Proszę mnie źle nie zrozumieć.Ja naprawdę lubię i cenię modlitwę różańcową.I chętnie ją odmawiam, zwłaszcza w wersji zaproponowanej przez ks.Franciszka Blachnickiego.
Polega ona na tym, że odmawia się każdą „zdrowaśkę” do słowa „Jezus”-a potem jest czas na własną modlitwę, na zastanowienie się, kim Jezus w tym momencie życia dla mnie jest-i o co chcę Go prosić.Dopiero na zakończenie każdej dziesiątki mówi się „Zdrowaś Mario” już w całości.
Zapobiega to, moim zdaniem, mechanicznemu „klepaniu paciorków”, które często zarzuca się tej modlitwie.
Z tego samego względu obce mi są też różnego rodzaju „akcje modlitewne” w stylu „1000 różańców za coś tam.” Uważam je za trochę „magiczne”-bo co, jak się ktoś zapomni i zamiast tysiąca odmówi tylko 998? Czy jego modlitwa wówczas nie zostanie wysłuchana?;)
Podobne obiekcje mam wobec szeroko ostatnio reklamowanej akcji „RÓŻANIEC DO GRANIC.” Po pierwsze, znów mamy tu do czynienia raczej z akcją masową (polski Kościół lubuje się w takich), niż z próbą jakiegokolwiek „pójścia w głąb.”
Po drugie zaś, i to jest chyba jeszcze groźniejsze, modlitwa jest tu traktowana jako ZAPORA przed złym światem.Np. przed falą imigrantów.Należy się jednak modlić DO Kogoś i za kogoś-ale NIGDY przeciwko komuś!!! Osobiście wolałabym, aby była to raczej jakaś forma modlitwy PONAD granicami…
A w ogóle znacznie bliższa jest mi ewangeliczna wizja modlitwy „w głębi” własnego serca i pokoju.Wszelka ostentacja jakoś mnie razi.Czy naprawdę, aby się modlić za pokój na świecie, trzeba koniecznie wychodzić z różańcem w dłoni na granice-niczym na barykady?
I jeszcze te wszystkie pełne pychy komentarze, że oto my-Polacy jesteśmy ach, jacy pobożni, a na przykład tacy Francuzi to nie zdołaliby otoczyć różańcami nie tylko swojego kraju, ale nawet miasta czy dzielnicy!
Jak gdyby poza nami nikt, nigdy, na świecie się nie modlił…
Po co to wszystko? Się pytam…
POSTSCRIPTUM: Ostatnio ktoś mi powiedział, że za uchodźców w żadnym razie nie należy się modlić, ponieważ-cytuję „mają to, czego chcieli.” Jezus wszakże kazał się modlić nawet za nieprzyjaciół…
Albo, bardzo lubię czytać Twojego bloga i cenię sobie Twoje zdanie 🙂 Jednak nie do końca rozumiem to, co teraz piszesz. Też nie jestem fanką takich zbiorowych akcji jednak w mojej ocenie w tej akcji jest zdecydowanie więcej dobra niż zła.
Intencje modlitwy są jasne: „Tego dnia udamy się na granice Polski i będziemy modlić się na różańcu. Przez tę bezprecedensową modlitwę różańcową, chcemy okazać wierność i posłuszeństwo Maryi, która niestrudzenie wzywa nas do odmawiania różańca. Chcemy też przepraszać i wynagradzać, za wszelkie bluźnierstwa, zniewagi przeciw Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. Pragniemy błagać przez wstawiennictwo Matki Bożej o ratunek dla Polski i świata”. Cytat ze strony akcji.
To, że ludzie potrafią wypaczyć dobrą ideę – to jest już inna sprawa.
Z chęcią włączam się w tą akcji w moim kościele parafialnym.
Ja nie wiem, co takiego jest w „klepaniu różańca”, ale to „klepanie” powoduje, że spływają łaski od Boga, człowiek jest w stanie przejść przez cierpienie, otwierają mu się oczy, zbliża się do Boga, a z czasem klepanie zmienia się w rozważanie, bliskość.
Obawiam się,Małgosiu, że nie u wszystkich to „klepanie” zmienia się w rozważanie i bliskość.I mam wątpliwości czy rzeczywiście odmawianie różańca samo w sobie (bez pogłębienia) zmienia człowieka.Dla mnie to brzmi odrobinkę magicznie:wrzuć paciorek-otrzymasz łaskę.Ale może się mylę.Nie muszę mieć racji za każdym razem.:)A już idea modlitwy jako MURU, zapory przed złem ze Wschodu i Zachodu -jakoś zupełnie mnie nie przekonuje.Moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby modlący się ludzie podali sobie ręce z obydwu stron granicy.Czy Ty też myślisz, że w innych krajach nie ma osób, które się modlą? No, i…chcą modlić się „za świat”-ale za uchodźcow (jest i taka inicjatywa), którzy też są częścią tego świata- już niekoniecznie.Wczoraj ktoś mi wręcz napisał, że uchodźcy „mają to, co chcieli”-i że nie zasługują na żadną modlitwę.Ja się jednak i za nich pomodlę.Jezus nakazał modlić się nawet za nieprzyjaciół.Słyszałaś gdzieś modlitwę za organizatorów zamachów terrorystycznych?Modlitwa „przeciw wrogom” podsyca tylko strach przed nimi.Mój spowiednik kiedyś powiedział: my, chrześcijanie, nie walczymy „z”-walczymy „o.”
„że nie u wszystkich to „klepanie” zmienia się w rozważanie i bliskość.I mam wątpliwości czy rzeczywiście odmawianie różańca samo w sobie (bez pogłębienia) zmienia człowieka.Dla mnie to brzmi odrobinkę magicznie:wrzuć paciorek-otrzymasz łaskę.Ale może się mylę”
Lepsze taplanie się w błocie w czasie Światowych Dni Młodzieży? Albo wygłupy na mszach papieskich?
„Mój spowiednik kiedyś powiedział: my, chrześcijanie, nie walczymy „z”-walczymy „o.””
Nic dziwnego, że zrezygnował z kapłaństwa.
„Moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby modlący się ludzie podali sobie ręce z obydwu stron granicy”
i zatańczyli wesołego oberka
„Jezus nakazał modlić się nawet za nieprzyjaciół”
Ciekawe czy Bergoglio modli się za autorów Dubiów albo Synowskiego Upomnienia?
„No, i…chcą modlić się „za świat”-ale za uchodźcow (jest i taka inicjatywa), którzy też są częścią tego świata- już niekoniecznie.”
Ciekawe. że przed wrześniem 2015 nikt o uchodźcach bajek nie opowiadał..
Proś Boga by żaden uchodźca nie ubogacił Ciebie lu Twoich dzieci.
Emmo-nie wszyscy moi spowiednicy rezygnowali z kapłaństwa.Wielu jest nadal bardzo dobrymi i gorliwymi.kapłanami.Ten, który mi to powiedział, także. Nie mam pojęcia o jakim „taplaniu się w błocie” podczas ŚDM.mówisz, ale mam wrażenie, że coś Ci się z Woodstockiem pomyliło.Poza tym, nawet gdyby to była prawda, to jedna rzecz zła nie stanowi usprawiedliwienia dla innej złej rzeczy…
A wśród tych tak znienawidzonych przez Ciebie uchodźców, Emmo, są również nasi bracia w Chrystusie, którzy uciekają przed islamistami z ISIS.Za nich też się nie pomodlisz?
Albo, jeśli chodzi o muzułmanów z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy masowo przybywają do Europy, to dla mnie intencja różańca nie jest skierowana przeciwko nim. Jeśli ktoś uważa, że jest inaczej, to trudno coś z tym zrobić. W każdym razie ja nie spotkałam się z takimi podejściem.
Dla mnie intencja ich obejmuje – skoro modlimy się za cały świat – to za cały świat. Natomiast zupełnie naturalne jest dla mnie pragnienie pokoju w państwie i jeśli ktoś się o to modli, to nie widzę niczego złego.
Widzę to tak, że Polacy zbierają się na granicach Polski, bo to ich państwo i jest to punkt wyjścia, a nie punkt graniczny poza którym nas nic nie interesuje.
Rozpisałabym się niepotrzebnie – w skrócie – jestem za pomocą muzułmanom, ale pomocą przemyślaną (m.in. sprawdzanie, kto przekracza granice) i koniecznie także pomocą w ich krajach.
Nie, nie uważam się za lepszą od innych, bo tego jednego dnia pomodlę się różańcem za Polskę i świat. Oczywiście, że w innych krajach ludzie też się modlą 🙂 Dlaczego nie mieliby tego robić.
Od jakiegoś czasu wolę modlić się polecając sprawy Maryi, a nawet częściej – Jej zostawiając wybór intencji.
Wydaje mi się, że słyszałam intencję modlitwy za muzułmanów, którzy dokonali zamachu, podczas mszy, ale na 100% nie jestem pewna.
Na koniec, o różańcu. Klepanie różańca mnie zmieniło 🙂 Nie wiem, jak to jest, ale nawet jak się klepie nowennę pompejańską, to nie ma szans, żeby życie człowieka choć odrobinę się nie zmieniło. Ja wyklepałam sporo nowenn, zanim trochę lepiej zrozumiałam, o co chodzi w różańcu (serdecznie polecam serię o. Szustaka o nowennie pompejańskiej). Z pewnością są osoby, które nie wchodzą głębiej w różaniec, może dlatego, że nie miał ich kto poprowadzić?
Ma Pani absolutną rację, a końcowe pytanie odbieram jako retoryczne. Cel tej imprezy religijnej (użycie terminu “impreza” wyjaśniam na moim blogu: https://mulierreligiosa.wordpress.com/ ) jest oczywisty: zademonstrować “bezbożnemu światu” polską pobożność, a w Polakach ugruntować przekonanie o ich wyjątkowym powołaniu wielowiekowego “przedmurza chrześcijaństwa”.
Efekt na zagranicę raczej chybiony. O krajowym trudno mi zza oceanu wyrokować, jednak w pozytywne skutki dla wiary (“otworzyć serca naszych rodaków na działanie łaski Bożej.”) ośmielam się wątpić. Szkodę nie do oszacowania wyrządzono bowiem samej idei różańca – modlitwy medytacyjnej, wymagającej ciszy i skupienia. A nade wszystko pokory – o której trudno mówić w przypadku inicjatorów z Fundacji (o nie wiedzieć czemu hiszpańskiej nazwie) “Solo Dios Basta” O rażącej nieadekwatności rozreklamowanego wydarzenia z zawartym w nazwie przesłaniem: “Bóg sam wystarcza” – już nawet nie wspominając
Portal TV Republika opublikował listę (niepełną) celebrytów, “którzy plują na różaniec”. Każda krytyczna opinia na temat minionej akcji jest wg nich “pluciem na różaniec”. Stąd już tylko krok do procesów o “obrazę uczuć religijnych” miliona polskich katolików. Niczym się to nie różni od radykalnego islamu (na który bez ustanku “plują” pobożni redaktorzy portalu). Obawiam się, że może to być ze strony prawicowców grubymi nićmi szyta pogróżka. Nie tylko dla celebrytów.
Krytyka pewnej akcji czy FORMUŁY nie jest krytyką idei.W tym przypadku modlitwy różańcowej.Podobnie krytyka Czarnego Marszu NIE MUSI być wymierzona przeciwko kobietom-a krytyka tej czy owej Parady Równości niekoniecznie jest od razu „homofobią.”Wcale nie uważam, bym swoim tekstem napluła na różaniec-czy też na jakiekolwiek inne świętości. Dlatego sądzę, że prawicowcy mocno przesadzają-jak zazwyczaj zresztą.Ale od przesady do karania jest także jeszcze daleka droga.Dlatego trudno porównywać naszych rodzimych „fundamentalistów” z islamistami.Kiedy ostatnio ks.Rydzyk czy red.Terlikowski nawoływali do aresztowania kogokolwiek? Takie porównania także są na wyrost…
Rzeczywiście, przesadziłam z tym: “niczym się to nie różni od radykalnego islamu”, ale chodziło mi o podobieństwo ogólnej “zasady nietykalności wiary”, a nie o metody jej egzekwowania. Jeśli chodzi o Pani tekst, to jest on obroną modlitwy różańcowej przed politycznymi nadużyciami. Jednak właśnie zarzucanie takowych (m.in. przez reporterów BBC) prawicowcy z TV Republika – gdzie za formę redakcyjną odpowiada red. Terlikowski – nazywają “pluciem na różaniec”. I w tym swoim żargonie – nawet przejętym z ich retoryki porównaniem – od islamistów niewiele się różnią.
A jeśli o drastyczne metody “penalizacji” chodzi, to proszę poczytać komentarze pod tym portalowym tekstem. Entuzjastów przejęcia ich na nasz grunt jest tam wystarczająco wielu, żeby się zacząć tego – np. w formie linczu – poważnie obawiać.
Dla mnie to wszystko jest jakieś sztuczne, te publiczne różańce. Takie popisy. „Patrzcie jak ja się ładnie modlę”. No i nie ma to nic wspólnego w miłowaniem bliźniego swego. Choć jak wiadomo, niektórzy uważają, że uchodźcy to nie bliźni.
Hmmm…Coś może być w tym, co napisałaś.Kiedyś mój spowiednik opowiadał mi, że pewne radio katolickie zorganizowało „konkurs na ładną modlitewkę” (sic!) Przypomniało mi się teraz jeszcze, że Jezus powiedział:”Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy.Oni lubią na placach i na rogach ulic wystawać i modlić się,.żeby się ludziom pokazać.” Kiedy byłam w Diakonii Ewangelizacji, modliliśmy się czasem „za miasto”-za różne instytucje i za ludzi, którzy tam pracują.Ale robiliśmy to tak dyskretnie, w sercu, że pewnie nikt się nawet nie zorientował, że my się właśnie modlimy, chodząc po ulicach.