Kryzys blogowy?

Do niedawna trudno mi było zrozumieć rozterki moich przyjaciół, którzy zwierzali mi się z utraty wiary w sens własnego blogowania. Na ogół doradzałam im spokój i większy dystans emocjonalny. Sądziłam bowiem, że wystarczy, że się świadomie nie chciało nikogo zranić czy obrazić…

Teraz jednak sama poważnie się zastanawiam, czy nie powinnam „rzucić w diabły” tego całego pisania? Przecież cokolwiek bym nie napisała, to zawsze może się zdarzyć, że ktoś poczuje się tym głęboko urażony – choćbym nawet z całej duszy tego nie chciała… I po co mi to?! Lepiej mieć dwóch prawdziwych przyjaciół niż jednego „wroga”, choćby wirtualnego…

A może rzeczywiście jestem „pretensjonalną” osóbką, która uważa, że zawsze ma rację – i chciałaby wszystkim narzucić tę swoją „jedyną prawdę” choćby przemocą? Nigdy tak wprawdzie o sobie nie myślałam – ale może pora zacząć? Któż to może wiedzieć sam o sobie? To dopiero INNI są tym niezawodnym lustrem, w którym się przeglądamy…  

A jeszcze inna rzecz, że jako osoba niepełnosprawna, prawie całą swoją wiedzę o życiu i świecie czerpię z książek, których przeczytałam całe mnóstwo – i zastanawiam się, czy to na pewno dobrze, że prawie każde zdanie zaczynam od „gdzieś czytałam, że…”?

Czy to znaczy, że w tym, co piszę, nie ma nawet śladu żadnej własnej myśli, żadnych osobistych doświadczeń? Że nie umiem powiedzieć ani słowa  „od siebie”? A z drugiej strony, już starożytni Rzymianie mówili, że „czerpie wodę sitem, kto chce mądrym być bez książek”. No, więc jak to w końcu jest? Sama nie wiem… może powinnam trochę odpocząć… od bloga…i Wy ode mnie…

43 odpowiedzi na “Kryzys blogowy?”

  1. Ja Ci odpoczne! Piszesz bardzo ciekawie i poruszasz ciekawe tematy. A to że masz własne zdanie to bardzo dobrze. Co się martwisz? To jest Twój kawałek sieci i tu Ty rządzisz. Pisz to na co masz ochotę i przedstwaiaj sprawy we własnym swietle. A to że się czasami z Tobą nie zgadzamy to nic. Każdy ma swoje zdani i dopóki nie obraża sie drugiej osoby toczy się ciekawa dyskusja.Więc bez takich mi tu 😉

    1. Muszelko, dzięki Ci za te słowa! Bo już zaczynałam popadać w depresję (biedny P., musiał dziś wysłuchać tego wszystkiego, co tu napisałam…:)). Widzisz…Bo we mnie jest bardzo silna potrzeba obrony własnych poglądów, a z drugiej strony, chciałabym bardzo, żeby WSZYSCY mnie lubili, albo przynajmniej szanowali…A to nie zawsze daje się pogodzić jedno z drugim…Pomyślę o tym jeszcze…

      1. „Jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził” . Jak pisanie jest WAŻNE dla Ciebie to tego nie zaniechuj. Masz być sobą a nie dla innych. Co to za pomysł, żeby wszyscy Cię lubili? Kosztem czego? Twoich przekonań ? Fakt, że czasem się z Tobą nie zgadzam ale przecież nie biorę tego do siebie.To tak jak lektura książki. Mogę potem w myślach polemizować z Autorem. Tu mogę bezpośrednio wyrazić swoje zdanie :-).

        1. No moja droga Albo!!!! Gdzieś przeczytałam…;);)))))), chyba w Małym Księciu -Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś!Więc, PROSZĘ,nie przestawaj pisać!!!Ale nie licz,że wszyscy będą Cię lubić,tylko ciesz się,że tych, którzy Cię lubią jest tak wielu:):):):)Z przyjemnością się do nich zaliczam:):)Miłego wieczoru:)

          1. Spróbuję nie przestać pisać – dopóki, jak mi się zdaje, mam jeszcze coś ciekawego do powiedzenia. Może tylko rzadziej będę uczestniczyła w Waszych dyskusjach pod postami – bo przecież „to, co poeta chciał przez to powiedzieć” już powiedział przez swój tekst. A za czyjeś emocje, poglądy i przekonania, wzbudzone przez lekturę niezupełnie chyba odpowiada autor. Ja w każdym razie mogę odpowiadać tylko za własne. Ps. W „Przypadkach księdza Grosera” jest takie powiedzonko:”Słowo napisane-nieszczęście zasiane.” I ostatnio właśnie się przekonuję, że może być to prawda…

        2. Izo, ale niektórzy jednak (jak zapewne zauważyłaś) biorą to do siebie i to bardzo osobiście…A ja nie mam najmniejszej ochoty uchodzić za ograniczoną w swoich poglądach wiedźmę, która na dodatek rani ludzi… Dla mnie nie jesteście „tylko nickami”, jesteście żywymi osobami, którym należy się szacunek. I zastanawiam się, czy temu szacunkowi nie uchybiłam. Przeprosiłam, to prawda – ale czy mogłabym zrobić coś jeszcze? Chyba tylko przestać pisać, skoro poglądy mam aż tak „kontrowersyjne.” Bo (niestety) nie potrafię tego robić tak, żeby nikomu się nie „narażać” – zresztą wtedy blog byłby pewnie „poprawny politycznie”, ale za to mdły.:)

          1. Co chcesz powiedzieć, pisząc bloga? Czym się, tak naprawdę, z nami dzielisz? A może inaczej, czego poszukujesz pisząc bloga? Odpowiedzi na jakie pytania szukasz? Co do tej pory zobaczyłaś w lustrze, jakim są komentarze tu zaglądających?

          2. To bardzo mądre pytania, Jar… I myślę, że „z marszu” mogę Ci odpowiedzieć tylko na ostatnie z nich – w tym „lustrze” zobaczyłam aż tyle różnych własnych twarzy, że chyba nie wiem już, która z nich jest tą prawdziwą… A może – co bardziej prawdopodobne – prawdziwe są WSZYSTKIE? I nie wiem już, która z tych ewentualności bardziej mnie przeraża… 🙂

          3. Wcześniej czy później, w tym czy przyszłym życiu, przychodzi taki moment, że zaczynamy dostrzegać iż nosimy maski. Nie zdajemy sobie jeszcze sprawy ile tych masek mamy, ale niektóre z nich rozpoznajemy. Inną maskę zakładamy dla bliskiej osoby, trochę inną dla rodziny, przyjaciół, znajomych z pracy itd. Boimy się być sobą. Lękamy się o to, co ludzie o nas pomyślą gdy pokażmy jacy jesteśmy. Dlatego gramy i udajemy. Piszę o tym, bo może na tym etapie Twojego życia czas zacząć zrzucać maski z większą determinacją. Pewnie już ich trochę zrzuciłaś :). Każda maska jest kolejnym krokiem do poznania siebie na drodze do jedności.No cóż, odpowiedzi na wszystkie pytania są w nas i tylko tam.

          4. Łatwo doradzać INNYM zrzucanie masek… 🙂 A Ty sam – czy już wiesz, kim jesteś naprawdę? :)Ps. Nie jestem zdania, że jeśli nosimy w sobie „potwory” to trzeba je koniecznie (w imię „prawdy”) wypuszczać na zewnątrz, by bez ograniczeń kąsały innych… Uczono mnie raczej, że trzeba próbować je okiełznać i nałożyć im kaganiec. I tego się staram trzymać… choć nie zawsze mi wychodzi… Czy to także jest „maska”?:)

          5. Ja nie wiem kim jestem i dokąd idę. Mam zamiar poznać siebie aby to zobaczyć w całej okazałości :))). Ile czasu mi to zajmie? Nie mam pojęcia :). Być może mylę się, ale potworów, o których piszesz, nie da się okiełznać. Możesz je poznać i zrozumieć. Walka dodaje im tylko sił. Ze wszystkim z czym walczysz w sobie, wiążesz się mocniej. Wszystko co zrozumiesz, odpadnie od ciebie…Jeszcze o zrzucaniu masek. Wiem po sobie, że to ogromnie trudne. Do niektórych jestem tak przywiązany, że nie mam odwagi się z nimi zmierzyć. Odkładam i odkładam, ale zbieram siły.

          6. „Jak długo z czymś walczysz, tak długo dajesz temu moc.” Czytałam to już. 🙂 U de Mello. 🙂 Może to i prawda…ale zaniechując walki, ryzykujesz też, że „potwory” pożrą Ciebie… Zaniechanie oporu nie wydaje mi się ZAWSZE najlepszym rozwiązaniem. Ps. Nie wiem, czy czytujesz również książki Terry’ego Prachetta (warto!). Jest tam i taki fragmencik: „Klatchiańska kawa sprowadza na ludzi KNURD. Jest to, najogólniej mówiąc, stan, w którym zaczynamy dostrzegać ludzi i rzeczy takimi, jakimi są, bez żadnych uspokajających osłonek. Ci, którym się to przytrafiło, najpierw zaczynają wrzeszczeć. A kiedy już przestaną, dobrze się pilnują, żeby nigdy więcej nie sknurdnieć.” 🙂 Pomyśl o tym!

          7. Ja też to czytałem u de Mello :))), a do Terry’ego Prachetta do tej pory mnie nie ciągnęło ale skoro polecasz, to może się skuszę :))) Nie pisałem o zaniechaniu walki lecz o poznawaniu „potworów”, o zrozumieniu czym są i dlaczego się pojawiają akurat w nas. Ps. Marsjańska herbata sprowadza na ludzi NIEON. Jest to stan, w którym zaczynamy dostrzegać ludzi takimi jakimi nie są. Ci, którym się to przytrafiło, widzą świat, który istnieje wyłącznie w ich głowach. :)))

          8. O, rety, to już nie wiadomo, który stan gorszy… A rzeczywistość zapewne leży gdzieś pomiędzy nimi obydwoma…:)

          9. Albo, może to banalne, ale myślę, że kazdy człowiek ma wiele twarzy…

          10. Racja, Eumenido, ale też kilka takich, których nie lubi – i tymi właśnie nie chciałabym Was straszyć!:)

          11. > No cóż, odpowiedzi na wszystkie pytania są w nas i tylko> tam.> Czyżby ? Myślę, że nie do końca….. Po co więc człowiek szuka człowieka ?

          12. Bo w drugim człowieku zawsze odbijamy się jak w lustrze. Powtarzam się, ale tak jest :). Reakcja na drugiego człowieka jest lustrem, w którym możemy (jeżeli jesteśmy świadomi) zobaczyć swoje lęki (potwory), programy które sobie sami wgraliśmy i te, które pozwoliliśmy wgrać innym.

          13. O, Jezu (że tak powiem!:)) – a kiedy się już pozbędziemy jednych i drugich, to czy nie staniemy się aby „cyborgami” – oczyszczonymi, lecz…doskonale obojętnymi? Brrrr….

          14. A co to znaczy poznawać siebie? Czyż nie jest to wrażliwość właśnie, wrażliwość na rzeczywistość? Wrażliwość dzięki której dostrzegamy ciemną stronę naszej natury?Może teraz jesteśmy „cyborgami” obojętnymi na to co się w nas dzieje. Potem będziemy Świadomi.

          15. Myślę, że każdy z nas ma czasami takie odczucie. Ale odkąd zeszliśmy z drzew i nauczyliśmy się ze soba rozmawiać, to rozmawiajmy. Zawsze to podkreślam, że można się „pięknie różnić” ….

          16. Myślałam, że można – ale teraz opadły mnie wątpliwośći, czy naprawdę sama to potrafię… czy może tylko tak mi się zdawało…Nawet ci, którzy uchodzą (we własnych oczach) za bardzo „tolerancyjnych i otwartych” potrafią czasem bronić własnych przekonań bardzo nieczystymi metodami.

      2. Nie zadowolisz wszystkich, zawsze znajdą się tacy ,co nawet w Twojej specjalności wiedzą lepiej i myślą mądrzej ( przynajmnie w swoim mniemaniu). Polubiłem Twoje Forum i dobrze się tu czuję. Doceniam Twoją wiedzę i otwartość na odmienne zdanie innych, choćby pletli bzdety. Jesteś cierpliwa i zachowujesz się bardzo dojrzale. Myślę, że to jeden z najlepszych blogów. Anno, nie ustawaj. Pozdrówko. Marek.

        1. Dzięki, Marku! Ale teraz zastanów się (bardzo dojrzale :)) czy nie myślisz tak dlatego, że na ogół się ze sobą zgadzamy?;) I widzisz, tak można by się „psychoanalizować” bez końca – ale myślę, że na dłuższą metę byłoby to nie do zniesienia. 🙂 Dlatego chyba złamię swoją zasadę (” najwyżej jeden temat raz na dwa dni”) i jutro opublikuję nowy post, żebyście mogli pogadać o czymś innym, niż moje stany psychiczne…:)

          1. W istocie, często się zgadzam z Twoimi poglądami, mało tego, nawet ich forma wyrażania jest mi bliska. Nie ma w tym żadnej projekcji z mojej strony, nawet mnie to nieraz dziwi, bo raczej wolę polemizować niż się zgadzać, ale przecież nie mogę tego robić na siłę i wbrew sobie. Myślę, że ludzi myślących podobnie znalazło by się więcej. Ale, żeby nie było tak słodko, to może ruszymy na ateistów ? Założe się, że się tu gdzieś czają….

          2. A niech tam sobie, chudzina, żyje…;))) Jego tak zewsząd przeganiają, że aż mi go szkoda…

          3. Z drugiej strony facet wyjątkowo i bez klasy bałamuci tak, że się nie dziwę, że mu wszędzie kota gonią.

          4. Nawet Darek Kot (który sam jest ateistą – „biblista-ateista”) napisał mu kiedyś, że takie rzeczy, jak on pisze, to wszyscy wiedzą co najmniej od czasów Giordana Bruna – i że może lepiej by się wypowiedział na temat bieżącego posta.:) No, ale Darek ma wiedzę i klasę, której niestety niektórym brakuje…

          5. Jeśli chodzi o klasę, to St. Lem miał nie tylko klasę ale kulturę osobistą i mimo, że się z nim fundamentalnie nie zgadzam, szanowałem i sznuję tego człowieka – ateistę i znakomitego pisarza.

      3. Albo, pamiętaj że na największy szacunek zasługuje ten, kto ma własne zdanie i potrafi je podeprzeć argumentami w sposób kulturalny. A, no i ja Cię lubie a to już baaaardzo dużo hihi ;-)chociaż nie zawsze się z Tobą zgadzam 😉

        1. Wiem, muszelko, że to baardzo dużo – i dziękuję, że mnie lubisz… Ale (może to zabrzmi nieskromnie;)) dzięki temu doświadczeniu zaczynam rozumieć, co może „czuć” Pan Bóg… Jeśli mnie jest tak przykro, że ktoś mnie nie lubi, to co dopiero Jemu! ;). On ma dużo więcej „osobistych wrogów” – i jeszcze wszyscy Go o wszystko obwiniają… Z drugiej jednak strony, św. Teresa z Avili powiedziała Mu kiedyś: „Nie dziw się, Panie, że masz tak niewielu przyjaciół, skoro tak źle się obchodzisz z tymi, których już masz!” 🙂

  2. Jedyny onetowy blog, który warto czytać, a Ty piszesz, że to koniec…. Znowu życie kopnęło mnie w tyłek. Może i dobrze – nie będę przesiadywał do późnej nocy przed komputerem. A poważniej: to Twoja decyzja, ale jeżeli faktycznie przerwiesz pisanie to onet nie będzie już taki sam. Jak dla mnie – może przestać istnieć.

  3. Trochę juz twoich wypowiedzi blogowych przeczytałam i jakoś nie widze specjalnego powodu dla którego miałabys przestac pisac. Piszesz kulturalnie, kulturalnie komentujesz a że są osoby które mają inne zdania jak ty? Powinnas byc chyba zadowolona że wywołujesz dyskusję. Nie wiem czy satysfakcjonował by ciebie blog (jakich wiele) – ktoś coś tam napisze mniej lub bardziej mądrze, chórek blogowych przyjaciółek odpowiada – och jaka ty jesteś mądra a jak ktoś napisze „nie po linii” to się komentuje spierd…… z mojego bloga (autentyczne) lub się komentarz kasuje i zostaje laurka jako potwierdzenie własnego zdania.Tylko jeszcze taka jedna uwaga, moim zdaniem w twoich komentarzach powinna być trochę więcej obiektywizmu to znaczy mniej patrzenia przez pryzmat własnych doświadczeń a próba wyjścia poza własne podwórko. Mówia że syty głodnemu nie wierzy i tak odbieram niektóre twoje uwagi.Masz męża z którym mozesz porozmawiać i się dogadac więc piszesz autoratatywnie że ludzie muszą się dogadywać nie przyjmujac do wiadomości że nie kazdy mąz jest taki jak twój (a takich innych jest przewaga) i byc jmoze w głowie ci się nie mieści że jest inaczej niż w twoim przypadku. Piszesz że rozwód to łatwizna a przeciez się nie rozwodziłas więc skąd to wiesz? z książek?. No ale w sumie szkoda jakbyś przestała pisać, z kim miałabym polemizować?

    1. Dobrze, Olu, postaram się o trochę więcej obiektywizmu – ale czy nie jest w ogóle tak, że na wszystko patrzymy głównie przez pryzmat własnych doświadczeń? Trudno się od tego uwolnić… 🙂

      1. Hmmm, Ktoś, kto jest pozbawiony wolnej woli i MUSI czytać ten blog -skoro chce od Ciebie odpocząć????Bidula;)

        1. Bardzo ciekawe stwierdzenie, Misiu… Niestety, chyba chodzi o osobę, którą nieopatrznie poszłam „odwiedzić” na jej blogu – no, to teraz dała mi jasno do zrozumienia, że ma dosyć mego towarzystwa. No, cóż – więcej nie popełnię już takiego błędu…

  4. Nie zgodzę się z postawionymi wyżej tezami. Dajesz wiele od siebie, Albo, a zawsze znajdzie się ktoś, komu się nie spodoba, nie tylko Twój punkt widzenia, ale styl, czy za dużo odwiedzin i komentarzy. Nie ma czym się przejmować, bo w końcu blogerowi nikt nie płaci, a jedyną jego zapłatą jest jego własne zadowolenie i satysfakcja. I to chyba wystarczy :))

    1. Masz rację – tylko że ja rzadko jestem zadowolona…z siebie!:) Zazwyczaj, kiedy tylko coś napiszę, zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle powinnam się odzywać. No, ale z drugiej strony – samozadowolenie to największy wróg człowieka!:)

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *