Zamiast alkoholik – ten co, lubi wypić…

Ponieważ cała moja młodość upłynęła pod znakiem Oazy, podpisałam tzw. „krucjatę” (zobowiązanie do abstynencji w ramach katolickiego ruchu Krucjaty Wyzwolenia Człowieka) w wieku 18 lat i do tej pory nie piję alkoholu. Po prostu zawsze bardzo poważnie traktowałam wszelkie swoje przyrzeczenia – mimo, że moi dawni znajomi dawno już „dali sobie z tym spokój.”

 

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że nigdy nie stanowiło to dla mnie jakiegoś wielkiego problemu – ja nie lubię alkoholu. Nie smakuje mi i już.

 

Mój tatuś np. ma taką naturę, że może wypić jednorazowo najwyżej dwa kieliszki wódki – po trzecim po prostu… zasypia. Z tego powodu w moim rodzinnym domu butelka wódki wystarczała na więcej, niż na pół roku – a pamiętam i takie sytuacje, że trzeba ją było wylać, bo…zwietrzała. 🙂

 

Mój starszy brat lubi dobre wino, np. do obiadu, a jakieś większe „imprezowanie” zdarza mu się okazjonalnie, dwa, może trzy razy do roku. Na szczęście organizm mojego przyszłego męża również nie toleruje trunków w nadmiarze – mam zatem doprawdy niewielkie szanse na to, by zostać żoną alkoholika. 🙂

 

Wydaje mi się, że znakomita większość ludzi, którzy mówią, że po prostu „lubią sobie wypić” w rzeczywistości jest już alkoholikami i wypić MUSZĄ – tylko się do tego nie przyznają. Sądzę, że pierwsze niepokojące sygnały to: 1) kiedy ludzie na siłę szukają okazji do wypicia, 2) kiedy jeden kieliszek nie wystarcza i trzeba koniecznie wypić wszystko, co na stole i 3) kiedy ludzie piją wyłącznie po to, aby się upić – najchętniej do nieprzytomności…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *