Głos w sprawie homofobii.

Sądzę, że „homofobia” to jest takie słowo- wytrych, wygodna łatka, którą działacze gejowscy nader chętnie przyczepiają każdemu, kto tylko ma czelność się z nimi nie zgadzać – choćby nawet w jego wypowiedziach i poglądach nie było w istocie ani krzty nienawiści.

„Homofobiczne” jest więc np. stwierdzenie, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety (za taką „szerzącą nienawiść” opinię – z którą zresztą „po cichu” zapewne zgadza się wielu homoseksualistów – papież Benedykt XVI znalazł się w wielce niechlubnym towarzystwie w Hall of Shame), albo, że się osobiście uważa stosunki (bo nawet nie same SKŁONNOŚCI – to, wbrew pozorom, ważne rozróżnienie) homoseksualne za grzech (casus Rocco Butilgnone i tego biednego pastora ze Szwecji, który nieomal trafił za to do więzienia…), a nawet publiczne przyznanie się, że się jakoś zwyczajnie nie potrafi homoseksualistów pokochać. Za tę jakże nienawistną wypowiedź sympatyczny skądindąd Jerzy Skoczylas z kabaretu ELITA dochrapał się tytułu „Homofoba Roku.” (Choć, moim zdaniem, znalazłoby się wielu lepszych kandydatów…) Biedaczek…

Nieustraszeni tropiciele „homofobii” zdają się przy tym prawie zupełnie nie dostrzegać, że jednak czym innym jest to, co dwie dorosłe osoby robią w zaciszu własnej sypialni (bo to jest, jak sądzę, wyłącznie sprawa pomiędzy nimi, a Bogiem…) niż – zawinione lub nie – wciąganie dzieci w taki zagmatwany układ.

I kiedy ostatnio polski sąd zdecydował, że (z różnych przyczyn, wśród których wszakże NIE BYŁO homoseksualizmu) pewna „les-mama” nie może na razie zaopiekować się swoją córeczką – „tęczowe” środowiska natychmiast podniosły krzyk, wbrew zapewnieniom sądu wietrząc w tym jakiś wredny spisek homofobów…

Pani Kazimiera Szczuka posłużyła się przy tym wielce nieuczciwym argumentem, sugerując jakoby np. przemoc wobec dzieci zdarzała się tylko w tych strasznych rodzinach „heteryckich” – nigdy zaś w szczęśliwych, radosnych i pełnych miłości związkach jednopłciowych. Niestety, muszę jej zburzyć ten idealistyczny obraz świata: takie rzeczy zdarzają się wszędzie.

Podobnie, jak nie jest prawdą głupi slogan o tym, że „najgorsza matka jest lepsza od najlepszego ojca”, tak też z pewnością nie jest tak, że W KAŻDYM PRZYPADKU mama lesbijka albo tata-gej będą lepszymi rodzicami, niż heteroseksualiści. Ani też zapewne odwrotnie. 🙂

I to prawda, że w dzisiejszych (pokręconych) czasach zdarzają się najróżniejsze sytuacje: dzieci wychowywane tylko przez matki lub tylko przez ojców, w rodzinach zastępczych itd. Nikt jednak, kto choć raz zetknął się z problemami dzieci w takich rodzinach, nie powie z czystym sumieniem, że jest to dla nich sytuacja IDEALNA. Ostatecznie mały człowiek to nie delfin, którego z powodzeniem wychowują dwie samice…

Z badań wiadomo, że ludzie pochodzący z niepełnych rodzin mają w dorosłym życiu większe trudności ze stworzeniem stabilnego związku- a czy ktoś w ogóle badał, co się dzieje z młodym człowiekiem, który miał w dzieciństwie dwie mamusie albo dwóch tatusiów?

Por. też: „Co naprawdę myślę o… HOMOSEKSUALIZMIE?”; „Raport mniejszości.”; „Tęczowa nietolerancja.”

4 odpowiedzi na “Głos w sprawie homofobii.”

  1. Każde dziecko potrzebuje zarówno wzorca męskiego, jak i kobiecego (zarówno chłopiec, jak i dziewczynka). Te wzorce są potrzebne zarówno do właściwej identyfikacji z własną płcią, jak i do budowania właściwych relacji z płcią przeciwną. I inaczej być nie może, choćby homofile próbowali to zakrzyczeć.

    1. No, to biedne te dziewczynki, wychowywane przez dwie „mamusie”. Ciekawe, czy te kobiety naprawdę nie wiedzą, że OJCIEC jest „pierwszym mężczyzną” w życiu każdej dziewczynki – i że na podstawie relacji z nim buduje sobie ona obraz wszystkich mężczyzn – i to niezależnie od swojej późniejszej „orientacji”?

  2. Masz absolutna racje. Dziecko, by zdrowo sie rozwijac, potrzebuje wzorcow. Nie wzorca! Nawet, jesli jest on podwojny. Jakos mnie nie przekonuje, zeby 2 mamusie czy 2 tatusiow to prawidlowy wzorzec dla dziecka. Z wyksztalcenia jestem pedagogiem i terapeuta. Napatrzylam sie na naprawde najrozniejsze modele rodzinne. I dalej uparcie twierdze, ze dziecko musi miec wlasciwe wzorce. Ja bezgranicznie kocham swoje dziecko ale od urodzenia z nim „rozmawiam” i staram sie przekazac cale moje doswiadczenie i wiedze, jaka mam. I bede to robic caly czas. Podobnie moj maz. Obralismy pewna droge i nie zbaczamy z niej. I chociaz zyjemy w kraju, gdzie pewne wartosci praktycznie nie istnieja, a inne zanikaja, gdzie dzieci maja swobode az do przesady – my robimy „swoje”. I mam nadzieje, ze to sie uda 🙂 Czy ja dobrze zrozumialam, ze Twoje malenstwo ma 10 tygodni??? Pozdrawiam serdecznie! http://www.buu7.blog.onet.pl

    1. No, cóż, myślę, że to wszystko to konsekwencja mentalności, w której, jeżeli tylko czegoś pragnę, to automatycznie oznacza, że jest to DOBRE. A przecież ludzie mogą mieć także ZŁE, egoistyczne pragnienia, prawda? Homoseksualiści (ale także np. osoby samotne z założenia – „chcę dziecka, ale bez chłopa!”) CHCĄ mieć dzieci (co zresztą jest normalnym, ludzkim pragnieniem) – no, więc pozwólmy im je mieć – niech będą szczęśliwi! (W końcu od czego jest nowoczesna technika, in vitro, a także adopcje?). Wszystko to pięknie – tylko nikt nie zapytał tych dzieci, czy zamiast takiej „niezależnej i samorządnej” mamusi albo dwóch tatusiów nie wolałyby mieć po prostu mamy i taty…Wiesz, często zastanawiam się nad tym, co bym odpowiedziała komuś, kto by twierdził, że „ludzie niepełnosprawni nie powinni mieć dzieci.” I myślę, że przyznałabym takiemu twierdzeniu sporo racji – będę się starała ze wszystkich sił minimalizować te zagrożenia, które już teraz widzę, jak i te, które mogą pojawić się w przyszłości – tym bardziej, że Antoś może doświadczać „nietolerancji” także i dlatego, że jest synem księdza. Zdaję sobie sprawę, że to ja jestem za to odpowiedzialna – i mam tylko nadzieję, że homoseksualni rodzice mają w sobie tyle pokory, by przyznać to samo.

Skomentuj ~Leszek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *