MOJE REKOLEKCJE: Czy warto żyć nadzieją?

Dla tych z Was, którzy mi teraz zarzucą niekonsekwencję (bo przecież chciałam rzucić to wszystko w diabły) mam informację: ten tekst, zawierający (uwaga!) podwójną dawkę „oazowego bełkotu” (żeby nie było, że Was nie ostrzegałam!) – napisałam dużo wcześniej, zanim niektórzy co bardziej światli Czytelnicy uświadomili mi, jaką to żałosną miernotą jestem. Niech mi więc wolno będzie opublikować jeszcze i te moje wypociny.

Z nauczania papieskiego: „Zobojętnienie religijne i zupełny brak praktycznego odniesienia do Boga nawet w obliczu najpoważniejszych problemów życiowych, są zjawiskami nie mniej niepokojącymi (…) niż jawny ateizm. I nawet, jeśli wiara chrześcijańska zachowała się jeszcze w niektórych tradycjach i obrzędach, to stopniowo traci ona swe miejsce w najistotniejszych momentach ludzkiej egzystencji, takich, jak narodziny, cierpienie i śmierć. W rezultacie współczesnego człowieka, stojącego w obliczu tajemnic i pytań, na które nie znajduje odpowiedzi, ogarnia rozczarowanie i rozpacz, a nawet pokusa wyeliminowania tych problemów przez położenie kresu ludzkiemu życiu.” (Adhortacja apostolska Christifideles laici).

I rzeczywiście. Czy nie wydaje się naiwnym idealizmem (graniczącym z głupotą) mieć jeszcze nadzieję na przyszłość w świecie, w którym nawet stare, dobre prawo do życia jest stopniowo wypierane przez „prawo do wspomaganej śmierci” – jak w Holandii, gdzie już zbiera się podpisy pod nowym projektem „dobroczynnej” ustawy, przyznającej prawo do eutanazji WSZYSTKIM osobom powyżej 70. roku życia? Już nawet nie ze względu na stan zdrowia, tylko po prostu ze względu na wiek…

I tak się zastanawiam (chociaż zachodzę też w głowę, czemu ktoś, kto jest w pełni sił fizycznych i umysłowych i chce popełnić samobójstwo, MUSI mieszać do tego lekarza? Sądzi, że śmierć z ręki „fachowca” mniej go zaboli? Czemu – jeśli już boi się zrobić to sobie sam – nie wynajmie sobie raczej płatnego mordercy? Od kiedy to lekarze są od tego, żeby – na życzenie – uśmiercać zupełnie zdrowych ludzi?! Hipokrates chyba przewraca się w grobie…) skąd się bierze to coraz bardziej powszechne w zamożnych cywilizacjach Zachodu poczucie pustki i bezsensu?

Przecież (o ile mi wiadomo) tak długiego okresu pokoju, dobrobytu i wolności nie było nigdy wcześniej w dziejach świata. Dlaczego zatem starzy i młodzi (a nawet dzieci!) są coraz częściej tak „zmęczeni życiem”, że wybierają dobrowolną śmierć? Czy nie jest to aby wspólna cecha wszystkich cywilizacji schyłkowych, chylących się ku upadkowi?

No, tak – „przemija postać świata tego.” 😉 A jednak (żeby to nie zabrzmiało zbyt pesymistycznie!:)), wiem, że ludzie wierzący (także ci, którzy pozostają tak jak ja, jakoś „na obrzeżach” swoich Kościołów) są powołani do tego, aby być w tym świecie świadkami nadziei, która jest w nich (por. 1 List św. Piotra Apostoła 3,15), – a nawet TRWAĆ w nadziei” w imię „Tego, który jest i który był, i który przychodzi.” (Ap 1,8)

Z nauczania papieskiego: „Konieczne jest [jednak]także podkreślenie znaków nadziei, dostrzegalnych (…) mimo cieni zakrywających je przed naszymi oczyma. W dziedzinie życia społecznego są to na przykład osiągnięcia nauki, techniki, a nade wszystko medycyny w służbie życia ludzkiego, żywsze poczucie odpowiedzialności za środowisko naturalne, dążenie do przywrócenia pokoju i sprawiedliwości, gdziekolwiek zostały naruszone, wola pojednania i solidarnego współżycia między różnymi narodami (…) W życiu Kościoła zaś tymi znakami są: uważniejsze nasłuchiwanie głosu Ducha Świętego, czego wyrazem jest przyjęcie charyzmatów i promocja laikatu, intensywna działalność na rzecz jedności wszystkich chrześcijan, znaczenie przypisywane dialogowi z innymi religiami i ze współczesną kulturą.” (List apostolski na zakończenie Roku Wielkiego Jubileuszu Tertio millennio ineunte).

I ja również wierzę (i mam nadzieję!), że mimo wszystko w ludziach (i we mnie samej) więcej jest dobra, piękna i szlachetnych odruchów, niż mogłoby się z pozoru wydawać.

  

Z dzisiejszych czytań mszalnych: Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.” (Łk 1,34-37).

I to już koniec tegorocznych rozważań. Za kilka dni Niedziela Palmowa… Autorka serdecznie dziękuje wszystkim, którzy nie tylko zechcieli przeżyć z nią ten Wielki Post – ale także dzielili się własnymi (nieraz bardzo intymnymi) przemyśleniami. Zapewniam, że wszystkie były dla mnie ważne i cenne.

89 odpowiedzi na “MOJE REKOLEKCJE: Czy warto żyć nadzieją?”

  1. Prawo do wspomagnej smierci, podobnie jak prawo do aborcji nie jest rownoznaczne z zachecaniem do takich decyzji, jak to sugeruje nowomowa fanatycznych zwolennikow prawnego administrowania sumien. Ruch „pro life” – ktorego fundamentalna idee takze wyznaje – powinien odwolywac sie do uniwersalnych (w tym oczywiscie chrzescijanskich) wartosci zycia, a nie mnozyc paragrafy i penalizowac „w imieniu Boga”. Restrykcyjne prawo antyaborcyjne, demonizowanie prawa do godnej smierci (jako ewentualnego „narzedzia selekcji”) itp. objawy religijnie motywowanych fanatyzmow swiadcza jedynie o nieefektywnoasci Kosciola w jego misji ksztaltowania sumien i utwierdzania w nadziei wlasnych wyznawcow.

    1. Nie, no jasne, że nie… To prawda, że „przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza” (PRZYMUS, w jakiejkolwiek sprawie, to coś, czego nasza wspaniała cywilizacja boi się jak ognia…). Wszystko odbywać się będzie (wypisz-wymaluj jak każde „diabelskie kuszenie” – choć nie jestem zwolenniczką przesadnego zajmowania się „diabłem” w wierze – podobnie, jak NIE JESTEM „fanatyczną obrończynią życia” – i nie uda Ci się jej ze mnie zrobić, choćbyś się bardzo starał. 😉 Inni obrońcy życia, niż „fundamentalistyczni” w ogóle nie istnieją?A inni katolicy?:P) – za pomocą delikatnej jak puch SUGESTII: „Dziadku, jesteś już stary, zmęczony życiem, może tak ulżyłbyś sobie i nam?” Myślisz, że przesadzam? Chciałabym. Mój spowiednik opowiadał mi, że w Szwajcarii przychodziło do niego wiele zapłakanych staruszek, na które rodzina tak „naciskała” w kwestii dobrowolnego (a jakże!) przeniesienia się do domu opieki. („Babciu, wszyscy Twoi znajomi już tam są – a Ty nam się tu jeszcze pałętasz?”) . W Holandii przenoszenie się na starość do takich miejsc stało się już tak NATURALNE że nikt nawet nie zgłasza żadnych wątpliwości. Wierz mi, że istnieją subtelniejsze metody przemocy, niż związanie kogoś sznurem i przystawienie mu pistoletu do głowy. Na jakiej podstawie sądzisz, że z „eutanazją ze względu na wiek” będzie zasadniczo inaczej? Oba te zjawiska wynikają, moim zdaniem, z tego, że nastąpił znaczny zanik „miłości społecznej” – oczekujemy zatem od PAŃSTWA rozwiązania wszelkich „problemów” – chcemy, by „ktoś” zajął się naszymi dziećmi (żłobki) i dziadkami (domy opieki) – żebyśmy my mogli ŻYĆ PO SWOJEMU. A czymże jest taka zalegalizowana eutanazja seniorów, jeśli nie OSTATECZNYM, do tego szybkim i TANIM (o wiele tańszym, niż opieka geriatryczna) – „rozwiązaniem problemu”? A jakie masz wyjście, jeśli wiesz, że NIKT Cię nie kocha, ani nie potrzebuje, że dla wszystkich jesteś tylko ciężarem – jeśli nie „dobrowolną” śmierć? I myślę, że to bardzo smutne, że zamiast piętnować taką społeczną znieczulicę, dekretujemy ją jako najwyższą zdobycz cywilizacji… A co do Kościoła – to ludzie, niestety, mają bardzo silną tendencję do myślenia, że to, czego PRAWO wyraźnie nie zabrania, nie może być „takie złe” – i stąd te powtarzające się naciski na Kościoły, aby „wreszcie pogodziły się” z takimi „naturalnymi” zjawiskami jak aborcja czy rozwody. No, bo przecież ludzie od zawsze to robili, robią i będą robić. Prawda?:) Więc o co się tak szarpać?

      1. Zeby zyc nadzieja trzeba zaczac od siebie. Popatrzmy jak uciekamy od wszystkiego co trudne i tak wychowuemy nasze dzieci i wnuki. Potem jestesmy wielce zdegustowani eutanazja i aborcja, ale to poniekad tez nasza wina! Nasza, czyli takze moja. No bo jak tylko boli glowka, zabek itd….polecam tabletke zeby nie bolalo, korzystamy z techniki ( a jakze, przeciez po to nam Pan Bog dal rozum zeby wymyslac i korzystac) ale to sprawia ze zaczynamy unikac wszystkiego co trudne, meczace – po prostu, mowiac po katolicku uciekamy od krzyza. Jak mlody czlowiek, potem juz dojrzaly, ma sie zajac dziadkeim jesli nie byl tego nauczony, ze trzeba zrezygnowac ze swej przyjemnosci, ze czasem musi bolec, ze trzeba sie wysilic….. Tak, jest to okrutne co sie teraz dzieje i az strach sie bac ZESTARZEC, ale cmoze powinnismy sie zastanowic ile w tym jest naszej winy?

        1. Tak, Busiu – to są przede wszystkim MOJE „rekolekcje” – choć dzielę się z Wami niektórymi przemyśleniami na blogu – i sobie sama przede wszystkim (a nie Wam!) chcę zrobić rachunek sumienia. Na ile ja sama jestem wygodnicka i leniwa? Ile razy (choć bardzo kocham synka) marzyłam tylko o tym, żeby „ktoś” się nim zajął – a ja żebym mogła w tym czasie zająć się „swoimi sprawami.” Jak mogę chcieć, żeby moje dziecko „poświęcało się” dla mnie, jeśli sama (często) nie mam najmniejszej ochoty „poświęcać się” dla nikogo? Ks. Piotr Pawlukiewicz kiedyś powiedział, że być może domy starców to „zemsta naszych dzieci” za żłobki. I wydaje mi się, że miał sporo racji. Kiedyś też słyszałam, jak pewna kobieta żyjąca w związku „no kids” tłumaczyła na czym polega różnica między ludźmi bezdzietnymi, a tymi, którzy mają dzieci. Tych drugich dzieci odwożą do domu opieki – podczas gdy ci pierwsi jadą tam sami, taksówką. Smutne, prawda? Ale żeby nie zrobiła nam się z tego tylko kolejna dyskusja o aborcji i eutanazji (choć obydwie te rzeczy uważam za przejaw braku nadziei) zapytam przekornie: DO CZEGO w ogóle potrzebna jest nam nadzieja? Czy nie jest ona tylko jakąś formą samooszukiwania się? Bo tak naprawdę wiemy, że wcale NIE BĘDZIE „lepiej”? Przygotowując ten post natrafiłam i na taką myśl Władysława Grzeszczyka: „Szczęście – to NADZIEJA przed faktem; a nieszczęście – to FAKT po nadziei.” Co o tym myślicie?

          1. Prawdziwa nadzieja nie łudzi, że kiedyś będzie lepiej”, lecz utwierdza w przekonaniu, że lepiej może być już teraz („Królestwo Boże jest wsród was”).

          2. O, i tutaj się z Tobą zgadzam, Pedagogu. 🙂 W pewnej książce, którą dziś właśnie skończyłam czytać, znalazłam cytat z egipskiego noblisty, Naguiba Mahfouza: „Nie twierdzę, za Kantem, że Bóg zwycięży dopiero w zaświatach. Bóg zwycięża każdego dnia.” Mahfouz był muzułmaninem, ja jestem chrześcijanką – a jednak ta wiara (która niektórym trzeźwym realistom może wydawać się naiwna wobec tego wszystkiego, co się na świecie dzieje :)) jest wspólna nam obojgu.

        2. Bardzo sobie cenię zdobycze technologii (chociażby Internet) i rezygnowanie z nich uważam za infantylną imitację tego, co Jezus nazywa „niesieniem krzyża”. Jednakże jako środek edukacyjno-wychowawczy pewna dawka ascezy na pewno byłaby skuteczniejsza od narzucanego dziś rodzicom wychowania „do sukcesu” – w ktorym nie ma miejsca na nieefektywne „sentymenty”. Nie wierzę też, by metodą prawnych regulacji można było wpływać na decyzje wymagajace rozwiniętych uczuć miłości, wdzięczności, szacunku, współczucia. Jeśli własnym przykładem i mądrym wychowaniem nie zaszczepimy ich naszym dzieciom i wnukom, żadne prawodawstwo nie uchroni nas przed niesieniem krzyża niepożądanej społecznie starosci .

          1. 🙂 Ja takze cenie sobie owe zdobycze techniki i sama z nich korzystam :). Tylko oby nie bylo tak, ze jak nie ma internetu to juz nie napisze do Ciebie listu bo to tyle „kosztuje” czasu. wszak musze recznie to napisac i postarac sie bo to nie tak jak na komputerze…szybko ie poprawki robi, do tego trzeba sie pofatygowac na poczte….podaje tylko jeden przyklad. Mozna ich mnozyc..ktos nie zrobi zakupow bo sie rower zepsul a takie siaty nosic w rekach??? A pamietam jak moja Mama nosila takie siaty z przystanku do domu ponad godzine drogi…. O to mi chodzilo Pedagogu.I mimo wszystko mam NADZIEJE ze „jutro” bedzie dla kazdego z nas lepsze poniewaz jest w nas wiele dobra i milosci.

          2. Busiu, masz rację. Już Erich Fromm (filozof i psycholog, zm.1980) zauważył, że cywilizacja zachodnia charakteryzuje się dążeniem do unikania wysiłku i cierpienia ZA WSZELKĄ CENĘ. Dodajemy dwie liczby dwucyfrowe na kalkulatorku, a zamiast jednej książki wolimy przeczytać 3 trzy jednostronicowe opracowania na jej temat… A teraz, po trzydziestu latach po jego śmierci, zarysowane przez niego tendencje chyba tylko się nasiliły. Mój brat, który od kilku lat mieszka w Liverpoolu, twierdzi, że coraz bardziej znaczącą część tamtejszych lekarzy stanowią ambitni imigranci – po prostu dlatego, że rodowitym Anglikom NIE CHCE SIĘ kończyć takich trudnych studiów… W ogóle zasiedziałej Europie chyba coraz mniej „się chce” – i dlatego zaczyna przegrywać w wyścigu np. z Chinami. Chińczycy nie mają nic do stracenia – za to mają ogromny apetyt na przyszłość…

          3. Pedagogu, ja również nigdy nie odczuwałam lęku czy pogardy wobec zdobyczy cywilizacji – co nie przeszkadza mi w tejże cywilizacji widzieć (obok wielu „znaków nadziei”) także niepokojących sygnałów bezwładu i upadku. Czy nie jest Twoim zdaniem symptomatyczne, że dawniej czas oczekiwania na dziecko nazywano „byciem PRZY NADZIEI” -a dziś już nikt tak nie mówi? Dziecko w ogóle przestało się z „nadzieją” kojarzyć – w świecie, gdzie wszyscy chcą mieć PRAWA (prawa, prawa, jak najwięcej praw:)) i absolutnie żadnych ZOBOWIĄZAŃ. W świecie, gdzie rodzice (a także nauczyciele) muszą się coraz częściej raczej obawiać swoich wychowanków, niż na nich LICZYĆ… Nie jestem pewna, czy i coraz powszechniejsze zwracanie się ludzi w kierunku kremacji nie wynika (po części) z owego pragnienia, by nawet po śmierci „nikomu nie sprawiać kłopotu.” Byłam przerażona, słysząc kiedyś, że w samym Berlinie kremacji poddaje się rocznie wiele tysięcy zwłok, po które po prostu nikt się nie zgłosił…

      2. Ps. Pragnę jeszcze nieśmiało zauważyć, że zniesienie prawa, zakazującego gwałtu, kradzieży czy morderstwa także nie byłoby (w żadnym razie!) „równoznaczne z zachęcaniem do takich czynów.” (Jak śmią twierdzić niektórzy obłąkani zwolennicy teorii o „wychowawczej roli prawa”;)). Co więcej, POMIMO istnienia tych zakazów są one notorycznie łamane – po co więc komu takie „nieżyciowe” prawa?:) A SAMOBÓJSTWO (o ile mnie pamięć nie myli) nie jest czynem karalnym w żadnym kraju europejskim. EUTANAZJA natomiast jest zadawaniem komuś śmierci, podniesionym do rangi CNOTY. Kościół, gdyby naprawdę chciał „iść z duchem czasu” powinien kanonizować tych, którzy się wspięli na owe szczyty miłosierdzia…:P

    2. Prawda. Przeciez nikt nikogo do niczego nie zmusza, na siłe nie poddaje eutanazji ani na siłe nie ciągnie na skrobanke. Jezeli ktos jest katolikiem nie z nazwy a z przekonania to mu bedzie obojetne – dozwolone czy nie dozwolone i tak z tego nie bedzie korzystał. A kościół widocznie słabo sie stara skoro ludzie boja się czegos co moze byc prawnie dozwolone. Jeżeli ktoś jest abstynentem to co mu przeszkadza czy wódka będzie stała w kazdym sklepie czy będzie reglamentowana i zakazana?

      1. Przede wszystkim, nie tylko katolicy mają obiekcje w stosunku do eutanazji (myślę, że tego w ogóle nie trzeba sprowadzać do religii). Po prostu jest różnica, czy coś jest dopuszczalnym wyjątkiem od reguły, czy już nową regułą. Przykład: jeśli jedno głodne dziecko ukradnie sobie bułkę ze sklepu – nikt nie będzie robił z tego problemu, prawda? Ale nie powinniśmy chyba robić z tego PRAWA, że każdy kto jest głodny, może wziąć coś ze sklepu i nie zapłacić – bo to doprowadziłoby do absurdalnych sytuacji. Podobnie, moim zdaniem powinno być z aborcją i eutanazją – poszczególne przypadki (nawet gdyby były ich tysiące!) powinny być tylko WYJĄTKAMI od ogólnego prawa: „życie ludzkie ma wielką wartość” a nie nowym PRAWEM przysługującym całej grupie osób. Skończyłeś 70 lat, więc masz PRAWO do eutanazji, zupełnie tak samo, jak do emerytury…:( I pytam raz jeszcze: po co ludziom w ogóle jakiekolwiek przepisy, skoro własne sumienie powinno wystarczyć?

        1. Nie przesadzaj, eutanazja będzie regułą? Wszystkich pod rzad będą siłą usmiercać? jakby tak było to w krajach w których eutanazja jest dozwolona nie uchowałby sie ani jeden stary człowiek.

          1. Poczekamy, zobaczymy, Olu. Zauważ jednak, że zakres tego prawa się ROZSZERZA – na początku mówiło się tylko o tym, że należy pomóc umrzeć ludziom, którzy „za bardzo cierpią by żyć” – obecnie mówi się już o tym, że to dobroczynne prawo powinno być dostępne dla wszystkich, którzy są po prostu „za starzy, by żyć” – nawet, jeśli zupełnie nic im nie dolega. Jeśli ktoś chce popełnić samobójstwo, proszę bardzo (to sprawa jego sumienia) ale PO CO robić z tego nowe prawo człowieka? Stare, dobre metody zabijania (się) już nie wystarczają? Trzeba w to koniecznie angażować prawo, państwo, budować kilniki eutanazyjne, tworzyć cały ten śmiercionośny biznes? Do ciężkiej cholery – ja jak chciałam się zabić, nie pisałam w tej sprawie petycji do Ministra Zdrowia ani do ONZ! DLACZEGO czerstwi, zdrowi, dobrze utrzymani staruszkowie z Holandii nie mogą sobie zwyczajnie i po dawnemu palnąć w łeb, jeśli tego właśnie pragną? Boją się? Aha, to znaczy, że jednak chcą ŻYĆ a nie umierać.:)

          2. My się chyba nigdy nie zrozumiemy. Jak staruszek moze sobie palnąć w łeb to niech sobie palnie, jego wola. A jak staruszek nie zechce zyc a nie bedzie w stanie nawet kiwnąć palcem u nogi to co?

          3. Olu, przypominam, że w przypadkach „ludzi leżących jak kłoda” (jak lubisz to określać) eutanazja była już w Holandii legalna od kilku lat. Teraz natomiast chodzi już TYLKO o dalsze rozszerzenie tego dobrodziejstwa na WSZYSTKICH starszych ludzi, także zupełnie zdrowych fizycznie i psychicznie. Naprawdę nie dostrzegasz różnicy? Jeśli mogę chodzić, to czy muszę iść do lekarza, żeby mnie uśpił? A PO CO?I dlaczego? Jeśli się boję, że „zwykła” śmierć mnie zaboli, to może tak naprawdę wcale nie chcę umierać?

          4. To ja juz nic nie pojmuję, przeciez na eutanazję trzeba wyrazić zgode, jest to zawarowane przepisami. Jak ty to widzisz, zrobia listę starych osob , ustawia w kolejke i buch zastrzyk?

      2. Jeśli ktoś jest „katolikiem z powołania a nie z nazwy”, jak to mówisz, a szerzej – w ogóle przyzwoitym człowiekiem, to nie będzie również zabijał i kradł. A jednak, powtarzam, ustanowiliśmy prawa zakazujące kradzieży i zabijania. Po co nam one?:)

  2. Bardzo postępowi są Holendrzy – mają takie otwarte umysły, potrafią patrzeć daleko w przyszłość. Tylko dlaczego granicę wieku ustawili tak daleko – wg mnie każdy emeryt, a także każdy rencista, powinienem mieć do tego prawo. Dlaczego akurat 70 lat? Każdy, kto może się czuć niepotrzebny, powinien mieć takie prawo!

    1. Naturalnie, Leszku. 🙂 A także wszystkie niekochane dzieci, młodzież (która z zasady czuje się nieszczęśliwa i niezrozumiana), ludzie cierpiący z powodu: chorób, depresji, bezsenności, porzucenia, wdowieństwa, utraty pracy, nadmiaru pracy, impotencji, nałogów, anoreksji… Eutanazja dla wszystkich chętnych, bez różnicy wieku, płci, rasy i wyznania! (A co sobie będziemy żałować!) I tym prostym sposobem nareszcie spełnimy odwieczne marzenie ludzkości o społeczeństwie złożonym z samych SZCZĘŚLIWYCH i zadowolonych z życia ludzi. Oczywiście – nikt nikogo do niczego zmuszał nie będzie… 🙂

      1. Ja co prawda aż tak bardzo nie byłem radykalny, ale rzeczywiście pomysł doskonały – proponowana przez Ciebie droga jest najlepszą drogą do spełnienia tego odwiecznego pragnienia ludzkości. Lepszej na pewno nie ma!

      2. Tak ci się to co dzieje w Holandii nie podoba a ja dzisiaj przeczytałam że własnie w Holandii jest pełna refundacja leczenia, usprawniania dzieci z zespołem Downa a u nas?

        1. No przecież jestem pełen zachwytu! I rozumiem, że dorzucasz kolejny argument za powszechną eutanazją, iż to właśnie dzięki niej (a więc dzięki temu, że nie traci się pieniędzy na darmozjadów) jest możliwość pełnego finansowania rehabilitacji dzieci niepełnosprawnych. Pewnie masz rację, póki i my nie zdecydujemy się na program powszechnej eutanazji, to nie mamy szans na taki program finansowania w stosunku do dzieci:( Dobrze, że ten argument podniosłaś!

          1. Ja chciałam napisać prościej: ponieważ Holenderki są światłe i postępowe, częściej rozwiązują „problem” jeszcze przed narodzeniem dziecka. Mniej mają „odmieńców” to i stać ich, by ich finansować….:(

          2. Nie pisz byle czego. Nie wiesz ze w Polsce jest bardzo mała grupka dzieci chorujących na jakąś dziwna, genetyczna chorobe i też leczenie nie jest refundowane a miesięczny koszt leczenia to bagatela…40 tys. zł.

          3. Leczenie tzw. chorób rzadkich jest drogie wszędzie na świecie. Tyle że właśnie z Holandii do tej „zacofanej Polski” przyjeżdżają studenci medycyny zobaczyć, jak niektóre z tych chorób wyglądają – bo u nich taki „problem” rozwiązuje się zwykle przed narodzeniem. Nie ma chorych, to nie ma też kosztów ich leczenia. (Chociaż ich prędzej byłoby na to stać, niż nas.)

          4. Studenci przyjeżdżają z zachodu tez dlatego, żeby zobaczyć jak np. wygląda zaawansowany rak szyjki macicy, bo tam właśnie profilaktyka, badania i wczesne rozpoznanie problem wyeliminowały… Jakoś mi się nie wydaje, żeby każda osoba w kraju, gdzie jest dozwolona aborcja od razu dopuszczała to w swoim sumieniu. To samo dotyczy eutanazji.Cały czas podajesz porównanie z zabronieniem kradzieży, zabójstwa, gwałtu itp. a w przypadku eutanazji to jest niedobre zestawienie – ponieważ wszystkie wymienione czyny dotyczą drugiej osoby, a samobójstwo i eutanazja – tylko tego człowieka, który zdecyduje się na taki krok. To drobna ale bardzo istotna różnica. Co bardzo dziwne – w debacie politycznej ci sami ludzie, którzy tak dużo mają do powiedzenia w dziedzinie aborcji, eutanazji, homoseksualizmu – krzyczą o zamachu na wolność osobistą w dużo mniej osobistym temacie jak np. zakaz palenia tytoniu w miejscach publicznych. To co? Zabić mi się nie wolno, ale komuś wolno truć mnie powoli, a jeśli nie chcę być struta to muszę siedzieć w domu i nie ograniczać wolności biednym nałogowcom?

          5. Niestety, Barbaro – podobnie jak (prawie) wszystkie nasze czyny, samobójstwo i eutanazja NIE DOTYCZĄ tylko tej osoby, która decyduje się na taki krok. To m.in. dlatego samobójcy zazwyczaj zostawiają „list pożegnalny” (sama taki napisałam) – bo dobrze wiedzą, że ich „suwerenna decyzja” dotknie bardzo wielu ludzi. Bardzo mną wstrząsnął wywiad z człowiekiem, który postanowił poddać się eutanazji w tej słynnej klinice w Szwajcarii i nie chciał nawet przedtem spotkać się z dziećmi – bo jeszcze próbowałyby go tu zatrzymać. No, to co – zabić się to czyn chwalebny i godny szacunku, a odwodzić kogoś od tego pomysłu – to już niedopuszczalna ingerencja w jego „prywatność”? Wybacz, ale dla mojego ograniczonego umysłu to jakieś niepojęte odwrócenie pojęć… Czy żyjemy tylko dla siebie? I dla siebie umieramy? Nikt nie będzie po nas płakał? Przypomina mi się tu jeszcze partnerka Modiglianiego, która po jego śmierci rzuciła się z okna, będąc w 8. miesiącu ciąży – i pozostawiając drugie małe dziecko sierotą. Czy te dzieci miały jakiś „wybór”? Czy to nienarodzone chciało zginąć? Nie, nie, nie – nasze życie nie należy tylko do nas. I nie potrzeba nawet żadnej wiary w Boga, żeby dojść do takiego wniosku. Ps. W kwestii palenia jestem podobnego zdania, jak Ty; pisałam tutaj już zresztą o innej tego typu niekonsekwencji: ci, którzy są przeciwko PRAWU do kary śmierci, na ogół popierają prawo do aborcji (no jasne – taki niechciany płód stanowi większy problem, niż jakiś tam psychopata…). Oraz odwrotnie – obrońcy życia nienarodzonych na ogół nie mają nic przeciwko uśmiercaniu kryminalistów w majestacie prawa…

          6. Niby tak… tylko wydaje mi się, że podajesz przypadki człowieka, który jednak nie do końca pragnie śmierci, tylko nie widzi innego wyjścia: to jest chwilowe zaćmienie umysłu (jak u tej kobiety która zabiła się z rozpaczy po śmierci ukochanego), wołanie o ratunek, albo zemsta na kimś. A ja myślałam o przypadkach, kiedy właśnie człowiek nie ma już żadnej chęci życia, bo czuje się nikomu niepotrzebny, nie ma nawet do kogo napisać listu i nikt po nim nie zapłacze…

          7. Przepraszam, ale za „chiny ludowe” nie zrozumiem logiki, która z dobra chce zrobić argument za złem (choćby tylko ironicznie). Czy nagle tak zabolało, że ci paskudni, zdegenerowani do szpiku kości Holendrzy mogą się w czymś okazać lepszymi od nas… prawowiernych Polaków?

          8. Barbaro, mylisz się, sądząc, że jestem jakąś nacjonalistyczną, prawicową hieną (i nie sadzę, by był nią także Leszek). Jestem pewna, że jest CAŁE MNÓSTWO rzeczy, którymi Holandia może się poszczycić (w przeciwieństwie do nas, zaściankowych biedaków) np. poziom życia i opieki zdrowotnej właśnie. ALE skoro jest w tej krainie tulipanów tak sielsko i anielsko to wybacz, ale TYM BARDZIEJ trudno mi pojąć ich dziwny entuzjazm do rozszerzania prawa do samobójstwa… Przecież w takim kraju to chyba tylko „żyć nie umierać”? TO właśnie wydaje mi się mało logiczne…

          9. Nieba na ziemi to nigdzie się nie znajdzie. No coś Ty? Skąd by mi przyszło myśleć, ze jesteś „prawicowa hieną”. Mówię tylko, żeby nazywać złym to co jest złe, a nie wsadzać wszystko do worka z napisem „fuj”. Zgadzam się z krytyką pomysłu eutanazji dla ludzi w wieku ponad (…). Ale nie przyszłoby mi do głowy, żeby wyciągać takie skojarzenia, jak powyższe 🙁

          10. Barbaro, to że Holendrzy refundują rehabilitację nie można uważać za argument usprawiedliwiający eutanazję. Dlatego tak zareagowałem.

          11. Masz chyba trudności ze zrozumieniem tego co czytasz a co więcej nie czytasz to co jest napisane tylko to co chcesz przeczytać.

          12. Ja nie odebrałam komentarza Oli jako „usprawiedliwienia” dla holenderskiego pomysłu eutanazji. Przecież nic takiego nie napisała. Nie można też uznać, że prawo do eutanazji w jakimś kraju deprecjonuje inne dobre rozwiązania wypracowane przez to społeczeństwo.W dodatku kwestia eutanazji jest bardzo trudna i nie wiem czy istnieje jakikolwiek dobry zapis prawny w tym temacie. Samobójstwo jest prawnie dozwolone, ale pomoc przy samobójstwie już nie. Tak chyba powinno zostać. Bo taka jest ogólna prawna zasada: samemu można sobą dysponować wedle życzenia, ale drugą osobą już nie (to samo jest w kwestii prostytucji – karalne jest tylko sutenerstwo, prostytuować może się każdy bezkarnie). Ale już w temacie używek panuje pomieszanie – nie wolno publicznie pić alkoholu (chociaż pijący tylko sam siebie truje), a zakaz palenia jest krytykowany i podważany – chociaż palący truje wszystkich wokoło…

      3. Moim zdaniem każdy może w sobie strzelić w łeb jeśli ma na to ochotę, nie widzę jednak powodu by się to odbywało na koszt podatnika, czyli za państwowe pieniądze. Powinno to być w pełni sprywatyzowane.Człowiek zawsze miał i ma możliwość wyboru, bez względu na prawa boskie czy ludzkie. Nawet jadąc samochodem i widząc pojazd jadący z przeciwka wybieram : jadę dalej, lub skręcam na lewo i bum !!! I co na to prawo, przepisy etc. Mam je głęboko w tyle i nikt ode mnie niczego już nie wyegzekwuje tu na Ziemi, jak skutecznie przywalę. My chrześcijanie mamy jednak innego Prawodawcę i przed Nim kiedyś staniemy… I to jest nasz wybór, cokolwiek by się na tej naszej Ziemi nie stało.

    2. Polska jest jeszcze bardziej postępowa. Emerytura w wysokości 700 zł lub jeszcze niższa renta to godna śmierć głodowa lub eutanazja bo nie stac na leki. Ilość samobóstw rośnie. Z taką emeryturą to chyba nawet do DPS-u trudno się dostać. Nie dziwią mnie więc coraz liczniejsze samobójstwa. Ostatnio w moim mieście z okna rzuciła się staruszka. Inna schorowana odeszła z apteki Bonifratów z kwitkiem bo mają 100% narzuty na zioła.Świat zszedł na psy.

      1. Ja jestem rencistką z rentą socjalną poniżej 600 złotych – i gdybym nie miała rodziny oraz nie pracowała (mimo bzdurnego orzeczenia, że jestem „niezdolna do żadnej pracy” – ale pewnie nie powinnam się do tego przyznawać, bo mi zaraz jakaś zdegustowana panienka znów napisze, że „epatuję” i że „biorę na litość.”) to też byłoby ze mną krucho. Ale powiedzieć, że „ludzie nie mają nadziei, ponieważ są biedni” to też chyba zbytnie uproszczenie, Izo. DLACZEGO w takim razie pomysł z „godną śmiercią” dla staruszków zrodził się w ZAMOŻNEJ Europie, gdzie seniorzy mają nieporównywalnie lepsze warunki życia, niż u nas? Dlaczego najwyższy wskaźnik samobójstw wśród młodzieży jest podobno w zaawansowanej technologicznie Japonii i w laickiej Francji? Dlaczego wśród „sławnych i bogatych” jest aż tyle uzależnień? Już tu gdzieś pisałam, że mój przyjaciel, który wiele podróżował, opowiadał, że nigdzie na świecie nie spotkał aż tylu SZCZĘŚLIWYCH ludzi, co na Czarnym Lądzie – mimo, że 80% społeczeństwa żyje tam w niewyobrażalnej dla Europejczyka nędzy… Jak myślisz, z czego to wszystko wynika?

          1. To i wtedy nie sądzę, bym aż chciała się zabić. Bywałam już w najróżniejszych sytuacjach życiowych, w biedzie też. Ale zabić się chciałam tylko z fizycznego i psychicznego przeciążenia. I myślę, że MOŻNA temu jakoś zaradzić. Jeśli się chce.

          2. Myślisz, że ubóstwo nie prowadzi do fizycznego i psychicznego przeciążenia? Szczególnie jak ma się 70 lat wzwyż? Byłam wczoraj ( na inwentaryzacji) w pewnym ZOL-u. Umieralnia ludzi starych. Zapamiętam ten widok do końca swych dni jako „umieranie po polsku”. Natrząsamy się z Holendrów a my co, w czym jesteśmy lepsi? Bo jest 99,99999% katolików? Bo nam się w głowie nie mieści, że stary człowiek ma dość życia jako bydlęcy manekin (tak jest traktowany)?

          3. Muszę coś dopisać. Jestem przeciwna przedmiotowemu traktowaniu ludzi. Niezaleznie od wieku. Eutanazja ludzi powyżej 70-ego roku to jakiś wymysł rodem z III Rzeszy. W tym temacie powinniśmy się wszyscy zjednoczyć (niezależnie od wyznania, narodowości etc.) i przeciwstawić lobby medialno-biznesowemu. Powiedzieć politykom stanowcze NIE! I od siebie pokazywać starszym ludziom, że są potrzebni i kochani. Bez frazesów! Sama nie wiem czy będę miała w ogóle emeryturę. Może dla mnie rozwiązaniem będzie praca zawodowa do śmierci? Musze tylko dbać o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne.

          4. Mnie się to wszystko MIEŚCI w głowie, Izo. Z nikogo się też nie natrząsam, ani nie uważam, byśmy byli „lepsi” od Holendrów – bośmy są „przedmurze chrześcijaństwa” (nawiasem mówiąc, wg ostatnich statystyk katolików jest już poniżej 90%) – NIE WIERZĘ jedynie, by społeczne przyzwolenie na samobójstwa („jak jest Ci źle, to masz PRAWO się zabić”) było najlepszym i najbardziej cywilizowanym sposobem na te wszystkie bolączki. Nie wolno mi tak myśleć? A dlaczego?:(

          5. Prawo jak prawo Albo. Obawiam się, że to zmierza do „masz obowiązek”..bo jestes stary, jesteś ciężarem dla młodych. Był taki film S-F. Wiele z niego nie pamiętam..ale właśnie było to o usmiercaniu ludzi po 30-tce. Społeczeństwo nie znało w ogóle ludzi dojrzałych. No bo jak zaczniemy eliminację ludzi po 70-tce to dlaczego nie po 40-tce? Wychowałeś/aś dzieci – to do piachu?

          6. No, widzisz – i tu się zupełnie zgadzamy! O to mi właśnie chodziło! Zakres tego prawa stopniowo się rozszerza – i obawiam się, że to, co początkowo miało być „absolutnym wyjątkiem” („Albo, okrutna Albo, jak możesz chcieć, żeby ktoś aż TAK cierpiał?!”) powoli staje się społecznie akceptowanym sposobem rozwiązywania wszelkich problemów. Oby nie stało się sposobem PODSTAWOWYM („Babciu, na co jeszcze czekasz? Czas na Ciebie!”) Cieszę się, że udało nam się porozumieć. Żeby nie było nieporozumień: uważam, że każdy człowiek ma „prawo” się zabić, jeśli sumienie mu na to pozwala – ale, po pierwsze, nie powinien przerzucać tej decyzji na innych; a po drugie — powinniśmy raczej pomagać innym ŻYĆ, a nie umierać. Co wymaga większej miłości i bohaterstwa: wstrzyknąć komuś jeden śmiertelny zastrzyk („żeby się już dłużej nie męczył”) – czy przez lata towarzyszyć mu w jego cierpieniu?

          7. Tylko zauwaz jedno. Jak będziesz chora i to powaznie, nie na katar, nie bedziesz miała grosza przy duszy i nie wykupisz lekarstw to umrzesz a to bedzie taka cicha eutanazja.

      2. Zgadzam się z Tobą Izo. Mogę tylko dodać, że pieniądze są jedną stroną „medalu”, a jeszcze gorsza jest izolacja i odrzucenie. Dopóki się człowiek czuje potrzebny nie myśli o samobójstwie. Można to nazwać też nadzieją. Prawo tu nic nie zmieni. W końcu samobójstwo od razu rozwiązuje kwestie prawne – samobójcy już nie można ukarać…

        1. Myślę, Barbaro, że izolacja i poczucie odrzucenia to WAŻNIEJSZA od pieniędzy strona tego medalu. A zalegalizowana eutanazja to również bardzo dochodowy BIZNES (koszty takiej „usługi dla ludności” są nieporównanie mniejsze, niż w przypadku innych form opieki nad ludźmi starszymi czy niepełnosprawnymi) – co tym bardziej odstręcza mnie od tego pomysłu. I naprawdę myślisz, że powszechna akceptacja dla tego pomysłu (Watykan jak zwykle będzie przeciw, ale wiadomo, że „oni” się zawsze sprzeciwiają wolności, postępowi i szczęściu ludzkości – zupełnie bez powodu…:P) znacząco POPRAWI sytuację osób starszych w dzisiejszym świecie? Ci, co zdecydują się pozostać przy życiu, nie będą się już czuli wyobcowani i odrzuceni? Bo ja jakoś nie umiem dostrzec takiej korelacji…

          1. Gdzieś to już pisałam, ale nie od rzeczy będzie powtórzyć. Personel pewnego francuskiego domu opieki był autentycznie zatroskany „epidemią” nagłych zgonów wśród pensjonariuszy. Po wykluczeniu wszystkich możliwych przyczyn natury medycznej, wzięto się za te psychologiczne. I postanowiono, że dziadkowie i babcie będą się przez kilka godzin w tygodniu opiekować dziećmi z pobliskiego przedszkola (przy czym należało najpierw przełamać opór ich rodziców – tak dalece w społeczeństwie zakorzeniła się już teza o zupełnej „bezużyteczności” takich ludzi, a nawet o zagrożeniu, jakie mogą stanowić…). I co się okazało? Poziom zgonów szybko wrócił do normy. Staruszkowie czuli się po prostu tak niepotrzebni, że sami, dobrowolnie, uciekali w śmierć… Zmieniło się to dopiero wtedy, kiedy znowu mieli na co czekać – choćby na wizytę „przyszywanego” wnuka czy wnuczki… Brak nadziei to dla mnie właśnie taki stan, kiedy „już nie ma na co czekać.” I wbrew pozorom, może to się przytrafić każdemu – nie tylko biednym rencistom (sama przeżyłam taki moment totalnej beznadziei tuż przed poznaniem P. – wydawało mi się wówczas, że NIC już się w moim życiu nie zmieni). Mój starszy brat opowiadał mi o swojej dawnej szefowej, dziewczynie, która w wieku 35 lat zdobyła już „wszystko” – wszystko widziała, wszędzie była. Ona również była osobą głęboko nieszczęśliwą i samotną: nie miała już na co czekać! Gdzieś kiedyś znalazłam myśl, że nic nie przyjdzie człowiekowi z tego, że zyskał cały świat, jeśli nie ma nikogo, komu mógłby o tym opowiedzieć…

          2. I tu się całkiem zgadzam. W dodatku uważam, że (tak jak napisałam we wcześniejszym komentarzu) powinniśmy szukać dobrych przykładów. Roztrząsanie problemu eutanazji u Holendrów, czy możliwości aborcji w Szwecji raczej nikomu nadziei i chęci życia nie doda… Mamy czekać na to, żeby TAKIE bezeceństwa do nas przyszły??? W dodatku nie mamy szans zmienić prawa w obcym państwie – możemy tylko dać im PRZYKŁAD. A jak mamy dawać dobry przykład, kiedy mamy równie dużo „grzeszków na sumieniu”, a jeśli rozmawiamy – to tylko o tym złym?Zwracajmy uwagę na dobre strony (przykłady, które wcześniej podałam znam dobrze, bo mam kuzynkę w Holandii, a w Szwecji byłam kilkukrotnie w pracy) – to może damy komuś tą NADZIEJĘ 🙂 To co właśnie opisałaś zaraz napawa optymizmem 🙂

          3. To, że ktoś ma jakiś lepszy lub gorszy pomysł nie znaczy, że zaraz będzie „powszechna akceptacja”. Ja bym się chciała zapytać DLACZEGO głośno jest u nas tylko o ZŁYCH pomysłach zagranicznych. Holandia np. ma świetne rozwiązania dotyczące segregacji i recyklingu odpadów. Dlaczego o tym nikt u nas nie mówi, tylko się nagłaśnia temat eutanazji??? W Szwecji mnóstwo ludzi jeździ do pracy rowerami (a rowery stoją pod zakładami i sklepami zupełnie niczym nie przypięte)… Ale my co musimy widzieć – kliniki aborcyjne! Czemu zamiast szukać i naśladować to, co dobre, szukamy przysłowiowego źdźbła w oku brata swego 🙁

          4. Wiesz, dlaczego? Po pierwsze dlatego, że ZŁO jest bardziej krzykliwe od dobra (Jak myślisz, dlaczego Niemcy uważają nas wszystkich za fanatycznych katolików spod znaku Ojca Rydzyka? – to dokładnie ten sam mechanizm.) A po drugie dlatego, że jeśli ludziom do znudzenia powtarza się, że największą zdobyczą cywilizacyjną tamtych krajów NIE JEST lepszy od naszego system socjalny albo staranniejsza ochrona środowiska, tylko właśnie prawo do samobójstwa dla staruszków – to oni w to w końcu uwierzą. Co więcej, zapragną mieć podobne „zdobycze” u siebie. Naprawdę. A to dlatego, że dobre, zwykłe rzeczy są tak mało medialne…

          5. Jakiz to znowu dochodowy biznes? W Szwajcarii jest jedna klinika i tyle. A ile jest domów dla nieuleczalnie chorych?

          6. Bardzo dochodowy. Eutanazja kosztuje mniej, niż opieka hospicyjna czy geriatryczna – a wobec starzenia się europejskich społeczeństw – eutanazja to przyszłość! Już teraz na Zachodzie rozchwytywane są nasze opiekunki do dzieci i do osób starszych – bo, jak wiadomo (chociażby z przykładu polskiego prywatnego domu starców w Radości) nie jest to praca, do której ludzie szczególnie się palą… Może więc za lat kilkadziesiąt będzie zwykłym aktem przyzwoitości, że staruszek „ładnie się zachował” i usunął się sam z tego świata. Dokładnie tak samo, jak teraz już jest standardem (na Zachodzie, bo my tu w Polsce wciąż jeszcze mamy ten „głupi pogląd” że to rodzina powinna wziąć sobie ten ciężar na łeb) żeby się przenosić do domów opieki, „kiedy przychodzi Twój czas.” Bardzo współczułam pewnej starszej pani w jednym z takich domów (pisałam tu kiedyś o niej). Spędziła ona w takim miejscu ze 20 lat – aż wreszcie poczuła, że to nie ma sensu – nie ma żadnej rodziny, przyjaciół, dzień jest podobny do dnia, a nią opiekują się profesjonalne pielęgniarki. Faktycznie – PO CO miałaby żyć dłużej, skoro nikt nie będzie po niej płakał? Ale sęk w tym, że zawsze łatwiej jest powiedzieć: „Jak jest Ci źle, to się zabij!” niż przywrócić komuś takiemu siłę do życia. Tacy ludzie już „wypadli z obiegu” i właściwie pozwolenie na to, by lekarze mogli ich humanitarnie usypiać jest tylko kolejnym logicznym krokiem…

          7. Wiesz, ja tu widzę jedną kolosalną sprzeczność. Owszem rodziny powinny się trzymać razem, to byłby dla mnie ideałem, żeby wszyscy się czuli dla siebie nawzajem potrzebni. Ale ostatnio ciągle słyszę, że dziadkowie nie są po to aby się opiekować wnukami – oni przecież mają własne życie… Jak mam to rozumieć: dopóki zdrowie dopisuje rodzina be, wnuczek be, a jak sił już nie starczy to wtedy rodzina do obsługi? Albo -albo: albo chcemy być rodzinni od początku do końca, albo wolimy być sami – i wtedy trzeba się liczyć z tym, że kiedyś trzeba będzie iść do domu opieki. Innymi słowy można powiedzieć, że jeśli tatuś i mamusia widują się z własnym dzieckiem tylko przez parę godzin w weekendy, a kiedy doczekają się wnuków nadal wolą się włóczyć po sanatoriach zamiast nauczyć wnuczka grać w szachy, to niech potem nie oczekują, że dzieci i wnuki będą ich opiekunami na starość 🙁 To co kiedyś napisałaś, że każdy by chciał mieć tylko prawa, a żadnych obowiązków też się tyczy emerytów (zobacz jak perfidnie się mówi, że to młodzi mają zarobić na emerytury swoich rodziców – rodzice SAMI sobie na te emerytury zarabiali, a że politycy ich OKRADLI, temu dzieci zupełnie niewinne).

          8. Z ta opieka nad wnukami to tak zupełnie bym się nie zgodziła. Jezeli juz mówimy o obowiazku opieki to rodzice ze swojej strony zrobili co nalezało – opiekowali sie dzieckiem więc dziecko ze swojej strony powinno zaopiekowac się rodzicami. Od opieki nad wnukami sa rodzice a nie dziadkowie. Bawienie wnuków moze byc ich dobra wola ale nigdy obowiazkiem. Zasada błędna – jak się nie bedziesz opiekować wnukami to pójdziesz do domu starców

          9. Nie o to mi chodziło. Chodzi mi o rodziców, którzy właśnie swoimi dziećmi się nie zajmowali – oddali do żłobków, podrzucili dziadkom, zatrudnili niańki… bo przecież harowali ciężko na „dobrobyt”… a kiedy już pójdą na emeryturę wnukami też się nie zaopiekują. Albo drugi przypadek – osoby, które bardzo chciały kiedyś aby ich rodzice pomogli w wychowaniu wnucząt, ale tej pomocy nie otrzymali – i do swoich dzieci mówią „mi nikt ciebie nie bawił, to ty też radź sobie sam/sama”. Odmowa nie wynika z chęci odpoczynku, czy kiepskiego zdrowia, a tylko z jakiejś pokoleniowej zemsty. Tego nie rozumiem, bo mi nikt nie pomaga w opiece nad dzieckiem, ale wiem, że kiedy on dorośnie chciałabym mu pomóc jeśli będzie trzeba… Oczywiście dziadkowie nie mają obowiązku zajmować się wnukami, ale tak samo nie można rodzić i chować dzieci tylko po to, aby miał kto na starość podać nam przysłowiową szklankę wody. Dziecko to nie jest inwestycja na starość, tylko odrębna osoba ludzka i o tym trzeba pamiętać. Od obopólnej dobrej woli zależy czy rodzina będzie się trzymać razem, czy każdy pójdzie w swoją stronę świata…

          10. Tylko ze zauwaz jedno, w wielu przypadkach żłobek czy niańka nie wynikał z grymasu a z potrzeby. Np. matka samotnie wychowujaca dziecko miała warunki ku temu żeby siedzieć w domu? a z czego by zyła? Albo ktos miał dobra prace i wiedział że jak wróci to jedynie po wypowiedzenie? Zresztą, znam dzieci chowane w żłobku i naprawde takich dzieci mozna jedynie pozazdrościc, w złobku w końcu cały dzień sie nie przebywa, jak się chce to takie „żłobkowe” tez mozna wspaniale wychować a siedząc w domu mozna też wychować „zupełnego gada”Zgadzam sie z jednym, nic nie warta taka matka która dzieci podrzuci rodzicom a sama baluje do upadłego.

          11. A dzieci też mogą się potem tłumaczyć, że oddają starą matkę do domu opieki – bo MUSZĄ, bo pracują i nie mogą się nią zająć 🙁

          12. Wiesz, samo „oddanie” kogoś gdzieś z niemożności zapewnienia mu właściwej opieki (choć na ogół ci, którzy takiej opieki potrzebują, najlepiej czują się we własnym domu – i stąd np. idea hospicjów domowych) nie jest jeszcze najgorsza. Nieciekawie robi się wtedy, gdy przerzucamy ten „ciężar” całkowicie na barki jakiejś instytucji i ochoczo o nim zapominamy, jakby nigdy nie istniał. To właśnie wtedy rodzą się najlepsi kandydaci do „dobrowolnej” eutanazji. Pewna znajoma moich rodziców, pracująca w szkole dla dzieci VIP-ów opowiadała, że ci rodzice często traktują tę placówkę jako rodzaj „przechowalni dla dzieci” – na zasadzie: „skoro Wam płacę – i to dużo – życzę sobie być uwolniony(a) od kłopotów rodzicielskich!” Ona twierdzi, że choć szkoła jest „czynna” codziennie od 6 rano do 18.-tej, niektórym rodzicom i tego jest za mało. „Oni najchętniej oddawaliby je pod naszą opiekę na 24 godziny na dobę, a zabierali do domu jedynie na weekendy, choć tłumaczymy, że przecież tak nie można.” – mówiła. Pomysły ze żłobkami tygodniowymi były już np. w Chinach i w kibucach izraelskich. Rodzice, uwolnieni od troski o swoje potomstwo, mogą się w takim razie poświęcić bez reszty swoim arcyważnym obowiązkom…No, a przechowalnie dla „uciążliwych” dzieci nieuchronnie rodzą przechowalnie dla nikomu niepotrzebnych starych rodziców…Niestety, ale tak to właśnie działa…

          13. Nie mówmy o szkole dla VIPów bo to jest malutki procent szkół a więc przykład jest nietrafny i jak zwykle marginalny. Mówmy o normalnych rodzinach i normalnych układach, dziecka do żłobka nikt nie oddaje tak dla grymasu, widocznie ma taka potrzebę. Nie słyszałas o rodzinach wielodzietnych, matkach siedzacych całe zycie w domu i dogadzającym dzieciom a kończacych w domach opieki? Wszystko kwestia wychowania dziecka a wychować mozna też po odebraniu ze żłobka, wcale do tego nie potrzeba całego dnia.

          14. Słyszałam także o rodzinach wielodzietnych, w których rodzeństwo na zmianę opiekowało się starymi rodzicami – więc można podać i pozytywne przykłady. A szkoła dla VIP-ów wcale nie była takim złym przykładem- po pierwsze dlatego, że żony tych polityków i biznesmenów na ogół NIE MUSZĄ pracować zawodowo (w ogóle nic nie „muszą”:)) – tak więc oddają dzieciaka „w dobre ręce” po to, żeby mieć go z głowy i spokojnie zajmować się przyjemniejszymi stronami życia. A po drugie dlatego, że opcja „ja przecież pracuję i przedszkole, żłobek, szkoła MUSI TO ZROZUMIEĆ” się rozszerza i wcale nie dotyczy już tylko najbogatszych. Zapytaj dowolną przedszkolankę. A Ty naprawdę myślisz, że DA SIĘ dziecko wychować tak samo dobrze, spędzając z nim 50 godzin w tygodniu, jak i wtedy, gdy tych godzin jest 150? W takim razie dzieci wychowywane „przez państwo” powinny być najlepiej wychowanymi dziećmi pod słońcem – nikt na pewno się dla nich nikt przesadnie nie poświęcał…

          15. Nie wiem dlaczego jestes taka zdziwiona. Jak kobieta wychowuje dzieci przykładowo samotnie, matka ma Alzheimera i wymaga całodobowej opieki to co ma zrobić? rzucic w diabły robote, dzieciom zafundować mannę z nieba i zająć się matką ? samą miłościa jakoś nie da sie wyzyc.W dzisiejszych czasach nie każdego stać na komfort siedzenia w domu.

  3. Nadzieja jest w PANU. Ostatnio szczególnie mocno miałam okazję odczuć jej moc – dzięki niej moje małżeństwo nadal trwa…Dziękuję Aniu za Twoje rekolekcje.

    1. Anonimowi Alkoholicy ujmują to samo bardziej ogólnie – mówią, że człowiek nie może rozwiązać swoich problemów bez odwołania się od „Siły Wyższej niż on sam”:) – a ostatnio i tak są krytykowani za „religijną indoktrynację” przez ludzi, którzy reagują alergicznie na jakąkolwiek wzmiankę o duchowości. Ale nie wydaje mi się, byśmy w świecie zupełnie z niej wypranym mogli być rzeczywiście bardziej szczęśliwi, niż obecnie. Jak dotąd, nic na to nie wskazuje.

  4. Oj wieje pesymizmem, choć okres postu się zbliża i promyk wiosny zawitał, a tu Co? Jesień Panie, Jesień … Nie oczekujemy radośnie na Zmartwychwstanie. A przecież czasy są zawsze odpowiednie dla zbawienia, to od naszej postawy zależy nasze zbawienie. Życzę odrobinę optymizmu i wtedy warto żyć nadzieją.

    1. Masz rację, Tadeuszu – „nasze czasy” nie są gorsze ani lepsze od jakichkolwiek innych – są po prostu TAKIE SAME bo i ludzie wcale się nie zmienili… A jeśli mamy dziś więcej nowych możliwości, by czynić zło, to tak samo nie brakuje nam nowoczesnych instrumentów czynienia dobra – np. pozwalających głuchym słyszeć (implanty douszne), niewidomym widzieć (przeszczepy rogówki, na przykład), a niepłodnym parom mieć dzieci. Czy to wszystko nie może przywrócić NADZIEI bardzo wielu ludziom?:) Ale wydaje mi się, że wspominałam i o tym…

  5. A żeby już ostatecznie wybronić się z zarzutów, że jestem jakoś dziwnie uprzedzona do tych biednych Holendrów, muszę dodać, że ten mały kraj jest pełen paradoksów, którymi nie przestaje mnie nieustannie zadziwiać. Pewien znawca tematu wyjaśniał niedawno w radiu, że mniej więcej do lat 60.-tych ubiegłego wieku wszyscy mieszkańcy, ogólnie rzecz biorąc, hołdowali prostej „purytańskiej” moralności, opartej na zasadzie oszczędności, skromności, powściągliwości i pracy (to nie przypadek, proszę Państwa, że to właśnie imigranci z Holandii zbudowali Nowy Jork:)). Aż przyszedł burzliwy rok 1968 a za nim „szalone lata siedemdziesiąte” – i nagle Holendrzy zachłysnęli się „wolnością” której wcześniej nie znali: poznali smak narkotyków, wolnej miłości i kontestacji – i zaczęli czcić nowe, liberalne wartości z gorliwością neofitów… A jednak kraj, który jako pierwszy „w imię wolności” zalegalizował nie tylko eutanazję, ale i „miękkie” narkotyki – i w którym nie ratuje się najmniejszych wcześniaków w obawie, że niektóre z nich MOGŁYBY BYĆ chore (w sąsiednich Niemczech ratuje się ponad 75% takich dzieci…) – jednocześnie POSIADA system refundacji kształcenia dzieci z Downem, a ostatnio przeczytałam także o pierwszym w świecie parku rozrywki dla osób głuchych, niewidomych lub/i poważnie upośledzonych umysłowo. Jak widzicie, zbyt to wszystko skomplikowane, aby w czambuł potępiać – albo wychwalać pod niebiosa… Wydaje mi się, że obecnie Holandia „przoduje” w Europie w poszukiwaniu nowych rozwiązań – i to zarówno w dobrym, jak i w złym sensie…

    1. No i nie ma się co dziwić – ten sam mechanizm działa też w odniesieniu do jednostek… Np dzieciaki, które są trzymane na zbyt „krótkiej smyczy” z chwilą „wyzwolenia” (zamieszkania w internacie lub akademiku) szaleją często tak, że włosy dęba stają 😉 Widocznie taka jest już nasza ciekawska ludzka natura :):):)

      1. Zgoda, Barbaro, tylko mi się jakoś nie wydaje, żeby koniecznie trzeba było (zarówno w sensie społecznym, jak indywidualnym) „spróbować wszystkiego” żeby dopiero po jakimś czasie dojść do wniosku, że jednak niektóre z tych rzeczy wcale nie były dobre…

  6. > Przecież (o ile mi wiadomo) tak długiego okresu pokoju, dobrobytu i > wolności nie było nigdy wcześniej w dziejach świata. Dlaczego zatem > starzy i młodzi (a nawet dzieci!) są coraz częściej tak „zmęczeni życiem”, > że wybierają dobrowolną śmierć? Czy nie jest to aby wspólna cecha > wszystkich cywilizacji schyłkowych, chylących się ku upadkowi?Witam.Tak, dokładnie. masz rację. Zwróć uwagę na to że takich problemów nie mają kręgi kultury islamskiej. Tam nie ma mowy o eutanazji, o aborcji, bo ich związek z religią jest o wiele silniejszy niż w chrześcijaństwie. Bo to jest cywilizacja wschodząca, wojująca. Kiedyś to chrześcijaństwo było wojujące, wypierało islam, spychało na margines dziejów. Teraz my osiągnęliśmy już wszystko, i gnijemy w naszym humanizmie, prawach człowieka, wolności jednostki, nieskrępowaniu obyczajowym, i setkach podobnych bzdur, dzięki którym co raz to nowe oszołomy mogą zaistnieć w środkach masowego przekazu, a nasza kultura i obyczajowość umierają.Pozdrawiam,

    1. Hmmm…., Coś w tym niezaprzeczalnie jest. Szymon Hołownia, na którego blog chętnie zaglądam (link znajdziesz w ramce obok) słusznie kiedyś napisał, że stara, syta Europa traci powoli kontakt z rzeczywistością (a bez tego chyba trudno mówić o prawdziwej nadziei na przyszłość?). Bo jeśli na Zachodzie można domagać się odszkodowania za straty moralne, wynikające z konieczności patrzenia na wizerunek ukrzyżowanego Człowieka na ścianie, podczas gdy na świecie co kilka sekund z głodu umiera dziecko, to chyba dobrze pokazuje całą skalę naszych problemów. Oraz to, że cała nasza „wolność i niezawisłość” wcale nie uczyniła nas szczęśliwymi – wciąż chcemy jej więcej i więcej, aż do absurdu („jeśli chcesz się zabić, ok, nie będziemy Ci przeszkadzać – co więcej, chętnie pomożemy!”) Chociaż ja wcale bym nie chciała, by chrześcijaństwo stało się na powrót religią „wojującą” – to też nie przyniosło nam nic dobrego. Jego misją jest raczej BUDZIĆ NADZIEJĘ. I myślę, że najpiękniejsze w mojej religii jest właśnie to, że – pozornie powalona i spróchniała jak bardzo stare drzewo – wciąż wypuszcza od korzenia świeże, zielone gałązki. Wciąż na nowo odradza się i „zmartwychwstaje.” Dziś słuchałam w radiu prymasa Francji, który mówił o tym, że choć stale brakuje im kapłanów (i jeden ksiądz musi obsługiwać kilka parafii) to jednocześnie tysiące ludzi w tym modelowo laickim kraju przygotowują się do chrztu… Mamy XXI wiek a ktoś chce się jeszcze dobrowolnie poważyć na takie szaleństwo…:)

      1. Można by zapytać czy islam zwycięży chrześcijaństwo ? Dla nas chrześcijan to niemożliwe, ale wyznawcy islamu chyba nie podzielają naszego punktu widzenia i traktują swoją religię jako zwycięską i przebojową w stosunku do chrześcijaństwa, którego prorok Jezus, choć mąż wielki w mowie i czynie, gładko został pokonany przez Rzymian i umarł haniebną śmiercią na krzyżu. Podczas gdy Mahomet zwycięski konno wstąpił do Nieba ! A więc klęska, jaka zatem dla chrześcijan nadzieja ? Porzucić tę smętną i pełną cierpienia dekadencką i ginącą wiarę i przyjąć zwycięski i przebojowy islam.

        1. Ciekawe, czy islam będzie nadal taki zwarty i radykalny, kiedy mu drugie milenium „stuknie”, jak staremu, dobremu chrześcijaństwu…

        2. > Można by zapytać czy islam zwycięży chrześcijaństwo ? Sęk w tym, że duchowi przywódcy islamscy bardzo dobrze wykorzystują zdobycze współczesnego świata, zarówno te techniczne jak i te demokratyczne. Technika, jaką dysponują współczesne demokracje, powoduje że zatracają się więzi międzyludzkie, bo ludzie spędzają dużo czasu ze swoimi laptopami, ipodami i mp-trójkami. Zaś różnego rodzaju prądy emancypacyjne, i doktrynalna wręcz tolerancja powodują że łatwo do naszych społeczeństw wniknąć i wtopić, pozornie się asymilując. Wbrew pozorom demokracja jest bardzo słabym systemem, ponieważ tam gdzie wszyscy są równi, łatwo podważyć każdy autorytet. Dlatego kościół katolicki przeżywa taki regres, a islam jest progresywny. Sam kościół katolicki też nie jest bez winy, bo nie dość szybko się reformuje i nie nadąża za przemianami technicznymi, które z kolei determinują przemiany społeczne. Pewne zjawiska patologiczne istniały wśród księży przez stulecia, ale nigdy nie stawały się publicznie znane i tak piętnowane, tak jak teraz. To jest skutek demokratyzacji społeczeństw i powszechnego, łatwo dostępnego dobrobytu.> A więc klęska, jaka> zatem dla chrześcijan nadzieja ? Porzucić tę smętną i> pełną cierpienia dekadencką i ginącą wiarę i przyjąć> zwycięski i przebojowy islam.To chyba nie takie proste. Wydaje mi się, że islam jest daleko bardziej wymagającą religią. Sadzę że w daleko większym stopniu ma wpływ na życie codzienne swych wyznawców, niż chrześcijaństwo na swoich. Sądzę że przeciętny muzułmanin w znacznie częściej kieruje się zasadami Koranu, niż my naszą Biblią. My jesteśmy mocni w uchwalaniu rezolucji i tworzeniu prawa, którego sami potem nie respektujemy. Obawiam się, że nie sprostalibyśmy takiemu wyzwaniu. Zbyt wiele musielibyśmy poświęcić z naszych swobód i praw.

          1. Chrześcijaństwo też przeżywało okres ekspansywności, nietolerancji i wojen religijnych. Była władza hierarchii duchownej, były stosy, ograniczanie dostępu do wiedzy… Tylko czy taka postawa jest zgodna z dobrą nowiną i przykazaniem miłości, to już niech sobie każdy rozważy w sumieniu.

  7. Szukając podstaw dla nadziei jedynie w tym świecie, popadlibyśmy nieuchronnie w pesymizm. Może więc ważnym uzupełnieniem tego, co napisałaś (uzupełnieniem, a nie zaprzeczeniem) będą trzy fragmenty z listu do Rzymian (podkreślenia wersalikami – moje):Rzym. 5:1-5Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się NADZIEJĄ chwały Bożej. Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – NADZIEJĘ. A NADZIEJA ZAWIEŚĆ NIE MOŻE, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. Rzym. 8,20-25Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w NADZIEI, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując – odkupienia naszego ciała. W NADZIEI BOWIEM JUŻ JESTEŚMY ZBAWIENI. NADZIEJA zaś, której [spełnienie już się] ogląda, nie jest NADZIEJĄ, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy. Rz 15:4To zaś, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało i dla naszego pouczenia, abyśmy DZIĘKI CIERPLIWOŚCI I POCIESZE, JAKĄ NIOSĄ PISMA, PODTRZYMYWALI NADZIEJĘ.

    1. Tak, Rabarbarze – te fragmenty (a zwłaszcza ten pierwszy) uparcie dźwięczały mi w głowie podczas pisania tego tekstu. A zatem dziękuję za cenne uzupełnienie.

      1. Dla mnie nie mniej ważne są pozostałe. Drugi mówi między innymi: „W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni”. Żeby trzymać się tematów Wielkiego Tygodnia – zapewne pamiętasz zwrot o Chrystusie, który „do końca ich umiłował” (J.13,1). Ale mało kto pamięta kontekst tej myśli: „…wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie…” (J. 13,3). Na pewno trudno nam zawsze pamiętać, że „do Boga idziemy”, że „w domu Ojca jest mieszkań wiele” – ale właśnie dlatego tak trudno nam realizować miłość do jakiej wzywał Jezus. On umiłował, pamiętając dokąd idzie… My też mamy zakorzenione w głowach: „z tych trzech największa jest miłość”, ale nie bierze się ona z naszych naturalnych predyspozycji – ta wielka Agape pojawia się w nas dzięki wierze i nadziei, przez które już w tym życiu „jesteśmy zbawieni”, jesteśmy synami Króla, nikt nam tego nie odbierze – a zatem nie ze strachu, ale z wdzięczności stać nas na królewskie maniery i gesty, nawet po ludzku mówiąc tak poniżające, jak umycie nóg…A skąd o tym wiemy? Nie tylko „wiara jest ze słuchania”, ale również nadzieję podtrzymujemy dzięki pociesze, jaką niosą Pisma…Pozdrawiam

  8. Dlaczego ludzie nie chcą żyć?Z jednej prostej przyczyny. Braku miłości. Takiej prawdziwej, która nie jest obwarowana warunkami i takiej która kocha mimo iż jest się gorszym od innych. Takiej która pragnie szczęscia drugiej osoby. Całkiem zwyczajnie tylko daltego ,że jest. Lecz podstawowy błąd i tragedia tych ludzi wynika z tego iż sami tej miłosci nie dają. A nie dają jej ponieważ nie chcą jej od Ojca niebieskiego. A nie chcą jej od Ojca ponieważ wyznaczają granice, czemuś co granic mieć nie może. Bo miłość Boga jest darmowa i całkowita. I tego się boimy. Zaufać CAŁKOWICIE. A następnie dawać innym całkowicie i darmo.A jak można taką miłość przyjąć skoro pragniemy być lepsi piękniejsi i wartościowsi od innych. A nie jest to możliwe bez utraty czci dla kogoś innego ( wszak każdy może być lepszy tylko kosztem drugiego.A czy ci , którzy już są tacy wspaniali bezgrzeszni, bez skazy potrafią służyć tym gorszym? Bardzo rzadko, a jeżeli już, to domagają się za to nagrody.Dlaczego tak weilu katolików oczekuje królestwa niebieskiego DOPIERO PO ŚMIERCI? To królestwo ma być już teraz pośród nas…Śmierć nas nie wybawi od tego czego chcemy uniknąć. Wybawi nas tylko pojednanie się i uznanie w drugim człowieku zaginionego brata marnotrawnego syna.

    1. A nie słyszałas o samobojstwach z braku perspektyw? Traci prace, nie ma z czego zyc i sie wiesza. Albo inna opcja – powiesił sie wujek mojego męża, człowiek bardzo pobozny i otoczony miłościa całej rodziny. Zachorował, nie chciał byc ciężarem i było po wszystkim. Powiesił sie znajomy, trójka dzieci, dwie wille plus w przyszłości willa po rodzicach (jedynak), trzy sklepy a zyc mu się odechciało.

  9. Serdecznie wszystkie Panie pozdrawiam ! Gdyby tak nie jedna, z Waz posiedziała 2 -lata na Celi śmierci , czekała tyle tygodni,dni,godzin,i chwil ,i za każdym razem jak klucznik otwiera drzwi i zaraz przychodzą myśli ,że to już po mnie ,to byście Panie oceniły co znaczy śmierć człowieka ,każdy krok na korytarzu którego słyszysz ,myślisz że już idą po ciebie ,to byście takich nie dorzeczności nie pisały na Blogach Życie jest jedno i trzeba go bronic tym więcej jak jest w Łonie naszych Kochanych Kobiet ,gdyby tak postąpiły Nasze Kochane Matki nie było by nas ,obecnie na tym Blogu ,Drogie Kochane Panie i w dodatku wykształcone wysoki poziom Intelektualny inie które z zimną krwią potrafiły by odebrać Życie przepraszam za błędy ,i styl pisania za wsze życzliwy Pani Albie za temat ,ponieważ tak jak kiedyś już nadmieniałem ocierałem się o ten temat i jakaś siła pozwoliła mi dożyc tak póznej starości Z Głębokimi wyrazami szacunku zawsze życzliwy . Mikler Paweł protestant .

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *