Trzy po trzy (rozważania nieobiektywne).

1.

Mówi się, że głos sumienia najlepiej słychać w ciszy…No, tak… to pewnie dlatego w naszym domu prawie bez przerwy coś „gra” – i czasami wydaje mi się, że mój P. robi to specjalnie, żeby się „zagłuszyć” i nie myśleć o pewnych sprawach (o których ja znów myślę za dużo) – i jest trochę zdziwiony, gdy czasem wyłączam wszystkie „wyjce”- choćby po to, aby się pomodlić – albo zwyczajnie posiedzieć sobie w ciszy (w której, jak mówi Desiderata, można podobno odnaleźć spokój:)). A ja…kim ja sama teraz jestem? Biologia uczy, że „organ nieużywany zanika” – i zastanawiam się, czy nie tak samo jest z sumieniem? Czy pod tym „kurzem grzechów”, który mnie pokrywa, jest w ogóle jeszcze jakieś sumienie, jakaś dusza? Puk, puk – jest tam kto? 🙂

A tak w ogóle to dziś są moje urodziny…ehm…ehm…trzydzieste zresztą trzecie. Bardzo często wypada to – tak jak dziś – w Środę Popielcową. I czy to nie ciekawe, że Kościół tak często przy tej okazji przypomina mi, że jestem tylko „prochem”?

2.

Kiedyś napisałam taki wiersz…bo ja w porywach pisuję wiersze…

 

Mówią wszyscy

że po cienkiej nitce

nad przepaścią chodzę.

Nie mogę uwierzyć –

już zbyt dawno temu

zamknęłam oczy.

 

Kiedyś mój spowiednik powiedział mi, że problem tego „kim jestem?” jest tak naglący tylko dlatego, że jestem młoda, że to przejdzie. A teraz ja – trzydziestotrzyletnia matka i żona „eksa” mam nadal „zamknięte oczy” – i ponad przepaściami wołam do Tego, który mnie stworzył – powiedz mi, kim jestem…kim ja teraz jestem? Duchowym wędrowcem bez ojczyzny? I kto to jest Ten, który mnie prowadzi? Bóg? A może szatan? Z głębokości wołam do Ciebie, Panie… Z głębokości wołam do Ciebie, Panie…Panie mój, bądź miłościw mojej miłości! A moje wołanie niech do Ciebie przyjdzie.

3.

Co to znaczy „ofiarować się” – komuś lub czemuś? I to w czasach, gdy liczę się tylko JA, moje pragnienia, moje potrzeby… Dlaczego, w imię czego, mam się „poświęcać”?  Czy  zwróciliście kiedyś uwagę na podobieństwo pomiędzy słowami „poświęcenie” a „uświęcenie”? Mówimy, na przykład, że „poświęcamy” jakąś osobę lub przedmiot – tj. w sposób szczególny oddajemy je Bogu, czyli…uświęcamy. A ponieważ „świętość” jest dziś, mówiąc ogólnie, niepopularna, to i nikt nie chce się „poświęcać.” Żony nie chcą się „poświęcać” mężowi i dzieciom, mężowie wolą się „oddawać” swojej pracy, niż rodzinie. Sama nie potrafiłam „poświęcić” swego osobistego szczęścia i miłości dla „wyższych celów”. Nie możesz się przecież tak poświęcać, nie możesz być „ofiarą”! – słyszymy zewsząd. A w tym wszystkim Jezus, który „siebie samego na śmierć OFIAROWAŁ.” Wariat, no, nie? 😉 

 

3 i pół… czyli

Postscriptum: Pewien ksiądz, którego blog czasem odwiedzam, zapytał mnie niedawno: „A więc uważasz, że to był dobry ruch i go nie żałujesz?” Odparłam: „Uważam, że to był bardzo dobry ruch, CHOCIAŻ go żałuję. Czasami nawet tak bardzo, że nie zdoła sobie ksiądz tego wyobrazić. Równie dobrze mogłabym teraz napisać, że uważam, że to był zły ruch, ALE go nie żałuję – wyszłoby na jedno – i tego też pewnie ksiądz by nie zrozumiał, bo żeby w pełni zrozumieć to, czego doświadczam, trzeba byłoby być w takiej sytuacji…” Ale facet miał zagwozdkę!;)

 

A mnie się w związku z tym przypomniała jeszcze jedna anegdotka:

Pewien bosman, jak to bosman, miał dziewczynę w każdym porcie. I na łożu śmierci szczerze przepraszał Pana Boga za to, że…nie potrafi za to żałować! One wszystkie przecież były takie piękne…

 

I tak sobie myślę, że Bóg, w swej nieskończonej miłości i miłosierdziu, przyjmuje „za dobrą monetę” taki nasz żal, na jaki akurat nas stać…

19 odpowiedzi na “Trzy po trzy (rozważania nieobiektywne).”

  1. Życzę Ci aby ten Twój swoisty masochizm jak najszybciej minął.I dużo optymizmu i uśmiechu Ci życzę.Ja z 10-12 lat temu podobnie się katowałam.Dzisiaj z perspektywy czasu WIEM ,że to całe moje cierpienie było tylko w mojej głowie.Nie wiem czy bylo mi potrzebne , spowodowało tylko niepotrzebna nerwicę.Od kilku lat pracuję nad sobą , nad swoim wyciszeniem.Wierzę w to ,że wszystko co nas spotyka jest „po coś”.Druga sprawa-może byś w końcu na mężczyznę z którym stworzyłaś dom i rodzinę przestała patrzeć jak na eks-ksiedza ?? Czy Ty przypadkiem nie chcesz wmówić Mu poczucia winy??No bo w sobie je nosisz..Jednym słowem przykro się to czyta.Albo go rzuć i bądż szczęśliwa w Kościele(jednocześnie krzywdząc dziecko, siebie i faceta) albo zamknij już ten rozdział z jego kapłaństwem.Było -minęło.Albo…życie jest takie krotkie, jest tyle ważnych spraw do załatwienia, do poznania a Ty tracisz cenny czas na takie masochistyczne rozmyslania.Moje urodziny wypadaja w Dzień Wszystkich Świętych-to jest dopiero „klimat do celebracji” hahah.Ale co tam -w każdej rzeczy , w każdym zdarzeniu nauczyłam się dostrzegać coś pozytywnego.Myślę ,że powinnaś zmienić sposób patrzenia na swoje życie ,na swiat.I jeszcze jedno-ja jako żona nic nie poświecam dla swojego męża.Daję mu to co mogę dać, dzielę się tym co mam ale ofiary nie składam.Zbyt wiele kobiet widzialam w swoim życiu , ktore złożyły ofiarę ze swego życia a potem były bardzo zawiedzione ,że nikt tego nie docenił..A dlaczego??Bo tak naprawdę człowiek nie powinien wymagać żadnych ofiar od drugiego człowieka.A jak ktoś dobrowolnie coś komuś poświeca to nie powinien uzurpowac sobie prawa do wdzieczności.Bo może się okazać ,że druga strona wcale tej ofiary nie chciała albo nie traktowała tej sprawy w kategoriach „poświęcenia”.Miłego świętowania Albo!!

    1. No, cóż, Izo – odpowiem tak: co napisałam, to napisałam. 😉 To są moje osobiste odczucia i P. jest ich doskonale świadomy – i na szczęscie nie wpływają na niego aż tak bardzo, jak myślisz. Bardzo trudno jest zapomnieć o przeszłości, tym bardziej, jeśli ta przeszłość sama nam się ciągle przypomina – wczoraj otrzymaliśmy urzędowe pismo od jego przełożonych, w bardzo łagodnych słowach wzywające go do powrotu do kapłaństwa… A w jakimś sensie on zawsze będzie księdzem. Zawsze. Jeśli chodzi o mój „masochizm” to dzisiaj akurat jest odpowiedni dzień na takie rozważania.;) Natomiast co do „ofiary” i „poświęcenia” to zawsze uważałam, że należy je zdecydowanie odróżnić od „cierpiętnictwa”, które z lubością praktykują zwłaszcza niektóre kobiety. Katechizm KK uczy, że małżonkowie powinni „ofiarowywać się” sobie wzajemnie – nie jest więc dobrze, gdy w związku „stara się” tylko jedna strona – to wtedy rodzi się to zniechęcenie i „tyle dla niego poświęciłam, a on tego nie docenia!” Natomiast prawdziwe poświęcenie rodzi się z miłości i jako takie jest „bezbolesne” i bezinteresowne. Czy kiedy jako matka wstajesz w nocy do dziecka, oczekujesz, że ono Ci się jakoś za to „odwdzięczy”? Myślisz, że Jezus liczył na wdzięczność?Taka właśnie jest miłość – nie oczekuje niczego w zamian. Dziękuję za życzenia – postaram się mimo wszystko spędzić ten dzień radośnie!:)

      1. :-)).Czy jak wstaję do dziecka to oczekuję ,ze mi się odwdzięczy??Nie.Moja mantra to „wychowuję dzieci dla swiata”.Wyjdą z gniazda i jeśli spełnię dobrze swoja rolę -będę mnie odwiedzać bez poczucia przymusu:-)).Znam kobiety ,ktore z braku wlasnego życia wiążą swoje życie z życiem dzieci.To chyba jakieś nieporozumienie.A jeszcze popatrz na mnie-matka trójki dzieci-czasem aż marzę ,żeby poszły w swiat i zebym miała czas dla siebie.To taki mój osobisty egoizm.Nie przekłada się na moje relacje z dziećmi.No może kiedyś raz- jak moja nastarsza córka powiedziała, że chce wyemigrować do Kanady i mnie ze sobą zabrać.No – to mnie przeraziło hahha.No to z innej flanki Albo.Mam fajną Mamę z fajnymi wadami i zaletami.Mądrą mądrością życiową.Kiedy było mi źle i byłam w takich nastrojach jak Ty mówiła mi..”to wszystko minie , pozwól temu przeminąć, niech to się wypełni i przeminie”.Teraz wiem ,że miała rację chociaż wtedy mnie to wkurzało maksymalnie ..wkurzało mnie ,że cały swiat ze mną nie płacze i nie rozstrząsa moich dylematów :-)).Myślę ,że byłam w owych czasów nie do strawienia i że mój mąż musiał mnie jednak bardzo kochac ,że mnie nie zostawił.Albo-uśmiechnij się..wszystko mija, przemija, nasze namietności, myśli przykre, radosci i smutki.Bo takie jest życie.Podnieś wysoko głowę -jesteś wspaniałą osobą , z ogromnym sercem i wiedzą.100 lat!!

        1. Uśmiecham się, Izo, dużo się uśmiecham! Naprawdę jestem bardzo pogodną osobą i P. tak samo skłonny jest do śmiechu (i nasz Tosio jest po „nasz” tym „obciążony dziedzicznie”;)) – choć może z treści tego bloga to nie zawsze wynika. Za „sto lat” dziękuję – mam taki szczery zamiar.:))) A znasz to? „Kochanej Babci, z okazji 99. urodzin, stu lat życia życzą Spadkobiercy?”:)

  2. Kilka lat temu podjęłam podobną decyzję i to był dobry ruch i go nie żałuję. Teraz juz chyba za późno na rozmyślania co by było gdyby… Nie warto gdybać, życie jest zbyt krótkie. Żyję, kocham i jestem kochana a decyzja już została podjęta. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!

    1. Dziękuję! Wobec tego – wiele szczęścia życzę. Weź jednak pod uwagę, że czasami potrzeba czasu, by nabrać dystansu do swoich wyborów – może po prostu te 2 lata to jeszcze zbyt krótko? Z drugiej strony, właśnie przyszła mi do głowy ciekawa nauka, jaka płynie z biblijnej historii o żonie Lota. Ona obejrzała się za siebie – i zastygła jak ten słup soli. 🙂 Z tego wniosek, że kto zbyt często patrzy wstecz, nie rozwija się, nie idzie naprzód. A przecież nasza droga zawsze zawiera w sobie jakiś element ryzyka, decyzji o „opuszczeniu ojczyzny” (jak Abraham, którego słusznie nazywa się „ojcem wiary”) – bez względu na to, jak czujemy się tam dobrze i bezpiecznie. P., kiedy mnie namawiał do tego kroku, mówił: „Nie bój się, że spalisz za sobą mosty – bo będziesz miała nowe!” I jeżeli wierzę, że to Bóg mnie prowadzi, to powinnam Mu wreszcie zaufać. W poprzednią niedzielę czytaliśmy w naszych kościołach ten piękny fragment z Księgi Izajasza:”Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też droge na pustyni, scieżyny na pustkowiu.” (Iz 43,18-19). Ano, właśnie.:)

  3. Cóż dzisiaj moge napisać… Życzę Tobie wszystkiego najlepszego, wiele pociechy z waszego synka oraz tego abyś spotykała na swojej drodze osoby z którymi znajomość wyda dobre plony.;D

  4. Jezusowy wiek spełnienia dojrzałego 🙂 Wiek piękny i wymagający. Wiele radości i doświadczania przemiany słowa w ciało, wodę w wino, gąsienicy w motyla (nowe stworzenia), spieczonej ziemi w urodzajny ogród itp. Jeżeli takowe zmiany nie są potrzebne to tym lepiej – Wszystkiego najlepszego Aniu!!

    1. Dziękuję za tak piękne i głębokie słowa, Jerzy!I nie martw się o mnie. Ks. Twardowski napisał, że „kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno.”

  5. „Facet”nie miał „zagwozdki”-uważam,że odpowiedział Ci bardzo rozsądnie,to raczej Tobie zabrakło argumentów w tej dyskusji,gdy napisał Ci,że trudno uwierzyć w miłość,która odciąga od sakramentów.Nie chcę się kłócić,po prostu nie podoba mi się styl jakim wyraziłaś się o tym księdzu.POZDRAWIAM

    1. Wiem, że trudno Ci w to uwierzyć – ale jestem ostatnią osobą, która chciałaby obrazić jakiegokolwiek kapłana – zawsze żywiłam do nich ogromny szacunek, także i do mojego blogowego rozmówcy. A te słowa miały mieć wydźwięk żartobliwy (bo nie wszystko da się ująć w prosty schemat, a już najmniej moje życie) a nie złośliwy. Przykro mi, że tak to odebarałaś/eś.

Skomentuj ~Iza38K Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *