Katolik=hipokryta?

Moim zdaniem nie ma nic prostszego – i niewiele jest na świecie rzeczy bardziej  OBRZYDLIWYCH – niż powiedzieć o kimś (no, chyba, że chodzi o NAS samych) – „to ta hipokrytka, to ten obłudnik!” – bo tak naprawdę to tylko BÓG zna serce człowieka, jego pobudki chodzenia-niechodzenia do kościoła, wiary i niewiary, itd.

A kimże my jesteśmy, aby to oceniać? To prawda, że niektórzy (nie tylko katolicy zresztą!) sprawiają wrażenie, jakby wierzyli tylko „z przyzwyczajenia” – ale nie nazwałabym tego „obłudą” a tylko duchowym lenistwem.

Zresztą – podobnie jak w niedawno omawianej przeze mnie kwestii „sumienia” – nie sądzę, aby pojęcie hipokryzji dało się zawęzić tylko i wyłącznie do wiary religijnej. Mało tego, sądzę, że WSZYSCY jesteśmy po trosze hipokrytami.

Bo hipokryzja to, mówiąc ogólnie, niezgodność pomiędzy słowami a czynami lub między czynami a myślami i wewnętrznymi motywacjami.

I czy świetną szkołą takiej postawy nie jest np. polityka? Już Nicolo Machiavelli stwierdził, że książę wcale nie musi być człowiekiem prawym – wystarczy, by takiego udawał…

I kiedy widzę polityków, którzy wygłaszają wzniosłe tyrady na temat „wartości rodzinnych”, a zarazem „zapominają” płacić alimenty byłej żonie, albo wdają się w romans z pewną samozwańczą poetką – to ja się pytam: cóż to jest, jak nie „hipokryzja” właśnie? 🙂

Politycy z lewicy (żeby nie było!) też zresztą nie są wolni od tej ogólnoludzkiej przywary. Pamiętam takiego, który, gdy mu powiedziano, że obecnie obowiązujące prawo dopuszcza udział osób niepełnoletnich w produkcjach pornograficznych, powiedział, że on swojej córki dobrze pilnuje… Tak więc: ja swoją trzymam krótko (bo wiem, że to jest „be”) ale to, co się dzieje z innymi już zupełnie mnie nie obchodzi… I kiedy przywódca pewnej radykalnej lewicowej partyjki po demonstracji pod czerwonymi sztandarami  wsiada do mercedesa i odjeżdża do swego luksusowego domu…  Toż to „hipokryzja” czystej próby!

I doprawdy nie rozumiem, dlaczego akurat katolicy mieliby mieć na to „monopol”?

Dlatego tylko, że dzięki takiemu stereotypowi wszyscy inni czują się lepsi od tych  „durnych katoli”, a zbitka „katolik-hipokryta” stała się już tak popularna, że nikt się nawet nad nią nie zastanawia?

Klasycznym podawanym tu przykładem są „niedzielni katolicy” z tych, co to w dzień święty z rodzinką do kościoła, a w tygodniu – piją i biją żonę oraz małoletnie dziatki. (Na wszelki wypadek od razu mówię, że takie postępowanie NIE JEST bardziej dopuszczalne dla katolika, niż dla niekatolika. A nawet przeciwnie).

Wierzcie mi, że każdą religię można równo „olewać” – i w każdej można prowadzić „prawdziwe” życie duchowe – trzeba się tylko o to trochę postarać. A ludziom na ogół się zwyczajnie nie chce.

Nie zawsze też msza święta musi być nudna, monotonna i byle jaka – należałam do wielu wspólnot, w których była głębokim i pięknym misterium. I wcale NIE WSZYSCY księża są „obłudni” – znam wielu dobrych, mądrych i „świętych” kapłanów, którzy naprawdę żyją według tego, czego nauczają.

Jako żona byłego księdza  w oczach wielu z Was zapewne też jestem „hipokrytką.” No, cóż, zapewne macie rację. Zresztą, zawsze wolałam bić się we własne piersi, niż w cudze.

A pozostałym doradzałabym nieco więcej taktu i delikatności w ocenie wewnętrznego życia innych. Któż z nas jest Bogiem?

  

Postscriptum: Sama jednak wciąż nie potrafię przejść do porządku dziennego nad pewnymi szczególnie rażącymi przypadkami hipokryzji:

1) Skoro aborcja jest tak wielkim złem, to czemu kobiet w ciąży, znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej (np. zgwałconych czy małoletnich) nie otacza się u nas życzliwością i opieką, ale przeciwnie, ciągle jeszcze potępia i wytyka palcami? Wybaczcie, ale mam jeszcze świeżo w pamięci rozmowę z pewną nastolatką z bardzo pobożnego domu (tatuś jest organistą!), która wdała się w romans z księdzem i teraz boi się, że zaszła w ciążę. Bo jeśli – to „kochający rodzice” urządzą jej piekło na ziemi… (A swoją drogą, byłam przerażona poziomem niewiedzy tej małej na temat własnej seksualności – czyżby ludzie naprawdę uważali, że tylko totalna ignorancja uchroni ich dzieci od grzechu?).

Czytałam nawet kiedyś rozmowę dwóch słuchaczek Radia Maryja, które stanowczo twierdziły, że „na takie dzieci Pan Jezus nie dał zgody!”

No, to jak to jest?! Zabić – grzech, ale urodzić nieślubne – jeszcze większy?!

2) Skoro wszyscy tak głośno krzyczą o „człowieczeństwie płodu od poczęcia” (z czym się zresztą zgadzam), to czemu ciągle dochodzą mnie słuchy o problemach z pochówkiem poronionych płodów? No, to jak to w końcu jest?! Dopóki żyje – to człowiek, ale jak umrze, to już zwykły śmieć?!

28 odpowiedzi na “Katolik=hipokryta?”

  1. Ja uważam, że nie jesteś hipokrytką, bo ten ksiądz z którym jesteś nie oszukuję siebie, Ciebie, ludzi i Boga bo jak piszesz jest byłym księdzem, owszem księdzem będzie do końca życia, ale odszedł by być z Tobą więc ani On ani Ty nie jesteście hipokrytami. Nie potępiajcie a nie będzie potępieni nieprawdaż.

    1. No, wiesz, ale może ktoś pomyśleć: „Jak ONA ma czelność pisać coś o Bogu, moralności, Kościele – a jeszcze bronić tego, w co (rzekomo) wierzy!” I też będzie miał rację! Pozdrawiam.

  2. kurde jaki rozbójnik wszystkie tematy w jednym religia, polityka, aborcja. ja zamierzam na ten temat napisać conajmniej 10 notek.temat słuszny chociaż poglądy mam troche inne. jutro lub pojutrze postaram sie sam na ten temat napisać.a co do katolików hipokrytów. ghadni powiedział kiedyś „ze wszsytkich religi najpiękniejsze jest chrześcijaństwo, ale go nie przyjąłem bo nie spotkałem żadnego chrześcijanina”tak każdy katolik jest chociaż odrobinę hipokrytą. nie ma ani jednego który respektował by naprawde wszystkie nakazy biblii. innym wytykają grzechy a kazdy z nas je popełnia tylko nikt swoich nie widzi lub uważa że sam jest usprawiedliwiony, albo ten kazaz jest głupi, już nie obowiązuje, itd.[wymuszony]

    1. Mój drogi, każdy CZŁOWIEK jest odrobinę hipokrytą – Ty również. Wszyscy jesteśmy grzeszni. A katolików na świecie jest miliard – czy znasz ich WSZYSTKICH, aby mówić, że nie ma wśród nich żadnego, który by postępował zgodnie ze swoją wiarą?

      1. Nie ma – ale to nie wina już tego katolika a tej religii. Katolicyzm jest bowiem religią hipokryzji. Z jednej strony mówi się o miłości bliźniego i przeciwstawianiu się „cywilizacji śmierci” – z drugiej o prześladowaniu sprawiedliwym; z jednej strony kler nawołuje do niedyskryminacji niepełnosprawnych – z drugiej samo prawo kanoniczne zabranie osobom z niektórymi rodzajami niepełnosprawności małżeństw; z jednej strony mówi się, że małżeństwo katolickie jest czymś głębszym niż świeckie małżeństwo – z drugiej okazuje się, że jest strasznie płytkie, bo nastawione jest wyłącznie na seks i reprodukcję, z jednej strony mówi się o sprawiedliwości i szacunku – z drugiej np. Pieronek potępia prawo, które mówi o równości wszystkich ludzi. Takich przykładów można podawać wiele.

        1. Schematy, schematy, schematy…Małżeństwo katolickie nie jest nastawione wyłącznie na seks i reprodukcję (bo wówczas należałoby zabronić wstępowania w związki małżeńskie osobom trwale niepłodnym – tak jednak NIE JEST), chociaż rodzicielstwo jest JEDNYM z jego celów (drugim, może ważniejszym, jest budowanie jedności między małżonkami – a dzieci powinny być dopiero OWOCEM tej jedności :)). Co tej do „dyskryminacji niepełnosprawnych” to dotyczy ona tego, że współżycie seksualne jest też JEDNYM z istotnych celów małżeństwa – chociaż myślę, że te przepisy (które sama uważam za niesprawiedliwe) zostaną kiedyś złagodzone, ponieważ sądzę, że NIE MA ludzi niezdolnych do „seksu” w ogóle, niemożliwe mogą być jedynie pewne formy współżycia. W końcu Józef i Maryja też najprawdopodobniej nigdy nie odbyli „stosunku” w takim sensie, jaki zaleca Kodeks Prawa Kanonicznego, a mimo to byli PRAWDZIWYM małżeństwem.:)

          1. > Schematy, schematy, schematy…Małżeństwo katolickie nie jest nastawione wyłącznie na seksPRawo kanoniczne mówi wyraźnie co jest celem małżeństwa.> Co tej do „dyskryminacji niepełnosprawnych” to dotyczy ona tego, że współżycie seksualne jest też JEDNYM z istotnych celów małżeństwa – Jeżeli para jest niezdolna do seksu a chce być małżeństwem z innych względów to jednak jest dyskryminowana ze względu na niepełnosprawność.> ponieważ sądzę, że NIE MA ludzi niezdolnych do „seksu” w ogóle,Seks i czynności seksualne to dwie różne rzeczy.

          2. O, to nie wiedziałam, że – pośród wielu innych talentów – jesteś również ekspertem od prawa kanonicznego. 🙂 Gratuluję i dziękuję za Twój cenny komentarz!

  3. Katolicy, a już szczególnie księża, są tak mocno atakowani za hipokryzję, bo każdy przypadek owej hipokryzji u nich, stanowi alibi dla tej samej hipokryzji u nie-katolików.

    1. Masz zupełną rację, Leszku – zawsze „wnerwia” mnie, że kiedy nawet jakiś kapłan żyje przykładnie, i tak wszyscy (często i ci „najpobożniejsi” parafianie) podejrzewają go, że się pewnie tylko tak maskuje, bo to przecież niemożliwe! Słyszałeś kiedyś dywagacje nad tym, czy Dalajlama ma kochankę na boku? Nie? No, widzisz. A o Janie Pawle II po jego śmierci krążyły plotki, że miał nawet nieślubnego syna…

      1. Miał syna – Jezusa Chrystusa – bo w Watykanie mają maszyne do przenoszenia się w czasie (zbudował ją ponoć sam Leonadro Da Vinci) i się przeniósł do 1 roku przed naszą erą… Krążą plotki, że miał też drugiego syna (Mikołaj Kopernik) i córke (Skłodowska Curie).

  4. jak dla mnie ten, który nazywa katolików hipokrytami, wcale nie jest lepszy. Bo przecież i w jego religii (obojętnie czy to jest hinduska czy jakaś tam inna) jest prawo do tolerancji i sam zapewne mówi jaki to jest 'tolerancyjny’. A nazywając katolików hipokrytami, daje dowód nie tolerancji więc i sam staje się hipokrytą. Masz rację. I tak wszyscy jesteśmy hipokrytami. 🙂

    1. No, tak…Bardzo często mówię, że ci, którzy najgłośniej wołają o „tolerancję” dla siebie, zwykle sami są bardzo… nietolerancyjni.

    2. > jak dla mnie ten, który nazywa katolików hipokrytami, wcale nie jest lepszy. Bo przecież i w jego religiiSzkoda, że nikt Cię nie uświadomił, że ludzie mogą nie wyznawać żadnej religii…> jest prawo do tolerancji i sam zapewne mówi jaki to jest 'tolerancyjny’.Jeżeli wskażesz mi, gdzie jestem nietolerancyjny – w rzeczywistym tego znaczeniu a nie „jesteś nietolerancyjny bo nie pozwolisz katolikowi dać sobie w mordę” – to pozwolę Ci nazwać się hipokrytą.> A nazywając katolików hipokrytami, daje dowód nie tolerancji Wytykanie komuś hipokryzji nie jest nietolerancją – chyba, że nietolerancję rozumiesz jak pisałem wyżej.

      1. Owszem, wytykanie komuś hipokryzji nie jest nietolerancją, ale – według mnie – jest przejawem pychy. Czy możesz z czystym sumieniem powiedzieć o sobie, że ZAWSZE (w każdej sytuacji) postępowałeś zgodnie z przekonaniami, które głosisz?

        1. > Czy możesz z czystym sumieniem powiedzieć o sobie, że ZAWSZE (w każdej sytuacji) postępowałeś zgodnie z przekonaniami, które głosisz?Tak – przynajmniej nie pamiętam sytuacji w której robiłbym coś sprzecznego z tym co głoszę.

          1. No, proszę – to żałuj, że jednak nie jesteś katolikiem. Natychmiast by Cię kanonizowali.:) Dziękuję za Twój cenny komentarz! Ps. Czasami zastanawiam się, ile czasu dziennie poświęcasz w Sieci na walkę z tymi „durnymi katolikami.” Dla Ciebie to chyba jednak jest sens życia. Dla mnie nie. Wybacz. W każdym razie dziękuję za Twój cenny czas.

  5. > Zresztą – podobnie jak w niedawno omawianej przeze mnie kwestii „sumienia” – nie sądzę, aby pojęcie hipokryzji dało się zawęzić tylko i wyłącznie do wiary religijnej. Mało tego, sądzę, że WSZYSCY jesteśmy po trosze hipokrytami.Religia taka jak katolicyzm pozwala się hipokryzji rozrastać. Zawiera ona pewne „wartości” i „zasady” a z drugiej strony bardzo luźno do nich podchodzi. Najczęściej bywa, ze katolik sam olewa a wręcz czasem pogardza zasadami swojej religii, ale gdy tylko spotyka się w dyskusji z ateistą, zaciekle broni tych zasad, obrzucając ateistę obelgami – bo on nie jest katolikiem, a katolicyzm kojarzy się z tymi zasadami. Broni więc zasad, którymi sam pogardza – a religia staje się pretekstem do ataków.Ja zaś będąc przynajmniej dla was człowiekiem „bez zasad” nie mogę być hipokrytą. :)Hipokryzja z resztą leży w naturze całego Kościoła – z jednej strony biskupi nawołują do miłości i wołają o tolerancję dla siebie, z drugiej potępiają równość – bo katolicy muszą być uprzywilejowani.Ja dla was – dla sporej części Polaków zawsze będę niemoralny, będę człowiekiem bez zasad – choćbym nie wiem jak się starał dobrze żyć.Człowiek zakłamany, rozwiązły, być moze złodziej, morderca, będzie zaś przy mnie „dobrym człowiekiem” – bo przyznał się publicznie do bycia katolikiem.Dlatego też w Polsce katolicyzm będzie ostoją hipokryzji.> Wierzcie mi, że każdą religię można równo „olewać” – i w każdej można prowadzić „prawdziwe” życie duchoweTo deklaracja bycia wyznawcą religii przykleja człowiekowi etykietę dobrego i porządnego – a katolicyzm dość mocno akceptuje olewanie. Popatrz na procedurę apostazji – robi się wszystko, by ludzi przy Kościele utrzymać, nawet utrudniając ateiście apostazję – a ekskomunika grozić mu często automatycznie powinna.> Któż z nas jest Bogiem?Zdaje się, ze niektórzy chrześcijanie uważają się za niego… Nieomylność, czytanie w myślach itp…

    1. Możesz to uznać za przejaw „czytania w myślach”, ale przypuszczałam, że nie odmówisz sobie komentarza do tego tematu .:) Nawiasem mówiąc – ja NIGDY nie twierdziłam, że jakikolwiek ateista jest człowiekiem „bez zasad” a wyznawanie jakiejkolwiek religii nie czyni człowieka automatycznie lepszym – ale cóż to ma za znaczenie dla człowieka tak otwartego i pozbawionego uprzedzeń, jak Ty?;) Grunt, żebym pasowała do schematu. (Choć podstwawowa zasada logiki matematycznej głosi, że ŻADNE twiedzenie nie jest prawdziwe, jeżeli da się znaleźć od niego choćby JEDEN wyjątek…) Mimo wszystko, dziękuję za Twój inspirujący komentarz. 🙂 Ps. Możesz mi wyliczyć, ileż to obelg i kalumnii zawiera moja odpowiedź? 🙂

      1. > a wyznawanie jakiejkolwiek religii nie czyni człowieka automatycznie lepszymPopatrz na polityków. Nawet ateista będzie zachowywał się po katolicku. W USA robiono kiedyś badania na temat tego, jakich ludzi widziano by chętnie jako prezydenta. Większość podała, że musi być koniecznie wierzący. Jeżeli ktoś deklaruje religijność, to automatycznie jest człowiekiem lepszym.

        1. A nigdy nie przyszło Ci do głowy, że pewne podstawowe zasady „chrześcijańskiej moralności” (jak nie kradnij, nie zabijaj, nie zdradzaj żony) nie są nierozerwalnie związane z żadną religią, tylko po prostu „ogólnoludzkie”? Czy mam rozumieć, że ateista powinien zabijać i kraść, aby jasno pokazać, że się od tych zasad odcina? Czy Ty się buntujesz przeciw RELIGII (zresztą wybiórczo, bo „religię” uparcie utożsamiasz z „katolicyzmem”:)) czy przeciw MORALNOŚCI? Bo to, wbrew pozorom, wcale nie jest to samo…

          1. > A nigdy nie przyszło Ci do głowy, że pewne podstawowe zasady „chrześcijańskiej moralności” (jak nie kradnij, nie zabijaj, nie zdradzaj żony) nie są nierozerwalnie związane z żadną religią,Nie kradnij i nie zabijan to nie (tylko) zasady chrześcijańskie, ale zasady współżycia społecznego – uniwersalne. Katolicyzm zaś to po pierwsze nie tylko te zasady, po drugie – zasady te nie są absolutne (zabijanie innowierców czy ateistów było dobre a do dziś nawet jest wzorem świętości).> Czy Ty się buntujesz przeciw RELIGII (zresztą wybiórczo, bo „religię” uparcie utożsamiasz z „katolicyzmem”:)) czy przeciw MORALNOŚCI? Bo to, wbrew pozorom, wcale nie jest to samo…Tyle, że moralność ogólna i moralność katolicka to dwie różne rzeczy.

          2. 🙂 Zapewniam Cię, że jedynie przez pryzmat Twoich subiektywnych doświadczeń. Których Ci zresztą wsółczuję i za które (po raz kolejny) przepraszam. A swoją drogą, bardzo bym chciała wiedzieć, jaką potworną krzywdę wyrządzili Ci moi współwyznawcy, że tyle w Tobie nienawiści… A może to tylko zwykłe hobby, sposób na życie? Jedni polują na słonie, Ty – na katolików… Wybacz, ale naprawdę nie mam czasu, by Ci służyć za cel – nawet ci wredni katolicy muszą czasami zarabiać na chleb powszedni. A Tobie zapewne płaci jakiś Komitet na Rzecz Zwalczania Kościoła Rzymskokatolickiego…:) Gdyby Twoja błyskotliwa inteligencja – wraz z blaskiem Twej niepokalanej prawości, przed którą (serio) chylę czoła – oślepiła Cię do tego stopnia, iżbyś tego nie zauważył: mówię od razu, że to był ŻART!

  6. Aha, ateisto: skoro nie zdarzyło się nigdy, byś postąpił niezgodnie z własnymi przekonaniami, to również nie zdarzyło się nigdy, abyś popatrzył na jakiegokolwiek katolika z szacunkiem czy choćby z zainteresowaniem (chociaż moim zdaniem przejawiasz pewien rodzaj fascynacji „nami” – taki, jaki odczuwa człowiek patrząc na jadowitą żmiję ;)). Toteż sądzę, że i ja tracę swój cenny czas, próbując skłonić Cię byś popatrzył na mnie inaczej niż przez pryzmat swoich (ZAWINIONYCH PRZEZ NAS!) uprzedzeń do „katolików” – po prostu jako na sympatyczną, inteligentną i godną uwagi ISTOTĘ LUDZKĄ, której przekonania domagają się takiego samego szacunku, jak moje własne. Myślę jednak, że proszę o zbyt wiele. Musiałabym Cię najpierw przekonać, że nie jestem krwiożerczą bestią, która pożera niewinne ateistyczne dziatki… A sądzę, że jest to niemożliwe.

  7. witaj:) Sam bardzo nie lubię być ocenianym, zwłaszcza gdy zazwyczaj osoby oceniające nie maja ochoty ze mną o tym porozmawiać. Nie lubię gdy ktoś mierzy mnie własną miarą, przez co nauczyłem się(i uczę się ciągle) nie oceniać innych. Pozdrawiam.

    1. To wielka sztuka – nie oceniać innych, bo nawet ci, którzy głośno krzyczą „nikt nie ma prawa MNIE oceniać!” na ogół sami ochoczo osądzają innych. Nie wiem też, do jakiego stopnia można się posunąć w tym „nieosądzaniu” – bo jeśli ktoś np. zrobił mi krzywdę, to, czy w imię tego „nieosądzania” nie mam prawa twierdzić, że to, co zrobił, było ZŁE? Myślę, że nienazywanie rzeczy po imieniu też jest swego rodzaju hipokryzją (widać to ostatnio np. w sprawie Polańskiego – każdego innego, który by uwiódł 13-latkę media natychmiast ochrzciłyby „potworem”). Jest jednak różnica pomiędzy OCENIANIEM czynu a POTĘPIANIEM człowieka – co pokazał np. ostatni wyrok w sprawie Alicji Tysiąc. Aborcja jest ZAWSZE złem (mniejszym lub większym) – i będę to powtarzać nawet gdyby za takie stwierdzenie groziła kara z mocy prawa – natomiast ludzie, którzy się tego zła dopuszczają, nie zawsze zasługują na NAPIĘTNOWANIE.

  8. Podziwiam pasję pisania takiego bloga. A mnie zastanawia czy ktoś ma jeszcze autograf jezusa? Musiał dawać niezłe koncerty…

  9. 1) Skoro aborcja jest tak wielkim złem, to czemu kobiet w ciąży, znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej (np. zgwałconych czy małoletnich) nie otacza się u nas życzliwością i opieką, ale przeciwnie, ciągle jeszcze potępia i wytyka palcami?

    U zgwałconych aborcja była i jest dopuszczalna przez prawo. Jeżeli o zgwałcone chodzi – otacza się je życzliwą opieką – jeżeli oczywiście zgłoszą się przynajmniej na policje lub pójdą do psychologa/psychiatry (nie potrzeba skierowania i nie potrzeba być ubezpieczonym jeżeli o psychiatre chodzi). Jeżeli chodzi o małoletnie – również formalnie społeczeństwo otacza je opieką a nieformalnie to rożnie bywa. Proszę nie generalizować i nie patrzeć przez pryzmat jednego przypadku który nic nie robi poza żaleniem się osobom które również nic konstruktywnego nie robią poza żaleniem się innym osobom, które również nic zbytnio konstruktywnego nie robią poza wypisywaniem tego na swoim blogu i to jeszcze generalizując i przez pryzmat jednostki oceniając.
    Aborcją nie ma się co podniecać. Aborcyjne podziemie było jest i będzie. Fakt, że dużo zgwałconych wstydzi się iść na policję i do lekarza „od głowy”. Kolejny fakt, że dużo małoletnich matek jest z marginesu społecznego – nie potrafią ani korzystać z pomocy gdy już urodzą; ani nie potrafią dotrzeć do nielegalnej aborcji (lub ich na to nie stać).

Skomentuj ~http://ateistaa.blog.onet.pl/ Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *