Samotność zwyciężonych.

W związku ze zbliżającą się rocznicą zakończenia II wojny światowej przeczytałam słynną książkę „Kobieta w Berlinie” (wyd. polskie: Warszawa 2009).

Przeczytałam te zapiski anonimowej trzydziestolatki z ostatnich tygodni wojny i pierwszych pokoju z mieszanymi uczuciami.

Może sprawił to fakt, że sama jestem obolała (i choroba przytępia we mnie wszelkie inne emocje) – a może po prostu…odmienna perspektywa historyczna?

Ja wiem – strach, ból, nędza, głód i gwałty (nierzadko zbiorowe) popełniane przez pijanych żołnierzy w zdobytym mieście. Sama autorka została zgwałcona co najmniej kilka razy.To wszystko JEST straszne. Ale przecież nie inaczej działo się wszędzie indziej – na wszystkich frontach tej wojny. Każdej wojny. Zawsze i wszędzie walec historii przetacza się również (a może ZWŁASZCZA) po kobietach i dzieciach…

Ale kiedy ta bywała w świecie Niemka mimo wszystko nie umie się wyzbyć poczucia wyższości własnego narodu nad rzekomo bardziej „barbarzyńskimi” zdobywcami; kiedy z podobnym poczuciem niesmaku odnosi się do osób ułomnych bądź starszych (przywołując nawet przykłady niektórych „ludów pierwotnych”, wśród których niedołężni starcy sami odchodzili ze społeczności, aby umrzeć); kiedy po prostu nie może jej się pomieścić w głowie, że jej tak cywilizowani i kulturalni rodacy również dopuszczali się niewyobrażalnych zbrodni, kiedy wreszcie (nie posiadając właściwego poczucia proporcji – bo i skądże by je miała mieć?) porównuje niemiłą nadzorczynię robót publicznych (zresztą Polkę z Górnego Śląska…) do „kapo w obozach koncentracyjnych” – wtedy jakoś bardzo trudno mi jej współczuć…

 

12 odpowiedzi na “Samotność zwyciężonych.”

  1. Nawet najłagodniejsze zwierze maltretowane w końcu odda i to nie koniecznie najbardziej winnemu.

    1. Ale bardzo często – a tak było również w przypadku niemieckiego nazizmu – ci „zwykli ludzie” dają się prowadzić swoim „elitom” tak długo, jak długo im samym jest to wygodne.. Zło panoszy się tam, gdzie „dobrzy ludzie” milczą. Obawiam się, że gdyby to cierpienie nie dotknęło jej osobiście, doniesienia o gwałtach czy nieludzkim traktowaniu „wrogów” skwitowałaby krótkim westchnieniem: „No, cóż – taka jest wojna!” Myślę, że dopiero własne przeżycia uczą nas empatii. Myślę również, że jest pewna różnica pomiędzy „zwykłym” wojennym okrucieństwem, a planowym niszczeniem „ludów podbitych”, czego doświadczył i nasz naród. Gehenna anonimowej autorki – jakkolwiek straszna – trwała „tylko” przez kilka miesięcy… Wielu ludzi w krajach okupowanych (i wtedy i teraz) doświadcza podobnych rzeczy przez całe lata.

        1. Z całą pewnością – a jednak dobrze było spojrzeć na wojnę od strony „wrogów”, mimo że nie całkiem zgadzam się z ich punktem widzenia. 🙂 Niepokoją mnie ludzie, którzy PROGRAMOWO stronią od tego, co nie zgadza się z ich poglądami (zapewne w obawie, że te poglądy mogłyby, co nie daj Boże, ulec zmianie…). Znam takich, którzy „nie splamią się” (zależnie od własnych przekonań) „Frondą” albo „Gazetą Wyborczą”, „NIE” lub „Naszym Dziennikiem.” Nawet tolerancyjne (podobno) feministki nie ustrzegły się tego błędu głosząc:”Pospieszalski – warto rozmawiać. Nie warto oglądać!” Ostatnio też czytałam, że pewien szwedzki krytyk literacki, który się ośmielił negatywnie ocenić twórczość kultowego pisarza Stiega Larssona, zaczął otrzymywać setki maili stwierdzających, że „jako taka faszystowska, prawicowa świnia nie zasługuje to, by żyć!” No, cóż – to żadna sztuka być TOLERANCYJNYM wobec poglądów, które zgadzają się z naszymi własnymi (sama doświadczyłam tego przy okazji pamiętnej dyskusji o Domowej Dyscyplinie :)).

          1. Bez wątpienia niemieckie kobiety mocno ucierpiały od zwycięskiej Armii Czerwonej, nie tylko one zresztą, dostawało się każdej kobiecie bez względu na wiek i narodowość, gdy się tylko znalazły na drodze „walca historii”. Czystość rasowa została tak spaskudzona, że Adolf w grobie się przewraca… Z tego co piszesz Aniu wynika, że autorka jest zatwardziała w wierze w rzekomą wyższość narodu niemieckiego. Pewnie to, czego doświadczyła utwierdziło ją w tym przekananiu. Temu akurat bym się nie dziwił. Z drugiej jednak strony Niemcy, podobnie jak Japończycy wyciągnęli z tej bolesnej lekcji historii właściwe wnioski . Stali się miłującymi pokój. Może Stwórca w swej wszechwiedzy dopuścił do tego, by te narody poprzez bolesne oczyszczenie stały sie tym, czym są obecnie ? Może to właśnie była cena obecnego długotrwałego pokoju, którą wszyscy musieli zapłacić ?

          2. Tak – wiem, że podobne sceny działy się np. w Gdańsku (gdzie Rosjanie zachowywali się jak na podbitej ziemi), zapewne także w innych miastach Europy. Wiele kobiet, szczególnie Słowianek, zostało zapewne zgwałconych „podwójnie” – najpierw przez Niemców, potem przez Rosjan… W Japonii i krajach Azji sytuacja była w pewnym sensie jeszcze gorsza. Ponieważ japoński kodeks bushido surowo karał gwałty popełnione podczas wojny, żołnierze na ogół zabijali zgwałcone kobiety, żeby nie zdążyły się nikomu poskarżyć…Prawdopodobnie nie inaczej było podczas wojen w Wietnamie i Korei.

  2. Nie czytałem, ale jakoś dziwnie jestem spokojny, że gdybym przeczytał, to zapewne napisałbym dokładnie to, co i Ty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *