Bądź dla mnie Skałą zbawienia…

W jednej z książek, którą czytałam, znalazłam piękną legendę o „kamieniu cierpliwości”:

„Taki kamień, który kładziesz przed sobą, i wypłakujesz przed nim wszystkie swoje nieszczęścia, cały swój ból, całą nędzę…któremu powierzasz to wszystko, czego nie śmiesz zdradzić innym… Mówisz do niego i mówisz, a kamień cię słucha, wchłania wszystkie twoje słowa, wszystkie sekrety – aż któregoś dnia wybucha. Rozpryskuje się na kawałki. A wtedy ty  uwalniasz się od wszystkich cierpień, wszystkich zmartwień…”

Jestem chrześcijanką – i było mi dane mieć wiele takich „żywych kamieni” – mądrych i cierpliwych kapłanów, którzy mnie wysłuchiwali z wielkim spokojem, a ich słowa zdejmowały ze mnie ciężar wielu niepokojów. I jakże bardzo teraz mi tego brakuje!

„Tak, to jest kamień dla wszystkich nieszczęśników na tej ziemi…Powierzaj mu swoje sekrety tak długo, aż się rozpadnie…a ty zostaniesz uwolniona od wszystkich swych cierpień.”

Jestem chrześcijanką. Nie będę mówić do martwego kamienia, lecz do”Żyjącego, który mnie widzi.” Będę, jak Jakub, prosić tak długo, dopóki mi, dopóki nam, nie pobłogosławi…

Błogosławieństwo… Czymże jest Jego błogosławieństwo? Czy absolutnie doskonałe ciało mojego synka nie jest nim także? I jego życie, za które byłam gotowa zapłacić cenę swojej wieczności? Wcielona miłość – moja, P. i… Boga? Bo jakże mogłabym przypuszczać, że Bóg nie pragnął narodzin mojego synka? Czy ktokolwiek mógłby go nie kochać?

Dziś jest początek nowego cyklu – cyklu, według którego żyjemy wspólnie z P. Bardzo przyjemna jest świadomość, że nie poprawiamy natury – ale żyjemy według jej praw.

Nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego tak wiele kultur i religii uważa ten dzień za początek okresu „nieczystości.” Dla mnie jest to raczej symbol nowego początku.:) I cieszę się, że mężczyzna, którego kocham, dzieli tę wiedzę ze mną.

Oczywiste jest, że ludzie na ogół boją się tego, czego nie rozumieją. A mężczyźni i kobiety często nie rozumieją się nawzajem. Tak więc mężczyźni boją się kobiet (a kobiety mężczyzn:)). Tylko że u nich-przez wieki prawodawców – ten strach przed nieznanym przybierał niekiedy kształt nakazów i zakazów.

Gdybym np. była prawosławna, nie mogłabym teraz stanąć przed ikoną w cerkwi. 🙂

Jak jednak to, co pochodzi z ciała, mogłoby brudzić moją duszę? Nie wierzę w to – zresztą sam Jezus mówił, że jest inaczej (Mt 15,17-20). Nie, nie i jeszcze raz nie! Jestem czysta. Jestem czysta. Przynajmniej jeśli chodzi o to.:) Bo co do reszty, to… jestem szczęśliwa (na ogół).

I zaraz się tu pewnie zlecą różnej maści moraliści, zawsze gotowi przypomnieć mi (jak gdybym sama mogła zapomnieć o tym choć na chwilę:)) jak wielką i straszną „grzesznicą” jestem. I jak ja w ogóle „śmiem” być szczęśliwa?!:)

O, Panie, bądź dla mnie Skałą schronienia…

Cytaty ujęte w cudzysłów pochodzą z książki Atiq’a Rahimi „Kamień cierpliwości” (Nagroda Goncourtów 2008) Wyd. Literackie, Kraków 2009. Polecam!

22 odpowiedzi na “Bądź dla mnie Skałą zbawienia…”

  1. „dobre drzewo rodzi dobre owoce…”, „darem Pana są synowie…” – co tu można dodać? :)nawet jeśli nie wszystko jest w porządku, tak jak powinno, nie musi to przekreślać całości, o czym zresztą dobrze wiesz. Bóg do tego z całą pewnością nie jest skory. zadziwiające jednak jak wielu mamy w takich sytuacjach wokół siebie takich, którzy gotowi są rzucać kamieniami… ech, podobno można Pana Boga przekonać miłością. a jak widać (Jakub) cierpliwość, przepraszam – upór i natręctwo popłaca 🙂

    1. Jak mawiali starożytni 🙂 – „kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym spadaniem.” Jeśli Bóg jest Skałą, ja mogę być taką kroplą, która Go skruszy… 🙂

  2. Ponieważ po paru miesiącach pobytu tutaj zasługuje na miano dyżurnego moralisty, upraszam uprzejmie o wolność słowa i nie narzucanie mi co mam pisać. Tym razem będą to słowa często wyśpiewywane przez św. Franciszka”Niech Pan Ci błogosławi i niech Cię strzeże.Niech Ci ukarze oblicze swojei zmiłuje się nad Tobą.Niech obróci oblicze swoje ku Tobie i niech Cię obdarzy pokojem.Pan niech Cię błogosławi”Księga Liczb (6,24-26)

    1. Ciekawe, że akurat Ty „poczułaś” się do tego tytułu – choć pisząc to nie miałam nikogo konkretnego na myśli.:) Ale mniejsza z tym – i tak słowa były piękne. Dziękuję!

    2. Sorki, powinno być oczywiście „ukaże”, bo to od słowa ukazać, a nie ukarać. No widzisz stare nawyki moralistów, gdzieś jednak wychodzą. a co do rzucania kamieniami to robią tak naprawdę źli albo nierozumni ludzie. Moraliści często oprócz prawienia morałów jeszcze się modlą i podejmują wyrzeczenia za tego na kogo się „uwzięli”.

      1. Bardzo to pięknie i szlachetnie, córko – tylko proszę (proszę!) podejmując te wszystkie dzieła, pomyśl zawsze, do czego chcesz doprowadzić – do tego, by „grzesznicy” nagięli się do Twojej woli czy do woli Boga?:)

        1. A czy ja napisałam, że podejmuję jakieś dzieła? Jeżeli już o kimś piszę, to o moich dobrodziejach, którzy dopomogli mi wypełnić wolę Boga za co jestem im dozgonnie wdzięczna, choć czasem zatrąbili mi nad głową tak głośno, że w pierwszej chwili nie wiedziałam jak się nazywam. Po wielu latach dziękuję im za cały trud, modlitwę i wyrzeczenia. I nadal dopominam się o mądrych przewodników.A jeżeli chodzi o mnie to możesz mi wierzyć, zawsze na końcu dodaję : nie moja wola, ale Twoja niech się stanie.

          1. Przepraszam, jeśli odniosłam błędne wrażenie, że pisałaś o sobie…

  3. Wg mnie to znacznie przeginasz z tą swoją 'teologią niewinności’, ale to chyba naturalny odruch obronny. Chcesz żeby Kościół a nawet sam Pan Bóg, poklepali Was po ramieniu i powiedzieli – spoko, nic się nie stało, to tylko miłość..A przeciwko takiej cnocie – nie ma prawa.. Nie bądźmy śmieszni – nie życie dziecka było zagrożeniem Waszego życia wiecznego, lecz grzech w jakimście je poczęli. Na szczęście nie był to grzech przeciwko Duchowi Świętemu, więc Wasze życie wieczne nie jest zagrożone.. I to jest jedyna 'merytoryczna’ osłoda tego w coście się wkopali. Po co to całe usprawiedliwianie się miłością? Jesteś taka pewna że to była Wola Boża a nie normalna biologiczna pożądliwość? Mam wrażenie, że sama chcesz się obmyć, podczas gdy Dawid modlił się: „obmyj mnie..” Ty masz się przyznać do swego grzechu (zresztą nie mam wątpliwości ze tak zrobiłaś, tylko może ja nie zauważyłem jeszcze..:) a nie dorabiać sobie teologię na własny użytek.. Resztę zostaw Bogu i nie męcz siebie ani nas (:-) tym swoim cierpiętnictwem. Stało się i koniec. Pan Bóg to dopuścił więc „jakieś” dobro z tego wyprowadzi..Jeszcze raz odsyłam do Dawida, który stwierdził bez ogródek: „Zgrzeszyłem wobec Pana!” I przyjął cierpliwie i pokornie wszystkie konsekwencje. I jak wiadomo wyszło mu to na dobre. I Tobie też wyjdzie, tylko przestań już się wreszcie tak usprawiedliwiać heroiczną miłością bo ta bajeczka nie przejdzie 🙂

    1. Nie, nie pragnę wcale, by ktoś mi powiedział, że „nic się nie stało.” Chciałabym tylko, żeby ktoś mi powiedział, że moja pokuta kiedyś się skończy (jak skończyć się powinna każda – Kościół prawosławny, na przykład, nie zna kar bezterminowych). Cóż mogę jeszcze – tylko powtórzyć (za Dawidem:)) że „grzech mój jest zawsze przede mną”, a moje cierpienie i mój, jak to nazwałeś „heroizm” – są zupełnie realne. Dla Ciebie to wszystko tylko „bajeczka” którą wymyśliłam na usprawiedliwienie grzesznej chuci. OK. Nie musisz mi wierzyć. Tylko Bóg zna serce człowieka. Na szczęście.

      1. Potrafię sobie wyobrazić Twój ból i cierpienie, i rozumiem wreszcie o co naprawdę Ci chodzi w związku z tym. Ale zrozum – przecież świadomie wybrałaś sobie taki krzyż. Sięgnęłaś po niego własną nieprzymuszoną ręką więc jak możesz mieć pretensje. Jeśli zechcę się ożenić z zakonnicą po ślubach wieczystych to czy będę mógł mieć uprawnione pretensje do Kościoła i Pana Boga jeśli to się za nami będzie ciągnęło?Ale naprawdę nie chcę rozdrapywać tej Twojej rany, Ty sama o niej przypominasz co jakiś czas. Czytaj sobie może często Pnp to Ci się szybciej zabliźni. No bo co możesz lepszego zrobić jak nie kontemplować Bożej miłości, której pozbawia się tylko ten co ją odrzuca? Odwagi 🙂

        1. Nie sądzę, byś faktycznie umiał sobie wyobrazić to, co przeżywam – i może masz szczęście… Najlepszy dowód, że piszesz o „pretensjach” do Pana Boga i Kościoła – a ja nigdy takowych nie miałam. Czym innym jest ŻĄDAĆ czegoś od Boga i ludzi, a czym innym pokornie, acz uparcie, prosić. Tego nie przestanę czynić nigdy – bo (mimo najszerszych chęci) nie mogę uwierzyć, byśmy popełnili zbrodnię, za którą należy nam się wieczyste potępienie.

          1. Oczywiście że być może upraszczam Twoje odczucia, ale czasem jest to dobre. Zwłaszcza gdy się za bardzo zasupłają 🙂 A to, że tak jest – nie ulega wątpliwości. No bo nie wierzę aby Kościół Cię straszył wiecznym potępieniem i kwalifikował to co się między Wami stało jako zbrodnię prawda?A w kwestii proszenia, to chyba masz na myśli zmiany Prawa Kanonicznego? Ze zrozumiałych powodów nie jest to proste. Gdyby tak było – bylibyśmy niepoważni.Ale jak to w końcu jest z tymi dyspensami osób duchownych? Bo przecież problem istnieje całkiem realny, i Kościół musi się z tym liczyć, stawiając czoło temu wyzwaniu.

  4. Cóz, Bóg sprawił, ze nasze ciało funkcjonuje tak jak funkcjonuje, więc myslę, ze nie miał na mysli nic złego mówiąc „nieczyste”, ja wierze, że chodziło mu po prostu o ochronę nas w tym czasie, a to ludzie swoją interpretacja sprawili, ze jest to rozumiane w pejoratywny sposób. pozdrawiam.

  5. Jest takie piękne czytanie, które dobrze pasuje do mojej sytuacji – i które pewnie teraz stanie się moją modlitwą na bardzo długi czas: „Pan powiedział: „Stań, prowadź spór wobec gór, niech słuchają pagórki twego głosu!” „Czy trzeba, bym wydał pierworodnego mego za mój występek, owoc łona mego za grzech mojej duszy?””(Mi 6,1 nn.)

    1. Trzeba być dobrym teologiem żeby poradzić sobie z tym „sofizmatem” ;-)) W dalszym ciągu mam wrażenie iż nie chcesz przyjąć postawy Dawida, a skłaniasz się raczej w tym kierunku: „Wy mówicie: Sposób postępowania Pana nie jest słuszny. Słuchaj jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne?” Ez 18, 25.

      1. Przykro mi, że odniosłeś takie mylne wrażenie…:) Tym bardziej, że ja dziś cały dzień powtarzam sobie słowa z tego fragmentu: „Z czymże stanę przed Panem, i pokłonię się Bogu wysokiemu? Czy stanę przed Nim z ofiarą całopalną, z cielętami rocznymi? Czy Pan się zadowoli tysiącami baranów, miriadami potoków oliwy? Czy trzeba, bym wydał pierworodnego mego za mój występek, owoc łona mego za grzech mojej duszy?” „Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegoż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim?”

        1. Byłem pewien, że latami wertowałaś Pismo Święte żeby znaleźć wreszcie ten fragment i znaleźć ukojenie 😉 to też było mylne wrażenie bo Ty po prostu poszłaś sobie wczoraj zwyczajnie na Mszę św.i dostałaś bez wysiłku – normalnie za 'darmochę’ to Słowo ;-))) No chyba że masz zwyczaj czytania sobie czytań mszalnych w domu:)

          1. Owszem, mam taki zwyczaj – ale we mszy też czasem uczestniczę. 🙂 Ale czy nie jest to dowód na to, że Biblia „odpowiada” naszemu życiu? Kiedyś, gdy byłam jeszcze piękna i młoda i miałam „czyściutkie sumienie i bilet pewny do nieba bram” ukułam takie powiedzonko: „Modlitwa człowieka jest odpowiedzią na słowo Boga – a Słowo Boże jest odpowiedzią na modlitwę człowieka.”:) Słowo na dziś też jest piękne: „Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy.” (Mich 7, 18-19). Nie bądź dla mnie zbyt surowy – tyle mam pociechy, co z takich słów…

          2. Niech mi to Bóg sprawi i tamto dorzuci – jeśli miałbym być dla Ciebie surowy :-)))Zanim jeszcze przeczytałem Twój ostatni wpis tzn. w drodze do pokoju z komputerem – miałem już gotowy tekst:Ok, już się nie będę wymądrzał, bo jeszcze spodoba się Panu Bogu udowodnić mi, że jestem zdolny do 100 razy gorszych rzeczy i po co mi to? ;)) A na to wiele nie trzeba takiemu jak ja..Wiesz co? Kiedyś na pewno się spotkamy. Wtedy będziemy razem płakać z miłości. I nasze grzechy popłyną. I zapomnimy o swoim cierpieniu. I będziemy szczęśliwi…:-)A powiedzonko kupuję. Ile kosztuje?:)

          3. Jako sympatyk masz je u mnie za darmo.:) A co do „kiedyś na pewno się spotkamy” to muszę Ci się przyznać, że początkowo myślałam, że jesteś jednym z moich znajomych księży lub animatorów. 🙂 Ale chociaż się myliłam – to nic nie szkodzi. Bo kiedyś zapewne się i tak spotkamy – pod warunkiem, że wbrew swoim nieśmiałym przewidywaniom nie trafię jednak do piekła…:)

          4. Nie czytałaś „Listu z piekła’? Był kiedyś we Frondzie.. Tam nie trafiają ludzie zapierający się rękami i nogami, podczas Bóg mówi „won ode Mnie!” i spycha ich do czeluści brrr. To jest raczej „przystanek na żądanie”. Dlatego możesz być spokojna :)))

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *