Niezbędnik prawdziwego mężczyzny.

Wydaje mi się, że feministki ze „starej szkoły” wciąż zajmują się biadoleniem nad tym, jak to trudno w dzisiejszych czasach być kobietą, a zdają się zupełnie nie zauważać, że niełatwo w nich być także mężczyzną.

Niedawno od swojej matki chrzestnej dostałam (krążącego od dłuższego czasu po Sieci) maila o tym, jak to „łatwo jest zadowolić kobietę” :

NALEŻY TYLKO BYĆ:

  1. sympatycznym,
  2. wysportowanym, ale
  3. inteligentnym, ale
  4. silnym, ale
  5. kulturalnym, ale
  6. twardym, ale
  7. łagodnym i
  8. czułym, ale
  9. zdecydowanym, ale
  10. romantycznym, ale
  11. męskim
  12. wesołym i
  13. dowcipnym, ale
  14. poważnym i
  15. dystyngowanym
  16. odważnym, ale
  17. ciepłym misiem, ale
  18. energicznym
  19. zapobiegliwym
  20. kreatywnym
  21. pomysłowym
  22. zdolnym, ale
  23. skromnym i
  24. wyrozumiałym
  25. eleganckim, ale
  26. stanowczym
  27. żarliwym, ale
  28. chłodnym, ale
  29. namiętnym
  30. tolerancyjnym, ale
  31. człowiekiem z zasadami
  32. honorowym i
  33. szlachetnym, ale
  34. praktycznym i
  35. pragmatycznym
  36. praworządnym, ale
  37. gotowym zrobić dla niej wszystko [nawet skok na bank;)],czyli
  38. zdesperowanym (z miłości), ale
  39. opanowanym
  40. szarmanckim dla (innych) kobiet, ale
  41. stałym i
  42. wiernym
  43. uważnym, ale
  44. rozmarzonym
  45. ambitnym
  46. godnym zaufania i
  47. szacunku
  48. gotowym do poświęceń i, przede wszystkim,
  49. wypłacalnym. 😉

                                              

I wydaje mi się, że kobiety same bardzo często nie zauważają, że te rozliczne wymagania, jakie stawiają przed swoimi partnerami są często wewnętrznie sprzeczne – i przez to niemożliwe do zrealizowania. A potem łkają, że „prawdziwych facetów już nie ma”! 🙂

A co to DLA MNIE znaczy, że ktoś jest „prawdziwym mężczyzną”?

Jest to moim zdaniem ktoś taki, kto:

1. Wie, że jest silny, ale umie panować nad swoją siłą i swoim gniewem. Dlatego „prawdziwy mężczyzna” nigdy nie skrzywdziłby kobiety ani dziecka. Nie musi nikomu niczego udowadniać.

2. Jest gotów zawsze CHRONIĆ tych, których kocha. Rosyjskie przysłowie mówi, że w towarzystwie prawdziwego mężczyzny kobieta powinna czuć się bezpiecznie, „jak za kamienną ścianą.”

3. Nie ucieka przed problemami – niezależnie od tego, czy „problemem” jest akurat brak obiadu, wywiadówka syna czy depresja żony.  (A ilu z nich odchodzi, bo nie potrafią „poradzić sobie psychicznie” np. z chorobą dziecka?!)

I muszę z dumą powiedzieć, że mam niewątpliwe szczęście mieć przy sobie mężczyznę, który spełnia wszystkie trzy powyższe warunki. 🙂

21 odpowiedzi na “Niezbędnik prawdziwego mężczyzny.”

  1. Zgadzam sie z Toba 🙂 Mimo iz jestem mkobieta sadze ze czasami przesadzaja stawiajac tak wysoka poprzeczke swoim partnerom. Nie wystarczy im ze i tak sie staraja. Zachowuja sie jak treserki, a moze chca pokazac swoja dominacje? Roznie to bywa ale wiem jedno ciezko zadowolic kobiete 🙂

  2. Czy nam się to podoba czy nie-to przy wyborze partnera decyzję podejmuje -biologia.Nasz instynkt wybiera – potencjalnie najlepszego „ojca” naszego potomstwa.Życzę wszystkim kobietom aby ich PARTNER pozwalał im rozwijać skrzydła i vice versa.

    1. Czytałam, Izo, że jest to nawet jeszcze bardziej skomplikowane – najpierw (w początkowej fazie zauroczenia) chętniej wybieramy na partnerów „niegrzecznych chłopców”, mężczyzn w typie macho, bo chodzi przede wszystkim o dobór „dobrych” genów – potem zaś szukamy tych łagodniejszych, odpowiedzialnych, jako lepszych kandydatów na ojców. A wiadomo, że te dwa typy niezwykle rzadko łączą się w ciele jednego człowieka.;) .Na dodatek ten instynktowny dobór może być zakłócany przez szereg różnych czynników – jak np. faza cyklu, czy stosowane pigułki antykoncepcyjne (stwierdzono u częśći stosujących je kobiet nie tylko obniżenie libido, ale nawet awersję na zapach czy dotyk mężczyzny).No, i potem okazuje się, że ten nasz „słodki drań” w codziennym życiu się nie sprawdza, a „kochany miś” jest nieco…nudny.:) Dodatkowo sama biologia zdaje się to komplikować – z jednej strony ludzie (na ogół) poszukują trwałych relacji, podobnie jak niektóre ptaki, a z drugiej – występuje u nas wyraźny dymorfizm płciowy (silniejszy „samiec” mniejsza „samica”), co u wszystkich gatunków skłania osobniki płci męskiej do posiadania wielu partnerek.:)Chociaż nigdy nie mogłam się nadziwić, że mężczyźni, którzy przy wyborze samochodu raczej nie kierują się wyglądem karoserii, przy wyborze partnerki często postępują odwrotnie.:) No, i potem plują sobie w brodę („gdzie ja miałem oczy!”) gdy okazuje się, że ta „zimna piękność” jest…nieczuła po prostu. Ps. Czy uważasz, że życie w dobrym związku może nas „zniewolić”, podciąć skrzydła? 🙂 A co do mężczyzn, to sądzę, że każdy z nich może stać się dojrzały i odpowiedzialny -trzeba mu tylko na to…pozwolić. Myślę, że oni na ogół się wycofują, bo zbyt często „dostają po łapkach”, są strofowani – a tego BARDZO nie lubią. Czy myślisz, że facet, któremu się w kółko powtarza „to nie twój interes!” będzie się angażował wtedy, kiedy NAM akurat będzie to na rękę?

      1. A ile jest tych doskonałych związków Droga Albo?? Nie będę pisać o rozwodach.Piszę o małżeństwach w których ludzi są ze sobą „bo tak trzeba’, „ze wzgledu na dobro dzieci” etc. a ludzie się nienawidzą, gardzą sobą sa chorzy autentycznie na rożne choroby, są nieszcześliwi.Ja to znam z autopsji.Moje wujostwo-ciotka dewotka – wujek nieszczęśliwy.Na dwa dni przed Jego gwałtowną śmiercia szłam z nim przez pola i płakał..płakał jak dziecko.Mowił- „jestem taki nieszczęsliwy-ale w mojej rodzinie nigdy nie było rozwodów.Gdyby nie to już dawno bym odszedł.”Byłam strasznie skonsternowana bo z zewnatrz wydawało się -że to takie zgdone i piękne małżeństwo.A ciotka??Po śmierci wujka -„odżyła”.Działali na siebie toksycznie.To samo widzę u swoich pobożnych teściów…schorowanych.Wiem ,ze jest już zmiana -że kobiety już tak chętnie nie pozwalają sobie narzucić czyjąś wolę, męskie wyobrażenia..ale czy w ogóle o to chodzi??O narzucanie woli? A gdzie przykazanie-miłuj bliźniego swego jak siebie samego-czyli dbaj o drugą osobe jak o siebie-i nie chodzi tu o obiad, pranie czy utrzymanie rodziny.O komfort psychiczny chodzi.I wiem jakie to trudne-szczegolnie-gdy zauroczenie biologiczne mija-a mija…ja po wielu latach małżeństwa – dopiero uczę się tak naprawdę kochać.Mój mąż też.Ewoluujemy…

        1. Nie mówiłam o związkach „doskonałych” Izo – takie w ogóle nie istnieją, bo nie jesteśmy aniołami i sądzę, że ludzie, którzy się rozwodzą po dwa, trzy, pięć razy – są ciągle zawiedzeni, bo wciąż szukają tej „miłości idealnej.” Mówiłam o DOBRYCH związkach. 🙂 Nie twierdzę, że nie istnieją złe, niedobrane małżeństwa i pary (bo czy życie w „wolnym związku” jest takim pasmem szczęścia, jak się to czasem przedstawia? Często pytam: „Jak Cię zdradzi czy pobije jako nie-mąż, to wtedy co – mniej Cię boli?”). Na pewno istnieją, chociaż nie wiem, czy jest ich naprawdę tak dużo, jak się mówi. Żyjemy w świecie, w którym każde przygnębienie urasta od razu do rangi „depresji”, a każde nieporozumienie jest oznaką „problemów w związku.” Tymczasem jest prawdą, że – jak mówią moi Rodzice (36 lat dobrego – nie idealnego!-małżeństwa) coś takiego jak „idealna zgodność charakterów” w ogóle nie istnieje. A miłość to nie jest dar dany nam raz na zawsze – jest to raczej coś, nad czym dzień po dniu trzeba pracować (sama wiesz). I takie sytuacje, jak opisane przez Ciebie w Twojej rodzinie zdarzają się najczęściej dlatego, że ludziom się po prostu nie chce podejmować tego wysiłku – zresztą wiadomo, że zawsze łatwiej wymagać, żeby to KTOŚ (mój mąż, moja żona, moje dzieci) się zmienił, niż żebym to miał być ja sam. Niekiedy też sądzą, że jakikolwiek „papierek” zwalnia ich z tego obowiązku – bo już sobie kogoś „zakontraktowali” i nie muszą się więcej starać. Tymczasem nawet sakrament małżeństwa ma być tylko POMOCĄ dla małżonków w pracy nad sobą. Wiesz, Izo, ja wierzę w cuda, ale wiem także, że Bóg nigdy nie robi „za nas” tego, co powinniśmy zrobić sami – tak więc nawet największa dewocja nie ocali niczyjego małżeństwa.

          1. Bardzo lubię film „Wojna państwa Rose” z de Vito , Douglasem i Turner.Oglądamy go często z meżem i sobie „omawiamy” ze śmiechem jakie błache z pozoru blędy prowadzą do tragedii i jakie jest ludzkie „zapamiętanie” w miłości własnej…

          2. Tak! Nawet drobne z pozoru złośliwości mogą wywołać lawinę wydarzeń.Czytałam o żonie, która wniosła pozew o rozwód, bo mąż przez lata czytał przed nią jej ulubione kryminały i na pierwszej stronie pisał, kto jest mordercą. 🙂 Sąd podobno zinterpretował to jako psychiczne znęcanie się. 😉

          3. Ale jesteśmy za przeproszeniem „świniami” nie obrażając świń hahah…Dobrze ,że mój mąż omija moje ksiazki bo bym go chyba zabiła..On wie ,ze to moje sacrum.. Jego sacrum to muzyka..Jednak kryminalów jakoś nie lubię..bo można przeczytać je tylko raz…:-)))

  3. U mojego meza najwiekszym atutem byla inteligencja ,zarowno ta nabyta,wrodzona,jak i zyciowa.Umial je wszystkie polaczyc,tak iz nie trzeba bylo niczego prostowac ani za wiele wymagac.Ale powiem w skrycie ,iz urzeka mnie osobowosc naszeo bibilijnego Patriarchy Jakuba.

    1. No, Jakub to był taki „słodki drań”, (wypisz-wymaluj jak mój młodszy brat) nabroił niejedno, ale zawsze jakoś mu się „upiekło” bo miał tyle wdzięku i uporu, że wszyscy mu ulegali – jego matka, brat, Laban, a w końcu i sam Pan Bóg. 🙂 Jego bliźni brat Ezaw, który nie był taki uroczy, nie miał tyle szczęścia.:) Ale nigdy nie mogłam zrozumieć, jak on mógł nie rozpoznać, że kobieta, która przyszła do niego w noc poślubną nie jest jego ukochaną Rachelą ale jej siostrą. 🙂 No, i trochę za bardzo ulegał rywalizującym o niego kobietom – tak, że w końcu miał już dwie żony i dwie nałożnice. To chyba trochę za dużo jak na jednego faceta…:)

      1. Hahha brzmi to jak opowieść z „Baśni Tysiaca i jednej Nocy”..dobre.Erotyczne.Nie sądziłam ,ze Pani Teresa ma takie ideały męskie.hahha.

        1. Takich „erotycznych” opowieści jest w Biblii więcej 🙂 – pisałam już gdzieś o tym. A co do Jakuba, to autor biblijny usprawiedliwia go tym, że narzeczona była zasłonięta welonem i było ciemno 😉 – zapewne także wino wypite podczas uczty zrobiło swoje…jednakże to i tak dziwne, tym bardziej, że w Racheli zakochał się „od pierwszego wejrzenia”. Trzeba mu jednak przyznać, że kiedy zauważył swą „pomyłkę”, zachował się jak mężczyzna – nie odesłał od siebie niekochanej Lei (jako starsza i mniej urodziwa od siostry, a do tego pozbawiona dziewictwa, nie miałaby zapewne szans na powtórne zamążpójście) – ale ją przy sobie zatrzymał jako drugą żonę, przez co zresztą całe życie miał potem kłopoty.:)

  4. A ja właśnie u siebie napisałam o jęczącym narodzie polskim, a najbardziej jęczą chyba właśnie kobiety ;)www.sparksiasta.blog.onet.pl

    1. Racja – niektóre kobiety wiecznie narzekają – taka nigdy nie przyzna, że ma dobrego męża i szczęśliwe życie, że naprawdę ładnie wygląda, a ciasto wyjątkowo jej się udało. 🙂 Myślę, że robią to po to, aby wzbudzić współczucie i „wyłudzić” od słuchaczy odpowiednią porcję pocieszeń.

  5. Albo, świetna notka! Kobiety stawiają tak wiele wymagań, rzadko jednak oferują coś od siebie 🙁 Wielu mężczyzn, mimo, że naprawdę bardzo się stara, wciąż słyszy jacy są „do niczego”, w końcu mają dość… Partnerka, która wspiera, zachęca, rozumie – o wiele bardziej pomaga swojemu mężczyźnie, niż ta, która tylko zrzędzi. „Lepiej mieszkać na poddaszu, niż z kobietą swarliwą w pałacach”. Coś w tym jest -:) Z drugiej strony obserwuje się wiele związków, które opierają się nie na decyzji, ale na powierzchownej fascynacji, zabawie, „dopóki jest nam dobrze”, ale kiedy przychodzą problemy, mydlana bańka pęka i nie ma już niczego więcej. Wielu mężczyzn ucieka od odpowiedzialności, a wiele kobiet (żon) nie potrafi też docenić partnera… Pozdrawiam Cię serdecznie!

    1. Pewien młody chłopak z goryczą napisał na swoim blogu, że „jakaś przedziwna logika każe kobietom bardziej doceniać jedno ciepłe słowo, które następuje po serii wyzwisk, niż sto takich słów, które następują po tysiącach poprzednich.” Młody autor dochodzi nawet do wniosku, że być może lepiej jest traktować dziewczynę źle niż ją „ubóstwiać nad życie.” Smutne to, ale chyba prawdziwe…

  6. A ja należę do kobiet wiecznie niezadowolonych i narzekających. Ma to też swoje uzasadnienie w powiedzeniu; „nie chwal dnia przed zachodem słońca”. Ale ponieważ mąż tego nie przeczyta to z ręką na sercu mogę powiedzieć ; „mam wymodlonego męża i ojca NASZYCH dzieci” . Nie mogę tego głośno powiedzieć, bo by się znarowił; bo by usiadł na laurach; bo by mu woda sodowa uderzyła do głowy; bo by zaczął mnie podnosić poprzeczkę; bo by…… a kto to odgadnie co by ….? ale codziennie dziękuję Bogu za dar jakim jest mój ślubny i modlę się aby go darzył jak najdłużej dobrym zdrowiem.

    1. A czy sądzisz, Basiu, że ciągłe narzekanie dodaje Twemu mężowi skrzydeł? Zdradzę Ci pewną tajemnicę: z wszystkich rzeczy, jakie są pod słońcem, „oni” najbardziej pragną PODZIWU (w oczach innych mężczyzn a także, naturalnie, w oczach ukochanej kobiety). I jeśli go nie znajdują tam, gdzie trzeba, mogą zacząć sobie szukać jego „alternatywnych źródeł” (jak myślisz, dlaczego mężczyźni zdradzają swoje żony?). Ja mam taką zasadę: chcesz mieć „męża idealnego”? To jak najczęściej mów mu, że JUŻ taki jest. Będzie się starał ze wszystkich sił „dorosnąć” do wyobrażenia, jakie masz o nim. Sprawdziłam – to działa!Nie sądzę, by mój P. naprawdę wiedział, jak opiekować się 1-dniowym noworodkiem (bo niby gdzie się miał tego nauczyć?), ale ponieważ ja niezachwianie wierzyłam, że on to potrafi – no, to sobie poradził…

      1. „I jeśli go nie znajdują tam, gdzie trzeba, mogą zacząć sobie szukać jego „alternatywnych źródeł” (jak myślisz, dlaczego mężczyźni zdradzają swoje żony?).” To samo sobie pomyślalam.Mężczyźni, którzy nie są podziwiani w domu, chwaleni , doceniani spotykają potem kobiety, które wpadają w zachwyt nad nimi i wtedy dochodzi jak to określiła Basia do „znarowienia”. Oni potem zdradzają i odchodzą.Bo każdy -nie tylko mężczyźni-my kobiety też-potrzebujemy jakiejś akceptacji, jakiejs pochwały.Niestety jesteśmy wszyscy próżni i egocentryczni.Tacy jesteśmy i nie ma co się zapierać ,ze tak nie jest.Ja też byłam taką wiecznie utyskującą żoną , sprawiającą wrażenie wiecznie niezadowolonej.Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.Nie cieszyłam się codziennością i tym ,że mam męża naprawdę supermena.Do czasu gdy…gdy usłyszałam slowa przepełnione gorycza : po co ja ma się starać skoro gdy robię wszystko co mogę ty i tak jesteś niezadowolona”. No miłe to nie było i nawet w pierwszym momencie to się trochę obraziłam.No bo jak to?? Ja „najlepsza z żon” mam jakieś wady??Ja jestem wieczną krytykantką??A potem dotarło do mnie-że On ma rację.Że moje postępowanie było złe.Nadal daleko mi do ideału, łapię się na swoim egocentryźmie.To jest naprawdę wielki grzech ,ze tak to ujmę.

Skomentuj ~Sander. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *