak skopiowałam go i zamieszczę niebawem tutaj. Ps2: Wiesz, czym się różni parafia katolicka od protestanckiej?W protestanckiej pieluszki suszą się PRZED plebanią. 🙂

      1. Czcigodna AlboDziękuję za poprawkę do mojego komentarza. Oczywiście złem jest PRZYMUS celibatu. Bo gdyby takowego nie było, nikt nie mógłby kwestionować faktu iż bezżenny kapłan dokonał takiego wyboru z wewnętrznej potrzeby. Ale z drugiej strony jego nauczanie w sprawach rodzinnych budziłaby uzasadnione wątpliwości czy wiedza jedynie literaturowa może zastąpić praktyczną znajomość realiów.W moich gratulacjach nie ma źdźbła ironii. Po prostu zawsze uważałem odwzajemnione, autentyczne i uczciwe uczucie do osoby płci przeciwnej za największy dar jaki Stwórca niektórym z nas zsyła w życiu doczesnym. I moim zdaniem nie wolno wtedy go odrzucać bo jest to wielki afront pod adresem Ofiarodawcy. Oczywiście przyjmując dar należy odnosić się do tej osoby i łączącego nas uczucia z tak wielkim szacunkiem aby Ofiarodawca wiedział że okazaliśmy się tego godni. I właśnie dlatego pozwoliłem sobie prosić o przekazanie Twojemu Małżonkowi serdecznych gratulacji.Oczywiście w każdym kościele trafiają się lepsi i gorsi kapłani. Ale słysząc od znajomych katolików o niektórych pomysłach rodem z konfesjonałów dochodzę do wniosku że jednak ta konieczność wyboru między powołaniem a dziewczyną przynajmniej w niektórych przypadkach prowadzi do dziwnych zmian w psychice. Mój kolega żartuje że jet to wybór typu czy lepiej myć zęby czy nogi.Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twojego Małżonka

        1. Masz rację, Niedźwiedziu – nie mogłam odrzucić tego daru, nie odrzucając jednocześnie Ofiarodawcy, choć możesz mi wierzyć, że dla katoliczki jest to bardzo trudny dar (ale cóż – jak rzekło Pismo – „należy bardziej słuchać Boga, niż ludzi” – i tak właśnie zrobiłam). Przykro mi czasem, że tak wielu moich współbraci w wierze tego nie rozumie. A dla mojego Małżonka, jeśli wolno mi się tak wyrazić, to wszystko może być także niezłą…pokutą, biorąc pod uwagę nie tylko moją poważną niepełnosprawność, ale i niełatwy charakter.:))) Weź pod uwagę,że Pan Bóg ma poczucie humoru:”Źle Ci było, chłopie, tak jak było – no, to teraz będziesz miał!”:) Jeden z moich przyjaciół, żarliwie wierzący katolik, powiedział mi kiedyś: „Ciesz się! Pan Bóg dał Ci męża ze swojej puli – miał do tego wyłączne prawo, to i dał!” – i tego się staram trzymać.

          1. Czcigodna AlboSkoro zgadzamy się że nie wolno jest obrazić Ofiarodawcy, życzę Wam z całego serca abyście potrafili uszanować ten dar i Tego który Wam go ofiarował. A różnym malkontentom warto czasami przypomnieć treść drugiego przykazania. Bo nie obraź się na mnie ale nieustannie odnoszę wrażenie że wiele osób deklarujących się jako wierni Waszego Kościoła zupełnie zapomniało o jego istnieniu.Jeszcze raz pozdrawiam serdecznie Was obojga. Było by mi miło gdyby i Twój Małżonek zapoznał się z moim filozofowaniem.

          2. Nie obrażę się, Niedźwiedziu, bo ja czasem mam takie straszne wrażenie, że i niektórzy spośród tych, którzy się mienią pasterzami mojego Kościoła o nim zapomniało. I o kilku innych… Wiesz, moja pozycja „odrzuconej” daje mi komfort takiej swobody działania – i mówienia – zgodnie ze swoim sumieniem, a nie konfesją, za jakim zawsze tęskniłam. Prawdziwa wiara to ta, która szuka, pyta, jest zawsze w drodze… Jak ognia bałam się zawsze utartych schematów myślenia („jestem katoliczką, więc muszę myśleć tak i tak…”; „jako dobry luteranin powinienem…”itd.) Na szczęście u Ciebie nigdy nic takiego nie zauważyłam – dlatego bardzo lubię czytać Twoje refleksje – i P. też je zarekomenduję.

          3. Często się zastanawiam nad tym, gdzie tkwi źródło tak licznych podziałów w Kościele, w końcu wszyscy czytamy to samo Pismo. Czy przypadkiem nie jest tak, że wśród hierarchów różnych obrządków, rzymsko – katolickiego nie wyłączając, istnieje ekskluzywne poczucie lepszego i pewniejszego złapania Pana Boga za nogi ? I za tym idące poczucie wyższości i większej „konfidencji ” z Bogiem? Czy aby w końcu pycha nie bierze tu góry nad, jakże niezbędną, pokorą w czytaniu i właściwym odczytaniu Słowa ?

  5. Sprawa kapłaństwa ma biblijne uzasadnienie jeśli chodzi o możliwość zawierania małżeństwa.”Czyż nie wolno nam brać z sobą niewiasty-siostry,jak to czynią pozostali apostołowie i bracia Pańscy i Kefas?”(1 Koryntian 9:5)?”W przypisie czytamy ,że chodzi tutaj o żonę.Apostoł Paweł pisał,iż jeśli ktoś chce się poświęcić całkowicie na pracę dla Boga i nie chce zawrzeć związku małżeńskiego -czyni dobrze,a jeśli pała namiętnością,niech lepiej zawrze związek małżeński- i też uczyni dobrze.Muszą jednak pamiętać o tym ,że zatroskanie o sprawy rodziny ,nie pozostawia dużo czasu na sprawy Boże,co nie oznacza,że w rodzinie nie można wielbić Boga całym sercem i umysłem.Poza tym Bóg zapewnia nas,że:”U ciebie bowiem jest prawdziwe przebaczenie,aby się ciebie bano”(Psalm 130:3,4).Bóg nie karze człowieka za przewinienia od razu,lecz daje czas na skruchę,jest cierpliwy i miłosierny.

    1. Nie byłabym taka pewna. Jakby było biblijne uzasadnienie to ani pastor, ani ksiądz greko – katolicki nie mieliby zony. Zakaz ustanowiony został w XI wieku przez Grzegorza VII, a wczesniej małzoństwo księdza było rzecza normalna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *