Wydawałoby się, że niewiele – ci „świątobliwi mężowie” sprzed wieków kojarzą nam się głównie z nakazami, zakazami i ogólną moralną surowością.
Tymczasem w ich pismach znaleźć można i takie filozoficzne stwierdzenia:
„W chwili śmierci jest już za późno na miłość.” 🙂 (Bazyli z Ancyry)
Znajdujemy się jeszcze w czasach sprzed zgubnej dla chrześcijańskiej etyki seksualnej konfrontacji z kataryzmem (który to wprowadził w nasze umysły neoplatońską ideę „czystej duszy, uwięzionej w brudnym, złym i grzesznym ciele”, która niestety w świadomości wielu do dziś pokutuje jako „katolicka.”), ale już wówczas Ojcom przychodziło walczyć z tymi, którzy skłonni byli wywyższać dziewictwo kosztem małżeństwa. Powtarzają więc niezliczoną ilość razy:
„Małżeństwo jest dobrem, a pożycie małżeńskie jest święte.” (św. Ambroży).
Przestrzegają również tych, którzy wybrali życie samotne (singli i singielki, jak byśmy dziś powiedzieli:)), by nie wynosili się ponad innych z tego powodu:
„[Dziewico], kiedy z pogardą odrzucasz małżeństwo, znieważasz mądrość Bożą i spotwarzasz samą naturę. Jeśli małżeństwo jest czymś nieczystym, nieczystymi są także wszystkie istoty, które z tego zjednoczenia zostały zrodzone. Z tego wynikałoby, że ty również jesteś nieczysta, co więcej, nieczysty jest cały rodzaj ludzki. Jak zatem może być dziewicą ktoś, w kim nie ma już czystości?” (św. Jan Chryzostom);
„Jeśli zaś ktoś potrafi zachować czystość na chwałę Pana, niechaj w niej trwa, nie chełpiąc się tym. Jeśli zaś pyszni się swoją czystością, jest zgubiony.” (św. Ignacy z Antiochii).
Starają się też walczyć z naturalnym w ich czasach podporządkowaniem kobiety mężczyźnie w małżeństwie: „Pamiętaj, mężczyzno, że nie służącą otrzymałeś, ale żonę – nie jesteś jej panem, lecz mężem!” (przestrzega św. Ambroży).
Zamiast tego ze wszystkich sił zachęcają panów do czułości i otwartego wyrażania uczuć, z czym, jak wiadomo, wielu z nich do dziś ma problemy:
„[Powiedz swojej żonie z wielką miłością:] Choćbym miał stracić wszystkie moje dobra, choćbym miał stać się najuboższym z ludzi i stawić czoło największym zagrożeniom (…) – zniosę to wszystko, ponieważ Ty jesteś przy mnie i miłujesz mnie. Pragnąłbym również posiadać dzieci, ale tylko pod warunkiem, że Ty mnie kochasz. Mam nadzieję, że czujesz to samo, co ja.” (św. Jan Chryzostom)
Warto tu zauważyć, że przy okazji świątobliwy pisarz obala inne bardzo rozpowszechnione przekonanie – jakoby chrześcijanom małżeństwo służyć miało jedynie do posiadania dzieci:
„Pokaż jej, jaką radość sprawia Ci przebywanie razem z nią, że dzięki niej milsze Ci jest przebywanie w domu niż gdzie indziej – i że przedkładasz ją nad przyjaciół, a nawet nad dzieci, które ona ci da i które kochasz z miłości do niej.” Czy nie jest to także delikatny przytyk w kierunku panów, którzy i w naszych czasach wolą spędzać swój czas z kolegami przy piwie, niźli w cieple domowego ogniska?:)
„Nie obawiaj się, że świadomość, iż jest kochana, zawróci jej w głowie – po prostu powiedz jej szczerze, że ją kochasz!” – konkluduje nasz „złotousty” kaznodzieja.
Ojcowie mają świadomość ogromnej wagi miłosnego związku mężczyzny i kobiety nie tylko dla przyszłych pokoleń, ale również dla ich indywidualnego szczęścia i spełnienia. Dlatego też piszą np. tak:
„Dwie dusze zjednoczone w miłości nie muszą się już niczego obawiać, ani ze strony rzeczy, ani wydarzeń. Kiedy pomiędzy mężczyzną a kobietą panuje pokój, zgoda i wzajemna miłość, posiedli już oni wszystkie dobra.” (św. Jan Chryzostom) oraz
„Mądra żona powinna postawić sobie za cel przede wszystkim przekonanie swego męża, aby wraz z nią stał się uczestnikiem wszystkich środków, które prowadzą do szczęścia.” (św. Bazyli z Cezarei). A stąd już całkiem niedaleko do bardziej intymnych aspektów ich miłości. Ojcowie stwierdzają więc przede wszystkim z całą mocą:
„W pełni możliwa jest modlitwa i równoczesne utrzymywanie stosunków małżeńskich (…). Nie powinno to rodzić w małżonkach poczucia winy.” (św. Jan Chryzostom). Ba, w ich pismach można się doszukać nawet subtelnej zachęty dla mężczyzn, którzy są niechętni miłosnym igraszkom: „Mężu (…) wyzbądź się wszelkiej irytacji, kiedy żona, pełna czułości, zaprasza Cię do miłości. Odwzajemnij jej czułość, z zapałem odpowiedz na jej miłość!” (św. Ambroży) 🙂
Starochrześcijańscy pisarze nie są jednak naiwnymi idealistami – zdają sobie sprawę z tego,że na świecie istnieją również ludzie nieszczęśliwi w miłości: samotni „nie z wyboru” lub rozwiedzeni. Wdowom, zwłaszcza młodym, na ogół doradzają powtórne zamążpójście – i niewielu było takich, którzy by wierzyli, że miłość powinna sięgać nawet „poza grób.”
„Istnieje wiele pięknych kobiet, które nie mogą znaleźć męża lub zostają porzucone, a ich mężczyźni odchodzą do innych kobiet, mimo że te ostatnie nie dorównują im pod względem urody.” – stwierdza trzeźwo Bazyli z Ancyry. A odnośnie zawsze „niebezpiecznych” rozwódek dodaje:
„Dlaczego naprzykrzasz się oddalonej? Dlaczego, zamiast uprzedzać chwilę stosowną i żenić się nią, nie dasz im raczej czasu na pojednanie?” Warto tutaj jednak zauważyć, że wielu Ojców Kościoła nie zdołało jeszcze uwolnić się od uprzedzeń swojej epoki, zgodnie z którymi wina za owo „oddalenie” zawsze leżała prawie wyłącznie po stronie kobiety. No, cóż – takie to były czasy…
Pisząc ten tekst wiele skorzystałam z książki Gianfranco Fregni, Miłujcie się czule. Duchowość rodziny według Ojców Kościoła. Wyd. eSPe Kraków 2002.