Dalekie echa przeszłości.

Dokądkolwiek pójdę, moja PRZESZŁOŚĆ pójdzie za mną. A przecież tak chciałam uciec przed nią, ukryć się i schować…

Odezwał się Wiesiek, chłopak, z którym spędziłam trzy lata, trzy długie lata w beznadziejnym czekaniu na miłość i małżeństwo – albo chociaż narzeczeństwo.

Odezwał się, bo jego rodzina uważa, że byłoby dobrze, gdyby miał ze mną „zdrowe dziecko” – tak się wyrazili (bo Wiesiek ma dystrofię mięśniową).

Przeraził mnie ten pomysł. Nie rozumiem, czemu miałabym oddać mu dziecko P. – i w imię czego miałoby się ono wychowywać w atmosferze tamtej rodziny, pośród kłótni i przekleństw. Poza tym Wiesiek poniżał mnie i upokarzał już wcześniej – a teraz nareszcie miałby ku temu „prawdziwy” powód. A ja tym razem nie mogłabym nawet pisnąć, bo przecież jestem grzesznicą, „kobietą upadłą”, której wspaniałomyślnie okazano litość. Nie chcę takiej wspaniałomyślności, brrr!

Odezwał się też Jarek, mój ukochany Srebrny Pajączek. I, rzecz dziwna, odezwał się wtedy, kiedy już przestałam go szukać. Kto wie, może dopiero teraz poczuł się chroniony przed moją miłością – teraz, gdy moja historia zatoczyła koło, a jego miejsce w moim sercu (tak długo puste) zajął ktoś inny?

Napisał mi coś w rodzaju: „A mówiłem, że kiedyś będziesz miała dziecko! (rzeczywiście powiedział mi coś takiego przy naszym pierwszym spotkaniu, z tym, że ja wtedy byłam święcie przekonana, że to będzie JEGO dziecko…). Szkoda tylko, że wybrałaś takiego a nie innego ojca – chociaż, z drugiej strony, uważam, że celibat to nienajlepszy pomysł (doprawdy, dziwnie mi zabrzmiały takie słowa w ustach byłego kleryka…:)), choć nie twierdzę, że bym go nie przestrzegał, gdybym się do tego zobowiązał. Ale jeżeli jesteś zadowolona („zadowolona”?! Nie mam pojęcia, czy jestem „zadowolona”! Nigdy się nad tym nie zastawiałam. Wiem tylko, że czasami jestem bardzo szczęśliwa – a czasem wręcz przeciwnie…) to i ja również. Domyślałem się, że tak to się skończy – chociaż przeczucie to jeszcze nie pewność… Nie martw się, wszystko będzie dobrze, choć nie mówię Ci, że będzie łatwo…”

Tyle Jarek. A przecież, gdyby wtedy nie odszedł, gdyby mnie nie zostawił, to… to wszystko by się nie zdarzyło. Nie byłoby dziecka, grzechu ani P.

Bo przecież to właśnie „Jarka”, kogoś takiego, jak Jarek, szukałam w tych wszystkich mężczyznach, przez te wszystkie lata…Nigdy i z nikim nie udało mi się osiągnąć takiego stopnia porozumienia, jak z tym tajemniczym, szarookim chłopakiem, którego ciało zdradzało jakiś profesjonalny trening, długotwały i celowy.

Ale to, co dla mnie było bez mała najważniejszym wydarzeniem życia, dla niego było zaledwie kolejną przygodą w życiu pełnym przygód.

A kiedy go wreszcie odnalazłam – miał już oczy i uśmiech P. I kiedy się do mnie odezwał, odkryłam ze zdumieniem, że już niczego nie czuję…

13 odpowiedzi na “Dalekie echa przeszłości.”

  1. Chwila, bo czekog tutaj nie rozumiem. Czy ten Twój P. miał służyć Tobie tylko do „spłodzenia” zdrowego dziecka? To jest chore!!!

    1. NIE!!!!!!! To rodzina mojego byłego chłopaka tak uważa, a nie ja! I masz rację: to JEST chore. P. natomiast nie ma mi „służyć” do niczego. Będziemy mieli dziecko, ale to nie znaczy, że potrzebowałam go wyłącznie jako ewentualnego ojca…chociaż tak się złożyło, że to on dał mi dziecko, o którym zawsze marzyłam.

  2. To samo miałam pisać ale obiecałam się nie wypowiadać. Nie mogę zrozumieć jednego zdania w którym Alba pisze, że miałaby oddac na wychowanie dziecko P. Wogole ta cała historia to wg mnie wymysł chorej wyobraźni Alby tęskniacej za miłością, albo pisanie pod publiczkę by jak już pisałam sama siebie mogła usprawiedliwić przed ludźmi.

    1. Powtarzam, że cały ten obłędny pomysł z wychowywaniem mojego dziecka w innej rodzinie zrodził się w głowach krewnych mojego „byłego”. I nie mam „chorej wyobraźni.” Jestem jak najbardziej zdrowa na umyśle, a to wszystko jest prawdą! Nie tęsknię również za miłością – już nie. Choć tęsknię za tym, by moja miłość mogła być bardziej społecznie akceptowana.

  3. Moim zdaniem powinniście najpierw zapytać się Alby o całą historię. Jak było od początku – a dopiero później osądzać…

    1. Xp my – przynajmniej ja nie osądzamy wyrażamy swoje zdanie i mamy prawo je wyrażac tak samo jak Ty i każda inna Osoba. PO to chyba powstał ten blog. Prawda? Alba gdyby nie chciała opinii pisałaby „do szuflady”, a najwyraźniej skoro opisuje tutaj tak intymne szczegóły ze swego zycia, opisuje nawet swoje zycie duchowe, które wg Niej jest piekne, a wg mnie brudne i pełne mułu, to dlaczego mamy to pochwalać? Jedni chwalą, inni ganią, taki świat. A blog przeczytałam cały, więc jakiś obraz mam tego wszystkiego.

      1. A Twoje życie i Twój osąd naturalnie są niepokalanie czyste, prawda? Nie rozumiem w takim razie, po co ciągle zniżasz się do tak marnej i brudnej istoty, jak ja? Z litości, czy raczej z chęci wywyższenia się? A moje życie duchowe, mówiąc nawiasem, nie jest ani szczególnie „piękne” (gdzie i kiedy tak napisałam?!) ani, tym bardziej, „brudne” – jest raczej bardzo TRUDNE i pełne cierpienia, bo jest błądzeniem w ciemności, w niepewności, w rozpaczliwej walce o to, by nie stracić tego, kim jestem…kim byłam…a może, przynajmniej, by o tym nie zapomnieć. Teraz już wiem (wcześniej nie miałam o tym pojęcia – więc może kilka lat temu równie łatwo przyszłoby mi wydawać ostateczne wyroki, jak Tobie to przychodzi…) że jest bardzo wielu ludzi, którzy przechodzą podobną drogę jak ja. Jak napisał Maciej Bielawski, człowiek, który przez 25 lat był benedyktynem w Tyńcu „jest to podróż, której nie planowałam.” Życie wewnętrzne takich ludzi jak ja to wciąż temat tabu – bo najprościej, oczywiście, jest sobie powiedzieć, że wszyscy oni są fałszywi, zakłamani i nigdy nie wierzyli w Boga – i dlatego pomyślałam, że warto je opisywać. Może nawet ku przestrodze. Bo patrząc z Twojego punktu widzenia: jeśli choć jedna dziewczyna nie popełni tego samego grzechu, co ja – to czy nie będziesz uważała, że blog tej żałosnej istoty, którą dla Ciebie jestem, miał jednak jakiś cel i sens?

Skomentuj ~xyz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *