Druga „wojna o krzyże”?! Oby nie…

Do wiadomości moich młodszych Czytelników – „pierwsza wojna o krzyże” rozgrywała się w latach 80.-tych ubiegłego stulecia w polskich szkołach (i wtedy, o dziwo, większość młodzieży wieszała go w ramach buntu przeciwko ’panującej ideologii’ – tak więc sytuacja odwrotna może również, niestety, oznaczać, że katolicyzm został dziś u nas sprowadzony do tej samej niechlubnej roli…).

A z drugą mamy chyba do czynienia obecnie, we Włoszech za sprawą kontrowersyjnego wyroku Trybunału w Strasburgu (przypomnę: pewna zamieszkująca tam Finka domaga się odszkodowania za „straty moralne” jakie poniosły jej dzieci, ucząc się w „ukrzyżowanej” sali… Swoją drogą, jakże oni wszyscy muszą cierpieć, zwiedzając na przykład piękne, włoskie kościoły – choć może udało im się jakoś uniknąć takich nieludzkich męczarni?) – a w Polsce za sprawą naszej niezastąpionej (euro)posłanki Senyszyn, która już zapowiada podjęcie podobnej „krucjaty” nad Wisłą. Normalnie, aż strach się bać… 😉

A ja się tak zastanawiam, czy aby stara Europa w swojej szaleńczej chęci obrony praw „mniejszości” wszelakich nie posuwa się czasami aż do łamania praw „większości” (choć, arytmetycznie rzecz biorąc, chrześcijanie to też mniejszość – zaledwie 1/5 ludzkości, a ci NAPRAWDĘ wierzący, Bóg jeden raczy wiedzieć…:))?

I czy w sprawach sumienia powinna w ogóle działać logika „demokracji”? Czy jeśli w klasie byliby sami chrześcijanie i jeden tylko ateista, należałoby zdjąć krzyż, aby „nie urazić jego uczuć”? (Chociaż MOICH uczuć jakoś nie urażają symbole religii, których sama nie wyznaję…Po prostu nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Inaczej niż konserwatywnym Szwajcarom, nie przeszkadzają mi też minarety przy meczetach.) A jeśli znaleźliby się tam sami ateiści i tylko jeden chrześcijanin, to czy oni pozwoliliby mu ten krzyż zawiesić w poszanowaniu JEGO uczuć? No, nie wiem, nie wiem… 

A ostatnio na Onecie jakiś „uroczy” człowiek napisał, że nie ma najmniejszej ochoty patrzeć na Trupa wiszącego na krzyżu od 2000 lat… Piękne, prawda? I jakże tolerancyjne…

Choć, szczerze powiedziawszy, bardziej niż wizja „ścian bez krzyża” (nigdy jakoś nie mogłam bez uczucia zażenowania słuchać tej kościelnej „pieśni bojowej”, która zaczyna się od słów: „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany, za żadne skarby świata…choćby mi groził kat, morderca…” – i tak dalej w ten deseń. Bo nie za bardzo wiem, jak to pogodzić z nowotestamentowym nakazem unikania wszystkiego, co mogłoby zgorszyć mego brata <Rz 14,21>), martwi mnie perspektywa Kościoła aż tak bardzo „ugodowego” i „otwartego”, że nikomu by już nie wadził. Myślę, że – mimo wszystko – misją chrześcijaństwa jest być solą… w oku świata.:)

Ale chyba nie sposób nie zgodzić się w tej kwestii z Szymonem Hołownią, który na swoim blogu napisał, że: jest coś gorszącego w całym tym sporze, coś bardzo niechrześcijańskiego z ducha. Z jednej strony – ludzie ślepi na korzenie swoich przodków i wiarę swoich sąsiadów, z drugiej – krzyż, który staje się narzędziem walki. Na tym krzyżu umarł Człowiek, który z nikim nie walczył, nikogo do niczego nie przymuszał, nikogo nie tłukł po oczach. Każdy ma prawo sam wybierać, czy chce mieć puste ściany oraz duszę, czy też nie, sam poniesie też tego wyboru konsekwencje. „

I zgadzam się z nim nawet pomimo tego, że (w związku z trwającym wszędzie komercyjnym „okresem przedświątecznym”, dawniej zwanym Adwentem) czasami -i przyznaję to z „pewną taką nieśmiałością” – nachodzi mnie taka oto „niepoprawna politycznie” refleksja: Oddajcie nam”nasze” Boże Narodzenie, to my zabierzemy „nasze” symbole z”Waszych” ścian! Przepraszam bardzo, ale czy ja obchodzę Chanukę albo ramadan?:) 

Intuicja podpowiada mi jednak, że święto, podczas którego głosimy „pokój ludziom dobrej woli!” (ciekawe, swoją drogą, co z ludźmi woli ZŁEJ?:)) nie powinno nas dzielić, lecz łączyć…

 
Ale jeśli – jak mówią  niektórzy:) – krzyż dziś rzeczywiście jest już tylko pewnym „motywem zdobniczym”, który każdy może wykorzystywać, jak mu się podoba (patrz zdjęcie poniżej), to tym bardziej nie rozumiem, czemu nie można go także UMIESZCZAĆ, gdzie się chce? 🙂

  

A swoją drogą, czy wyobrażacie sobie wdzięki tej ponętnej modelki (notabene, to jest nasza rodaczka zza oceanu, Joanna Krupa) przysłonięte np. Gwiazdą Dawida lub Półksiężycem? Toż to, panie, byłby skandal na cały „cywilizowany świat”… Nieprawdaż?:)

Por. też: „Obraza uczuć religijnych – czyli co?”

Postscriptum: Ostatnio małżeństwo austriackich ateistów zaskarżyło do tamtejszego Trybunału Konstytucyjnego krzyż, wiszący w przedszkolu ich córki. Podobno „nie pozwala im to wychowywać dziecka w duchu otwartości na świat.” Rozumiem zatem, że gdyby dziewczynka w ogóle nigdy i nigdzie nie stykała się z symbolami religijnymi, to znacząco wpłynęłoby na jej „otwartość”? Przecież to oczywista oczywistość, że ludzie na ogół najbardziej przyjaźnie odnoszą się do tego, czego NIE ZNAJĄ...;) 

Z kolei w otwartym na świat, kosmopolitycznym Amsterdamie motorniczym nie wolno nosić krzyżyka na szyi w czasie pracy. Muzułmanów, pracujących w tym samym przedsiębiorstwie, nie tknięto…

58 odpowiedzi na “Druga „wojna o krzyże”?! Oby nie…”

  1. W czasie wspomnianej wojny o krzyż byłam zbyt młoda by to oceniać czy uczestniczyć.Krzyż jest symbolem. Ma chronić i przypomiać o życiu i zachowaniu zgodnym z wiarą.A jednak… kiedy wchodzę do instytucji państwowych, urzędów czy szpitali, czasem odbieram go jako coś nie na miejscu, nie dlatego że ktoś go powiesił, ale dlatego, że gdyby ktoś innego wyznania poprosił o zawieszenie czegoś wspierającego jego myśli – spotkałby się niemal na pewno z odmową, pod pretekstem obrazy uczuć katolickich…Widziałam kiedyś własnie w szpitalu jak ktoś położył sobie na stoliku jedną z gazetek świadków Jehowy, bodajże Straznicę. Na drugi dzień już jej nie miał. I nie wiedział jak i kiedy zginęła.Nie miałam styczności bliższej z Żydami, Muzułmanami czy innymi, ale obawiam się, że mogą być traktowani podobnie…Nie wiem do końca jak to rozwiązać, bo gdyby chcieć uwzględniać uczucia wszystkich to nic dobrego by też z tego nie wyszło.Jestem przeciwna nakazom „z góry” co ma wisieć w miejscach publicznych. Mniejszości mniejszościami, większości większościami, a jednak to sprawa własnego serca, krzyżyk mogę nosić zawsze ze sobą, nie muszę jednak kłuć nim w oczy innych. Nie mam zamiaru prowadzić wojen o krzyż, ani o jego uznanie przez niewierzacych, ani o zdejmowanie wszędzie na wszelki wypadek.Uważam, że zamiast odgórnych instrukcji odnosnie miejsca wieszania symboli, powinno być więcej uświadamiania w społeczeństwie, poczynając od szkół, różnic oraz podobieństw religijnych i kulturowych.Zamiast religii czysto katolickiej w szkołach – religioznawstwo i etyka – myślę, że to by było cenniejsze dla ludzi, pomogło zrozumieć i nauczyć tolerancji, a tym samym uniknąć takich czy innych wojen…

    1. Masz sporo racji w tym, co napisałaś – też jestem raczej zwolenniczką religioznawstwa niż religii w szkołach publicznych – poziom wiedzy z tego zakresu jest zatrważająco niski, i to zarówno wśród żarliwie wierzących, jak i wojujących ateistów. Zawsze uważałam, że poziom nienawiści wobec „innych” jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu wiedzy o nich. Jeśli chodzi o etykę, to – nad czym ubolewa nawet „Trybuna” – sami uczniowie nie są specjalnie zainteresowani tym przedmiotem nawet tam, gdzie jest on realizowany. Zawsze też uważałam, że obecność religii w przestrzeni publicznej winna zależeć bardziej od woli OBYWATELI niż PAŃSTWA. Prawo powinno (podobnie, jak to się dzieje np. w sprawach życia seksualnego) wkraczać w tę sferę tylko wówczas, gdy komuś z tego powodu dzieje się krzywda. Kuriozalna np. wydaje mi się sytuacja, kiedy np. MOŻNA byłoby uczęszczać do szkoły państwowej w koszulce z napisem: „Jestem gejem!” ale już nie w takiej, na której widniałby napis: „I love Jesus!” na przykład.

  2. Trudno mi się wypowiadać w sprawie wyroku Trybunału odnośnie krzyża we włoskiej szkole. Nie znam ani akt sprawy, ani samej treści wyroku – a tylko to co „narosło” wokół problemu w mediach. Niemniej żenuje mnie jakakolwiek wojna o krzyże. Zasadnicze pytanie powinno być takie: Czy krzyż MOŻE wisieć (w klasie, biurze itp.), czy też tam wisieć MUSI? Jeśli MOŻE (bo tak chce powiedzmy „większość” zainteresowanych) – jak najbardziej potępiam tych, co chcą ten symbol usunąć (chodzi im o rozgłos i pieniądze – „odszkodowanie”, a nie o żadną ideologię). Jeśli MUSI – to bardzo niedobrze (i wtedy sporo racji będą mieli ci, co się „zbuntują”). A z tego co słychać i widać, za dużo i z jednej i z drugiej strony pieniactwa i „parcia na szkło” , o wiele za mało zwykłej życzliwości dla drugiego człowieka. Obiema rękami mogę się podpisać pod przytoczonym cytatem z blogu Szymona Hołowni.Co do „oburzającego” plakatu:Po pierwsze – mnie on nie oburza – bo przecież Chrystus na krzyżu jest niemal nagi, a często w kościołach można zobaczyć całkiem NAGIE aniołki (już bliższe pogańskim amorkom raczej). A tutaj zdjęcie wiąże się z treścią – bądź aniołem dla zwierząt – nie traktuj ich jak rzeczy, które się „kupuje” (w domyśle: „i potem wyrzuca”). Przesłanie bardzo mi bliskie, idea z pewnością dobra. Co św. Franciszek mówił o zwierzętach – bracia mniejsi? Co ludzi gorszy: nagość ? krzyż? oba razem? Może bardziej niż zestawienie krzyża z nagością – gorszy zestawienie ze zwierzętami i kobietą?A w sumie nie powinno.Po drugie – społeczeństwo jest, jakie jest i właśnie dlatego uważam, że nie powinno się robić tak kontrowersyjnego plakatu. Bo zamiast dyskusji o poszanowaniu zwierząt – rozpęta się kolejną „krzyżową wojnę”. Bo właściwa idea zginie wśród „zachwytu nad sztuką” lub „oburzenia religijnego”. Bo jest za bardzo komercyjny. Bo przynosi więcej szkody niż pożytku dla tych, komu miał służyć. Ktoś przedobrzył, przesadził, może dał się podpuścić ludziom, którym zależy jedynie na „kasie”. I to jest przykre.

    1. Masz rację. ŹLE, jeśli krzyż MUSI gdzieś wisieć (a przypomnę, że to kontrowersyjne prawo wprowadził we Włoszech nie kto inny, tylko sam duce Mussolini), ale równie niedobrze, jeżeli NIE MOŻE gdzieś wisieć z zasady – choćby nawet wszyscy zainteresowani sobie tego życzyli. Bo może dojdzie do tego, że sprzedawcy Żydzi, muzułmanie czy chrześcijanie, chcąc umieścić symbole swojej religii we własnym, prywatnym sklepie, będą musieli umieszczać na drzwiach stosowne ostrzeżenia? A może kogoś „zgorszy” znak krzyża, Gwiazdy Dawida czy Półksiężyca na czyjejś szyi, koszulce czy na dachu świątyni? Oj, coś za mocno mi to pachnie religijnym gettem… Ja wciąż wierzę, że gdyby tylko ludzie wykazali nieco więcej wrażliwości, ich symbole nie musiałyby ich dzielić. A sprawę z kampanią na rzecz zwierzątek przytoczyłam tu bynajmniej nie dlatego, że mnie to „gorszy.” Cel jest szczytny, więc czemuż by miało?:) (Być może inaczej bym zareagowała, gdyby ta modelka np. masturbowała się krzyżem…) Chodziło mi tylko o to, że jeżeli krzyż faktycznie (podobnie jak np. Boże Narodzenie) jest już nie tylko symbolem jednej, określonej religii, ale może symbolizować wiele różnych rzeczy i idei (również w sztuce) – to jakież cierpienie wynika z faktu, że się na to patrzy? Jakie straty moralne?

      1. Owszem, samo sedno problemu – to właśnie odgórny nakaz (w jedną lub drugą stronę). Kiedyś ludzie się buntowali, bo krzyże wisieć NIE MOGŁY. Teraz się buntują, bo MAJĄ WRAŻENIE, że krzyż wisieć MUSI. A utwierdzają ludzi w tym błędnym mniemaniu liczne komentarze w mediach – jak np. wypowiedzi samego pana prezydenta. Niedawno zajrzałam na stronę ks. Artura i zdziwiło mnie porównanie warszawskiej akcji wyczyszczenia poboczy z „nagrobków” (oczywiście z krzyżami) do tej włoskiej sytuacji z krzyżem w szkole. W moim pojęciu to dwie całkiem różne sprawy – a sądząc po ilości krzyży na poboczach dróg lokalnych – lepiej nie myśleć ile ich musiało być w Warszawie…. I chyba sporo racji mieli jednak administratorzy dróg.

      2. Na swoim prywatnym terenie każdy może sobie postawić nawet las krzyży. Ale instytucje państwowe nie są własnością żadnej konkretnej „większości” – one z założenia mają służyć WSZYSTKIM obywatelom, co wyklucza faworyzowanie konkretnych związków wyznaniowych względem innowierców lub ateistów, nawet jeśli większość tak chce.PS. Skoro operujemy argumentami „większości”, przypominam, że w demokratycznym głosowaniu (w referendum) większość Polaków zagłosowała, że chce państwa „neutralnego światopoglądowo”.

  3. Walka z krzyżem (zdejmowanie) była w okresie panowania faszystów i komunistów, wtedy wiszący krzyż był symbolem wolności. Zachodnie społeczeństwo nie miało „szczęścia” być pod panowaniem komunistów, o faszystach nie chcą pamiętać a młodzi czerpią wiedzę z filmów typu „Allo, Allo”. Kto nie ma korzeni ten nie ma przyszłości. Wiszący krzyż jest oznaką ofiary a przede wszystkim zwycięstwa: dobra nad złem (dla wierzących), demokracji nad dyktaturą(dla niewierzących). Wybór należy do nas, za jakimi wartościami się opowiadamy.

    1. Można by tu jeszcze dodać, że symbolizuje również cierpienie za własne przekonania, która to idea powinna być równie bliska humanistom wierzącym, jak i nie. Dlatego trochę trudno mi zrozumieć, że ktoś może pojmować przymus patrzenia na to w kategoriach „straty moralnej” za którą należy się domagać odszkodowania. Mimo, że jestem przeciwna jakiemukolwiek prawnemu PRZYMUSOWI w tych kwestiach – czy to w jedną, czy w drugą stronę. Niestety, w krajach Zachodu tradycyjne pojęcie „wolności sumienia” coraz częściej bywa zastępowane „prawem do wolności od religii.” A to może doprowadzić w końcu do tego, że w przestrzeni publicznej DOBRZE będą się czuli jedynie ateiści.

      1. Jak ma się w sercu Miłość, o której nauczał Jezus żadne symbole nie są potrzebne i nikt nie jest w stanie jakichkolwiek uczuć religijnych obrazić. Tym bardziej nie toczy się także wojen. Symbole religijne dzielą i dzielą także ludzi same religie, a to znak że nie mają zbyt wiele wspólnego z Miłością.

        1. A ja jednak wierzę, że nie musi tak być – wystarczy trzymać się bardzo prostej zasady (do której sam się tu czasami odwoływałeś:” JA jestem JA, a TY jesteś TY. Pozwól mi być SOBĄ, a ja pozwolę Tobie na to samo. ” Tak rozumiem tolerancję religijną. Tymczasem teraz PRAWO każe nam udawać kogoś, kim NIE JESTEŚMY…

          1. Masz rację pisząc o poszanowaniu drugiego człowieka. Dlatego żyjąc wśród ludzi o różnych zapatrywaniach światopoglądowych, należy zachować przestrzeń wspólną dla nich wszystkich wolną od symboli i dogmatów religijnych czy politycznych. My sami znacznie lepiej potrafimy udawać kogoś kim nie jesteśmy :). Odkrywanie tego kim nie jestem wymaga wysiłku i boli czasami.

          2. Mądra wypowiedź – pełna miłości do bliźniego…niestety jest to głos wołającego na puszczy.PS. W tej całej szpoce rozsmieszył mnie pewien głos rodziców, którzy zażądali powieszenia w salach lekcyjnych krzyży argumentujac, że do czego się mają modlić ich dzieci..do tablicy? Nic nie rozumiem..to znaczy, że ludzie modlą się do kawałka drewna.. a gdzie II przykazanie – „Nie wolno ci mieć innych bogów oprócz Mnie. Nie wolno ci zrobić sobie figury, żadnego wyobrażenia tego, co jest w niebie na górze, ani tego, co jest na ziemi w dole, ani tego, co jest w wodzie poniżej lądu. Nie wolno ci oddawać im pokłonów i nie wolno ci im służyć, bo Ja הי, twój Bóg, jestem Bogiem żądającym wyłączności, który [wymierza] karę [za] grzech ojców [buntowniczym] synom do trzeciego i czwartego pokolenia, tym, którzy Mnie nienawidzą, a tym, którzy Mnie kochają i przestrzegają Moich przykazań, wyświadczam dobro przez tysiące [pokoleń].”…

          3. Masz rację, Izo – mimo że krzyż to piękny i ważny symbol pełen znaczeń, nie należy z niego robić sobie „bożka.” C.S. Lewis pisał w „Listach starego diabła do młodego” że dla piekieł nie ma większej radości, niż to, że ktoś zaczyna nazywać swoim „bogiem” jakiś przedmiot wiszący w rogu pokoju. Należy zawsze odróżnić ZNAK od tego, kogo albo co ma symbolizować – choć jako ludzie mamy z tym kłopoty nie tylko na płaszczyźnie religijnej. Kiedy ktoś np. spala publicznie kukłę znanego polityka, lub flagę, to wyraża nienawiść do symbolu, czy do tego, co on symbolizuje?:)

  4. Całe to bicie piany,skomentuję nie obrażając nikogo, „symboli coraz więcej, wiary coraz mniej” lub „gdzie symbole królują, tam wiary nie budują”.Symbole zastępują istotę rzeczy.

  5. Właśnie oglądałam program TVN „Teraz My” poświęcony między innymi tematowi krzyży (okazuje się, że jestem na czasie:)) – i muszę Wam koniecznie powiedzieć, że: 1) ZGADZAM SIĘ z p. Joanną Krupą, że jeśli krzyż jest między innymi symbolem cierpienia to MOŻE być także symbolem cierpienia niewinnych zwierząt. Zestawienie krzyża z „grzesznym ciałem kobiety” W TYM CELU nie gorszy mnie w najmniejszym nawet stopniu.2) ZGADZAM SIĘ ze Zbigniewem Hołdysem, który stwierdził, że złe są w tej materii wszelkie odgórne nakazy i zakazy – niezależnie od tego, czy dotyczą krzyża, chusty czy jarmułki czy też, np. obchodzenia Gwiazdki w szkole. Osoby niewierzące powinny mieć zagwarantowane prawo uczenia się w klasie bez krzyża, a innowiercy – nauczanie własnej religii zamiast etyki (choć i tak uważam, że wspólne dla wszystkich religioznawstwo byłoby lepsze)3) NIE ZGADZAM SIĘ z pomysłem niektórych członków (czy też sympatyków?) inicjatywy POLSKA PLUS, aby krzyż wpisać na trwałe w naszą flagę lub w godło. Przypominam, że nasi przodkowie, którzy ustanowili te symbole byli znacznie bardziej religijni niż my – skoro więc oni nie wpadli na taki pomysł (a Kościół się tego nigdy nie domagał!) nie chciejmy teraz być „świętsi” od nich… A swoją drogą, ciekawe, jak krzyż na swoich narodowych sztandarach znoszą mieszkańcy bardzo zlaicyzowanych krajów skandynawskich?Dlaczego nie domagają się ich usunięcia? Może więc jednak krzyż (jako taki) może symbolizować także coś innego niż tylko dominację jednej religii nad innymi?:) A jednak cały czas zachodzę w głowę, na czym mogą polegać „straty moralne” związane z patrzeniem na krzyż. Zgoda, jest on symbolem śmierci i to okrutnej – o czym w naszym kręgu kulturowym łatwo zapominamy, tak nam się już opatrzył. A jednak ta pani NIE DOMAGA SIĘ odszkodowania za to, że w tej samej szkole jej dzieci są zapoznawane także z innymi okrucieństwami (np. historii). A może „szkoda” polega na tym, że ona-ateistka będzie musiała wytłumaczyć dzieciom, kim był ten Człowiek i za co zginął?

    1. Na sztandarach naszych przodków widniał napis; „BÓG, HONOR, OJCZYZNA”. Bóg był na pierwszym miejscu. Mickiewicz napisał;”Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiemPolska jest Polską, a Polak Polakiem”.Ciekawa jestem jaka będzie Polska, gdy krzyż, jako znak wiary, zniknie najpierw z miejsc publicznych, potem usunie się go z pamięci i serc potomnych, bo gdzie będą się uczyć o Człowieku, który na takim znaku dokonał Zbawienia nas wszystkich ? jak daleko jeszcze posunie się człowiek aby wymazać z życia najpierw krzyż, potem wiarę, a potem sumienie??? i jakie będą tego skutki ???.

      1. Pani Basiu później będzie inna wiara, inne symbole, bo to większość jest przekonana o istnieniu Stwórcy, którego należy szukać i poznać. Ta większość jeszcze o tym nie wie ale się przebudzi, bo prawdziwa wiara, która góry przenosi, nie działa wbrew naturze, gdzie rządzą prawa, które ludzkość odkrywa a nie stwarza (JAK SIĘ NIEKTÓRYM WYDAJE).

        1. Wiesz, Tadeuszu, czasami mi się zdaje, że ta dyskusja z niewierzącymi byłaby łatwiejsza, gdyby (na użytek publiczny) zastąpić krzyż – który rzeczywiście może niektórych razić ze względu na zbytnią „dosłowność” – innymi symbolami chrześcijańskimi, np. rybą – tak, jak to czynili nasi bracia w wierze, otoczeni przez „pogan” w Cesarstwie Rzymskim. Nie podoba mi się sytuacja, w której do „tolerancyjnych szkół publicznych mają wstęp WSZELKIE symbole (magiczne, astrologiczne, anarchistyczne, gejowskie, a nawet komunistyczne – koszulki z Che Guevarą! – i satanistyczne) oprócz tych ściśle religijnych. Ale z drugiej strony zastanawiam się, czy nie jest to aby ucieczka od problemu? Uparcie tkwi mi w głowie pewien cytat ze współczesnego teologa, który napisał, że: „Człowiek współczesny bardzo chce wierzyć, że Bóg (bez gniewu) wprowadzi wszystkich ludzi (bez grzechu) do raju przez Jezusa (bez krzyża).”

      2. A teraz krzyż wisi niemal wszędzie i jakie są tego skutki ? No niech mi Pani powie szczerze? Czyżby nie było przestępczości, złodziejstwa, qrestwa..ludzie się miłują nawzajem, wszyscy są wobec siebie życzliwi, nie ma ubogich, bogaci dzielą się z biednymi, młodzież jest kulturalna, nie ćpa, nie kradnie i nie bluzga „łaciną kuchenną”?? Nawet wprowadziliście religę do szkół. I co? I nic..młodzież ma to w nosie..traktuje jak zło konieczne – bo rodzice tak każą albo bardziej śmiesznie – bo ocena z religii podniesie średnią ( żeby było smieszniej przy naborze do porządnych gimnazjów, liceów czy na studia ocenę z religii mają w nosie ). Hipokryzja goni hipokryzję. Tak czasem patrzę na moją Ojczyznę i przypomina mi sie pewien film dokumentalny o starożytnym Egipcie. Padło w nim zdanie- im większa była władza kapłanów tym słabsze było panstwo aż do jego upadku. No wypisz wymaluj..Polska.

        1. Proszę podać ilość kapłanów w: sejmie, senacie, rządzie, trybunale konstytucyjnym. Proszę trzymać się faktów (rzeczywistości) a nie plotek (wyobraźni).

        2. Izo, to ja odpowiem pytaniem na pytanie: czy w krajach bardzo zlaicyzowanych NIE MA tych wszystkich zjawisk? Wszyscy ateiści są ludźmi prawymi, uczciwymi, miłującymi pokój, tolerancyjnymi? Stan państwa i społeczeństwa NIE ZALEŻY z pewnością od tego, czy jest ono „laickie” czy też nie.

          1. Droga Albo! To po co Wam krzyż? Po co kościoły? Po cholerę tyle kasy idzie na pensje dla katechetów? Po co dotacje dla KK ? Po co oddajemy mu polski majątek? Przecież Polska jest katolicka czyli chyba powinna czymś się różnić od zlaicyzowanych krajów nieprawdaż? Ale niestety..państwo jest słabe, niewydolne, ubogie ( w przeciwieństwie do zlaicyzowanych krajów ). Szkolnictwo padło „na twarz”. No to po co nam Świątynia Opatrzności? Zapraszam do Bytomia na ulice Piekarską. Ulica – ruina. Zawalone, nieremontowane kamienice, strach przejść w biały dzień..a na końcu-cudnie odremontowany kościół. Ludzie żyją na granicy ubóstwa , jak szczury a plebania.. Szkoda słów..Ja wierzę w Boga i wierzę w porzekadło..”Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy”. W końcu w Egipcie też kwitła religia (niektórzy mówią, że Mojżesz zaanektował część wierzeń egipskich bodajże w Atona) i gdy stała się zbyt pazerna..wszystko upadło. Pozostały tylko zabytki..Jeśli chrześcijanie nie przestaną żyć w swoistej schizofrenii, nie przejrzą na oczy -to niestety..tę religię też czeka zapomnienie. W końcu tyle religii już było..

          2. Idac tym tokiem myslenia – w kraju w którym wisza co krok krzyże dzieje się żle, w kraju zlaicyzowanym podobnie więc wychodzi na to że krzyż w niczym nie pomaga więc zachodzi pytanie – po co wieszać?

      3. A jakie sa Czechy? ponad 50% to ateiści, w kosciołach pustki a ludziom zyje sie dobrze i wcale nie sa gorsi jak rozmodleni Polacy

        1. Olu, muszę Cię troszeczkę „rozczarować” co do rajskiego obrazu Czech. Już w latach 80.-tych tamtejsi towarzysze partyjni martwili się szeregiem problemów społecznych, jak wysoka liczba rozwodów i alkoholizm, bo „zniesiono” moralność chrześcijańską, nie wprowadzając w zamian żadnej innej. Ostatnio zresztą bestsellerem w tym „ateistycznym raju” stała się…Biblia, bo ludzie zaczęli interesować się religią, której nie znają. Widocznie oprócz pustki w kościołach zaczęli także odczuwać jakąś pustkę w życiu…

          1. No i popatrz, u nas pustki w kościołach dopiero się zaczynaja a pijaństwo też kwitnie, o rozwodach juz nie wspomnę, rozwodzący sie na potegę maja przewaznie ślub kościelny czyli jedno z drugim ma mało wspólnego.Nigdzie nie ma raju ale Czechom żyje się dobrze, chyba jednak lepiej niż nam. Ostatnio jechałam pociągiem ze starsza panią (86 lat, trzymała sie swietnie, jechała sama i to kawał drogi). Ta pani przezyła pierwsza połowe zycia w Polsce, tu ma dzieci, wnuki i prawnuki a drugą w Czechach, drugi jej mąż był Czechem.Do Polski jeżdzi często więc ma jakąś skalę porównawcza. Opowiadała jak jej się tam zyje – ma rente w porównaniu na nasze pieniądze 1200zł czyli skromniutko a tam moze sobie kupić jeczenie takie jakie chce nie patrząc na cenę, kupić ubranie, leczyc się a jeszcze może obdarowywać wnuki. Planowała dać w prezencie slubnym wnukowi – bagatelka – 5 tys. zł bo ją poprostu stać.Zreszta moja córka te wakacje spędzała w Libercu i tez uważa ze Czechom zyje się całkiem nieżle.A co do Biblii, przeciez czytanie jej ma mało wspólnego z wiara. Znam wiele osób którym z kościołem jakos nie po drodze a Biblię przeczytali od deski do deski (ostatnio mój mąż pilnie Biblię studiuje) ale też znam wielce pobozne które widziały Biblię ….na wystawie w księgarni.

    2. Joanna – anielica jest tak pięknie zbudowana, że trudno od niej oko oderwać… ( panowie i panie bez dewocji, pruderii i udawanego wstydu !). Pewnie hurysy w Raju tak wyglądają… Szkoda, że nasz Raj nie zawiera niczego konkretnego, choć może prawdziwe anielice są równie nieziemsko piękne ? Zawsze wtedy myślę, że Bóg, Stwórca Wszelkiego Piękna jak już pójdzie na całość, to tylko czapki z głów….

    3. Nie zgadzam się z panią Krupą, że krzyż może być symbolem cierpienia zwierząt. Zwierze nie może ofiarować swojego cierpienia, natomiast człowiek tak i gdyby ta pani trzymała w ręku miecz (kształtem przypominający krzyż) wyglądałaby jak anioł walczący w obronie zwierząt a tak skojarzenia są całkiem inne i nie przypuszczam aby twórcy byli tak mało inteligentni aby o tym nie wiedzieć. A tak na marginesie to krzyż nie przeszkadza niewierzącym tylko wojującym ateistą, którzy są głęboko wierzący w nieistnienie Boga. Ludzie mądrzy i inteligentni zdają sobie sprawy że, za mało wiedzą aby być pewnym na 100% że Boga nie ma i z taką zaciekłością o tym twierdzić.

      1. A ja się z Panem nie zgadzam. Krzyż Chrystusa to symbol ofiary.Sam krzyż jednak nie jest wyłącznie symbolem cierpienia OFIAROWANEGO. Funkcjonuje często określenie, że każdy niesie swój własny krzyż – a przecież wiele osób też nie ofiarowuje swojego cierpienia ani na chwałę Bożą ani dla dobra innych. Co więcej zdarza się, że zwierzęta potrafią „godniej” znosić cierpienie niż niektórzy ludzie (zwłaszcza ci, co cierpieniem określają różnie pojmowaną „biedę”).

        1. W innej odpowiedzi napisałem że: „Wiszący krzyż jest oznaką ofiary a przede wszystkim zwycięstwa: dobra nad złem (dla wierzących), demokracji nad dyktaturą(dla niewierzących). Wybór należy do nas, za jakimi wartościami się opowiadamy.” . Napisałem że człowiek MOŻE a nie musi ofiarować swoje cierpienie. Za cierpienie zwierząt, w większości, odpowiada człowiek a dokładniej ignorancja wiedzy i mądrości.

  6. Mnie sie wydaje że to nie chodzi o straty moralne, o to czy komu krzyz przeszkadza czy nie przeszkadza ale o ten pęd do wieszania krzyzy wszędzie gdzie tylko sie da, nie pomijajacv knajp i szaletów miejskich. Jezeli krzyz wisi w instytucji publicznej to ani petent nie zwraca na niego uwagi ani urzednicy przez to nie sa madrzejsi więc czy wisi czy nie wisi na jedno wychodzi. W klasie wisi krzyz, jeszcze nie słyszałam o przypadku zeby uczeń na krzyż zwracał uwagę (przewaznie nawet nie zauważa) a pod krzyżem zakłada nauczycielowi kosz na śmieci na głowe albo kręci filmik. W sądzie pod krzyżem ludzie kłamią tak że głowa mała. A z drugiej strony w pociągu krzyża nie ma, w samolocie nie ma i nic się nie dzieje.Jezeli krzyż miałby prowadzić do zmiany zachowań to tak ale jeżeli wisi tylko po to by wisiał bo to jest trendy to chyba się mija z celem. I jeszcze na koniec, dlaczego krzyż ma komuś przeszkadzać w kościele, tam jego miejsce i ktos kto wchodzi do kościoła nie oczekuje ze będzie tam wisiała Gwiazda Dawida.

    1. Może mu przeszkadzać, Olu, jeśli wisi na dachu (a on uważa, że powinien być ukryty w środku, bo to rani jego uczucia;)). A co do reszty Twego wpisu,to ja NIGDY nie byłam zwolenniczką wieszania krzyży wszędzie i bez zastanowienia, tak samo, jak maniakalnego poświęcania wszystkiego, nie wyłączając (prawie że) szaletów i domów publicznych. Symbole, których się nadużywa, tracą sens. Nie rozumiem jednak, dlaczego – z mocy prawa – miałoby ich nie być nawet tam, gdzie obywatele wyraźnie sobie tego zażyczą. Takie prawo wyraźnie mi pachnie totalitaryzmem… (I od razu uprzedzam, że pierwsza je będę łamała.)

      1. Cały dowcip polega na tym zeby sobie ludzie wyraznie zazyczyli a przewaznie jest tak ze nikt nikogo o zgode nie pyta, powiesi bo uwaza że tak ma byc i tyle. Jezeli w urzędzie miejskim ponawieszane sa krzyże to myslisz ze było referendum? burmistrz zarzadził a pracownicy mieli tyle do powiedzenia co Zyd za okupacji. A ja by sie kto sprzeciwił to by miał przechlapane. W moim miescie był burmistrz szalenie pobozny, krzyże kazał ponawieszać gdzie tylko sie dało, podobniez zarzadzał poczatek pracy od modlitwy. Ludzie się smiali, cicho siedzieli bo jak sie komu nie podobało to na jego miejsce juz czekała kolejka chętnych.A w szkole ktos pytał uczniów czy na ścianie ma wisieć krzyż czy nie?

  7. Krzyże na ścianę bardzo chętnie, niech wiszą na każdej ścianie, ale krzyż w sercu, o…. z tym to już znacznie gorzej, szczególnie jeśli chodzi o „aktywistę” Polaka katolika ( niebywale gorliwego w zawieszaniu krzyży gdzie popadnie i „walce ” o krzyże – też gdzie popadnie)… Pewien kierownik wysypiska śmieci, gdzieś w Polsce, ma całe biuro udekorowane krzyżami, które znoszą mu pracownicy wysypiska. Gdzie te krzyże wisiały ? Nie wisiały, leżały w śmieciach przywożonych na wysypisko…. Są jakieś wieści w tej sprawie z innych polskich śmietnisk ?Aż się prosi o przypowieść o wyjmowaniu belki z własnego oka… Hołownia ma rację….

    1. Wstrząsające… Byłam podobnie zbulwersowana, kiedy widziałam na starych kirkutach fragmenty potrzaskanych, żydowskim nagrobków. A jeśli chodzi o krzyże, które z jakichś powodów nie są już komuś potrzebne, to – o ile mnie pamięć nie myli – podobnie jak inne poświęcone przedmioty można je spalić (chociaż wyobraź sobie taki stos krzyży:)) lub zakopać.

  8. Idiotyczna wojna o krzyże stawiane w miejscach wypadków ( m.in.w Warszawie). Ktoś zginał na drodze – to mu krzyżyk, niedługo wziąwszy pod uwagę statystyki, nasze drogi będą usiane krzyżami od morza po Tatry. Sami bezmyślnie dezawuujemy religijną symbolikę krzyża, sprowadzając go do funkcji znaku drogowego. Polak jak zwykle jest niekonsekwentny w tym wszystkim co robi,jak stawiać krzyże wszędzie tam, gdzie ktoś umarł lub zginął to jest wiele miejsc całkowicie ” niezagospodarowanych”. Oto przykłady: izby przyjęć, drogi i podjazdy do szpitali, pogorzeliska, kąpieliska, torowiska, hospicja i drogi do nich wiodące itd.

    1. Masz rację, Marku. Moi nauczyciele-cudzoziemcy z tego powodu często pytali mnie, czy w Polsce mamy zwyczaj chowania naszych zmarłych w przydrożnych rowach…

  9. Nasza rodaczka, Joanna Krupa, zapewne uważa się i jest uważana za chrzescijankę. Skoro sama godzi się na takie upublicznienie własnych wdzięków, kto niby miałby odtrąbić ów skandal na cały „cywilizowany świat”…?

    1. P.S. Dorzucę jeszcze oświadczenie samej Joanny Krupy – praktykującej katoliczki! – na potępiający ją protest Ligi Katolickiej: „As a practicing Catholic, I am shocked that the Catholic League is speaking out against my PETA ads, which I am very proud of. I’m doing what the Catholic Church should be doing, working to stop senseless suffering of animals, the most defenseless of god’s creation.”

    2. Jaki skandal? Więcej „wdzięków można zobaczyć w niemal każdej południowoamerykańskiej telenoweli – i nikt tych telewizyjnych gniotów nie nazywa skandalem (chociaż oprócz „wdzięków” pokazują także zachowania wybitnie niemoralne). Czemu woli się Pani przyglądać ciału swojej imienniczki zamiast przeczytać przesłanie plakatu?

      1. Przesłanie plakatu jest w formie graficznej, które ma się kojarzyć z wolą twórcy a opis jest dodatkiem (i to niekoniecznym), przeciwnie do ogłoszenia czy obwieszczenia.

        1. Tak, plakat to głównie (czasami tylko) grafika, ale jeśli znajduje się tam tekst to jest jego integralną częścią. A skoro jest – to znaczy, że jest ważny dla przesłania tego dzieła (bo gdyby nie był – mógłby pozostać sam obraz) 🙂

    3. Joanno, chciałam przez to jedynie powiedzieć, że użycie symboli religijnych do „pozareligijnych” celów, uprawnione w kulturze Zachodu byłoby zupełnie nie do pomyślenia w innych kulturach. Taka właśnie jest specyfika chrześcijaństwa – i dlatego sądzę, że PRAWDZIWI chrześcijanie nie powinni się na to obrażać (polecam mój post o „obrazie uczuć.”). A ci, których rani sam widok tych symboli, powinni się nad tym zastanowić.

  10. I jeszcze kilka refleksji ogólniejszej natury: „Nowa ideologia – podobnie, jak jej poprzedniczka – ukryła się za pozorami oczywistości, konieczności, racjonalności i bezalternatywności.” (Jacek Żakowski) Trudno się też nie zastanawiać, czy aby nasza współczesna „poprawność polityczna” nie myli „tolerancji” z absolutnym (i urzędowo zadeklarowanym) brakiem jakichkolwiek jasno sprecyzowanych poglądów…

  11. Instytucje państwowe, jako służące z założenia wszystkim obywatelom państwa (a nie tylko katolikom), powinny unikać wieszania symboli religijnych, sugerujących relację z/ lub nawet podporządkowanie tych instytucji związkowi wyznaniowemu.Nikt nie może nikomu zakazać noszenia krzyży przy sobie/na sobie, czy też na WŁASNYM terenie. Jednak instytucje publiczne nie są terenem Kościoła Katolickiego, w związku z tym nie powinny być oznaczane jego symbolami.Żądanie pozostawiania symboli religijnych jako integralnej części tych instytucji, to przejaw zwyrodnienia demokracji – przyjęcie założenia, że większość może narzucać mniejszości określony światopogląd.Sama demokracja niekoniecznie musi oznaczać ochronę podstawowych praw. Hitler został wybrany demokratycznie, warto o tym pamiętać.

    1. Zgadzając się z ogólnymi założeniami, zapytam przekornie – a sytuacja, gdy to MNIEJSZOŚĆ narzuca(łaby) swoje prawa większości, lepiej służyłaby wolności i szczęściu ludzkości?:) Bo jakoś stale prześladuje mnie casus Francji, gdzie „przestrzeń publiczną” (a więc mającą zostać wysterylizowaną z jakichkolwiek przekonań religijnych) rozciągnięto nawet na strój obywateli. A więc znowu: „Wolno-ć Tomku, w swoim domku!” Ale nie POZA NIM?:) Ps. Demokratycznie także skazano na śmierć Sokratesa – to prawda, że nie zawsze większość ma rację. Ale bycie w mniejszości również nie gwarantuje posiadania prawdy. (Kiedy rozważam wciąż na nowo hipotetyczną sytuację podsuniętą mi lata temu przez moich licealnych nauczycieli, z klasą w której byłby tylko jeden ateista a resztę stanowiliby chrześcijanie, mam nadzieję – kierując się własnym wyczuciem zasad ewangelicznych – że oni uszanowaliby jego światopogląd. Mam też nadzieję, że samotny chrześcijanin pośród ateistów mógłby liczyć na wzajemność. W podstawowym znaczeniu „tolerancja” oznacza „cierpliwe znoszenie siebie nawzajem.” Nie wydaje mi się, aby akceptowaniu różnic najbardziej sprzyjało udawanie, że te różnice w ogóle nie istnieją.

      1. Brak krzyży w urzędach nie narzuca nikomu czegokolwiek. Przestrzeń publiczna to nie to samo, co urząd państwowy – z pierwszej każdy może korzystać do woli, ale z oglądania określonych fragmentów tej przestrzeni może zrezygnować. Do korzystania z wizyt w urzędach zmuszani są wszyscy, niezależnie od przekonań, a są to urzędy państwowe, nie religijne/więc powinny w nich wisieć jedynie symbole państwa. Wolnoć Tomku także poza swoim domkiem, JEŚLI nie naruszasz wolności innych.Oczywiście bycie w mniejszości na gwarantuje posiadania prawdy, bo nikt nie ma monopolu na prawdę. Krzyże w instytucjach państwowych stanowią próbę dowiedzenia, że jest inaczej.Różnice światopoglądowe, a zwłaszcza religijne oczywiście istnieją, dlatego instytucje państwa powinny zachowywać neutralność wobec tych różnic/żeby nie nadawać nikomu specjalnych przywilejów ze względu na wyznawany światopogląd.

        1. Widzisz, i tu jest właśnie pies pogrzebany: CO narusza czyjąś wolność? Patrzenie na posążek Buddy w witrynie sklepu, którego właściciel byłby buddystą, moich praw nie narusza w żaden sposób, choć to przestrzeń publiczna jak najbardziej. Jeśli zaś kogoś rani samo patrzenie na tę wystawę, czy mi wolno poradzić mu, żeby zamknął oczy?:) A jeśli on chce mieć „otoczenie wolne od posążków Buddy”?:) Czy wolność religijna to to samo, co wolność OD religii?:)

          1. Witryna sklepu jest własnością prywatną, nie „przestrzenią publiczną”. Podobnie jak prywatne kluby, dyskoteki, restauracje, itd. O wystroju tych miejsc decyduje ich właściciel. Właścicielem urzędów państwowych jest państwo, które jest z założenia neutralne/nie faworyzuje żadnej religii ani religii jako takiej. Brak krzyży w urzędach nie narusza niczyjego prawa do wyznawania religii – urzędy nie służą celom obrządkowym,a wyznawca religii nie jest zobligowany do oznaczania krzyżem każdego miejsca, w którym się pojawi. Natomiast obecność krzyży w urzędach 1) sugeruje że urzędy podlegają określonemu związkowi wyznaniowemu; 2) ogranicza prawo osób niewierzących do wolności od religii, skoro są zmuszani do oglądania symboli religijnych w instytucjach z założenia neutralnych/służących wszystkim i w konsekwencji zmuszani do uznawania założenia, że instytucje państwowe kierują się jakimiś kryteriami wyznaczonymi przez związek wyznaniowy, nie przez rząd. Dlatego uważam, że krzyż katolicki w polskich szkołach i urzędach narusza wolność religijną/światopoglądową ateistów/agnostyków/innowierców.

Skomentuj ~tadeusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *