Wstydliwa (księżniczka) Europa…

A czegóż się to tak wstydzą mieszkańcy Starego Kontynentu (który swą nazwę wziął od mitycznej księżniczki, którą to Zeus posiadł był ponoć pod postacią byka), ach, czego?:) Czy może wysokiego współczynnika rozwodów i rozpadu więzi rodzinnych? Albo może tego, że się starzeją, programowo odmawiając posiadania dzieci, choć właśnie tutaj mogłyby one żyć spokojnie i szczęśliwie? Nie? No, to może tego, że są kraje, gdzie prawie 50% młodych ludzi pozbawionych jest pracy, a coraz większa liczba Europejczyków żyje w biedzie? Także nie. Europejczycy otóż, proszę Państwa, wstydzą się własnej przeszłości – a była to przeszłość, nie da się ukryć i o zgrozo, (między innymi) chrześcijańska.

Przykłady można by mnożyć. Pierwszy z brzegu to przypadek sprzed kilku lat, kiedy to w „Kalendarzu szkolnym dla uczniów UE” umieszczono święta wszystkich możliwych religii – z wyjątkiem tych obchodzonych przez chrześcijan. (Rozumiem, że następnym logicznym krokiem powinno być urzędowe zniesienie niedzieli jako dnia wolnego od pracy – czas wreszcie skończyć z tym widomym znakiem tyranii tylko jednej religii!:) Przypominam, że pewne światłe próby w tym względzie już były: w czasach Rewolucji Francuskiej oraz w Rosji Stalina…)

W dobrym tonie jest wciąż jeszcze życzyć „wszystkiego najlepszego” z okazji owych świąt, lecz im mniej konkretnych do nich odniesień, tym lepiej. W wielu miastach Europy tradycyjne „jarmarki bożonarodzeniowe” pozamieniano na „neutralne” – zimowe lub „sezonowe”. Poprawnościowa histeria doszła już do tego, że w wielu miasteczkach (przede wszystkich tych zamieszkiwanych przez mniejszość muzułmańską, choć nie tylko) „zakazano” oficjalnie obchodów Bożego Narodzenia, nawet w tak zeświecczonych przejawach, jak zapalanie światełek – choć, doprawdy, trudno uznać poczciwą choinkę za symbol stricte religijny…

Dziwi mnie to także dlatego, iż (o czym nie wszyscy wiedzą) także bracia muzułmanie mają w swym kalendarzu „narodzenie Jezusa”, oczywiście jako pomniejsze wspomnienie. Tymczasem w Izraelu „wielkie oburzenie” – jedna z tamtejszych modelek, prawowierna Żydówka, ośmieliła się wystąpić w reklamie „w stroju chrześcijańskiego świętego Mikołaja”! Spieszę uspokoić pobożnych Żydów – ten charakterystyczny czerwony strój wymyślili w latach 30-tych ubiegłego stulecia specjaliści od marketingu w firmie Coca-Cola – i od dawna nie ma on już absolutnie nic wspólnego z chrześcijańskim biskupem Myry…

Ostatnio też Unia Europejska, jak zawsze dbała o to, by „innowiercy” nie cierpieli w chrześcijańskich kazamatach, poleciła Słowacji, która chciała na swoich euro umieścić historyczny dla siebie symbol arcybiskupiego krzyża, by „jeszcze raz przemyślała tę decyzję.” No, tak – „przecież każde europejskie dziecko wie”, że takie symbole to samo zło – i inaczej być nie może.

Ciekawam, czy dzisiejsi ojcowie Unii pamiętają jeszcze o tym, że ów charakterystyczny wianuszek dwunastu złotych gwiazdek na niebieskim tle to ni mniej ni więcej tylko… symbol maryjny, zaczerpnięty z „Cudownego Medalika” św. Katarzyny Labouré? Sądzę, że nie mają o tym zielonego pojęcia, gdyż w przeciwnym razie zmieniliby go w te pędy. :)

Proszę mnie dobrze zrozumieć – wcale nie chodzi mi to, by niechrześcijanie „oddali nam nasze święta.” Wierzę głęboko, że Boże Narodzenie (podobnie, jak i sam Jezus zresztą), ze swoim przesłaniem miłości i pokoju należy już dziś do całej ludzkości – i oby tak pozostało. Chodzi mi tylko o to, że nie da się – moim zdaniem – naprawdę szanować tradycji „innych”, jeśli się nie ceni i nie szanuje własnej.

Czy to naprawdę symbol wywrotowy?:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *