Wolność okiem filozofa.

Profesor Magdalena Środa, która podczas kampanii prezydenckiej zasłynęła powiedzeniem, że kobieta, która nie pracuje zawodowo, wyznaje „prehistoryczne poglądy” (czekam w związku z tym, kiedy pani filozof zacznie wyzwalać z tej straszliwej niewoli panią Małgorzatę Napieralską….) – ostatnio wzięła się też za pewną Polkę nawróconą na islam, która „miała czelność” stwierdzić, że jej religia daje jej poczucie wewnętrznej wolności.

„Nie wydaje mi się, aby taka głęboka religijność była czymś DOBRYM.” – stwierdziła wyniośle z wyżyn własnego światopoglądu.
A ja, głupia, myślałam, że „feminizm” to między innymi wolność wyboru – i nie ocenianie w kategoriach etycznych wyborów, których dokonują inni ludzie (a zwłaszcza kobiety:)). Podobno dopóki ktoś wybiera jakiś sposób życia z własnej i nieprzymuszonej woli, nikomu nic do tego?:)
Okazuje się jednak, że (podobnie jak w przypadku aborcji, którą eufemistycznie nazywa się „wyborem” – jak gdyby wybór przeciwny w ogóle na tę nazwę nie zasługiwał:)) „dobry”, słuszny i właściwy wybór może być tylko jeden. Taki, jakiego dokonała prof. Środa…
I być może jedyna dobra rzecz, jaka z tego wszystkiego wynikła, to fakt że filozofka była zmuszona przyznać, że „i  wśród polskich katolików zdarzają się związki partnerskie” – bo dotychczas twierdziła, że KK jeśli nawet wprost nie nakazuje, to przynajmniej milcząco popiera bicie żon przez swoich wyznawców płci męskiej… (Muszę wobec tego powiedzieć P., żeby lepiej wywiązywał się ze swoich obowiązków religijnych – przez trzy lata naszego związku nie wybił mi jeszcze ani jednego zęba…)



Która z tych młodych kobiet czuje się bardziej wewnętrznie wolna? A, Bóg jeden raczy wiedzieć…



118 odpowiedzi na “Wolność okiem filozofa.”

  1. Piszesz „Nie wydaje mi się, aby taka głęboka religijność była czymś DOBRYM.” – stwierdziła wyniośle z wyżyn własnego światopoglądu.A ja, głupia, myślałam, że „feminizm” to między innymi wolność wyboru – i nie ocenianie w kategoriach etycznych wyborów, których dokonują inni ludzie (a zwłaszcza kobiety:)). Podobno dopóki ktoś wybiera jakiś sposób życia z własnej i nieprzymuszonej woli, nikomu nic do tego?:)Ah czyli jeśli ktoś wejdzie na twoje podwórko i wygłosi coś z czym się nie zgadzasz to źle. Ale jeśli ty wchodzisz na inne podwórka i z „wyżyn SWOJEGO światopoglądu” je opisujesz to dobrze? Moralność Kalego.

    1. Zgoda, Marto – taka właśnie jestem. Tylko że ja NIGDY nie twierdziłam, że jestem „otwarta, tolerancyjna i wszystko, co robią inni ludzie bez zastrzeżeń akceptuję.”:) A tym postem chciałam także pokazać, że WSZYSCY bez wyjątku oceniamy wybory innych ludzi – choćbyśmy się nie wiem jak zarzekali, że jest inaczej. Z tym że ja (inaczej niż prof. Magdalena Środa) twierdzę jasno, że wszyscy mamy do tego prawo – i że trudno od tego uciec. Jeśli to właśnie uważasz za przejaw mojej „moralności Kalego” to trudno – to tylko dowodzi, że jestem takim samym człowiekiem, jak inni. Przy okazji – dziękuję za tak przenikliwą ocenę mojej osoby. Miło się czasem dowiedzieć paru słów prawdy o sobie. Uśmiechnij się – nie same takie wiedźmy jak ja chodzą po tym świecie…:)

  2. Wielce Szanowna Autorko, nie nawykłem komentować, a nawet czytać kobiecych tzw. blogów dla dorosłych i wybacz ale nie będę rozwijał dlaczego. Skoro jednak wpisałaś się u mnie ze swoimi odkrywczymi przemyśleniami na mój temat, za co oczywiście dziękuję, pozwól, że odpowiem. Nie tylko odpowiem, ale będę miał prośbę. Zacytuję Tuwima: Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego w słowa. Buziaczek

    1. Marta – zatkało kakao? A ty szczurze jesteś szczurkiem tylko. Może nie? Chcesz udowodnić że nie? To spotkaj się ze mną. Zobaczymy czyś taki odważny i szarmancki jak tu się prezentujesz. Zrobię ci taką chwilę prawdy, że błogosławieństwo Tuwima spełni się na tobie.

    2. Mam wrażenie, że Twój światły komentarz jest doskonałą ilustracją do tegoż powiedzenia. Wprawdzie zawsze mi się zdawało, że blogi nie dzielą się na „kobiece” i „męskie” – a tylko na głupie i niegłupie, ale to oczywiście jedynie moje błędne odczucie – jakże by kogoś o tak mizernym intelekcie jak mój stać było na jakikolwiek poprawny logicznie wniosek? Zawsze też odnosiłam wrażenie, że piszę jedynie wówczas, gdy MAM coś do powiedzenia (i jakiś kij do włożenia w mrowisko :)) – niemniej…patrz wyżej. Uniżona sługa Waćpana.

      1. Przyszedł mi do głowy kolejny cytat 🙂 Twoje wpisy w komentarzach wymienianych ze mną przypominają … hm … socjalizm, który tworzył problemy, głównie po to aby je heroicznie pokonywać.

        1. Gwoli ścisłości – MÓJ wpis wymieniony z Tobą w komentarzu był tylko JEDEN – nie bardzo więc pojmuję, o jakich jeszcze „wpisach” mówisz?:) Poza tym mój mierny kobiecy rozumek zaprząta jeszcze tylko jedna myśl: po co trwonisz swój cenny potencjał intelektualny na wymianę „myśli” (o ile to, co tu uprawiamy, można w ogóle tak nazwać) z tak pustą i śmieszną istotą, jak ja, skoro już w pierwszym komentarzu raczyłeś oznajmić mi, że nie jestem warta tego, by ze mną gadać?;) Jeżeli robisz to tylko dlatego, że nie możesz zasnąć, polecam raczej lekturę dzieł wszystkich Immanuela Kanta. W oryginale.

          1. Niejaka powtarzalność, a nawet monotonność Twojej samoocenyprzywoływana w każdym z kolejnych komentarzy skłania oczywiście do snuciarefleksji o jej prawdziwości. Moim skromnym zdaniem, jest to samoocenadaleka od prawdy. Problem tkwi tak naprawdę Albo w agresji, którą zniewiadomo jakich powodów skierowałaś Szanowna Autorko w stosunku domojej niegodnej osoby. Mogę to sobie tłumaczyć jedynie chrześcijańskąmiłością bliźniego i tak też czynię. Oczywiście dziękuję i jestemzobowiązany. Nie mnie to wszystko oceniać, a cóż tu mówić o wypowiadaniu się w tej kwestii. Jak widzisz sympatycznie się gawędzi ale niestety na mnie już pora.Mile Pozdrawiam

          2. Gdzie tu widzisz agresję? Chciałabym zauważyć, że np. komentarz podpisany „do usług” NIE JEST mego autorstwa. Zdaje się, że (nie pierwszy raz zresztą…) mści się na mnie brak cenzury na tym blogu. Dobrze więc, niech i tak będzie. Jeśli jednak uchybiłam Ci w czymś niechcący, zechciej przyjąć przeprosiny.

          3. W niczym nie uchybiłaś, to raz i raczej ja powinienem przeprosić za swoją tu obecność i nękanie kolejnymi komentarzami. I tak też czynię. Po wtóre, nie chodzi o komentatorów, moich i Twoich, bo przecież nie mamy na to wszystko wpływu, co nie zmienia faktu, ze ponosimy koszty. Problem w tym, że zaatakowałas mnie ad persona, co wydało mi się zgoła dziwne, bo przecież mnie nie znasz i na dodatek odniosłem wrażenie, że być może zbyt dosłownie odczytałaś polecaną przez Onet notkę. Zareagowałem furią, co oczywiście nie powinno mieć miejsca i proszę o wybaczenie. Onetowe gwiazdy, promocje … długo by to wszystko rozważać, ale nie warto. Oczywiście od tego są komentarze aby internauci wpisywali to co uważają za stosowne i skorzystałaś z tego prawa. Pisząc kontrowersyjne dla ogółu blogi, bo Twój raczej rówież do nich należy, chociaż inaczej :-), powinniśmy liczyć się z różnymi reakcjami. Poptraktuj to wszystko jako mój oczywisty błąd. Pozdrawiam z Loch Ness 🙂

          4. Ładnie zakończona dyskusja, która mogła rozwinąć się w mało przyjemnym kierunku – piękna rzecz. I rzadka. 🙂

          5. komentarz podpisany „do usług”, jest mojego autorstwa a bo co? Szczurowaty – nie muszę cię znać. Wystarczy spontaniczna reakcja zwrotna mojego żołądka na twoje obślizłe teksty.

          6. Zwycięstwo śmierć pochłonęło.Zwycięstwo pochłonęło śmierć.Więc i my zwyciężajmy,Bo zmartwychwstał nasz Pan.Radujmy się bracia,Jeśli dzisiaj się kochamy.Radujmy się siostry,Jeśli miłujemy się.

          7. Szczurek – ja cię pokocham jak coś dla mnie zrobisz.. Jesteś gotowy?

  3. A może p. Środę przeniosą do Archeo, skoro ona tak o tych prehistorycznych poglądach? Może właśnie tego pragnie, bo to spokojniejsza praca.

  4. Mój tez z obowiązku sie nie wywiązuje. Musze mu uzmysłowić, że już tyle latek i zadnego „wpierdzielu” nie było, a ja panosze się przez to niemożebnie i nie znam swojego miejsca w szeregu. I w ogóle jak jest bacznośc to ja spocznij i takie tam inne….Z ta wolnością to stawiałabym na tą po prawej. Chociaz może i ta po lewej czuje sie z tym i w tym co robi dobrze- kto tam to moze wiedziec. mam jednak dziwne przeczucie, ze u tej po lewej „jazdy” emocjonalne i emocje sa o niebo trudniejsze niż u tej po prawej ( bo my ludzie, kobiety w szczególności, emocjomi tryskamy). I kiedy ktos tak „emocjonalnie skacze” ( nie ma w tym ułozenia i stabilizacji, a domyslam sie, że ta po lewej tego nie ma) co chwila to inny, wtedy rozpierdzielnik wewnetrzny aż kwiczy.

    1. Wiesz, podejrzewam, że masz rację – zwłaszcza odkąd przeczytałam polecane w tej kategorii zwierzenia jakiejś pani uprawiającej (podobno z własnej woli…) „najstarszy zawód świata. Huśtawka emocjonalna kołysała nią aż miło – od „nienawidzę siebie i facetów!” – aż do „wy durne baby, jestem od was o niebo lepsza i mądrzejsza!” No, cóż – przypuszczam, że KAŻDY wybór ma swoją cenę. W dawnej „Filipince” (było takie pismo, było:)) był taki wiersz jednej z czytelniczek: „Poruszyło się dzieciątko w moim łonie/ludzie popatrzcie na moje dłonie/spuchnięte mam ręce, obolałą twarz…/ Przecież chciałaś wolności – no to ją masz!”

    1. Naturalnie, Slut – tyle że to żadna sztuka „tolerować” tych, którzy myślą i mówią dokładnie tak samo jak my (bo to, oczywiście MY mamy rację – i inaczej być nie może:)). Mnie to oczywiście też dotyczy.

        1. a najgorsze jest to, ze najczesciej merytoryczna dyskusja z takimi osobami jest niemlozliwa – boe „nie beda gadac z ograniczonym umyslowo katolikiem” etc hmmm

          1. Albo z ” bezbożną feministką.” 😉 Czasami wydaje mi się, że większość ludzi chciałaby, żeby przyznano „wolność” tylko tym, którzy myślą tak, jak oni sami…

          2. tylko wlasnie…oni czasto nie chca podlac dyskusji, bo wiedza lepiej, i juz znaja kontrargumenty nim pojawiaja sie argumenty…hmmm z czym sie kojarzy przyznawanie praw osobom myslacym w jeden jedyny sluszny sposob

  5. Jakby sie tak dobrze zastanowic to z tym biciem to się tak bardzo nie pomyliła. Mąż tłucze zonę a co zona ma zrobić skoro rozwód to jest wielki grzech i złamanie przysięgi? Moze ona woli dostawać i chodzić do komunii?Zwykłe cos za coś.

    1. Olu, malutka poprawka – rozwód w tym wypadku nie jest „wielkim grzechem” , jest po prostu formą trwałej separacji dla bezpieczeństwa tej kobiety i dzieci. Nie powoduje odsunięcia od sakramentów. Znam wielu doświadczonych kapłanów (żeby nie było, że szerzę tutaj jakieś własne „herezje”) którzy doradzali rozwód maltretowanym kobietom. Grzechem natomiast jest według Ewangelii – i według nauczania Kościoła – „znalezienie sobie kogoś nowego” po rozwodzie – bez względu na jego powód. I tutaj można dyskutować, czy w przypadku strony „niewinnej” taki zakaz nie jest zbyt surowy. Pisałam już zresztą o tym. Reasumując: to nie jest tak, że katoliczka „nie może” się rozwieść – nie może jedynie ponownie wyjść za mąż. W tym wypadku muzułmanki są w lepszej od nas sytuacji – ponieważ ich kolejne małżeństwo po rozwodzie jest ważne. 🙂

      1. Bo z babami to tak zawsze. Jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy i niezapomniany (przez wszystkich) ślub. Atmosfera z księżyca – a już na pewno nie ze ziemi. Nastrój typu Harlequin. No i przede wszystkim BIAŁA SUKNIA z welonem niesionym najlepiej przez dwoje nie mniej niewinnych pacholąt. Ha ha haJak od będącej w takim błogim stanie ekstatycznym – wymagać jeszcze żeby myślała co mówi? Dlatego trzeba jej dyktować he he he. A jeśli się nawet na chwilę przebudzi po słowach „..oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci..”, to już niestety po ptokach. I teraz to już właściwie oboje majom prawdziwy powód do płaczu uhu hu hu hu. A reszta wtedy tez uhu hu. A potem jak cóś nie teges, to oczywiście kościół wszystkiemu winien. Kto tu z kogo robi jaja?

        1. Naprawdę myślisz, że tylko „baby” budzą się kilka lat po ślubie z myślą: „O, Boże, co ja najlepszego zrobiłam?!”:)

          1. baby się budzą często już następnego dnia z taką myślą. Chłopom rzeczywiście zabiera to więcej czasu.:)))

      2. Wszystko to ja wiem ale….człowiek to stworzenie stadne więc trudno żeby powiedzmy 30 letni rozwodnik był juz do końca zycia sam, raczej niewykonalne. Poza tym ilez jest takich przypadków, pija biją ale rozwód? nigdy w świecie bo ….przysięgałam przed oltarzem.

          1. A znasz takiego który żyje bez samicy? jak samica nie na stałe to z doskoku ale zawsze jest. Natury nie oszukasz

          2. No, ja znałam kilku takich, którzy żyli „bez samicy” – często nawet przez lata. 🙂 A nawet kilka samic, które twierdziły, że samiec im do niczego niepotrzebny. 🙂 Seks, wbrew pozorom, jest ludzkim pragnieniem, a nie potrzebą – medycyna, zdaje się, nie zna przypadku śmierci człowieka z braku zbliżeń?:) Chociaż, z drugiej strony, nawet Biblia mówi, że „nie jest dobrze, aby mężczyzna [uwaga, to słowo można także tłumaczyć jako „człowiek”] był sam.” Na pewno jest to bardzo trudne (wielu ludzi skarżyło mi się na przejmującą samotność) – ale nie niemożliwe.

          3. Ja słyszałem gdzieś, że podobno każda kobieta posiada głębokie pragnienie bycia jednocześnie matką i dziewicą. no to zaraz się dowiem jak to jest naprawdę:)))A mówiąc poważniej – w naszych czasach macierzyństwo w teologii KK chyba już dorównuje w rankingach dziewictwu. Próby pogodzenia ewangelicznej postawy Marty i Marii ciągle są w toku..

          4. Może i zyły ale stosowały różne myki , podobnież bardzo grzeszne.Niektórzy mówia że od tych srodków zastępczych ( niejaki Onan cos na ten temat wiedział) się głupieje, traci męskośc no i jeszcze pare podobnych bzdur.

          5. A skąd, Olu, ta pewność?:) Osobiście znałam wiele osób, które twierdziły, że nigdy w życiu się nie masturbowały – i nie mam żadnego powodu, by im nie wierzyć. Pamiętaj, że ludzie różnią się (i to znacznie) poziomem swego libido. Dla jednych dwa dni bez seksu to już jest „za długo” („Kochanie, nie mogłem Cię nie zdradzić – przecież nie było Cię cały weekend!”:)) a inni żyją bez niego latami, wcale nie odczuwając braku. Każdy sądzi według siebie…Ps. Onan, gwoli ścisłości, nie uprawiał „onanizmu” lecz stosował stosunki przerywane – i został ukarany nie tyle za poszukiwanie „grzesznej przyjemności” co za złamanie prawa, które nakazywało mu spłodzić potomka, który formalnie byłby dzieckiem jego zmarłego brata. Chodziło tu zatem raczej o pewien rodzaj egoizmu, niż o kwestie ściśle seksualne.

          6. Jeżeli młody, zdowy mężczyzna nie odczuwa potrzeby to często jest pacjentem u seksuologa i nie bądz naiwna, pewnie ktos do samogwałtu jest taki chętny żeby się przyznac.

          7. Olu, światowe towarzystwa seksuologiczne zgodnie uznają, że tzw. aseksualność (wrodzony i trwały brak popędu płciowego) nie jest chorobą i nie podlega leczeniu. 🙂 A przyznać się? Dlaczego nie?:) Nie dalej jak wczoraj na Onecie znów był artykuł, przekonujący, że „nic w tym nie ma złego”. Więc czego tu się wstydzić? 🙂 Tylko „ciemni katolicy” mogą dziś uważać inaczej. 😉 Nawiasem mówiąc, jeśli byłabym złodziejką, a ktoś by mi powiedział, że nigdy w życiu niczego nie ukradł – też bym mu pewnie nie uwierzyła. 🙂 Podobnie notoryczny cudzołożnik pewnie nie wierzy, że MOGĄ istnieć faceci, którzy nigdy nie zdradzili swojej żony, a patologiczny kłamca – że ktoś mógł powiedzieć prawdę. Kiedyś byłam u spowiedzi, podczas której ksiądz nie chciał mi uwierzyć, że nigdy nie paliłam, nigdy nawet nie spróbowałam papierosa. Nie mogło mu się pomieścić w głowie, że coś takiego w ogóle jest możliwe. Ale ja go rozumiem. Wiesz, dlaczego? Bo wiem, że każdy „sądzi innych według siebie.” Pamiętając o tym, zakładam, że mogą istnieć ludzie, którym samogwałt nie jest potrzebny do szczęścia. (nawiasem mówiąc kilka z tych osób było ze mną na tyle blisko, że ja im opowiadałam o swoich słabościach – dlaczego one nie miałyby mi się odwdzięczyć tym samym?Nie o takich rzeczach sobie opowiadałyśmy…:))

          8. Czy podlega leczeniu czy nie nie jestem ekspertem ale zanim ktos dojdzie to tego ze jest aseksualny wie ze jest z nim cos nie tak. Moja córka ma bliska koleżanke ktora twierdzi że jest aseksualna. Dziewczyna ładna, zgrabna, bardzo zdolna przez całe studia może ze dwa razy była na randce, pomijając fakt ze jest dziewicą.Tylko że….jest bardzo prawdopodobne że jak w końcu trafi na kogos kto jej bedzie bardzo ale to bardzo odpowiadał to jej aseksualność przejdzie jak ręką odjął.

          9. Istotą prawdziwej (trwałej) aseksualności jest właśnie to, że jej nie „przejdzie” Olu. 🙂 Bo teraz mówisz jak ci, którzy sądzą, że lesbijki jedynie dlatego są lesbijkami, bo „nie spotkały właściwego mężczyzny”, a odpowiednio atrakcyjna i miła dziewczyna może „wyleczyć” geja. 🙂 Niektórzy ludzie aseksualni odczuwają potrzebę kochania i życia z drugą osobą, ale bez dążenia do fizycznego zbliżenia. Oni po prostu nie odczuwają popędu. Wiem, że trudno sobie to wyobrazić. 🙂 Byłoby zapewne najlepiej, gdyby do kapłaństwa przyjmowano wyłącznie mężczyzn trwale aseksualnych, niestety, takich ludzi jest najwyżej kilka procent w całej populacji.:)

          10. Co Ty Olu masz takie pesymistyczne zdanie o człowieku co brzmi dumnie? Chyba mylisz naturę z fizjologią. Siusiać, kakać i jeść (ale kolejność:) trzeba niechybnie bo się zachoruje a nawet zemrze. Ale nie znam takiego, komu by absencja pciowa (od poczęcia do naturalnej śmierci) zaszkodziła. Choć wyjątki jak we wszystkim pewnie się zdarzają..

          11. Jakie to pesymistyczne, normalnie ludzkie. Tak człowieka natura stworzyła i to jest normalne.

          12. Dla tych co ich stworzyła natura, jest normalne tylko to, że jak się cóś chce, to trzeba to sobie wziąć. Życie wg natury na tym polega. Chce ci się jeść – jesz. Jest ci gorąco – zdejmujesz sweterek. Jest ci zimno – zakładasz z powrotem. Nie będę wyliczał dalej.. Dla tych zaś co ich stworzył Pan Bóg (jak wierzą) – owszem z naturalnych składników opisanych przez Mendelejewa – normalne jest i to, że trzeba jeść, odpowiednio się ubierać, korzystać z daru seksualności (koniecznie zgodnie z instrukcją Producenta), jak i to, że w imię tzw. wyższych wartości – ci którym 'jest to dane’ – powstrzymują się od tych naturalnych rzeczy, odstawiając je czasami zupełnie – na rzecz rzeczy ponad naturalnych..

          13. To tłumaczenie jest jak dla mnie cos bardzo pokretne. Przeciez to wszystko nie zalezy od tego czy człowiek jest wierzacy czy nie. W końcu niewierzacy tez może sobie załozyć ze bedzie zyć w celibacie do końca swoich dni np. pustelnikTylko ze założenia założeniami a zycie zyciem. Ksiądz z założenia powinien żyć w celibacie – to skąd tyle afer pedofilskich, skąd księża na portalach randkowych, skąd tyle wystąpień, skąd tyle dzieci księżowskich i księżowskich kochanek? Jeżeli celibat księży nie zostanie zniesiony (sami księża za tym optują) to chyba do seminarium będą brac z łapanki.Pop ma zonę, greko -katolicki ma żonę, protestancki ma żonę i jakoś dziury w niebie nie ma.

  6. Wolnośc to najpiekniejsze słowo swiata. dla każdego może oznaczać coś innego, dlatego odpowiadając na Twoje pytanie z końca – nie wiemy, która z nich jest bardziej wolna. problem polega tylko na tym, zeby każdy mógł wybrać to, co chce, żeby ta wolność mógł wykorzystać, przezywać itd. i oczywiście, jesli kobieta czuje sie wolna w, nie wiem, burce, to swietnie, tylko czy aby na pewno wie, ze mozna tez inaczej? i czy na pewno ma mozliwośc wybrac coś innego? Aborcja jest często nazywana wyborem w przeciwieństwie do „drugiej opcji”, która jak napisałas jakby nie zasługiwała na to miano dlatego, ze własnie podjęcie decyzji o przerwaniu ciązy jest często uważane za coś, co nie zalezy i nie powinno zalezeć od kobiety. stąd to podkreslenie. gdybyśmy zyli w panstwie, gdzie aborcje byłyby na porządku dziennym, zapewne urodzenie dziecka nazywanoby wyborem. ani jedno, ani drugie nie jest dobre. pozdrawiam

      1. Hmmm… Coś w tym jest. Jeden z niewielu cytatów z JPII który wrył mi się w pamięć raz na zawsze, brzmi: „Wolność to nie jest swoboda czynienia wszystkiego, cokolwiek się tobie podoba. To PRAWO do czynienia tego, co powinieneś.” Dlatego niezachwianie będę stała na stanowisku, że (w imię wolności właśnie) każdy człowiek powinien mieć prawo do odmowy podjęcia działań sprzecznych z jego sumieniem. (Jako że nikt nie powinien być również zmuszony do robienia czegoś, czego własnym zdaniem robić nie powinien…)

        1. To jest tylko pozornie najlepsze rozwiązanie. Czy jeśli ktoś uzna, że jego sumienie przyzwala mu na dokonanie aborcji lub odmówi przyzwolenia na stawianie krzyża w na ulicy, to też się na to zgodzisz, Albo? 😉

          1. Myślę, że się zgodzę, Kiro – chociaż z bólem serca (ponieważ czyjś system wartości może drastycznie różnić się od mojego – dlatego zawsze trudno mi było zrozumieć, czemu np. komuś „religia nie pozwala” na dokonanie transfuzji czy przeszczepu.). A jednak, jeśli domagam się DLA SIEBIE prawa do postępowania zawsze zgodnie z własnym sumieniem (bo bez tego, moim zdaniem, trudno w ogóle mówić o „wolności”) to muszę przyznać to samo prawo innym ludziom. I tak, ponieważ nie chciałabym, aby policja nakazała mi zdjęcie krzyżyka czy medalika z szyi i siłą zdzierała welony z głów zakonnic, nie przeszkadzałyby mi także kobiety w burkach czy w sari. Bo czym podobne zakazy (wprowadzane podobno w imię obrony „wartości Zachodu”) różnią się właściwe od zakazów dotyczących odsłaniania ciała w Arabii Saudyjskiej? W obu przypadkach mamy do czynienia z ingerencją państwa i prawa w to, w co ingerować nie powinno.

          2. A skąd wiemy, kiedy powinno, a kiedy nie powinno ingerować? To tylko nasze wyobrażenia.Ja bym z pewnością nie zgodziła się na to, żeby ktoś mógł dręczyć swoje zwierzę tylko dlatego, że jemu pozwala sumienie. Bo MOJE sumienia jest dla mnie ważniejsze. 🙂

          3. No, widzisz, Kiro – to powinnaś zrozumieć tych, którzy burzą się na hasło: „Jesteś przeciw aborcji to jej SOBIE nie rób!” 🙂 Bo przecież równie dobrze można by powiedzieć – jeśli boli Cię serce, że ktoś wrzuca swego psa do pieca (czytałam nawet, zgroza powiedzieć, o takich siostrzyczkach zakonnych, które w ten sposób pozbywały się niechcianych kociąt „bo przecież to nie ma duszy!” – „rozumne „siostrzyczki a i dusze mają!!!:((() to przecież nikt Ci nie każe tego robić z własnym? Zawsze mam pewnego rodzaju dylemat – protestować w różnych takich sytuacjach, czy nie? Bo może komuś jego światopogląd pozwala na coś, co dla mnie jest niedopuszczalne? („Nie chcesz brać i dawać łapówek, ok, twoja sprawa, ale nie oburzaj się na innych!” – na przykład…). W końcu nawet Bóg dał nam wolną wolę i nikomu nie zabronił grzeszyć (choć, dla równowagi, sprawił także, że żadne zło nie pozostaje bez konsekwencji. Jest taki „ruch” – nawet nie wiem, jak to nazwać, mniejszość seksualna? – skupiający ludzi, którzy świadomie dążą do zarażenia się wirusem HIV ponieważ uważają, że jest to piękne i podniecające. OK, jeśli tak bardzo pragną śmierci, ich sprawa – ale sęk w tym, że oni potem nie chcą z pokorą przyjąć naturalnych konsekwencji swojego wyboru – i ustawiają się w kolejce do leczenia… To – przy zachowaniu wszystkich proporcji -trochę tak, jak z dziewczyną, która idzie do łóżka bez myśli o jakiejkolwiek antykoncepcji – bo już z góry zakłada, że „jakby co, to się wyskrobie i już.”). Do jakiego stopnia człowiek może być „sprawiedliwszy od Boga” i chwytać za rękę swoich bliźnich, którzy chcą sobie lub innym zrobić kuku? Trudna sprawa… Czy nie ratować samobójców, skoro „w pełni świadomie i dobrowolnie” (jako niedoszła samobójczyni jakoś nie bardzo w tę pełną świadomość wierzę…)chcą się zabić? Nie leczyć narkomanów? Wiesz, w pewnej sprawie „wolnościowa” Europa jest chyba trochę niekonsekwentna: w sprawie palaczy. 😉 Bo przecież oni też „świadomie i dobrowolnie”? A jednak wszędzie obejmuje się ich coraz ostrzejszymi zakazami. Ciekawe, dlaczego. 🙂

          4. Alba, jak Ty to wszystko ogarniasz?:) Ja tylko jestem w stanie wystukać, że pieniądz rządzi światem..:)

          5. Nie mam pojęcia…:) Może to skutek tego, że umysł mam bardziej ruchliwy niż ciało – i wszystko mnie ciekawi?:)

          6. „No, widzisz, Kiro – to powinnaś zrozumieć tych, którzy burzą się na hasło: „Jesteś przeciw aborcji to jej SOBIE nie rób!” 🙂 Bo przecież równie dobrze można by powiedzieć – jeśli boli Cię serce, że ktoś wrzuca swego psa do pieca (czytałam nawet, zgroza powiedzieć, o takich siostrzyczkach zakonnych, które w ten sposób pozbywały się niechcianych kociąt „bo przecież to nie ma duszy!” – „rozumne „siostrzyczki a i dusze mają!!!:((() to przecież nikt Ci nie każe tego robić z własnym?”Ależ ja właśnie ak rozumuję, ALBO. I podobne przykłady podaję. 😉 Jestem za aborcją, lecz r o z u m i e m tych, którzy nie uznają prawa kobiet do usuwania dzieci z brzucha. To są dwa przeciwstawne obozy, nie ma racji absolutnej.”Zawsze mam pewnego rodzaju dylemat – protestować w różnych takich sytuacjach, czy nie? Bo może komuś jego światopogląd pozwala na coś, co dla mnie jest niedopuszczalne?”Nawet nie „może pozwala”, tylko NA PEWNO pozwala. :-)A jeśli Tobie Twój własny światopogląd nie zabrania protestować – to protestuj. Wygrają silniejsi.”Jest taki „ruch” – nawet nie wiem, jak to nazwać, mniejszość seksualna? – skupiający ludzi, którzy świadomie dążą do zarażenia się wirusem HIV ponieważ uważają, że jest to piękne i podniecające. OK, jeśli tak bardzo pragną śmierci, ich sprawa – ale sęk w tym, że oni potem nie chcą z pokorą przyjąć naturalnych konsekwencji swojego wyboru – i ustawiają się w kolejce do leczenia… To – przy zachowaniu wszystkich proporcji -trochę tak, jak z dziewczyną, która idzie do łóżka bez myśli o jakiejkolwiek antykoncepcji – bo już z góry zakłada, że „jakby co, to się wyskrobie i już.”).”Rozwiązaniem w przypadku tych pierwszych byłoby sprywatyzowanie służby zdrowia. Całkowite.Natomiast porównanie nie za bardzo mi się podoba. Możesz uznawać zachowanie dziewczyny za nierozsądne, cyniczne, nawet obrzydliwe, lecz ona akurat sama zapłaci za swoją aborcję.W pierwszym przypadku koszty lekkomyślności poniesie całe społeczeństwo.”Wiesz, w pewnej sprawie „wolnościowa” Europa jest chyba trochę niekonsekwentna: w sprawie palaczy. 😉 Bo przecież oni też „świadomie i dobrowolnie”? A jednak wszędzie obejmuje się ich coraz ostrzejszymi zakazami. Ciekawe, dlaczego. :)”Pomimo iż nienawidzę papierosów, to jestem przeciwko jakimkolwiek ograniczeniom w tym względzie. Kto chce, niech się truje. Im mniej idiotów, tym lepiej, hłe, hłe. (tutaj: złowrogi śmiech, będący połączeniem rechotu kaczki Duffy z gulgotem Gargamela). 😉

          7. Wiesz, ja to bym pragnęła, żeby w każdym przypadku wygrywali MĄDRZEJSI, a nie silniejsi:), ale jestem już na tyle dorosła, by wiedzieć, że to raczej niemożliwe. Jest nawet taki cytat biblijny, który bardzo lubię: „…widziałem pod słońcem, że to nie chyżym bieg się udaje, i nie waleczni w walce zwyciężają. Tak samo nie mędrcom chleb się dostaje w udziale ani rozumnym bogactwo, ani też nie uczeni cieszą się względami. ” (Koh 9,11). Mam wrażenie, że od tysięcy lat nic się w tym względzie nie zmieniło. A przy doborze takich akurat przykładów nie chodziło mi o ocenę tych czy innych zachowań, a jedynie o pokazanie, że ludzie na ogół lubią robić użytek z „wolności” – ale uciekają od konsekwencji, które w naturalny sposób z tego wynikają. Przypomina mi to sytuację, gdy nastolatek prowadzi samochód bez prawa jazdy i po pijanemu („jestem dorosły i nikt, kurde, nie będzie mi mówił, co mam robić!”) – i dopiero, gdy się coś stanie, przychodzi do rodziców z podkulonym ogonem – „Mamo, tato – ratujcie!” Niestety, dzisiejsze czasy zdają się promować takie zachowania nie tylko wśród młodzieży. Nie przepadam za Januszem Korwin Mikkem, ale wydaje mi się, że miał rację, kiedy mówił np. że ludzie, którzy chcą się budować na terenach zalewowych powinni podpisywać oświadczenie, że robią to na własną odpowiedzialność – a nie potem procesować się z „państwem” że nikt ich nie ostrzegł, że będzie powódź. (A jak Ci się podoba jego pomysł, że prawny nakaz zapinania pasów w samochodzie jest „ograniczeniem wolności człowieka?:)) W USA – oho, i znowu pewnie American Wife będzie mnie podejrzewać o patologiczną niechęć do Stanów: ale nic nie poradzę na to, że tak właśnie się składa:) – już mnożą się pozwy w stylu: „Mam raka albo nadwagę, bo nikt mi nie powiedział, że hamburgery tuczą a papierosy szkodzą!”I aż chciałoby się tu powiedzieć, że chcącemu nie dzieje się krzywda…

          8. Korwin-Mikkem – a właściwie jego poglądami – jestem zainteresowana od ponad roku. Czytam jego bloga, oglądam videobloga (od jakiegoś czasu go nie aktualizuje, niestety), no i tak się zachwyciłam jego prostym, zdroworozsądkowym podejściem do wielu spraw, że nawet na niego głosowałam w ostatnich wyborach. :-)Tak więc w odpowiedzi na Twoje pytania: Korwin ma świętą rację. :-)Co nie znaczy, że ze wszystkimi jego tezami się zgadzam. Popieram go w ok. 80%.

          9. No, tak – jako osoba deklarująca sympatie feministyczne powinnaś wziąć pod uwagę zwłaszcza niektóre jego stwierdzenia dotyczące „naturalnej” rzekomo niższości intelektualnej kobiet. 😉 Podczas ostatnich wyborów zasłynął np. powiedzeniem, że skoro kobiety (według niego, bo nie wiem, skąd zaczerpnął te dane:)) „nie interesują się” polityką, to należy im odebrać prawa wyborcze. 🙂 Wprawdzie jestem – jak tu już zostało powiedziane – „tylko kobietą” ale ośmielę się zapytać nieśmiało: skoro większość mężczyzn nie uprawia czynnie żadnego sportu, to należy im zakazać wstępu na stadiony?:)

          10. Ta jego mała złośliwość o kobietach nie powinna przysłaniać Ci innych jego poglądów na temat prawa wyborczego, a mianowicie – że tak naprawdę NIKT nie powinien mieć tego prawa. Monarchia is the best! :-)Z czym ja akurat niespecjalnie się zgadzam, ale co tam…Mam gdzieś jego osobiste zapatrywania na inteligencję kobiet. Może nas nawet uważać wszystkie za szmaty, byleby nie narzucał nikomu swojej wizji moralności i obyczajowości. Za rządów Mikkego żyłoby się nam pewnie lepiej (bo choć byłoby trudniej, to byłoby więcej wolności) niż za rządów Środy. Wyobraź sobie, że jestem całym sercem za tym, aby znieść WSZELKIE zapomogi czy ulgi z racji bycia (samotnym) rodzicem. Do kogo mi więc bliżej? 😉

          11. Wiem, wiem, że jego zdaniem demokracja to po prostu „d***kracja” (czytuję jego felietony w Angorze:)) ale zawsze mnie zaskakiwała pewna niekonsekwencja – skoro demokracja jest taka zła, to dlaczego się ubiegać o najwyższy urząd w państwie w demokratycznych wyborach?:) Nie byłabym też nadmierną optymistką w kwestii wolności w państwie Korwina – ponieważ, jak wiadomo, w monarchii to wola króla jest prawem:) (no, chyba że jest to monarchia konstytucyjna w typie monarchii brytyjskiej, gdzie „król(owa) panuje, lecz nie rządzi.”). Mam też w pamięci jego pogląd, że kobiety, które dokonały aborcji, należy karać więzieniem, a kwestię pedofilii oddać w ręce krewnych pokrzywdzonego dziecka, żeby dokonali samosądu na zbrodniarzu… No, chyba, żeby zawęzić pojęcie „wolności” do libertarianizmu (liberalizm gospodarczy plus konserwatyzm prawo-obyczajowy). Chociaż też uważam, że np. UE dryfuje w kierunku „socjalizmu” – tak ideologicznie, jak i gospodarczo – unijna biurokracja i ilość przepisów, mających za zadanie uregulować prawie każdy przejaw aktywności obywateli, zaczyna być już być zatrważająca. A jeśli chodzi o ulgi dla (samotnych) rodziców, to niepokoją mnie w związku z tym takie zjawiska, jak fikcyjne rozwody. Bo bardziej się opłaca wychowywać dziecko w pojedynkę, niż w pełnej rodzinie… Przypomina mi to trochę sytuację z Niemiec, przez które przetoczyła się swego czasu fala apostazji, spowodowanych… podatkiem nałożonym na wierzących. Skończyła się ona w momencie, gdy ktoś poszedł po rozum do głowy i stwierdził, że takie rozwiązanie daje nieuzasadnione przywileje niewierzącym – na których dla równowagi nałożono podatek „na cele kulturalne.”:) Rację miał Stefan Kisielewski (notabene zdaje się założyciel UPR) kiedy twierdził, że socjalizm to jedyny ustrój, który tworzy problemy po to, by je później heroicznie pokonywać…

          12. Nie zgadzam się z tymi „nieuprawnionymi przywilejami dla niewierzących”. Jeśli ktoś jest ateistą, to dlaczego miałby płacić na cudzych bogów? Bardzo mi się nie podoba jakakolwiek forma ulgowego traktowania Kościoła, nie mówiąc o jego finansowaniu. :-/Podatek na wiernych mógłby być surowo egzekwowany przez sam Kościół, który odmawiałby wykonywania „usług” w przypadku, gdy dana osoba nie finansowałaby jego działalności. W końcu teraz mamy „co łaska” – czy to jest sprawiedliwsze?A podatek od kultury? Absurd. Czy kultura nie powinna się finansować sama? A jeśli już, to niech WSZYSCY płacą. Bo każdy (teoretycznie) z niej korzysta.Rządy króla czy dyktatora mogą być baaardzo kłopotliwe, fakt. Ale zazwyczaj król interesuje się własnym tyłkiem, a nie bzdurnymi regulacjami. 😉 Kiedy rządzi motłoch, to wszystko, absolutnie wszystko można przeforsować. W demokracji nie rządzi lud. Ba, nawet nie większość. Rządzą grupy nacisku. 🙁

          13. Tak, Kiro, uważam, że „co łaska” jest sprawiedliwsze – o ile byłoby to rzeczywiście „co łaska” a nie – jak teraz często bywa – „co łaska, ale nie mniej NIŻ…” A wiesz dlaczego? Bo nie mogę sobie wyobrazić, żeby jakiś ksiądz odmówił komuś udzielenia komunii czy spowiedzi bo….”uuuu, panie Kowalski, coś pan tu zalega z podatkiem na Kościół!Nic z tego, dopóki pan nie ureguluje należności!” No, ale może ja jestem idealistką, która nie umie na to patrzeć jak na zwykłe usługi…

          14. W porządku, Albo, ale to byłby już problem Kościoła. Chodziło mi o to, że ateiści powinni być zwolnieni z płacenia na Kościół.

          15. Jestem za, Kiro! Tylko że mnie chodziło o to, że nie było sprawiedliwie, by wierzący płacili jakiś podatek ustanowiony przez PAŃSTWO (bo moim zdaniem finansowanie Kościoła można byłoby uregulować przepisami wewnątrzkościelnymi, np. na starochrześcijańskich zasadach „dziesięciny” – dziesiątej części dobrowolnie oddawanych dochodów), a niewierzący nie płacili żadnego. Podobnie we wczesnych państwach muzułmańskich Żydzi i chrześcijanie musieli płacić specjalny podatek (tzw. chardż, stąd się wzięło nasze słowo „haracz”) z którego wyznawcy islamu byli zwolnieni. Z tego samego powodu jestem przeciwna pomysłom, które już pojawiają się gdzieniegdzie, by niektóre „nietypowe” grupy ludzi – jak singli czy grubasy – obłożyć dodatkowym podatkiem. Bo wszyscy powinni być równi wobec prawa.

          16. Komunii i spowiedzi moze by i nie odmówił ale ślubu czy pogrzebu z pewnościa tak.

          17. No, więc TYM BARDZIEJ – ponieważ nigdy nie popierałam nieuzasadnionego odmawiania „posługi” (wolę to słowo, niż „usługę”) – chociaż nigdy nie pochwalałam też bezmyślnego domagania się sakramentów (np. ślubu!!!) przez ludzi, którzy tak naprawdę nie wierzą w nic, o co tam chodzi, a chcą „wziąć ślub w kościele” bo to „ma taki fajny nastrój” – tym bardziej nie należy stwarzać księżom dodatkowych powodów do odmowy…:)

          18. Trochę spłycasz temat, ślubu kościelnego nie bierze sie jedynie z powodu atmosfery, sukienki i welonu. Troche innych czynników też jest – presja rodziny, „gest w strone drugiej osoby – częste powiedzenie – mnie tam slub cywilny nie jest potrzebny ale mojemu przyszłemu tak więc się godzę. Przecież sama poszłas na ustępstwo. Jesteś wierzaca więc powinnaś była powiedzieć swojemu przyszłemu – nie ma slubu kościelnego więc nie ma o czym gadać i się rozchodzimy.

          19. Nie bierzesz jednak pod uwagę, że ja ciągle mam NADZIEJĘ na ślub kościelny. Oraz szansę. 🙂 A presję rodziny, suknię i przyjęcie na 500 osób mam najzupełniej w nosie. 🙂

          20. ALBO, wracając do tematu finansowania Kościoła – moim zdaniem nie powinien on otrzymywać ani grosza z kasy podatników. Jestem za całkowitym rozdziałem religii od państwa. Zero ulg, zero pomocy.To samo tyczy się rodziców, samotnych czy nie. Każdy ma być wobec prawa równy.Między innymi dlatego tak mi się podoba mentalność Mikkego. 😉

          21. Kiro, wydaje mi się jednak, że to nie jest takie proste. Sądzę, że stare, zabytkowe kościoły (jak również świątynie innych wyznań) powinny być utrzymywane w dobrym stanie z kasy państwowej – po prostu jako ogólnoludzkie dobro kultury. Cierpiałam we Francji i czy Anglii, widząc stare, gotyckie i romańskie budowle, rozsypujące się w proch, ponieważ „nikomu już nie są potrzebne.” Cierpiałam, widząc w Holandii kościoły zamieniane na kluby go-go. Mimo wszystko, były to miejsca, gdzie się kiedyś ludzie modlili… Już lepiej, kiedy gminy muzułmańskie robią z nich meczety.

          22. Cóż, jeśli „nikomu nie są potrzebne”, to po co ratować? Jeśli społeczeństwo czegoś nie chce, to dlaczego ściągać haracz na ratowanie tego czegoś? Wiem, Albo, że nie są to łatwe wybory, że kusi strasznie, by odgórnie ustalić, co jest warte finansowania, a co nie… Ale może warto nauczyć się działać o d d o l n i e ? 🙂

          23. A co, jeśli coś NAM wydaje się przestarzałe i niepotrzebne, ale powinniśmy to zachować jako pamiątki przeszłości – dla naszych dzieci? Wiesz, ja jestem historyczką i może dlatego wydaje mi się, że społeczeństwa, które nie mają szacunku dla swojej przeszłości, nie mają także przyszłości przed sobą. Mam wrażenie, że nasza stara Europa (choć się tak pyszni swoim dobrobytem i swoją wolnością) odchodzi już w przeszłość – a przyszłość należy do innych cywilizacji (muzułmańskich a może azjatyckich?Gospodarczo Chiny wkrótce dogonią USA – Japonię już przegoniły…). Ale może się mylę.

          24. Cóż, ja jestem za działaniem lokalnym. Niech każda społeczność sama ratuje swoje zabytki.

          25. Stare, zabytkowe koscioły sa w gestii konserwatora zabytków i jako zabytki (dobra ogólnonarodowe) powinne byc restaurowane z budzetu państwa ale jakim cudem państwo ma dopłacać do Swiątyni Opatrzności czy innego nowo budowanego kościoła to nie rozumiem.Chca wierni mieć to niech wierni płacą.

          26. Jak sie kościół zamienia w klub chocby nocny to nie świadczy o tym że ten kościół staje się ruiną ale o tym że zwyczajnie swieci pustkami

          27. Nadzieję zawsze mozesz mieć ale od nadziei do wykonania długa droga. Nie czekałas ze słubem cywilnym i rodzeniem dziecka az do momentu pewności że ślub koscielny bedzie więc poszłaś na ustępstwo.

        2. to przekracza moje zdolności percepcyjne. Mi najbardziej podoba się krótka definicja wolności: prawdziwa wolność polega na dobrowolnym samoograniczeniu.

    1. Cały czas chodzi mi po głowie przeczytana kiedyś – notabene w lewicowym „Przeglądzie” – historia Polki mieszkającej w Norwegii, która będąc w 6. miesiącu ciąży dowiedziała się, że jej dziecko ma rozszczep kręgosłupa. Tamtejsi lekarze doradzali aborcję (jako standardowe „rozwiązanie” stosowane tam w takich razach) – ale ona się nie zgodziła (wiadomo, „ciemna Polka”). W związku z tym stała się ogólnokrajową sensacją – bo niby dlaczego nie chciała zrobić tego, co „wszyscy”? A ona pojechała do naszego „zacofanego” kraju, gdzie zoperowano jej dziecko jeszcze przed narodzeniem. Chłopczyk będzie chodził… Czy to był „gorszy” wybór?Nie wydaje mi się.:)

  7. Każdy ocenia, osądza, feruje wyroki. Tolerancji to nie wyklucza. Tolerancja znaczy „znoszenie bez agresji”. 🙂

    1. Też tak myślę, Kiro. Tyle że takie (naturalne moim zdaniem) rozumienie „tolerancji” jest już dziś coraz rzadsze. Króluje podejście: „Jeśli nie przyjmujesz bez wątpliwości wszystkiego, cokolwiek ja akceptuję – to znaczy, że jesteś nietolerancyjna!”

      1. tolerancja. Matko moja! Toż to normalnie cenzuralne przekleństwo. Używanie tego typu słowa obraża moją chrześcijańską godność.

      2. Jak dla mnie to tolerancja polega na tym że aprobuję poglądy drugiego człowieka (oczywiście w granicach prawa) bez narzucania mu własnych. Prosty przykład – para mieszana to znaczy on katolik ona niewierzaca. On nie ma prawa komentować, przekonywać jej, ona nie ma prawa komentować jego zachowanie.Para hetero i homo – nikt nie ma prawa osadzac homo bo….z religijnego punktu widzenia…. itd. itd.Nawet taka sprawa jak aborcja czy eutanazja czy transfuzja krwi u SJ. W tym ostatnim przykładzie owszem można interweniować jeżeli chodzi o dziecko ale jeżeli chodzi o osobę dorosłą to nie – jej religia zabrania transfuzji więc niech się nie poddaje – jej decyzja, jej zycie.

        1. Olka bujasz w obłokach. Co to znaczy że nie ma prawa komentować ani przekonywać? To o czym oni mieli by rozmawiać – tylko o rachunkach za tel. i światło? A takie podstawowe sprawy omijać z szacunku jeden do drugiego? Wtedy jedynym łącznikiem musiałby być rzeczywiście chyba tylko seks – a to wyjaśnia poniekąd Twój wpis o 30-sto letnim rozwodniku.. Jeśli nikt nie ma prawa komentować i przekonywać, to musielibyśmy się wszyscy zamknąć – łącznie z Jezusem Chrystusem… Miałoby to wprawdzie tę zaletę, że nie musiałbym czytać obślizgłego szczurka :)))

          1. Mam tylko jedną prośbę – czy mógłbyś zmienić zestaw epitetów? Te mi się już opatrzyły… 😛 Nawiasem mówiąc, miewam tu i gorszych Czytelników niż rzeczony Szczur (zresztą zdaje się, że jest ich tu dwóch – „herbowy” i „z Loch Ness” – nie jestem pewna, czy to ta sama osoba :)). Nie bardzo rozumiem, czym Ci się akurat ten naraził?

          2. Ok Alba – z miłości do Ciebie wszystko.. Poza tym Ty tu rządzisz.Nie rozumiem tego do końca, ale chyba nie lubię go bo jestem do niego podobny :)))Sorry Szczurze – denerwują mnie tylko Twoje maniery, ale szanuję (nie toleruję:) Cię jako Szczura z duszą. Hehe.

          3. Kochana, za stara jestem żeby bujac w obłokach, jestem mężatka pewnie dłużej niz ty masz lat i moge ci powiedzieć jedno – w małżeństwie jest tysiąc tematów do poruszenia (nie tylko kolor firanek i jaka ma byc zupa na obiad) ale nikt nie ma prawa włazić drugiemu człowiekowi z butami do sumienia i nikt nie ma prawa narzucać drugiemu swoich przekonań. Mąz może być za Kaczyńskim, żona za Komorowskim i kto tu ma kogo „nawracać ” na jedynie słuszną drogę? Zona może latac do kościoła trzy razy dziennie a mąż bywać na slubach i pogrzebach i kto tu ma rację? Każdy jest dorosły i każdy swój rozum i swój światopogląd ma. No i jeszcze jedno, bardzo trywialnie podchodzisz do sprawy – 30 letni rozwodnik to rozwód przymusowo przez seks? O innych przyczynach rozwodu nigdy nie słyszałaś, nie wiesz że w łóżku moze być super a poza lóżkiem do d…y?W końcu nikt w łóżku 24 godziny na dobe nie przebywa.

          4. PS. Sorry, pomyliłam płec, wychodzi nas to że odpowiadałam kobiecie a nie mężczyżnie.

          5. 🙂 nie szkodzi – przy wymianie samych poglądów, różnice płci nie są aż takie ważne.. Wiem mniej więcej o co Ci Ola chodzi, tylko po jakiego diabła miałbym się żenić z kobietą która nie podziela moich wartości ani światopoglądu? No powiedz Olu po co?

          6. Wprawdzie pytanie było skierowane do Oli, ale i ja Ci przekornie odpowiem: pomijając erotyczną fascynację (która raczej rzadko zależy od poglądów i stąd mówi się często, że „serce nie sługa” a „krew nie woda” i takie tam) także te różnice mogą wydawać się fascynujące, przynajmniej w początkach związku. I stąd, niestety, tyle nieudanych małżeństw międzykulturowych czy międzynarodowych. Bo to, co przyciągało nas na początku, na dłuższą metę może okazać się trudne do zniesienia. W ostatniej „Angorze” znalazłam artykuł (przedrukowany z „Przeglądu”) o matkach, które walczą o dzieci z mężami-obcokrajowcami. Większość z tych historii ma stały schemat: on był taki „inny”, taki przystojny… Potem był szybki ślub i ciąża (czasami w odwrotnej kolejności) – a po ślubie „wszystko się zmieniało” tzn. na ogół on chciał, żeby ona podjęła rolę żony i matki w taki sposób, w jaki jest ona pojmowana w jego kraju. I zaznaczam, że mówimy tu o kręgu kultury europejskiej (Włochy) a nie o krajach muzułmańskich czy azjatyckich, gdzie pozycja kobiety może być rozumiana jeszcze inaczej.

          7. W dalszym ciągu nie wiem po cholerę mi żona z innym światopoglądem. Chyba tylko po to, żeby nam nigdy nie zabrakło materiału do gadania..:) Akurat dla mnie może to i by było nawet całkiem dobre, bo jedyny temat na jaki mogę gadać w nieskończoność, to jest wiara i wszystko co się z tym wiąże.A żeby było całkiem śmiesznie, to muszę przyznać, że takie zawirowane przypadki nie zdarzają się tylko innym gdzieś daleko w Afryce, bo oto wpadła mi w oko jedna Jehówka chodząca po tej samej ulicy. Najpierw zbyłem je grzecznie acz stanowczo. Później żeby nie wyjść na gbura i dać dobre świadectwo o katolikach – mówiłem im 'dzień dobry’ z niewinnym uśmieszkiem.. Aż dwa tygodnie temu, kiedy dopadła mnie lekka nostalgia samotnicza, pomyślałem sobie, że byłoby dobrą rzeczą ją „wyrwać”… No i umówiliśmy się. Pierwszy raz w domu i towarzystwie zaproponowanym przez nią. Dyskusja była ostrożna, kulturalna i wyrównana, ze wskazaniem na remis.. Drugi raz (wczoraj) tak wyszło, że nie było wolnej chaty oprócz mojej. No to dziewczyny (wszelkie dotychczasowe wysiłki aby spotkać się sola a solo spełzają na razie na niczym) nadrabiając minami zdecydowały się wejść, w czym pomógł im ulewny deszcz.. Po niejakim czasie ta druga jak się rozkręciła (chyba zazdrosna o tę pierwszą) to ja uszy po sobie i czuję, że zaczynam przybierać kolor ceglasty, a cała moja wiedza biblijno-teologiczno-historyczna spływa do pięt i za żadne skarby nie chce stamtąd wyleźć. No i tym razem nie było mowy o remisie bo siostra Bernarda…:) okazała się kuta na cztery nogi z polonistyki m.in. i jak zaczęła mi wyjaśniać sens oraz korelacje między wyrazowe, to zbaraniałem i musiałem przyznać jej poniekąd słuszność, że zamieszanie językowe istnieje.. Dajmy na to takie tłumaczenie: „Rzekł Pan do Pana mego…” Toż to jakiś dziwoląg językowy niemieszczący się w poukładanej głowie.Ale to jeszcze nic. Z Imieniem Bożym – to jest dopiero jazda! (Trójcę aż strach zaczynać) Dlatego Alba ratuj! W nocy śniły mi się jakieś koszmary – dwie obłąkane dziewczynki, którym nic nie mogłem pomóc bo nie było żadnego kontaktu..Ty jesteś kształcona solidnie – jak ja – ślusarz-spawacz, mam im uzasadnić, dlaczego dla nas „Ojciec” to też Imię a nie tylko tytuł. Bo oni twierdzą, że Bóg choć może mieć wiele tytułów tudzież przymiotów – ma tylko jedno imię WŁASNE i basta!

          8. Mój drogi – wydaje mi się, że Twoje wysiłki skierowane na „wyrwanie” jednej z tych panienek są z góry skazane na niepowodzenie. 🙂 Siostry właśnie dlatego chodzą parami, żeby się przed taką ewentualnością zabezpieczyć. A dopóki nie zmienisz światopoglądu, to jesteś dla nich „jako poganin i celnik” oraz wąż-kusiciel w jednym. No chyba, żebyś spróbował najpierw „wyrwać ją”…z grona Świadków. 🙂 A co do Imienia Bożego i innych takich zawiłości, radzę Ci przede wszystkim powiedzieć im (pewnie nie uwierzą, ale to prawda) że coś takiego, jak „Jehowa” w ogóle nie występuje w Biblii, jest jedynie JHWH – „Święty Tetragram”, który mógł wymawiać jedynie arcykapłan, tylko raz w roku i to jedynie szeptem. Nie godzi się więc, by chrześcijanie nieustannie „wycierali sobie nim gębę.” Po drugie, nawet JHWH nie jest „imieniem” Boga w takim sensie, jak ja mam na imię Anna. „Imię” w sensie biblijnym to raczej określenie przymiotów danej Osoby (lub jej przeznaczenia). JHWH można by przetłumaczyć np. jako „ŻYJĄCY, KTÓRY TRWA.” Bo jest w nim aspekt „istnienia” i „wiecznego trwania” 🙂 W tym sensie Pismo św. zawiera wiele imion Boga – jak Wszechmocny, Pan Zastępów… Polecam Ci w tej sprawie fragment z Izajasza dotyczący imion Zbawiciela: „Nazwano Go IMIENIEM: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju…” (Iz 9,5) Gdybyś jednak chciał mimo wszystko kontynuować swoją działalność na polu „wyrywania” tamtej siostry, radzę Ci kupić sobie i przestudiować jakąś dobrą książkę w rodzaju „Odpowiedzi dla Świadków Jehowy według wersetów.” 🙂 Miłej zabawy!

          9. Dzięki za ten wykładzik w pigułce. Są na szczęście ludzie mający czas na rozsupływanie – albo na cierpliwe sklejanie 'włosa’ dzielonego więcej niż na czworo przez ŚJ, i jest wszędzie pełno pomocy jak sobie z nimi radzić. Moje jednak małe doświadczenie pokrywa się i z Twoim jeśli chodzi o skuteczność ich 'nawracania’. Myślę jednak, że i oni będą zbawieni (poza niektórymi wyjątkami które mogą mieć większe problemy – chociaż naprawdę nikt nie jest bez szans..Nie tak dawno 'Ciało Kierownicze’ opuścił jeden z członków..)Ale wracając do meritum – czy uprawnionym jest Imię Boże JESTEM, zaliczyć również do przymiotów? Czy byłby to błąd – nie wiem – lingwistyczno-semantyczno-etymologiczny?Olaboga – widzę że już się zaraziłem od nich metodami wiercenia w brzuchu:)

          10. Nie, nie byłby to błąd – dlatego, że imię JHWH oznacza, ściśle rzecz biorąc: „Jestem [Tym] Który Jest” – podstawowym przymiotem Boga jest Jego ISTNIENIE (w przeciwieństwie do bożków pogańskich, o których Biblia mówi wielokrotnie, że „nie istnieją”). Inaczej tę samą myśl wyraziła Hagar, nazywając Boga „Widzącym, który mnie widzi.”(Rdz 16,13).Pięknie, prawda? Nawiasem mówiąc, zanim zaczniesz kogokolwiek „nawracać”, najpierw zacznij się za niego MODLIĆ, pamiętając, że człowiek może jedynie MÓWIĆ – a tylko Bóg NAWRACA.Mówię Ci o tym także dlatego, że znałam zbyt wielu pełnych entuzjazmu ludzi, którzy wybrali się „nawracać” swoich braci, a w rezultacie sami zostali przez nich „nawróceni.” Miałam koleżankę ze wspólnoty, która w ten sposób trafiła do Hare Krishna. A żeby już tak daleko nie szukać – ja sama wchodząc na erotyczne czaty początkowo robiłam to z myślą, że będę „nawracać tych biednych, zagubionych ludzi” (tak tak, byłam taka głupia – pyszna i naiwna jednocześnie:)). Tymczasem, jak było do przewidzenia, to oni szybciutko „nawrócili” mnie na swój sposób życia i myślenia. I znałam wielu dobrych chrześcijan, którzy byli przekonani (niesłusznie) że są w stanie SAMI „obronić swoją wiarę” w zderzeniu z jakąś sektą.

          11. Na szczęście – a właściwie – dzięki Bogu – wiem o co biega.. Neofitą nie jestem.. Jeśli już, to neokatechumenem. A my – jak wiesz – staramy się chodzić twardo po ziemi, z tendencją bardziej schodzenia w dół niż w górę 🙂 Nie liczę na własne siły i pozbyłem się już własnych planów na to, jaką rolę mam odegrać ostatecznie w życiu tych ludzi – też braci zresztą.. Może mi przyjdzie składać wyłącznie ofiarę z upokorzenia i bezsilności wobec ich argumentów. Już zresztą tego doświadczam boleśnie.. Wtedy troszkę mogę sobie wyobrazić ból i „bezradność” Jezusa wobec Judasza i nie tylko.. Zabezpieczam się modlitwą a nawet postem. Z jałmużną jest gorzej bo nie mam pracy na razie. Poza tym uwielbiam stosować Jezusowy „sposób” na skuteczność czyli: „Jeśli dwaj na ziemi o coś zgodnie prosić będą – to im się stanie”.. W związku z tym, Ty też czuj się zaproszona do wsparcia bo dopiero mam dwie 'wspieraczki’ 🙂 Już Cię prosiłem raz o modlitwę na blogu, i pomogło.. za co jeszcze raz dziękuję! Dziewczyny mają na imię Danuta (to ta co mi się podoba) i Bernarda. Siostra Bernarda:)) Obie zresztą nadawałyby się do klasztoru:)))

          12. W ostatnim zdaniu wyczułam nutkę żalu. 🙂 Pamiętaj jednak, że każda taka grupa rzeczywiście przypomina zakon – z bardzo surowymi zasadami. Ty dla nich najprawdopodobniej nie jesteś kandydatem na…przyjaciela:) tylko „materiałem do nawrócenia.” Ale Ty sam spróbuj na nie zawsze patrzeć nie tyle jako na „jehowitki” co na istoty ludzkie, które są kochane przez Boga. Rób, co Ci sumienie podpowiada, a resztę pozostaw Jemu. Często (nie tylko w sprawach „ewangelizacji” zresztą:)) nasze słowa są jak ziarna, które mogą wzejść dopiero po latach (archeolodzy znajdowali nasiona sprzed wielu lat, a nawet stuleci, które wschodziły wbrew wszelkim przewidywaniom:)). „Ja siałem, Apollos podlewał, lecz to Bóg daje wzrost.” 🙂

          13. No właśnie tak na nie patrzę – co dla mnie samego jest dużym zaskoczeniem:) Właściwie jedyne co mogę zrobić, to nie popsuć tego co Pan Bóg sam z nimi robi bo czyż ja jestem?.. Czy On JESTEM…:) On też za mnie wszystkiego dokona Ps 138, 8, a także staram się trzymać postawy zgodnej ze słowami: „Nie gonię za tym co jest wielkie, ani za tym co przerasta moje siły” Ps 131, 1

          14. Nie wiem co to miało być – wypowiedz oryginalna, pouczająca czy zwyczajny bełkot?

          15. Taka drobna uwaga, co to za okreslenie Jehówka, Katolówka ci odpowiada?

          16. Te małzenstwa rozpadaja się przede wszystkim z powodu innych kultur, innego postrzegania roli zony i matki, zmiany środowiska a nie stricte innych religii. Rozpadają się jeżeli zona wyjeżdza do kraju męża, jeżeli mąż obcokrajowiec pozostaje w Polsce maja duża szansę na przetrwanie. Moja przyjaciółka jeszcze ze studiów wyszła za Libańczyka, on został w Polsce, sa świetnym małżeństwem, dochowali się syna, wnuczki a wyznaja zupełnie inne religie.Oboje sa „na poziomie” , ani ona jego nie przekonuje do swojej religii ani on jej.

          17. To ty oceniasz człowieka po swiatopoglądzie czy po tym jaki faktycznie jest? Poznajesz kogoś, odpowiada ci pod kazdym względem a tu nagle zaskoczenie – ta osoba jest ateista a ty wierzacy więc co? mówisz jej baj, baj i szukasz dalej?

          18. Przepraszam, Olu, ale czy człowiek nie ma czasem prawa wybrać sobie towarzysza życia według takich kryteriów, jakie akurat jemu odpowiadają?:) Znam kobiety, które na męża szukają „tylko wysokiego blondyna z wyższym wykształceniem”, znam i mężczyzn, którym odpowiadają tylko „niskie, uśmiechnięte blondynki z dużym biustem.” Jeśli ktoś jest głęboko wierzący – to czy nie jest naturalne, że szuka osoby podobnej do siebie, takiej, która byłaby w stanie zrozumieć jego fascynacje? To nie znaczy, że uważam, że związek ateistki z oazowiczem nie ma żadnych szans, a robotnik nie powinien się zalecać do pani docent. Ale, wbrew temu, że często oskarżasz mnie o naiwność i idealizm, ja jestem także realistką i wiem, że jeżeli różnice się przyciągają, to niekiedy tylko na początku. Gdyby było inaczej, to nie byłoby aż tylu nieudanych małżeństw międzynarodowych czy międzykulturowych. A przecież są.

          19. Człowiek ma prawo do wielu rzeczy tylko pomysl czy wybieranie sobie mężą – musi być blondyn, wysoki z niebieskimi oczami jest rozumne i c zy to stanowi decydujące kryterium?

          20. Nie, ale podając takie przykłady chciałam Ci pokazać, że jeśli tak nieistotne rzeczy mogą mieć (i często mają! – pary rozchodzą się nawet i dlatego, że on ma „śmieszne” nazwisko, a ona nie chce go nosić…) znaczenie, to o ileż bardziej wspólny (lub odmienny) światopogląd, postrzeganie świata… Dla niektórych ludzi wspólnota przekonań religijnych JEST ważnym kryterium. I mają do tego prawo, jak sądzę.

          21. Z tym rozchodzeniem się par jak zwykle przesadzasz. Wyobrazasz sobie pozew rozwodowy z takim argumentem – sędzia by ich chyba smiechem zabił.

          22. Moim zdaniem na to jakim człowiek faktycznie jest, najbardziej wpływa to w co wierzy i czym się kieruje w życiu. A jeśli się nie kieruje, to znaczy ze jest kierowany.. prądem. Przez jakiś czas może być lekko miło i przyjemnie z takim płynąć, ale w końcu trafia się na skałę albo wodospad..

          23. A jednak, Olu, jeśli kwestie związane ze światopoglądem są dla nich ważne – bo różnie to bywa i ona może być katoliczką, która ogląda kościół od wewnątrz tylko na ślubach i pogrzebach, a on ateistą, który bardzo interesuje się Biblią, na przykład – trudno mi sobie wyobrazić, by w ogóle o tym ze sobą nie rozmawiali. Nie mam wprawdzie w tych sprawach Twego ogromnego doświadczenia (to zresztą, ośmielę się zauważyć, niczyja zasługa – to po prostu czas robi swoje…:)) ani też odwagi, by kogoś pouczać – ale myślę, że im więcej w małżeństwie jest „tematów tabu” tym dla niego gorzej. A jeśli ktoś uważa swój pogląd na życie za dobry, nie widzę też żadnego powodu, by nie próbować kogoś do niego przekonać – oczywiście bez narzucania. Spośród wszystkich religii świata chyba tylko Sikhowie nie dopuszczają w ogóle możliwości, że ktoś się do nich przyłączy. Sikhem można się jedynie urodzić, nic więcej. Zawsze jednak wydawało mi się, że jest to jakieś ograniczenie możliwości wyboru.

          24. Istnieją małżeństwa mieszane i potrafią bardzo dobrze funkcjonowac. Jeden ma taki swiatopogląd, drugi ma inny i nikt nikogo do swojego nie musi przekonywać. Zwyczajna tolerancja i tyle, tyle tylko ze gro osób do tego nie dorosło.A jak sie nie dorosło to się zaczyna – dlaczego nie idziesz do kościoła, jesteś beton bo na msze nie idziesz ( jeżeli w miescie do kościoła chodzi 30% populacji to zachodzi pytanie czy beton to większośc czy mniejszośc), pójdziesz do piekła i inne.Ewentualnie – jestes ciemnota bo idziesz do kościoła. A powinno byc przeciez tak – idziesz do kościoła – twoja sprawa, mnie to nie interesuje, nie idziesz – też twój wybór. I jeszcze jedno, wiek to nie jest to czym człowiek się chwali (nie ma czym) tylko wiek ma to do siebie ze juz człowiek dużo widział, duzo słyszał, z wieloma przypadkami się spotkał i tego doswiadczenia życiowego nabrał ( i cały czas nabiera)

  8. Witaj Alba,Ja trochę nie na temat, ale mam wrażenie, że to Ciebie szukała jedna z czytelniczek, która zabłądziła na mojego bloga :)Zamieszczam jej wpis ode mnie, bo przeznaczony najwyraźniej dla Ciebie :)jenny07 pisze… witam Alba bardzo się cieszę,że Cie znalazłam, tzn. oficjalnie i nieoficjalnie nie znamy się ale piszę obecnie o przekładzie Pani Jolanty Kozak i oto widzę że była Twoją nauczycielką! Nigdzie nie mogę znaleźć informacji biograficznych o niej a są mi bardzo potrzebne do pracy, piszę o przekładzie 'Alicji w krainie czarów’. Czy mogłabyś proszę przesłać mi jakieś pomocne informacje o Pani Kozak, lub kontakt do niej samej. Byłabym bardzo wdzięczna! mój mail to Roja07@onet.eu Pozdrawiam Renia

  9. umarł ksiądz pedofil i idzie do nieba a tam piotr mówi mu że takich nie wpuszczają a ten na to ze nie do niego przyszedł tylko do dzieciatka jezus

    1. 🙂 Jak „znam” św. Józefa to by wziął kostur i pogonił księdzu kota… Chociaż, odkąd przeczytałam jakąś „genderową” interpretację Ewangelii, zgodnie z którą Jezusa zabiła banda rozwścieczonych homofobów tylko i wyłącznie za to, że był gejem – naprawdę żaden dowcip mnie już nie zdziwi…

      1. Dla niektórych może jest… A Ty weź pod uwagę, że (w co nie wierzy nawet część katolików) „Dzieciątko Jezus” mogłoby mu także przebaczyć…

  10. Obstawiałabym tę po prawej… Ale Bóg może mieć odmienne zdanie. Dziękuję za odwiedziny na blogu.

    1. Tak, masz rację – przy dokonywaniu JAKIEJKOLWIEK oceny człowieka należy zawsze wziąć pod uwagę, że Bóg może mieć na ten temat zupełnie inne zdanie…:)

Skomentuj ~helohenu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *