Niektóre rodzaje (nie)wierności…

Ktoś ostatnio zaproponował, by w obliczu zbliżającej się nieuchronnie konfrontacji z islamem Kościół wycofał się z rzekomo zbyt wysuniętych pozycji i, ni mniej ni więcej, tylko… zniósł sakrament małżeństwa – w zamian propagując „miłość i wierność” w różnego typu związkach nieformalnych.

I chociaż nie podoba mi się sama koncepcja „wojny cywilizacji” , to jeżeli już musi do niej dojść, nie wydaje mi się, by najlepszym sposobem, by ją „wygrać” było takie radykalne obniżenie „poprzeczki”. Doświadczenia Europy Zachodniej pokazują raczej, że ludzie wychowani w bardzo liberalnych i „otwartych” wspólnotach protestanckich chętnie przechodzą na znacznie bardziej rygorystyczny islam. Najwidoczniej wcale nie potrzebujemy takiej religii, która „pozwala” nam absolutnie na wszystko…

Muszę przyznać, że w teorii brzmi to kusząco – tym bardziej, że jako żona „eksa” sama jestem żywotnie zainteresowana tym, by ta wiekowa Instytucja przygarnęła do serca różnych „wykluczonych” podobnie jak ja.

Ale… człowiek to jest taka dziwna istota, że ZAWSZE będzie dążyła do przekraczania stawianych sobie granic (wszystkie religie tłumaczą to  słabością naszej natury) bez względu na to, jak szeroko byłyby one zakreślone.

Jak to mówi mój ulubiony dr House, i o czym tu już pisałam, „problem z wyjątkami od reguły leży w wyznaczaniu granic.” Gdzie zatem leżą te granice, poza którymi znajduje się to, co na pewno jest już „niemoralne”?

Czy np., w imię tej „dobrej współpracy” z ludźmi o różnych światopoglądach, Kościół powinien zaakceptować nie tylko wolne związki (również osób jednej płci), ale także, np. związki typu „poli” (zwolennicy związków poligamicznych mówią przecież, że w tym wszystkim nie chodzi wcale o seks, lecz o miłość!) czy też pary „swingujące” (one z kolei twierdzą, że nie można mówić o „zdradzie” tam, gdzie jest obopólna zgoda – i że to, co robią nie ma z miłością nic wspólnego, ponieważ kochają „wiernie” tylko jedną osobę – swego stałego partnera. Cała reszta zaś to tylko „hobby”, jak każde inne). W końcu  biblijny Jakub też miał dwie żony, a Abraham (stawiany jako „wzór wiary”!) – żonę i konkubinę…

Warto jednak zauważyć, że taki „alternatywny” styl życia nie przyniósł szczęścia nie tylko czcigodnym patriarchom, ale, ostatecznie, także np. Jeanowi Paulowi Sartre i jego partnerkom, z którymi przez wiele lat tworzył nowoczesną i pozornie szczęśliwą „Rodzinę” typu „poli”…

A w jego ojczystej Francji coraz popularniejszy staje się tzw. „seks towarzyski” – idzie się do łóżka nie dlatego, że się kogoś kocha czy choćby lubi, ale po to, by…się z nim bliżej zapoznać. Dawniej ludzie w tym celu chodzili do kina czy do pizzerii…Ci, których się zna dzielą się zatem na tych, z którymi się (już) spało, z którymi aktualnie się sypia, i z którymi będzie się sypiać w przyszłości… Brrrr!

Ale żeby mimo wszystko potraktować temat z pewnym przymrużeniem oka, jeszcze anegdotka.

Mojżesz zszedł z góry do ludu i oznajmił:
-Słuchajcie, ludu Izraela, mam dla was dwie wiadomości – dobrą i złą. Którą z nich chcecie usłyszeć najpierw?
-Dobrą, dobrą!- zakrzyknął lud Izraela.
-Dobra jest taka: negocjowałem z Bogiem i z 613 Przykazań zgodził się zejść do Dziesięciu…
-A ta zła wiadomość?
– No, cóż…Szóste nadal obowiązuje!

I moje pytanie brzmi – czy nie byłoby nam dużo łatwiej zaakceptować chrześcijaństwa (i w ogóle każdej innej religii), gdyby to szóste jednak nie obowiązywało? A jednak nie jest prawdą, że coś „nie może być grzechem, jeżeli jest PRZYJEMNE.” Z tego, co wiem, narkomani i gwałciciele też doświadczają „przyjemności” w trakcie swoich czynów…

19 odpowiedzi na “Niektóre rodzaje (nie)wierności…”

  1. Wiesz Albo to jest strasznie złożony probelm i kulturowo i biologicznie.I jak to się mówi-nie ma dymu bez ognia.Kiedyś zapytałam męża- dlaczego faceci zdradzają.Odpowiedział mi ,że z frustracji.Albo chleją albo „idą w seks pozadomowy”.Tu na nic się zdadzą nakazy i zakazy.Nawet mnie już nie dziwi ,że gdy kobieta zdradzi to od razu wyzywana jest inwektywami a gdy facet -to się to zawsze da jakos usprawiedliwić.Polecam książki i Osho-„Seks się liczy” i Eichelberga „Kobieta bez wstydu i winy”.Jeśli chodzi o Kościół to uważam ,ze w ogole powinien on zmienic stosunek do seksu.Ale wtedy mógłby upaść dogmat o wiecznym dziewictwie matki Jezusa czy celibat.Jak to ujął moj ulubiony aktor Anthony Hopkins-„Seks jest straszną siłą -przez niego wszczynano wojny , upadały mocarstwa”.Nie umiem się w sumie odnieść jakoś klarownie do teamtu bo mi się wydaje ,że nasza europejska kultura oscyluje pomiędzy skrajną ascezą a rozbuchaną seksualnością.I do tego dochodzi bilogia.Badania wykazują ,że co 10-ty facet nie jest biologicznym ojcem dziecka ,ktore wychowuje.Może prof.Strzałko ma rację mówiąc podczas wykładu o śmierci w PPG ,że małżeństwo ma inną funkcję niźli sama prokreacja.Możemy budować tamy wokół seksualności ludzi a ona i tak znajdzie swoją wyrwę, albo nagromadzona eksploduje lub totalnie stłamszona wywoła choroby psychiczne.

    1. Masz rację – toteż i ja nie rozstrzygam problemu, stawiam jedynie pytania. Nasza biologia także jest bardziej skomplikowana, niż by się wydawało z pozoru. Niedawno gdzieś znalazłam myśl pewnego biologa, który stwierdził, że chociaż „człowiek jest niezaprzeczalnie jednym z naczelnych, to jednak nie takim samym, jak inne.” Razem z P. dawno doszliśmy do wniosku, że chociaż ludzie są ssakami, to pod względem zachowań seksualnych przypominają raczej niektóre ptaki (przede wszystkim ze względu na długi okres wychowywania potomstwa). Tymczasem zwolennicy zupełnej „wolności seksualnej” (z Kinseyem na czele, który uważał WSZELKIE zachowania seksualne ludzi, włącznie z pedofilią, za „naturalne” a więc DOBRE) najchętniej porównują nas do innych małp, np. do bonobo, u których „swoboda seksualna” jest nagminnym zjawiskiem. Nie jestem przekonana, że naprawdę najlepszym sposobem stawania się CZŁOWIEKIEM jest naśladowanie zwierząt…Inna sprawa, że człowiek jest JEDYNYM stworzeniem we Wszechświecie, które w związku z seksem doświadcza dylematów natury moralnej – i nie sądzę, by jakakolwiek „rewolucja seksualna” mogła to zmienić. Myślę, że stawianie sobie takich pytań („czy to, co robimy, jest DOBRE?”) leży po prostu w naszej naturze.

  2. Szóste przykazanie brzmi: „Nie będziesz zabijał”, zaś to o które Tobie chodziło: „Nie będziesz cudzołożył.” – jest ono siódmym przykazaniem w Prawie Pana. Mojżesz był żydem, więc co do numeracji nie pomyliłby się. Niestety, biedni bracia katolicy źle owe przykazania wyliczyli i trwają w swoim błędzie i bałwochwalstwie po dziś dzień…

    1. Drogi Ali: jestem katoliczką i nie czuję, abym z tego powodu była „biedna”, nie czuję również, bym „trwała w błędzie i bałwochwalstwie” – wiem o przeredagowaniu treści przykazań i przypuszczam, że każde katolickie dziecko, które chodziło na religię wie o tym także. Żeby się nie rozwodzić nad przyczynami, powiem tylko, że my uważamy, że skoro Jezus sam był „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15) to swoim przyjściem „uprawomocnił” swoje wizerunki. Choć, oczywiście, „bałwochwalstwem” jest czczenie ich tak, JAKBY były „bogiem” same w sobie. Zresztą to nie dotyczy tylko tych „biednych katolików” – podobnie rozumują bracia prawosławni, czemu o nich nic nie mówisz? 🙂 A ten dowcip, który zacytowałam, ma jeszcze jedną wersję, bardziej „poprawną” z Twego punktu widzenia: „Mojżesz zszedł z góry od Pana, aby ogłosić ludowi wszystkie Dziesięć Przykazań. Gdy doszedł do „Nie cudzołóż!”, Izrealici zawołali: „Skreśl siódemkę!Skreśl siódemkę!” Mojżesz uczynił im to, czego się domagali – i odtąd często piszemy cyfrę „7” z przekreśleniem u góry.”;)

  3. Jak to kiedyś ktoś powiedział: człowiek różni się tym od zwierzęcia, że potrafi panować nad różnymi rzeczami w tym nad popędem. Ludzie sami sobie utrudniają życie, to wszystko siedzi w naszych głowach. Co prawda problem jest złożony i jeżeli chodzi o zdradę to wina nigdy nie leży po jednej stronie i zaczyna się wcześniej, nie w momencie zdrady. Często po prostu nie potarfimy rozmawiać, a rozmowa wiele daje…Co do swingujących… Ciało ludzkie jest czymś świętym, my jesteśmy światyniami Boga, koroną życia… Należy mieć szacunek wobec siebie i innych. Co się dzieje z naszą moralnością? Jeżeli ktoś nawet jest ateistą czy agnostykiem to jakieś prawa naturalne chociażby… Ja tego nie akceptuje z całą pewnością…

    1. Niestety, dziś powszechnie się uważa, że kategorie moralne („dobra” i „zła”) pasują do wszystkiego OPRÓCZ zachowań seksualnych…

    2. Bzdura:”Jak to kiedyś ktoś powiedział: człowiek różni się tym od zwierzęcia, że potrafi panować nad różnymi rzeczami w tym nad popędem.” Możecie sobie to wmówić..ale nie jesteśmy w stanie zapanować nad popędem.”Wyhamowany” popęd nakazami tzw. „etycznymi” prowadzi do zaburzeń psychosomatycznych.To jest udowodnione.I udowodnione jest ,że człowiek jeśli znajdzie się w okreslonych warunkach jest zdolny do wszystkiego – podkreślam:do wszystkiego.Możemy sobie tu mydlić oczy-że „ja nie , ja nigdy” etc.Jeśli się nie zdarzył żadnej z was „skok w bok” to OK -po prostu ,że tak to trywialnie ujmę nie miałyście zbyt silnego bodźca.Ja też.Ale Albo (sorry za wycieczkę osobistą-nie oceniam tego tylko podaję Ciebie za przykład) czy nie złamałaś jakiś swoich zasad łącząc się (przecież również seksualnie) z księdzem??Przeciez te nasze zasady to efekt socjalizacji w tej kulturze.Gdybyscie sie urodziły w innym kręgu kulturowym miałybyście inne zapatrywanie na seks.

      1. Izo 🙂 Freud udowodnił także, że wszyscy ludzie mają „naturalny” popęd zabijania – czy to jednak oznacza, że wszyscy jesteśmy skazani na to, by zostać mordercami? Zasady etyczne powstały właśnie dlatego, że ludzie WIERZĄ, że w swoim postępowaniu potrafią się kierować NIE TYLKO instynktami – czy gdybyśmy poszli w tej kwestii zupełnie „na żywioł” nie zniszczylibyśmy życia społecznego, a w konsekwencji i naszego „człowieczeństwa”? A jeśli wszystkie nasze popędy są rzeczywiście tak niemożliwe do opanowania a my sobie tylko to „wmawiamy”, jak sugerujesz, to dlaczego (za co?) właściwie każemy przestępców? Przecież oni postępują zgodnie ze swoją (naszą!) „naturą”? I jeszcze coś z Freuda – on twierdził, że nasza twórczość i tym podobne przejawy specyficznie „ludzkiej” aktywności to tylko wynik „przeniesienia popędu”, którego kultura nie pozwala nam rozładować inaczej. Chyba więc można postawić tezę, że gdybyśmy kierowali się wyłącznie naszymi popędami (a właściwie – gdyby to one kierowały nami) to cała nasza kultura nigdy by nie powstała.Życie zwierząt to proste zaspokajanie potrzeb – czym byśmy się wówczas od nich różnili? Oczywiście, poszczególne epoki i kultury różnią się pojęciem „moralności”, ale – inaczej niż myśleli wcześni antropologowie, zauroczeni rzekomo bardzo swobodnym „życiem seksualnym dzikich” – WSZYSTKIE znają to pojęcie. A ja wiem, że postąpiłam niezgodnie z własnym systemem wartości i dlatego wciąż doświadczam tych „masochistycznych” stanów, które Ciebie tak irytują. 🙂 A jeśli już pozwoliłaś sobie wobec mnie na tę „wycieczkę osobistą” to pozwól, że ja Ci się odpłacę tym samym – czy jeśli Twój mąż by Cię zdradził, uśmiechnęłabyś się wyrozumiale i powiedziała: „Nie przejmuj się, kochanie, przecież to jest NATURALNE?”:)

        1. Moja reakcja byłaby taka sama jak innych kobiet wychowanych w kulturze monogamii.Przecież jestem elementem kulturowym.Przecież mnie socjalizowano tak a nie inaczej.Przecież zostałam społecznie tak zaprogramowana.Gdybym urodziła się w innej kulturze gdzie nie byłoby monogamii -tam nie byłoby zdrady.Wiele razy zastanawiałam się co by było gdyby..Na pewno zraniłoby to moją „miłość wlasną”.Moje „ego”.Może bym i płakała.Bo przecież moja próżność zostałaby zraniona.A dalej teoretyzujemy to jakbym była mądra w tej sytuacji to powinnam pomyśleć tak:albo uległ sytuacji albo jest ze mną nieszczęśliwy.W każdym bądź razie na pewno byłabym zraniona-ale rpzeżyłabym i starala się żyć dalej.Po czasie by mi przeszło a po roku mogłabym nawet z nim rozmawiać haha.Napisalam szczerze.Nie wiem natomiast co by było gdybym to ja zdradziła męża.

          1. Co do tego: „Freud udowodnił także, że wszyscy ludzie mają „naturalny” popęd zabijania – czy to jednak oznacza, że wszyscy jesteśmy skazani na to, by zostać mordercami? ” No ja myślę ,że tak.W odpowiednich okolicznościach..wszystko jest możliwe.Powiedz sama-czy chciałabyś być sędzią w sprawie linczu we Włodawie??Myślę ,społeczeństwo nakreśla obowiązujace zasady a jak ktoś je łamie( w różnych okolicznościach , z różnych powodów także i z tego jak został socjalizowany, w jakiej rodzinie dorastał etc) podlega karze.Czyż nie jest zastanawiające ,że Polacy żądają przywrócenia kary śmierci??Zawsze zastanawiam się nad takim problemem etycznym -kim jest kat??Czyż nie też mordercą wynajętym przez społeczeństwo??A ci co wykonują karę śmierci w USA??Z zimną krwią.Przy „publice”.A wyobraź sobie ,ze urodziłaś się gdzieś hen gdzie nie docierają drogi, gdzie jest tropikalny las i są rytuały kanibalizmu??I co??Myślisz ,ze kanibale to „dzieci innego Boga”??Że Bóg zapomniał ich oświecić??Przeciez badania antropologiczne wykazują ,ze nasi przodkowie też dokonywali rytuału kanibalizmu.I dlatego mówię-nie sądź abyś nie był sądzony.I nigdy nie mow nigdy.Kaziu Marcinkiewicz -ultrakatolik pewnie gdyby mu ktoś jeszcze 2-3 lata temu powiedział co mu się przydarzy to pewnie by nie uwierzył..Ale się rozpisałam -przepraszam.

          2. Nie, Izo – ja jednak myślę, że człowiek jest „wolny” tj. zdolny przekraczać swoje biologiczne, społeczne i kulturowe uwarunkowania. Np. Twój mąż nie „musi” Cię zdradzać, choć zdawałoby się, że jego „męska natura” skłania go właśnie do tego.:) Mój ostatni spowiednik, ten filozof i etyk, mówił o tym, że o ile stosunkowo łatwo określić, co leży „w naturze” psa (wiadomo np. że pies nie będzie fruwał, prawda?) o tyle człowiek jest „naturą otwartą” tzn. sam może określić, co dla niego jest „naturalne.” I tak samo człowiek „socjalizowany” w plemieniu kanibali nie musiałby wcale koniecznie zostać ludożercą. Czy zresztą sądzisz, że plemiona „prymitywne” nie znają pojęcia „moralności”? Ależ znają – aczkolwiek w wielu punktach RÓŻNI się ona od naszej. I jeśli już pytasz o stosunek Pana Boga do tych „odmiennych systemów wartości” to wierzę głeboko (a KK naucza) że ci, którzy w szczerości serca podążąli za tym, co UWAŻALI ZA SŁUSZNE zostaną zbawieni – tak więc nawet kabibal może znaleźć się w niebie – niezależnie od tego, jak bardzo wydaje się to szokujące.:) Miłość Boża jest jednakże większa, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić.

          3. Pozbycie się egocentryzmu jest tym co ujęłaś :” ja jednak myślę, że człowiek jest „wolny” tj. zdolny przekraczać swoje biologiczne, społeczne i kulturowe uwarunkowania.”.Zgadzam się.Jednak tych co to potrafią jest chyba mniej niż 1% naszej populacji.Nie oszukujmy się.Bo ja mówię o prawdziwym uwolnieniu.Nie o „poświęceniach” etc lub rzeczach typu „bo tak nie wypada, czy normy tego zakazują”.Mówi się że święty jest dopóty świętym dopóki nie zdaje sobie z tego sprawy.I ja myślę ,że wiele w tym racji.Czy ja jestem w stanie potępić Kazimierza za Jego Isabel??Nie.Jak go widze (a wcale nie chcę :-)) w mediach to widze zakochanego faceta.Faceta, który uległ popędowi.I nie wpadam w święte oburzenie.Współczuję mu.Bo poniesie pelne konsekwencje społeczne.Ale jeśli taka była Jego wola ( czy aby na pewno wola a nie biologiczny popęd??)..co mi do tego ?Czy Jego eks-żona cierpi?/Na pewno.Tylko gdzie Ona była ta „Kaja” gdy Jej „Kajus” wyjechał do Londynu.Nie no cięzki temat wybrałaś.Tu nie ma jednoznacznych rozstrzygnięć :-)).Przynajmniej nie dla mnie.Ja nie umiem ot tak wziaść kamień i rzucić bo wiem ,że niczym nie rożnię się od innych ludzi i w pewnych sytuacjach zachowałabym się tak jak oni.Dobranoc.

          4. A czy ja gdziekolwiek kogokolwiek potępiłam „personalnie”, Izo?:) „Kazia” mi szkoda i to szkoda podwójnie – raz, że „hormony mu szaleją” na starość, a dwa – że rabini twierdzą, że mężczyźni, którzy na ziemi żyli z głupimi kobietami, nie będą kiedyś cierpieć mąk Gehenny (to taki żydowski odpowiednik „piekła” przynajmniej mniej więcej…). Szkoda mi również jego żony, choć wiem, że i ona nie jest tu bez winy. Jestem ostatnią osobą, która miałaby prawo „kamieniować” innych – tym bardziej, że wcale niemało jest „sprawiedliwszych” ode mnie, którzy na pewno mieliby szczerą ochotę cisnąć we mnie tym kamyczkiem. Zawsze jednak mogę stawiać pytania i prowokować dyskusję. Prawda? Dobrej nocy!

  4. Pani Aniu jako chrzescijanka jestem wierna Zasadom Bozym i nie zrobilabym niczego,co mialoby zly wplyw na moje relacje z Bogiem ,malzonkiem i wlasnym sumieniem.Ale rozwazajac temat z punktu widzenia bologicznego,czy psychicznego,dochodzi sie do wniosku,ze seks jest naturalna potrzeba kazdego stworzenia.To jest jak jedzenie,picie,odpoczynek,czynnosci fizjologiczne oraz wiele ,wiele innych naturalnych potrzeb.Ale! Czy czlowiek obdarzony rozumem,umiejetnoscia rozeznania,wnikliwoscia-nie ma wladzy nad nad pewnymi aspektami naturalnych potrzeb.Akurat z tych rzeczy,ktore wymienilam,czlowiek ma wladze nad swoja seksualnoscia,odzywianiem sie,natomiast te pozostale nie sa od nas zalezne.Prosze teraz zwrocic uwage na seksualnosc i pokarm,jak tutaj Bog pieknie dal nam wolna wole,bysmy nie byli ograniczeni.A wiec spozywamy,co chcemy i ile chcemy:Nadmiar-to grzech,a nawet jesli ktos nie wierzy;nadmiar prowadzi do innych przykrych konsekwencji.Seksualnosc-rozpasanie i codzolostwo-to grzech,dla niewierzacych moze zaowocowac niepozadana ciaza,chorobami przenoszacymi droga plciowa;nieporozumienia itp.Zatem sa jakies konsekwencje dla nas wszystkich w postaci w/w,z tym ze dla wierzacych owocuje rowniez przekroczeniem Prawa Bozego.Czasem ludzie nie potrzebuja zadnych ograniczen,po prostu wiedza,ze na pewne rzeczy nalezy miec zrownowazony poglad i sami sobie wyznaczaja granice swojej wstrzemiezliwosci,bo pewne przemyslenia harmonizuja z ich pragnieniami ciala.Czyta Pani Biblie ,zapewne zna pani historie Jozefa i zony Potyfara.Nie bylo wtedy jeszcze Prawa,ale Jozef wykazal sie niezwykla bystroscia umyslu i lojalnoscia wobec Boga,Potyfara,jego zony i wlasnego sumienia.Zdarzaja sie przypadki ,ze ludzie nie panuja nad tego typu zachowaniami,lecz w tym wypadku mamy do czynienia z chora psychika[mam na mysli zboczencow].Jest rowniez problem z ta grupa ludzi,.ktorzy musza miec ograniczenia[pewna forma nakazow,lub po prostu przepisy prawa,czy to swieckiego,czy Bozego.Dlaczego?Otoz wiele ludzi musi czuc oparcie,musi czuc respekt,szacunek,muisi miec poczucie odpowiedzialnosci.Gdyby wielu osobom dac absolutna wolnosc ,niczym nie ograniczona,mielibysmy chaos i mnostwo problemow.Czyz nie jest tak w tej chwili,kiedy czlowiek ma nad soba prawo.Natomiast sumienie czy jeszcze cos znaczy?

    1. Pani Tereso, bardzo mi się podoba to skojarzenie grzechu z „nadmiarem” czy „nadużyciem” czegoś, co samo w sobie jest dobre. I to ciekawe, że ci sami ludzie, którzy dziś już na ogół zgadzają się, że nieumiarkowanie (np. w jedzeniu i piciu) im szkodzi, często zachowują się tak, jakby właśnie SEKS był jedyną dziedziną, w której żadne zasady nie są potrzebne – ba, mogą być nawet niezwykle szkodliwe…

  5. Dla mnie jest to dziwne postawienie sprawy – albo zniesienie 6. przykazania albo wystąpienie z Kościoła. Nie jestem blisko związany z KRK, ale dla mnie jest to trochę dziecinny wybór.Przypuśćmy, że Człowiek A mówi: „Kościół zakazuje cudzołóstwa, które chcę popełnić. Zatem wypiszę się z Kościoła i te zasady nie będą mnie obowiązywać”. Za parę lat Kościół zniesie cudzołóstwo i ten sam człowiek powie: „Ok, to teraz mogę z powrotem stać się katolikiem”. Przecież to absurd! Jeśli ktoś nie akceptuje pewnych zasad kościelnych, bądź nie wierzy w doktrynę katolicką, to jak najbardziej powinien wypisać się z Kościoła. Jest to jednak obłudne bycie „in” bądź „out” z powodu zakazów, nakazów, w zależności co chcemy spełnić, a czego nie. Ludzie, którzy kierują się podobnymi wzorcami jak podany przeze mnie przykład, nie mają żadnego pojęcia o sensie religii – tacy są najgorsi, bo robią „sztuczny tłok” – niby jest katolicka większość, a jakby mało kto się poczuwa.Pozdrawiam

    1. To surowa ocena, Adku, ale niestety obawiam się, że prawdziwa. Przyszło mi jednak do głowy jeszcze coś. Załóżmy, że Kościół rzeczywiście „zniósłby” szóste przykazanie – i co dalej? Czy nie podnieśliby się z kolei złodzieje i nie powiedzieli „A co z nami?” I tak dlej, i tak dalej… Chcę przez to powiedzieć, że tak samo można by postąpić ze wszystkimi „niezmiennymi zasadami moralnymi” – tylko nurtuje mnie pytanie, czy rzeczywiście świat pozbawiony jakichkolwiek zasad byłby światem szczęśliwym?

      1. W ramach odpowiedzi na pytanie, które zadałaś na końcu, nieco odwrócę je i zapytam: „skoro świat z zasadami jest taki zły, to czym różniłoby się to od świata bez zasad?”. Ja uważam, że nie ma czegoś takiego jak Autorytet Absolutny, bynajmniej nie rzeczywiście istniejący. Ludzie sami wyznaczają sobie moralność, sami decydują, co chcą zrobić, a co nie. Tak naprawdę nie można (jest to utopia) czegoś oceniać pod względem moralności i niemoralności, bo coś dla jednego moralne, dla drugiego moralne nie jest. Kradzież jest zła zawsze, czy tylko wtedy, gdy przedmiot kradzieży nie służy do nakarmienia głodnych dzieci? No właśnie. Wracając jednak do pytania – świat bez zasad byłby albo inny, albo taki sam. Ani gorszy, ani lepszy. Takie jest moje zdanie 🙂 Pozdrawiam

        1. A ja będę przewrotna i odpowiem, że coś takiego, jak „świat bez zasad” w ogóle nie istnieje!:) Pomijając już fakt, że wszyscy -chcąc nie chcąc- podlegamy pewnym PRAWOM (fizycznym i biologicznym), „prawo dżungli” które mówi, że silniejszy ma prawo zawsze zabić słabszego – też jest jakąś ZASADĄ!

Skomentuj ~Iza38K Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *