Memento mori!

Czy można się modlić o śmierć – własną lub kogoś bliskiego? 

Wydaje mi się, że sam fakt, że nas bulwersuje taka modlitwa, wynika z tego, że w dzisiejszych czasach starość, cierpienie i śmierć zastąpiły seks na liście naszych tematów tabu. W średniowieczu na przykład istniały nawet specjalne „apostolstwa dobrej śmierci” – których członkowie modlili się o to, by dane im było odejść łagodnie i z godnością, w pokoju z Bogiem i z ludźmi.
My natomiast wolimy myśleć i wierzyć, że jest to coś, co nas nie dotyczy – i stąd, jak sądzę, nie tylko popularność chirurgii plastycznej, ale i ten coraz bardziej powszechny entuzjazm dla idei „eutanazji” (już 48% Polaków jest „za”): skoro już nie mam wpływu na to, że muszę umrzeć, to niech przynajmniej JA sam(a) zadecyduję, kiedy to nastąpi! Chcemy mieć pełną „kontrolę” nad naszą śmiercią, tak, jak nam się zdaje, że mamy ją nad życiem – ponieważ się jej boimy. Spychamy ją do szpitali i domów spokojnej starości. Oddajemy w ręce „fachowców.” W rezultacie jednak coraz mniej o niej wiemy – i coraz bardziej się boimy…
Tymczasem naprawdę „dobra śmierć” (i obyśmy wszyscy mieli taką…), to taka w stylu naszych pradziadków – w otoczeniu kochających bliskich, po dobrze przeżytym życiu. Nie całkiem bez przyczyny mówi się przecież, że „jakie życie-taka śmierć.”
Śmierć jest bowiem taką samą częścią naszego…życia, jak i narodziny – i nasi przodkowie dobrze o tym wiedzieli. Zgadzam się z Paulem Coelho, że to „świadomość śmierci pobudza do życia” – i może gdybyśmy częściej pamiętali, że nie jesteśmy nieśmiertelni,  umielibyśmy także lepiej żyć?
A ostatnio przeczytałam wstrząsającą opowieść Luciany Frassati o trwającej tylko pięć dni agonii jej brata, Pier Giorgia (1901-1925, zmarł na chorobę Heinego-Medina, którą zaraził się od biedaków, którymi się opiekował – w latach 20. ubiegłego stulecia równało się to właściwie wyrokowi śmierci. Beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w roku 1990). Przejmująca lektura. „Dwudziestoparoletni chłopak, student, popularny wśród rówieśników, kochany przez najbliższych. Ból głowy, gorączka – przeziębienie, angina? Nikt nie zwraca uwagi, nic specjalnego, dom, pełen życia, zajęty czymś innym. Za parę dni – agonia i śmierć. Przerażona tą śmiercią siostra, bezradna, pełna poczucia winy, wraca po pewnym czasie do tamtych dni: „jak to możliwe, żeśmy nic nie widzieli?” Jak to możliwe, że ten chłopak odszedł tak niezauważalnie, tak  cicho?(…) Samotnie. Powiedział: „Jestem nieco słaby.” Nie było jednak nikogo, kto by go zrozumiał. Nawet matka znalazła dla niego tylko słowa wymówki. A przecież byłoby rzeczą naturalną, gdyby ktoś z nas poszedł do niego i położył rękę na jego rozpalonym czole… Ale nikt tego nie uczynił…” (Ze wstępu Krzysztofa Michalskiego)


161 odpowiedzi na “Memento mori!”

  1. Śmierć w otoczeniu bliskich spokojna- na pewno jest tą dobrą. Ale co mają powiedzieć ludzie chorzy na Alzheimera czy Stwardnienie Rozsiane, kiedy choroba odziera z godności. Nie popieram legalizacji eutanazji bo to furtka do nadużyć, ale widziałam ludzi umierających w taki sposób- i wtedy… wolałabym skrócić sobie męki, ale sama nie wysługując się lekarzem- popieram pomysł Testamentu Życia- napiszę wyraźnie, żeby nie ratować mnie i nie utrzymywać przy życiu za wszelką cenę

    1. Ufff… Nie wierzę, by jakakolwiek choroba mogła „odrzeć nas z godności” – bo jest to coś, co wszyscy (a nawet nasze ciała po śmierci!) posiadamy z natury i nic nam nie zdoła jej odebrać. Czy papież, który umierał na równie straszną chorobę Parkinsona, był z tego powodu „pozbawiony godności”? Nie wydaje mi się… A te wszystkie choroby i jeszcze parę innych – no, cóż – są ceną, jaką wszyscy płacimy za coraz dłuższe życie. Zbigniew Religa np. wierzył, że kiedyś postęp medycyny doprowadzi do tego, że będziemy mogli w dobrym zdrowiu przeżyć 120-150 lat – ale i jego zabił nowotwór…Jeśli chodzi o Testament Życia, zasadniczo popieram tę ideę. Współczesny rozwój technik medycznych pozwala utrzymywać człowieka przy życiu praktycznie w nieskończoność. Czasami jednak trzeba po prostu pozwolić mu odejść. (O to samo prosił Jan Paweł II) Nie chodzi o aktywną eutanazję, po prostu o odłączenie zbędnej aparatury, zaprzestanie uporczywej terapii. Nie zawsze przedłużanie życia ZA WSZELKĄ CENĘ jest rzeczą dobrą. Katechizm Kościoła Katolickiego tak pięknie mówi o tym: „Nie zamierza się wówczas zadawać śmierci, przyjmuje się jedynie, że w tym konkretnym przypadku nie można jej przeszkodzić.”

      1. Aniu, również popieram tę ideę. Jan Paweł II umierając chyba prosił by Go już dalej „nie leczono”. Testament powinien być a śmierć niech przyjdzie, kiedy ma przyjść bez uporczywych kuracji podtrzymujących czynności życiowe.

        1. Właśnie… Przypomina mi się tu przykład pewnej włoskiej dziewczynki, która urodziła się praktycznie bez oznak życia (nigdy sama nie oddychała). Natychmiast zajęli się nią „troskliwi” lekarze, podłączyli do aparatury, pod którą spędziła kilka lat. Zrozpaczeni rodzice napisali do papieża list z zapytaniem, czy w takim przypadku grzechem jest odłączenie urządzeń. Stolica Apostolska odparła, że nie…

    2. Jestem chora na stwardnienie rozsiane. Nie chcę być uporczywie ratowana. Ale wiem, że nie chcę być poddana eutanazji!!!

      1. Rozumiem. MASZ RACJĘ. Ja mam porażenie mózgowe i dokładnie takie samo zdanie na ten temat. Bardzo się boję tych, co tak chcieliby „uszczęśliwiać” innych na siłę. Ps. Tam, gdzie wprowadzono prawo eutanazyjne, natychmiast zaczęła kuleć opieka nad nieuleczalnie chorymi. Trucizna kosztuje znacznie mniej…

    3. Jestem chora na stwardnienie rozsiane. Nie chcę być uporczywie ratowana. Ale wiem, że nie chcę być poddana eutanazji!!!

  2. Czytam Twojego bloga już od dłuższego czasu i zauważyłem, iż Twój światopogląd, to jak patrzysz na życie, co Cię nurtuje i jakie masz wątpliwości odnośnie wielu problemów, jest praktycznie w 100% zbieżne z moimi odczuciami. Każdy następny wpis cieszy mnie niezmiernie. Czytam i myślę, iż mógłbym napisać to samo, gdybym tylko nie był taki leniwy :)) Cieszę się, iż można spotkać jeszcze w tym zaganianym świecie ludzi, którzy myślą podobnie. Dzięki za wszystkie wpisy, uwielbiam tę lekturę. Życzę Ci wspaniałego życia w zdrowiu i szczęściu gdyż własnymi słowami udowodniłaś, że na takie zasługujesz, a jeśli coś poszłoby nie tak, to zawsze możesz to nadrobić w przyszłym życiu u boku Pana. :)))Tak trzymaj.

    1. Dziękuję za tak miłe słowa! Chciałabym jednak dodać, że w moim odczuciu KAŻDY zasługuje na szczęście, gdyż do tego nas Bóg przeznaczył. 🙂 Możemy tylko lepiej lub gorzej wykorzystać daną nam przez Niego szansę. A kolejny wpis ukaże się w poniedziałek. Zapraszam do lektury!

  3. Witaj ;0) Tak czytam co napisałaś i masz rację my dzisiaj boimy się śmierci nie chcemy o niej myśleć, albo zwyczajnie jesteśmy egoistami i nie chcemy dopuścić do siebie myśli ze bliska nam osoba odchodzi. Moja ukochana babcia odeszła do Pana ostatniego sylwestra, miała 86 lat odchodziła pojednana z Bogiem i z uśmiechem pomimo ogromu cierpienia, tydzień przed śmiercią lekarze zdiagnozowali u niej raka trzustki, ale rak już wcześniej ją „zjadał” czego lekarze nie mogli wybadać ;-( i cierpiała strasznie. Pomimo tego ze wiedzieliśmy co z nią jest i że już bardzo krótko będzie z nami to ja jakoś nie potrafiłam dopuścić do siebie tej myśli, ponieważ potrzebowała b. silnych leków przeciwbólowych była w szpitalu nie mogliśmy zabrać jej do domu , gdy u niej byłam widziałam jak słabnie z godziny na godzinę nie narzekając na ból na ustach miała słowa Jezu weź mnie …. a ja egoistycznie zamiast pomodlić się dla niej o lekką spokojną śmierć to wciąż prosiłam Boga o cud, o dar życia dla niej A przecież babcia już odchodziła do „lepszego świata” Chciałbym kiedyś umieć odejść tak jak Ona pogodzona z Bogiem i z tą radością pójścia właśnie tam…

    1. Maju, dziękuję Ci za tak piękny i szczery wpis – a kiedy to przeczytałam, pomyślałam jeszcze i o tych wszystkich chorych dzieciach, męczonych respiratorami albo nieskutecznymi terapiami, ponieważ rodzice nie mają dość siły, aby pozwolić im spokojnie odejść… A może czepiamy się życia za wszelką cenę, bo w głębi duszy nie wierzymy już, że nie jest ona końcem wszystkiego?

      1. Myślę Aniu, że chyba nikt nie jest wolny od pewnej obawy w końcu przekraczamy próg Wielkiej Tajemnicy. Niektórzy ludzie istotnie mają dar dobrej śmierci i przyjmują to pogodnie. Czy to tylko kwestia wzmożonej produkcji endorfin w godzinie zbliżającej się śmierci, czy coś znacznie więcej ?

        1. Strach przed śmiercią jest rzeczą ludzką. Nawet Chrystus w obliczu własnej śmierci „zaczął się smucić i odczuwać trwogę.” Myślę, że to dlatego, że ostatecznie nie jesteśmy stworzeni do śmierci, ale do życia (wiecznego). Ludzie radzą sobie z tym zasadniczo na dwa sposoby: religijny – 'śmierć jest tylko zmianą formy życia’ lub świecki – 'śmierć to koniec wszystkiego, a więc i strachu i cierpień doczesnych.’ Te dwa pojęcia mogą się zresztą ze sobą spotykać, stąd nie jest grzechem modlić się o śmierć…

          1. Szczerze mówiąc o śmierć nie musimy się modlić i tak ten dar otrzymamy, czy będziemy o niego prosić, czy też nie. Ważne by śmierc była dobra i nie była kresem wszystkiego, ale fascynującym początkiem nowego życia o jakim nam się nie śniło.

  4. Moja siostra odeszła cicho, sama w spokoju, mając 20 lat, można powiedzieć umarła zasypiając, bo podstępny zabójca tlenek węgla nie dał jej szans na przeżycie, odeszła zażywając kąpieli przed Sylwestrem, a całe „życie” była wesołą, kochaną osobą, którą wszyscy uwielbiali, więc śmierć…śmierć zabiera nam najukochańszych ludzi i tylko wiara, że Ją spotkam tam po drugiej stronie trzyma mnie przy życiu, pozdrawiam Cię Albo i dziękuję za tą notkę…

    1. Dla mnie jest to argument „antyateistyczny”. W końcu odchodzą od nas Ci, których kochamy i mamy intuicję, że to tylko na jakiś czas. Jesteśmy jedynymi istotami żyjącymi, które posiadają świadomość śmierci, tego nieuchronnego końca wszystkiego, tu na Ziemi. Rodzi się w nas rodzaj buntu, przecież na Boga nie jest możliwe, by to się stało na zawsze…. Nie można się z tym pogodzić, że już Ich nigdy nie zobaczymy, byliśmy z Nimi tak blisko….To byłoby wyjątkowo niesprawiedliwe, gdyby się stało na zawsze…

      1. Marku, już tu kiedyś pisałam, że wielkie wrażenie zrobiła na mnie swego czasu wypowiedź pewnego neurologa, zresztą agnostyka, który stwierdził, że dla niego byłoby to niepojęte, gdyby „Bóg, ewolucja czy natura” (tak chyba się wyraził:)) stworzyła coś tak niewiarygodnie złożonego jak ludzka świadomość tylko po to, by to następnie unicestwić po relatywnie krótkim czasie. A w ostatnim Newsweeku znalazłam jeszcze takie mądre zdanie, że w obliczu śmierci kogoś bliskiego na nic zdają się nam „racjonalistyczne” wywody Dawkinsa i jemu podobnych, którzy choć starają się stworzyć wrażenie, że znają odpowiedź na każde pytanie, tak naprawdę stają bezradni wobec tajemnicy śmierci. Ale co do świadomości śmierci, to podobno w pewnym stopniu takie „przeczucie” czy też instynkt wykazują także niektóre zwierzęta, np. słonie. Każdy, kto kiedykolwiek miał kota wie, że one „przeczuwając” swój kres często po prostu „odchodzą” z domu i już nigdy nie wracają. Oczywiście, być może te wszystkie zjawiska to tylko próba interpretowania na nasz ludzki sposób zachowań, które ze świadomością śmierci nie mają nic wspólnego. Kto z nas jednak może to wiedzieć na pewno?Można jedynie powiedzieć, że ludzie są jedynymi stworzeniami, które z pewnością wiedzą, że umrą (choć i u dzieci ta świadomość rodzi się stopniowo, mniej więcej między trzecim a szóstym rokiem życia).

    2. Tak, tlenek węgla to podstępny i okrutny zabójca… Miałam koleżankę, której ojciec zginął w ten sam sposób – i odtąd stale prześladuje mnie lęk, że mogłoby to spotkać kogoś z moich bliskich. Pozdrawiam i ściskam serdecznie. Prof. Leszek Kołakowski kiedyś powiedział, że ostatecznie tylko wiara może przeprowadzić człowieka przez bezsens cierpienia i śmierci…

  5. witaj. Oczywiście, że istnieje do dzisiaj taka grupa w Kościele „Apostolstwo dobrej śmierci” Ludzie jak się modlili tak się modlą. Chwała Panu Bogu, bo faktycznie świat ten stanął do góry nogami. Panem życia i śmierci jest Bóg, i choćby 100% polaków popierało idee eutanazji, nigdy się ta prawda nie zmieni. Poza tym, to nic nowego, że eu (z greki) – oznacza dobry, thanatos – śmierć. Jużź w raju szatan to co złe nazywa dobrem, a to co dobre – złem…Pozdrawiam i ślę serdeczności 🙂

    1. Oczywiście, Piotrze (witam Cię znowu z radością w moich skromnych progach!), że „nihil novi sub sole.” Jak już pisałam wyżej, zakaz eutanazji w jej najprostszym sensie zawiera już przysięga lekarska przypisywana Hipokratesowi. Podejrzewam, że wkrótce ten tekst w wersji pierwotnej (jako że zakłada również nie uczestniczenie lekarzy w spędzaniu płodu), stanie się tak „niewygodny”, że zupełnie z niego zrezygnujemy… Zbudujemy sobie nową etykę, nowy, lepszy (?) świat…Hipokrates, stary dziad, o którym nie wiemy nawet na pewno, czy w ogóle istniał, co on mógł wiedzieć o „wolności człowieka”? Być może niewiele. Ale z pewnością wiedział całkiem sporo o tym, co to znaczy BYĆ człowiekiem.

  6. Powiem tylko, że ja za eutanazją jestem nie dlatego, że chcę miec kontrolę nad tym co nieuniknione. Tylko dlatego, że umieranie w cierpieniu nie jest humanitarne. Mówię o sytuacjach kiedy nawet potwornego bólu nie potrafimy już uśmierzyć.Co do śmierci, śmierć to kres życia. Dlaczego zatem myśleć żyjąc o śmierci? Za życia mamy inne cele do spełnienia i na nich powinniśmy się skupić. Przyjdzie jednak czas, że pomyślimy i o śmierci.

    1. Ostatnio czytałam wywiad z pewnym wybitnym specjalistą od uśmierzania bólu i on twierdzi, że praktycznie nie istnieją bóle nie do uśmierzenia. No, chyba, że chodzi ci o ból duszy, a nie ciała… Ale w takim razie powinniśmy w imię „humanitaryzmu” uśmiercać wszystkich, którzy cierpią w jakikolwiek sposób. Cierpienie jest częścią życia ludzkiego i tego się nie uniknie ordynując wszystkim śmierć jako cudowne lekarstwo na wszystko. Zresztą, historycznie rzecz ujmując, pochwała samobójstwa jest cechą cywilizacji schyłkowych. Mogłabym się zgodzić (choć z oporami) że każdy ma prawo SAM się zabić, jeśli tego pragnie.Niech będzie, że to sprawa jego sumienia. Ale eutanazja to coś więcej: to powiedzenie, że każdy MA PRAWO ZOSTAĆ ZABITY, jeśli tego chce, albo jeśli pragną tego INNI (np. jego rodzina czy społeczeństwo). Myślę, że to BARDZO niedobrze, gdy takie „prawo do śmierci” zaczyna wypierać stare, dobre prawo do życia. A jako osoba niepełnosprawna, która ma większą niż Ty szansę być kiedyś obiektem takiego „zimnego miłosierdzia” ze strony innych, bardzo się tego boję. Ps. Czy to nie dziwne, że w świecie, gdzie różne organizacje zielonych protestują przeciwko usypianiu zwierząt, argumentując, że trzeba im pozwolić dożyć w spokoju swoich dni, „usypianie ludzi” staje się nagle szczytem humanitaryzmu?

      1. Otóż to, niektórzy nawet stają się wegetarianami, żeby tylko nie skrzywdzić biednych zwierzątek, niech sobie żyją spokojnie do końca swych dni, natomiast wielu akceptuje aborcję i eutanazję w imię wyznawanych wartości „humanistycznych”. Żyjemy w oparach absurdu…

        1. Zawsze mówię, że jeśli ktoś jest okrutny dla zwierząt, to z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że będzie taki również dla ludzi (wielu psychopatów „zaczynało” od dręczenia psów czy kotów) – ale nie zawsze odwrotnie. Hitler, na przykład, był wegetarianinem. A jeszcze do niedawna na wsi polskiej można było spotkać gospodarzy, którzy lepiej traktowali konia czy krowę, niż własną żonę. (Bo „krowa nas żywi, a baba to przecież TYLKO baba!”). Niepokojące jest także, że choć wszędzie wyrastają cmentarze dla zwierząt (zwierzęta mają nawet „swój” dzień wszystkich świętych i dzień zmarłych – 1 i 2 października) coraz głośniej mówi się o tym, że „nie ma miejsca” na cmentarze dla ludzi. W niektórych miastach byłej NRD liczba kremacji sięga 100% – między innymi dlatego, że rodziny często nie zgłaszają się po ciała swoich zmarłych. Cmentarze jednak od niepamiętnych czasów pełniły także rolę kulturową – archeologowie na ich podstawie opisują dawne cywilizacje. Cmentarze na Powązkach czy na Rossie są pełne wspaniałych dzieł sztuki.A po nas co zostanie?Rząd anonimowych szufladek?

      2. Takie wypowiedzi wybitnego specjalisty to sa opowiadania bajek z tysiąca i jednej nocy. Byłas kiedyś w szpitalu na onkologii, byłas na chirurgii czy geriatrii? Widziałas co tam sie dzieje? W naszym województwie jeden szpital na niewiadomo ile szpitali w gazecie wielkimi literami ogłosił że bedzie jakis oddział o podobnym charakterze, a czy będzie faktycznie, czy fundusz zdrowia będzie finansował? Pewnie tak będzie finansował jak usmierzanie bólu przy porodzie.Czyli takie oddziały może i będa ale chyba juz w nastepnym wieku.A wiesz jak długo sie czeka na miejsce w hospicjum? mozna tego miejsca nie doczekać i tak przewaznie jest. Więc w sumie zejdzmy na ziemię a nie bujajmy w obłokach.Sama znam parę osob które się bardzo usilnie modla o smierć tylko smierć o nich pewnie zapomniała.Nie musze wcale daleko szukać, moja ciotka skończyła 101 lat, niespecjalnie zdaje sobie sprawę z tego czy zyje czy nie, pod każdym dotknięciem pęka jej skóra, wystarczy że połozy pięty na materacu (i to przeciwodlezynowym najwyższej klasy) dostaje odleżyn ktore zresztą ma wszędzie, do zwykłej zmiany pampersa potrzebne są dwie osoby i to silne i wykwalifikowane i myslisz ze jak trochę świadomość powraca to ona nie chce juz umrzeć?

        1. Olu, wybacz, ale myślę, że akurat o szpitalach, bólu, odleżynach itp. to ja wiem TROSZECZKĘ więcej, niż Ty – bo z własnego doświadczenia, a nie z „litości” nad innymi („ach, jacy oni wszyscy BIEDNI – uśpić ich, niech się dłużej nie męczą, BO NIE MOŻNA NA TO PATRZEĆ!”). Miałaś kiedyś odleżyny?Ja miałam, więc bardzo Cię proszę, nie pouczaj mnie z wysokości swojego doświadczenia. Po niektórych operacjach bolało mnie tak bardzo, że wydawało mi się, że palę się na wolnym ogniu. Wiesz, jak to jest? Wiesz? A jednak – i mogę Ci to przysiąc – NIGDY, nawet w takim stanie, nie chciałam umrzeć. Ludzie chorzy na ogół nie pragną śmierci, chcą tylko już nie cierpieć. Żeby już nie bolało. A ja miałam tylko 14 lat. A ten lekarz, profesor, którego cytowałam, pracuje w klinice leczenia bólu – więc WYDAJE MI SIĘ że nie „buja w obłokach.” Oczywiście, PRAWDZIWA pomoc w cierpieniu (taka, która obejmuje i chorego, i jego rodzinę) jest trudna i kosztowna. Podać choremu truciznę jest rzeczą bardzo prostą, można to zrobić szybko i tanio. Po prostu. I dlatego staje się to coraz bardziej popularne.

          1. Ja juz chwilami przestaję ciebie rozumiec. Po pierwsze odniosłam sie do wypowiedzi ze nie musi „byc bólu” a póki co ból jest i będzie bo chorzy nie leza w super klinikach zachodnich tylko póki co w powiatowych szpitalach wiec dany profesor co nieco fantazjuje. Po drugie dlaczego ty ciagle powtarzasz o jakims przymusowym usmiercaniu, myslisz ze będzie chodzil dr Mengele ze strzykawka? Dla ciebie wszystko jest albo czarne albo białe, kolorów posrednich wogóle nie rozróżniasz.Po trzecie, wiecznie podkreslasz ze jestes niepełnosprawna, chodzisz, myslisz, jestes wykształcona i równo traktujesz siebie jak osoby roslinki no bo tez sa niepełnosprawne i wszystko wrzucach do jednego wora. Ty chciałas zyć bo roslinką nie byłas a miałas naście lat i w tym wieku smierć umierac się raczej nie chce. Jabys miała dziesiąt lat i całe ciało przezarte przez raka to prawdopodobnie inaczej bys mówiła więc nie mierz kazdego swoją miarką bo ci ręczę że osoby naprawde głeboko upośledzone, lezace latami jak przysłowiowa kłoda chciałyby być w twojej skórze a ty w ich chyba niespecjalnie.

          2. Olu – no, to ja mam pytanie: skąd TY wiesz, czego NAPRAWDĘ chciałyby osoby „głęboko upośledzone” skoro dla Ciebie to tylko „roślinki”? Wiesz na pewno, co czują, co myślą? Siedzisz w ich głowie, w sercu? Ja NIE – więc bałabym się za cokolwiek „ręczyć.” Przyjmuję jedynie, że takie osoby mają DOKŁADNIE TAKIE SAMO PRAWO DO ŻYCIA JAK JA. Ps. I tak się składa, że dr Jan Dobrogowski nie pracuje „w superekstra wypasionej” klinice na Zachodzie – jest prezesem POLSKIEGO Towarzystwa Zwalczania Bólu. A skoro na Zachodzie chorzy i niepełnosprawni mają tak cudowne warunki życia i umierania, to dlaczego właśnie tam przyjęto prawo, które pozwala ich uśmiercać? Bo tak jest TANIEJ. Po prostu.

          3. Co z tego że jest prezesem, moze byc nie wiadomo czym tylko czy jego wizje sa wprowadzane w zycie? Póki co to sa tylko pobozne zyczenia a rzeczywistość jest taka jaka jest.jak juz w niektórych szpitalach są wstrzymane do końca roku operacje planowane bo nie ma kasy to ciekawe skąd będzie kasa na srodki zwalczające ból.Moze kiedyś i do tego dojdzie ale póki co zejdzmy na ziemię.Czego naprawde chca to trudno się domyślać ale przecież eutanazja w projekcie ma byc na wyrażne zyczenie zainteresowanego a jak ma zyczenie to chyba wie co mówi.Nie wiem jak ty sobie to wyobrażasz, ktos straci przytomność a tu juz „łowcy skór” czekaja czy jak?

          4. Ja też często Ciebie nie rozumiem, Olu: z jednej strony użalasz się, że w „dawnych czasach” nie można było w żaden sposób ulżyć choremu, a jak mówię, że dziś JUŻ SĄ SPOSOBY na to, żeby nie cierpieć (inne, niż podanie trucizny – to najprościej i najtaniej, dlatego kliniki „dobrej śmierci” to dochodowy biznes – niskie koszty mają…Hospicja przeciwnie – wszędzie są niedoinwestowane), to mi piszesz o gniciu latami i o tym, że rzekomo popieram „umieranie w męczarniach.” To BARDZO dla mnie krzywdzące. To jak MOŻNA już dziś skutecznie pomagać przewlekle chorym, czy nie?

          5. To nie sa sposoby zeby nie cierpieć tylko sposoby na utrzymaniu przy zyciu czesto wbrew woli chorego przy zastosowaniu srodków które te cierpienia zmiejszają ale nie eliminuja. Zreszta, moje życie i moja decyzja a nikt nikogo do decyzji wbrew jego woli przeciez nie zmusza.Jak nawet w Stanach były pielęgniarki czy pielęgniarze którzy starym ludziom „ułatwili” smierć to wybuchła afera, poszli siedziec i było po sprawie.Jak ktoś chce latami cierpieć to niech cierpi, jezeli ktos nie chce jego wola.Przepisy powinny byc jasne, czytelne, dograne w kazdym calu zeby nie było naduzyć i nie widze problemu, zreszta nie ja jedna.

  7. Dobra smierć po dobrym życiu – o tak, to rzecz warta modlitwy.myslę, że eutanazja to nieuniknione nastepstwo respiratora. kiedys ludzie w takiej sytuacji umierali, teraz mamy sterty maszynek do utrzymywania przy zyciu. nie każdy chce ybc na koniec zycia zamieniony w Lorda Vadera, na dodtek przykutego do łózka. pozdrawiam.

    1. Wbrew pozorom problem jest starszy niż respirator – od ZAWSZE istnieli ludzie, którzy pragnęli skrócić czas sobie przeznaczony. Przysięga Hipokratesa (którą w naszych 'nowoczesnych’ czasach trzeba będzie chyba odesłać do lamusa) mówi m.in. „nigdy nie podam nikomu środka sprowadzającego śmierć, nawet gdyby sam o to prosił.” (Inny „skandal” tego tekstu to: „nigdy nie podam żadnej kobiecie środka poronnego” – feministki by ukamienowały staruszka…). Oczywiście, rozwój techniki stworzył w tej kwestii masę problemów, o których starożytnym się nie śniło. Dlatego etyka wprowadza rozróżnienie pomiędzy EUTANAZJĄ (która jest zawsze BEZPOŚREDNIM zabiciem chorego, za jego zgodą lub bez niej, np. podaniem mu trucizny, jak w szwajcarskiej klinice „Dignitas”) a PRZERWANIEM TERAPII, które, oczywiście również doprowadzi w końcu do śmierci. Niektóre przypadki jednak bardzo trudno jest zaszufladkować – czy, na przykład, pozbawienie kogoś pogrążonego w śpiączce (a więc nie mogącego wyrazić świadomej „zgody na śmierć”) odżywiania to „już” eutanazja, czy tylko zakończenie terapii? (Czytałam relacje towarzyszących Terri Schiavo, którzy twierdzili, że w jakiś sposób odczuwała ona cierpienie swojej agonii). Myślę, że wiele tu zależy od indywidualnego rozeznania przypadku. A o tym, jak niewiele wiemy o tym, co NAPRAWDĘ czują ludzie w takim stanie, niech świadczy fakt, że w niektórych krajach wprowadzono obowiązek znieczulania nawet dawców narządów do przeszczepu. Na wszelki wypadek…

  8. Eutanazja to jest w ogóle źródło całej filozofii „ja to ja i mogę decydować o sobie”. A co do tej powieści, to ja bym chyba padła przy lekturze, bo ja od razu bym przy tym płakała jak bóbr… (codzienna-egzystencja)

    1. Wiesz, największy problem z eutanazją polega na tym, że w ten sposób ludzie chcą decydować nie tylko o WŁASNEJ śmierci (bo do tego służy SAMOBÓJSTWO) ale także o śmierci innych ludzi, tych, nad którymi się tak strasznie „litują.” Sądzą, że mają do tego prawo… A ta książka, o której pisałam, to nie „powieść” – to historia prawdziwa. Mną też wstrząsnęła – nie mogłam się przemóc, żeby zacząć ją czytać. Nie lubimy książek o śmierci…

      1. Ciekawe skąd te 48%?.Niech robią sondę w hospicjach.Ciekawe jaki będzie wynik.Ci co tak popierają eutanazję myślą że ich ten temat nie dotknie.I kiedy oddaja głos na tak , nie myślą wcale o sobie.

        1. Oczywiście, że rzadko się w takich wypadkach myśli o sobie. „MNIE to przecież nie dotyczy, ale szkoda mi tych tam – biednych, starych, zaślinionych, niepełnosprawnych…” To zupełnie tak samo, jak z tymi ekoterrorystami, którzy twierdzą, że aby ulżyć naszej biednej Matce Ziemi, należy wyeliminować mniej więcej połowę ludzkości. Ręczę za to, że oni sami chcieliby się znaleźć w tej części, która przeżyje… Ale jeśli chodzi o ten wynik, to myślę, że pewną rolę mogło tu odegrać także sformułowanie pytania. Nie zapytano wprost: „Czy jesteś za prawem do EUTANAZJI?” tylko „Czy jesteś za tym, aby na prośbę pacjenta lekarze mogli skrócić jego cierpienia odpowiednimi lekami?” Niby to samo, a jednak brzmi zupełnie inaczej. (W przypadku „prawa do aborcji” wystarczy na przykład zapytać: „Czy jesteś za tym, by kobieta mogła sama decydować o swoim ciele/macierzyństwie?” – i od razu liczba odpowiedzi twierdzących znacznie wzrośnie. Bo kto rozsądny odważyłby się być PRZECIW?)

          1. Bardzo mnie ciekawi wynik takiej ankiety, gdyby pytanie sformuowano tak :Czy poddał byś eutanazji własną matkę, ojca lub dziecko ?

          2. No, właśnie – myślę, że w przypadku POLSKI przy takim sformułowaniu pytania wyniki mogłyby być jeszcze zupełnie inne. Inaczej tam, gdzie istnieje prawo eutanazyjne, bo zaobserwowano, że zmieniło ono bardzo (na niekorzyść) społeczny odbiór ludzi starych, chorych i niepełnosprawnych. Jesteś nieuleczalnie chory? W zasadzie wyjście jest jedno: wybierz „dobrą śmierć” – dla wszystkich tak będzie lepiej. Stale mam w głowie opowieść tej matki-Holenderki, która wychowując niepełnosprawną córeczkę stale, nawet na ulicy, styka się z pytaniami, dlaczego czegoś „z tym” nie zrobiła… W większości krajów Zachodu przenoszenie się ludzi starszych do domów opieki jest już tak zakorzenionym obyczajem, że nikt nawet z tym nie dyskutuje. Tak ma być i już. Indywidualne odczucia babci czy dziadka w tej sprawie nie są brane pod uwagę. Już tu gdzieś pisałam, że mój spowiednik był zszokowany, gdy podczas jego pobytu w Szwajcarii przychodziły do niego zapłakane starsze panie, twierdząc, że ich rodzina bardzo naciska na nie w kwestii takiej „dobrowolnej” przeprowadzki. Kto nam zaręczy, że tak samo nie będzie w przyszłości z „dobrowolną” eutanazją?

          3. Parę dni temu umarła moja Mama.Pielęgnowanie jej było niełatwe.Miała 150 wzrostu i prawie 130 kg!W ostatnich dniach w szpitalu nie miała sił chwycić butelki z wodą a tym bardziej przewrócić się na bok,więc jeździłam z siostrą lub przyjaciółką,bo sama nie dawałam rady.A jak byłam przy niej sama serce mi pękało,jak chciała zmienić pozycje, a ja nie mogłam jej pomóc(zwłaszcza,że niedawno miałam wycinany wyrostek)Karmiliśmy Ją,myliśmy,zmienialiśmy pampersy.Miała założone centralne dojście, bo żyły pękały …Długo by pisać….jeszcze bardzo boli…NIGDY nie zgodziłabym się,żeby ją zabić!!!!!A ona NIGDY tego nie chciała!!!Powiedziała tylko,że modli się za wszystkich samotnych, bo wie jakie to ważne,żeby nie być samemu!

          4. Misiu, to piękne, co napisałaś – a niektórzy powiedzieliby, że to „egoizm” nie dać zabić chorego członka własnej rodziny… ;((( Wszystko dziś staje na głowie. A do mnie uparcie powraca tamten obraz człowieka z ery neolitu, którego jego współplemieńcy, przenosząc się z miejsca na miejsce, zapewne musieli nosić na własnych plecach, ponieważ prawdopodobnie nigdy nie chodził. A czasy wówczas były ciężkie i pampersy długo jeszcze pozostały nieznane. Jedzenia nieraz brakowało nawet dla matek z dziećmi, tak więc, gdyby pozbyli się „kłopotu” nikt by im nie mógł mieć tego za złe… A oni jednak go żywili i pielęgnowali tak, że dożył sędziwego wieku. I tak się tylko zastanawiam, czy oni czy my zasługujemy bardziej na miano „jaskiniowców.” Podczas tragicznej fali upałów w Paryżu ciała wielu starszych ludzi rozkładały się w ich własnych mieszkaniach, bo od dawna nikt już do nich nie zaglądał… Po prostu „nie ma takiego zwyczaju.”

          5. Podobne jak ja – wiem, że nie jestem dla niego „ciężarem” – nie byłam nim nawet wtedy, gdy – kiedy byłam w zaawansowanej ciąży – musiał mnie wkładać na rękach do wanny. I jestem pewna, że nigdy nie podda mnie eutanazji.

          6. Wszystko to pięknie ale…wyobraz sobie że mąż nie będzie miał siły wsadzać ciebie do wanny bo też moze byc chory i niesprawny. Moze być tak ze nie bedziesz miała oprócz niego zadnej rodziny chętnej do pomocy i nie bedzie pieniędzy zeby za pomoc zapłacic. Możesz leżeć latami, rece mieć niesprawne więc samobójstwo odpada i patrzeć jak mąż się wykańcza i jeżeli go kochasz to będzie ci to obojętne? Absolutnie ci tego nie zycze ale czy o tym pomyslałaś i czy przypadkiem w takich okolicznościach nie zmieniłabyś zdania?A może on by zmienił?

          7. No, cóż, Olu, JA wierzę, że ZAWSZE znajdzie się ktoś, kto mnie będzie kochał – jak było dotąd. Na pewno zaraz mi uświadomisz, jaka to z mojej strony naiwność i głupota. Trudno. I rozumiem, że sama rozważasz samobójstwo?

          8. > A zgoda na odłączenie od aparatury nie jest w pewnym> sensie eutanazją?Jest to problem nie tylko medyczny ale i etyczny. Jeśli jednak poddtrzymywanie czynności życiowych nie daje żadnej nadziei powrotu do zdrowia, ktoś tę decyzję musi podjąć w gronie medyków i etyków, jeśli chory nie jest już w stanie tego zrobić. Mówi się wtedy o uporczywej kuracji. Jan Paweł II z tego zrezygnował i miał rację, prosił o to by mu dali spokojnie umrzeć.

          9. Nie jest. Przynajmniej nie zawsze. Jest po prostu pozwoleniem na NATURALNĄ śmierć, która i tak musi kiedyś przyjść. Aparatura, odwrotnie – pozwala latami utrzymywać przy życiu człowieka, który tak naprawdę dawno już nie żyje. To jednak zupełnie coś innego niż podanie choremu trucizny (na jego prośbę lub bez niej). Nie widzisz różnicy?

          10. A dializa? też aparatura utrzymuje przy zyciu a człowiek zyje i ma się dobrze.A jak powie – jutro juz na dializy nie pójdę to umrze i co to jest? samobójstwo czy eutanazja?A aparatura tlenowa pozwalajaca na oddychanie?

          11. Olu, toteż właśnie WIELE RAZY pisałam już tutaj, że rozwój medycyny stworzył wiele sytuacji niejednoznacznych, które trudno jest ocenić. A Ty co byś chciała? Pozbawić ludzi zupełnie tych możliwości ratowania życia, niech umierają „jak chciała matka natura”?

          12. Na dobrą sprawę jak ktoś grypy nie będzie leczył to też może zejść na własne życzenie. Nie sprowadzajmy tego wszystkiego do absurdu. Eutanazja jest jednak czymś innym.

          13. To pytanie wogóle nie ma związku z tym co napisałam. Poprostu zadałam pytanie, jak nie znasz odpowiedzi to nie odpowiadaj ale nie wykręcaj kota ogonem

          14. Olu, najprościej jak potrafię. ZAPRZESTANIE LECZENIA (NP. DIALIZ) NA WŁASNE ŻYCZENIE NIE JEST EUTANAZJĄ. Najwyżej – a i to nie zawsze – samobójstwem. Bo nie ma tu ingerencji osób trzecich. Dostrzegasz różnicę? Powtórzę po raz ostatni: każdy może sam odebrać sobie życie, jeśli ktoś to robi za niego, jest to eutanazja (jeśli robi to na jego prośbę) lub zabójstwo „z litości” (jeśli jemu się zdaje, że „tak będzie lepiej.”). Nie mam nic więcej na ten temat do powiedzenia.

          15. Pisząc posta w pewnym, sensie utożsamiasz się z takimi opiniami i poglądami.Więcej własnych przemysleń.Obyś Ty się nie musiała kiedyś ślinić……..

          16. To niby ja się utożsamiam?!:) A co do bycia zaślinioną, to bądź spokojny, wiem jak to jest. 🙂 Porażenie mózgowe powoduje, między innymi, osłabienie odruchu połykania śliny. Ty zapewne robisz to odruchowo, ja muszę stale o tym pamiętać (co pewien czas powtarzam sobie w myślach „przełknij ślinę!”) bo inaczej albo się zapluję, albo zacznę mówić niewyraźnie…

          17. Ale ja przełykasz a jakbys nie przełykała i zdana była jedynie na kogoś kto by ci ta sline musiał wiecznie obcierać?To mi wygląda na taka licytację kto gorzej jest okaleczony, ten kto nie ma palca u nogi czy ten kto nie ma obu nóg.

          18. Gdyby nawet tak mi się zdarzyło, byłabym bardzo WDZIĘCZNA, że komuś zależy na mnie na tyle, by to dla mnie zrobić…

          19. No a jak nie będzie takiej osoby albo będzie ale robic bedzie to z obrzydzeniem to co?

          20. Pięknie mi życzysz… 🙁 bądź spokojna, zabiję się, zanim ktokolwiek zdąży poczuć do mnie obrzydzenie. Zadowolona? Dobrze Ci radzę, lepiej „zrób to sama” bo jeszcze trafisz na katolickiego lekarza, a oni (tak chyba myślisz) uwielbiają patrzeć, jak ludzie robią pod siebie i wiją się w męczarniach…Jestem przeciw eutanazji – no, no! Nigdy bym nie pomyślała, że aż taka ze mnie „sadystka.”

          21. Wiesz co, wyraznie mnie rozczarowałas, piszesz wydawałoby się że z sensem, można z toba podyskutować ale w tym momencie przeginasz i to w stylu małej obrazonej dziewczynki. Napisałam gdzieś że ci tego zyczę???Nie obracaj kota ogonem i czytaj uwaznie to co jest napisane.

          22. Trudno. Przychodzi widocznie taki moment, kiedy powinnam zamilknąć, bo dalsza dyskusja nie prowadzi do niczego. Przynajmniej do niczego dobrego. Twój świat i mój są zbyt odmienne – i żeby Cię nie „rozczarować”, jak piszesz, musiałabym przyjąć Twój punkt widzenia i latami bać się, że kiedy całkiem zniedołężnieję, nikt nie będzie zmieniał mi pieluch. OK – Ty chcesz eutanazji. Ja wierzę w MIŁOŚĆ.

        2. Podobny wynik podał CBOS więc sa one nie wzięte z kapelusza a poza tym przeciw było cos ponad 30% a reszta to osoby nie mające własnego zdania (zdanie mogą sobie wyrobic i to niekoniecznie przeciw) czyli większość jest za.

          1. Zresztą, czy uważasz, Olu, że „większość” ma ZAWSZE rację? Jako historyczka wiem, że DEMOKRATYCZNIE skazano na śmierć Sokratesa, oraz wybrano Hitlera do władzy. A gdybyś w latach 30.-tych XX w. przeprowadziła w Niemczech sondaż na temat, czy prześladowania Żydów są słuszne, to ja Ci gwarantuję, że WIĘKSZOŚĆ stwierdziłaby, że tak. Czy to oznacza, że taka jest PRAWDA? Czasami (i wcale nie tak rzadko) rację ma MNIEJSZOŚĆ – i to jest właśnie największa wada demokracji.

          2. Ale póki co to demokrację mamy i nic na to nie poradziśz. Zostanie uchwalone, będzie obowiązywało czy ci sie to podoba czy nie, nie zostanie uchwalone nie będzie obowiązywało. Druga sprawa, z tego co się orientuję eutanazja jest w oparciu o wyrażenie woli osoby zainteresowanej więc nikt ciebie na siłe nie będzie zmuszał. Podobnie jak z aborcją, przecież osoby dla ktorej aborcja jest grzechem nikt siła do lekarza za włosy nie ciągnie.

          3. Co do eutanazji, to już teraz bywa ona nie całkiem „dobrowolna” – np. w stosunku do niemowląt i osób pogrążonych w śpiączce – i jestem przekonana, że to będzie się rozwijać właśnie w tym kierunku, bo tak jest po prostu TANIEJ niż latami opiekować się osobą starszą (a pamiętaj, że żyjemy coraz dłużej, a młodych i silnych jest coraz mniej). To tak samo, jak z tym niby „dobrowolnym” przenoszeniem się do domów starców – teraz już nawet nikt w tych krajach nie zastanawia się, czy można inaczej. Przypomniał mi się tu przypadek chłopaka, który cierpiał na postępujący zanik mięśni, ale chciał jeszcze żyć – ale LEKARZE zdecydowali („dla jego dobra”, oczywiście) żeby go dłużej nie karmić. To też była „dobrowolna” eutanazja? Z tego, co wiem, walczył przed sądem o PRAWO DO ŻYCIA. Ps. Czytałam ostatnio wywiad z lekarzem, który zajmuje się stwierdzaniem śmierci mózgu i on napisał, że w takim przypadku, jak Terri Schiavo on by nie stwierdził, że to „roślinka” tym bardziej, że ona SAMA oddychała, bez respiratora. Miała po prostu pecha, bo mieszkała na terenie stanu, który uznaje żywienie pozaustrojowe za element LECZENIA – czyli, że można go zaprzestać. I tak w majestacie prawa zagłodzono na śmierć istotę, która mogła odczuwać ból – przede wszystkim dlatego, że skończyło się jej ubezpieczenie i nikt nie chciał zapłacić za dalszą opiekę. Gdyby chodziło o psa, oburzyliby się przynajmniej obrońcy zwierząt… Widzisz, prawie zawsze w takich przypadkach chodzi o PIENIĄDZE, a nie o tzw. „dobro pacjenta”.

      2. Samobójstwo jest wtedy kiedy człowiek sam moze się zabić. A jak jest w takim stanie że nie może np. sparalizowany zupełnie? Sam nie może a więc prosi o to kogoś, w sumie różnicy nie widzę.

        1. A jeśli np. jest noworodkiem albo nie może mówić, a my decydujemy za niego, „bo tak będzie dla niego na pewno lepiej” to też jest w porządku? To nie jest zwykłe zabójstwo?

          1. Ps. Sądzę zresztą, że takie przypadki, kiedy ktoś naprawdę NIE MOŻE sam popełnić samobójstwa są stosunkowo rzadkie (ja, chociaż jestem poważnie niepełnosprawna, poradziłam sobie z próbą samobójczą bez trudu, podobnie kilku moich niepełnosprawnych znajomych). Jeśli jednak już się tak zdarzy, jestem zdania, że należy osobę „wspomagającą” zwolnić od odpowiedzialności karnej za taki STRASZNY czyn – i to tylko w przypadku, gdy osoba chora jasno i stanowczo wyrazi swoją wolę popełnienia samobójstwa – ale w żadnym razie nie twierdzić, że coś takiego jest rzeczą DOBRĄ. Myślę też, że w głębi duszy NIKT z nas nie chce umierać. Mój tata, który przez wiele lat był policjantem, twierdzi, że widział wielu powieszonych (a więc ludzi, którzy z całą pewnością „świadomie wybrali śmierć”), którzy wyglądali tak, jakby w ostatnim momencie próbowali się jeszcze ratować. Może dlatego niektóre „maszyny eutanazyjne” wstrzykują najpierw środek nasenny, a dopiero później, w momencie, którego pacjent nie jest już świadomy, truciznę? Bo jeszcze by się, nie daj Boże, wycofał w ostatniej chwili… Muszę Ci też powiedzieć, że kiedy chciałam się zabić, byłam naprawdę na skraju wyczerpania nerwowego i fizycznego – a jednak, kiedy mój organizm, instynktownie broniąc się przed śmiercią, zwrócił wszystkie połknięte tabletki (i zrozumiałam, że jednak nie umrę), nawet się ucieszyłam…

          2. Ps2. A „prośbę o eutanazję” ze strony osoby, która może sama popełnić samobójstwo, uważam po prostu albo za przejaw bezradności („niech mi ktoś pomoże!”), albo, co gorsza, za próbę przerzucenia odpowiedzialności za swoją śmierć na CUDZE (np. lekarza) sumienie – co jest rzeczą wyjątkowo ohydną.

          3. Osobe wspomagajaca uwolnic od winy ( matke, męza, siostrę) a lekarzowi zabronić skoro on to potrafi zrobić w sposób bardziej humanitarny niz wsadzenie delikwentowi garści tabletek do ust? ciekawe rozumowanie.Ty chciałas popełnić samobójstwo, nie udało sie i jesteś zadowolona a nie słyszałas o osobach ponawiajacych próby samobójcze az do skutku?Widocznie odratowanie wcale nie było im na rękę.

          4. Trudno – uważam, że lekarz to nie weterynarz, który ma „usypiać” swoich pacjentów. Możesz uważać, że jestem zacofaną fanatyczką, nic mnie to nie obchodzi. LEKARZE NIE SĄ SPECJALISTAMI OD ZABIJANIA. Po prostu. Ps. W Belgii, gdzie jest już to „nowoczesne” prawo eutanazyjne, możesz za kilkanaście euro kupić zestaw do domowej eutanazji, więc nie pisz o wsadzaniu do buzi garści tabletek… A skoro MOŻE to zrobić osoba bliska, to W IMIĘ CZEGO obciążać tym sumienie lekarza? Czy to jest jego zawód?! (Biedny Hipokrates przewraca się w grobie…)

          5. Ale my zyjemy w Polsce a nie w Belgii to po pierwsze. A po drugie to niby mąż, zona czy siostra to weterynarz? Zreszta weterynarz to też lekarz.

          6. PS. A jakby tak załozyć teoretycznie ze to nie lekarz podawał by środek (miałby zestaw jak w tej Danii) a osoba mająca inne wykształcenie powiedzmy psycholog, psychoterapeuta czy inny to co wtedy?

          7. Olu, taki argument jest „trafiony kulą w płot.” W końcu dążymy do tego, by z naszego (podobno) „barbarzyńskiego zaścianka” dołączyć do tzw. „cywilizowanej Europy” – tak więc to, co jest „standardem” tam, będzie nim i tutaj. To tylko kwestia czasu.

          8. Wiesz, Olu, to w zasadzie niczego nie zmienia. Bo zawsze w sumie wychodzi na jedno: przerzucamy odpowiedzialność za śmierć naszą (czy naszych bliskich) na osoby postronne, na jakiegoś „fachowca.” A skoro już tak (skoro eutanazja jest czy będzie sprawą tak prostą, że nie trzeba będzie być lekarzem, by umieć to zrobić „dobrze”) to dlaczego nie pójść na całość i nie powierzyć tego np. bezrobotnym katom (z uwagi na to, że w humanitarnej Europie nie wykonuje się już „zwykłych” wyroków śmierci) albo przedsiębiorcom pogrzebowym? Ci to się dopiero znają na śmierci…A poważnie – przyznaję, że łatwiej byłoby mi zaakceptować w tej roli kogoś, kto nie byłby lekarzem. Niech oni lepiej ratują życie, zamiast je odbierać.

          9. Moim zdaniem to nie jest przerzucanie odpowiedzialności, przeciez o swojej smierci ja będe decydować tylko ktos inny może mi to wykonać.

          10. No, tak, Wysoki Sądzie, nie zabiłem go, tylko pociągnąłem za cyngiel… Kłopot w tym, że sumienie „wykonawcy” zupełnie nas wtedy nie obchodzi. Śmierć to usługa (jak pokazują przykłady klinik w Szwajcarii BARDZO dochodowa) – klient płaci i wymaga. A Ty masz go zabić i nie zadawać (nawet sobie) pytań. Brrr… To branża nie dla mnie.

          11. Albo!Nie możemy się dziwić,bo może Ola ma kogoś, kto wyświadczyłby jej tę „przysługę” bez żadnych ceregieli?

          12. Pewnie tak, Miśko – przecież ona nie chce być dla nikogo „ciężarem.” Ja zapewne nim jestem od trzydziestu lat – gdybym naprawdę kochała swoich bliskich, powinnam już dawno się przenieść na tamten świat, bo życie w mojej sytuacji jest zwykłym, obrzydliwym egoizmem… 🙂

          13. Juz mi sie niedobrze robi od tego twojego wiecznego podkreslania swojej ułomności. Faktycznie leżysz jak kloda, robisz pod siebie, ktos ciebie musi przewracać z boku na bok, karmić sonda no i pewnie juz dawno nie wiesz czy zyjesz, nie wiesz czy jest zima czy lato i czy twój mąż to twój mąż czy sasiad.Przestań w końcu każdego człowieka mierzyć swoja miarka.

          14. Nie bądz śmieszna, jeżeli eutanazja będzie prawnie dozwolona a jak wiesz póki co jest więcej zwolenników jak przeciwników to taka osoba nie będzie mi potrzebna, wystarczy lekarz.

      3. > Wiesz, największy problem z eutanazją polega na tym, że w> ten sposób ludzie chcą decydować nie tylko o WŁASNEJ> śmierci (bo do tego służy SAMOBÓJSTWO) ale także o śmierci> innych ludzi, tych, nad którymi się tak strasznie> „litują.” Sądzą, że mają do tego prawo… .Właśnie Aniu trafiłaś w sedno, nasze prawa się kończą w tym punkcie, gdzie zaczynają się prawa drugiego człowieka. Śmierć jest obecnie mało „trendy” , napełnia nas conajmniej obawą a nieraz wstrętem. U ludów pierwotnych śmieć jest czymś tak naturalnym, jak narodziny. W krajach wysokorozwiniętych jest raczej czymś wstydliwym, czymś co należy przemilczeć i jaknajprędzej „posprzątać” po tym wszystkim. A przecież jeszcze tak niedawno istniały książki przygotowujące człowieka do dobrej śmierci, ale chyba już o nich całkiem zapomniano…

        1. Wiesz, Marku, wydaje mi się, że jest troszeczkę inaczej: w dzisiejszych czasach zaczynamy gloryfikować „szybką i bezbolesną śmierć” (choć mój spowiednik przypuszczał że śmierć zawsze jest bolesna, czasami tylko ból trwa niezwykle krótko), najlepiej na własne życzenie (samobójstwo jako najwyższy wyraz wolności człowieka, o, rety…), bo… panicznie boimy się CIERPIENIA, CHOROBY, STAROŚCI, BRZYDOTY, SAMOTNOŚCI… Znam bardzo wielu ludzi, których perspektywa życia np. na wózku przeraża znacznie bardziej od śmierci. Chcemy umierać czysto i fotogenicznie, jakby śmierć była po prostu jeszcze jedną „dobrą zabawą” w naszym życiu – i luksusowe kliniki eutanazyjne dobrze zarabiają na takich lękach i takich pragnieniach…

          1. Przesadzasz zupełnie. Nie wiem co ciebie tak zdziwiło – ze człowiek chce się jak najmniej męczyc, nie chce leżeć latami męcząc siebie i rodzinę? Tego juz zupełnie nie pojmuję, jakbyś miała (teoretycznie) do wyboru śmierc natychmiastowa na zawał czy gnicie za zycia to cos bys wybrała? Znając twoje dziwne podejście do sprawy to pewnie bys wolała latami leżeć tylko nie rozumiem co by toba kierowało. Jak ktoś nie chce sie męczyc, cierpieć bólu to niby dla jakiegoś wyimaginowanego poczucia estetycznego, tylko dlatego żeby to ładnie wyglądało?

          2. Nikt nie chce umierać tak „by bolało”. Nie jest to jednak powód do żadnych ułatwień i drogi na skróty, medycyna powinna zrobić wszystko, by ulżyć cierpieniom, bez względu na światopogląd konającego. Eutanazja jest takim samym morderstwem jak każde inne, tylko wykonanym w „białych rękawiczkach”.

          3. Morderstwem z „litości”. A litość jest najpodlejszym uczuciem znanym ludzkości.

          4. A jak sie ulitujesz nad biednym człowiekiem czy choćby bezpańskim kotem to też jest podłe?

          5. Mylisz, Olu, litość ze współczuciem. Litość to taka postawa, kiedy czujesz się LEPSZA od osoby, którą się opiekujesz (pomyśl przez chwilę, czy nie przegięłaś, pisząc, że może NIKT mnie nie będzie kochał? A CIEBIE ma kto kochać?! Co mam Ci na to odpowiedzieć: „Racja, Olu, może tak być, lepiej pójdę od razu się powiesić?!”): „Ach, jaka to żałosna roślinka!” – współczucie jest wtedy, kiedy starasz się ZROZUMIEĆ co może odczuwać druga osoba. Ty tego chyba nie odróżniasz.

          6. A jestes w stanie złozyc przysięgę ze na 100% ktos będzie ciebie kochał? Może będzie, może nie będzie, kto to może wiedzieć

          7. No, cóż – na dzień dzisiejszy JESTEM gotowa złożyć taką przysięgę. Bez wiary w to, że zawsze ktoś się mną z miłością zaopiekuje moje życie jako osoby niepełnosprawnej nie miałoby sensu. Obawiam się, że tego nie zrozumiesz…

          8. Mam do ciebie pytanie. Czy Chrystus, litując się nad grzesznikami uzdrawiał ich bo chciał pokazać swoją wielkośc czy miłoś i miłosierdzie.

          9. Myślę, że tylko miłość, Ajku. Bóg jest miłością. A Jezus NIE MUSIAŁ nikomu niczego „udowadniać” – choć czasami to cuda sprawiały (i sprawiają), że ludzie zaczynali w Niego wierzyć. (Ale czasami nie…)

          10. Owszem, medycyna powinna ale czy robi? A to ze ludzie starsi, schorowani ida do apteki i nie wykupuja leków bo ich poprostu nie jest stać to nie jest eutanazja? A nie widziałes choćby w telewizji ludzi męczacych sie jak potępieńcy a jedyny ratunek kosztuje miliony a Fundusz Zdrowia nie chce zrefundować bo ma takie idiotyczne przepisy?To co te rodziny mają zrobić, napaść na bank?

          11. Olu, nie obraź się, ale Twoje myślenie jest z gatunku : zlikwidujmy wszystkie znaki drogowe i przepisy, bo ludzie i tak ich nie przestrzegają. My chrześcijanie, nigdy nie pogodzimy się z ewidentnym morderstwem jakim jest zarówno eutanazja jak i aborcja. Bez względu na to jakie argumenty by tu nie padły , Bóg jest dawcą życia i tylko Bóg może nam życie doczesne zamienić na życie wieczne. Nikt z ludzi nie ma do tego prawa.

          12. W porzadku, ale wprowadzenie takiej ustawy dotyczy całego społeczeństwa a nie tylko katolików. Jeżeli to jest wbrew czyims przekonaniom to przeciez nikt go na siłę nie będzie zmuszał. Podobnie jak aborcja,jak jestem katolikiem to dla mnie powinno byc bez różnicy – jest taka ustawa, nie ma takiej ustawy, mnie religia zabrania i choćby aborcję legalnie przeprowadzano na każdej ulicy i tak nie pójdę.A jeżeli religia mi zabrania a na skrobanke pójdę to taki ze mnie katolik jak z psa spiewaczka operowa.

          13. No, więc medycyna powinna zabijać wszystkich nieuleczalnie chorych. Tych, których leczenie jest „za drogie” też. Będzie tanio i humanitarnie. Tylko dlaczego to ma się nazywać „postęp”?

          14. Nie bądż złośliwa i zejdz na ziemię. Medycyna powinna leczyć – to jest teoria a w praktyce jest tak jak jest i nie przypisuj mi jakiś bzdur ze to gloryfukuje, podaję suche fakty i tyle.

          15. To może powiesz to rodzicom dziecka umierającego na jakich bardzo rzadki typ choroby, mozliwość leczenia jedynie za granicą ale to kosztuje ok. 500 tys. żl, oczywiście Fundusz nie refunduje

          16. Olu, tylko cały problem w tym, że 1) rodzice takiego dziecka na ogół wcale nie chcą, żeby się nad nim „zlitować” (i zabić) – oni zazwyczaj do końca walczą o jego ŻYCIE. Wiem, co mówię – właśnie przed kilkoma dniami na pewną rzadką chorobę genetyczną zmarł mój 20-letni sąsiad. Od kilku lat był już leżący, a jego rodzice opiekowali się nim 24 godziny na dobę. Myślisz, że to byli jacyś krezusi? Sad, całkiem normalna rodzina…A teraz, zamiast czuć ulgę, że się „już nie męczy” strasznie rozpaczają. To było ich jedyne dziecko. No, egoiści, po prostu…:( Myślisz może, że on sam CHCIAŁ umrzeć (chociaż zaręczam Ci, że męczył się potwornie – od kilku lat nie mógł już np. normalnie spać…)? Otóż NIE. Robił nawet plany dotyczące studiów przez internet. Zabiło go zapalenie płuc…2) Eutanazja ZAWSZE będzie tańsza od długotrwałej terapii. Taka już jej uroda – i to jest główne związane z nią zagrożenie. I obawiam się, że niezadługo możemy usłyszeć np. w hospicjum „Finansujemy tylko 3 miesiące terapii paliatywnej (na więcej nie stać NFZ-tu). Jeśli pożyje pan/pani dłużej, proponujemy łagodne przejście na tamten świat. Albo proszę szukać sponsora.” Inaczej mówiąc: „Zdrowiej szybko – bo inaczej się nie opłaca. A jeśli Ci się nie uda – no cóż, dopilnujemy, żebyś się nie męczył. Wybór należy do Ciebie.”

          17. Alez ty zupełnie nie rozumiesz o czym ja piszę. Jezeli pisze że stan lecznictwa i ludzkich finansów w chwili obecnej jest taki ze ludzi poprostu nie jest stać na leczenie a ty mi odpisujesz o tym ze rodzice walcza (a wiadomo że ich cała walka nie da rezultatu jeżeli nie będą mieć tej kolosalnej kwoty), że lekarze wg mnie powinni chorych dobijać i takie tam to oznacza że my się wogóle nie rozumiemy.

          18. Mam „dziwne” podejście, bo uważam, że każdy człowiek ma prawo do życia i do NATURALNEJ śmierci? Trudno… Życzę Ci jedynie byś sama nigdy nie była dla nikogo „ciężarem.”

          19. Sobie tez tego zycze bo jakbym wiedziała że jestem dla kogos ciężarem ponad jego siły to wybrałabym eutanazję a nie leżenie i patrzenie jak ktoś sie przeze mnie wykańcza.

          20. Oby Ci się to nie spełniło. W obliczu śmierci nikt nie jest bohaterem, a optyka ludziom bardzo się w jej obliczu potrafi zmienić. Śmierć uśmiecha się do nas wszystkich, ważne jest byśmy się umieli też do niej uśmiechnąć…

          21. No, to niech będzie, że jestem „egoistką” bo życzę sobie żyć aż do naturalnej śmierci. W głowie mi się przewróciło… Zapomniałam – przecież ja jestem „ciężarem” od samego urodzenia… Po co w ogóle gadasz z kimś takim? Marnujesz na mnie swoją mądrość i czas…

  9. Przecież podłączenie do aparatury podtrzymującej życie nie różni się niczym od resuscytacji np. przy zawale czy wypadkach do której wszyscy tak gorączkowo namawiają tymczasem gdy ktoś nie chce być podłączony do aparatury to tak jakby nie chciał by ktoś robił mu masaż serca.

    1. Myślę, ~n, że jest tu jednak pewna znacząca różnica. Resuscytacja w przypadkach nagłych trwa zazwyczaj krótko, i kończy się albo przywróceniem funkcji życiowych (np. oddychania) albo śmiercią pacjenta. Natomiast nowoczesna technika pozwala LATAMI utrzymywać przy życiu ludzi, którzy bez tego dawno już by umarli. Dlatego nawet Katechizm Kościoła Katolickiego (który „eutanaziści” uznają za bardzo rygorystyczny) stara się rozróżnić dwie rzeczy: EUTANAZJĘ, która jest zawsze celowym pozbawieniem pacjenta życia, za jego zgodą lub bez niej – oraz ZAPRZESTANIE dalszej TERAPII która nie przyniesie poprawy zdrowia chorego, a może jedynie przysporzyć mu dalszych cierpień. Rozwój medycyny jednak powoduje, że w poszczególnych przypadkach czasami trudno jest odróżnić jedno od drugiego. Czy np. dializowanie człowieka, którego nerki nie działają albo żywienie pozaustrojowe dzieci, które urodziły się z defektami układu pokarmowego to jeszcze terapia „zwykła” czy już „uporczywa”? Wiadomo przecież, że bez specjalistycznych urządzeń wszyscy ci ludzie szybko by umarli. WHO określiła nawet prawo do takiego żywienia jako jedno z podstawowych praw pacjenta. To oczywiście rodzi następne pytania i problemy, bo co zrobić np. z pacjentami pogrążonymi w śpiączce? Kontynuować żywienie czy nie? (I stąd kontrowersje w sprawie Eulany Englaro – była to eutanazja, czy nie?). Klasyczna katolicka definicja mówi, że choć można czasem zaprzestać LECZENIA chorego, to jednak nie wolno mu odmawiać rzeczy zupełnie podstawowych, jak woda czy pożywienie (tak więc ludzie, którzy w latach 70-tych XX w. w USA prosili lekarzy, by nie karmiono ich chorych niemowląt, bardzo ciężko zgrzeszyli – skazywali je bowiem na śmierć w męczarniach – i to rzekomo „dla ich dobra”) – powstała ona jednak chyba jeszcze ZANIM zaistniały techniczne możliwości utrzymywania przy życiu osób długotrwale nieprzytomnych. Z drugiej strony, bardzo duże wrażenie zrobiły na mnie zwierzenia tego mężczyzny z Torunia, który obudził się ze śpiączki po 13 latach. Otóż on opowiadał, że czasami słyszał lekarzy, naradzających się przy jego łóżku, czy już go odłączyć od aparatury, czy jeszcze zaczekać. I wtedy bardzo chciał dać jakiś znak, że żyje – ale nie mógł… Powinniśmy być zatem bardzo ostrożni, zanim zaczniemy wyzywać takich ludzi od „roślinek”. Inna sprawa, że prawie nie ma w Polsce ośrodków, które zajmują się leczeniem i rehabilitacją takich osób, oraz pomocą dla ich rodzin. Nic dziwnego, że eutanazja wydaje im się najlepszym wyjściem… Sama wiążę duże nadzieje z kliniką „Budzik” budowaną przez Fundację Ewy Błaszczyk. Notabene, zapis EEG jej córeczki tuż po wypadku został określony jako „płaski” (czyli właściwie tak, jakby była martwa) – a jednak dzięki heroicznej pracy matki, lekarzy i rehabilitantów to dziecko zaczyna powolutku wracać do życia…

      1. Powołujesz sie na definicje katolickie i na katechizm a przeciez problem eutanazji dotyczy całego społeczeństwa, wierzacych i niewierzacych więc takie argumenty sa troche naciągane.

        1. Olu!Sumienie mamy wszyscy! Choć czasami wydaje mi się,że nie którzy czyste, bo …. nieużywane!Jak się chce można usprawiedliwić każdą podłość, prawda?I to nawet tak ładnie wygląda….przecież to z myślą o DOBRU INNYCH :(,a nie dla własnej wygody,co?

        2. Olu, znam wielu lekarzy-ateistów, którzy powołują się dokładnie na te same argumenty. Czy GDZIEKOLWIEK użyłam sformułowania „eutanazja jest be, bo to Bóg dał nam życie?” Tak więc Twój zarzut jest zupełnie nietrafiony.

  10. Wczoraj byl Dzien Reformacji. ze znajomych katolikow tylko Jan Turnau wspomnial o tym na swoim blogu. Czyzby zatem wiekszosc katolikow naprawde nie dopuszczala do siebie mysli, ze Reformacja wogole miala miejsce, i ze dla historii Polski, Europy i swiata byl to proces o przelomowym znaczeniu?

    1. Arianko, nie wiem, skąd taki krzywdzący dla mnie wniosek – przygotowuję właśnie bardzo przyjazny tekst na temat Ojca Reformacji, Marcina Lutra – a fakt, że go jeszcze nie opublikowałam, wynika jedynie z tego, że i ja muszę czasami (choćby w weekendy) odpocząć przynajmniej trochę od pracy nad blogiem. Staram się więc publikować 2-3 teksty w tygodniu – i zawsze w kolejności powstawania. Naprawdę nie ma w tym żadnych ukrytych intencji.

      1. Dlaczego zaraz krzywdzacy? Milczenie mediow katolickich w Dniu Reformacji jest przeciez wymowne. Dobrze, ze napisalas esej o Marcinie Lutrze. Ale nie byl on jedynym Ojcem Reformacji. A polska wersja niedokonczonej (brutalnie przerwanej) polskiej Reformacji charakteryzowala sie bardzo oryginalnym rytem, o czym na pewno warto Polakom nieustannie przypominac. To, ze zmierzyc sie z prawda o sobie, jest jednym z najtrudniejszych zadan, nie trzeba, oczywiscie, wspominac. Ale prawda ma to do siebie, ze podobnie jak jej siostra, bieda, wylazi na swiatlo dzienne w najmniej oczekiwanym momencie.

        1. No, cóż – Arianko – życzyłabym sobie jedynie, by mnie spotykało tyle życzliwości i szacunku ze strony braci protestantów, ile ja mam dla nich…

  11. Dobra smierć w stylu naszych pradziadów? Smierc to jest smierc i taka sama była jak i jest, róznica jest jedynie w sposobie umierania. Nie wiem co ci sie tak podobało w tamtych czasach, chory leżał w domu, oczywiście pod swiętymi obrazami ….i cierpiał jak potepiony . Jak się dusił to się udusił, jak gnił za zycia to zgnił, lekarza nikt nie wołał bo niby po co, (jak ktos na smierć chory niepotrzebne mu doktory), dziecko jak dostało szkarlatyny to spokojnie sie udusiło, zresztą dzieci było duzo to jak połowa zmarła to jeszcze i tak zostało, rodzina co z tego że przy łóżku siedziała kiedy i tak pomóc nie pomogła bo niby jak, najwyżej pacierz odmawiała i tyle.I co ciekawe, osoby wybitnie preferujące takie „domowe”umieranie jak przyjdzie co do czego gnaja do szpitala az się za nimi kurzy. Nawet Teresa z Kalkuty jak zachorowała to nie połozyła się pomiędzy biednymi w swoim szpitaliku tylko poleciała az do Stanów bo tam lepszi lekarze.

    1. Źle zrobiła, to prawda. Ale nie wiem, co Ci się tak podoba w „nowoczesnej” śmierci w otoczeniu pielęgniarek, które są zimne jak fachowe roboty. Niedawno czytałam o staruszce, która – jak to jest w zwyczaju – została umieszczona w pięknym domu opieki, gdzie, naturalnie NIKT jej nie odwiedzał (została już „odłożona na półkę” z której się nie wraca, więc po co?). Po kilku latach sprzykrzyło jej się takie monotonne życie, więc postanowiła popełnić samobójstwo. (Wcale się nie dziwię.) Nikt z nią nie porozmawiał, po prostu zabrano jej wszystkie ostre przedmioty i tyle. Dobrze, że nie związali jej jeszcze w pasy… Przestaję się dziwić, że starsi Szwajcarzy coraz częściej popełniają samobójstwa, żeby tylko nie trafić pod taką „opiekę.” Ty, a może zlikwidujmy całkiem takie zakłady – wystarczy wszystkim ludziom w wieku emerytalnym rozdać domowe zestawy do eutanazji – użyją, kiedy zaczną stawać się „ciężarem.” I po kłopocie.

      1. Będzie to taki nieco bardziej elegancki sposób na uciążliwych starców niż np. w starożytnej Sparcie. Jednak wszyscy możemy doczekać starości i związanych z tym „uroków” życia. Może też się doczekamy tego, że jakiś wnuk nam powie : po co ty jeszcze się męczysz i nas męczysz, weź coś z tym zrób, rodzina zafundowała ci w prezencie urodzinowym taki mały „zestaw”….. Mam nadzieję, że nie dożyję takich czasów…..

      2. Dlaczego ty zawsze piszesz ze jak ktoś był w domu opieki to go OCZYWIŚCIE nikt nie odwiedzał? Znam osoby które z takich czy innych przyczyn umiesciły swoich bliskich w takim przybytku i odwiedzały bardzo często.Moja koleżanka jeszcze ze szkoły miała uposledzona i to w duzym stopniu siostre. Matka zmarła, ona opiekowała się siostra i schorowanym ojcem. Zawsze powtarzała że ze skóry wyskoczy a siostry nigdy nie odda. Poznała chłopaka, zaszła w ciążę i to taka z komplikacjami a siostra nie dość że uposledzona umysłowo, bardzo gruba i niesprawna ruchowo to jeszcze przeszła lekki bo lekki ale paraliz. Do tego pewnie z powodu zazdrości o nowego członka rodziny stała się złosliwa i upierdliwa do niemozliwości. Chciała iść do ubikacji, szwagier taszczył ją na plecach bo sama nie szła, posiedziała, nic nie zrobiła, wnosił ja ponownie a ona natychmiast zrobiła co miała zrobić – na łóżko, na fotel, tam gdzie siedziała.Trudno wymagać od szwagra, osoby w końcu obcej zeby koło niej robił bo przeciez jego zonie nie wolno było nic podnosic. No i tym sposobem Jadzia wylądowała w domu opieki bo jakie było inne wyjście? Dobre pare lat tam mieszkała, kolezanka odwiedzała ją prawie codziennie, nosiła jej cukierki i lalki (rozum miała na poziomie trzyletniego dziecka). Jak ja oddawała powiedziała wprost – moga ludzie gadać na mój temat niesamowite historie, moga mnie zagryżć ale ja innego wyścia nie mam.I w sumie wiele jest takich osób.

        1. Olu, już tu pisałam, że WIEM że czasami nie ma innego wyjścia (i nie chce mi się powtarzać, bo i tak masz już na mój temat wyrobioną opinię Zauważ jednak, że pisałam o domu opieki w Holandii gdzie leżała ta babcia – tak „cudownie” jej tam było, że aż się chciała zabić… Myślisz, że ona jedna? Że ludzie tylko marzą, żeby trafić do takiego miejsca?

          1. A nie znasz przypadków ze ludzie mieszkaja nie w domu opieki a we własnym mieszkaniu i dopiero jak robaki zaczynaja wyłazić a smród nie daje odetchnąć ktoś sie taka osoba zainteresuje?

          2. Oczywiście że znam takie przypadki, Olu – i to znowu nie z teorii. Kiedy byłam jeszcze w podstawówce obok nas mieszkała starsza, leżąca pani, u której w chałupce było tak zimno, że woda zamarzała w wiadrze… Z drugiej strony, pamiętam też kobietę z mojej miejscowości, która mając 18 lat doznała jakiegoś tajemniczego paraliżu (była, jak Ty to ślicznie mówisz, „jak kłoda”) i przeżyła chyba 40 lat na wózku. Jej bliscy to byli w większości prości, biedni ludzie, a jednak opiekowali się nią z radością, nie dając jej odczuć, że jest dla nich „ciężarem”(NIGDY nikt nie słyszał, by mówili „a niechby już ta stara zdechła – tak męczy nas i siebie!”), ona sama też NIGDY nie skarżyła się na swój „ciężki los”, nigdy nie mówiła o śmierci, zawsze była bardzo pogodna. Całe miasteczko ją kochało, bo dla każdego miała jakieś dobre słowo. A kiedy umarła, wszyscy po niej płakali…Wiesz co, Szwajcaria ma najlepsze domy opieki w Europie – zjeżdżają do nich bogaci emeryci z różnych krajów – a jednak wskaźnik samobójstw w tych „pałacach” wynosi 50%. Może zatem nie jest to jedynie kwestia warunków – ale także BRAKU MIŁOŚCI?

  12. Właśnie przeczytałam, że w „nowoczesnej” Holandii w ogóle nie ratuje się wcześniaków urodzonych przed 25 tygodniem ciąży – choć np. w sąsiednich Niemczech wskaźnik przeżywalności takich dzieci wynosi aż 85% – ale nie, POZWALA SIĘ umrzeć wszystkim, niezależnie od tego, czy są zdrowe, czy chore. Ot, taki „dobór naturalny.” Tymczasem w nie mniej nowoczesnej Japonii ratuje się dzieci od 21 tygodnia ciąży. Co jest bardziej „humanitarne”?

  13. Usłyszałam kiedyś w jakimś programie informacyjnym taką historię, starszy mężczyzna opiekował się swoją obłożnie chorą żoną przez wiele, wiele lat, niestety nie pamiętam co tej pani dolegało, w każdym razie bardzo cierpiała i nic jej nie pomagało. Co zrobił jej mąż? Pewnego dnia, w zaciszu ich mieszkania, odebrał jej życie po czym sam próbował popełnić samobójstwo. To bardzo emocjonująca dyskusja, spodziewam się, że zaraz mnie tu ktoś zakrzyczy, ale i tak to powiem – dla mnie to jest piękny wyraz miłości. Tak, niedoskonałej, bo ludzkiej, ale jednak – miłości.

    1. Na pewno, Katrino, jest to wyraz desperacji i bezradności – jak w przypadku tej dwójki staruszków ze Szwajcarii, którzy postanowili się zabić nawzajem (i udało im się…), żeby nie trafić do domu opieki, kiedy zniedołężnieją. Dla mnie jednak piękniejszym wyrazem jego miłości do niej było to, że się nią przez wiele lat opiekował. Może i mam „dziwne” poglądy, ale jakoś nie chciałabym, żeby ktoś mnie zabił – nawet z miłości.

      1. No właśnie, zabić kogoś z miłości, coś niebywałego, pomieszanie z poplątaniem. Można kogoś zabić z litości – do tego dawniej służył sztylet zwany mizerikordią, którym dobijało się ciężko rannych, konających rycerzy. Była to ewidentna eutanazja…..

        1. Dlaczego coś niebywałego? Ciekawe jakbys sie czuł gdyby osoba która kochasz wyła dniami i nocami z bólu a ty bys był bezradny? Jakby ta osoba była ci obojętna to mógłbys wsadzić zatyczki do uszu i niech sobie wyje a ciebie by to nie ruszało ewentualnie denerwowało ze nie masz spokoju. A osoba która kochasz? Nie chciałbys żeby przestała cierpieć?

          1. Chciałbym , ale z „miłości” na pewno bym jej nie uśmiercił, szukałbym dróg do ulżenia jej cierpieniom, ale na pewno nie przez eutanazję. To zbrodnia i tchórzostwo wobec osoby , którą się kocha.

    2. A ja się z tym zgadzam. Czytałam trochę podobna historię. Dwie kochajace się siostry – jedna z nich, młoda dziewczyna, studentka zachorowała na raka nerki i męczyła sie okrutnie. Poprosiła siostre że jak juz nie będzie mogła bólu wytrzymać zeby ta podała jej tabletki nasenne. Pewnego dnia powiedziała siostrze – juz i ta srodki podała. Przeciez zrobiła to z miłości a nie żeby się siostry pozbyć.

      1. Moim zdaniem miłości. To właśnie tchórz tak by nie postąpił, nie uśmierzyłby bólu ukochanej osoby za cenę jej życia, nie wziąłby tego niewyobrażalnego ciężaru na swoje sumienie, tej tęsknoty i poczucia winy… Przecież to musi być piekło…

          1. Jesteście nielogiczne: jeśli to rzeczywiście było NAJLEPSZE co można było dla tej pani zrobić, facet powinien się CIESZYĆ, powinien być z siebie dumny, a nie mieć jakieś durne „poczucie winy.” Sama mówiłaś, Olu, że ktoś taki to wcale nie zabójca, tylko „wykonawca woli.” No, to jak to w końcu jest – ma własną wolę i sumienie, czy tylko rękę, w której trzyma strzykawkę?

          2. To nie jest nielogiczne, tylko bardzo skomplikowane. A zadanie komuś śmierci jest zawsze obciążające dla sumienia, o ile jest ono dobrze ukształtowane. Egoistami są osoby, które za wszelką cenę chcą przedłużyć życie (może raczej egzystencję) bliskich, nie robią tego dla nich, tylko dla siebie – by nie cierpieć po stracie.

          3. Katrino, mogłabym odpowiedzieć, że ci, którzy za wszelką cenę pragną „skrócić cierpienia” swoich bliskich także nie robią tego (przede wszystkim) dla nich – ale dla siebie – by już nie patrzeć na ich męczarnie… I to TEŻ będzie prawdą.

          4. Jak zawsze popadasz ze skrajności w skrajność. Dlaczego ma sie od razu cieszyć? moze połozył na szali z jednej strony własne wyrzuty sumienia a z drugiej dobro osoby która kochał i ta ostatnia szala przewazyła? Dla ciebie wszystko jest albo czarne albo białe.

          5. A dla Ciebie, Olu, wszystko jest „szare” i nijakie… Co jest lepsze? 🙂 Ps. Któraś z moich Czytelniczek ostatnio mi napisała, że Twoje komentarze źle na nią wpływają. I co ja mogę na to? To nie jest kwestia tego, CO piszesz, ale W JAKI SPOSÓB to robisz. Może pomyśl, czy czasem nie ranisz ludzi?

          6. Wprawdzie to było do Oli, ale pozwolę sobie to skomentować. Ja nieraz słyszałam, że słowami ranię innych gdy poruszaliśmy w gronie znajomych/rodziny tego typu tematy. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego moje poglądy w ogóle kogokolwiek ranią? Dlaczego ludzie to wszystko tak strasznie biorą do siebie, nie potrafią uszanować cudzych poglądów i nabrać odrobiny dystansu? Ja nie twierdzę, że mam monopol na prawdę, absolutnie tak nie jest. Ale żeby same poglądy czy ich wyrażanie robiły komuś krzywdę…? Przecież to nie czyny…

          7. Katrino, wierz mi, słowami można ranić równie skutecznie jak nożem – a także wywoływać w ludiach strach, gniew, smutek lub irytację. Obyś się nigdy nie musiała o tym przekonać na własnej skórze. Oczywiście, jako właścicielka bloga powinnam zachowywać do Waszych wypowiedzi chłodny dystans – ale ten temat wywołuje we mnie silne emocje – bo DLA MNIE to nie jest czysto teoretyczna dyskusja. (Mogę sama paść kiedyś ofiarą takiej „zimnej litości” i Ola swoimi uwagami o „braku chętnych do opieki” i „obrzydzeniu” boleśnie mi o tym przypomina. Znałam w życiu tysiące niepełnosprawnych osób – zarówno wierzących, jak i nie – i ANI JEDNA z nich nie była zwolennikiem eutanazji, choć zdarzały się próby samobójcze.Za duże ryzyko, że ktoś się Tobą „zaopiekuje” wbrew Twojej woli…)

          8. Wiem, jak słowa potrafią ranić. Chodziło mi o sytuację, gdy ktoś mówi „jestem zwolennikiem eutanazji” a druga osoba „ranisz mnie tym stwierdzeniem” (to przykład, bo to moze dotyczyć wielu kwestii). Tego nie rozumiem i nie akceptuję, to ogranicza prawo to posiadania i wyrażania swojego zdania. A wracając do tematu – w tym momencie całkowicie się z Tobą zgadzam, też bałabym się, że ktoś nadużyje prawa i mimo, że widzę pewne dobre strony eutanazji to ostatecznie jestem przeciwna jej legalizacji.

          9. Widzisz, ktoś może poczuć się OSOBIŚCIE dotknięty takim stwierdzeniem, o ile ta sprawa osobiście go dotyczy…:) Ja np. przeraziłabym się bardzo, gdyby mój mąż nagle stwierdził, że stał się gorącym zwolennikiem eutanazji, bo wówczas moje szanse na dożycie w spokoju późnej starości (a taki mam egoistyczny zamiar :)) znacznie by spadły. Nie bez racji mój ostatni spowiednik mawiał, że „jeśli coś nas DOTYKA, to znaczy, że nas DOTYCZY.”

          10. W trosce o dobre samopoczucie twoje i innych uważam dyskusję za zakończoną. Tylko jeszcze jedna sprawa, zastanawia mnie po co ty taki temat wogóle poddajesz pod dyskusję? Oczekujesz wypowiedzi jedynie po twojej myśli? Inne ciebie zniesmaczają i denerwują? wobec tego radze zaapelować do mediów, niech ten temat będzie uważany za tabu bo na ciebie żle działa.Pisanie o zniedołężnieniu, o pragnieniu smierci, o pampersach przecież burzy twój wyidealizowany obraz świata.

          11. Kobieto!Skąd w Tobie tyle jadu i złośliwości??? Naprawdę ZAWSZE musisz mieć ostatnie zdanie?I to takie,żeby komuś dokopać za wszelką cenę? Czy to Ty napisałaś,że jesteś lubiana i życzliwa innym?Śmiem wątpić!Od dłuższego czasu gościsz tutaj i zachowujesz się co najmniej mało taktownie!Nie znam Cię prawie wcale,ale Twoje zarozumialstwo i lekceważenie innych odczuwam bardzo często!…A jeśli już wiesz,że kogoś zraniłaś umiesz używać słowa PRZEPRASZAM? I to tak od serca i bez sarkazmu?

          12. Jezeli chodzi o słowo przepraszam to chyba ty, taka kulturalna i taktowna powinnaś mnie przeprosić za swoja wypowiedz z 4.11. godz. 09:13 bo tak złośliwej i chamskiej wypowiedzi jak twoja jeszcze nie spotkałam.

          13. Widzisz Olu,nawet mnie -osobie, jak piszesz kulturalnej i taktownej ,czasem puszczają nerwy:) Musisz przyznać jednak,że i tak długo się hamowałam :))Złośliwa ta odpowiedź była(celowo),ale czy chamska? Przecież głośno domagasz się prawa eutanazji – także dla siebie,więc chyba dobrze,że zrobi to ktoś Ci życzliwy? ( a poza tym, sugerowanie Albie,ze mąż będzie się jej brzydził jak nazwiesz??? )A może już zdążyłaś zmienić poglądy? Bo zauważyłam,że po prostu lubisz być na „NIE”

          14. Jakbys czytała dokładnie to co jest napisane a nie to co chcesz przeczytac to bys zauważyła ze nic nie sugerowałam, nie napisałam „mąż będzie się ciebie brzydził” a jedynie podawałam wariant jako zupełnie mozliwy. Nikt nie może na 100% powiedzieć jak osoba jej bliska może postąpić, może postapić dobrze, moze zle i na to nikt nie ma gwarancji i pewności. Zreszta, mężowi Alby już sie raz odmieniło więc może i odmienić się po raz wtóry, w końcu sa krótko po slubie i jeszcze beczki soli ze soba nie zjedli. A jeżeli ktoś podaje warianty to chyba zdajesz sobie sprawę ze wcale tej osobie tego nie zyczy – chyba jestes katechetką to takie proste rzeczy powinnas wiedzieć.A jak nie potrafisz swoich nerwów opanować to współczuję twoim uczniom, może dlatego dzieci tak nie lubią lekcji religii?

          15. PS. A niby dlaczego miałabym zmienić poglądy? Poglady zmienił mój dobry znajomy. Był przeciw eutanazji az do momentu kiedy przez rok patrzył na męki swojej matki, sam przy tym dorabiając sie depresji . Powiedział krótko – jestem za eutanazją bo swoje dzieci za bardzo kocham zebym miał je doprowadzić do takiego stanu w jakim ja jestem.

          16. Brawo!Nieźle -naprawdę jesteś dobra w te klocki!Jedna odpowiedź i tyle szpileczek.Pewnie Cię zmartwię, ale nie dostarczę Ci więcej atrakcji.Cierpliwość tracę rzadko i najbardziej wtedy, gdy widzę,że ktoś krzywdzi innych.I ja potrafiłabym Ci dopiec,ale cieszę się,że tego nie zrobięJesteś dorosła i nie mam wpływu na Twoje wychowanie,więc nie zamierzam nawet próbować.Miłej niedzieli:)

  14. Ps. Przypominasz mi, Olu, tego lekarza anestezjologa, który krzyczał na ojca niepełnosprawnej dziewczynki (też lekarza), żeby jej już nie reanimować, bo”czy pan wie, co to znaczy całe życie na wózku?!” No, tak – a ON to na pewno wiedział LEPIEJ!!!! Lepiej od ludzi, którzy od lat zmagali się się z chorobą dziecka. Oczywiście nie zgodzili się, by jej nie ratowano – i dzięki temu przeżyła jeszcze kilka szczęśliwych lat – zanim zginęła w tragicznym wypadku samochodowym (jakiś kierowca zabił ją i jej matkę na przejściu dla pieszych).

    1. Twoja wypowiedz zakrawa juz na bezczelność. Nie rób ze mnie drugiego doktora Mengele i wreszcie zrozum na czym polega eutanazja. Na MOJE ZYCZENIE lekarz może skrócic moje męczarnie i to jest wszystko a tego nikt mi nie zabroni bo to jest MOJE ZYCIE i moja decyzja.

  15. Nie, Olu, nie oczekuję wypowiedzi wyłącznie po mojej myśli, ale widzisz… każda dyskusja dochodzi do takiego punktu, że strony się tylko zacietrzewiają. Zastanów się, czy Twoje wypowiedzi typu: „nie bądź śmieszna” czy, o zgrozo „niedobrze mi się robi, gdy to czytam” NAPRAWDĘ przystoją w kulturalnej dyskusji?

    1. Powtarzam, że jestem za tym by nie karać bliskich (czy nawet lekarzy) którzy w WYJĄTKOWEJ sytuacji dopuścili się eutanazji na chorym (na jego wyraźną prośbę) – tak więc nie mam nic do TWOJEJ osobistej decyzji. Jednak jestem (i będę) przeciw robieniu z tych wyjątków powszechnego PRAWA do eutanazji – bo wyjątki mają to do siebie, że zbyt łatwo stają się REGUŁĄ. Przykłady z Holandii, Belgii czy Szwajcarii dobrze to pokazują. Czemu u nas miałoby być inaczej? I to tyle.

      1. Jezeli w Holandii umiera rocznie 130 tys. osób a etanazji poddaje się 3,5 tys. czyli jakby nie liczyć 2,7% to faktycznie eutanazja jest reguła.

        1. Nawet jeśli JESZCZE nie jest to właśnie się nią STAJE… To czysta ekonomia, Olu. Staruszków będzie przybywać, a młodych, zdolnych (i chętnych!) się nimi opiekować i na nich zarabiać – ubywać. Gdzieś tu już kiedyś pisałam, że w tej „nowoczesnej” Holandii pierwsze hospicjum założył przybysz z „zacofanej ” Polski. I on wspominał, że 75% jego pierwszych pacjentów miało już podpisaną zgodę na „DOBROWOLNĄ” eutanazję, z której się później wycofali. Widocznie nikt im nie powiedział,że można inaczej… Nie powiesz mi, Olu, że DOBRZE dzieje się wtedy, kiedy coś, co powinno być absolutnym WYJĄTKIEM staje się nagle obowiązującym PRAWEM. (To tak jak z tymi wcześniakami – oni najpierw nie ratowali tylko tych., które na pewno były ciężko chore, a teraz nie ratują już ŻADNYCH poniżej pewnego wieku, mimo że NIEKTÓRE mogłyby być zupełnie zdrowe…). Jest dobrze, kiedy nie karze się osoby, która z głodu ukradła bułkę z supermarketu, ale byłoby bardzo źle, gdybyśmy na podstawie tego jednostkowego przypadku ustanowili PRAWO mówiące, że w ogóle kradzież w sklepach nie jest niczym złym – ba, że jest szlachetnym czynem… Myślę, że to wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia (chociaż nigdy nic nie wiadomo – może coś mi się jeszcze przypomni…:))

Skomentuj Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *