MOJE REKOLEKCJE: Świadectwo czy „antyświadectwo”?

Ostatnio nurtuje mnie duchowo problem, CZYM właściwie jest ten blog i jaką rolę spełnia? Czy jest tylko próbą samousprawiedliwienia się, publiczną spowiedzią „jawnogrzesznicy”? 

Czy miejscem, w którym mogę (nareszcie;)) przedstawiać swoje poglądy na różne tematy, nie będąc przy tym ograniczona żadnymi dogmatami i nakazami, poza tymi płynącymi z mojego własnego sumienia? (Jest to zresztą jedna z nielicznych dobrych stron mego nietypowego statusu w Kościele. Tak naprawdę zawsze chciałam móc mówić głośno to, co myślę – czasami jednak ta potrzeba duchowej niezależności stała w sprzeczności z całym moim wychowaniem. I z potrzebą bycia lubianą i akceptowaną przez wszystkich. :))
Jezus powiedział, że drzewo poznaje się po owocach – jakie więc są owoce tego, co tu wypisuję? Czy naprawdę pomagam ludziom czy przeciwnie – sieję zgorszenie? Wprowadzam tylko zamęt – czy jednak daję świadectwo?
Z nauczania papieskiego: „Świeccy mogą spełnić swoje zadanie tylko pod warunkiem, że zdołają przezwyciężyć rozdźwięk między Ewangelią a własnym życiem, nadając wszystkim swoim działaniom w rodzinie, w pracy i na polu społecznym spójność właściwą takiemu życiu, które czerpie natchnienie z Ewangelii i w niej znajduje siłę, aby w pełni się realizować.” (Adhortacja apostolska „Christifideles laici.”)
I obawiam się, że właśnie tego warunku moje życie nie może obecnie spełnić…
Z dzisiejszych czytań mszalnych: „[Jezus] jednak znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam ze sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo?Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.” (Łk 11, 17-18.23)

(Wyjątki z tekstów papieskich cytuję za: Domowe rekolekcje z Janem Pawłem II, Wydawnictwo M, Kraków 2005).


105 odpowiedzi na “MOJE REKOLEKCJE: Świadectwo czy „antyświadectwo”?”

  1. Witaj Albo – wiesz, wydaje mi się, że powiedzieć o Twoim blogu „antyświadectwo” może tylko ten, kto czytał go pobieżnie, bądź wyrywkowo, bądź widzi tylko to, co chce widzieć. To prawda, że i ja nie znam go w całości. Ale powoli nadrabiam, a od momentu, kiedy zajrzałam tu po raz pierwszy jestem właściwie stałym bywalcem. I wyczytuję w Twoich tekstach tyle autentycznej tęsknoty za pełnią łączności z Kościołem, za możliwością karmienia się Ciałem Chrystusa, za Sakramentami.. że aż mi wstyd, że ja mogę, a tak czasem tego nie cenię. Bywa, że myślę o Tobie i osobach w podobnej do Twojej sytuacji po przyjęciu Komunii i pełniej doceniam ten Dar. I to też jest owoc Twojego bloga.Faktem też jest, że czytając Ciebie, korzystając z linków, które zamieściłaś, śledząc dyskusje nt Twoich postów, uświadamiam sobie dokładniej pewne rzeczy, klaruje się moje spojrzenie na wiele spraw, wiara staje się bardziej świadoma. To wszystko są dobre owoce. Nie szczycisz się przecież faktem, że owej spójności nie możesz osiągnąć; przeciwnie – jasnym jest, że tkwi to zadrą w Twoim sercu. Jeśli wprowadzasz zamęt w moje życie – to zamęt pozytywny, który wyrywa mnie z błogiego samozadowolenia i jakiejś takiej paskudnej stagnacji. A bez takiego „zamętu” byłabym jak stojąca woda w bajorku;)Pozdrawiam Cię ciepło, życząc obfitych owoców tego świętego czasu –

    1. Dziękuję, Skowronku, za tak piękny i pocieszający komentarz. Wiesz, tak to już jest, że nie doceniamy tego, co posiadamy. Jeden z moich bardzo pobożnych blogowych znajomych (z neokatechumenatu) napisał mi kiedyś, że być może żadna inna sytuacja nie wzbudziłaby we mnie tak głębokiej tęsknoty za Bogiem – i że być może po to zostało mi to dane. I im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że może coś w tym jest. Zresztą bardzo głęboko wierzę w to, co napisał ks. Twardowski – że „nasz głód Boga jest już spotkaniem z Nim.” A iluż jest na świecie ludzi, którzy nawet nie wiedzą, że są „głodni” – nie wierzą w swój „głód.” Marna ze mnie chrześcijanka i nie czuję się ogólnie „lepsza” od nikogo – ale w tym przypadku jestem „lepsza” o tę świadomość, że czegoś bardzo ważnego mi życiu brakuje. I tego, że nie jestem „święta” też mi nikt nie musi przypominać – stale o tym pamiętam (jeden z Psalmów tak ładnie mówi u tym: „grzech mój jest zawsze przede mną” – chociaż trzeba z tym uważać, by się tak nie „rozkochać” we własnej grzeszności, żeby aż przesłaniała nam ona dobroć Pana Boga, który „jest większy od naszego serca.” Dlatego w innym miejscu Pisma mówi się: „Stawiam sobie zawsze PANA przed oczy.” Nie daj Boże, żebym zaczęła „adorować” własny grzech – bo to prawie to samo, co wpatrywać się w kółko tylko w samą siebie…). I mam prośbę: korzystaj jak najczęściej z sakramentów – a kiedy przyjmujesz komunię, pomódl się za osoby takie, jak mój mąż i ja. A, co tam – będę interesowna!:)

      1. Pamiętam, Albo. Pamiętałam już wcześniej. Mam znajomych w podobnej sytuacji, jak Wasza i widzę ich głód. Myślę, że Twój blogowy znajomy ma sporo racji:)

  2. Też postaram się skomentować. Z góry przepraszam za bezpośredniość i zakładam, że jesteś na nią przygotowana oraz nie będziesz odbierała tego jako osądzanie (bo myślę, że tak powinniśmy patrzeć na komentarze braci i sióstr w wierze).To bardzo dobrze, że się zastanawiasz nad tym tematem.Jeśli mogę już na początku coś powiedzieć… polecam gorąco następujące króciutkie modlitwy do codziennego rozważania:”Otwórz mi oczy na wszelkie moje zakłamanie, przeniknij mój ludzki spryt, zdemaskuj ukryty fałsz i uczyń mnie Twoim uczniem. Do końca Twoim” (modlitwa z książki „Po co bierzmowanie?” – ks. Piotr Pawlukiewicz – polecam) „Panie, pójdę gdziekolwiek mnie poślesz; zrobię, cokolwiek mi polecisz; powiem, cokolwiek zechcesz, i oddam wszystko to, co uważasz, że powinienem oddać” (modlitwa z książki „W domu najlepiej” – Scott i Kimberly Hahn – gorąco polecam – rewelacyjna książka!)A co do samego wpisu… napisałaś:” mogę (nareszcie;)) przedstawiać swoje poglądy na różne tematy, nie będąc przy tym ograniczona żadnymi dogmatami i nakazami, poza tymi płynącymi z mojego własnego sumienia”.Mam wrażenie, że to właśnie traktowanie wiary, prawd i moralności w kategoriach „moje poglądy” doprowadziło do wielu rozłamów, herezji, itd. Popatrz na listy św. Pawła – często on krytykuje jakieś konkretne osoby czy grupy, które mącą swoimi naukami, nie będącymi nauką, którą głosił. Czy myślisz, że wtedy wszyscy inaczej uważający niż Kościół mieli złą wolę, specjalnie źle interpretowali? Wątpię. Ich problemem było to, że interpretowali w odłączeniu od Kościoła, że polegali na sobie i niestety tym samym byli nieposłuszni Kościołowi. A przecież Kościół jest „Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy” (1 Tym 3:15). Przecież powinniśmy być posłuszni Kościołowi dla naszego dobra, bo Bóg to nakazał dla naszego dobra:Łk 10:16Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał.Heb 13:17Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne. 1 Tes 5:12Prosimy was, bracia, abyście uznawali tych, którzy wśród was pracują, którzy przewodzą wam i w Panu was napominają. 1 P 5:5Tak samo wy, młodzieńcy, bądźcie poddani starszym! (mowa o starszych jako o kapłanach, duszpasterzach „pasących stado Boże”)1 Tym 3:15Gdybym zaś się opóźniał, [piszę], byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy.Czy to nie jest jednoznaczne? Czy jednoznacznie nie pokazuje co robić? Czyż nie powinniśmy za tym pójść całym sobą i bez wyjątku?Myślę, że problemem też jest „domaganie się źle pojętej autonomii sumienia” (KKK 1792), którą wyjaśnia Jan Paweł II w swojej encyklice Veritatis Splendor:”W kształtowaniu sumienia bardzo pomaga chrześcijanom Kościół i jego Magisterium, o czym tak pisze Sobór: „Chrześcijanie zaś w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie baczyć na świętą i pewną naukę Kościoła. Z woli bowiem Chrystusa Kościół katolicki jest nauczycielem prawdy i ciąży na nim obowiązek, aby głosił i autentycznie nauczał Prawdy, którą jest Chrystus, a zarazem powagą swoją wyjaśniał i potwierdzał zasady porządku moralnego, wynikające z samej natury ludzkiej”. Tak więc władza Kościoła, gdy wypowiada się w kwestiach moralnych, nie narusza w żaden sposób wolności sumienia chrześcijan: nie tylko dlatego, że wolność sumienia nie jest nigdy wolnością „od” prawdy, ale zawsze i wyłącznie „w” prawdzie, lecz także dlatego, iż Magisterium nie wprowadza do chrześcijańskiego sumienia prawd mu obcych, a tylko objawia prawdy, które sumienie powinno już znać i rozwijać je, wychodząc od pierwotnego aktu wiary. Kościół pragnie jedynie służyć sumieniu, pomagać mu, aby nie poruszał nim każdy powiew nauki na skutek oszustwa ze strony ludzi (por. Ef 4, 14) i aby nie odchodziło ono od prawdy o dobru człowieka, ale by — zwłaszcza w sprawach trudniejszych — mogło pewną drogą dojść do prawdy i w niej trwać.”A jeśli chodzi o tytułowe pytanie… to już musisz sobie odpowiedzieć sama, najlepiej na modlitwie. Życzę dobrego, Bożego wyboru.PS. Niezależnie od wszystkiego i niczego nie usprawiedliwiając… to dobrze że czujesz głód Boga. Staraj się za nim iść całą sobą.Trzymaj się!

    1. A jednak Kościół od zawsze nauczał, że ludzie nie zostaną potępieni, jeśli w szczerości serca postępowali za tym, co WYDAWAŁO IM SIĘ słuszne – nawet, jeśli mieli źle ukształtowane sumienia. To po pierwsze. Po drugie, gdybyś czytał mojego bloga uważnie i bez uprzedzeń, zauważyłbyś, że w sprawach naprawdę istotnych moje własne poglądy, których się tak obawiasz, są zupełnie zbieżne w poglądami Kościoła katolickiego – w każdym razie na pewno nie jestem „heretyczką.”:) A ZAWSZE (nawet wtedy, gdy byłam jeszcze bardzo „świątobliwą” uczennicą „pobożnego” liceum:)) uważałam, że lepiej jest wierzyć w coś z własnego, najgłębszego przekonania, niż z czystego (ślepego?) „posłuszeństwa wobec Kościoła.” Daruj, ale idea „wiary jezuickiej” która nakazywałaby przyjąć, że „czarne jest białe” GDYBY tak chciał Kościół nigdy nie była mi bliska.

      1. Nie wiem dlaczego zarzucasz mi jakieś uprzedzenia oraz obawianie się Twoich poglądów.Czy napisałem coś, co sprawiło, że poczułaś się urażona? Jeśli tak, to przepraszam – nie miałem takich zamiarów.

    2. Nie mogę się w pełni z Tobą zgodzić, Jumik. Kwestionujesz bowiem prawo Alby do kierowania się (w przekazywanych treściach) wskazaniami swojego sumienia. Odwołujesz się do wielu biblijnych wersetów, które słusznie wskazują na autorytet Kościoła – czy jednak wersety te odnoszą się do sytuacji Alby? Czy Ona kwestionuje nauczanie Kościoła? NIE! To Kościół (i to wyłącznie Koścół katolicki) ocenia negatywnie jej życiową sytuację, trwale odsuwając ją od Sakramentów. Jaką ma podstawę?Piszesz tak:A przecież Kościół jest „Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy” (1 Tym 3:15).Ale pomijasz fakt, że tenże Kościół zapomniał o innym fragmencie tego samego rozdziału:”Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nieprzebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?” (1 Tym. 3,2-5)W imię własnej tradycji KK zrezygnował ze stosowania Bożego Słowa. Czy jednak na pewno ludzkie sumienia miałyby (w tej konkretnej sprawie) być ukształtowane nie w zgodzie z Bożym Słowem, ale zgodnie z kodeksem kanonicznym, który dziś jest taki – a jutro może być inny?

      1. PS.”Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia” KKK 1800″Słowo Boże jest światłem na naszej drodze. Powinniśmy przyjmować je przez wiarę i modlitwę oraz stosować w praktyce. W ten sposób formuje się sumienie.” KKK 1802

      2. Piszesz sprzeczność:”Odwołujesz się do wielu biblijnych wersetów, które słusznie wskazują na autorytet Kościoła – czy jednak wersety te odnoszą się do sytuacji Alby? Czy Ona kwestionuje nauczanie Kościoła? NIE! To Kościół (i to wyłącznie Koścół katolicki) ocenia negatywnie jej życiową sytuację, trwale odsuwając ją od Sakramentów.”To jest sprzeczne wewnętrznie. Ktoś, kto czyni sprzecznie z nauką Kościoła sprzeciwia się temu nauczaniu. Więc to co napisałaś to coś w stylu: „Ja nie sprzeciwiam się temu, to to sprzeciwia się mi.”Co do tego fragmentu z Biblii… Po pierwsze, określenie „mąż jednej żony” nie jest wymaganiem posiadania żony (patrz: Paweł, Tytus, Tymoteusz, Chrystus, patrz teksty św. Pawła wychwalające bezżenność i zalecające pozostanie w takim stanie: 1Kor 7:8; 1Kor 7:32), ale wymaganiem, aby posiadać nie więcej niż jedną żonę (porównaj: 1Tm 5:9). I tak to rozumiano, np. „Tertulian (ur.155): „I będzie składał ofiary (…) przez kapłana, który został powołany do kapłaństwa jako mąż raz żonaty lub w ogóle z dziewictwa do tego stanu włączony” („Zachęta do czystości” 11)”. Z czasem zwiększono to wymaganie, zgodnie ze słowami „cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” Mt 16:19. Zwiększenie wymagania nie jest rezygnacja z niego, ani zapomnieniem.

        1. Podtrzymuję swoją wcześniejszą ocenę, iż Alba nie kwestionuje nauczania Kościoła katolickiego. Twój argument (że: „ktoś, kto czyni sprzecznie z nauką Kościoła sprzeciwia się temu nauczaniu”) oznaczałby, że temu nauczaniu sprzeciwia się każdy człowiek, w tym każdy chrześcijanin – przecież wszyscy jesteśmy grzesznikami. Skoro grzesznikami są również biskupi i Papież (Alba przypomniała o tym, że Papież ma spowiednika, a zatem spowiada sie z grzechów) – Twoje słowa oznaczałyby, że biskupi i Papież również sprzeciwiają się nauczaniu Kościoła… Zgoda, że określenie „mąż jednej żony” nie jest bezwzględnym wymaganiem posiadania żony przez duchownych. Określeniu temu w liście do Tymoteusza towarzyszą jednak dodatkowe wskazania, że wierzący, mający doświadczenie w prowadzeniu własnej rodziny są właściwymi kandydatami na kościelnych przywódców. Nie jest więc tak, jak piszesz, że jedynie „zwiększono wymagania” dla duchownych – bo w pewnych aspektach wymagania te złagodzono (bo duchowni nie są już wcześniej „wypróbowani” na rodzinnym gruncie – jak to opisywał Paweł).Nie wiem na czym opierasz swoją tezę, iż Tymoteusz i Tytus byli nieżonaci… Również Paweł tym jedynie różnił się od pozostałych apostołów, braci Pańskich i Kefasa, że nie zabierał ze sobą żony, a oni zabierali (1 Kor. 9,5) (tekst ten nie oznacza, że Paweł nie miał żony).Tak czy inaczej – obowiazek celibatu duchownych jest wymaganiem wewnętrznej dyscypliny Kościoła katolickiego, a nie Prawem Bożym. Papież lub Sobór może zasady te ponownie zmienić. Tymczasem osoby, takie jak Alba i jej mąż są traktowani przez Kościół katolicki gorzej niż zabójcy, bo zabójca, który okazałby skruchę uzyskałby rozgrzeszenie – a Oni nie… Arcybiskup z Poznania po kilku latach powrócił do papieskich łask, a Oni jedynie tęsknią za Sakramentami… W Irlandii i innych miejscach, gdzie ujawniono skandale – po kilku latach Kościół z radością okaże miłosierdzie krzywdzicilom najsłabszych, a Oni wciąż będą na marginesie…Twoje rozumienie władzy w Kościele (to o związywaniu i rozwiązywaniu) jest straszne, bo Ty usiłujesz zasugerować, że decyzji kościelnych hierarchów podporządkuje się sam Bóg… I tu bliżej mi do wiary Alby: w Boga, który zbawia grzesznika, na przekór ludzkim osądom. Mam przekonanie, że Ojciec w niebie naprawdę bliższy jest Jej, niż Twojemu wyobrażeniu…

          1. Mówiąc jeszcze prościej, Rabarbarze – księża-pedofile z Irlandii są takimi samymi „heretykami” jak ja – co więcej, nie mają prawa nikogo nauczać, skoro sami (własnym życiem) zakwestionowali nauczanie Kościoła w tej czy innej kwestii. A jednak Kościół nie odmawia prawa do nauczania nawet kapłanom, którzy bardzo grzeszą – i tu chyba także jestem bliższa jego nauczaniu, niż Jumik, sądzę bowiem, że nawet jeśli „lekarz” nie wierzy w „chorobę” to jeszcze nie znaczy, że jego zalecenia muszą być nieprawdziwe czy nieskuteczne. Prof. Religia sam palił (i umarł z tego powodu) a jednak (dobrze wiedząc, że to szkodzi) zabraniał palić swoim pacjentom. Oczywiście, IDEALNIE by było, gdyby „pasterze” żyli tak jak nauczają – a jednak ich osobista grzeszność nie przekreśla prawdziwości nauczania – chociaż może osłabić jego wiarygodność. I możliwe, że podobnie jest również w moim przypadku. (Choć nigdy nie czułam powołania na niczyją „pasterkę” – nie ma także – na razie;))) – dogmatu o nieomylności Alby…).

          2. Cóż, Albo, jeśli chodzi o grzeszność – to wśród ludzi nie ma niewinnego. Dlatego błędne byłoby skupianie się na winach innych ludzi (np. Twoich lub księży z Irlandii), po to, by (jak ewangelijny faryzeusz porównujący się z celnikiem) poczuć się nieco lepiej… Nie chodzi też o to, by rozmaitym grupom ludzi odmawiać prawa do mówienia o Bogu. Niech mówią wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia…Słusznie w swoim tekście wyeksponowałaś słowa z wczorajszych czytań:”Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Łk. 11,23).Ja proponuję werset ten zestawić z innym, ale podobnym, zdaniem z tej samej ewangelii:”Wtedy przemówił Jan: Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię Twoje wypędzał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami. Lecz Jezus mu odpowiedział: Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami.” (Łk. 9,49-50)Część ludzi ma pokusę, by (jak Jan) zabraniać innym dawania świadectwa o Jezusie z powodu inności: inne miejsce w Kościele, inna sytuacja życiowa, inne poglądy – krótko mówiąc: „nie chodzi z nami”. Chrześcijanie mają jednak przygarniać wszystkich (wierzących, poszukujących, niewierzących, zbuntowanych, zabłąkanych itd.) po to, by przyprowadzić ich do Chrystusa. Zbawienie ludzie otrzymają przez zjednoczenie z Chrystusem, a nie poprzez akceptację Kościoła!

          3. Masz rację. 🙂 Też mi się wydawało, że brakuje tu tego drugiego wersetu – który ten pierwszy niejako „dopełnia” (choć z pozoru można nawet powiedzieć, że mu…zaprzecza;)). Ale wybierając fragment stanowiący konkluzję tekstu „rekolekcyjnego” czytam po prostu teksty, które Kościół wybrał na dany dzień – i próbuję w nich szukać odpowiedzi na pytania, jakie sobie (i Wam!:)) postawiłam na początku.

          4. Znowu mnie wzruszyłeś. Dzięki Bogu, że są jeszcze tacy katolicy.

          5. „Określeniu temu w liście do Tymoteusza towarzyszą jednak dodatkowe wskazania, że wierzący, mający doświadczenie w prowadzeniu własnej rodziny są właściwymi kandydatami na kościelnych przywódców.”Nie rodziny, a domu: „Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?”. A jeśli ma rodzinę, to oczywiste, że musi ją dobrze prowadzić.Co do św. Pawła – 1Kor 7,8 (oraz cały rozdział).Co do morderców – każdy jest traktowany równo – do otrzymania rozgrzeszenia potrzebny jest żal za grzechy oraz mocne postanowienie poprawy (a więc postanowienie zmiany sytuacji).”Twoje rozumienie władzy w Kościele (to o związywaniu i rozwiązywaniu) jest straszne, bo Ty usiłujesz zasugerować, że decyzji kościelnych hierarchów podporządkuje się sam Bóg…”Bynajmniej. Jest wprost przeciwnie. To Bóg pomaga Kościołowi odkrywać prawdę – zgodnie z tym co jest napisane w Słowie Bożym. To dzięki Bogu trwając w nauce Kościoła jesteśmy bezpieczni i bramy piekielne nas nie przemogą.

          6. Nie? A piekłem nie jest przynajmniej to co księża robili/robią dzieciom? Pedofilia jest aktem łaski? Od Boga pochodzi? A poza tym człowieku Jezus rzekł, że ludzie nie są dla Prawa ale Prawo dla ludzi.

          7. Proszę Cię, pisz na temat.”A poza tym człowieku Jezus rzekł, że ludzie nie są dla Prawa ale Prawo dla ludzi.”Proszę, pisz do mnie po nicku, a nie „per człowieku”. Proszę o trochę szacunku, niezależnie od różnicy poglądów.Po pierwsze, Jezus powiedział to o Szabacie, a nie Prawie (choć pewnie można to rozciągnąć na prawo).Po drugie, to wcale nie znaczy, że można używać prawa tak jak się komu podoba. Nakazy i zakazy są jak barierka na balkonie w mieszkaniu na dziesiątym piętrze. Ona jest po to, żeby chronić przed wypadnięciem z tego balkonu i zginięciem. Ale to nie barierka jest celem balkonu, ona jest ochroną. Balkon nie jest stworzony dla barierki, ale barierka dla balkonu.A użycie/złamanie Prawa w sposób, który uniemożliwia przyjmowanie Ciała Chrystusa z pewnością nie jest dobry.

          8. Chyba czujesz dyskomfort czytając słowa, że grzesznicy i nierządnice wejdą przed Tobą do Królestwa Bożego. Jezus przyjaciel grzeszników a co gorsza pijak i żarłok :-)). On nie osądzał nikogo. Pochylał się z miłością nad każdym. Jakie to niewygodne dla Ciebie co?

          9. Cieszę się, że grzesznicy i cudzołożnice będą wchodzić przede mną do nieba. Oby jak najwięcej osób było zbawionych.Ja nikogo nie potępiam. Jezus jest przyjacielem wszystkich. Ale przed grzesznikami nie udawał i nie kadził im, nie przymilał się. Mówił im, że są chorymi, którzy potrzebują uzdrowienia, odrzucenia grzechu. Powtarzając za Jezusem: „I ja Ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz.” – zbyt często poprzestajemy na pierwszym zdaniu, zapominając o drugim.

          10. Tak? Tylko o niegrzeszeniu zapamiętałeś? Umknęło Ci „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień?’.Taki jesteś upstrzony pychą, że przychodzisz tu niewinną kobietę kamieniować? Polecam Ci ponowną lekturę synoptyków z mottem Paracelsusa : Nie tyle poznać to, czego się nie wie, ile zapomnieć to, co się wie, lub w co się wierzy, że się wie.

          11. Ty naprawdę nie widzisz tonu, w jakim piszesz? Naprawdę nie widzisz, że to Ty mnie osądzasz? że osądzasz moje serce? (zarzucasz mi pychę i chęć kamienowania) Nie odróżniasz zwrócenia uwagi na czyny sprzeczne ze Słowem Bożym oraz nauką Kościoła (do czego jesteśmy zobowiązani Prawem Bożym i wzajemną miłością) i osądzania?

          12. Piszesz: „Nie rodziny, a domu” i cytujesz werset 1 Tym. 3,3. Ale przecież wcześniej, w wersecie tego rozdziału czytamy o kandydacie na biskupa: „mąż jednej żony”, a z kolei w w. 4: „trzymający dzieci w uległości, z całą godnością”. Skoro mowa o żonie i dzieciach kandydata, to czy nie jest to rodzina? Czy słowo dom, również użyte w rozważanym fragmencie lepiej komunikuje nam o co Pawłowi chodzi?Jeśli chodzi o „stan cywilny” Pawła, to wspomniałem o tym przy okazji tego, że bez cienia wątpliwości wskazałeś wcześniej Tytusa i Tymoteusza jako przykłady celibatariuszy. Niestety, z Nowego Testamentu takiej wiedzy nie mamy. Nawet co do Pawła są poważne wątpliwości…Werset na który się powołujesz brzmi następująco:”Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja” (1 Kor. 7,8)Z wersetu tego nie wynika jednoznacznie, jaka była sytuacja Pawła. Zapewne adresaci listu to wiedzieli, więc Paweł porozumiewa się z nimi skrótami myślowymi. Czy Paweł nigdy „nie wstąpił w związek małżeński”? Jego myśli nt. małżeństwa są bardzo głebokie – trudno więc przypuszczać, że związek mąż-żona znał tylko z teorii… Czy Paweł był wdowcem? To również mieściłoby się wprost w ramach obszaru wskazanego w rozważanym wersecie…W bliskim kontekście (w.7) padają słowa: „Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga”. To sugeruje, iż stan Pawła jest związany ze specyficznym darem od Boga. Jaki to dar? Może jest to zdolność sprostania wskazaniu, które pada wprost w w. 29: „Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci”. Taka interpretacja czyniłaby zrozumiałą inną wypowiedź Pawła: „Czyż nie wolno nam brać z sobą niewiasty – siostry, podobnie jak to czynią pozostali apostołowie oraz bracia Pańscy i Kefas?” (1 Kor. 9,5). Paweł bowiem nie pisze: „czy nie wolno nam poślubić…” ale ” czy nie wolno nam brać z sobą…”.Również fragment z listu do Filipian, wspominający tajemniczego Syzyga, część komentatorów interpretuje iż nie chodzi o imię własne, ale wg greckiego znaczenia tego słowa: „chodzącego w tym samym jarzmie”, co mogłoby oznaczać żonę Pawła…Możliwa jest więc taka sytuacja, że Paweł ma żonę i w porozumieniu z nią pozostawił ją pod opieką Kościoła w Filipii, a sam – ze względu na potrzeby głoszenia ewangelii – podejmuje niebezpieczną misję wśród pogan.Warto tu podkreślić, że Paweł nie jest zwolennikiem „białych małżeństw”, ani nie ma nic przeciwko „instytucji małżeństwa”. W 1 Tym. 4,3 oburza się na tych, którzy „zabraniają wchodzić w związki małżeńskie”. Również rozdział 7 Pierwszego listu do Koryntian nie pozostawia pod tym względem wątpliwości: „Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża” (w. 2). Czasowa separacja jest wyjątkiem od reguły: „Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan” (w. 5). Jeśli więc podjęcie się ważnej pracy misyjnej byłoby istotnym powodem do chwilowej separacji, to w przypadku „osiadłej” działalności biskupa, prezbitera czy diakona, żona powinna być z mężem. Była również w przypadku misji prowadzonych przez „pozostałych apostołów oraz braci Pańskich i Kefasa” (1 Kor. 9,5). Co ważne, decyzja o celibacie (pełnym lub podjętym np. na czas misji) jest decyzją samych zainteresowanych: „…niech czyni, co chce: nie grzeszy; niech się pobiorą. Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę, dobrze czyni…” (1 Kor. 7,36-37).Słowa o braku grzechu w decyzji małżeństwa kogoś, kto nie chce trwać w celibacie – są kluczowe dla oceny decyzji Alby i jej męża. Oczywiście, że współczesna sytuacja jest nieco inna – duchowny ślubuje celibat i jest do niego zobowiązany prawem kanonicznym. Złamanie celibatu jest więc istostnym złąmaniem koscielnej dyscypliny – ale nie Bożego Prawa, ani reguł wyznaczonych w Piśmie świętym… Mąż Alby ślub celibatu złamał raz – i odtąd jest konsekwentny, bo nie uchyla się od skutków tamtej decyzji… Oczekiwanie od niego, że zostawi żonę i dziecko – jest oczekiwaniem od niego zachowania tchórzliwego, bo unikającego konsekwencji własnego wyboru.Piszesz:”To Bóg pomaga Kościołowi odkrywać prawdę – zgodnie z tym co jest napisane w Słowie Bożym”.Z Bożego Słowa nie wynika, by ktokolwiek miał prawo obowiązkowy celibat narzucić innym, nie bacząc na ich „własny dar od Boga”. Ktoś, kto tak czyni bierze na siebie odpowiedzialność również za grzechy tych, których wolność arbitralnie ogranicza. „Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąc” (1 Kor. 7,9). Błędne decyzje rzutują na cały Kościół (zranieni jego bezbronni członkowie, zagubieni duchowni nie radzący sobie z celibatem), jak i na postrzeganie go z zewnątrz (utrata reputacji w niktórych krajach może na całe pokolenia).

          13. Nie. z fragmentu: „Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja” wynika celibat Pawła. Nie ma sensu ani logiki stwierdzenie: „Ci zaś którzy nie mają żony, dobrze, gdyby pozostali jak ja żonaci.”. Nie ma też logiki inne wytłumaczenie z tego wersetu poza celibatem. O Tytusie i Tymoteuszu wycofuję.”Z Bożego Słowa nie wynika, by ktokolwiek miał prawo obowiązkowy celibat narzucić innym, nie bacząc na ich „własny dar od Boga”. – popełniasz błąd logiczny i zapominasz o „cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie” – skoro związany został celibat dla duchownych rzymsko-katolickich, to czy Bóg daje powołanie do małżeństwa i jednocześnie do duchowieństwa?”Złamanie celibatu jest więc istostnym złąmaniem koscielnej dyscypliny – ale nie Bożego Prawa, ani reguł wyznaczonych w Piśmie świętym… ” – Kościół według reguł Prawa Bożego ma prawo zwiększyć wymagania wobec kapłanów. Złamaniem reguł przedstawionych w Słowie Bożym jest też nieposłuszeństwo Kościołowi, który ma prowadzić ludzi do zbawienia.”Mąż Alby ślub celibatu złamał raz – i odtąd jest konsekwentny” – jeśli dobrze rozumiem, to trwają w niesakramentalnym małżeństwie. Tu jest trwanie, a nie tylko pojedynczy czyn.”Oczekiwanie od niego, że zostawi żonę i dziecko – jest oczekiwaniem od niego zachowania tchórzliwego, bo unikającego konsekwencji własnego wyboru.” – Niemożność przyjmowania Ciała Chrystusa i trwanie w grzechu też jest konsekwencją tego czynu (i trwania w nim), którego obydwoje byli świadomi. A co do opuszczania – nie zawsze jest możliwość rozstania osób żyjących w związku niesakramentalnym – dotyczy to szczególnie sytuacji, w której jest dziecko. W takim przypadku, o ile mi wiadomo, spowiednik po rozeznaniu (jeśli uzna to za słuszne) może udzielić rozgrzeszenia jeśli zdecydują, że zaczną żyć jak brat z siostrą oraz będą unikali zgorszenia (co w praktyce oznacza przyjmowanie Eucharystii w innej parafii).

          14. To co pisałem o „stanie cywilnym” Pawła nie było tezą, ale wskazaniem innej możliwości. Werset 1 Kor. 5,8 odczytywany w oderwaniu od całego kontekstu nie wyklucza, że Paweł był wdowcem. Włączając konteksty – niektórzy (ja też) widzą możliwość „celibatu na czas misji”.Kiedy cytujesz słowa: „cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie” potrafisz usprawiedliwić nimi każdą decyzję hierarchii koscielnej, nawet taką, która byłaby sprzeczna z Pismem świętym! W poprzednim wpisie pokazałem że z Pierwszego listu do Koryntian wynika, że:- nie każdy ma powołanie do celibatu- prawie wszyscy apostołowie i „bracia Pańscy” włącznie z Kefasem mieli żony i zabierali je ze sobą- decyzje o małżeństwie we wczesnym Kościele nie były oceniane negatywnie, mimo wskazywanych zalet celibatu: „Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąc” oraz „jeśli (…) jest przekonany, że tak powinien postąpić, niech czyni, co chce: nie grzeszy; niech się pobiorą”Pytasz: „skoro związany został celibat dla duchownych rzymsko-katolickich, to czy Bóg daje powołanie do małżeństwa i jednocześnie do duchowieństwa?”Zauważ, że w czasach apostolskich Bóg dawał powołania do małżeństwa i do bycia przywódcą kościelnym (apostołem, biskupem, prezbiterem lub diakonem). Skoro później ktoś dokonał decyzji o obowiązkowym celibacie – to czy Boże powołania się zmieniły? Odpowiedź twierdząca oznaczałaby, że Bóg podporządkowuje się ludzkim decyzjom. Nawet jeśli upierałbyś się, że Bóg obecnie nie łączy powołań do bycia duchownym i do małżeństwa – to wyjaśnij dlaczego jest tak wiele problemów z „utrzymaniem w ryzach” seksualności wśród duchownych?Piszesz tak: „Kościół według reguł Prawa Bożego ma prawo zwiększyć wymagania wobec kapłanów. Złamaniem reguł przedstawionych w Słowie Bożym jest też nieposłuszeństwo Kościołowi, który ma prowadzić ludzi do zbawienia.”W porządku, Kościół może tworzyć własne wewnętrzne reguły. Może wyodrębnić grupę ludzi, których nazwie kapłanami (w Nowym Testamencie o kapłanach jest mowa tylko w odniesieniu do kapłaństwa lewickiego. W odniesieniu do uczniów Jezusa jest o kapłaństwie mowa tylko raz w 1 P. 2,9 – i chodzi tu o powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących). Może Kościół tak wyodrębnionej grupie zaproponować reguły, które oni mogą przyjąć… Zgoda, że złamanie tych reguł może prowadzić do utraty miejsca w tej wyodrębnionej grupie (kapłanow) lub przywilejów związanych z przynależnością do tej grupy (np. pełnienia funkcji liturgicznych). Ale Kościół katolicki idzie znacznie dalej: odmawia tym ludziom praw, jakie przysługują zwykłym wierzącym, grozi wiecznym potępieniem, ingeruje w ich prywatne życie, rozbija ich związek… Ale ludzie nie są zbawieni przez posłuszeństwo Kościołowi, zbawiani są przez posłuszeństwo Bogu! Kościół powinien pełnić ważną rolę w rozwoju duchowym nawróconych – ale co zrobić, jeśli zamiast „przygarniać”, Kościół ich odpycha i osądza?Kościół ma wciąż wskazywać ludziom Boga. Ale Kościół to nie tylko hierarchowie, to również świeccy, tacy jak Alba. Przez pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa – Alba i jej mąż byliby wskazywani jako przykładne chrześcijańskie małżeństwo. Obecnie Kościół domaga się, by „dla ratowania swoich dusz” rozstali się. A za pewien czas (może za 50 lat, jak donoszą włoskie media) znowu okaże się, że coś, co wcześniej ktoś ochoczo „związał” (obowiązkowy celibat duchownych) – już nie obowiązuje….

          15. „Skoro później ktoś dokonał decyzji o obowiązkowym celibacie – to czy Boże powołania się zmieniły? Odpowiedź twierdząca oznaczałaby, że Bóg podporządkowuje się ludzkim decyzjom.” – nieprawda, nie oznaczałaby. Kościół jest prowadzony przez Ducha Świętego i to nie tylko w dogmatach. „Nawet jeśli upierałbyś się, że Bóg obecnie nie łączy powołań do bycia duchownym i do małżeństwa – to wyjaśnij dlaczego jest tak wiele problemów z „utrzymaniem w ryzach” seksualności wśród duchownych?” Pomijając stereotypowe i wyolbrzymione sformułowanie „tak wiele”, to wyjaśnienie jest proste: powołanie nie kasuje seksualności, nie musi sprawić, że nie ma się pokus ani potrzeby panowania nad sobą.”Ale ludzie nie są zbawieni przez posłuszeństwo Kościołowi, zbawiani są przez posłuszeństwo Bogu! ” – „kto was słucha, mnie słucha”Masz straszną tendencję do rozdzielania Boga i Kościoła. A to jest jedność. Co powiedział Jezus objawiający się św. Pawłowi? „Dlaczego prześladujesz mój Kościół?”? Nie. Powiedział: „Dlaczego mnie prześladujesz?”. Wszyscy w Kościele jesteśmy członkami Ciała Chrystusa, Duch Święty prowadzi Kościół, a Jezus jest stale obecny i będzie aż do skończenia świata. Bóg i Kościół to są nierozerwalne rzeczywistości.”Ale Kościół katolicki idzie znacznie dalej: odmawia tym ludziom praw, jakie przysługują zwykłym wierzącym, grozi wiecznym potępieniem, ingeruje w ich prywatne życie, rozbija ich związek… (…) Kościół powinien pełnić ważną rolę w rozwoju duchowym nawróconych – ale co zrobić, jeśli zamiast „przygarniać”, Kościół ich odpycha i osądza?” – wszystko to co napisałaś można by też powiedzieć o Bogu – ingeruje w prywatne życie, rozbija związki (niesakramentalne, cudzołożne). Bóg osądza i odpycha wielu grzeszników – tak mogłoby powiedzieć wielu.Bóg i Kościół pozwalają w wolności podjąć człowiekowi decyzję, która będzie miała wpływ na całe życie, która będzie nieodwołalna. Tak jest z małżeństwem, tak też jest z kapłaństwem (oraz innymi ślubami). I człowiek wie o konsekwencjach w momencie podejmowania decyzji. Ale jeśli nie tylko nie potrafi wytrwać w tej decyzji ale także próbuje ominąć konsekwencje, np. poprzez życie z kimś po porzuceniu przez małżonka, to niestety nie jest to wina ani Boga, ani Kościoła.

          16. Napisałeś tak:”Kościół jest prowadzony przez Ducha Świętego i to nie tylko w dogmatach.”Masz rację. Dotyczy to nie tylko Kościoła jako całości, ale jest dostępne każdemu wierzącemu. Więc nie tylko Papież i biskupi, ale również każdy wierzący jest wzywany i ma możliwość bycia prowadzonym przez Ducha Świętego. A to oznacza również, że w tym Duchu każdy wierzący ma możliwość rozumienia prawd Bożych – jest tych prawd adresatem. Każdy wierzący ponosi też osobistą odpowiedzialność za to jak i dlaczego wierzy. Oznacza to że każdy powinien szukać w Piśmie świętym odpowiedzi na życiowo istotne pytania, odczytywać Bożą wolę dla siebie, realizować ją w praktyce i w ten sposób być posłusznym Bogu.Jeśli więc twierdzisz, że kształt nauczania i praktyki w Kościele dotyczących celibatu wynika z działania Ducha świętego, a nie np. chęci utrzymania w średniowieczu „w kościelnych rękach” majątków, które (przynajmiej po części) dziedziczyłaby rodzina zmarłego duchownego – to Kościół nie powinien mieć problemów, by swoje zasady wywodzić z Pisma. Pismo jednak o obowiązku celibatu nie naucza. Również przez pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa od duchownych celibatu nie wymagano. Piszesz dalej:”…powołanie nie kasuje seksualności, nie musi sprawić, że nie ma się pokus ani potrzeby panowania nad sobą”. To prawda, ale jednym ze sposobów na unikanie pokus, wskazywanych przez Pismo, jest małżeństwo:”Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąc”.”Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża”.”Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan.”Czy użyty przez Ciebie cytat: „kto was słucha, mnie słucha” ma podważać zapisane przeze mnie zdanie, że: „…ludzie nie są zbawieni przez posłuszeństwo Kościołowi, zbawiani są przez posłuszeństwo Bogu!”?Jezus mówiąc „kto was słucha, mnie słucha” dawał apostołom do zrozumienia, jak ważna i odpowiedzialna jest ich misja, a nie to, że idąc do ludzi nie będą w stanie mówić głupot… Idąc w imię Chrystusa do innych powinniśmy zadbać, by nasz przekaz był zgodny z Bożym Słowem. Przecież prowadzimy do tego, by ludzie skłaniali się ku Bogu i to Jemu ufali, a nie nam…Jezus do apostołów powiedział nie tylko to: „kto was słucha, mnie słucha”. Jeden z nich usłyszał: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mt. 16,23). Skoro Wielkiemu Apostołowi zdarzało się mówić głupoty – to czy mamy podstawy sądzić, że współczesnym duchownym się to nie zdarza?Piszesz dalej tak:<"Masz straszną tendencję do rozdzielania Boga i Kościoła. A to jest jedność. Co powiedział Jezus objawiający się św. Pawłowi? "Dlaczego prześladujesz mój Kościół?"? Nie. Powiedział: "Dlaczego mnie prześladujesz?". Wszyscy w Kościele jesteśmy członkami Ciała Chrystusa, Duch Święty prowadzi Kościół, a Jezus jest stale obecny i będzie aż do skończenia świata. Bóg i Kościół to są nierozerwalne rzeczywistości.>Rozróżniam Boga i Kościół. A Ty nie? To błąd, bo to dwie różne rzeczywistości, chociaż mające wiele wspólnego. Bóg jest święty, a my grzeszni. Bóg jest nieomylny, a ludzie błądzą. Bóg jest wszechwiedzący, a Kościół nie itd. Przenosząc Boże atrybuty na Kościół – byłbym bałwochwalcą.Jezus utożsamiał się nie tylko z prześladowanym Kościołem. W wizji powszechnego sądu (Mt. 25) On tak mówił do czyniących miłosierdzie: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, a o tych, którzy miłosierdzia nie okazali: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. Jedni i drudzy dziwili się, gdyż Jezusa w życiu nie spotkali. Ale czy to znaczy, że wszystkich ludzi w potrzebie, z którymi Chrystus się tu identyfikuje należy utożsamić z Bogiem? Wolne żarty!Ciągniesz dalej tak:”Wszystko to co napisałaś można by też powiedzieć o Bogu – ingeruje w prywatne życie, rozbija związki (niesakramentalne, cudzołożne). Bóg osądza i odpycha wielu grzeszników – tak mogłoby powiedzieć wielu.”Czy nie potrafisz patrzeć na świat inaczej niż przez współczesno-klerykalne okulary? W czasach Jezusa wszystkie związki były niesakramentalne. Nic nie wiemy, by Jezus udzielił ślubu Piotrowi i jego żonie. Czy Pierwszy Papież żył „na kocią łapę”? Nie. Piotr zawarł ważne małżeństwo w sposób przyjęty w ówczesnej kulturze… Samarytanka miała pięciu mężów. Do swoich ziomków mówiła o Jezusie: „powiedział mi wszystko, co uczyniłam…”. Jezus uznał jej pięć małżeństw (zapewne wszyskie kończyły się rozwodami)… Jednak jej pierwszej Jezus wyjawił, że jest Mesjaszem. A Ty twierdzisz, że „Bóg ingeruje w prywatne życie, rozbija związki (niesakramentalne, cudzołożne)”? Jezusa nazwano Przyjacielem Grzeszników, a Ty twierdzisz, że „Bóg osądza i odpycha wielu grzeszników”?! Zacytuję na koniec to, co w innym wpisie napisałem do Alby:

          17. Rabarbarze – zgadzając się z Tobą w większości poruszonych kwestii ja – „cudzołożnica” żyjąca w niesakramentalnym związku i (zdaniem Jumika) zapewne „trwale odepchnięta przez Boga” (choć, o ile pamiętam, Apokalipsa mówi o „odepchnięciu” jedynie tych, którzy w wierze są „letni”, nie zaś tych, którzy są „zimni” albo „gorący”;))- chciałabym wszakże nieco osłabić wymowę Twego ostatniego zdania. Otóż ja AKCEPTUJĘ Kościół taki, jaki jest – z jego ludzkimi wadami, grzechami i błędami – co nie znaczy, że błędy te przemilczam czy popieram. Akceptuję Kościół jako moją „Matkę” – a matki nie przestajemy przecież kochać nawet wtedy, gdy nas rani, prawda? Kocham Kościół (nawet mimo tego, że czasami odczuwam tę miłość jako zupełnie nieodwzajemnioną;)) – i właśnie dlatego chciałabym, żeby był „święty i nieskalany, nie mający skazy ni zmarszczki.” Ale dopóki (tu na tej ziemi) taki nie jest, nie mogę udawać, że nie widzę, że czarne jest czarne. Tym bardziej, że sama siebie również nie wybielam. (A przynajmniej nie sądzę, bym to robiła).

          18. Albo, mam prośbę – nie wkładaj w moje usta ani w moją głowę rzeczy, których nie mówię. Mam na myśli fragment:”i (zdaniem Jumika) zapewne „trwale odepchnięta przez Boga””.Nic bardziej mylnego.

          19. „Oznacza to że każdy powinien szukać w Piśmie świętym odpowiedzi na życiowo istotne pytania, odczytywać Bożą wolę dla siebie, realizować ją w praktyce i w ten sposób być posłusznym Bogu. „Niezupełnie. Albo raczej: nie tylko. Jak to ktoś napisał „osobista lektura [Pisma Świętego] domaga się odnajdywania sensu 'tu i teraz’, który ma charakter osobisty”, jednak nie może mieć miejsca „takie czytanie Biblii, które nie liczy się z zasadami interpretacji podawanymi przez Kościół” oraz z Jego wykładnią, „który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy” (1 Tym 3:15). Jest tak ponieważ: „To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia.” (2 P 1,20) oraz „Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę.” (2 P 3:16 )”Jeśli więc twierdzisz, że kształt nauczania i praktyki w Kościele dotyczących celibatu wynika z działania Ducha świętego, (…) to Kościół nie powinien mieć problemów, by swoje zasady wywodzić z Pisma.”Po pierwsze… Dlaczego? Przecież nie jesteśmy protestantami, którzy wyznają niebilijną zasadę „Sola Scriptura” (Tylko Pismo). Objawienie Boże jest przekazywane przez Kościół jako Tradycja – jej głównym (ale nie jedynym) zapisem jest Pismo Święte, ale w jej skład wchodzi także ta część Tradycji, która jest przekazywana ustnie bądź w inny sposób.Po drugie… Bóg działa nie tylko przez Objawienie sprzed 2 tysięcy lat. On działa cały czas w Kościele.”Również przez pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa od duchownych celibatu nie wymagano.”Nie jest to prawdą. Chyba, że masz na myśli: „nie było powszechnego, obecnego w całym Kościele zachodnim nakazanego celibatu”. Za wikipedią: „W Kościele katolickim od samego początku kształtował się zwyczaj spontanicznego celibatu, który w miarę upływu czasu zaczęto traktować jako obowiązek. (…) Pierwsze oficjalne zarządzenie w sprawie celibatu pojawiło się na synodzie w Elwirze ok. 300-303 r. W kanonie 33 możemy przeczytać: „Synod zabrania stanowczo, aby biskupi, kapłani i diakoni oraz wszyscy duchowni będący w służbie ołtarza współżyli z żonami swymi i mieli dzieci. Kto by zaś to czynił, powinien być pozbawiony godności duchownej”. Ciekawy kanon ogłosili biskupi na synodzie w Ancyrze w 314 r. – kanon 10 „Diakoni, którzy w chwili przyjmowania święceń zadeklarowali i stwierdzili, że chcą zawrzeć małżeństwo, gdyż nie mogą żyć w celibacie, jeśli później ożenią się, mogą nadal pełnić swe funkcje, ponieważ biskup udzielił na to zgody. Ci jednak, którzy nie zgłosili zastrzeżenia i przyjęli święcenie zgadzając się zachować bezżenność, a później się ożenili, powinni zostać złożeni z funkcji diakońskich.”””To prawda, ale jednym ze sposobów na unikanie pokus, wskazywanych przez Pismo, jest małżeństwo” – no ale to nic nie zmienia w tym co napisałem. To było wyjaśnienie dlaczego bywają problemy z utrzymaniem seksualności w ryzach. A sposoby, które podajesz nie muszą być wymaganiem dla wszystkich.”Czy użyty przez Ciebie cytat: „kto was słucha, mnie słucha” ma podważać zapisane przeze mnie zdanie, że: „…ludzie nie są zbawieni przez posłuszeństwo Kościołowi, zbawiani są przez posłuszeństwo Bogu!”?” – miał na celu podkreślenie, że na jedno wychodzi. Bo posłuszeństwo Kościołowi jest posłuszeństwem Bożemu Słowu i Bogu.”Jezus mówiąc „kto was słucha, mnie słucha” dawał apostołom do zrozumienia, jak ważna i odpowiedzialna jest ich misja, a nie to, że idąc do ludzi nie będą w stanie mówić głupot” – Ani jedno, ani drugie. Nie ma Twojej interpretacji w tekście. Jezus nadawał im autorytet. Mówi, że słuchanie ich, jest słuchaniem Jego samego. A gardzenie nimi, jest gardzeniem nie tylko nim, ale i Jego Ojcem: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał.” (Łk 10:16) W paralelnym fragmencie: „Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.” (Mt 10:40)”Skoro Wielkiemu Apostołowi zdarzało się mówić głupoty – to czy mamy podstawy sądzić, że współczesnym duchownym się to nie zdarza?” – to było przed posłaniem, przed nadaniem im tej misji – Apostołowie wcześniej bardzo wielu rzeczy nie rozumieli (m.in. tego powyżej). Dopiero po Jego śmierci i zmartwychwstaniu w pełni zrozumieli to co zrobił. Uczył ich stopniowo. Później prowadził ich Duch Święty, którego im obiecał, że „doprowadzi ich do całej prawdy” (J 16:13). „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.” (J 14:26) Nie wszystko od razu rozumieli: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz /jeszcze/ znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy.” (J 16, 12-13)Nie mówię, że żaden duchowny nie mówi głupot. Ludzie sami z siebie nie są nieomylni. Jeśli kapłan naucza w łączności z Kościołem, z jego nauką, to winniśmy mu posłuszeństwo, posłuszeństwo Kościołowi.”Rozróżniam Boga i Kościół. A Ty nie? To błąd (…) Jedni i drudzy dziwili się, gdyż Jezusa w życiu nie spotkali. Ale czy to znaczy, że wszystkich ludzi w potrzebie, z którymi Chrystus się tu identyfikuje należy utożsamić z Bogiem? Wolne żarty! ” Nie zrozumiałeś mnie lub wyraziłem się niejasno. Kościół jest rzeczywistością Bożą i ludzką. Jest grzeszny nami – ludźmi, ale też święty Bogiem i Jego świętością oraz świętością świętych. Ale jedność Kościoła z Bogiem jest czymś nierozerwalnym. On jest ze swoim Kościołem do końca świata. Traktowanie Kościoła jako tylko rzeczywistość ludzka (a przez to rozdzielanie Boga i Kościół) jest błędem.”Jezus uznał jej pięć małżeństw (zapewne wszyskie kończyły się rozwodami)… Jednak jej pierwszej Jezus wyjawił, że jest Mesjaszem. A Ty twierdzisz, że „Bóg ingeruje w prywatne życie, rozbija związki (niesakramentalne, cudzołożne)”?”Bo takie było wtedy Prawo, które było dane ze względu na zatwardziałość ich serc. A skoro było dane, to i związki te był ważne.Tak samo jak Ty mówisz, że Kościół rozbija (niesakramentalne) związki, tak samo i wtedy rozbijał związki cudzołożne, które nie były małżeństwem.”Jezusa nazwano Przyjacielem Grzeszników, a Ty twierdzisz, że „Bóg osądza i odpycha wielu grzeszników”?! „Tak samo jak wyżej – grzesznicy będą twierdzili, że Bóg ich osądza i odpycha, ponieważ Bóg nie akceptuje ich grzechu i nie pozwala im grzeszyć. Owszem, kocha ich całych, jednak nie udaje, że grzech jest ok, mówi o nim jako o chorobie, mówi o konieczności porzucenia grzechu. Tak jak Kościół.”Część ludzi ma pokusę, by (jak Jan) zabraniać innym dawania świadectwa o Jezusie z powodu inności: inne miejsce w Kościele, inna sytuacja życiowa, inne poglądy – krótko mówiąc: „nie chodzi z nami”.”Po pierwsze, mieszasz dwie różne rzeczywistości – rzeczywistość grzechu oraz rzeczywistość inności.Po drugie, ja nie mówię do Alby: „nie pisz tego bloga” ani „pisz ten blog”. Ja podkreślam słuszność i wagę pytania jakie sobie stawia – czy to, że pisze, jest dobre i czy tak powinno się robić? Czy nie wydaje to też złych owoców? Czy nie rozmywa wiary? To są pytania, nad którymi ona musi się zastanowić i podjąć decyzję. Uważam, że bardzo słusznie, że sobie je zadaje.

          20. Napisałeś, Jumik, tak:<...nie może mieć miejsca "takie czytanie Biblii, które nie liczy się z zasadami interpretacji podawanymi przez Kościół" oraz z Jego wykładnią, "który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy" (1 Tym 3:15). Jest tak ponieważ: "To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia." (2 P 1,20) oraz "Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę." (2 P 3:16 )>Nie chcę ponownie drążyć tego tematu, o którym już kiedyś dyskutowaliśmy na portalu wiara.pl. Kościół Boga żywego to nie tylko hierarchia i duchowni – to również Alba, ja i wielu z czytelników bloga na którym dyskutujemy. „Filarem i podporą prawdy” są nie tylko soborowe dokumenty i papieskie encykliki, ale również wskazania sumienia, światło Ducha Świętego i „zmysł wiary” milionow wierzących w Chrystusa. Każdy z nas w jakimś, zapewne dosyć szerokim wycinku popełnia błędy, w innych natomiast sprawach nasze osądy są prawdziwe i trafne. Dopiero suma świadomości całego Kościoła ma szansę stanowić „filar i podporę prawdy”.Twój drugi cytat urywa się w połowie zdania, które w całości brzmi następująco:”To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia. Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili /od Boga/ święci ludzie” (2 P. 1,20-21). W tym fragmencie nie ma mowy o Kościele – jest natomiast mowa o Duchu Świętym, który w przeszłości natchnął ludzkich autorów do napisania Pisma, a obecnie oświeca umysły czytających do prawidłowego rozumienia.Piszesz dalej, kwestionując moje oczekiwanie, że kościelne nauczanie na temat obowiązkowego celibatu zostanie wywiedzione z Pisma:Nie wiem dlaczego kwestionujesz budowanie nauczania na Piśmie świętym – do niego przecież odwoływali się zarówno Chrystus, jak i autorzy Nowego Testamentu. Jeśli jakaś Tradycja przekazywana ustnie miałaby mieć tu znaczenie – musiałaby to być Tradycja wywodząca się od Jezusa lub apostołów. Czy poza Pismem znasz wiarygodne źródło takiej Tradycji?Napisałeś dalej:”Pierwsze oficjalne zarządzenie w sprawie celibatu pojawiło się na synodzie w Elwirze ok. 300-303 r.”A zatem od czasów apostolskich zarządzenie to dzielą prawie trzy wieki. W tym czasie Kościół musiał zmierzyć się z kilkudziesięcioma herezjami… Sam zresztą stwierdzasz, że zarządzenia dotyczące celibatu miały lokalny zasięg… Spójrzmy na sankcje: „Kto by zaś to czynił, powinien być pozbawiony godności duchownej”. „Ci jednak, którzy nie zgłosili zastrzeżenia i przyjęli święcenie zgadzając się zachować bezżenność, a później się ożenili, powinni zostać złożeni z funkcji diakońskich”.Przedstawione przez Ciebie cytaty absolutnie nie są argumentem, by biorących sobie żony duchownych – ekskomunikować. Kara jaka im groziła – to odsunięcie od funkcji liturgicznych!Wikipedia stwierdza dalej, o czym nie napisałeś:Napisałeś:”Bo posłuszeństwo Kościołowi jest posłuszeństwem Bożemu Słowu i Bogu.”Jeśli ktoś jest posłuszny Bożemu Słowu i Bogu – nie można mu zarzucić nieposłuszeństwa Kościołowi (bo to znaczyłoby, że Kościół – w formie ziemskiej organizacji – jest nieposłuszny Bożemu Słowu i Bogu, a takie „nieposłuszeństwo” przed Bogiem nie miałoby znaczenia). Rzecz ta nie działa niestety w drugą stronę. Posłuszeństwo Kościołowi – jako ziemskiej organizacji – nie oznacza automatycznie posłuszeństwa Bogu. Kościół w historii zaangażował się w wiele moralnie nagannych przedsięwzięć. Za część z nich przepraszał JP2…”Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi – odpowiedział Piotr i Apostołowie” (Dz. 5,29). To ogólna zasada, dotycząca też Kościoła.Może świeży przykład (wzięty ze strony Tadeusza Bartosia):Brat obecnego Papieża stłumił w sobie głos sumienia, bo nie łamał przepisów (kościelnych i cywilnych). Był posłuszny Kościołowi (nie łamał przepisów) – ale czy był posłuszny Bogu?Napisałeś:”Nie mówię, że żaden duchowny nie mówi głupot. Ludzie sami z siebie nie są nieomylni. Jeśli kapłan naucza w łączności z Kościołem, z jego nauką, to winniśmy mu posłuszeństwo, posłuszeństwo Kościołowi. „Przeczytaj więc, co można przeczytać w Wikipedii na temat jednego z Papieży, Formozusa:Któremu więc z Papieży żyjący w tamtych czasach człowiek powinien być posłuszny? Sądzę, że żaden z dwóch nie zasługiwał na takie zaufanie!Napisałeś:”Kościół jest rzeczywistością Bożą i ludzką. Jest grzeszny nami – ludźmi, ale też święty Bogiem i Jego świętością oraz świętością świętych. Ale jedność Kościoła z Bogiem jest czymś nierozerwalnym. On jest ze swoim Kościołem do końca świata. Traktowanie Kościoła jako tylko rzeczywistość ludzka (a przez to rozdzielanie Boga i Kościół) jest błędem.”Zgoda. Też tak to rozumiem, ale jestem świadomy, że Kościół o którym mowa wyżej jest strukturą duchową i jako ludzie nie jesteśmy w stanie stwierdzić, kto z ludzi do niego należy. Ten Kościół jest jeden i nie dzieli się na wyznania, lecz obejmuje swym zasięgiem wszystkich nawróconych do Chrystusa… W tym Kościele „jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście” (Mt. 23,8). W tym Kościele wielkim jest ten, kto służy innym (Mt. 20,26). W tym Kościele Bogu, który jest duchem; Jego czciciele oddają Mu cześć w Duchu i prawdzie (J. 4,24)

          21. Nawiasem mówiąc, włoska „La Republica”twierdzi, że w Stolicy Apostolskiej już rozważane są plany zniesienia obowiązku celibatu księży – podobno ma to nastąpić za ok. 50 lat. Jedno tylko w związku z tym mnie bardzo głęboko zasmuca – że wielu z tych, co obecnie czekają w tej sprawie na miłosierdzie Kościoła już tego nie doczeka. I umrą oni w przekonaniu, że są „odrzuceni” (2 Kor 13,5) – choćby w rzeczywistości nie popełnili nic zasługującego na potępienie… Tak jak moja ulubiona Joanna d’Arc, którą najpierw spalono na stosie jako „czarownicę” (jako że nie mogła się wyrzec swoich wewnętrznych „głosów”) – a dziś czcimy ją jako świętą… Kiedy więc Kościół (w swoich ludzkich członkach) się pomylił – wtedy, czy teraz?:)

          22. „Nawiasem mówiąc, włoska „La Republica”twierdzi, że w Stolicy Apostolskiej już rozważane są plany zniesienia obowiązku celibatu księży”- mnie obchodzą fakty, a nie plotki. Bezsensowne jest opieranie się na plotkach i budowanie z tego jakichś teorii.”Tak jak moja ulubiona Joanna d’Arc, którą najpierw spalono na stosie jako „czarownicę” (jako że nie mogła się wyrzec swoich wewnętrznych „głosów”) – a dziś czcimy ją jako świętą… Kiedy więc Kościół (w swoich ludzkich członkach) się pomylił – wtedy, czy teraz?:)”Myliły się te konkretne osoby, które ją skazały – Pierre Cauchon – biskup Beauvais oraz wikariusz generalny Jan d’Estivet oraz Ci, którzy ich przekupili (za wikipedią: „obaj sędziowie byli całkowicie zaprzedani Anglikom”), jeśli to prawda. O ile mi wiadomo kanonizacja, w formie jaką znamy ją teraz, jest dekretem nieomylnym.

          23. Co nie zmienia faktu, Jumik, że ta dziewczyna, która wobec Boga i we własnym sumieniu nie popełniła nic godnego śmierci, UMIERAŁA w przekonaniu, że jest „heretyczką” odrzuconą przez Kościół i potępioną przez Boga – uważasz, że „nic wielkiego się nie stało”? Tak samo wielu z tych „grzesznych” kapłanów, których często jedyną „winą nie do odpuszczenia” jest dozgonna i wierna miłość do „jednej żony” pewnie nigdy się nie dowie, kiedy Kościół przestanie uznawać ten „przerażający czyn” za grzech (ostrzej, chciałabym zauważyć, traktowany przez dyscyplinę kościelną od aktów deprawowania nieletnich – Radio Watykańskie – i to już nie „plotka”:) – podało w sobotę, że jedynie 10% księży, którzy dopuścili się takich czynów zostało z mocy prawa usuniętych ze stanu kapłańskiego, dalszych 10% – odeszło na własną prośbę. A kapłani, którzy żyją z żonami, z mocy prawa są suspendowani WSZYSCY – tak więc wszyscy są cudzołożnikami, gorszycielami i grzesznikami, niegodnymi nie tylko tego, by sprawować Eucharystię, ale nawet by o nich WSPOMINAĆ jako o żywych (jeszcze:)) członkach Kościoła. :)).

          24. „uważasz, że „nic wielkiego się nie stało”?”Bynajmniej, stało się coś okropnego.Ale jest poważna różnica między tymi sytuacjami. Tu nie ma krwiożerczego, skorumpowanego kapłana, ale jasna nauka Kościoła, na którą kapłan się godzi. Tutaj od początku jest pełna znajomość nie tylko sprzeczności z nauczaniem Kościoła i zaprzeczenia własnym dozgonnym ślubom, ale także konsekwencji.Nie mnie jest decydować kto jest „żywym członkiem Kościoła”.”ostrzej, chciałabym zauważyć, traktowany przez dyscyplinę kościelną od aktów deprawowania nieletnich”Jest różnica pomiędzy grzechem (czy to kapłana czy świeckiego), który jest konkretnym wydarzeniem w czasie, a pomiędzy trwaniem w danym grzechu. Ta różnica jest zasadnicza, ale nie polega na ciężarze jak wiele osób myśli. W drugim przypadku raczej mało możliwe jest uzyskanie rozgrzeszenia (z oczywistych powodów).”Tak samo wielu z tych „grzesznych” kapłanów, których często jedyną „winą nie do odpuszczenia” jest dozgonna i wierna miłość do „jednej żony””Manipulujesz pojęciami. To tak jak byś mówiła, że winą poczęcia dziecka przez in-vitro jest nowe życie – tymczasem złe jest (w skrócie) zabicie przy okazji innych dzieci oraz sam sposób. Nowe życie jest dobre. Dobrze wiesz co jest tu grzechem, więc nie manipuluj pojęciami. Nazywaj rzeczy po imieniu.

          25. „W tym fragmencie nie ma mowy o Kościele – jest natomiast mowa o Duchu Świętym, który w przeszłości natchnął ludzkich autorów do napisania Pisma, a obecnie oświeca umysły czytających do prawidłowego rozumienia.”Ale jest tu też napisane, że nie jest do prywatnej interpretacji. Jakoś to pominąłeś, a zaprzecza to Twojej interpretacji, prywatnego wyjaśniania. To Ci, którzy mają prerogatywę od Boga tłumaczą autorytatywnie Pismo.”Wedle interlinearnego wydania Biblii zdanie to brzmi (cokolwiek niezrozumiale): „to najpierw wiedząc, ze każde prorokowanie (o) Piśmie oddzielnego rozwiązania nie staje się”. Ostatnie i trzecie od końca znalazły tam swoje wyjasnienie: „rozwiązania” – sens: tłumaczenia, interpretowania „staje się” – genetivus ze słowem „być” lub „stawać się” oznacza w języku greckim czyjeś zadanie, prerogatywę, upoważnienie, przywilej: stąd sens: każde prorokowanie o Piśmie nie należy do prywatnego wyjaśniania… ” (cytat z zapytaj.wiara.pl)”Nie wiem dlaczego kwestionujesz budowanie nauczania na Piśmie świętym” – nieprawda. Kwestionuję to, że wszystko opiera się na Piśmie, cała Tradycja. A to jest nieprawdą.”Jeśli jakaś Tradycja przekazywana ustnie miałaby mieć tu znaczenie – musiałaby to być Tradycja wywodząca się od Jezusa lub apostołów. Czy poza Pismem znasz wiarygodne źródło takiej Tradycji?” – jeśli masz na myśli Objawienie, to musiałoby być przekazywane od czasów Jezusa i Apostołów. Ale po pierwsze, nie tylko na Piśmie jest przekazywana Tradycja (także ustnie i w innych formach przez Kościół) – i to co przekazuje Kościół jako Tradycję jest wiarygodne i mamy obowiązek posłuszeństwa temu niezależnie od formy. A po drugie, Bóg działa nie tylko przez Objawienie, ale też cały czas. To nie jest tak, że jeśli czegoś nie ma w Piśmie, to nie wynika z działania Boga. On cały czas działa i prowadzi nas do prawdy.”A zatem od czasów apostolskich zarządzenie to dzielą prawie trzy wieki.” – gwoli ścisłości – dwa.”Przedstawione przez Ciebie cytaty absolutnie nie są argumentem, by biorących sobie żony duchownych – ekskomunikować.” – ale co z tego? Czy ja ku temu argumentowałem. Nie.”Był posłuszny Kościołowi (nie łamał przepisów) – ale czy był posłuszny Bogu? ” – fałsz, błąd logiczny. Czy Kościół nakazywał policzkowanie? Nie. A skoro tak, to nie można mówić, że był posłuszny Kościołowi.Co więcej, postąpił nawet wbrew Kościołowi, który naucza o roli sumienia.”Któremu więc z Papieży żyjący w tamtych czasach człowiek powinien być posłuszny? Sądzę, że żaden z dwóch nie zasługiwał na takie zaufanie! ” – kolejny błąd. Papież nie jest bezgrzeszny. On może być nawet wielkim grzesznikiem. Ale np. jego nieomylność nie opiera się o jego świętość, tylko o świętość Boga i Jego obietnicę. Nieomylność opiera się na urzędzie, nie na doskonałości konkretnej osoby – „mamy zaś ten skarb w glinianych naczyniach, aby nie z nas, lecz z Boga była ta przeogromna moc” (2 Kor 4, 7). Nawet jeśli papież jest grzeszny i co innego naucza, a co innego mówi, to powinniśmy być posłuszni Jego nauczaniu. Na tę kwestię odpowiada jużsam Jezus – czy słuchać hipokrytów-grzeszników-faryzeuszy? „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią.” (Mt 23,2-3) Jak widać, mimo, że są grzesznikami i hipokrytami (a później nawet ostrzej po nich Jezus „jeździ”), to mamy obowiązek posłuszeństwa.”Zgoda. Też tak to rozumiem, ale jestem świadomy, że Kościół o którym mowa wyżej jest strukturą duchową i jako ludzie nie jesteśmy w stanie stwierdzić, kto z ludzi do niego należy.” – w pewnym sensie masz rację, ale nie do końca. Owszem, że w większości przypadków nie jesteśmy w stanie wskazać palcem i powiedzieć „ten (szczerze) należy do Kościoła”, bo nie znamy serc ludzi. Ale jesteśmy w stanie określić ogólnie kto należy do Niego (patrz źródło poniżej podane – Lumen Gentium). „Ten Kościół jest jeden i nie dzieli się na wyznania, lecz obejmuje swym zasięgiem wszystkich nawróconych do Chrystusa… W tym Kościele „jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście” (Mt. 23,8). W tym Kościele wielkim jest ten, kto służy innym (Mt. 20,26). W tym Kościele Bogu, który jest duchem; Jego czciciele oddają Mu cześć w Duchu i prawdzie (J. 4,24)” – i tak i nie. (Pomijając, że cytaty są nie na temat.) Kwestię przynależności do Kościoła (tzw. kręgi przynależności) wyjaśnia doskonale Konstytucja dogmatyczna o Kościele „LUMEN GENTIUM” Soboru Watykańskiego II (dokładniej punkty 13-16):http://archidiecezja.lodz.pl/czytelni/sobor/kk2.htmlInne wyjaśnienie (na tej samej podstawie z dobrze przedstawiającym tę kwestię obrazkiem):http://www.apologetyka.katolik.pl/odnowa-kosciola/forum-teologiczne/91/1304-na-tropie-krgow-przynalenoci-do-kocioaA Biblia w wielu miejscach podkreśla rolę posłuszeństwa właśnie tym, którzy kierują nami duchowo i prowadzą do Boga, czyli temu, co podejrzewam, nazwałbyś hierarchią (Heb 13:17; Łk 10:16; 1 Tes 5:12; 1 P 5:5; Mt 18:15-17)

          26. Napisałeś tak:”Ale jest tu też napisane, że nie jest do prywatnej interpretacji. Jakoś to pominąłeś, a zaprzecza to Twojej interpretacji, prywatnego wyjaśniania. To Ci, którzy mają prerogatywę od Boga tłumaczą autorytatywnie Pismo.”Sformułowanie o „prywatnym wyjaśnianiu” pada tylko w przekładzie Biblii Tysiąclecia. Oto jak wersety 2P 1,20-21 brzmią w innych (katolickich) przekładach:”Przede wszystkim jednak pamiętajcie o tym, że nikt nie jest w stanie sam zrozumieć żadnego z proroctw zawartych w Piśmie. Albowiem nie z woli ludzkiej powstały proroctwa; to jakby Duchem Świętym niesieni przemawiali święci mężowie.” (Biblia Warszawsko-Praska)”Przede wszystkim pamiętajcie, że nie można dowolnie wyjaśniać żadnej wypowiedzi proroka w Piśmie. Bo nie z woli człowieka głoszone były niegdyś proroctwa, lecz natchnieni Duchem Świętym przemawiali święci ludzie Boży.” (Boblia Poznańska)”A przy tym to przede wszystkim wiedzcie, że żadne proroctwo Pisma nie powstaje z prywatnej wypowiedzi. Proroctwo bowiem nie z woli człowieka kiedyś zostało dane, lecz pod wpływem Duch Świętego wypowiedzieli [je] ludzie od Boga.” (Przekład ks. Remigiusza Popowskiego, autora Interlinii, na którą się powołujesz w dalszej części)Trzeba przyznać, że każdy z zacytowanych przekładów wnosi nieco inne akcenty. Nigdzie jednak tłumaczenie nie podważa indywidualnej lektury, czy nawet interpretacji Pisma, natomiast – z różną intenstwnością – akcentują one rolę Ducha Świętego w powstaniu pisma i poprawnym jego rozumieniu.Co do interlinii: wklejasz po raz kolejny ten sam tekst – już kiedyś odpowiadałem Ci tutaj:http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=19038&start=15Piszesz dalej:”Ale po pierwsze, nie tylko na Piśmie jest przekazywana Tradycja (także ustnie i w innych formach przez Kościół) – i to co przekazuje Kościół jako Tradycję jest wiarygodne i mamy obowiązek posłuszeństwa temu niezależnie od formy. A po drugie, Bóg działa nie tylko przez Objawienie, ale też cały czas. To nie jest tak, że jeśli czegoś nie ma w Piśmie, to nie wynika z działania Boga. On cały czas działa i prowadzi nas do prawdy.” Zgoda, ale wszelka Tradycja, jeśli miałaby być brana pod uwagę, nie może być w sprzeczności z Pismem, może co najwyżej świadectwo Pisma uzupełniać. Ponadto nie jesteśmy związani tradycjami, które nie mają szans na to, by wywodziły się od Chrystusa bądź apostołów – w przeciwnym bowiem wypadku np. każda herezja mogłaby uchodzić z czasem za Tradycję. A to ogranicza możliwości wywodzenia z Tradycji nauczania wiążącego chrześcijan. Zasadnicze więc pytanie dla naszego tematu (podstaw kościelnego nauczania na temat obowiązkowego dla duchownych celibatu) brzmi: jakie składniki wiarygodnej Tradycji wskazują, że Chrystus i apostołowie nauczali o obowiązkowym celibacie? Nie możemy poprzestać na stwierdzeniu, że skoro na początku II tysiąclecia obowiązek taki stał się powszechnie obowiązującą normą, to pewnie były po temu jakieś ważne przyczyny. Zagadnienie to ma doniosłe znaczenie, bo jeśli okazałoby się, że powszechna praktyka zawierania małżeństw przez apostołów, ich uczniów i wiele początkowych pokoleń chrześcijan była w konflikcie z nauczanym (a zachowanym tylko w formie pozabiblijnej Tradycji) obowiązkiem celibatu – to apostołowie i uczniowie w pierwszych wiekach okazaliby się hipokrytami…Piszesz dalej:<"Przedstawione przez Ciebie cytaty absolutnie nie są argumentem, by biorących sobie żony duchownych - ekskomunikować." - ale co z tego? Czy ja ku temu argumentowałem. Nie.>Ale bronisz słuszności współczesnej praktyki KK w tym względzie. Bo idąc dalej: Jeśli złamanie obowiązku celibatu powinno pociągać za sobą ekskomunikę, to apostołowie i uczniowie (przynajmniej ci, którzy zawarli małżeństwo już po święceniach) powinni być też ekskomunikowani. Wprawdzie już dawno umarli – ale precedens Formozusa (wszak nauczanie Papieża obowiązuje, nawet jeśli sam Papież prowadził moralnie naganne życie) – może więc trzeba napiętnować hipokrytów!Wyjaśniasz dalej zasadę posłuszeństwa:„Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” – tak odpowiedzieli apostołowie żydowskim przywódcom, gdy ci zabronili im nauczać o Jezusie.W wielu sprawach nauczanie faryzeuszy było poprawne. Ale Jezus nie godził się np. na rolę, jaką przypisywali oni swojej własnej tradycji:”Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, /dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie/. I mówił do nich: Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie.” (Mk. 7,6-9.13)Nie wydaje mi się więc, by chrześcijanie byli zobowiązywani do respektowania tej części nauczania faryzeuszy, która np. stała w sprzeczności z Bożymi przykazaniami.Prorocy byli Bożymi posłańcami. Czy Izraelici zawsze mieli ich słuchać? „Jeśli powstanie u ciebie prorok, lub wyjaśniacz snów, i zapowie znak lub cud, i spełni się znak albo cud, jak ci zapowiedział, a potem ci powie: Chodźmy do bogów obcych – których nie znałeś – i służmy im, nie usłuchasz słów tego proroka, albo wyjaśniacza snów…” (Powt.13,2-4)Chrześcijanie mają być wierni Ewangelii – przyjętej przez nich Dobrej Nowinie o zbawieniu w Jezusie, która zaciera wszelkie oparte na ludzkich ocenach bariery między ludźmi. Paweł postawił sprawę bardzo mocno: „Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą /od nas/ otrzymaliście – niech będzie przeklęty!” (Gal. 1,8-9). Nawet, gdyby przyszedł Paweł i głosił inną ewangelię – nie powinniśmy go posłuchać! A co, gdyby przyszedł Piotr?”Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich…” (Gal.2,11-14)Paweł publicznie napomniał Piotra, bo ten nie szedł „słuszną drogą, zgodną z prawdą EWANGELII”. Sprzeciwił się Pierwszemu Papieżowi! Mało tego: przekonał go! Skoro Paweł napisał o tym krytycznym incydencie – to po to, by Galaci rozumieli, że są sytuacje, w których i oni MAJĄ OBOWIĄZEK się sprzeciwić nawet tym swoim przywódcom, którym na codzień powinni okazywać posłuszeństwo!Bo Kościół nie dzieli się trwale na tych, którzy mają władzę, i tych, którzy mają im być posłuszni. Biblijny obraz jest inny:”I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef. 4,11-13).Punkt docelowy dla wszystkich jest ten sam: „aż dojdziemy WSZYSCY razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego”. Rozmaite funkcje w Kościele służą temu, by KAŻDY z jego członków osiągnął tę samą pełnię wiary i poznania. Miejsce jednych jest bardziej eksponowane – bo oni są już „z przodu”, wcześniej poznali Chrystusa, mają więcej doświadczenia. Ale pełniona funkcja ma służyć temu, by ci, którzy za nimi podążają mogli przejść tę samą drogę – a nawet zajść dalej. Tak jak rodzice przygotowują swoje dzieci do samodzielności – tak i działania „wewnętrzne” Kościoła muszą zmierzać do tej samej dojrzałości. Do tego potrzebna jest nie władza, ale argument, nie narzucony autorytet, ale przekonujące świadectwo życia.Dlatego nie mogę zgodzić się na spetryfikowany podział na tych, którzy „wiedzą lepiej” i tych, którzy choćby nie wiem jak by się starali „i tak nie mają nic do powiedzenia”.

          27. „Nigdzie jednak tłumaczenie nie podważa indywidualnej lektury, czy nawet interpretacji Pisma” – nikt nie podważa osobistej lektury czy próby zrozumienia do swojego życia. Chodzi o dowolne interpretowanie w oderwaniu od nauczania Kościoła, które może prowadzić do rozłamów (które są złe). Ten fragment mówi, o osobach, które mają przywilej, prerogatywę interpretacji Pisma (patrz podane wyjaśnienie z interlinearnej)”Co do interlinii: wklejasz po raz kolejny ten sam tekst – już kiedyś odpowiadałem Ci tutaj” – a ja też Ci tam odpowiedziałem.”Ponadto nie jesteśmy związani tradycjami, które nie mają szans na to, by wywodziły się od Chrystusa bądź apostołów” – masz na myśli późniejsze tradycje? Jesteśmy nimi związani.”w przeciwnym bowiem wypadku np. każda herezja mogłaby uchodzić z czasem za Tradycję” – nie ma takiej zależności. Mamy być posłuszni Kościołowi nie tylko, gdy czerpie z Tradycji (a więc Objawienia), ale też, gdy czerpie z tradycji. Jesteśmy więc też zobowiązani do przestrzegania, do posłuszeństwa, gdy Kościół orzeka o celibacie dużo później, niezależnie czy pochodzi to z Tradycji czy z tradycji.”Bo idąc dalej: Jeśli złamanie obowiązku celibatu powinno pociągać za sobą ekskomunikę,” – a pociąga?”to apostołowie i uczniowie (przynajmniej ci, którzy zawarli małżeństwo już po święceniach) powinni być też ekskomunikowani.” – nie, dlaczego? Nie ma takiej zależności. Przed ustaleniem celibatu nie ma obowiązku jego przestrzegania. Tak jak i przed krystalizacją określonego nauczania w formę dogmatu zaprzeczanie mu nie musiało się wiązać z odłączeniem od Kościoła.””Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” – tak odpowiedzieli apostołowie żydowskim przywódcom, gdy ci zabronili im nauczać o Jezusie. ” – ponownie rozdzielasz Kościół i Boga.”Nie wydaje mi się więc, by chrześcijanie byli zobowiązywani do respektowania tej części nauczania faryzeuszy, która np. stała w sprzeczności z Bożymi przykazaniami.” – jest tam wyraźnie napisane do żydów: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą”. Dlaczego to jest napisane?”Prorocy byli Bożymi posłańcami. Czy Izraelici zawsze mieli ich słuchać?” – jeśli powie „Chodźmy do bogów obcych” to znaczy, że nie jest on Bożym posłańcem.”Sprzeciwił się Pierwszemu Papieżowi!” – ale nie widzisz w czym się sprzeciwił – on wskazał mu błąd taktyczny (a może nawet grzech?), a nie błąd doktrynalny. To pokazuje, że każdy jest grzeszny i jeśli papież grzeszy, to też można mu to wskazać. Nie myl jednego z drugim.I już małe ma znaczenie, że sam Paweł postępował nieco podobnie (Dz 16,3; 21,26; 1Kor 8,13; Rz 14,21; 1Kor 9,20).”Bo Kościół nie dzieli się trwale na tych, którzy mają władzę, i tych, którzy mają im być posłuszni. Biblijny obraz jest inny: ” – piszesz jedno, a podajesz cytat za czymś przeciwnym. W tym cytacie mamy jasno, że Bóg powołał jednych jako apostołów i pasterzy, a innych nie.I nie rozumiem następującej później dywagacji. Rozmaite funkcje są po to, żeby Kościół się rozwijał, żeby ludzie dochodzili do poznania Boga i do zbawienia. To nie znaczy, że mają też stawać się apostołami, pasterzami czy nauczycielami. Droga każdego jest inna choć prowadzi przez Jedną Drogę – Chrystusa.”Do tego potrzebna jest nie władza, ale argument, nie narzucony autorytet, ale przekonujące świadectwo życia.” – w Biblii jest w wielu miejscach właśnie o posłuszeństwie, o autorytecie. Bo jest on konieczny. Gdyby nie on, to by było jak w kościołach protestanckich – dosłownie TYSIĄCE denominacji. Chaos.”Dlatego nie mogę zgodzić się na spetryfikowany podział na tych, którzy „wiedzą lepiej” i tych, którzy choćby nie wiem jak by się starali „i tak nie mają nic do powiedzenia”.” – bo fałszywie to przedstawiasz. To zależy od powołania Bożego – nie każdego Bóg powołuje do bycia pasterzem, do bycia nauczycielem, apostołem. A powołuje ich do tego, aby wszystkich doprowadzić do całej prawdy.

          28. Piszesz tak:”Ten fragment mówi, o osobach, które mają przywilej, prerogatywę interpretacji Pisma (patrz podane wyjaśnienie z interlinearnej)”.Uparcie powracasz do jednego słowa (prerogatywa), użytego nie w biblijnym tekście, ale w komentarzu do niego. Autor tego komentarza (ks. R. Popowski) w autorskim przekładzie, dokonanym już po ukończeniu pracy nad Interlinią oddaje treść w sposób, który nie pozostawia miejsca na „prerogatywę do Interpretacji” – co najwyżej na „prerogatywę do prorokowania”:”A przy tym to przede wszystkim wiedzcie, że żadne proroctwo Pisma nie powstaje z prywatnej wypowiedzi. Proroctwo bowiem nie z woli człowieka kiedyś zostało dane, lecz pod wpływem Duch Świętego wypowiedzieli [je] ludzie od Boga.”Ale skoro tak bardzo chcesz, to zastanówmy się, kto wg Pisma świętego ma „prerogatywę” do poprawnego rozumienia Biblii? Ty sugerujesz, że prerogatywa ta jest zwiazana z urzędem, przysługuje osobie z racji pełnionej przez nią funkcji… W czasach Jezusa jedną z takich osób był Nikodem: faryzeusz, dostojnik żydowski, członek Najwyższej Rady, „nauczyciel w Izraelu”. Czy Jezus powiedział, że ma on kompetencje do rozumienia prawd Bożych? Nie!”W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego.(…) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.” (J. 3,3.5)Sprawowany przez Nikodema urząd ani zdobyta wcześniej wiedza nie wystarczała, aby Nikodem mógł „królestwo Boże”. Potrzebne było „narodzenie powtórne”, „narodzenie z wody i z Ducha” – są to określenia związane z nawróceniem człowieka do Chrystusa. To Duch Święty wnosi w życie człowieka „prerogatywę” do interpretowania Pisma oraz rozumienia spraw Bożych:”Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych.A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić.” (1 Kor. 2,10-14)Czy mamy gwarancję, że każdy, kto pełni funkcję (urząd) kościelny ma Ducha świętego? Nie.”Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! (Mt. 7,22-23). Nawet bycie chrześcijańskim prorokiem, egzorcystą i cudotwórcą nie oznacza bycie człowiekiem nawróconym. Jezus nigdy ich nie znał! O nawróconych wie całe niebo (Łk. 15,7.9). „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mnąi Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.” (J. 10,27-28). Jezus zna swoje owce…Piszesz dalej:<"Ponadto nie jesteśmy związani tradycjami, które nie mają szans na to, by wywodziły się od Chrystusa bądź apostołów" - masz na myśli późniejsze tradycje? Jesteśmy nimi związani.>Mam na myśli tradycje, które nie dość, że nie pochodzą od Jezusa bądź apostołów, ale ponadto stoją w sprzeczności z nauczaniem Nowego Testamentu.”I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże. (…) Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi.(…) On zaś odrzekł: Każda roślina, której nie sadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana. Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną.” (Mt.15,6.8-9.13-14)W wersetach tych nie odnajduję jakiejkolwiek zachęty, by przyjmować tradycje sprzeczne z Biblią.<"Bo idąc dalej: Jeśli złamanie obowiązku celibatu powinno pociągać za sobą ekskomunikę," - a pociąga?>Wg kodeksu kanonicznego z 1917 r.:”III. Ekskomunice zastrzeżonej Stolicy Apostolskiej simpliciter podlega:9) duchowny wyższych święceń lub zakonnik czy zakonnica o ślubach uroczystych oraz ten, kto z takim duchownym lub zakonnikiem czy z taką zakonnicą ośmiela się zawrzeć związek małżeński, kan. 2388 § 1.”Kodeks kanoniczny z 1983 r. stwierdza niewiele łagodniej:”Kan. 1394 – § 1. Przy zachowaniu przepisu kan. 194, § 1, n. 3, duchowny usiłujący zawrzeć małżeństwo, choćby tylko cywilne, podlega suspensie wiążącej mocą samego prawa. Gdy po upomnieniu nie poprawia się i nadal daje zgorszenie, może być karany stopniowo pozbawieniami lub także wydaleniem ze stanu duchownego.§ 2. Zakonnik ślubów wieczystych, który nie jest duchownym, usiłując zawrzeć małżeństwo choćby tylko cywilne, podlega interdyktowi wiążącemu mocą samego prawa, z zachowaniem przepisu kan. 694.”Niech Alba się wypowie, czy widzi tu istotną różnicę.<"Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" - tak odpowiedzieli apostołowie żydowskim przywódcom, gdy ci zabronili im nauczać o Jezusie. " - ponownie rozdzielasz Kościół i Boga.>Rozdzielam, dlatego że sprawowanie kościelnego urzędu nie jest gwarancją poprawności nauczania przez tego „urzędnika”. Nie jest też gwarancją, że w zakresie postępowania urzędnik ten nie brnie do grzechu. Z tego powodu wierzący nie powinien słuchać urzędnika wtedy, gdy nakłania on do grzechu lub naucza w sprzeczności z Bożym Słowem. Ostatecznie to głos własnego sumienia jest w tym momencie rozstrzygający. „Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem” (Rz. 14,23)<"Nie wydaje mi się więc, by chrześcijanie byli zobowiązywani do respektowania tej części nauczania faryzeuszy, która np. stała w sprzeczności z Bożymi przykazaniami." - jest tam wyraźnie napisane do żydów: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą". Dlaczego to jest napisane?>Tłumaczenie słów kwantyfikujących (wszyscy, nikt, każdy itp) nie jest takie proste. Czasami właściwe oddanie znaczenia wymaga użycia kwantyfikatorów nieostrych. Oto przykłady:”Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny.” (J 3,32-33). Z pierwszego zdania cytowanego fragmentu wynika, że NIKT nie przyjmuje świadectwa, natomiast werset kolejny stwierdza, że tacy ludzie istnieją.Podobnie nie należy w sensie absolutnym rozumieć słowa „cała” w następującym fragmencie (gdyż takie rozumienie byłoby absurdalne): „Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz CAŁA Judea i CAŁA okolica nad Jordanem.” (Mt. 3,5) (podkreślenia wersalikami – moje). Stwierdzenie „Wszyscy Jego znajomi stali z daleka” (Łk. 23,49) ostatecznie nie stanowi przeszkody by: a) któregoś ze znajomych Jezusa zabrakło w okolicy krzyża, a nawet w Jerozolimie b) któryś z uczniów Jezusa (konkretnie Jan), nie stał bliżej niż inni – w zasięgu głosuDlaczego jednak Jezus powiedział: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą”?Jezus zgadzał się z faryzeuszami co do kanonu Starego Testamentu (ugrupowanie saduceuszy odrzucało księgi inne niż Prawo Mojżesza – stąd nieuznawanie przez nich zmartwychwstania, istnienia duchów i aniołów). Jezus podzielał też przekonanie faryzeuszy, że wszelkie nauczanie powinno być oparte na Biblii (chociaż jak widzieliśmy, zdarzały się wyjątki). Zgadzał się też z wieloma przekonaniami rabinow, np. Hillela. Również apostoł Paweł często stosuje przyjęte przez rabinow sposoby interpretacji i argumentyacji.<"Prorocy byli Bożymi posłańcami. Czy Izraelici zawsze mieli ich słuchać?" - jeśli powie "Chodźmy do bogów obcych" to znaczy, że nie jest on Bożym posłańcem.>Ale to znaczy, że „urząd” nie gwarantuje poprawności głoszonych treści, a każdy człowiek jest zobowiązany do oceny nauczania.<"Sprzeciwił się Pierwszemu Papieżowi!" - ale nie widzisz w czym się sprzeciwił - on wskazał mu błąd taktyczny (a może nawet grzech?), a nie błąd doktrynalny.>Nazywając Piotra Pierwszym Papieżem chodziło mi o podkreślenie „urzędu”. To nie był błąd taktyczny. „Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą EWANGELII…” – tej Ewangelii, której zniekształcenie pociągało za sobą: „niech będzie przeklęty”. Skoro poganie nawrócili się do Jezusa – są równoprawnymi braćmi w wierze. Separowanie się od nich nie jest błędem taktycznym, ale zniekształceniem doktryny! Ostatecznie o akceptacji nawracających się pogan bez wymagania od nich poddania się obrzezaniu oraz bez podlegania prawom rytualnym judaizmu przesądził tzw. Sobor Jerozolimski.Odsunięcie od wspólnego (również rytualnego) posiłku – takie było pierwotne znaczenie ekskomuniki. Piotr uczynił poganom dokładnie to, co obecnie czyni KK wobec duchownych łamiących celibat…<"Bo Kościół nie dzieli się trwale na tych, którzy mają władzę, i tych, którzy mają im być posłuszni. Biblijny obraz jest inny: " - piszesz jedno, a podajesz cytat za czymś przeciwnym. W tym cytacie mamy jasno, że Bóg powołał jednych jako apostołów i pasterzy, a innych nie.>Powołał ich do konkretnego zadania, a nie do utrwalania podziałów (np. na nauczających i nauczanych). Nie utrwala podziałów Sobór Watykański II, który wydał dokument „o apostolstwie świeckich”. Sobór dostrzega więc podstawę i potrzebę, by świeckich przygotowywać i wzywać do działalności apostolskiej.Zobaczmy, co apostoł Jan napisał do wierzących, nie będących apostołami i pasterzami:”Wy natomiast macie namaszczenie od Świętego i wszyscy jesteście napełnieni wiedzą. (…) Co do was, to namaszczenie, które otrzymaliście od Niego, trwa w was i nie potrzebujecie pouczenia od nikogo, ponieważ Jego namaszczenie poucza was o wszystkim.” (1 J. 2,20.27)Jan nie odwołuje się do władzy, ale do obecności w życiu wierzących Ducha Świętego, który „poucza ich we wszystkim”. To jest też ta „prerogatywa”, o którą tak się upominałeś przy fragmencie z 2P! Wierzący już ją mają!

          29. Nie chciałam się wtrącać w Waszą, coraz bardziej szczegółową, dyskusję, ale widzę, że zostałam „wywołana do odpowiedzi”, więc odpowiem, jak umiem. 🙂 Tak, WIDZĘ istotną różnicę pomiędzy starą a nową regulacją KPK. „Ekskomunika zastrzeżona dla Stolicy Apostolskiej” to jednak znacznie WIĘCEJ niż „zwykła” suspensa z mocy samego prawa. Sądzę, że to pierwsze „ustawiałoby” nas całkowicie poza obrębem Kościoła (podobnie jak APOSTAZJA – tylko że ona wynika z własnej inicjatywy „pacjenta” zaś ekskomunika – z inicjatywy władzy kościelnej:)), natomiast obecny przepis sytuuje nas w podobnej „podkategorii wiernych” jak wszystkie inne osoby „łamiące wierność sakramentowi” – np. małżeństwa żyjące w związkach niesakramentalnych. To jednak TROCHĘ lepiej. 🙂 (Choć kiedy to napisałam, przyszło mi na myśl, że gdybym poślubiła rozwodnika, moja „kara kościelna” skończyłaby się samoistnie wraz ze śmiercią jego pierwszej żony…teraz zaś już tylko miłosierdzie jego przełożonych może mnie od tego „uwolnić.”:)). Ale może to tylko moje subiektywne odczucie.

          30. Jak wiele jest jednak w tym wszystkim przebiegłości czysto ludzkiej, by zniechęcić duchownych od porzucania celibatu! Jeden z przepisów (Kan. 291) głosi bowiem, że „utrata stanu duchownego nie niesie z sobą dyspensy od obowiązku celibatu”. To całkowite odwrócenie nawet tej występującej tylko lokalnie w IV w. praktyki odsuwania od czynności liturgicznych duchownych, rezygnujących z celibatu, na którą powoływał się Jumik.Jeśli rzeczywiście motywem wprowadzenia obowiązku celibatu w średniowieczu była troska o majątek Kościoła, to takie igranie ludzkim losem, trwające aż do naszych czasów wystawia na wielką próbę wyrozumiałość Pana Boga…

          31. I temu się właśnie sprzeciwiam, Rabarbarze – sądzę, że o wiele bardziej „po ludzku” (a i „PO BOŻEMU” przecież:)) byłoby udzielać takim „upadłym” kapłanom sakramentu małżeństwa, niż kazać im (i ich żonom!:)) latami żyć w poczuciu „odrzucenia.” Bo jak powiedział św. Paweł (możliwe, że to już gdzieś cytowałeś, ale się nie doczytałam:)): „LEPIEJ jest żyć w małżeństwie, aniżeli płonąć.” (1 Kor 7,9). Co zresztą wcale nie umniejsza w moich oczach wagi i piękna świadomie przyjętej i zachowywanej „czystości.” (Nie lubię tego słowa w zestawieniu z małżeństwem, bo sugeruje to, że ci, którzy nie żyją w celibacie, są w jakiś sposób „nieczyści”. A przecież i „łoże małżeńskie” może być „nieskalane.”(Hbr13,4). Prawda?:))

          32. „Ale skoro tak bardzo chcesz, to zastanówmy się, kto wg Pisma świętego ma „prerogatywę” do poprawnego rozumienia Biblii?”Do wyjaśniania ma Kościół, a w szczególności papież. Trzeba być posłusznym Kościołowi, do których odnosi się „kto Was słucha, mnie słucha” oraz „co zwiążesz/ecie…”. To On związuje to, co jest już związane w niebie. To On jest Kościołem Boga Żywego, ostoją prawdy.”W czasach Jezusa jedną z takich osób był Nikodem” – podajesz fragment nie na temat, mówiący o zbawieniu, a nie o tym, czy powinno się go słuchać.”To Duch Święty wnosi w życie człowieka „prerogatywę” do interpretowania Pisma oraz rozumienia spraw Bożych” – banał. I ja tak uważam.”Czy mamy gwarancję, że każdy, kto pełni funkcję (urząd) kościelny ma Ducha świętego? Nie.” – to zależy. Mają Ducha Świętego i Bożą moc do urzeczywistniania Najświętszej Ofiary oraz innych sakramentów. A w sensie posiadanie Ducha – narodzenie się na nowo to niekoniecznie. Ale i tak mamy nakaz posłuszeństwa.”Nawet bycie chrześcijańskim prorokiem, egzorcystą i cudotwórcą nie oznacza bycie człowiekiem nawróconym. Jezus nigdy ich nie znał!” – zgadzam się, choć to dość oczywiste.”Mam na myśli tradycje, które nie dość, że nie pochodzą od Jezusa bądź apostołów, ale ponadto stoją w sprzeczności z nauczaniem Nowego Testamentu. ” – żadne nauczanie Kościoła nie stoi w sprzeczności z Objawieniem z NT.”Rozdzielam, dlatego że sprawowanie kościelnego urzędu nie jest gwarancją poprawności nauczania przez tego „urzędnika”.” – to nie do końca prawda. Papież, gdy mówi ex cathedra jest absolutnie nieomylny.”Nie jest też gwarancją, że w zakresie postępowania urzędnik ten nie brnie do grzechu.” – oczywiście. Każdy człowiek jest grzesznikiem.”Jezus podzielał też przekonanie faryzeuszy, że wszelkie nauczanie powinno być oparte na Biblii (chociaż jak widzieliśmy, zdarzały się wyjątki).” – gdzie jest napisane, że wszystkie nauczanie powinno opierać się na Biblii? Jeżeli masz na myśli zgodne z nim (czyli nie zaprzeczające Pismu), to się zgadzam. Nie może zastępować nauczania Pisma ani uchylać Praw Bożych. Ale nawet już wtedy nie chodziło tylko o biblijne nakazy. Judaizm był wybitnie nieoparty tylko na Biblii – nawet chyba się mówi o nim, że jest to religia na trzech nogach – Pismo, tradycja, nauczanie rabinistyczne (czy jakoś tak).”Jezus zgadzał się z faryzeuszami co do kanonu Starego Testamentu” – a jaki był wtedy kanon ST, nie licząc pięcioksięgu?Więc o co chodziło w tym: „”Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą””? Bo dalej nie wytłumaczyłeś. Tylko o zgodę z kanonem oraz z niektórymi ich zaleceniami?”Ale to znaczy, że „urząd” nie gwarantuje poprawności głoszonych treści, a każdy człowiek jest zobowiązany do oceny nauczania.” – po pierwsze, to znaczy, że on w rzeczywistości nie jest prorokiem. Po drugie urząd (poza papieskim) nie gwarantuje dobrego nauczania (chyba, że naucza się w jedności z Kościołem). Jednak jest obowiązek posłuszeństwa dla własnego dobra.”tej Ewangelii, której zniekształcenie pociągało za sobą: „niech będzie przeklęty”.” – to dotyczyło nauczania innej ewangelii, a nie zgrzeszenia. Tymczasem Piotr popełnił błąd czynem – być może zgrzeszył. Nie ma on w czynie nieomylności/bezgrzeszności, ale w nauczaniu. Gdy mówi mocą swojego urzędu (co oznacza ex catedra). Ten fragment nie jest o nauczaniu, ale o błędzie, grzechu, czynie.”Powołał ich do konkretnego zadania, a nie do utrwalania podziałów (np. na nauczających i nauczanych).” – skoro powołał ich jako nauczających a innych nie, to sam Bóg stworzył ten „podział”.”Jan nie odwołuje się do władzy, ale do obecności w życiu wierzących Ducha Świętego, który „poucza ich we wszystkim”. To jest też ta „prerogatywa”, o którą tak się upominałeś przy fragmencie z 2P! Wierzący już ją mają!” – mają? i nie potrzebują pouczenia? to dlaczego tak błądzą? dlaczego wymyślają tysiące prawd (patrz – tysiące denominacji protestanckich)? Kto ma to namaszczenie? Kto nie potrzebuje w praktyce pouczenia? Kto nie błądzi w prawdzie i czynie? Dlaczego św. Paweł tak często poucza w swoich listach tych, którzy przecież nie potrzebują pouczenia od nikogo? Czy znasz kogoś, kto by nie potrzebował pouczenia? Skoro mają prerogatywę do interpretacji Pisma, to dlaczego zupełnie inaczej nauczają i interpretują?”Jak wiele jest jednak w tym wszystkim przebiegłości czysto ludzkiej, by zniechęcić duchownych od porzucania celibatu!” – jak wiele jest przebiegłości Bożej, żeby zniechęcić ludzi do porzucania małżeństwa!

          33. PS. Myślę, że schodzimy z tematu celibatu wchodząc w jakąś niekończącą się dyskusję o roli Kościoła. Nie wiem czy jest sens, bo wątpię czy cokolwiek z tego wyniknie.

          34. No, cóż – Jumik – jeśli czujesz, że dalsza dyskusja jest jałowa i do niczego nie prowadzi, nic prostszego, jak po prostu ją zakończyć. 🙂 Ja w tym samym celu publikuję kolejne posty – kiedy czuję i WIDZĘ, że temat się już „wyczerpał.” Mimo wszystko – ciekawie się rozmawiało, prawda?:)

          35. Piszesz tak:<"W czasach Jezusa jedną z takich osób był Nikodem" - podajesz fragment nie na temat, mówiący o zbawieniu, a nie o tym, czy powinno się go słuchać.>Podałem przykład człowieka, który według kryteriów zaproponowanych i bronionych przez Ciebie, był właściwą osobą do nauczania innych: był faryzeuszem (uparcie bronisz tezy, że „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą” oznacza obowiązek posłuszeństwa faryzeuszom), członkiem Sanhedrynu – najwyższej rady rozstrzygającej w sprawach religijnych, „nauczycielem Izraela”, a mimo to Jezus do niego mowi: w sprawach Pana Boga to ty jesteś ślepy (dosłownie: „nie możesz ujrzeć Królestwa Bożego” (sam Nikodem, jak wynika z dalszej części eangelii Jana prawdopodobnie się nawrócił). Czy nadal bronisz tezy, że należało we WSZYSTKIM słochać faryzeuszy? To oni wraz z arcykapłanami orzekli o Jezusie: winien jest śmierci. To oni zabraniali apostołom głosić zmartwychwstałego. Ja wyminiłem niektóre elementy wspólne nauczania Jezusa i faryzeuszy. Skoro tak upierasz się, by we wszystkim ich słuchać, to wymień, w czym jeszcze Ty sam jesteś ich nauce posłusznym!? W czym apostołowie byli im posłuszni? Nie bardzo rozumiem, czego bronisz. Chcesz by prowadzili Cię ślepcy?<"Ale to znaczy, że "urząd" nie gwarantuje poprawności głoszonych treści, a każdy człowiek jest zobowiązany do oceny nauczania." - po pierwsze, to znaczy, że on w rzeczywistości nie jest prorokiem.>Idziesz w ten sposób dalej niż ja i dalej niż zalecenie Biblii. Bo tam było napisane jedynie „nie usłuchasz słów tego proroka, albo wyjaśniacza snów”. Ty sugerujesz, że należy wogóle zaprzeczyć autentyczności jego „urzędu”. Jeśli przenieść to w czasy współczesne, gdyby zdarzyło się, że jakiś proboszcz popełniłby poważny błąd (wszyscy są omylnymi i grzesznymi ludźmi, więc przynajmniej hipotetycznie mogłoby się to zdarzyć) – to Twoim zdaniem należałoby podważyć jego „urząd” („on w rzeczywistości nie jest proboszczem”) – czy jedynie „nie usłuchać słów tego proboszcza”?<"To Duch Święty wnosi w życie człowieka "prerogatywę" do interpretowania Pisma oraz rozumienia spraw Bożych" - banał. I ja tak uważam.>Jeśli Duch Święty wnosi w życie człowieka „prerogatywę” do interpretowania Pisma oraz rozumienia spraw Bożych, a Ducha Świętego ma każdy należący do Chrystusa („Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy” – Rz. 8,9) – to jakiej jeszcze „prerogatywy” oczekujesz od Kościoła?<"Mam na myśli tradycje, które nie dość, że nie pochodzą od Jezusa bądź apostołów, ale ponadto stoją w sprzeczności z nauczaniem Nowego Testamentu. " - żadne nauczanie Kościoła nie stoi w sprzeczności z Objawieniem z NT.>Wcześniej jednak uznałeś, że wprowadzony w KK obowiązek celibatu duchownych, wynikał z tradycji (przez małe „t”), a zarówno nauczanie NT, jak i praktyka apostołów oraz Kościoła pierwszych wieków takie małżeństwa dopuszczała. Sama „władza związywania i rozwiązywania” tu nie wystarcza, bo w ten sam sposób możnaby uzasadnić każde odstępstwo od nauczania NT.<"Rozdzielam, dlatego że sprawowanie kościelnego urzędu nie jest gwarancją poprawności nauczania przez tego "urzędnika"." - to nie do końca prawda. Papież, gdy mówi ex cathedra jest absolutnie nieomylny.>Ale w ciągu dwudziestu wieków chrześcijaństwa i dwustu kilkudziesięciu Papieży, z tego przywileju, jeden jedyny raz, skorzystał jeden Papież. Jak twierdzą złośliwi, „nawet Papieże na ugół są więc omylni”. Jakie zatem pozabiblijne elementy judaizmu przeniknęły do chrześcijaństwa i nie zostały wcześniej napiętnowane przez Jezusa?<"Jezus zgadzał się z faryzeuszami co do kanonu Starego Testamentu" - a jaki był wtedy kanon ST, nie licząc pięcioksięgu?>Jezus nie wymienia poszczególnych ksiąg (co do tego bywały rozbieżności między grupami żydów z różnych miejsc), ale zgadza się co do podstawowego podziału ST: na Prawo Mojżesza, Proroków i Pisma, których największą księgą były Psalmy.”I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.” (Łk.24,27)”Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach” (Łk 24,44)<"tej Ewangelii, której zniekształcenie pociągało za sobą: "niech będzie przeklęty"." - to dotyczyło nauczania innej ewangelii, a nie zgrzeszenia. Tymczasem Piotr popełnił błąd czynem - być może zgrzeszył. Nie ma on w czynie nieomylności/bezgrzeszności, ale w nauczaniu. Gdy mówi mocą swojego urzędu (co oznacza ex catedra).>Nie zamierzałem podważać nieomylności Piotra, ale wskazać sytuacje, w których wierzący (Paweł) ma sprzeciwić się „urzędowi” (Piotr) – gdy ten popełnia błąd. Zgoda, że w czynie, ale ten czyn był przejawem odejścia od tego pouczenia, które Piotr osobiście otrzymał od Boga, udając się do Korneliusza:”Przemówił więc do nich: Wiecie, że zabronione jest Żydowi przestawać z cudzoziemcem lub przychodzić do niego. Lecz Bóg mi pokazał, że nie wolno żadnego człowieka uważać za skażonego lub nieczystego.” (Dz. 10,28).Każdy, czasami nawet Papież, potrzebuje napomnienia. Później, podczas Soboru Jerozolimskiego Piotr poparł stanowisko Pawła.Galaci, do których adresowany jest list, nie mają być bezkrytycznymi wykonawcami poleceń, bo to nigdy nie doprowadziłoby ich do dojrzałości. Mają w zjednoczeniu z Chrystusem podejmować właściwe wybory, które w ich przypadku polegały na odrzuceniu nauk „judaizujących”.<"Powołał ich do konkretnego zadania, a nie do utrwalania podziałów (np. na nauczających i nauczanych)." - skoro powołał ich jako nauczających a innych nie, to sam Bóg stworzył ten "podział".>Nie sądzę. Skoro sam Duch Święty uzdalnia ludzi do pełnienia określonych zadań, powierzenie przez Kościół określonej funkcji nie stanowi ograniczenia, by ograniczenia związane z tą funkcją przekroczyć.”Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły – powiedziało Dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów. Upatrzcie zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości. Im zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa.” (Dz. 6,2-4).Apostołowie wyznaczyli siedmiu diakonów, którzy nie ograniczyli się do „obsługi stołów”. Szczepan został kaznodzieją (i pierwszym męczennikiem), a Filip skutecznym ewangelizatorem. Obaj z czasem zajęli się więc „posługą słowa” – bez osobnego „rozszerzenia ich uprawnień”.< mają? i nie potrzebują pouczenia? to dlaczego tak błądzą? dlaczego wymyślają tysiące prawd (patrz - tysiące denominacji protestanckich)? Kto ma to namaszczenie? Kto nie potrzebuje w praktyce pouczenia? Kto nie błądzi w prawdzie i czynie? Dlaczego św. Paweł tak często poucza w swoich listach tych, którzy przecież nie potrzebują pouczenia od nikogo? Czy znasz kogoś, kto by nie potrzebował pouczenia?>Kwestionując zwrot „nie potrzebują pouczenia” dyskutujesz nie ze mną, tylko z Pismem świętym. Postaraj się sam dociec, dlaczego Jan tak napisał.Być może przydatny będzie dla Ciebie fragment z Jeremiasza (cytowany w liście do Hebrajczyków):”Oto nadchodzą dni – wyrocznia Pana – kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą – wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach – wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie – wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał.” (Jer. 31,31-34)PSDziękuję za miłą, chociaż czasami zaciętą dyskusję. Myślę, że rzeczywiscie wyczerpaliśmy już temat.

          36. ~Alba”No, cóż – Jumik – jeśli czujesz, że dalsza dyskusja jest jałowa i do niczego nie prowadzi, nic prostszego, jak po prostu ją zakończyć. :)”No tak, ale nie chciałem, żeby to niegrzecznie wyglądało takie nagłe zakończenie :)~Rabarbar”PS Dziękuję za miłą, chociaż czasami zaciętą dyskusję. Myślę, że rzeczywiscie wyczerpaliśmy już temat.”Chyba nie tyle wyczerpaliśmy (bo ja mógłbym teraz napisać wyjaśnienie tego z czym nie zgadzam się w Twoim poście wraz z argumentacją, a później Ty z pewnością też byś napisał na to odpowiedź, itd. itd.), ale może na razie skończmy ten temat, jeśli nie masz nic przeciwko. Ja także dziękuję za dyskusję! 🙂

          37. „Piszesz: „Nie rodziny, a domu” i cytujesz werset 1 Tym. 3,3.”Bo to on jest kluczowy. Tylko w nim jest warunek (jeśli nie … to nie może być kapłanem) umiejętności zarządzania Kościołem – umiejętność zarządzania domem – „Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?”. W poprzednich wersetach są wymienione cechy – nienaganny, skromny, mąż jednej żony (a więc gdy stanie się wdowcem nie może już się żenić (porówna bliźniacze określenia w 1Tm 5:9), ani mieć wielu żon). A jeśli ma dzieci, to musi je trzymać w posłuszeństwie. Nie ma obowiązku ich posiadania ani posiadania żony.

  3. Dla mnie, mimo wszystko, Twój blog jest świadectwem… No, ale ja żadnym autorytetem nie jestem, sama już daleko od Kościoła… tylko, że odkąd czytam Twoje posty zastanawiam się nad swoją wiarą, odgrzebałam książeczki do modlitwy, zaglądam do poezji ks. Twardowskiego… Cytat z książeczki „Módlmy się tak” (edycja paulińska): „U schyłku życia będziemy sądzeni z miłości”…Jumika mogę natomiast spytać, jak należy traktować kwestię posłuszeństwa „pasterzom” w sytuacji, kiedy różni kapłani dają niemal całkowicie sprzeczne „wytyczne”…

    1. „Jumika mogę natomiast spytać, jak należy traktować kwestię posłuszeństwa „pasterzom” w sytuacji, kiedy różni kapłani dają niemal całkowicie sprzeczne „wytyczne”…”Podaj jakiś przykład.

      1. Już podaję konkretny przykład: jakiś czas temu na kazaniu w krakowskim kościele usłyszałam naukę dla rodziców. Ksiądz poruszył temat nieobecności któregoś rodzica z powodu pracy za granicą, Przestrzegał, aby takich decyzji (o wyjeździe) nie podejmować, jeżeli rodzina ma możliwość utrzymania się z dotychczasowej pracy rodziców. Mówił, że dzieci należy przede wszystkim obdarzyć miłością, zainteresowaniem, poświęcić swój czas. Mówił, że wyjazd rodzica będzie nieszczęściem dla dziecka. Mówił, że jeśli żona (lub mąż) ma wątpliwości, czy wyjazd współmałżonka jest konieczny, należy dyskutować i przekonywać do pozostania z rodziną.Tymczasem ten sam temat był poruszony również na kazaniu w małej parafii (byłam u znajomych, o proboszczu tam większość parafian ma bardzo złe zdanie). Co więcej kazanie miał nie proboszcz, tylko jakiś przyjezdny (nie wiem z jakiej okazji) ksiądz. I co mówił? A mówił o heroizmie ojca, który wyjeżdża za granicę. Przekonywał, że taka jest rola mężczyzny (odniosłam wręcz wrażenie, że słucham piosenki „bo męska rzecz być daleko”). Można byłoby jeszcze to wszystko wziąć za dobrą monetę, gdyby kapłan nie zaczął pomstować zaraz później na NIEWIERNE żony… Takie złe te kobiety są, że podczas nieobecności męża tylko patrzą gdzie gacha znaleźć, narażają dzieci na gniew ojca… który jak wróci i dowie się o niewierności to jeszcze gotów w rozpaczy całą rodzinę skrzywdzić. Przyznam się, ze moja koleżanka wyszła po tych słowach z kościoła. A mnie niewiele brakowało, żeby nie zrobić tego samego. Tak się składa, że koleżanka jest w trakcie rozwodu, bo mąż wyjechał i znalazł sobie „lepszy model”, a tatuś mojego synka również uważa że 3 godziny na miesiąc z dzieckiem wystarczą aby być supertatą.Pasterza, jak w tym drugim przypadku, daruj, nie zamierzam słuchać 🙁

    2. Myślę, Barbaro, że właśnie od tego mamy nasze własne sumienia – ostatecznie to nie nasi „pasterze” będą sądzeni z naszych decyzji, tylko my sami… Jak to mówił mój spowiednik: „Kapłan nie powinien nikim „sterować” – może tylko ŻYCZLIWIE TOWARZYSZYĆ W DRODZE…” Zresztą, jak czytałam, w kierownictwie duchowym chodzi o to, by doprowadzić „pacjenta” do takiego momentu, w którym będzie już można przestać go prowadzić. Co nie zmienia faktu, że jedną z rzeczy, za które bardzo cenię Kościół katolicki, jest to, że nikt (nawet papież, który przecież jest „nieomylny w sprawach wiary i moralności”) nie jest sam dla siebie „ostateczną instancją” – nawet papież ma swego spowiednika, który ma prawo go upominać. 🙂

    1. Hmmm… Tytuł nasuwający wiele skojarzeń z różnych dziedzin…;) Może zresztą coś w tym jest: bo ja wciąż odczuwam pragnienie – wiedzy, Boga, miłości…

  4. Myślę, że za dużo rozmyślasz o sprawach nieistotnych. Piszesz tu, bo masz potrzebę podzielenia się ze światem swoim nietypowym, ale normalnym życiem.A po drugie za bardzo wpoiłaś sobie pojęcie jawnogrzesznicy. Uważaj, bo przesadne utwierdzanie się potrafi zniszczyć życie.Zwyczajna jesteś, taka jak trzeba. Czego więcej chcieć..Uśmiech się!

  5. Już parę razy napisałem, że pojechałaś po bandzie. Ale czy z tego wynika, iż Twój blog traktuję jako antyświadectwo? Absolutnie NIE! Jestem pewien, że poprzez to, że prowadzisz tego bloga, wypełniasz wolę Pana (i może nawet te moje uwagi są tego pośrednim dowodem?).

    1. Twoje uwagi, Leszku, są mi potrzebne, by wiedzieć, czy nie za bardzo się zapędziłam – bo światełko w mojej własnej głowie, niestety, nie zawsze się zapala… 🙂

  6. Mnie sie wydaje ze faktycznie za duzo tu samobiczowania i ciaglego podkreslania jestem zona księdza, jestem zona księdza, …… Dokonałas takiego wyboru jakiego dokonałaś, nikt ciebie siła za ksiedza nie wydawał, , swój rozum masz, wzięłas za i przeciw – przewazyło za no i nie ma co tego wałkować bez końca. Sądząc po tym co piszesz jestes szczęsliwa w małżeństwie wiec po co to wieczne umartwianie. Ciekawe co sadzi o twoich problemach twój mąż – bedac na jego miejscu jakbym wiedziała że tak ci to przeszkadza moze dałabym ci zielone swiatło i wolna drogę. Jak sie kogos faktycznie kocha to sie nie chce byc żrodłem jego umartwiania.

  7. Zgadzam sie z opinia Roberta, ale nie sadze, by jego troskliwa rada byla latwa do zastosowania w przypadku „jawnogrzeszenia” Alby. Tym, co sie w tym blogu najczesciej jako 'grzech’ jawi, jest neurotyczny narcyzm – niekoniecznie Autorki, ale na pewno jej blogowej heroiny – ktory z czasem moze sie przekszalcic w afektywna chorobe dwubiegunowa (czyli psychoze maniakalno-depresyjna). To nie bez powodu przypadlosc wielu artystow, a wiec wlasnie ludzi kompulsywnie realizujacych „potrzebę podzielenia się ze światem swoim nietypowym, [nawet jesli] normalnym życiem”. Z drugiej strony, pisarstwo moze byc rodzajem literackich rekolekcji i dzialac katarktycznie zarowno na czytelnikow, jak i na autorow. Tym ostatnim bardzo trudno przychodzi akceptacja 'zwyczajnosci’… I o tyle maja racje, ze niejako z definicji sa rzecznikami egzystencjalnej waznosci i niepowtarzalnosci kazdego ludzkiego doswiadczenia A to oznacza, ze nie ma dla nich spraw nieistotnych. Tak, jak nie ma ich dla Boga.

    1. Emigrantko, nie sądzę, bym była szczególnie neurotyczna (ale któż to może O SOBIE wiedzieć na pewno?) – po prostu moja sytuacja życiowa zmusza mnie niejako do „pozostawania w rozdarciu” pomiędzy tym, w co NAPRAWDĘ wierzę, a sposobem (dość nietypowym:)) w jaki te moje najgłębsze przekonania zrealizowały się w moim życiu. Zgadzam się wszakże, że to poczucie rozdarcia może być przeze mnie pielęgnowane wręcz do przesady (i dlatego pisałam w którymś z powyższych komentarzy o niebezpieczeństwach płynących z „kontemplowania samego siebie”=narcyzm, który u mnie zauważasz :))- jako że rzeczywiście jest ono wdzięcznym tematem pisarskim. Czy Adam Mickiewicz byłby tym samym TWÓRCĄ, gdyby Maryla Wereszczakówna swego czasu (dość szczęśliwie:)) nie odrzuciła jego zalotów?:)

      1. Dlatego napisalam, ze ten neurotyczny narcyzm „niekoniecznie [dotyczy] Autorki, ale na pewno jej blogowej heroiny.” Nie znam przeciez osoby piszacej ten blog, poznalam jedynie „Albe” – jej literacka 'persone’.Porownanie z Mickiewiczem o tyle trafne – i nietrafne zarazem – ze dzieki Maryli Wereszczakownie narodzil sie liryczny bohater erotykow romantycznego wieszcza. Nie wiemy jednak, jak naprawde przezywal te milosc sam poeta, chociaz w 'naiwnej’ recepcji na ogol utozsamiamy autora z podmiotem jego wierszy. Mozliwe, ze nawet on sam naiwnie w te tozsamosc wierzyl… (nie byl przeciez klinicznym psychologiem).Narcyzm jest prawie zawsze neurotyczny (w przeciwnym razie jest juz demoniczny), a nierozpoznany prowadzi do maniakalnej psychozy. Wielki talent moze w tej sytuacji realizowac szczyty wlasnych mozliwosci (przyklady mozna by mnozyc), czlowiek 'przecietny’ doswiadcza jedynie – wspolnej im obu – dezintegracji osobowosci.Na ile narcystyczna 'persona’ imieniem Alba to swiadoma kreacja, a na ile nieswiadoma projekcja osobowosci Autorki, wiedza tylko jej najblizsi i ewentualnie ona sama. Ewentualnie – bo najtrudniej jest nam doglebnie poznac samych siebie. Ale skoro Autorka zaprasza do wspolnych rekolekcji, 'naiwna’ recepcja blogowych postow nie spelni swojego zadania. Stad moja propozycja 'kathartycznego’ przezycia blogowej interakcji. Ze jest to mozliwe, potwierdzaja liczne komentarze czytelnikow, rozpoznajacych w relacjach „Alby” wlasne problemy.

  8. Droga Albo, dobrze wiesz co sądzę o Twoich komentarzach, Twoim posłannictwie i „naukach”, na tym blogu. Powiem to jednak na forum, aby dać świadectwo innym. Trafiłam na Twój blog przypadkiem, kiedy byłam spragniona Boga, kiedy poszukiwałam odpowiedzi na wiele pytań, kiedy potrzebowałam pomocy, kiedy nie wiedziałam jak sobie poradzić z tym co mnie trapiło. Czytając kolejne Twoje posty „poznawałam” Ciebie i Twoje spojżenie na wiele spraw. Twoje życie jest dla mnie świadectwem, to co robisz każdego dnia jest dla mnie świadectwem, to jaka jesteś też jest dla mnie świadectwem! Jesteś młodą, niezwykle inteligentną i silną osobą, niejeden mógłby się od Ciebie wiele nauczyć a zarazem masz pełną świadomość swoich niedoskonałości, nie wystydzisz się ich, wręcz przeciwnie każdego dnia potrafisz dzielnie zmagać się z nimi-a to wielka sztuka!Nikt nie jest doskonały, bo po prostu jesteśmy ludźmi! Ale z pewnością w dążeniu do doskonałości jesteś dla wielu wzorem a dzisiejszy świat i ludzie spragnieni są taki „wzorców” do naśladowania!Dziękuję Bogu za to, że nawiązalam z Toba kontakt, widzę, że to ma sens. Wiem, że jesteś Jego znakiem i wskazówką w moim życiu, którego ja przez własny egoizm czasem nie słucham, powiem więcej świadomie go odrzuciłam (…). Ale wracam! Wracam do Ciebie tak, jak wracam do Boga:) Jesteś dla mnie świadectwem, że można wszystko kiedy się czegoś bardzo pragnie! Dziękuję za Twoje świadectwo.

  9. wiodąc takie życie jak teraz wydawało mi się,że moje uczucia do Boga są czystym bluźnierstwem, że nie można jednocześnie kochać i mieć wątpliwości, teraz wiem,że mam prawo kochać i to jest też Twoja zasługa Albo, dziękuję

    1. Wiesz, kiedyś mój spowiednik bardzo długo i cierpliwie tłumaczył mi, że to diabeł stoi za naszym poczuciem, że „w tej sytuacji, w której jesteśmy” nie powinniśmy (a nawet NIE MAMY PRAWA) się zbliżać do Boga. I ja mu wierzę. W końcu Jezus powiedział, że „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się ŹLE mają.” Nie wierzę, by Ten, który „nie złamie trzciny nadłamanej i nie zagasi knotka o nikłym płomieniu” miał odrzucić kogokolwiek, kto Go kocha.

  10. W swoich notkach dajesz siłę, której tak często mi brakuję…dziękuję Albo…Justyna

    1. @AlbaKażdy ma jakiegoś „mola”, który go zżera. Ta zadra tkwi głęboko w twej duszy… Bardzo byś pragnęła, by wszystko było po „kościelnemu” … ale czy tak naprawdę było by po Bożemu ? Nie wiemy tak naprawdę co On o tym wszystkim myśli. Mamy sumienie, które nie daje nam czasami spokoju. Ale czy to jest tak naprawdę głos Boga ? I czy zawsze ?

      1. Marku, kiedy przeczytałam to o „zadrze”, od razu skojarzyło mi się ze św. Pawłem: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała…aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą.” (2 Kor 12,7). 🙂 A jeśli chodzi o sumienie, to ja sama wiem, że to nie jest (nie musi zawsze być) „nieomylny głos Boga w nas” – to jest normalna ludzka władza i jako taka może się również mylić. I to mnie właśnie w niej niepokoi.:) Bo jeśli człowiek nie może ufać własnemu osądowi (sumienia) – to komu lub czemu ma wierzyć?:)

        1. Sumienie czasami nas zbyt łatwo usprawiedliwia, a czasami może nadmiernie oskarża, pod wpływem często powierzchownych opinii o nas samych, ochoczo i gromko wygłaszanych przez różnej maści chrześcijańskich i niechrześcijańskich purystów, księży nie wyłączając. Może jest tu potrzebne głębokie skupienie, wyciszenie, medytacja modlitewna … może wtedy usłyszymy ów Prawdziwy Głos Pana, niezagłuszony przez szum naszych myśli. Często mam wrażenie, że gromkie, świętoszkowate pohukiwanie, tak często uprawiane przez tych „prawdziwie” wierzących, dobrze wpisuje się w słowa dzisiejszej ewangelii o faryzeuszu i celniku. Może jedyną właściwą człowiekowi i godną Boga modlitwą, jest modlitwa celnika ?

          1. Tak… O tym samym pomyślałam, rozważając teksty, które dziś Kościół proponuje do czytania. I jeszcze ten piękny fragment z Ozeasza: „Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże…”(Oz 6,1). A ostatecznie „jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko.”(J 3,20)…

  11. Przedstawiasz siebie jako osobe wierząca a postąpilaś w stosunku do wiary ćhrystusowej niegodziwie.W myśl naszej religii sakramenty święte są nierozerwalne.a ty swiadomie zaciągnełaś do łózka osobę duchowna zakonną,sładającą śluby czystości.Jak taka osoba jak Ty może pisać o wierze i nazywać siebie osoba wierzącą.Jak można przystępować do sakramentu pokuty,a piszesz nie raz o kontaktach ze spowiednikiem,Moze tu chodzi o kontakty łózkowe?To jest sprzeczne z dogmatami wiary,to jest bezwtydne i nikczemne.Nie wiem jakie nadal utrzymujesz stosunki z tym zakonnikiem?

    1. Z tego co pamiętam, nie ma w żadnej sytuacji ZAKAZU spowiadania się… najwyżej grzesznik „zatwardziały” nie dostanie rozgrzeszenia. Nie wiem skąd wytrzasnąłeś pomysł, że jeśli się grzeszy, to nie można rozmawiać ze spowiednikiem????

      1. Ale jak sie wie ze się nie dostanie rozgrzeszenia to po co iść do spowiedzi?Jak sie chce z księdzem porozmawiac to mozna go zaprosic na kawe.

        1. Dlaczego stawiacie znak równości pomiędzy ROZMOWĄ ze spowiednikiem, a SAKRAMENTEM spowiedzi? Kto powiedział, że ze spowiednikiem nie można porozmawiać „na kawie” – ważny jest raczej TEMAT rozmowy.

    2. No, cóż – wedle Twojej definicji powinnam nazwać się ateistką, czy tak? Niestety, nie mogę, bo to nie byłoby zgodne z prawdą… Jestem pewna, że nie uwierzysz, ale nikogo nie „zaciągałam do łóżka.” Nie wpływa to zapewne na stopień mojej niegodziwej nikczemności.:) To, co napisałeś/aś o kontaktach łóżkowych rzekomo łączących mnie z moim DAWNYM spowiednikiem jest… niegodne tak świątobliwej i czystej osoby, za jaką zapewne się uważasz, więc nawet tego nie skomentuję. Jeśli to uspokoi Twe wrażliwe sumienie, nie kalam świętych sakramentów swoją plugawą obecnością. A ks. bp Kiernikowski był przez jakiś czas moim pracodawcą i bardzo go cenię.

    1. ….a może za każdym razem przystepujac do spowiedzi, wierzy się w to, że tym razem przezwyciężę grzech??????Każda spowiedż ma sens bo wówczas człowiek staje się pokorny i żałuję a to już jest coś!!!!

      1. Co z tego że ktoś żałuje a po spowiedzi postepuje tak jak przed spowiedzią. Spowiedz miałaby wtedy sens jakby najpierw naprawiłoby się to co się zrobiło zle, uzyskało „rozgrzeszenie” od osób ktore się kkrzywdziło a potem szło po rozgrzeszenie do księdza. Samo rozgrzeszenie od ksiedza to jest jeszcze nic, zwyczajne „wypranie własnego sumienia” i uznanie że jest po sprawie.

        1. I dlatego, Olu, jednym z warunków WAŻNOŚCI sakramentu pojednania jest ZADOŚĆUCZYNIENIE – czyli, w miarę możności, wynagrodzenie krzywd tym, których się skrzywdziło i uzyskanie także od nich „rozgrzeszenia” (bardzo ładnie to napisałaś). A że ludzie często o tym warunku zapominają, to właśnie dlatego spowiedź, nawet bardzo częsta, niczego w ich życiu nie zmienia.

          1. Już troche zyję na tym swiecie ale jeszcze mi sie nie zdarzyło żeby osoba biegajaca co chwile do spowiedzi powiedziała mi chociaz słowo przepraszam. Co więcej,jakbym ci napisała ile swiństwa doznałam od takich własnie „zagorzałych katolików” to bys nie uwierzyła.

          2. No, i właśnie dlatego, jak napisał kiedyś ks. bp Zawitkowski, „tacy z nas (katolików) kiepscy ludzie – bo się spowiadamy, ale nie PRZEŻYWAMY sakramentu pojednania, nawrócenia, przemiany.” Ciekawe, czy ci wszyscy ludzie, o których wspominasz, Olu, wiedzą o tym, że tak naprawdę wszystkie te spowiedzi są „nieważne” – skoro WSZYSTKIE warunki nie zostały spełnione…

          3. Własnie na tym cały dowcip polega ze te osoby uważają sie za „świete”, dla nich jestem „bezboznica” (dosłowne okreslenie z paszkwila do sądu) a oni sa bez skazy.To ze sam paszkwil jest jednym wielkim łgarstwem to juz dla nich sie nie liczy.

    1. Zobaczyłam i uważam, że było warto. Daje do myślenia. Zwłaszcza podsumowanie i słowa: „zaczniemy rozumieć, że jest nam potrzebne doświadczenie czegoś, co w ochach ludzkich jest przegraną, a co nas / mnie ściślej łączy z Jezusem Chrystusem. On bowiem w oczach ludzkich przegrał na krzyżu, ale właśnie dzięki temu uratował człowieka od tego, aby nie musiał zawsze wygrywać po swojemu i wskutek tego w mniejszej czy większej mierze niszczyć życie innych ludzi, czasem swoich bliskich.”A Ty przeczytałeś i pomimo tego tak surowo osądzasz?

  12. Myślę, że na wszystkie pytania, które zadałas w tym poscie na temat swojego blog mozna byłoby odpowiedziec twierdząco. i to bardzo dobrze. dajesz świadectwo i siejesz zamęt – może ktoś się zastanowi. pomagasz innym, ale też i sobie. równowaga – jak w prawdziwym zyciu. ale nie da się ukryć, zgodze się tu z niektórymi osoabami, które pisały przede mną – masz mocno wbudowany problem bycia „jawnogrzesznicą” jak to napisałaś. któż z nas nie ma czegos takiego wbudowanego na jakis temat… więc znów – jak w życiu. pozdrawiam.

  13. Nie ma przypadków i wiem, że nie przypadkowo „trafiłam” na Twojego bloga jakiś czas temu… za co jestem niesamowicie wdzięczna. dla mnie to kolejny konkretny znak (o które tak się dopominam). okazuje się, że to co niemożliwe jest możliwe, to co zabronione może być przewidziane przez Boga, to co jest grzechem staje się błogosławioną winą… ale pomijając już osobiste odniesienia, może nie najbardziej właściwe w tym miejscu. Świadectwo, ponieważ nie wybielasz, nie usprawiedliwiasz się, po prostu mówisz o tym jak Pan Bóg działa w Twoim życiu, świadczysz o Jego miłości, przy tym dając wyraz swojej tęsknocie za osobistym, sakramentalnym spotkaniem z Nim. nie chodzi przecież o to, żeby być doskonałym bo nikt z nas nie jest bez grzechu i aż do śmierci nie będzie. kapitalnie widać to u św. Pawła, kiedy pisze o „ościeniu dla ciała”. myślę, że można tu zrobić pewną analogię… święty nie znaczy (na szczęście!) bezgrzeszny 🙂

  14. Noże z tym zaciagnieciem do łóżka to przesada ale przyzwolenie z pewnością było.A pomiędzy przyzwoleniem a zachęcaniem granica prawie niewidoczna.Nie jestes bez winy.A jeżeli chodzi o wine to o wiele większa jest zawsze po stronie kobiety niż faceta.On przecież był osobą konsekrowaną i rozum osoby wierzącej powinien włączyc odpowiednie hamulce przed popędami zwierzęcymi!!!!!

    1. „Popędy zwierzęce”… Gabryśka, lepiej wyhamuj. Winy bym tu tak ochoczo nikomu nie przydzielał, bo nie naszą sprawą jest sądzić bliźniego. Mamy rozum i wolną wolę oraz możliwość wyboru. Alba dokonała wyboru, ksiądz też dokonał i teraz są razem. Ale ten wybór zrodził tesknotę i duchowe rozterki. A może to początek nowej drogi, ich wspólnej drogi… do Boga ?

    2. Nigdy nie twierdziłam, Gabrysiu, że jestem bez winy – i myślę, że dość już za nią pokutuję. Jednak NIGDY nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że „ZAWSZE w tym przypadku bardziej winna jest kobieta” – to co? Ksiądz-mężczyzna nie ma rozumu i wolnej woli, a tylko „zwierzęcy” popęd, który kobieta (perfidnie!) w nim rozbudza? Poza tym, gdybyś mnie zdała, wiedziałabyś, że jako osoba niepełnosprawna nie miałam absolutnie żadnych „kwalifikacji” na kusicielkę „biednego, niewinnego, nieświadomego niczego księdza.” Ale żebyś znów nie myślała, że to P. jest jakimś „zboczeńcem bez serca” który wykorzystał biedną, niepełnosprawną dziewczynę – powiem tak: OBOJE ponosimy za to część odpowiedzialności i oboje, solidarnie ją dźwigamy.

  15. Nigdzie nie stwierdziłem.że powinnaś siebie nazwac ateiską.Skoro wywołałaś ten problem publicznie to z całą stanowczością stwierzam,że mniejsze zło dla Kościoła uczynili ateiści niż ci wierzacy co gorszą innych swoim przykładem.Wierzący dająy negatywny przykład i szczycący sie tym na forum publicznym bardziej szkaluje Kosciół niz ateista.Nad tym nalęz się głęboko zastanowić,bo czmu ma służyc ta cała komedyjka wylekana na forum publiczne.

    1. …..że mniejsze zło dla Kościoła> uczynili ateiści niż ci wierzący, co gorszą innych swoim> przykładem.Wierzący dający negatywny przykład i szczycący> się tym na forum publicznym, bardziej szkaluje Kościół niż> ateista.Co do gorszenia i gorszycieli oraz szkalowania Kościoła i „szczycenia się ” czymkolwiek, to trafiłeś kulą w płot. Raczej nie wiele z tego wszystkiego zrozumiałeś, za to jesteś prędkim w słowach „gromicielem” i „obrońcą” Kościoła. Przypomnij sobie przypowieść o faryzeuszu i celniku i zastanów się, która z tych dwu postaci jest bliższa tobie.

      1. Że już nawet nie wspomnę o tym, że daleka jestem od „szczycenia się” czymkolwiek na forum publicznym – no, chyba, że za takie ktoś uznaje fakt, że o tym w ogóle PISZĘ. Ale NIE JEST przecież tak, że jeśli o takich osobach, jak ja i mój mąż nie będzie się w Kościele wspominać, to „problem” się sam rozwiąże. A jeśli popełniłam naprawdę coś tak złego i niewybaczalnego, to niechże mnie ekskomunikują, powiedzą: „Od dziś NIE JESTEŚ już katoliczką!”.

      2. Chyba sie troche mylisz. Znasz powiedzenie księdza Tischnera że nie zna nikogo kto straciłby wiarę po lekturze pism Marksa czy Lenina, ale takich co zwątpili po rozmowie z własnym proboszczem można liczyć na kopy?

        1. Masz rację, Olu – tym większa jest odpowiedzialność takich złych księży za to, co robią z Kościołem i z ludźmi, których powinni raczej „zbudować” niż odstraszyć. Ale ja i tak nie czuję się powołana do tego, żeby ich potępiać…

  16. Może pytanie nie dotyczy samego tematu, ale nie wiem gdzie indziej zadać… a myślałaś/myśleliście może o duszpasterstwie osób żyjących w związkach niesakramentalnych? Może takie duszpasterstwo pomogłoby w relacjach z Bogiem i Kościołem oraz we wzrastaniu w wierze… wspólnota jest czymś bezcennym w procesie wzrastania w wierze.

    1. Myśleliśmy, Jumiku, cały czas o tym myślimy. I doszliśmy do wniosku, że zaangażujemy się w coś takiego od przyszłego roku, kiedy nasz synek już trochę podrośnie. Kiedy nie mieszka się w dużym mieście, nie jest łatwo dojeżdżać na spotkania, tym bardziej, kiedy ma się małe dziecko.

  17. Fajny blog.Szukałam czegoś takiego od kilku lat i dzisiaj „dostałam w prezencie”. Czemu tak piszę? Bo związałam się z niewierzącym rozwodnikiem, choć byłam bardzo wierząca (a może nie za bardzo, skoro się z nim związałam?). Czasem jest ciężko – szukałam kogoś, kto jest też w takiej sytuacji i niestety – albo trafiałam na ludzi religijnie obojętnych, którym i tak wszystko jedno, albo na antykościelnych frustratów, próbujących na siłę wmówić sobie i innym, że mają rację, a KK tylko dręczy biednych niedopieszczonych księży i rozwodników, którym zabrania sakramentów.A tu inaczej. Jeżeli masz wątpliwości, czy to świadectwo, czy „anty”, to Ci powiem, że mnie lektura Twojego bloga dodała otuchy.

    1. Dziękuję za piękny komentarz. Wiesz, historie ludzi takich jak Ty przekonują mnie, że nie jestem sama z moimi rozterkami – i że dlatego warto robić to, co robię (czyli pisać o nich na blogu). Kiedy się jest żoną „eksa”, to sytuacja jest bardzo podobna – PRAWIE wszyscy uważają, że powinnam albo „dać sobie spokój” z wiarą albo dokonać zmiany wyznania czy wręcz apostazji, albo zamienić się w wojującą ateistkę a przynajmniej antyklerykałkę. Ja jednak jestem tym, kim jestem – i także w mojej sytuacji życiowej usiłuję zachować wiarę (tym bardziej, że wierzę głęboko, że i w tym, co mi, co nam się przydarzyło, nie obyło się bez „woli Bożej”). Choć czasami jest to bardzo trudne. Takie osoby jak ja czy Ty są dla wielu „solą w oku” ponieważ łamią wygodny dla wszystkich stereotyp. Kiedy na Onecie ukazał się artykuł poświęcony naszej opowieści, z pewnym zdziwieniem czytałam, że z pewnością jestem „ateistyczną dzi.wką bez zasad” a na pewno z bezbożnej rodziny.:) Jeden z ekspertów, poproszonych o komentarz, napisał, że „Kościoł nie chce widzieć głębszych historii” – a ja bym powiedziała, że w ogóle NIKT nie chce ich widzieć. I dlatego zaczęłam pisać tego bloga.

Skomentuj ~Rabarbar Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *