Co naprawdę myślę o…HOMOSEKSUALIZMIE?

Zaznaczam: o homoseksualizmie, a nie o homoseksualistach, bo to jest znacząca różnica.

 

To, co dorośli ludzie robią dobrowolnie we wnętrzu własnej sypialni, jest tylko i wyłącznie kwestią ich własnego sumienia – jest to, by tak rzec, sprawa pomiędzy nimi a Bogiem. I nikomu nic do tego.

 

Jak każdego średnio wrażliwego i myślącego człowieka mierżą mnie zatem wszystkie te demonstracje „obrońców normalności”, prowadzone pod „światłymi” hasłami w rodzaju :” Geje do gazu, lesby do obozu pracy!”

 

(Tym niemniej sądzę, że – paradoksalnie – dokładnie w tę samą retorykę wpisuje się ostatnia uliczna „kampania przeciw homofobii”, w której straszą nas billboardy z napisami w stylu: „Co się gapisz, lesbo?”  „Co się gapisz, pedale?” Możliwe, że dla pana Niemca i jemu podobnych działaczy jestem „chorą z nienawiści homofobką” – ale NIGDY,  przenigdy nie nazwałabym nikogo pedałem. Ani lesbą.)

 

Inaczej niż miłościwie nam panujący minister Giertych nie miałabym także nic przeciwko temu, żeby nauczyciele o orientacji homoseksualnej uczyli moje dzieci. Pod warunkiem, że by je uczyli, a nie molestowali – ale przecież dokładnie ten sam problem może dotyczyć również (i chyba częściej dotyczy!) nauczycieli heteroseksualnych.

 

Co jednak mam za złe niektórym środowiskom homoseksualnym, to, że ze sfery seksualnej, która z natury swojej powinna być sprawą intymną, próbują na siłę zrobić kwestię podlegającą publicznej dyskusji. Mało tego, próbują następnie tej dyskusji narzucić własne warunki.

 

Oto bowiem Komisja Europejska uchwaliła swego czasu dokument, mówiący o „ochronie osób homoseksualnych przed negatywnymi wypowiedziami” Na próżno jednak na podobną ochronę liczyliby np. ludzie wierzący wszelkich wyznań. O nich z kolei powiedziano, że „muszą godzić się z kwestionowaniem własnych przekonań” – i Unia Europejska nie zna pojęcia „obrazy uczuć religijnych”, podczas, kiedy z całą surowością tropi wszystko, co mogłoby choć w najmniejszym stopniu urazić osoby homoseksualne (zob. „Raport mniejszości.”). (I niech mi ktoś wreszcie  wyjaśni, czym się różni transparent z napisem: „Módl się w domu po kryjomu!” od „Rób to w domu po kryjomu!” – bo chyba nie stopniem nietolerancji?)

 

A mnie się wydaje, że KAŻDY, kto ma odwagę głosić publicznie własne poglądy, powinien się liczyć z możliwością ich zakwestionowania. Inaczej bowiem wychodzi na to, że w tej debacie publicznej jedni są równi, a drudzy…równiejsi.

 

Uważam, że homoseksualizm jest (jednak!) pewnego rodzaju „niepełnosprawnością”, zaburzeniem o niejasnym pochodzeniu – podobnie jak np. daltonizm czy dysleksja. Sądzę, że niewrażliwość mężczyzny na kobiece wdzięki można zasadnie porównać do niewrażliwości niektórych ludzi na kolory… Ale z faktu, że niektórzy ludzie nie widzą barw, nie wynika jeszcze, że powinniśmy się umówić – w imię solidarności z daltonistami – że kolory w ogóle nie istnieją…

 

Jestem ostatnią osobą, która uważałaby, że homoseksualistów trzeba karać czy też w jakikolwiek sposób prześladować. Myślę, że powinni oni mieć prawo do spokojnego życia pośród nas, do dziedziczenia po partnerze i do informacji medycznej o nim (wystarczyłoby w odpowiednich przepisach zmienić słowa „współmałżonek” czy „członek rodziny pacjenta” na „wcześniej wskazana bliska osoba” – i po wszystkim).

 

Natomiast jestem zdecydowanie przeciwna wychowywaniu dzieci w rodzinach homoseksualnych – przede wszystkim dlatego, że tak naprawdę… nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co z tego wyniknie. Nie wiadomo, czy rzeczywiście (jak chce nowoczesna propaganda) „płeć i orientacja seksualna nie mają nic wspólnego z dobrym rodzicielstwem.” Byłby to więc pewnego rodzaju eksperyment na dzieciach, przeprowadzany w imię zaspokojenia (naturalnej skądinąd) potrzeby rodzicielstwa u osób, odczuwających pociąg do własnej płci.

 

Trzymając się analogii z daltonizmem: czy naprawdę dyskryminujemy daltonistów, nie pozwalając im prowadzić samochodów?

 

Wyjątkiem mogłaby tu być jedynie sytuacja, kiedy osoby takie wychowują własne dzieci, pochodzące z wcześniejszych związków heteroseksualnych. (Bo jestem zdania, że kochający rodzic jest zawsze lepszy, niż najlepsza nawet placówka opiekuńcza). I wtedy jednak należałoby mieć na uwadze, aby w wychowaniu dziecka uczestniczyły osoby obu płci (i nie tylko jednej orientacji seksualnej). Tak na wszelki wypadek.

 

Podobnie, jak drażni mnie, kiedy osoby niepełnosprawne przedstawiają się, rozpoczynając od: „Jestem osobą niepełnosprawną!” – tak też nie lubię, kiedy ktoś zaczyna od ” Jestem gejem (lesbijką)! ” – zupełnie, jakby to właśnie było w nim najważniejsze! (Szczerze powiedziawszy, nie bardzo rozumiem też ideę tzw. „Parad Dumy Gejowskiej.” Jeżeli orientacja seksualna jest – jak mówią – sprawą wrodzoną, a nie świadomym wyborem, to jakiż to powód do dumy?! Ja tam nie jestem „dumna” że jestem heteroseksualna – po prostu jestem i już.)

Osoby homoseksualne mogą przecież być świetnymi specjalistami w dowolnej dziedzinie, moimi sąsiadami albo przyjaciółmi – a to, co (i z kim!) robią w zaciszu własnej sypialni, to już jest tylko i wyłącznie sprawa ich sumienia (zresztą nie dotyczy to tylko

Ciekawe jest tylko, że środowiska homoseksualne z powodzeniem organizują własne igrzyska sportowe czy też wycieczki „tylko dla gejów” – ale gdyby ktoś kiedykolwiek spróbował zorganizować podobną imprezę „tylko dla heteryków” – zostałby natychmiast posądzony o „homofobię” (tak, jak kilka lat temu pewien supermarket, który „ośmielił się” zorganizować promocję, skierowaną tylko do par mieszanych…).

 

A ja się zastanawiam, co wspólnego ma bycie dobrym sportowcem, lekarzem, czy nauczycielem z byciem homoseksualistą? Według mnie absolutnie nic. Ale cóż, ja przecież jestem tylko zacofaną „homofobką” – i zapewne nie rozumiem, że „oni” nawet sport uprawiają zupełnie inaczej… Prawda?

29 odpowiedzi na “Co naprawdę myślę o…HOMOSEKSUALIZMIE?”

  1. heh…nie mozemy niestety nic zrobic z tym, ze pan Giertych nie koniecznie jest doinformowany a nawet jeśli jest to poprostu zachowuje sie jak tani aktor, który wszelakimi sposobami próbuje utrzymac sie na scenie…i w tej kweti tez najwyraxniej pomylił homoseksualizm z pedofilia:>

  2. Pewnie tak…A jak sądzę, wśród heteroseksualistów i homoseksualistów jest mniej więcej tyle samo pedofili. Kto wie, może nawet z przewagą dla tych pierwszych? (Chociaż chyba nikt nie przeprowadzał tego typu badań…)

  3. Jestesm oczarowana tym blogiem!Tak kulturalnie, inteligentnie, na poziomi i z klasą dawno nikt sie nie wypowiadała w najbardziej drażliwych kwestiach.To sie nazywa świadectwo:) Masa ludzi nienawidzi Kościoła Katolickiego z powodu…bezmyślności. Tylu ludzim nie chce się sięgnąć i dowiedzieć czegoć, dalczego podjęto taką a nie inną decyzję, tylko biernie przyjmują informacjez najpopularniejszych mass mediów.Obracam się w gronie ludzi niewierzący i „wierzacych ale..” i słyszę: Kościół jest okropny, bo sprzeciwnai się in- vitro..Pytam, a wiesz, czemu się sprzeciwia, o co mu chodzi? odpowiedź..”eeeee, no nie bardzo, ale i tak jest nie dobry, bo się sprzeciwnia” i inne tego typu rozmowy.Pozdrawiam i czekam na więcej tekstów

    1. Beatko, bo widzisz, ja mam ten luksus, że w swoich wypowiedziach mogę się kierować wyłącznie własnym rozumem – i nikt mi (jako żonie byłego księdza) nie może zarzucić, że myślę tak tylko dlatego, że „Kościół mi tak każe.”

  4. Bardzo mądrze napisane, szacunek.Mimo, że mam liberalniejsze poglądy, to bardzo spodobało mi się to, co napisałaś, a przede wszystkim to, jak argumentujesz. Bo zawsze łatwo napisać jest : „bo tak a nie inaczej”, a trudniej poprzeć dowodami…Pozdrawiam.

    1. No, właśnie – a wciąż mam wrażenie, że obydwie strony tego sporu właśnie tak argumentują: „MY mamy rację – a każdy, kto myśli inaczej, to na pewno diabeł wcielony!”

  5. Króluj nam Chryste !Biedni ludzie ,bardzo przewrotnie zrozumieli wywalczoną Wolność ,która nas tyle kosztowała dreptania po Stalinowskich wiezieniach ,jak że często nawet młode życie ,ale do tematu dużo ludzi pojęło wolność ,pojechać do Warszawy majtki ,i spodenki rozebrać i na golasa maszerować po Warszawie i wielki krzyk Zachód Ameryka prawdziwa wolność my tego chcemy w Polsce .A biedni nie wiedzą ,co nam odebrano ? Całą Wiarę dziedziczoną po naszych Ojcach ,to nam Europa zabrała ,odsyłam do lektury Profesora Roberta Nowaka a takich Profesorów jak Pan Nowak jest więcej .Kłaniam się i pozdrawiam !11-czerwca -2009r Paweł .

    1. Miło mi, nawet jeśli ani przez moment tak o sobie nie myślałam. :))) „Homofobia” to takie poręczne słowo, kiedy się chce zdyskredytować kogoś, kto się z nami akurat nie zgadza – całkiem, jak „seksizm”, „moher” czy – przepraszam Cię najmocniej! – „pedał”. Bardzo nie lubię takich słów-wytrychów, wiesz? Pozdrawiam bardzo serdecznie.

  6. Cieszę się, że masz szacunek do bliźnich i nie popierasz fałszywie chrześcijańskich idei, aby potępiać homoseksualistów (tak jak pseudo-ksiądz Trytek chociażby-jak można kazać palić ludzi na stosie?ja bym nawet mordercy aż takiej kary nie wymierzyła). Parę sprostowań. Adopcja przez pary homoseksualne nie byłaby żadnym eksperymentem, gdyż jest ona legalna w wielu krajach i nie ma żadnych doniesień o tym, jakoby miała być szkodliwa dla rozwoju dzieci. Wręcz przeciwnie, czytałam wynik badań naukowych, iż takie dzieci rozwijają się zupełnie normalnie. Nieprawdą jest stwierdzenie, że „homo wychowują tylko homo”, bo w takim razie „hetero wychowywaliby tylko hetero”. Orientacja nie zależy od otoczenia ani wychowania, tacy się po prostu rodzimy. Jedynym problemem może być otoczenie, ale skoro to z nim jest problem, to przecież właśnie je powinniśmy zmieniać. Kolejna sprawa – „duma” gejowska. Nazwa tego zjawiska również mi się nie podoba, ale idea już tak. Bo na takiej paradzie może iść każdy, osoba homo, hetero, bi, trans i wszyscy razem tańczą, bawią się, a jednocześnie manifestują swe postulaty. Nie jestem za wulgarnymi paradami, jakie mają miejsce np. w Niemczech, ale takie kulturalne marsze z muzyką i transparentami owszem. Na takiej paradzie każdy może zademonstrować, że jest „dumny” z tego jaki jest – w sensie, że jest z tego zadowolony, że akceptuje siebie. Jest wiele osób heteroseksualnych, które biorą w nich udział, ze sławnych ludzi np. Whoopi Goldberg. Następna kwestia – igrzyska dla homoseksualistów itp. Chodzi o to, że gdy jakiś sportowiec przyzna się do swojej orientacji homo- lub biseksualnej, może być dyskryminowany choćby przez innych członków drużyny, w sytuacjach przebierania się w szatni czy też po prostu kontaktów koleżenskich. Bo wiadomo, drużyna na ogół jest tylko męska lub żeńska, więc osobę homo/bi może postrzegać jako zainteresowaną sportem tylko dlatego, aby popatrzeć i być blisko innych wysportowanych osób własnej płci. Gdyby nie było takich sytuacji, homoseksualne igrzyska byłyby zbędne, ale niestety tak się dzieje często (niedawno jeden włoski trener wyrzucił piłkarza z drużyny tylko dlatego, że jest gejem). Myślę, że osoba hetero, która wybrałaby się na takie igrzyska spotkałaby się z miłym przyjęciem, bo odebrane by to było w następujący sposób – że ona nie ma nic przeciwko grania w drużynie osób homo/bi, więc to godna podziwu postawa. Osoby hetero przychodzą do gay klubów, na parady, działają w organizacjach. I są tak niezwykle mile widziani. Niestety osoba homo np. okazująca uczucia partnerowi/partnerce w zwykłym klubie/pubie mogłaby się narazić na kpiny lub co gorsza niebezpieczeństwo. Nie jestem za ostentacyjnym „lizaniem się” (nieważne jakiej płci są wykonujące tą czynność osoby), ale chodzi o zwykły buziak, trzymanie za rękę, przytulenie, czułe słowa. Tylko po to powstają specjalne kluby, kina itp., aby takie osoby mogły się czuć swobodnie i bezpiecznie. Byłoby wspaniale, gdyby mogły się tak czuć wszędzie, wtedy nie byłoby potrzeby tworzyć takich miejsc. Ale niestety tak nie jest. Zresztą, organizowane są też np. zawody bliźniąt jednojajowych czy mecze gwiazd telewizji. I wtedy nikogo nie razi to, że zawodnicy są w jakiś sposób „sprecyzowani”. http://www.zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    1. Zgoda, ale w takim razie nikomu nie powinny też przeszkadzać imprezy skierowane tylko do „heteryków” – bo inaczej wychodzi na to, że różowi mogą się zrzeszać, ale ci w kropki już nie za bardzo. Jestem zdania, że (podobnie jak istnieje nie tylko „nietolerancja” osób sprawnych wobec niepełnosprawnych, tak też istnieje lęk w drugą stronę) HETEROFOBIA jednak też istnieje. Kiedyś u Ewy Drzyzgi słyszałam chłopaka, który porównywał stosunek z kobietą do zoofilii, a inny w Internecie wyzywał wszystkich heteroseksualnych mężczyzn od „gwałcicieli kobiet”. Ja się na to nie zgadzam! Tak samo, jak nie zgadzam się z często powtarzanym twierdzeniem, że „każdy facet jest gejem, a każda kobieta les, tylko muszą to w sobie odkryć!” Uważam, że to nieuczciwe postawienie sprawy. Musiałaś w sobie „odkrywać” że wolisz dziewczyny? Myślę, że w głębi duszy zawsze to wiedziałaś (osoby homoseksualne próbują raczej przekonać same siebie, że jest inaczej) – bo każdy z nas jest tym, kim jest. Po prostu. W kwestii dzieci pozostanę nieugięta – nikt z nas (ja także!) nie ma PRAWA do dziecka, to one mają PRAWO do tego, żeby mieć do kogo mówić „mamo” i „tato.”I mówiłabym to nawet wtedy, gdybym była les (zresztą, przyznaj, wcale nie wszyscy geje i lesbijki są w tej sprawie jednomyślni). A słyszałaś o pomyśle holenderskich speców od równości? Doszli oni do wniosku, że nawet te dwa słowa mogą obrażać homoseksualnych rodziców i nakazali w szpitalach dziecięcych używać „neutralnych” określeń „opiekun” lub „strażnik.” Mówiłaś do swego ojca „mój strażniku”? Nie? No, to musisz być świadoma, że używałaś „homofobicznej mowy nienawiści.” 🙂 Rozumiem, że ktoś może nie mieć mamy i taty – ale w jaki sposób obraża kogoś to, że ja ich mam?! Parady typu niemieckiego raczej szkodzą waszym sprawom, niż pomagają – uczą postrzegać osoby homoseksualne tylko przez pryzmat wyuzdanego seksu – dlatego sądzę, że żaden przyzwoity człowiek nie powinien w takich imprezach brać udziału. Osobą sprawą jest jawna „antychrześcijańskość” takich imprez – nie wydaje mi się, żeby hasła w stylu „rzuć granat na tacę!” były na miejscu w ustach ludzi, którzy pragną uchodzić za „tolerancyjnych.” A przecież nie wszystkie osoby homoseksualne są także niewierzące. Wygląda to tak, jakby działacze krzyczeli: „Nie chcecie nas kochać? No, to my was ZMUSIMY!” Natomiast zupełnie inna sprawa to pokojowa demonstracja z kulturalnymi hasłami. Pozdrawiam.

  7. Generalnie z większością się zgadzam 🙂 Mówisz jednak, że seksualność jest sprawą prywatną i nie powinna być wyciągana poza granice sypialni. Ale tu nie chodzi tylko o seks…Wyobraź sobie że masz chłopaka, ale nie możesz go tak nazwać przy rodzicach (co najwyżej może być Twoim przyjacielem). Nie możesz go złapać za rękę na ulicy. Nie możesz go publicznie pocałować. Nie możesz wziąć z nim ślubu. Nie możesz z nim przyjść na imprezę. Naprawdę zastanów się, jak wówczas wyglądałoby Twoje życie. Z reguły łatwo sądzić drugiego nie będąc w jego skórze…Ludzie heteroseksualni obnoszą się ze swoją seksualnością każdego dnia: całując się w tramwaju, obejmując się podczas spaceru, przedstawiając swojego partnera/kę rodzicom… i wiele innych sytuacji. Homoseksualiści przy takich zwykłych gestach zostaliby wyśmiani lub w najlepszym przypadku ludzie by się na nich dziwnie patrzyli.Homoseksualność to nie tylko seks! To miłość, bliskość, przywiązanie, a przede wszystkim wspólne życie z całym jego bogactwem wspólnych chwil.

    1. Wyobraź sobie, że jestem w stanie wyobrazić sobie większość z sytuacji, o których piszesz: mój mąż jest (byłym) księdzem. 🙂 No, i co z tego, że nawet dla niektórych moich czytelników jestem „jawnogrzesznicą”, a mój mąż nie jest dla nich moim mężem? Co jest ważniejsze: MIŁOŚĆ, która łączy dwoje ludzi, czy to, żeby wszyscy o niej wiedzieli i w nią wierzyli?:) Bóg wie, jacy jesteśmy – mnie to wystarczy…

  8. tak cie mierzi robienie przez srodowiska homo. halo z sfery intymnej …dlaczego nie razie cie co radio Z ryjem głosi o tej sferze….wygląda na to że jestes tylko bierną obserwatorką .. i tyle

    1. A Ty byś wolał, żebym z kijem szła na barykady? I to po słusznej, czyli Twojej stronie? Wiesz, pozycja obserwatora jest o tyle dobra, że z niej się czasem widzi lepiej i więcej, niż z pola walki. I spokojnie – wiele rzeczy, które głosi radio z Torunia też mnie mierzi. Nie oceniaj książki po okładce, a bloga (a tym bardziej jego autorki) po dwóch postach! Bo tak naprawdę NIC jeszcze o mnie nie wiesz! Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

  9. Nareszcie bez obelg.Właśnie tak chcę być postrzegana.Co komu do tego,z kim mieszkam,idę za rękę itd.Nie obnoszę się z tym publicznie ale mam dosyć wysłuchiwania epitetów pod adresem osób takich jak ja.Czy ktoś się zastanowił jak trudno nam żyć i przyznać sie do tz. odmienności.Ja nie potrzebuję litości ,współczucia ale niech każdy robi co do niego należy,rodzice wychowują swoje dzieci a niech nie wchodzą w kaloszach w życie innych.Pozdrawiam 🙂

    1. Co znaczy NARESZCIE, amorko?:) Ja nigdy nie używam obelg (i zapraszam do siebie częściej!:)). Zgadzam się z Tobą w zupełności. I wiem, jak trudno Wam żyć w społeczeństwie. Pewien dziennikarz katolicki napisał: „Łatwiej rzucić w geja kamieniem, niż tak wychować swoje dziecko, żeby SAMO unikało grzechu.”

  10. Odniosę się do wątku o UE. Nie jest prawdą, że UE nie nadaje specjalnego statusu przekonaniom religijnym. W prawodawstwie UE znajdują się zapisy o zakazu stosowania tzw. „mowy nienawiści”; w praktyce bywa że oznaczają zakaz krytykowania grup ludności ze względu na ich przynależność religijną, czy wręcz zakaz krytykowania doktryn religijnych. Doświadczyło tego na własnej skórze kilku znanych polityków prawicowych. Z wolnością słowa nie ma to nic wspólnego, za to z cenzurą – wiele.Błędem państw europejskich jest to, że nigdy nie wypracowały sobie rozwiązań na wzór amerykańskiej Pierwszej Poprawki do Konstytucji. Może wynika to z wiary w to, że słowa mają niepodzielną władzę nad ludźmi?

    1. Tak, przypuszczam, że w tej kwestii „liberalni” (neomarksistowscy głównie) myśliciele znacznie przesadzają: od powiedzenia głośno, że się kogoś (lub czegoś) nie lubi czy nie akceptuje, jest jeszcze BARDZO daleka droga do stosów. A czasami (jak pisałam w poście o Utoyi) wykrzyczenie tego mogłoby być wręcz oczyszczające…

      1. Ale do więzienia, grzywny czy choćby procesu sądowego – bardzo krótka (vide Elisabeth Sabbatisch-Wolff, Geert Wilders, w Polsce Adam Darski).Neomarksizm „liberalizmem”? Ciekawe.

  11. Muszę przyznać, że Twoja argumentacja „trzyma się kupy”. Można by jeszcze zgłosić małe wątpliwości w kwestii wychowywania dzieci przez osoby homoseksualne, ale ta sprawa nie jest jeszcze dostatecznie uargumentowana. Merytorycznie uargumentowana.
    Podoba mi się Twoje podejście do ludzi.
    Póki co, rzecz jasna – jako, że dopiero zaczęłam lekturę.
    Trafiłam tutaj od Nitagera. Swoją drogą, nie spodziewałam się spotkać tam kogoś Tobie podobnego.
    Szkoda, że piszesz w Onecie, wszystkie te procedury utrudniające dodawanie komentarzy ogromnie mnie irytują. Bowiem komentowanie to mój nałóg.

    1. Tak, Nitager to mój stary, dobry znajomy…:) (Waham się użyć tu słowa „przyjaciel”, które bywa tak często nadużywane.). Ale czemu „nie spodziewałaś się spotkać tam kogoś takiego, jak ja”?:) Czyżbyś uważała wierzących i niewierzących za wrogie plemiona, które nigdy nie mogą być zdolne do spokojnej, przyjaznej rozmowy?:) Ja tak nie uważam. Wszystko to tylko kwestia wzajemnego szacunku.:) Ps. Możesz mi wierzyć, że i dla mnie – autorki bloga i matki wielodzietnej – cała ta procedura, związana z zatwierdzaniem Waszych komentarzy jest niezwykle uciążliwa, a przede wszystkim czasochłonna. 🙂

      1. Skoro uciążliwa, to czy nie byłoby warto z tej weryfikacji zrezygnować? Ja u siebie nie stosuję żadnej. Trolli się nie obawiam, bo z każdym takim potrafię rozprawić się pokazowo:).

  12. Zgadzam się z Tobą Alba. Preferencje seksualne nie definiują człowieka, jedynie jego niewielki, acz żywotny, fragment. Powyższy post nazwałbym zdrowym przejawem tolerancji. Dlaczego zdrowym? Bo pozbawionym elementów martyrologicznych. A temat dla mnie dość osobisty.

    1. Wprawdzie niezupełnie rozumiem o co Ci chodzi z tym „brakiem elementów martyrologicznych” w moim poście, ale i tak dziękuję. 🙂

Skomentuj ~liberał Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *