Co naprawdę myślę o…OPERACJACH PLASTYCZNYCH?

Od wieków ludzie uważali piękno fizyczne za przejaw Bożego błogosławieństwa – nawet w Biblii „słodki” Jakub jest piękniejszy od swego nadmiernie owłosionego brata Ezawa. Sara, Rebeka, Judyta, a także król Dawid i wielu, wielu innych – wszyscy oni mieli „piękną postać” i „miłą powierzchowność” (Rdz 29,17).  Ojcowie Kościoła odnosili też do Jezusa słowa Psalmu – „Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich.” (Ps 45,3)

I odwrotnie – aż do czasów najnowszych brzydota implikowała wady moralne, a kalectwo (na nieszczęście takich osób jak ja!), bywało uznawane za przejaw ” kary Bożej.”

Autorzy biblijni dostrzegali wprawdzie iluzoryczność takiej oceny człowieka – piszą np. że  bardzo często „kłamliwy jest wdzięk i marne jest piękno” (Prz 31,30) i że „piękność głupiej kobiety jest jak obrączka złota w pysku świni” (Prz 11,22), a o Chrystusie mówi się także słowami proroka Izajasza, że „nie miał On wdzięku ani też blasku (…), ani wyglądu, by się nam podobał.” (Iz 53,2) – czytałam nawet o pewnej ekscentrycznej świętej, Róży z Limy, która ponoć aż tak bardzo chciała upodobnić się do swego umęczonego Mistrza, że kiedy ktoś nieopatrznie powiedział jej, że jest piękna…oblała sobie twarz żrącą cieczą…

Natomiast chirurgia plastyczna (inaczej niż estetyczna lub kosmetyczna, które mają za zadanie korygować ewidentne wady naszej urody, np. po wypadkach, operacjach czy przebytych chorobach) to najczęściej wielkie „oszustwo” które ma wmówić nam (głównie kobietom) , że współczesna nauka (a konkretnie medycyna) potrafi (prawie) wszystko- może nawet zatrzymać czas a wręcz go cofnąć.

A w rzeczywistości efekt takiego „cudu” jest zwykle nietrwały i zabiegi trzeba powtarzać praktycznie w nieskończoność – tak więc chirurgia plastyczna…uzależnia, a w końcu zamienia kobiety w plastikowe (silikonowe) lalki, a nasze twarze w nieruchome maski (patrz: Michael Jackson czy Goldie Hawn) – czy to nie za wysoka cena za iluzję „wiecznej młodości”?

Hitem ostatnich lat są natomiast…korekcje uszu u dzieci pierwszokomunijnych, które „muszą” dobrze wyglądać w balowych sukniach i garniturach…

A przecież, przy wszystkich niebezpieczeństwach zdrowotnych, nie jest to tanie”hobby.” Tak więc „leci” z tego niezła kasa, która płynie wartkim

strumieniem do kieszeni wziętych lekarzy…

Postscriptum: Jakiś czas temu wstrząsnęła mną historia pewnej nadmiernie pulchnej Brytyjki, która wzięła udział w programie typu „Chcę być piękna!” i w następstwie wszystkich zabiegów stała się szczupłym, seksownym wampem.

Nie był to jednak koniec całej historii – bowiem jej problemy emocjonalne, które wcześniej maniakalnie „zajadała”, teraz ujawniły się w postaci seksoholizmu i kilku innych uzależnień…

I tak mi się jakoś wydaje, że współczesny świat, zamiast uczyć ludzi (głównie kobiety), jak akceptować siebie i swoje ciało, mówi im tylko: „Oddaj się w ręce „specjalisty”, a wszystko będzie cudownie!”

Oj, czy aby na pewno?

10 odpowiedzi na “Co naprawdę myślę o…OPERACJACH PLASTYCZNYCH?”

  1. Współczesny świat jest konsekwentny – wszystko w nim jest towarem. A że ludzie dają się na to nabrać, to inna sprawa..

  2. Ulubionym przysłowiem mojej Mamy jest : gdy Bóg chce człowieka pokarać to mu rozum odbiera. Ja tak sobie tłumaczę operacje plastyczne.Uznaję je za usprawiedliwione jako operacje po wypadkach, czy w celu wyeliminowania jakichś zmian chorobowych czy też gdy człowiek rodzi się z jakąś naroślą . Jak ktoś nie umie siebie zaakceptować to chyba raczej powinien zgłosić się do psychologa albo jakiegoś duchowego Mistrza. Otyłość ( poza chorobami hormonalnymi) wynika ze złego odżywiania.Podobnie jak zmarszczki etc.Poza tym natury oszukać się nie da i po co z nią walczyć?? Był kiedyś fajny pastisz na operacje plastyczne i pogoń za „wieczną młodością”. Jego tytuł to bodajże ” „Ze śmiercią jej do twarzy”.Ja nigdy nie zwracałam uwagi na powierzchowność ale też nie zgadzam się z opinią ,że ładna kobieta to głupia kobieta. Jak to ludzie mają tendencje do szufladkowania….

    1. Wiesz, jakiś czas temu oglądałam cykl reportaży o „przemianie” pewnego człowieka w kota. I nie to mnie bulwersuje, że ktoś mógł wpaść na taki pomysł (bo to ponoć Einstein jest autorem powiedzenia, że dwie są tylko rzeczy nieskończone: Wszechświat i głupota ludzka – z tym, że co do Wszechświata nikt nie ma pewności…:)), tylko – że znalazł „lekarza” który mu pomógł ten obłędny plan zrealizować. Bo według mnie to podpada pod złamanie przysięgi Hipokratesa – „primum non nocere…” I myślę, że gdyby do mnie przyszedł pacjent i powiedział, że chce być kotem, to bym go co prędzej odesłała do psychiatry… No, ale ja przecież jestem tylko „zacofaną katoliczką” i nie przystaję do współczesnego świata, prawda?

      1. Dzis odpowiem wierszem Andrzeja Poniedzielskiego.Więc:ONALuby Świecieco też Ty mi daszTy nie patrz na mą tylko twarzTy elewację pomiń mąi Ty wejrzyj ,proszę w moje/moją/ głąb Bo kobieta szuka pola do „sie rozwijania” a tu czeka dola orchidei w chłopskich saniachJęśli Świecie,coś Ty dla mnie maszTy na ciało moje nie tak patrzArchitekturą pomiń mąTy wejrzyj ,proszew moje/moją/głąb Bo kobieta szuka pola by nie żyć w mizerii i nudzi ja rola samosiejki w oranżeriiCóż kocham piękno,ale piękno zewnętrzne człowieka przemija,a może się zmienia?Zmarszczki mogą nadac twarzy inny wyraz,ale czyż nie widzimy niekiedy człowieka starszego o jakże szlachetnym obliczu,zwracającym uwagę?Ale piękno wewnetrzne,jeżeli sie je posiada jest niezniszczalne.I z czasem staje się ważniejsze od tego zewnetrznego.Usuwanie na siłę każdej zmarszczki to nonsens.Walka z wiatrakami.Najważniejsza jest pogoda ducha,rodzina,przyjaciele i aktywność fizyczna i umysłowa i jeżeli sie lubi swój zawód zawodowa, a także pasje.To wszystko razem nieraz jest trudne do osiągnięcia,ale dązenie do ideału to też jest TO,nawet jeśli sie nam nie uda go osiągnąć.To zwalnia proces starzenia i nadaje życiu sens.O Boże,Albo! ,powstrzymaj mnie,albowiem straszna ze mnie gaduła.Pozdrawiam

        1. Nie mam zamiaru Cię powstrzymywać, Mario 🙂 – pewien mój spowiednik zawsze mnie pocieszał, że nie jest grzechem mówić DUŻO, o ile mówi się z sensem.

  3. Niestety,wszechobecny kult piękna i młodości niejednemu już w głowie namieszał.:( Oprócz tego, łatwość dokonywania zmian w swoim wyglądzie przez odsysanie,wygładzanie,wypełnianie daje ludziom pretekst do lenistwa, do lekceważenia i nieposzanowania swego ciała. Po co ćwiczyć całymi miesiącami ,po co rezygnować z obżarstwa, jeśli wystarczy to i owo sobie odessać? Głupio pisać takie banały,ale prawdziwe piękno jest w nas ,i nie mam tu na myśli trzustki i wątroby:)pozdrawiam Albo:)

    1. Masz rację – z tym, że byłabym ostrożna rówież z tym ćwiczeniem „latami” – mam dwie kuzynki, które są bardzo szczupłe i wysportowane a mimo to wciąż „katują się” forsownymi ćwiczeniami, „żeby nie utyć.” Od tego też się można uzależnić…:)

  4. A ja uważam że w granicach rozsądku chirurgia plastyczna może pomagać. Sama jestem tego dowodem. Moja operacja naprawdę była konieczna bo mój brzuch po ciąży nie był do zaakceptowania. Łatwo jest mówić o akceptowaniu siebie, kiedy na co dzień w lustrze widzi się przyzwoity widok. Moje podbrzusze po ciąży wyglądało jak ogromny rozwlekły kalafior, nie byłam w stanie do tego przywyknąć. Jestem wdzięczna lekarzom dzięki, którym znów mogę rozbierać się bez skrępowania przed moim partnerem a przede wszystkim przed samą sobą.

    1. Wydaje mi się, że pisząc tego posta miałam na myśli raczej dokonywanie niepotrzebnych (niekoniecznych) interwencji w imię jakiegoś wydumanego ideału „piękna.” Należy odróżnić takie operacje od tego, co nazywam medycyną ESTETYCZNĄ, poprawiającą rzeczywiste defekty. (Jak u Ciebie). Inna rzecz, że tzw. „mommy work” – polegające na RUTYNOWYM poprawianiu ciała po porodzie (niezależnie od tego, czy jest to rzeczywiście potrzebne, czy też nie) uważam też za przesadę – przyczynia się to tylko do myślenia typu: „jestem brzydka i gruba, PONIEWAŻ urodziłam dziecko” (inaczej mówiąc – „ciąża to straszna choroba, która deformuje i niszczy ciało kobiety!”). I żebyś nie myślała, że „piszę to tylko dlatego, że sama jestem piękna” – przypominam, że jestem niepełnosprawna. W moim przypadku i 1000 operacji niewiele by pomogło. Patrzę jednak w lustro bez wstrętu, bo lubię siebie i wiem, że mój mąż kocha mnie taką, jaką jestem. I to mi wystarczy. Słyszałam natomiast o wielu przypadkach, gdy dziewczyny dały sobie poprawić „to i owo” dla kaprysu chłopaka – a on potem i tak je rzucił. Bo najważniejsze to samej dobrze się czuć we własnym ciele. (Czego i Tobie życzę!). Niektórzy jednak NIGDY nie są zadowoleni z siebie – i tak właśnie rodzi się (patologiczne) uzależnienie od chirurgii plastycznej, które miałam na myśli.

Skomentuj ~maria Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *