Pigułka „po” czyli dzieje zamieszania.

Pigułka „po”, antykoncepcja postkoitalna lub awaryjna.Mało które środki hormonalne wzbudzają aż tyle kontrowersji.

 

Jedni utożsamiają te pigułki wprost ze środkami wczesnoporonnymi -czyli aborcją farmakologiczną-i nazywają je „pigułką śmierci.” Drudzy mówią, że jest to po prostu środek antykoncepcyjny, taki sam, jak inne.Ale jednocześnie, na tym samym wydechu,dodają, że „gdyby jednak” doszło do zapłodnienia, pigułka ta nie dopuści do zagnieżdżenia się już powstałego zarodka w macicy. Poziom niewiedzy i po tej stronie bywa zatrważający.Na blogu pewnej mamy, przedstawiającej się zresztą jako lekarka (?) znalazłam takie zdanie:”Pigułka nie dopuszcza do zagnieżdżenia się plemnika w pochwie-i tyle.” Plemnik, droga pani „doktor”, ma to do siebie, że nigdzie się nie „zagnieżdża.” A już na pewno nie w pochwie!

 

No, dobrze.Uporządkujmy więc trochę ten chaos.

 

Pigułki takie, jak EllaOne czy też starsze typu Escapelle (Postinor i podobne) zawierają bardzo duże dawki substancji (zwykle syntetycznego progesteronu lub jego antagonistów) których podstawowym zadaniem jest NIE DOPUŚCIĆ DO ZAPŁODNIENIA, poprzez zahamowanie owulacji-przesunięcie jej o co najmniej 5 dni.Tyle wynosi czas przeżycia plemników w organizmie kobiety.

 

Stąd zresztą wynika podstawowe działanie uboczne tego typu środków, jakim jest czasowe rozregulowanie cyklu i zaburzenie objawów płodności.Z tego względu absolutnie nie wolno traktować takich środków jako zwyczajnej formy antykoncepcji (należy się do nich uciekać jedynie w sytuacjach wyjątkowych, takich jak np.gwałt)-a kobiety stosujące na co dzień inne metody (np.naturalne) powinny do końca bieżącego cyklu (tj.do wystąpienia następnej miesiączki) zaprzestać współżycia lub zastosować dodatkową metodę, np.prezerwatywę.Nie należy stosować takich preparatów więcej, niż raz w ciągu danego cyklu, a spotkałam się nawet z opinią pewnej ginekolog, która stwierdza, że nawet miesięczny odstęp między kolejnymi dawkami jest zbyt krótki.

 

Jako zwolenniczka NPR dodałabym od siebie, że prowadzenie obserwacji w takich dramatycznych przypadkach jest szczególnie ważne.

 

Po pierwsze dlatego, żeby w ogóle wiedzieć, czy aplikowanie sobie takiej „bomby hormonalnej” jest naprawdę konieczne.Wbrew pozorom NIE jest tak, jak nas przekonują na swojej stronie producenci EllaOne, że „do zapłodnienia może dojść w dowolnym momencie cyklu.” Czytałam o kilku dość obrzydliwych przypadkach prowokacji, kiedy to kobiety specjalnie szły do lekarza, znanego z niechętnego stosunku do tych środków i opowiadały mu jakąś dramatyczną historyjkę, aby go przyłapać na odmowie wypisania recepty. Dociekliwy lekarz jednak przeprowadzał badanie ginekologiczne, z którego wynikało, że pacjentka w ogóle takiej pigułki nie potrzebuje, ponieważ znajduje się w niepłodnej fazie cyklu.

 

Po drugie zaś, dlatego, żeby wiedzieć, w jaki sposób środki te działają na nasz organizm-i w jaki sposób zaburzają nasz cykl.Należy też pamiętać, że kobiety karmiące piersią (ze względu na brak badań, dotyczących wpływu tych substancji na zdrowie karmionego niemowlęcia) powinny powstrzymać się od karmienia przez co najmniej 36 godzin.Producenci EllaOne piszą nawet o siedmiu dniach (!) co przy jednoczesnych gromkich  zapewnieniach o „bezpieczeństwie” tego preparatu wydaje mi się cokolwiek dziwne.

 

Przypominam, że do niedawna EllaOne znajdowała się na półce „leków bez recepty”, razem z suplementami diety o znikomej szkodliwości…Zdaje się, że obecny rząd chce zmienić tę sytuację, przywracając stan prawny sprzed roku 2015, kiedy to środki tego rodzaju wymagały wizyty u lekarza.Tak, wiem, że w przypadkach nagłych, jak gwałt, liczy się przede wszystkim CZAS. A czas oczekiwania na wizytę u specjalisty może być u nas dłuższy, niż czas działania tego środka.Jednakże wcześniej nie widziałam żadnych „czarnych protestów” w związku z koniecznością uzyskania recepty.Ciekawe.

 

Natomiast Papieska Akademia Życia stwierdza, iż kobieta zgwałcona MA PRAWO ” do obrony przed nasieniem gwałciciela”, włącznie z pigułką „po”-o ile nie jest to tabletka o działaniu wprost poronnym. Warto tu może dodać, że kiedy byłam w katolickim liceum, opowiadano nam, że siostry zakonne, pracujące w rejonach zagrożonych gwałtem, otrzymują takie pigułki „opóźniające cykl” (jak to określono) w razie potrzeby.Nie mam więc wielkich problemów z odróżnieniem tych środków od tabletek poronnych.Szczególnie, że te pierwsze działają tylko 3-5 dni po stosunku seksualnym-natomiast te drugie- nawet do 9 tygodni po zapłodnieniu.Jest różnica?Jest!Sprawą kluczową jest tu to, czy doszło już do spotkania dwóch gamet.

 

No, i ostatnia, najbardziej chyba kontrowersyjna kwestia.Jeżeli już doszło do zapłodnienia, pigułka ta MOŻE -i trzeba to sobie z całą mocą powiedzieć!-nie dopuścić do zagnieżdżenia zarodka w macicy.Dla mnie ciąża rozpoczyna się z chwilą zapłodnienia, tak więc coś, co może doprowadzić do obumarcia istniejącego już zarodka, NIE jest takim sobie „zwykłym środkiem antykoncepcyjnym.”

 

A zmianę definicji „ciąży” WHO przeprowadziło właśnie po to, by można było twierdzić, że w pewnych przypadkach śmierć zarodka nie jest istotna.

 

Zastanawia mnie w tym kontekście jedna rzecz.Producenci EllaOne przyznają, że istnieją zasadniczo trzy typy reakcji na ich produkt.Większość kobiet ma po tym preparacie cykl normalnej długości.Świetnie.Bo to znaczy, że do zapłodnienia w ogóle nie doszło (a pigułka została wzięta tylko „na wszelki wypadek”).Druga grupa to kobiety, u których środek ten wydłuża cykl.To też jest OK, bo oznacza, że owulacja została przesunięta.Niepokojąca jest jedynie trzecia grupa kobiet, u których cykl się skraca.To w tej grupie mogą być ukryte bardzo wczesne poronienia, zwane fachowo „mikroporonieniami.”

 

Z punktu widzenia ryzyka poronnego bezpieczniejsza wydaje się zatem pigułka Escapelle.Ona jedynie hamuje owulację poprzez dostarczenie organizmowi dodatkowej dawki progesteronu.Progesteron (jak sama nazwa wskazuje:”pro gestatio”znaczy- „dla ciąży”) nigdy nie przerywa ciąży.Przeciwnie, służy jej podtrzymywaniu.Escapelle działa tylko do 72 godzin po stosunku i jest nieco mniej „skuteczna” niż EllaOne.Zapewne ta różnica wynika właśnie z braku działania wczesnoporonnego.Zapewne więc TE pigułki mieli na myśli moi nauczyciele, mówiąc o zgwałconych zakonnicach.

 

Nie wszyscy wiedzą, że istnieją również pigułki antykoncepcyjne z samym progesteronem do codziennego stosowania.Są to tzw.”minipigułki”, bezpieczniejsze od tradycyjnych, z mniejszą ilością działań niepożądanych, zapisywane nawet matkom karmiącym.

 

Zastanawia mnie też, dlaczego relatywnie bezpieczniejsza Escapelle jest u nas tylko na receptę, a mająca groźniejsze efekty uboczne EllaOne ma być w wolnej sprzedaży?

 

Jednakże i tak kluczowe wydaje mi się tu słowo „może”. Coś może utrudnić czy nawet uniemożliwić implantację zarodka. Może, ale nie musi.Tak samo, u kobiet ciężarnych zwykły ibuprom MOŻE (ale nie musi!) wywołać krwawienie, prowadzące nawet do poronienia.Czy w związku z tym niewielkim ryzykiem powinniśmy profilaktycznie zabronić sprzedaży tego popularnego leku wszystkim kobietom? Bo przecież niektóre z nich mogą być w ciąży, nawet jeszcze o tym nie wiedząc?

 

W przypadku pigułek „po” mamy do czynienia z chęcią (intencją) jedynie zatrzymania owulacji.Ewentualna śmierć zarodka (przy czym nie wiemy, jak często do takiej sytuacji rzeczywiście dochodzi) byłaby tu tylko z reguły niechcianym skutkiem ubocznym.Natomiast w przypadku kobiety, która ucieka się do środków poronnych (aborcji farmakologicznej) mamy do czynienia z sytuacją, gdy wie już ona na pewno, że jest w ciąży-i jest zdecydowana tę ciążę przerwać.

 

Teologia moralna uczy, że większym złem jest to dokonane w pełni świadomie i dobrowolnie.Poza tym znane jej jest też pojęcie „podwójnego skutku.” Na przykład, kiedy podajemy kobiecie w ciąży lek, który ratuje jej życie, lecz może-znów nie „musi”!-zabić dziecko, które ona nosi.Poronienie, gdyby do niego nawet doszło, nie było naszym celem.I sądzę, że podobny przypadek zachodzi przy pigułce „po.”

 

Reasumując, myślę, że pigułki „po” powinny być czymś takim jak gaśnica.Każda kobieta powinna mieć do nich dostęp, ale używać ich tylko w razie poważnej konieczności.Jeżeli stosunek seksualny dwojga kochających się ludzi można zasadnie porównać do uczty, to BARDZO bym nie chciała, by antykoncepcja awaryjna stała się czymś w rodzaju środków na wymioty, stosowanych kompulsywnie przez bulimiczki po każdym posiłku…

10 odpowiedzi na “Pigułka „po” czyli dzieje zamieszania.”

  1. Wybacz Albo, ale nie zgodzę się i nie podoba mi się tak lekkie podejście do tematu. Powiem tak, nie miał bym nic przeciwko metodom zapobiegania ciąży, które co do zasady działania, wykluczałyby możliwość śmierci poczętego życia. Jednak ten środek taką możliwość dopuszcza i chyba zbyt łatwo to usprawiedliwiasz. Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że kobieta biorąca zwykłe pigułki nie ma na intencji poczęcia zarodka i jego obumarcia przed zagnieżdżeniem, lecz jedynie zapobiegnięcie owulacji. A jednak znamy naukę KK na ten temat i ja się tutaj z nią zgadzam. Nie zgadzam się np. z ostrym potępianiem prezerwatyw, bo one właśnie co do mechanizmu działania są wyłącznie środkiem antykoncepcyjnym, ale tutaj – stawką jest życie ludzkie (przynajmniej dla nas, wierzących).

    1. Właśnie dlatego, że nie podchodzę do tego zbyt lekko, podkreślałam kilkakrotnie, że użycie takich środków powinno być ograniczone do sytuacji zupełnie wyjątkowych (przede wszystkim gwałtu).Jestem świadoma nauczania Kościoła w kwestii pigułek antykoncepcyjnych i nawet je rozumiem.Środki te trudno nazwać lekami (zauważ, że w moim tekście słowo to nigdy nie pada)-ze względu na dużą liczbę skutków ubocznych i na to, że ciąża nie jest chorobą.Sama nigdy ich nie stosowałam.Aczkolwiek mnie, na przykład, kolejne cięcie cesarskie mogłoby zabić.Płodność jest wielką wartością, ale jednak nie większą niż życie.Dlatego np.dozwolone są zabiegi medyczne, które w leczeniu pewnych chorób mogą pozbawić człowieka płodności (jak np.chemioterapia).Podobnie stosowanie pigułek hormonalnych, jeżeli mają służyć terapii-nawet jeśli mają te niechciane przez nas skutki uboczne.A w tym poście chodziło mi jedynie o to, by nie zrównywać zbyt łatwo pigułek „po” z wczesnoporonnymi, a wszystkich w ogóle pigułek-z aborcją.Bo to nie jest to samo.W przypadku pigułek poronnych mamy do czynienia ze świadomym pozbyciem się zarodka, w przypadku środków antykoncepcyjnych-jest to jedynie MOŻLIWY (niezamierzony) skutek uboczny.Dam Ci inny przykład.W ciąży było mi ciągle zimno.Brałam więc gorące kąpiele, choć to może w niektórych przypadkach wywołać poronienie.Chciałam się jednak TYLKO rozgrzać, więc trudno mnie oskarżyć, że świadomie chciałam pozbyć się moich dzieci. Istnieje też coś takiego, jak gradacja zła.Świadoma aborcja jest na pewno złem większym, niż antykoncepcja hormonalna a nawet sterylizacja.Gdybym musiała wybierać, wolałabym, żeby kobiety, które nie chcą lub nie mogą mieć więcej dzieci, poddawały się sterylizacji niż aborcji.Ps.Kwestia istnienia życia ludzkiego NIE jest kwestią „tylko dla nas, wierzących.” Jeśli zarodek już istnieje, a my go unicestwiamy, trudno mówić o antykoncepcji.Dlatego np.spirala jest środkiem wczesnoporonnym, o czym wprost mówi się np.na stronach Pontonu („jeśli zawiedzie EllaOne, lekarz może założyć Ci spiralkę.”)Jednakże w większości przypadków zastosowania antykoncepcji, nawet hormonalnej, do zapłodnienia w ogóle nie dochodzi.Nie ma zarodka-nie ma aborcji.Proste, prawda?

      1. No ale czy będąc na pigułkach, czy biorąc tę pigułkę po, jest zupełnie realna szansa na zabicie zarodka, poczętego życia. Nie jest to głównym mechanizmem działania, ale należy brać to pod uwagę. Leczenie chorób to jest inna kwestia – bo nawet biskupi czy księża mówią o moralnej dopuszczalności podjęcia działań mogących zakończyć się śmiercią poczętego dziecka, w celu ratowania życia matki. Czym innym jest „codzienna antykoncepcja”, czy okoliczności użycia tej pigułki. Napisałem wyżej – nie mam szczególnego problemu z antykoncepcją, co do której jest pewność, że zadziała TYLKO ANTYkoncepcyjnie (co de facto też nie jest do końca zgodne z nauką KK – ale znasz moje zdanie na ten temat). Lecz możliwość zadziałania wczesnoporonnego pigułek, zmienia mocno postać rzeczy. To trochę tak, jak jazda po pijanemu może przyczynić się do śmierci. Przecież nikt nie mówi, że taki kierowca nie miał na intencji nikogo zabić, a tylko dojechać do domu po tym jak się napił. Tak jak mówisz, że Tobie nie wolno zajść w kolejną ciążę, ale (nie musisz odpowiadać) nie sądzę, że z tego powodu łykasz pigułki czy używasz innej „twardej” antykoncepcji. I nie bez znaczenia jest, że zwyczajnie można sobie poradzić bez niej. Obserwacje + gumki + powstrzymywanie się od pełnego stosunku w „krytycznych” dniach daje przecież dobre rezultaty.

        1. Ja nie mówię, że używanie takich pigułek nie jest żadnym problemem moralnym-bo jest.Ja tylko próbuję powiedzieć, że nie można wszystkich kobiet stosujących pigułki hormonalne zrównywać z tymi, które z pełną świadomością (a jeszcze bez poważnej przyczyny) dokonały aborcji.Zdecydowana większość z nich nigdy nikogo nie zabiła.Po prostu.Pigułki to nie to samo, co aborcja (z jednym wyjątkiem: pigułki wczesnoporonne to JEST aborcja.Farmakologiczna).A ostatnio w mediach ciągle słyszę, jakoby to było jedno i to samo.Ale nawet Katechizm nie naucza czegoś takiego.Za aborcję grozi eskomunika, ze stosowania pigułek wystarczy się wyspowiadać.Także prawo karne rozróżnia „nieumyślne spowodowanie śmierci” od zabójstwa czy morderstwa.Tak samo rozróżniamy odstąpienie od uporczywej terapii od eutanazji, a eutanazję od tego, czy śmierć nastąpiła dlatego, że próbowaliśmy komuś pomóc.A przecież skutek jest we wszystkich tych przypadkach taki sam: śmierć człowieka.W ocenie moralnej naszych czynow jednak bardzo ważna jest intencja (zamiar), choć nie bez przyczyny mówi się też, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.Postaram się o tym zawsze pamiętać.Choć, szczerze mówiąc, perspektywa nieplanowanej ciąży NAPRAWDĘ mnie przeraża.Dlatego jestem w stanie pojąć, że ktoś próbuje się przed tym bronić niemal wszystkimi dostępnymi sposobami.Mam nadzieję, że tego rodzaju cierpienie zostanie mi jednak oszczędzone.Moje macierzyństwo przyniosło mi już i tak dostatecznie dużo trudnych momentów.Serdecznie pozdrawiam.

          1. Albo, z Twoją odpowiedzią w zasadzie się zgadzam, z jednym wyjątkiem: nie są mi znane żadne badania, czy ogólnie liczby, na temat częstotliwości niezamierzonego, wczesnoporonnego działania, czy to zwykłych pigułek, czy to pigułki po (a i wątpię w ich rzetelność, nawet jeśli je kiedykolwiek przeprowadzono – trochę sobie nie wyobrażam metodyki). Przede wszystkim jednak – nie miałem nic złego na myśli ani w jednym zdaniu. Wydaje mi się, że bardzo emocjonalnie podchodzisz do tematu i nie będę drążył tego powodu – jedynie powtórzę raz jeszcze, że nic złego nie miałem na intencji, pisząc swoje komentarze 😉 Pozdrawiam i życzę sił i powodzenia w pokonywaniu trudów codzienności 😉 BTW – nadal nie jestem do końca zdrowy 🙁

  2. Masz rację, P.zbyt emocjonalnie podchodzę do tematu.Przepraszam Cię.Po prostu znowu mam nerwicę na temat:”a jeśli jestem w ciąży?” Mój lekarz stwierdził że u mnie to już jest lęk chroniczny.Co do ryzyka poronnego, to rzeczywiście nie ma na ten temat wiarygodnych badań.Znalazłam tylko informację, że z 1400 kobiet, które brały udział w testach klinicznych 29 zaszło w ciążę, z czego 9 poroniło, jedna odmówiła dalszego udziału w badaniach, kilka poddało się potem aborcji i tyle samo zaakceptowało ciążę, rodząc zdrowe dzieci.Oczywiście wiele zależy od definicji słowa „poronienie.” Bo jeśli rozumiemy przez to tylko zarodki, które się już zagnieździły…? Wiesz, mnie zastanawia jedna rzecz.Jeśli tak jak podaje producent większość kobiet ma po tych pigułkach cykle normalnej długości, to oznacza, że po prostu nie dochodzi do poczęcia.A jeśli część ma cykle dłuższe, to też jest OK-bo to znaczy tylko tyle, że owulacja była później niż zwykle.Ale jest jeszcze trzecia grupa kobiet, o których producent mówi, że mogą mieć cykle krótsze niż zazwyczaj.To w tej grupie mogą być ukryte poronienia-bo krótszy cykl oznacza, że progesteron nie podtrzymuje już życia zarodka.I fakt, nikt nie wie, ile ich jest.Jeszcze jedna rzecz.W przypadku „zwykłych” pigułek antykoncepcyjnych to ryzyko jest na pewno dużo mniejsze, niż pigułek „po.” Bo dawka jest w ich przypadku wielokrotnie mniejsza.Toksyczność wielu substancji zależy od ich dawki.Ps.Nie przejmuj się mną, chyba mam PMS, za jakiś czas mi przejdzie.Mam tylko nadzieję, że nie przejdzie w stan odmienny…;)Wracaj do zdrowia.

    1. Z tego, co wiem, bezpieczne dla płodu są tylko tabletki „po” starszej generacji-takie jak u nas Escapelle i Postinor.Te zawierają TYLKO progesteron, która hamuje owulację i zagęszcza śluz.Progesteron nie przerywa ciąży.Nigdy.Jest używany do jej podtrzymywania.Co ciekawe, pigułki tego typu działają tylko do 72 godzin od stosunku, czyli tyle ile trwa droga plemników do komórki jajowej.Zapewne te pigułki mieli na myśli moi nauczyciele.Istnieją również „zwykłe” pigułki antykoncepcyjne wyłącznie z progesteronem, tzw.”minipigułki.” Są znacznie bardziej bezpieczne od tradycyjnych, zapisywane nawet matkom karmiącym.Mają mniejszą dawkę hormonów, mniej działań ubocznych -choć są też nieco mniej skuteczne.Być może ta różnica wynika właśnie z braku działania wczesnoporonnego.Zastanawiające, że dużo „groźniejsza” EllaOne jest dostępna w wolnej sprzedaży, a łagodniejsza Escapelle-tylko na receptę.Jako kobieta wolałabym, żeby było odwrotnie.Od razu widać, kto ma silniejszy lobbing…

  3. A najgorsze jest to, że takie bzdety o „zagnieżdżającym się plemniku” (jasne, zagnieździ się, a potem zniesie jajo,co?:P) wypisują ludzie podający się za autorytety…I potem mamy takie kwiatki, jak pewna 17-latka, która mi wpierała, że miesiączka to jest…pękniecie jajnika! Kiedy odparłam, że to nie tak, odrzekła, że…ona nie musi tego wiedzieć, tylko lekarz, który jej przepisał pigułki.Z drugiej strony, spotykałam ludzi, którzy twuerdzili, że plemnik i komórka jajowa to już „prawie dziecko.” Nie.Plemnik i komórka jajowa to jeszcze nie dziecko.Nawet „prawie.” Tak więc -niewiedza z każdej strony.

    Nawiasem mówiąc, Rosja ma nadal najwyższy na świecie współczynnik aborcji.Ale, podobnie jak Ty, nie za bardzo wierzę w skuteczność prawnych zakazów w tej kwestii.Bardziej w edukację i pomoc.Ks.Sowa kiedyś powiedział, że do ograniczania liczby aborcji na świecie bardziej przyczynia się wynalazek usg, niż wszystkie mądre kazania.

      1. Bo już miałam trzy i mój lekarz, jeden z najwybitniejszych specjalistów od ginekologii operacyjnej w Polsce, mi to powiedział.Już ostatnim razem były poważne problemy.

Skomentuj Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *