Co naprawdę myślę o…PIGUŁKACH ANTYKONCEPCYJNYCH?

No, cóż, przede wszystkim myślę, że nie jest najlepszym pomysłem faszerowanie zupełnie zdrowych kobiet hormonami, i to często już od najwcześniejszej młodości aż po okres przekwitania. I nikt mi nie wmówi, że nie ma to najmiejszego wpływu na ich organizmy. W końcu to nie jest witamina C!

Udowodniono zresztą, że kobiety, które regularnie zażywają pigułki, są bardziej podatne np. na niektóre typy nowotworów i zakrzepicę. Ostatnie zaś odkrycia zdają się także wskazywać na wpływ tego typu antykoncepcji na dobór partnera, a także – co paradoksalne – na damskie libido. (Zdawałoby się, że jeśli tylko uwolnimy kobietę od lęku przed nieplanowaną ciążą, to automatycznie będzie ona miała większą ochotę na radosny seks, a jednak nie jest to aż takie proste – bo i tym sterują u nas te „wyłączane” przez pigułkę hormony…)

Czytałam również o możliwym związku z niepłodnością w linii żeńskiej (niektóre badania wskazują, że jeżeli matka brała tabletki, to córka może mieć kłopoty z poczęciem dziecka…). A zatem, choć pigułka może się wydawać „błogosławieństwem kobiet”, cudownym środkiem, który „wreszcie uwolnił je od niechcianego macierzyństwa” to jednak cena, jaką się płaci za tę „wolność” (wolność, dodajmy, dość iluzoryczną, bo przy takiej mentalności każda kobieta jest uzależniona od różnego typu”zabezpieczeń” od okresu pokwitania aż do starości.) może się okazać zbyt wysoka…

Wszystko to zresztą wcale mnie nie dziwi: zawsze uważałam, że ludzka płodność to zbyt delikatny mechanizm, aby można było nim dowolnie manipulować. Po prostu zbyt mało jeszcze o nim wiemy, abyśmy mogli go bezkarnie włączać i wyłączać niczym żarówkę. Wybitny biolog, jeden z odkrywców wirusa HIV, miał kiedyś powiedzieć:„Bóg przebacza zawsze, ludzie-czasami, ale NATURA nigdy nam nie przebacza.”

Kolejnym paradoksem pigułek jest fakt, że – choć są one powszechnie przedstawiane jako dobrodziejstwo kobiet – przynoszą korzyść przede wszystkim MĘŻCZYZNOM – i doprawdy dziwię się, że różnej maści feministki dotąd tego nie zauważyły. Oto bowiem dzięki pigułce faceci otrzymali partnerki, które są dla nich ZAWSZE dostępne seksualnie, bez konieczności troszczenia się o ewentualne potomstwo. Przyznajcie się, panowie, czyż nie jest to w gruncie rzeczy odwieczne męskie marzenie?:) I w dodatku to ONA ponosi wszelkie ewentualne konsekwencje zdrowotne…

(Już pominę tutaj fakt, że często ludzie, którzy czują się „bezpieczni” w kwestii poczęcia dziecka, zapominają przy tym np. o zagrożeniach związanych z chorobami, przenoszonymi drogą płciową – oraz to, że jeżeli w krajach rozwiniętych będziemy aż tak bardzo naciskać na rygorystyczną kontrolę urodzeń, to już wkrótce grozi nam demograficzna katastrofa – bo są to tematy do odrębnej dyskusji).

Zastanawiam się też, czy rzeczywiście Stwórca (czy też, jak kto woli, Matka Natura) pomylił się, dając ludziom -a ściślej rzecz biorąc: kobietom – cykliczne okresy płodności i niepłodności? Czy to, że partnerowi tak trudno było rozpoznać (aczkolwiek nie jest to niemożliwe!), kiedy jego towarzyszka będzie zdolna do zapłodnienia, nie przyczyniło się jakoś do stabilizacji ludzkiej rodziny?

A co jeszcze mam do zarzucenia pigułce, to, że sprowadziła właściwie całe pojęcie „odpowiedzialnego seksu” do tłumaczenia dziewczętom, że jeżeli chcą „to” robić (bo nie zakłada się w ogóle, że mogłyby tego nie robić!), powinny co prędzej poprosić lekarza o pigułki. Chłopców uczymy zakładać prezerwatywy. Innymi słowy: „Bawcie się dobrze, kochane dzieciaczki, tylko żeby nie było z tego dzieci!” Seks jako przyjemna zabawa bez większego znaczenia – ot, i wszystko…

A gdzie tu jest miejsce na rozmawę o uczuciach, o miłości, wierności, o wzajemnym poznaniu i prawdziwej odpowiedzialności?!

Postscriptum: Często mnie pytają: „A gdyby kobieta miała już kilkoro dzieci i męża, który ją gwałci po pijanemu – czy i wtedy byłabyś przeciwna pigułce?” Odpowiem tak: gwałt, nawet w małżeństwie, jest zawsze gwałtem – i każda kobieta ma prawo się przed nim bronić.  (Słyszałam, że nawet siostry zakonne, pracujące w warunkach grożących gwałtem, otrzymują pigułki typu „postinor”) Tym niemniej, jest to zawsze tylko tymczasowe wyjście, które nie rozwiązuje głównego problemu: bo przecież ów mąż będzie ją gwałcił nadal, tyle, że nie będzie z tego dzieci….

Postscriptum 2 – kilka słów o prezerwatywach. Ponieważ bywam także pytana o to, co złego jest w „gumkach”, odpowiem pół żartem: przecież nikt nie zakładałby gumowych rękawiczek, gdyby chciał tylko pogłaskać żonę, prawda? 😉

Już nawet nie wspominając o tym, że zdecydowana większość mężczyzn uznaje stosunek w prezerwatywie za mniej przyjemny – i że pigułki antykoncepcyjne wymyślono właśnie m.in. po to, by im oszczędzić tej niemiłej konieczności. 

Oczywiście, jeżeli ktoś nie chce lub nie może zrezygnować z ryzykownych zachowań seksualnych, lepiej jest użyć takiego zabezpieczenia, niż zarazić się (albo kogoś) którąś z chorób przenoszonych drogą płciową. Notabene, uznane autorytety medyczne już dziś nie twierdzą, że prezerwatywa „chroni” przed zarażeniem wirusem HIV – ona jedynie „zmniejsza ryzyko.” A śmiem twierdzić, że tam, gdzie kondomy są trudno dostępne (np. na Czarnym Lądzie) i bywają używane wielokrotnie – po wcześniejszym wypłukaniu w strumyku – mogą wręcz stanowić potencjalne źródło zakażenia…

 

Postscriptum 3: Byliśmy u ginekologa i – naturalnie – zaproponował nam minipigułki (jako jedynie odpowiednie dla kobiet karmiących piersią). Nie zgodziłam się. Zamiast tego kupiłam sobie tester płodności (skoro wykazuje ponad 90% skuteczność w przypadku starań o dziecko, czemu nie mógłby pomóc w uniknięciu nieplanowanej ciąży?) i podręcznik, aby dowiedzieć się, jak poprawnie stosować NPR w „nietypowej” sytuacji po porodzie.

 

Przeraża mnie  wszechobecna niewiedza na temat metod naturalnych nawet wśród lekarzy…

15 odpowiedzi na “Co naprawdę myślę o…PIGUŁKACH ANTYKONCEPCYJNYCH?”

        1. ja sie nie do konca zgadzam, bo metody naturalne zawodza, sama jestem przyklademmoze sa osoby, dla ktorych sa skuteczne, nie przecze, to co chce powiedziec, to tylko to, ze nie u wszystkichpo pierwsze raz na jaiks czas okres smoczynnie mi sie przesuwa o jakies 2 -3 tygodnie i cale wyliczenia biora w lebpo drugie niektore kobiety maja podwojna owulacje w czasie cyklu i to nie wiadomo kiedy…nie chce gloryfikowac tabletek czy prezerwatyw ale kazdy srodek lepszy od aborcji

          1. Tutaj ja się muszę troszeczkę posprzeczać – po pierwsze, jeśli mówisz o jakichś „wyliczeniach” które zawodzą przy nieregularnych cyklach, to prawdopodobnie stosowałaś tylko „kalendarzyk” – i nie wiem, czy wiesz, że istnieją nowocześniejsze metody NPR (jak testery płodności ze śliny i komputery cyklu) których skuteczność dorównuje pigułkom. Sama mam nieregularne cykle (od 30 do nawet 80 dni), a mimo to oboje moich dzieci to nie „wpadki.” WIEM dokładnie, kiedy i dlaczego się poczęły. Poza tym, żeby być precyzyjną, to nie „okres się przesuwa” tylko OWULACJA – miesiączka występuje na ogół ZAWSZE wtedy, gdy powinna, tj. 12-18 dni po niej. Co do „podwójnej owulacji w cyklu”, poza tym, że zdarza się rzadko (tylko w około 6% przypadków) – na ogół towarzyszą jej takie same objawy jak i pierwszej. Nie za bardzo wierzę w owulację spadającą na niczego nie podejrzewającą kobietę niczym grom z jasnego nieba. Choć, oczywiście mogą się zdarzać rzadkie przypadki chorobowe, jak u tej dziewczyny (widziałam to na BBC) która NIGDY nie miesiączkowała i w związku z tym sądziła, że jest w ogóle bezpłodna. Była bardzo zaskoczona, gdy pewnego dnia urodziła dziecko… Nie twierdzę, że metody NPR są niezawodne – ale takie nie istnieją. Jak w przypadku KAŻDEJ metody ich skuteczność jest tym większa, im lepiej się umie z nich korzystać (przypuszczam, że bardzo wiele dzieci w Polsce rodzi się także z powodu „zsuniętej [źle założonej] prezerwatywy.”). Ja mogłabym powiedzieć, że jestem żywym przykładem zawodności „sztucznej” antykoncepcji. Urodziłam się mimo tego, że moja mama miała założoną spiralkę. W jednym na pewno masz rację – każda metoda jest lepsza od aborcji (przy czym przez „aborcję” rozumiem także pigułki wczesnoporonne). Serdecznie pozdrawiam.

  1. Ja przy tym temacie wspomnę tylko nauki przedmałżeńskie, gdzie na dowód szkodliwości pigułek hormonalnych pokazano nam zdjęcie zniekształconego dziecka z 1970 roku…Pomijając własne nie najlepsze doświadczenia z tego typu antykoncepcją – wyszłam i parsknęłam śmiechem… Jak Kościół chce zachować wiarygodność jeśli podaje tak przestarzałe dane? Przecież ta kobieta jakby nei wiedziała nawet o różnicach miedzy pigułkami dwu i jednofazowymi, że postęp w tej dziedzinie jest równy postępowi w informatyce…I jak ja mam uwierzyć w jej słowa, ze pigułki są szkodliwe?Jak ta pani chce dotrzeć do innych kobiet – chyba, ze są zaślepione tym co mówi Kościół i tyle.Bo dla przeciętnych współczesnych kobiet niestety trzeba się bardziej wysilić…

    1. Zawsze uważałam, że tzw. „nauki przedmałżeńskie” są niejednokrotnie prowadzone przez ludzi słabo do tego przygotowanych – co niekiedy ośmiesza samą ideę. I czasami prawie się cieszę, że prawdopodobnie nigdy nie będę musiała tego typu „nauk” przechodzić, bo mogłoby się zdarzyć, że wiedziałabym więcej od prowadzącego! 😉 Jeżeli chodzi o pigułki, to rzeczywiście te współcześnie stosowane są mniej szkodliwe, niż te używane w latach 70-tych (choć i tak pewien amerykański lekarz twierdzi, że „są to jedne z najbardziej niebezpiecznych leków, jakie kiedykolwiek trafiły w ręce masowego odbiorcy”), a pigułki jednoskładnikowe (progesteronowe, minipigułki) – ZNACZNIE mniej szkodliwe, niż dwuskładnikowe. Można ich nawet używać podczas karmienia piersią. Niestety, są również nieco mniej skuteczne. Tzw. wskaźnik Pearla wynosi w przypadku tradycyjnej pigułki od 0,2 do 2,5 niechcianych poczęć na 100 stosujących kobiet, a w przypadku minipigułki – od 3 do 7, czyli mniej więcej tyle samo, co w przypadku nowoczesnych (wielowskaźnikowych) metod naturalnych. Wiesz, co jest jedną z zalet mojej sytuacji? Że mogę wyrażać swoje opinie bez narażania się na zarzut, że mówię tak tylko dlatego, że tak mi każe Kościół. 🙂 A kontrowersyjność? No, cóż – czy nie jest tak, że wszyscy jesteśmy skłonni uważać za słuszne jedynie te poglądy, które się zgadzają z naszymi własnymi?

  2. Ja powiem tak: osobiscie jestem przeciw pigulce, i zdecydowanie wole metody naturalne przede wszystkim ze wzgledu na zdrowie. Jednak obiektywnie patrzac, mysle ze jest to najlepsze rozwiazenie dla szerokiej grupy ludzi. Na pewno lepsze niz wspomaganie podziemia aborcyjnego. Pewnie ze byloby swietnie gdyby wszyscy ludzie zaczeli stosowac NPR – ale wymaga to odpowiedzialnosci i przynajmniej troche dyscypliny od obu stron, a nie ludzmy sie, do takiego stanu pewnie nigdy nie dojdziemy…

    1. Aniu, gdyby RZECZYWIŚCIE pigułki antykoncepcyjne przyczyniały się jakoś znacząco do zmniejszenia liczby aborcji w świecie, byłabym pewnie pierwszą, która byłaby entuzjastycznie „za.” Niestety, statystyki pokazują, że TAKŻE w krajach, gdzie pigułki hormonalne (nawet w swojej najbardziej drastycznej, wczesnoporonnej wersji) są szeroko rozpowszechnione, liczba zabiegów przerywania ciąży od lat pozostaje mniej więcej stała. Ciekawe, dlaczego, prawda?

  3. Wydaje sie ze dla ciebie to wszystko jest proste i oczywiste, a jednak nie jest. Masz ten komfort ze w razie w. ewnetualna ciaza nie byloba niczym strasznym (tak podejrzewam, wyprowadz mnie z bledu jesli sie myle). Wiem ze to tylko polemika z twojej strony, jednak do twoich skad inad mocnych argumentow przydałyby sie źródla/odnosniki. Rownie dobrze istnieja dowody na to ze hormony „robia” tez wiele dobrego. Piszesz o metodzie naturalnej. jak wiadomo bywa ona zawodna, i to najwiekszy dyskomfort, ze nie jest sie pewnym (ja bym nie była). Uwazam, ze naturalne planowanie rodziny jest swietnym rozwiazanie w malzenstwie, kiedy ma sie stabilizacje. a co przed slubem? Kiedy chce sie wspolzyc z kochana osoba i o wpadce narazie nie moze byc mowy? To jest ten bol… bardzo chce miec dzieci, ale nie teraz, bo to za wczesnie. Zastanawiam sie nad tabletkami. to ogromna ingerencja w organizm jednak jedyne sensowne wyjscie by nie zwariowac przez niepewnosc. W antykoncepcji hormonalnej wazne jest przede wszytskim to, by byc swiadoma skutkow, zrobic odpowiednie badania wczesniej, odpowiednio dobrac tabletki, obserwowac swoj organizm w trakcie ich brania i reagowac przez to wczesniej gdyby byly oznaki ze dzieje sie cos niedobrego przez nie, rownie istotne jest tez stanowisko partnera i wspolna decyzja (mezczyzna rowniez musi ponosic za to odpowiedzialnpsc, a nie umywac rece bo go to nie dotyczy bezposrednio). najgorsza jest tez ignorancja lekarzy ginekologow. spotkalam sie z przypadkami kiedy na wejsciu do gabinetu pytali sie cz przepisac tabletki, mimo ze nie taki byl cel wizyty. lekarz gin mojej kolezanki wrecz namawial ja do tabletek straszac ciaza. no i podstawowa sprawa ze nie wysylaja na odpowienie szczegolowe badania krwi przed przepisaniem tabletek czy nie robia szczegolwego wywiadu. To tyle moich wynurzeń:)P.S. milo sie czyta twojego bloga. pozdrawiam

    1. Ewo, jednak troszeczkę się mylisz – w moim przypadku kolejna ciąża (teraz) byłaby „problemem” – bo znowu główny ciężar opieki nad noworodkiem spadłby na mojego męża (ja jestem niepełnosprawna) – a nasz synek jest jeszcze taki malutki (2,5 roku). Chociaż chcielibyśmy, żeby w przyszłości miał rodzeństwo. A jednak nie boję się – przy prawidłowym stosowaniu NPR jest równie skuteczne (czy może równie zawodne, jeśli wolisz – bo metody stuprocentowe nie istnieją) jak wszystkie inne metody. I tak – uważam, że w normalnym małżeństwie to JEST dosyć proste. (Bo gdybym była np. gwałconą żoną alkoholika, wybrałabym coś innego). Na pewno nie jest to jakaś wiedza tajemna, którą można opanować dopiero po latach studiów. Wymaga również współpracy ze strony mężczyzny, o którą tak Ci chodzi. Ja czasem mówiłam P. „OK, chcesz się kochać, nie ma sprawy – ja zawsze jestem otwarta na propozycje, ale musisz być świadomy tego,że…”:) A jeśli biorąc pigułkę musiałabym i tak pilnie obserwować swój organizm, to równie dobrze mogę robić to i teraz, bez jej stosowania. Co do pytania „co przed ślubem” – powiedziałabym, że seks nie jest jedyną drogą okazywania sobie miłości, czułości – choć teraz się utarło, że jeśli się ludzie kochają, to muszą to robić, inaczej ich związek nie przetrwa (tym bardziej, że na ślub, taki „full wypas” można teraz czekać całymi latami). Co do reszty – masz rację. Ginekolog, u którego byliśmy po połogu, machinalnie sięgnął po bloczek z receptami – i nawet nie zapytał, czy przy moim stanie fizycznym nie ma jakichś przeciwwskazań do stosowania pigułki.

  4. Działanie wczesnoporonne mają np. tabletki antykoncepcyjne, wkładki domaciczne, wszelka antykoncepcja hormonalna, plastry, zastrzyki, tzw. tabletki po,…. Bowiem – w przypadku jeśli dojdzie do zapłodnienia komórki jajowej – środki te nie dopuszczają do zagnieżdżenia w macicy, a więc powodują śmierć nowo powstałego człowieka. Jest to jeden z mechanizmów działania tych środków w przypadku jeśli dojdzie do poczęcia (zapłodnienia).

    Takie działanie (powodujące śmierć poczętego dziecka) mogą mieć również prezerwatywy – jeśli są dodane do nich środki mające działanie wczesnoporonne (np. spermicydy zawierające nonoxynol). Uzasadnienie dla tego, iż nonoxynol ma działanie wczesnoporonne znajduje się w poniższych cytatach.
    Być może są jeszcze inne środki chemiczne, króre mają działanie wczesnopronne – tego jednak nie wiem.

    Pozwolę sobie zacytować fragment z książki „Poronne działanie doustnych środków antykoncepcyjnych” autorstwa dr n. med. Rudolfa Ehmanna:
    „Istnieją jednak środki antykoncepcyjne, których działanie polega nie tylko na prewencji, ale także na efektach wykraczających poza ten termin. Do takich środków antykoncepcyjnych zaliczamy wkładkę wewnątrzmaciczną (ang. Intra-Uterine-Device – IUD, Intra-Uterine-Pessary – IUP), „pigułkę dnia następnego” (ang. „morning-after-pill”), do pewnego stopnia spermicydy zawierające nonoxynol, doustne środki antykoncepcyjne (inhibitory owulacji), gestageny, czyli syntetyczne pochodne progesteronu, przyjmowane jako depot (Depo-Provera), a ostatnio Norplant, szczepionka anty-HCG i pigułka RU-486. Wymienione środki antykoncepcyjne są nie tylko inhibitorami zagnieżdżenia (nidacji), ale działają także po zagnieżdżeniu. W świetle tych stwierdzeń pojęcie antykoncepcji staje się dwuznaczne; oznacza ono nie tylko zapobieganie zapłodnieniu, ale również zagnieżdżeniu -fakt często umykający uwadze.”

    Kolejny fragment:
    „(…)Eksperci opierają swoje opinie na definicji początku ciąży jako momentu zagnieżdżenia embrionu, co może sugerować niektórym, że życie ludzkie także zaczyna się od implantacji. Rzeczywisty początek życia ludzkiego -zapłodnienie komórki jajowej – jest zazwyczaj pomijany milczeniem”.

    I jeszcze jeden fragment z książki „Problemy planowania rodziny. Antykoncepcja i jej skutki” również autorstwa dr n. med. Rudolf(a) Ehmann(a):
    „(…)Nowością jestjedynie informacja udzielona na seminarium medycznym dla Mitteleuropäische Gessellschaft für Reproduktionsmedizin, Schweizerische Gessellschaft für Familienplanung i Schweizerische Gessellschaft für Sterilität und Fertilität w Schaffhausen, w styczniu 1989 roku: ((POCZĄTEK KURSYWY- przypis))Wszelkiego rodzaju maści, kremy, aerozole, czopki i gąbki antykoncepcyjne zawierające Nonoxynol-9 nie tylko upośledzają ruchliwość i funkcję akrosomalną plemników, ale również powodują „dekondensację” jądra komórki jajowej. Mogą wywołać zaburzenia na poziomie molekularnym plemników, ze zniszczeniem struktury ich DNA, co w przypadku zapłodnienia może zaowocować anomaliami rozwojowymi. ((KONIEC KURSYWY – przypis)) Istnienie tych anomalii nie zostało dotąd wystarczająco udokumentowane, ponieważ uszkodzone zarodki zazwyczaj ulegają wczesnemu poronieniu, co świadczy o wczesnoporonnym mechaniźmie działania tych preparatów.”

    Co do stosowania NPR celem uniknięcia poczęcia – to jest to dopuszczalny, ale W UZASADNIONYCH PRZYPADKACH OKREŚLONYCH PRZEZ PAWŁA VI.
    Bardzo polecam świetny wykład dr Wandy Półtawskiej na temat Dlaczego Nie Antykoncepcji – od strony wiary (nauki Kościoła):
    http://zywawiara.pl/katechezy/art-170.html
    Wypowiedź ta dotyka antykoncepcji i ogólnie tematu ludzkiej seksualności…

    1. Pełna zgoda, Tomku, jednak dodałabym drobną poprawkę: „Uzasadnione przypadki”, o których pisał Paweł VI nie zostały przez papieża sztywno określone („o, drodzy małżonkowie! Wtedy to Wam wolno było nie mieć kolejnego dziecka, a teraz to już grzech ciężki!”) – papież wskazywał jedynie, że należy się tu kierować „roztropnością i wielkodusznością” (a więc nie egoizmem!). Ocenę konkretnych sytuacji Kościół pozostawia więc – w tej jakże intymnej sprawie – SUMIENIU małżonków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *