Pewien znany duszpasterz doradzał młodym ludziom : „Nie wychodźcie za mąż ani się nie żeńcie, jeżeli nie umiecie bez zastanowienia wymienić pięciu jego (jej) wad…”
Tymczasem wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach ludzie często kochają nie tyle daną osobę, co swoje o niej wyobrażenia. No i potem są ogromnie zaskoczeni, że ona nie chce być taka, jak ją sobie wymyślili…
Po drugie, fascynacja i zauroczenie, z natury swojej przemijające, bywają nagminnie mylone z miłością. Zdaje się, że ludzie obecnie chcą nie tyle kochać, co być wiecznie ZAKOCHANI. Kiedy więc ten stan im mija, są przekonani, że to miłość przeminęła. Tymczasem miłość (jeżeli jest prawdziwa) nie przemija, tylko zmienia się i dojrzewa.
I jeżeli ludzie mówią, że „małżeństwo jest grobem miłości” albo że „rutyna zabija miłość” – to nie wiedzą, że to co nazywają „rutyną”, jest po prostu codziennością, w której miłość powinna się sprawdzać. To, co ma być „końcem miłości” jest jej rzeczywistym początkiem.
Co nie zmienia faktu, że miłość jest delikatną roślinką, którą trzeba starannie pielęgnować, małym płomyczkiem, który musi być troskliwie podsycany. Przez całe życie, dzień po dniu, minuta po minucie.
Jak to mądrze powiedział kiedyś śp. Jacek Kuroń: „Miłość zawsze na końcu mówi: „A tak naprawdę to ja jestem PRACA!””
Oj masz rację, kochamy te wyobrażenia i kochamy to, jacy sami jesteśmy w oczach innych. Ach ten egoizm… czy on nie jest piękny? 🙂 Co do zakochania… któż nie chciałby być wiecznie zakochany? Ja na pewno bym tak chciał. A teraz… wiem, że kocham, tylko co z tego, jeśli nie jesteśmy razem? Bo rozsądek nam podpowiada, że tak będzie lepiej. Ale nie zgodzę się z Tobą co do tego, że miłość nie przemija. Jest tak jak piszesz pod koniec, o miłość trzeba dbać, pielęgnować ją. Jeśli tego zabraknie to nieważne jak gorące byłoby uczucie – ono przeminie i wygaśnie. A codzienność świetnie w tym wygasaniu pomoże.Pozdrawiam 🙂