„Obraza uczuć religijnych” – czyli co?

Niezapomniany „Wiech” w jednym ze swoich tekstów opisał, jak to jedna pani drugą panią pozwała do stołecznego sądu, ponieważ tamta nazwała ją – cytuję! – „Gwadelupą.”

No, cóż – nigdy nie wiadomo, co kogo urazi i dlaczego. I odnosi się to także – a może nawet przede wszystkim? – do tzw. „obrazy uczuć religijnych.”

Niedawno opinią publiczną na Zachodzie wstrząsnęła sprawa pewnej nauczycielki w jednym z krajów muzułmańskich, której mali podopieczni nieopatrznie nazwali swego misia…Mahomet. Wszyscy też zapewne pamiętają głośne protesty wyznawców islamu po publikacji w duńskiej prasie (jak się zdaje, antywojennych w założeniu) karykatur Proroka.

Wydaje mi się – choć zaznaczam, że nie jestem specjalistką w tej dziedzinie! – że jeżeli chodzi o religię muzułmańską, to sprawa jest dosyć prosta: ktokolwiek zbluźniłby przeciw Bogu i Mahometowi, winien jest ciężkiej zbrodni.

Z chrześcijaństwem jednak sytuacja jest (a przynajmniej być powinna) nieco inna. Wszak jest ono religią Boga ukrzyżowanego, Boga, który sam pozwolił się wyszydzić i opluć, który – tak teraz jak i 2000 lat temu – „jest głupstwem dla pogan a zgorszeniem dla Żydów…” (i, dodajmy, dla wyznawców islamu również). Wobec powyższego wszelkie ataki na religię nie powinny raczej chrześcijan dziwić – co więcej, powinniśmy się zastanowić, czy oburzając się tak bardzo i z błahych czasami powodów (jak choćby ostatnio przy okazji dość niewinnej reklamówki z czterema królami…), nie wypaczamy jakoś nauki Tego, który nauczał, aby nadstawiać drugi policzek?

Jeżeli o mnie chodzi, to MOICH uczuć religijnych nie uraża ani wspomniany filmik, ani nawet – głośna swego czasu – sprawa Matki Boskiej Częstochowskiej, którą ekolodzy przedstawili w masce gazowej, ażeby w ten sposób zwrócić uwagę na problem zanieczyszczenia powietrza. Mogę się mylić, ale na ile ja „znam” Matkę Jezusa, to Ona sama nie miałaby nic przeciwko wykorzystywaniu Jej wizerunku w DOBRYCH celach…

Natomiast zastanowiłabym się głęboko nad prowokacjami, których JEDYNYM celem wydaje się to, żeby kogoś zranić. Co ciekawe zresztą, te same zachodnie demokracje, które często w ogóle nie znają pojęcia „obrazy uczuć religijnych” i które z atakowania religii uczyniły wręcz główny składnik „wolności słowa” – są znacznie bardziej ostrożne w tym względzie, gdy chodzi np. o kwestie rasy czy orientacji seksualnej.

W tych sprawach uchwala się nawet specjalne przepisy, mające chronić np. osoby homoseksualne przed (cytuję) „negatywnymi wypowiedziami”, zupełnie przy tym nie zauważając, że jest to sformułowanie co najmniej równie nieostre, jak i „uczucia religijne”. A podobnej ochrony próżno by szukać np. dla osób wierzących…

Oczywiście – tak jak każdy – także i ja chciałabym żyć w idealnym świecie, gdzie w ogóle NIKT NIKOGO by nie obrażał i nie wyszydzał, ale skoro już tak nie jest, to ja się pytam: dlaczego z jednych wolno śmiać się bez ograniczeń (ba, jest to nawet uważane za przejaw wolności myślenia i postępu!), a z innych za to całkiem „nie uchodzi”?

Postscriptum: Swego czasu – a pisał o tym również Onet – pewna firma zabawkarska w Stanach wypuściła na rynek lalki o twarzy Jezusa, co naturalnie wywołało dyskusję o granicach tzw. „komercyjnego wykorzystywania religii.” Pomijając już pewne rodzime „wynalazki” w tej dziedzinie, nierzadko ocierające się o granice złego smaku, jak choćby „Matki Boskie” -pojemniczki na wodę święconą z odkręcaną główką (bardzo popularne w niektórych sanktuariach maryjnych!) – chyba jednak wolałabym, żeby mój mały synek bawił się (ze) „swoim” Panem Jezusem, niż np. dokładnym modelem kałasznikowa… A Wy?

6 odpowiedzi na “„Obraza uczuć religijnych” – czyli co?”

  1. Moze dlatego nie chroni sie osob wierzacych przed wypowiedziami niewierzacyh. ze nie sa oni mniejszoscia i doskonale pronia sie sami. Geje natomiast mniejszoscia sa, a wiec sa slabsi i wymagana jest ochrona panstwa. To dosyc proste

    1. Wcale nie aż tak bardzo proste, jak myślisz – czasami mniejszość, byle krzykliwa i dobrze zorganizowana, potrafi „zakrzyczeć” większość.

  2. Nie wiem co to jest „obraza uczuć religijnych” w chrześcijaństwie – chyba jedynie przejaw pychy tych co czują się obrażeni. Ja sama nie jestem wolna od pychy i obrażania się na wielu ludzi za różne nie mające naprawdę znaczenia rzeczy. Tak samo jestem powodem obrażania się innych na mnie o podobnej wagi „pierdoły” – to wiem na pewno. Tylko, że dalej nie wiem czy dobrze rozumuję. A rozumuję tak.Skoro Bóg Jezus Chrystus pozwala każdemu osobnikowi „X” na tej ziemi wykorzystywać się na 1001 sposobów, pogrywać sobą, daje się interpretować, negować, biczować, krzyżować, opluwać ect. to również godzi się na obrażanie. I co daje X-owi w zamian? Usprawiedliwienie (Boże wybacz im bo nie wiedzą co czynią).Czy więc dobrze jest obrażając się na innych negować Jego usprawiedliwienie? Bóg zawsze obok jawnych prześladowców będzie miał też gorliwych obrońców co mieczem, obrazą i pychą o niego wojując od miecza, obrazy i pychy polegną. Co niewątpliwie czeka autorkę tegoż wywodu.

  3. Przepisy mające w założeniu zakneblowanie ust krytykom, wymuszenie przyjęcia określonych wartości/poglądów poprzez delegalizację przeciwnych, są wszystkie siebie warte. Niezależnie od tego, czy dotyczą „ochrony” osób wierzących, czy homoseksualistów. Każda idea może być podżeganiem, ale to nie wystarczający powód żeby zamknąć idee w areszcie domowym. W przeciwnym razie obudzimy się w świecie znanym z powieści Orwella.

    1. Tutaj pełna zgoda – „mową nienawiści” może być wszystko, co pod tę (niebezpieczną:)) ideę zechcemy podciągnąć. Bardzo podoba mi się także Twoje sformułowanie o „ideach zamkniętych w areszcie domowym” – bo o to z grubsza rzecz biorąc chodzi w „poprawności politycznej”. W własnych czterech ścianach możesz sobie, obywatelu, myśleć i mówić co ci się żywnie podoba – ale publicznie – wara! Ciekawe, że niewielu zauważa, że przy takim ujęciu prawdziwa wolność słowa, myśli i przekonań staje się fikcją. (A pewna widoczna gdzieniegdzie „christianofobia” jest dla tej prawdy swoistym listkiem figowym. Jak w tym starym dowcipie: Dziennikarz amerykański mówi do radzieckiego kolegi: „U nas to jest prawdziwa wolność słowa – każdy może sobie zawołać na ulicy: „Precz z prezydentem Reaganem!” Na to Rosjanin: „Phi, wielkie rzeczy: u nas też każdy może zawołać – „precz z prezydentem Reaganem!” Tak samo – żyjemy w wolnym świecie: każdy może zawołać: „j…ć papieża!”:))

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *