Trzecia „wojna krzyżowa”.

Na początku był krzyż. Krzyż, który po katastrofie z 10. kwietnia ustawili przed Pałacem Prezydenckim harcerze. (Jeśli im wierzyć – tylko po to, aby w ten sposób zwrócić uwagę na potrzebę/konieczność <niepotrzebne skreślić> upamiętnienia stosownym pomnikiem Ofiar tejże katastrofy.Choć mnie się wydaje, że i pomników ci u nas już dostatek…) No, a potem – potem się zaczęło.

Jak zwykle – jedni postanowili zrobić z tego krzyża kolejną „narodową relikwię”, której gotowi są bronić niemalże jak niepodległości. Jeśli o nich chodzi, to chyba zapomnieli, że krzyż jest symbolem miłości do nieprzyjaciół – i z całą pewnością nie powinien służyć do tego, żeby ich nim walić po oczach. Oraz po łbie.

Inni natomiast zwietrzyli w tym doskonałą okazję, by znowu zacząć mówić o tym, jakie to z Polski „państwo wyznaniowe.” No, jasne – Afganistan talibów się chowa. 🙂 Tych z kolei chciałabym zapytać, co w takim razie począć z nieszczęsnym królem Zygmuntem, stojącym jak słup na kolumnie z owym „niepoprawnym politycznie symbolem” od z górą trzech stuleci – było nie było, w przestrzeni jak najbardziej „publicznej”?

  

No, to co? Obalamy, czy wstawiamy do jakiejś kruchty?:)

Nawiasem mówiąc, zawsze mnie uczyli, że krzyż jest znakiem, który powinien ŁĄCZYĆ – człowieka z Bogiem i z innymi ludźmi. Natomiast TEN krzyż, mam wrażenie, nikogo z nikim nie połączy. Prędzej podzieli nas wszystkich na amen.

Z drugiej jednak strony – proszę wybaczyć nieuleczalnej „katolce” – nigdy jakoś nie mogłam pojąć, dlaczego prawo do paradowania nago po ulicy może służyć tylko dobrze idei wolności człowieka – natomiast krzyż (nawet tak niepozorny, jak ten, za którego  noszenie na własnej, prywatnej szyi wyleciał z pracy pewien motorniczy w kosmopolitycznym Amsterdamie) może być dla tej wolności jedynie śmiertelnym zagrożeniem? Zaiste, krucha to musi być wolność…


Postscriptum: Niedawno Szymon Hołownia prosił, by tych ludzi spod pałacu nie nazywać „obrońcami krzyża”, bo w rzeczywistości oni go SPROFANOWALI. I ja się z nim zgadzam. Notabene, ten ich krzyż jest pogański, bo przecież nie pozwolili go nawet poświęcić! Nie rozumiem też, z czego tak się potem cieszyli – wszyscy na tym przegraliśmy, a najbardziej chrześcijaństwo. I kto mi teraz uwierzy, gdy napiszę, że w rzeczywistości krzyż to symbol poddania się i pokory? Widzieliście ją może w tych ludziach?! A te, pożal się Boże, „egzorcyzmy” odprawiane nad młodymi księżmi? Mnie, jako osobę wierzącą, wręcz to przerażało. Na miejscu tych kapłanów (którzy zresztą wyglądali na bardzo zagubionych w tej sytuacji) użyłabym jednak swojej WŁADZY i powiedziała stanowczo: „Ludzie, przestańcie! Dosyć!” Mam wrażenie, że bardzo brakuje nam dzisiaj głowy Kościoła na miarę Prymasa Tysiąclecia…

78 odpowiedzi na “Trzecia „wojna krzyżowa”.”

  1. Katolicy wykorzystywali krzyż do mało chwalebnych poczynań. Nie sądzę, by od wieków już on kogoś z kimś łączył. Dzięki ojcom kościoła stał się raczej symbolem ucisku niż pojednania, więc nic dziwnego, że ludzie mają niechęć do krzyża. Chrześcijanie w imię podobno boże zniszczyli mnóstwo kultur i pokoleń, a katolicy robią dokładnie to samo. Dla nich wiara to źródło kasy i władzy. Instytucja kościoła działa dokładnie na tych samych zasadach, co rzymskie cesarstwo: chronić system i zniszczyć jego nieprzyjaciół. Osobiście nie życzę sobie krzyża w moim otoczeniu, bo to jest symbol tyranii, zakłamania i pokątnie zdobywanej władzy. Kościół, który niby chroni wiernych, ma ich totalnie w dupencji, za to idealnie broni zboczeńców typu „ojca” O’Grady. Nie chcę mieć nic wspólnego z tą instytucją ani z jej krzyżem.

    1. Przepraszam, ale chyba nie zauważyłaś, że MÓJ tekst był w zupełnie innym tonie. Powinnam się od Ciebie uczyć wczuwania się w cudze intencje…:)

  2. Interpretacje tego, co oznacza „krzyż” kazdy ma swoja. Dla Ciebie to symbol miłości- szczególnie nieprzyjaciół, dla kogoś innego , jak widac w pierwszym załączonym komentarzu, symbol „zakłamania” (?), „dążenia do władzy”(?), „manipulacji”(?). No i co z tym począć? Niedawna byl u mnie znajomy- niezaspecjalnie wierzący, ot matuś kazali- opowiadał jak w wojsku ( w czasach komuny) polityczni robili im pogadanki na temat wiary. Wiadomo w jakim kierunku- ażeby otworzyć im oczy na prawdę i wyrwać ze szpon mącącego kleru- ale nigdy nie posunęli sie do tego, żeby kazać im pościągać z szyj łańcuszki z krzyżami, medaliki z Matka Boską. Nie robili z tego prawdopodobnie wielkiego „Hallo” ( przynajmniej tam gdzie słuzył ów znajomy). Teraz zaś zrobiła się nagonka na wszystko co katolickie. Role się odwróciły. Jezeli kościól kiedyś tak teraz inni postępuja wobec kościola. Nie wierzę w jakąkolwiek „rewolucję” i powiewy „świeżości”. Chodzi zawsze z reguły o to, aby moje było na wierzchu. Teraz jest inny trend. inni są u sterów i inne wiatry powiały. Teraz inni wytyczają kierunek zmian. W każdej instytucji mozna znaleźć zakłamanie. Poczynając od „instytucji” rodziny a po sądy kończąc. Kościól nie różni się niczym innym niz inne miejsca, w których przebywamy. Bo wszędzie są ludzie i ludziska. Nie jestem jednak za tym aby wszędzie gdzie się tylko da wciskać krzyż. Jezus też nie szedł do tych, którzy go nie chcieli. Nie wpraszał się na chama. jeżeli ma to byc propozycja, to nie może to byc propozycja na zasadzie, że patrzcie i uczcie się, z każdego rogu ulicy wystaje wizerunek waszego Zbawiciela. Dziwne, bo w Niemczech krzyże stoja ( piękne kapliczki) na rozstaju prawie każdej drogi. Przy drogach polnych. dzwony dzwonia rano bez wzgledu czy to dzien wolny, czy roboczy i nikt nie robi z tego powodu zadym. nawet ze zwyklego uszanowanioa tradycji…a u nas wszystko wszystkim musi się ciągle kojarzyć.

  3. Przestrzeń publiczna a teren siedziby najwyższego w państwie urzędnika to dwie najzupełniej różne sprawy… Zwłaszcza, jeśli idzie o państwo, co przynajmniej formalnie nie jest wyznaniowem… Wierę ja w intencyje zacne i szczere skautów, co tego uczynili, choć wiemy czem przecie jest piekło brukowane… Wiedzieć bym chciał, czy oni dziś znając, ku czemu przywiedli, chcieli by tegoż raz jeszcze poczynić, zamiast przywlec jakiego obojętnego głazu, z którego szłoby i pomnik uczynić (mniejsza czy należny, czy nie)… Dla mnie ich czyn był z zarania samego niezręcznością, która przez niestosowność dzisiejszej histerii prostą drogą zmierza ku zawłaszczaniu państwa przez symbolikę religijną. I temu będę oponował! Kłaniam nisko:)

    1. Zgadzam się i ja w ogólnych zarysach z tem, cóżeś Waćpan napisał, wszakże przekornie zapytam: a cóż, jeśli ów najwyższy Urzędnik zgodnie z wiarą własną – i PRZED WŁASNYM DOMEM przecie! – Buddę sobie wystawić zechce? Ja bym tam temu przeciwna nie była. (Jednakowoż Elekt krzyża owego tam nie chce i, myślę, wolę jego wszyscyśmy uszanować w tym względzie powinni.) Jako że nie wadzą mi nijak bliźnich moich poglądy, pojąć nie mogę, czemuż to dwóch młodzieńców całowanie sprawą ich prywatną nie jest, zasię to, w co kto wierzy, zda się wstydliwe – a i za zbrodnię rychło uznanym być może? Cóż komu do tego, jaki znak ja na sobie samej nosić zechcę? Jakiż w tym przeciw innym występek?

      1. do ateisty twój sierp i młot jest dla mnie bezwartościowy morzesz go sobie wieszać gdzie chcesz,bendzie on dla mnie świadectwem jedynie twojej głupoty,wkrutce zerzre go rdza i wtedy sam spadnie.ta wojna o krzyż jest zupełnie nie potrzebna i sztucznie napędzana,a moje i tak bendzie na wierzchu bo kościół zawsze na przeszczeni wieków umacniał się wtedy gdy był prześladowany.co do parady homoseksułalistów ta coła dyskusja wokuł nich jest im na ręke,o to im właśnie chodzi.

      2. do ateisty twój sierp i młot jest dla mnie bezwartościowy morzesz go sobie wieszać gdzie chcesz,bendzie on dla mnie świadectwem jedynie twojej głupoty,wkrutce zerzre go rdza i wtedy sam spadnie.ta wojna o krzyż jest zupełnie nie potrzebna i sztucznie napędzana,a moje i tak bendzie na wierzchu bo kościół zawsze na przeszczeni wieków umacniał się wtedy gdy był prześladowany.co do parady homoseksułalistów ta coła dyskusja wokuł nich jest im na ręke,o to im właśnie chodzi.

        1. 1) Proszę, nie porównuj ateisty do komunistów, bo on bardzo tego nie lubi – zresztą nie każdy ateista jest komunistą (oraz odwrotnie). Nie takie to proste jak się wydaje. 2) Stosujesz dziwną ortografię – czy masz kłopoty z pisaniem?

          1. To chyba nie jest kwestia lubienia czy nie, to jest zwyczajnie prostackie rozumowanie

    1. Niezależnie od tego, jaki będzie ten wyrok, zaczyna mi się wydawać, że „wolnościowa” zachodnia Europa z wolna zapada na „christianofobię.” Niełatwo mi zrozumieć, jak ktoś może „cierpieć” (a o odszkodowanie za rzekome „szkody moralne” chodzi tamtej pani) patrząc na to, w co nie wierzy. Gdybym pojechała do Arabii Saudyjskiej, nie sprawiałby mi przykrości widok minaretów… Nawiasem mówiąc – na fladze Finlandii (tudzież innych krajów skandynawskich) również znajduje się krzyż. 🙂 Czyżby przeniosła się stamtąd do Włoch, bo jej to przeszkadzało?:) W takim razie – wpadła z deszczu pod rynnę. 🙂 Nie jestem zwolenniczką umieszczania wszędzie krzyży „na siłę” – ale jeśli ktoś CHCE powiesić go sobie w miejscu pracy (np. we własnym, prywatnym sklepie) – to w imię czego mu tego zabraniać?

      1. I zauwaz, ze wyznawcy innych religii nie oburzaja sie na krzyz (co do zasady – pomijam tu wojne krzyzowa w auschwitz) ale zawsze ci „wojujacy ateisci” i ja nie wiem co im przeszkadza…jedyne co w nich zauwazylam to to, ze myla wiara z instytucja kosciola i swa niechce do kleru przezycaja na wyznanie :/

  4. Albo i ja nie rozumiem co to za wolność, że paradowanie nago jest dobre, zaś krzyż zły. Szkoda, że spontaniczny gest harcerzy został wykorzystany do politycznej bójki.

    1. Ale ponieważ tak się już stało (nad czym ubolewam zresztą) właśnie dlatego należy – jak sądzę – teraz przenieść ten krzyż w bardziej odpowiednie miejsce – np. na plac przed którymś z pobliskich kościołów lub na cmentarz. Ale znowu nie pod wejście do Sejmu – co niby miałby tam oznaczać? (Myślę, że lubiana przeze mnie marszałek Kierzkowska tym razem popełniła błąd – przecież tam cała historia zacznie się od nowa!)

    2. > Albo i ja nie rozumiem co to za wolność, że paradowanie nago jest dobre, zaś krzyż zły. Paradowanie nago nikogo nie zabija ani nie promuje krzywdzenia kogokolwiek. Krzyż to symbol instytucji zbrodniczej, symbol klerykalnych totalitaryzmów, symbol idei prześladowania każdego niepoprawnie myślącego. Niestety – co kto taki jak Ty (osoba pisząca o konieczności prześladowań i złu wolności wyznania – przypominam tu co pisałaś na swoim blogu) może o tym wiedzieć…?> Szkoda, że spontaniczny gest harcerzy został wykorzystany do politycznej bójki. Każdy gest polityczny będzie wykorzystywany politycznie. Harcerstwo to zaś organizacja polityczna, krzyż zaś – symbol religii zakładającej znaczny interwencjonizm religii w politykę.

      1. Jeśli istotnie skrzywdziłam kogokolwiek tym, co kiedykolwiek napisałam, Ty, jako obywatel o nieposzlakowanej uczciwości, winieneś natychmiast zgłosić tę rzecz do Redakcji Onetu – jako że nawoływanie do prześladowań jest w naszym kraju przestępstwem. Tolerując więc zło, krzewione przeze mnie na tym blogu, stajesz się zła tego współwinnym. Mniemam, że kiedy ten nienawistny blog na dobre zniknie z Sieci, Twoje poczucie krzywdy zmniejszy się choć odrobinę. Czego Ci szczerze życzę. Z poważaniem.

        1. > Jeśli istotnie skrzywdziłam kogokolwiek tym, co kiedykolwiek napisałamA skrzywdziłaś?> Ty, jako obywatel o nieposzlakowanej uczciwości, winieneś natychmiast zgłosić tę rzecz do Redakcji OnetuPróbowałem. Redakcja Onetu nic sobie z tego nie robi.> jako że nawoływanie do prześladowań jest w naszym kraju przestępstwem. O ile nie czyni tego ksiądz lub katolicki publicysta w imię wartości chrześcijańskich.> Tolerując więc zło, krzewione przeze mnie na tym blogu,Nie toleruję, dlatego tu jestem.

          1. No, popatrz – a ja sądziłam, że dlatego (co zresztą jest typowe dla wszystkich nietolerancyjnych ludzi:)) ja nie blokuję niczyich wypowiedzi… Ps. Z Twoich własnych wpisów wynika, że zraniłam i obraziłam Cię wielokrotnie – więc nie rozumiem tego znaku zapytania na początku wypowiedzi. Czyżbyś wątpił w swój własny osąd mej osoby?:)

          2. Nie blokujesz. Za to jak na tego typu blogach (katolickich, gdzie nie ma cenzury) robisz specjalnie zamęt wokół niewygodnych wypowiedzi – niezależnie od tego czyj komentarz komentuję, Ty traktujesz go jakby był skierowany do Ciebie (pod tym wpisem – moja wypowiedź do „Meriam”), zawarte tam zarzuty przyczepiasz sobie a wszystko to po to, by zrobić z siebie ofiarę a mnie ośmieszyć pokazując, że zarzucam Ci coś czego nie napisałaś.

  5. Pomnik ku pamięci ofiar katastrofy – jak najbardziej. Ale czy miejsce przed pałacem jest odpowiednie? Nie sądzę 🙁

    1. Wiesz, obawiam się, że są w Polsce ludzie, którzy pragnęliby zrobić z Pałacu Prezydenckiego mauzoleum Lecha Kaczyńskiego. Zastanawiałam się nawet, czy nie byłoby lepiej, gdyby prezydent Komorowski zamieszkał na powrót w Belwederze, albo – wzorem Mościckiego – na Zamku Królewskim. Ale potem przyszło mi do głowy, że to by właśnie oznaczało, że się ugiął przed takimi nieuzasadnionymi żądaniami. Pałac Prezydencki nie jest nikomu dany w wieczyste (a tym bardziej pośmiertne!) użytkowanie. Ale i tak obawiam się, że trudno mu będzie się zmierzyć z „duchem” (legendą) poprzednika. Coś mi się zdaje, że będzie się jeszcze działo. Obym się myliła!

      1. Bez jaj – mauzoleum to mi się kojarzy z „wiecznie żywym” Leninem i lepiej żeby „nasi” nie szli tą drogą. Ale, niestety, już się zaczyna wojna o „drugi Katyń”.

  6. Krzyż jako część innej rzeźby a krzyż samodzielny – jako symbole Kościoła, postawiony przez kolejną faszystowską organizację celem pokazania „kto tu rządzi” to dwie różne sprawy.

  7. Ja nie bardzo rozumiem o co chodzi tym wszystkim którzy podnoszą ten nie poczebny krzyk o krzyż.dla człowieka wierzącego krzyż ma wielką wartość,natomiast niewierzącego krzyż nie powinien wogule obchodzić,po prostu dla niewierzącego krzyż nie przedstawia żadnej wartości.ci niewierzący którym krzyż tak przeszkadza sami sobie zaprzeczają.Uważam że trzeba szanować każdego człowieka ,bez względu na jego przekonania,a krzyż tam gdzie stoi niczemu nie przeszkadza,nie wierzący nie powinni zwracać na niego uwagi,chyba że jest dla nich wyrzutem sumienia i tak naprawdę o to chodzi.

    1. > krzyk o krzyż.dla człowieka wierzącego krzyż ma wielką wartość,natomiast niewierzącego krzyż nie powinien wogule obchodzićArgumentacja na poziomie trzylatka. Dlaczego Ty decydujesz o tym co dla niewierzącego jest ważne? Jako, że nie jesteś komunistą to pewnie sierp i młot nie będzie Cie obchodził, więc nie będziesz mieć nic przeciwko wieszaniu go w szkołach czy przed pałacem obok krzyża?Co powinno mnie jeszcze nie obchodzić?Może gdy wasze łysawe bojówki powybijają mi okna w domu albo zabiją jakiemuś ateiście dziecko, to też nie powinno to nas obchodzić, bo to w końcu praktyka katolicyzmu?> po prostu dla niewierzącego krzyż nie przedstawia żadnej wartości.ci niewierzący Ma jednak znaczenie.> Uważam że trzeba szanować każdego człowieka To dlatego chcesz narzucić wszystkim krzyż utożsamiając państwo z katolicyzmem i odbierając w ten sposób ludziom prawo do życia tutaj? To dopiero szacunek – prawdziwie katolicki.> ,chyba że jest dla nich wyrzutem sumienia i tak naprawdę o to chodzi.Sprawdź w encyklopedii co to jest sumienie.

    2. Widac ze nie rozumiesz. Sa rzeczy które w jakims miejscu sie komponują (architektonicznie, wizualnie) a sa rzeczy ktore sie nie komponują i do danego miejsca zwyczajnie nie pasuja. Jezeli w zabytkowej kamieniczce chcesz zmienić choćby jedno okno musisz mieć zgodę konserwatora zabytków a szanujący się konserwator w zyciu takiej zgody nie wyrazi.W moim miescie postawili pomnik Chrystusa (nawet nie wiem jakiego, króla Polski czy coś takiego, jedni mysla ze to Chrystus, drudzy ze św. Mikołaj to trudno rozeznać) a pomnik tak się wkomponował w otoczenie jak tenisówki do fraka.Ludzie mający choć odrobinę dobrego gustu i smaku obsmiali i oprotestowali architekta miasta i konserwatora zabytkow, nie mówiąc o rzezbiarzu. No ale miasto małe, to co powie proboszcz swięte no i tak to stoi.

  8. A teraz z innej beczki (bo ileż można na jeden temat?:)) – jak bardzo trzeba się BAĆ homoseksualistów, by organizować aż pięć kontrmanifestacji przeciwko ich jednej? Mnie się wydaje, że takie protesty przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego.

    1. Te kontrdemonstracje to najlepsza reklama dla parady równości i pretekst do tym ostrzejszej „walki z dyskryminacją” przez homoseksualistów.

      1. Z ust mi to wyjęłaś, Barbaro – przecież jeśli „tęczowi działacze” z całej Europy zobaczą te „pobożnie” zaciśnięte pięści i spojrzenia ociekające „miłością bliźniego” – tym bardziej ruszą z odsieczą dla swoich braci i sióstr znad Odry i Bugu… Lepiej by było nic nie robić. Pomysł publicznej (a więc ostentacyjnej) modlitwy za tych grzeszników też mi się jakoś specjalnie nie podoba. Krzyż to nie oręż. Modlitwa też nie. (I widzisz, jednak mi się ładnie połączyło z tematem:)). Nie przeczę, że wśród osób homoseksualnych może być wiele zagubionych, potrzebujących wsparcia – lepsze efekty jednak daje modlitwa „w zaciszu własnej izdebki” – niż wywrzaskiwana przez megafon… Taką modlitwą też można kogoś obrazić.

  9. Moim zdaniem na własnej szyi i na własnej ścianie mozna sobie powiesic co sie chce, tylko niech niekt nie narzuca innym, że mają robić to samo, albo przynajmniej cicho znosic wkraczanie na ich własny teren z symbolami religijnymi i obwieszanie nimi na przykład pomieszczeń pracy. to samo z przestrzenią publiczną, rozumiem, ze przy ulicy stoi synagoga, kosciół katolicki i meczet i kazdy może je rozpoznać po wygladzie (więc też po symbolach) i nie wejśc do niewłasciwego, ale stawianie kapliczek na każdym zakręcie wychodzi poza zdrowy rozsądek. i ostatnia kwestia: Zygmunt na kolumnie to już zabytek – niech stoi, to tak samo jak w muzeach mamy portrety z jakimiś rekwizytami typu ksiązka czy inny cyrkiel. ten prezydencki krzyż to po prostu symbol religijny, a poza tym nie stoi ani w miejscu katastrofy ani spoczynku prezydenta czy innych ofiar – jesli juz ma gdzieś stać – to w tych miejscach. pozdrawiam

    1. Dla mnie ten krzyż „prezydencki” nie jest nawet symbolem religijnym – o ile wiem, nie został nawet poświęcony – a tym bardziej żadnym miejscem kultu, raczej pretekstem do politycznych demonstracji. Wiesz, Simone Weil, pisarka i filozofka, która sympatyzowała z chrześcijaństwem, ale z tego, co mi wiadomo – podobnie jak Ghandi – nigdy nie zdecydowała się go przyjąć, ukuła takie powiedzenie: „Kto mieczem wojuje – od miecza ginie. Kto miecz odkłada – umiera na krzyżu.” Stąd wszelka „walka z krzyżem” czy „o krzyż” – wydaje mi się nieporozumieniem. Krzyż nie może być (choć bywał w przeszłości) symbolem wojny czy władzy – on oznacza poddanie się, zaniechanie oporu, pokorę, miłość nieprzyjaciół… Krzyż jest symbolem Boga, który pozwolił się opluć, wyszydzić i zabić (i nadal jest opluwany, wyszydzany i zabijany w naszych bliźnich) – czy ci, którzy twierdzą, że w Niego wierzą (mnie nie wyłączając!) nie powinni raczej postąpić podobnie, zamiast organizować „pikiety w obronie krzyża”?

      1. Zapewne tak. ale tak sie nie dzieje. bardzo słuszne to powiedzenie, które zacytowałaś. oststnio jeszcze często przewija sie w róznych miejscach to, że krzyż nie jest po to, zeby im innych walic po głowach, też mi sie podoba. pozdrawiam

    2. Słusznie. Nikt nikomu nie broni nosić medalika, powiesić różaniec na kierownicy czy obwiesić całe mieszkanie swietymi obrazami. Jego szyja, jego mieszkanie i jego samochód wiec jego wola. Ale wieszanie krzyzy wszędzie gdzie tylko to mozliwe łącznie z knajpa i sklepikiem to juz gruba przesada. Kolumna Zygmunta to zabytek ale….znam takie miasteczko, w centralnym punkcie kiedyś za głebokiej komuny postawili pomnik, wiadomo – jakiegoś czynu bo sam wyglad niczego nie sugerował, ot pare płyt w różnej konfiguracji. Przyszło „nowe” no i cos trzeba było z pomnikiem zrobic no i zrobili….doczepili na jednym boku krzyz. Kto zobaczy to się pyta – co to jest? i nikt nie potrafi odpowiedziec sensownie.

      1. Okazuje się, niestety, Olu, że gdzieniegdzie w „postępowej” Europie już przeszkadza innym to, co ktoś nosi na sobie (no, chyba, że są to symbole mniejszości seksualnych – tych nie wolno tknąć w imię tolerancji. Natomiast w imię tej samej „tolerancji” nakazuje się zdjąć krzyżyk czy chustę. Przyznaję, że trudno mi to pojąć.). I przypuszczam, że z czasem i do nas dotrze to „nowe”. A przerabianie symboli minionego ustroju na „chrześcijańskie” bywa czasem tak kuriozalne, że wręcz zabawne…W późnych latach 50-tych popularna była anegdotka o handlarzu, który stanął przed sądem za sprzedawanie „podrobionych” obrazków. Produkował on otóż wizerunki świętych z portretów komunistycznych przywódców. Przed oblicze Temidy wezwano rzeczoznawcę, sędziwego historyka sztuki. „To ma być św. Józef, proszę Wysokiego Sądu?! – grzmiał staruszek – Toż to jest jakiś złoczyńca!”:)

  10. Albo,właśnie ta cała „afera” wokół krzyża jest najgorsza i zupełnie niepotrzebna. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć spontaniczny odruch postawienia krzyża, choć nie mam pewności czy jakaś zgoda administracyjna nie byłaby jednak potrzebna wszak to przestrzeń publiczna jest, to to co dzieje się teraz mnie przerasta. Jestem zdania, że krzyż powinien zostać przeniesiony w uzgodnieniu z wszystkimi zainteresowanymi stronami w jakieś bardziej stosowne miejsce. I pomysł ze świątynią Opatrzności Bożej wydaje się być jak najbardziej sensowny. Bo bez względu na wszystko życie toczy się dalej i niedługo będzie tam urzędował wybrany w demokratycznych wyborach Prezydent. To, że nie wszystkim on się podoba to już inna bajka. A skoro tak to Pałac odzyska swoją podstawową funkcję i wtedy krzyż nie powinien tam stać. Jakoś mam dziwne skojarzenia z obroną krzyży na Żwirowisku, po czym tylko absmak pozostał. I szkoda, że krzyż staje się pretekstem do rozpętania kolejnej absolutnie politycznej wojenki, co nawet mnie, jako ateiście, przeszkadza.

    1. Wiesz, ja nigdy nie byłam entuzjastką budowy Świątyni Opatrzności Bożej – tym bardziej, że kościół zbudowany dokładnie wg oryginalnego projektu z XVIII w. już ISTNIEJE – i znajduje się niedaleko Siedlec. Niech mi Bóg wybaczy, jeśli się mylę, ale zawsze wydawało mi się, że ta nowa świątynia (której wciąż trwająca budowa pochłonęła już ogromne sumy pieniędzy) to po prostu „pomnik” jaki pragnął wystawić sam sobie ks. kard. Glemp, aby pozostawić po sobie choć jedno dzieło na miarę Prymasa Tysiąclecia, wobec którego jako jego były sekretarz zawsze miał kompleks „przeciętności.” Nie potępiam zresztą tego (w końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi…) – tylko tak przypuszczam. Ale masz rację, jeżeli już gdzieś wstawić ten krzyż, to chyba tam (choć osobiście wskazałabym kościół Św. Krzyża lub jeszcze lepiej Katedrę św. Jana). Skojarzenie z „obroną krzyży na Żwirowisku” i mnie wydaje się trafne. W ogóle, jak już tu pisałam, sama „walka w obronie krzyża” wydaje mi się pewnym nieporozumieniem – krzyż jest przecież raczej symbolem zaniechania oporu. Co by było z chrześcijaństwem, gdyby Apostołowie (tak jak się zresztą zarzekali:)) walczyli w obronie swego Mistrza do ostatniej kropli krwi?:)

      1. Wódz PiSu przerąbał wybory prezydenckie, więc chwycił się katastrofy smoleńskiej jak pijany płota. Jarosław „kameleon” Kaczyński porzucił jak widać „politykę miłości i umiarkowania” jako niezgodną z jego prawdziwą naturą i rozpoczął następną agresywną kampanię wyborczą. Jakaś wariatka już była gotowa się dać porąbać za ten krzyż pod pałacem, negatywny elektorat Kaczyńskiego najwyrażniej zwiera szeregi celem rozpętania kolejnej histerii. Brudziński – Bredziński już zaczął swoje, podczas kampanii cicho siedział. Myślę, że przegrana Kaczyńskiego bardzo źle wpłynęła na jego i tak już rozchwianą psychikę. Swymi obecnymi poczynaniami najwyraźniej zmierza do politycznego seppuku.

      2. Albo,co do Świątyni Opatrzności, ja też nie jestem entuzjastą tego projektu. Z wielu powodów. Po pierwsze, tak naprawdę po co? Po wtóre, jest koszmarna z estetycznego punktu widzenia (inna rzecz, że dla mnie większość powstających ostatnio kościołów jest estetycznie koszmarna). Po trzecie, kosztuje majątek. Znam setki lepszych inicjatyw, na które te środki można wykorzystać – kościelne na pomoc ludziom, publiczne chociażby na II linie metra. Ale niezależnie od tego, co myślimy o tej świątyni, to ona już jest. A skoro jest i zaczyna być traktowana jako swoiste mauzoleum narodowe, to jest to niezłe miejsce dla tego krzyża. Oczywiście Twoje pozostałe pomysły też są godne rozważenia, choć katedra podoba mi się jednak najmniej.pozdrawiam serdecznie

    2. Podobna walka o krzyz była w Stalowej Woli. Prezydent miasta się sprzeciwił, krzyz został uznany jako samowolka budowlana i juz go chyba nie ma.Tylko że nie każdy ma odwagę tego prezydenta.

      1. Odwagą, Olu, w tym przypadku byłoby też powiedzieć, że nie każdy krzyż jest miejscem kultu religijnego (na pewno nie są nimi te, które wyrastają w przydrożnych rowach:)) – a jego usunięcie nie zawsze musi oznaczać walkę z obecnością chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej.:) Usunąć (lub zostawić) krzyż jest dosyć łatwo – trudniej wyjaśnić, dlaczego się to robi…

  11. Alez nikt nie ma prawa chodzic po ulicy nago. Jakby takowe prawo miał to policja by nie reagowała i nie ścigała a ludzie by goło paradowali.Przejdz się goła po ulicy to daleko nie zajdziesz, szybko trafisz na dołek.A co do krzyża, ci którzy tocza wojnę o pozostawienie przed pałacem prezydenckim moze by się zajęli krzyżem na Powązkach. Nawet Onet pokazywał krzyz pod ktorym sa pochowane szczątki ofiar katastrofy. Krzyz byle jaki (bezdomny ma lepszy), wysuszone wieńce, nawet tabliczki nie było. Ot, pochowali i zapomnieli.Przecież tam można zrobić coś na wzór Grobu Nieznanego Zołnierza – przenieśc krzyż, uporządkować i niechby tam ludzie znicze palili a nie przed gmachem publicznym.

    1. A Grób Nieznanego Żołnierza to NIE JEST miejsce publiczne?:) Pisząc natomiast o (coraz większym) przyzwoleniu na nagość w miejscach publicznych miałam raczej na myśli takie wydarzenia, jak Parada w Berlinie czy karnawał w Rio – oraz fakt, że w „wyzwolonych” krajach zachodnich każdy MOŻE (jeśli chce) nosić na sobie symbole własnej orientacji seksualnej – natomiast w tych samych krajach symbole przynależności religijnej coraz częściej wywołują oburzenie. A zatem – moje wyznanie ma być sprawą jak najściślej ukrywaną – a moje seksualne upodobania – nie?:)

      1. Jest miejscem publicznym ale nie ma takiej opcji zeby ktoś stanął, postawił znicz bo mu sie tak akuratnie zachciało. Do tego jest usankcjonowany prawnie (nie jest samowolka budowlana) i nie rozumiem po co krzyż ma stać pod pałacem prezydenckim skoro miejsce krzyza jest albo w kościele albo na cmentarzu.Te wszystkie krzyże stojące w pasie drogi to też samowolka i już chodza słuchy że albo ktos zapłaci za to że postawił albo pójda do rozbiórki. Postawisz reklame w pasie drogi to słono zabulisz, postawisz krzyż i ma być za frico?A do tego jedziesz drogą to tak jakbyś jechała alejka cmentarną, co krok krzyż.

        1. Prawdziwy Polak od tego lepszy nie będzie, ale jak se krzyż wywalczy, naurąga przy tym prezydentowi i na swoim postawi, to się lepszy poczuje…

  12. Witaj Albo.W tej sytuacji krzyż nie jest głównym powodem sporu, on jest jedynie jego narzędziem. Gdy stał tam w czasie kampanii, nikomu tak naprawdę nie wadził. Problem pojawił się wtedy, gdy Komorowski chciał go przenieść na znak tego, że prezydent został już wybrany. Krzyż pod pałacem stał się symbolem politycznej manifestacji, o czym świadczy idiotyczna argumentacja co poniektórych posłów, że krzyż ma być wyrzutem sumienia dla Komorowskiego i PO, a ponieważ mają brudne ręce to im ten znak przeszkadza. Żeby nie wyjść na fanatyków łaskawie zgodzili się z pomysłem harcerzy o pomniku, ale zapewne marzą o zamienieniu Poniatowskiego na Kaczyńskiego. Celebrowanie żałoby przez PiS znajdzie swoje ujście także „na krzyżu”, w dodatku cynicznie traktowanego jako „symbol religijny”, którym dawno przestał już być.Krzyż od dawna jest elementem dyskusji, tej mniej lub bardziej rozsądnej, ale obawiam się, że nie dojdzie się do porozumienia – dla wierzących, krzyż to „święta krowa”, stojąca ponad prawem, którego stawianie nie wymaga pozwoleń prawnych (vide sytuacja bodajże w Stalowej Woli). Dla antyklerykałów krzyż to „alergen” dla tych, którzy nie chcą, by jedną ze stron w dyskusji na tematy moralne była kościelna hierarchia, z którą nie zgadza się połowa wiernych… (vide badanie nt. przyzwolenia na aborcję).

    1. Wiesz, zgadzam się prawie ze wszystkim, co napisałeś: dla mnie TEN krzyż nie jest nawet symbolem religijnym lecz politycznym (wyobrażasz sobie Kaczyńskiego na kasztance?:)). Oprócz jednego. Nigdy nie ufałabym badaniom statystycznym w kwestiach moralnych. Przykład, jaki zawsze daję – w Niemczech (według nawet ostatnich badań) ponad 50% ludności jest przekonane, że prześladowania Żydów były „w jakiś sposób uzasadnione.” Czy gdybyśmy demokratycznie uchwalili (jak chce „humanista” Singer) że rodzicom wolno bezkarnie zabijać swoje noworodki („bo to jeszcze nie człowiek!”:)) – czy automatycznie stałoby się to DOBRE? Nie sądzę. Nawet jeżeli jakąś PRAWDĘ głosi ktoś, kto jest w mniejszości („bo wszyscy prawdziwi Niemcy wiedzą, że…” – jak mówiono w Rzeszy) – albo nawet, co gorsza, ten, kto się sam nie zawsze do niej stosuje (jak to zdarza się i naszym hierarchom i mnie, grzesznej :)) – nie przestaje ona być prawdą. Prof. Religa jest tu użytecznym przykładem – on osobiście „nie wierzył” w szkodliwość palenia – ale czy mimo to papierosy go nie zabiły? Demokracja jest najlepszym ustrojem jaki wymyślono, ale nie jest dobrym instrumentem do rozstrzygania takich kwestii – ponieważ zawsze ktoś będzie pokrzywdzony. Większość nie zawsze ma rację, a demokratycznie skazano na śmierć Sokratesa. 🙂 Jest takie stare, chińskie przysłowie, które mówi, że „puste naczynia najgłośniej brzęczą.” Zauważyły to nawet zupełnie laickie systemy – bo przyznały „prawa mniejszości” , które zdają się przeczyć zasadzie większości. 🙂 Inna rzecz, że coraz częściej prawa do tego zdania odrębnego od „cywilizowanej większości” nie przyznaje się. Oburza mnie, na przykład, kiedy czytam, że w Szwecji czy Chinach istnieją naciski na Kościoły, by „pogodziły się z prawem państwowym”, a w niektórych rejonach Wielkiej Brytanii odmawia się prawa do działania agencjom adopcyjnym, które nie chcą przyznawać dzieci parom jednopłciowym.Jak gdyby ludzie ci nie mogli znaleźć innej instytucji, która spełni ich żądanie… Moim zdaniem fundamentem wolności jest prawo każdego człowieka do postępowania zgodnie z własnym sumieniem.Masz rację, że kwestia krzyża jest właściwie nierozwiązywalna. W moim katolickim liceum jako ilustrację tego faktu opowiadano mi taką historyjkę. Załóżmy, że w pewnej klasie byłoby 99 chrześcijan i tylko jeden ateista. Klasa przegłosowała, by w sali lekcyjnej powiesić krzyż. Czy zatem w imię poszanowania światopoglądu swego kolegi powinni teraz go zdjąć? Otóż, jak mi tłumaczyli moi nauczyciele, KAŻDE rozwiązanie tej sprawy będzie niesprawiedliwe, ponieważ każde spowoduje pogwałcenie czyichś praw.Wiesz, doświadczenie uczy mnie, że w naszym pięknym kraju „prowizorki” trwają najdłużej – i obawiam się, że tak będzie i z TYM krzyżem…

      1. Owszem, badania statystyczne maja to do siebie że zalezy gdzie sa przeprowadzane. Jezeli na temat aborcji bada się przekonania ludzi wychodzacych z kościoła a wychodzacych z uczelni to nie ma takiej mozliwości zeby były zbiezne. Ale…jeżeli badania przeprowadza się w podobnych warunkach, jeżeli badania przeprowadzają niezalezne instytuty i wyniki badań sa zbiezne to już o czymś świadczy a demokracja ma to do siebie że powinna wola większości być respektowana.Nawet jeżeli jakiejś grupie ludzi prawne uwarunkowania sie nie podobaja to przecież nikt ich do działania niezgodnie z wlasnym odczuciem nie zmusza (np. prawo do aborcji czy eutanazji). Prosta sprawa, załóżmy ze aborcja jest prawnie dozwolona więc ty jako katoliczka tak czy inaczej na zabieg nie pójdziesz więc czy jest prawnie dozwolona czy nie ciebie nie interesuje – a dlaczego ma nie pójść osoba dla ktorej to nie jest żadnym grzechem ale koniecznościa zyciową?A Religa….nie myslmy że był idiota i nie wiedział ze palenie w jakim stopniu powoduje raka płuc (w jakimś stopniu – bo ostatnio byłam na pogrzebie faceta zmarłego własnie na raka płuc a papierosów nie palił). To mi przypomina historie pewnego starszego małżenstwa – on pił nałogowo i to od lat a zmarł na zapalenie płuc, ona w życiu kieliszka nie wypiła a zmarła na….marskość watroby.

        1. Owszem, Olu – interesuje mnie, o ile jestem np. lekarzem i MUSZĘ wykonać zabieg niezgodny z moim sumieniem, bo przecież ktoś ma do niego „święte prawo.” Obawiam się, że w przyszłości – tak jak w początkach Kościoła – chrześcijanie będą zmuszeni podporządkować się „woli większości” (już teraz np. w Szwecji są naciski na Kościoły, by „zgodnie z prawem państwowym” udzielały ślubu parom jednopłciowym – z tego wniosek, że nikomu NIE WOLNO już dziś uważać, że MAŁŻEŃSTWO jest związkiem mężczyzny i kobiety, bo to „nienawistny pogląd”. Gdzie tu ten słynny „rozdział Kościoła od państwa? Jeśli jest, to działa chyba tylko w jedną stronę. Albo – jak u nas – Kościołowi wolno wpływać na działania państwa; albo (jak na Zachodzie) – państwo zaczyna dyktować Kościołowi, co mu „wolno” mówić, a czego nie.). Albo będą rezygnować z niektórych zawodów, wymagających decyzji sprzecznych z własnym sumieniem. Co zresztą ich chrześcijaństwu może wyjść na dobre. Społeczeństwu niekoniecznie.

          1. Jezeli jestem lekarzem i wybieram specjalnośc połoznictwo czy ginekologia to wiem co mi w przyszłości przyjdzie robić i trudno powiedziec tego czy tamtego mi sumienie nie pozwala (działalność zgodna z prawem). Jak komus sumienie nie pozwala robic skrobanek to powinien leczyc uszy, wtedy sumienie będzie miał czysciusieńkie. Jezeli grabarzowi nieboszczyk smierdzi to może powiedziec nie bede niósł trumny:? jak nie będzie to z roboty wyleci i po sprawie.W moim mieście była pewna pani farmaceutka która za nic w świecie nie sprzedała srodków antykoncepcyjnych….bo jej sumienie nie pozwalało. No i z roboty wyleciała. A własciwie co tobie przeszkadzają związku jednopłciowe, bo mnie nic. W stosunku do normalnych par jest to ułamek procentu, chca po sobie dziedziczyć, razem się rozliczać, otrzymywac informacje w szpitalu więc co mi to niby miałoby przeszkadzać? Przeciez nie robią tego moim kosztem, nikt na tym nie cierpi więc o co to całe hallo? A rozdział kościoła od państwa – jak najbardziej.Księza powinni się zajmować modlitwami a nie polityką czy prawem.

          2. „Księża powinni się zajmować modlitwami” – powiadasz. A ileż to razy słyszałam, że „tylu jest biednych, chorych, głodnych – DLACZEGO KOŚCIÓŁ NIC Z TYM NIE ROBI?” I jeszcze: „Modlitwa to zajęcie ludzi, którzy nie mają nic lepszego do roboty.”:) Czasem dochodzę do wniosku, że zdaniem niektórych Kościół powinien (oczywiście na swój koszt) odwalać robotę za wszystkie inne instytucje a poza tym nie wypowiadać się w ŻADNEJ sprawie poza liczbą zdrowasiek w różańcu. Ja wyobrażam sobie rozdział Kościoła od państwa w ten sposób, że Kościół nie narzuca państwu, co ma robić – a państwo nie mówi Kościołowi, czego mu „wolno” nauczać. (W tolerancyjnej Szwecji pastor został skazany, bo „śmiał” powiedzieć na nabożeństwie we własnym kościele, że WEDŁUG BIBLII stosunki homoseksualne są grzechem – faktycznie, jest to pogląd podjudzający do morderstwa…) Przeciwko związkom jednopłciowym nic nie mam – tylko nie nazywajmy ich „małżeństwami” i nie narzucajmy ich Kościom jako ósmego sakramentu.

          3. To mi wytłumacz tak żebym zrozumiała, co ma małżeństwo do sakramentu? o slubach cywilnych słyszałaś? Czy pojęcie małżeństwa jest scisle powiązane ze slubem kościelnym? Parom jednopłciowym chodzi o slub cywilny a po slubie cywilnym tez jest się MALZENSTWEM

          4. A Ty nie zauważyłaś (nie zrozumiałaś?) że ja pisałam o tym, że w niektórych krajach są już naciski na Kościoły ze strony państwa, by udzielać takim parom SAKRAMENTU małżeństwa? („bo przecież jeśli to jest zgodne z prawem, to powinniście się dostosować i nie robić problemu!”) Nie wiem, gdzie tu miejsce na tolerancję dla odmiennego poglądu czy choćby na wolność sumienia i wyznania?

          5. …..NIE WOLNO już dziś uważać, że MAŁŻEŃSTWO jest związkiem mężczyzny i kobiety…..brakowało mi tu „małżeństwo sakramentalne”

      2. > Oprócz jednego. Nigdy nie ufałabym badaniom> statystycznym w kwestiach moralnych.Albo, nie chodzi mi wcale o to, by podejmować decyzje w sprawie aborcji na zasadzie sondaży czy głosowania. (Choć to drugie akurat jest głównym sposobem na wdrażanie czegokolwiek w demokracji) Badanie to pokazało, że ze zdaniem Kościoła (aborcja niet nawet w sytuacji zagrożenia życia matki) zgadza się 14%. Nie pamiętam dokładnych liczb, niemniej wychodziło na to, że hierarchia swoje, wierni swoje. I to użyłem jako przyczynę tego, że ludzie chcą odklerykalizowania państwa, czyli ustawienia księdza w studiu pomiędzy innych gości, a nie „eksperta”, i czego symbolem jest ustawianie krzyża gdzie popadnie i kurczowe wzbranianie się przed jego przeniesieniem.Dochodzę do wniosku, że dla sporej części wierzących, to, że krzyż może kogoś ranić nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Jeśli decyzja o jego postawieniu/powieszeniu jest zgodna z prawem – dobrze, jeśli nie – dla katolika nie ma to żadnego znaczenia… Smutny to wniosek, ale mam wrażenie, że prawdziwy. I z tego powodu, obrońcy krzyża prędzej przeniosą pałac prezydencki niż krzyż…Pozdrawiam

        1. Dla mnie ma to znaczenie, wyobraź sobie:) – choć przyznaję, że trudno mi to zrozumieć, ponieważ mnie nie ranią symbole religii, których nie wyznaję. Traktuję je jak zwyczajne ornamenty lub dzieła sztuki. Niemniej wydaje mi się, że „wyzwolona” Europa idzie trochę za daleko w fobii antyreligijnej. Rozbawiło mnie, gdy pewnej angielskiej pielęgniarce nakazano zdjąć krzyżyk noszony pod ubraniem ochronnym, argumentując, że może on być „groźną bronią bakteriologiczną.”:) No, jasne – groźniejszą niż bomba…I powtarzam raz jeszcze: dla mnie ten krzyż „prezydencki” nie jest symbolem czy miejscem kultu religijnego. Obawiam się jednak, że także jego przeniesienie może się stać pretekstem do „patriotycznych” demonstracji. Ale może warto to przecierpieć?

          1. Znowu popadasz w skrajność. To ze gdzies tam ktos tam kazał komus zdjąć medalik to jest argument? A moze faktycznie ten medalik był zarośnięty brudem a wymagana była zupełna sterylność? Jak ci powiem że gdzies tam urodziło sie ciele z dwoma głowami to będzie to argument przeciw inseminacji?Jakbys napisała – gdzies tam wyłapują ludzi z medalikami i juz 50% posiadaczy zostało skazanych to byłby argument a tak?

          2. A fakt, że za noszenie medalika w tak „sterylnym” miejscu pracy, jak TRAMWAJ w Amsterdamie ktoś już wyleciał dyscyplinarnie z roboty, to naturalnie nie jest żaden argument. Ani to, że wyznawców innych religii, pracujących w tej samej firmie takie restrykcje nie dotknęły. 🙂 Jest taka smutna anegdotka: „Gdy przyszli po komunistów – nie zaprotestowałem – nie byłem komunistą. Gdy przyszli po chrześcijan – nie protestowałem. Nie byłem chrześcijaninem. Gdy przyszli po Żydów – milczałem. W końcu nie byłem Żydem. Gdy zaczęli wyłapywać gejów – nie zaprotestowałem. Przecież nie byłem gejem. Gdy przyszli po mnie – nikt nie zaprotestował.” Moim zdaniem, w demokratycznym społeczeństwie nawet jeśli JEDNA osoba jest szykanowana za swoje przekonania, to już jest za dużo – a Tobie potrzeba 50% skazanych…

          3. Więc co, będziesz zawsze protestować jak JEDNA osoba jest za cos tam szykanowana? Jakby tak było to ludzie nic innego by nie robili tylko protestowali. Byłby protest bo jedno rude dziecko w klasie komus sie nie podobalo, bo mnie sie nie podoba ktoś z odstającymi uszami więc w jego obronie cale miasto by protestowało, bo komuś urodziły sie po kuracji hormonalnej pięcioraczki a chciał jedno więc protestujmy do woli i do syta.

          4. PS. Czy ci sie cos przypadkiem nie pomieszało? raz piszesz o pielęgniarce (tez to czytałam i stricte do tego sie odnosze) raz o tramwaju. A tak na marginesie, znajoma juz któryś rok z rzedu pracuje w Anglii w szpitalu i jakos nikt jej medalika nie przykazał zdejmować – ani jej ani nikomu z jej otoczenia

          5. Wiesz, ta cała awantura o krzyże we włoskich szkołach (które zresztą wprowadził tam Mussolini, ale to już inna sprawa) wybuchła właśnie dlatego, że JEDNEJ pani przeszkadzał krzyż w klasie jej dziecka. Organizacje walczące z dyskryminacją podnoszą krzyk (i słusznie) gdy w Polsce zdarzy się JEDEN napad na rabina czy JEDNO pobicie geja rocznie. Takie jednostkowe przypadki są zazwyczaj rozumiane jako przejaw szerszej tendencji czy zjawiska („polski” antysemityzm czy homofobia). Każda dyskryminacja zaczyna się od JEDNEGO przypadku. Dlaczego ja nie mogę na tej samej podstawie wysnuć wniosku o zachodnioeuropejskiej tendencji do „christianofobii”? Nawiasem mówiąc, gdyby ktoś zwolnił z pracy ateistę z powodu jego przekonań (chyba żeby pracował w seminarium duchownym 😉 – choć mam książkę o księdzu, który był niewierzący już w momencie przyjmowania święceń, a mimo to przez parę lat z poświęceniem pracował jako kapłan) – byłabym dokładnie TAK SAMO oburzona.

          6. Jezeli krzyż by przeszkadzał tylko jednej pani a wszystkim wkoło nie to ta pani mogłaby protestowac do woli i tak by nic nie osiągnęła. Widocznie przeszkadzał wielu osobom tyle tylko ze te osoby z takich czy innych powodów nie protestowały, najwyżej mogły wyrażac swoje zdanie na zasadzie jedna pani drugiej pani (nie wiedziały gdzie maja wyrazić protest, nie miały siły przebicia itd). Protest jednej osoby był iskrą która spowodowała pożar.Sama iskra nie padając na poddatny grunt sama by zgasła.

  13. Widzisz- bo w Polsce niestety miesza się religię do polityki… czy- jak kto woli- politykę do religii… Z religijnych symboli robi się przedmioty politycznych walk… Co było w Sejmie?… A Kazimierza Świtonia pamiętasz?…Mnie tam krzyże w publicznych miejscach nie przeszkadzają- Polska jest bądź co bądź krajem katolickim. Nie przeszkadzałoby mi również, gdybym zobaczył na ulicy ortodoksyjnego Żyda, czy dziewczynę w Burce.Zdziwiłbym się może trochę, gdyby posłem został mężczyzna w turbanie, ale jeżeli prawo pozwalałoby na to, a ów dżentelmen reprezentowałby GODNIE nasz naród- czemu nie…W temacie krzyża przy pałacu… Należy tylko właśnie zadać sobie pytanie- czy ten religijny symbol zjednoczy nas, czy podzieli…Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)tssk82.blog.onet.pl

    1. Widać jak na dłoni, że sprawa krzyża jest pretekstem do politycznej zadymy rozpętanej przez sfrustrowanych zwolenników Kaczńskiego przegranymi wyborami.Dalszego ciągu „smolenskiej” kampanii wyborczej można oczekiwać po komisji pod wodzą Maciarewicza, który przyznał, że swoje rewelacje na temat katastrofyzaczerpnął z Radia Maryja. Powyborczej żenady ciąg dalszy….

      1. Ciekawa jestem, czy teraz członkowie „Kościoła krzyżowców” będą się bić z tą „bezbożną młodzieżą” z kościoła św. Anny, która chce zabrać „ich” krzyż na pielgrzymkę do Częstochowy?:) To by dopiero było widowisko! Wiesz, coraz częściej mi się wydaje, że to, co się dzieje wokół tego krzyża, to już bałwochwalstwo…

        1. niestety , Albo, żyjemy w państwie krypto wyznaniowym, gdzie już np. w kwestii zawierania ślubów prawo kanoniczne ma te samą moc, co państwowe prawo świeckie! krzyżowa „histeria” powinna być sygnałem dla kleru, że Polska jest nadal krajem katolickim, ale…?!!! „obrońców” krzyża należy ukarać, choćby za zakłócenie porządku publicznego, a wtedy upiecze sie dwie pieczenie przy jednym ogniu: stanie się zadość obowiązującemu prawu, a niektórym, bardzo tanim kosztem przypadnie gratka męczeństwa za wiarę!!!ściskam serdecznie

  14. Większości ” przeciwników” tego krzyża, chodzi nie o sam krzyż, a miejsce w którym stoi…I tu muszę przyznać z logistycznego punktu widzenia – rację , choć mnie on nie przeszkadza, nie chadzam koło Pałacu, ba nawet w stolycy nie bywam…;) ale jednak znicze, karteluszki, kwiaty i pielgrzymki jakoś do tego miejsca nie pasują…Zagraniczni goście pewnie odbierali by to jako swoisty folklor… Nie wspomnę o „borowikach”, którzy by mieli pełne utrudnienie w zabezpieczeniu takich oficjalnych wizyt…

    1. W oczy się rzuca pewna wyjątkowo gorliwa aktywistka PiS, która nawet stwierdziła, że jest gotowa dać się pokrajać za „sprawę”. Proponowałbym jej zastępczo coś równie ostrego ale bezkrwawego, może ją to uspokoi i rozładuje nadmierne emocje.

  15. Droga do wolności wiedzie prostą i wąska drogą.Nie ma na niej miejsca na dysputy i dywagacje.Prowadzi cię nią odpowiednia nawigacja,taka,którą słyszymy i słuchamy,a nie taka,która widzimy i która nie pomaga,a może mocno zaszkodzić.

  16. Albo, może się mylę, ale uważam że czymś innym jest powieszenie sobie na własnej szyi własnego symbolu własnej wiary (i tutaj casus z Amsterdamu jest oczywistym idiotyzmem), a czym innym – postawienie symbolu konkretnej wiary przed urzędem państwowym (nie mylmy tutaj tego z pojęciem przestrzeni publicznej i przypadkiem kolumny Zygmunta, gdzie jeszcze dochodzi element dzieła sztuki, więc przyrównywanie tego do prezydenckiego krzyża pachnie tanią retoryką, wybacz…). Podobnie sam prezydent – prywatnie może sobie być kim chce i nic nikomu do tego. Oficjalnie – przestaje być prywatną osobą i powinien zostawić w domu swoje przekonania religijne, skoro religia ma pozostać oddzielona od państwa (czyli, żeby nie było mowy o państwie wyznaniowym). Ale chociaż, jak widać, nie do końca się zgadzam z Twoim ujęciem problemu, nadal lubię myśleć nad tym, co napiszesz :)Pozdrawiam !

    1. Drogi Wielorybniku – cóż mogę napisać prócz tego, że ZGADZAM SIĘ ze wszystkim, co napisałeś. Z jednym drobnym wyjątkiem: przykład kolumny Zygmunta miał być nie tyle tanim chwytem retorycznym, co delikatnym żartem pod adresem tych, których sam WIDOK JAKIEGOKOLWIEK krzyża w przestrzeni wspólnej zdaje się ranić do głębi. A co do nakazu zdejmowania czegokolwiek z szyi, aby „nie ranić uczuć”inaczej myślących – czymże taka wersja „tolerancji” różni się od nakazu zakrywania ciała w Arabii Saudyjskiej? Jeśli zechcę nosić na sobie (choćby i w pracy) „uzdrawiający kryształ” czy ząb wampira, co komu do tego?

      1. Oczywiście nic nikomu do wampirzych kłów 🙂 Chociaż – tutaj od razu zaznaczam, że to jest delikatna materia i nie do końca chciałbym tutaj zajmować jakiekolwiek stanowisko – pojawiać się może pytanie o granice tak zwanego wyrażania siebie (cokolwiek by to miało znaczyć). Już wyjaśniam, o co mi chodzi…A wezmę się za przykład z własnego podwórka. Pracuję w usługach. Pracuję w sposób, wymagający stałego, intensywnego kontaktu z klientem, czasem w sytuacjach nerwowych i stresujących. Gdybym do swojego biura miał zatrudnić nowego pracownika, który miałby, powiedzmy, wygoloną głowę z tatuażem – nawet jak najbardziej estetycznym – zastanowiłbym się siedem razy. Nie dlatego, że mnie to jakoś dźga w wątrobę, ale dlatego, że ludzie do tego biura przychodzący są różni. Jedni nie zwrócą uwagi, jeżeli tylko oryginalny młodzieniec zapewni im właściwą obsługę, innym się spodoba, a jeszcze inni – uciekną z krzykiem i będą rozpowiadać wśród sąsiadów, że „szatanistę” zatrudniłem.Jaka jest więc różnica pomiędzy ekspresją własnej osobowości poprzez wykonanie sobie widocznego tatuażu, a powieszenie sobie na szyi w widoczny sposób symbolu jakiejkolwiek wiary ? Chyba bardzo niewielka – o ile w ogóle istnieje…Ale, jak zaznaczyłem na wstępie, ta myśl nasunęła mi się na świeżo, więc nie rozwijam tematu, bo muszę bardziej przemyśleć… Chociaż pewnie kiedyś zechcę do niego wrócić :)))Pozdrawiam !

        1. Wiesz, wielorybniku, jak teraz patrzę na tych wszystkich „obrońców krzyża” którzy wyzywają młodych kapłanów od „ubeków”, to sobie myślę, że to oni właśnie profanują to, co w chrześcijaństwie jest najlepsze i najbardziej szlachetne… 🙁 Ja się na to nie zgadzam!!!!

          1. Po dzisiejszych wydarzeniach ręce mi opadły, przyznam szczerze… Wiesz – mnie tam wszystko jedno, czy i gdzie ten krzyż stoi. Uważam, że w miejscu, takim jak to właśnie, nie powinno się stawiać symboli żadnych wiar czy ideologii (za wyjątkiem idei równości i wolności), ale jak już tam spontanicznie stanął – to w oczy mnie nie razi i siłą go wyrywać nie będę. Ale:- ludzie pokazali się ponownie z najokropniejszej z możliwych stron, tej zacietrzewionej, niedorzecznej, opętanej i fanatycznej,- a najgorsze, że znowu ktoś ten symbol, który miał ludzi do siebie zbliżać cynicznie wykorzystał do napuszczenia na siebie, wybacz za sformułowanie, ale jednak ciemnych mas (z jednej i drugiej strony, żeby było jasne)Straszny kraj czasami…Pozdrawiam !

          2. Nie masz za co przepraszać, ja się nie identyfikuję z żadną z tych „ciemnych mas”. Mnie tylko boli, że oni wszyscy zrobili taki straszny „cyrk” z rzeczy dla mnie najważniejszych. Pokazali jakąś karykaturę chrześcijaństwa… Wiesz, myślę, że dobrze, że na tym diabelnym krzyżu (bo nawet niepoświęconym przecież – i wyzwalającym takie ZŁE emocje) nie wisiał naprawdę Jezus – bo gdyby wisiał, to by chyba z niego zszedł i uciekł od „prawdziwych katolików” jak najdalej. Czy oni wzięli Go do niewoli?! Do jasnej cholery…

Skomentuj ~Shaak Ti Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *