Jedenaste: i nie mów do niego „misiu”!:)

Niedawno Onet podał hiobową wieść o tym, jak to pewien pan pozbawił życia żonę czy też kochankę, gdy ta naigrywała się z jego męskich walorów….

No, cóż, ja również często odnoszę wrażenie, że wiele pań nie wie, iż faceci są BARDZIEJ wyczuleni na punkcie swojej męskości (rozumianej zresztą nie tylko seksualnie!) niż one same na tle swojej wagi, urody, inteligencji, wieku i braku partnera razem wziętych.

Dlatego ABSOLUTNIE i pod żadnym pozorem nie należy ogłaszać całemu światu, że nasz ukochany (?) to pantoflarz i fajtłapa na naszym utrzymaniu, który zupełnie z niczym nie poradziłby sobie, gdyby nie MY; że musimy mu wiązać krawat i przeczesywać włoski, a w sypialni z inną kobietą to on by nawet nie wiedział, co ma zrobić, biedaczek. A w ogóle to trzeba go trzymać krótko, wychowywać i pilnować na każdym kroku. (Ciekawostka, czy kobiety same życzyłyby sobie być tak „tresowane”?)
Niestety, z przykrością stwierdzam, że zdecydowana większość kobiet, które spotykam (sądząc z tego, w jaki sposób mówią o swoich mężczyznach) nie ma bladego pojęcia o tym, że tego wszystkiego właśnie robić nie powinny. Ponieważ istnieje spore prawdopodobieństwo, że tak traktowany mężczyzna w końcu: a) rozpije się, b) targnie się na życie – swoje lub Wasze lub c) ucieknie od Was gdzie pieprz rośnie..
 

35 odpowiedzi na “Jedenaste: i nie mów do niego „misiu”!:)”

      1. Bardzo wesoła notka :-)Pojawiam się ciągle na Twoim blogu, tylko wypowiadam się rzadziej.Mimo wszystko śśśściskam Cię mocno dobra kobieto.

        1. Wesoła?:) Twoja zdolność wczuwania się w moje nastroje nie przestaje mnie zadziwiać, Robercie. 🙂 Dlaczego ściskasz mnie „mimo wszystko” – czyżbym, nie daj Boże, czymś Ci się naraziła? Ja Cię ściskam ZA… CAŁOKSZTAŁT 🙂 – a jako że to tylko wirtualnie, sądzę, że P. nie miałby nic przeciwko temu.:)

          1. Hmm, jakoś tak napisało mi się 'mimo wszystko’. Mimo wszystko 🙂 pozdrawiam Cię po raz kolejny. Czekam na kolejne wypociny, jakie tu zamieszczasz 🙂

  1. Ponieważ istnieje spore prawdopodobieństwo,> że tak traktowany mężczyzna w końcu: a) rozpije się, b)> targnie się na życie – swoje lub Wasze lub c) ucieknie od> Was gdzie pieprz rośnie..> dodałbym pkt d) użyje przemocy w rodzinie, nim zwieje. Taki gatunek bab należy spuścić po brzytwie i to im szybciej, tym lepiej.

    1. No, tak, masz rację, Marku – dla wielu upokorzonych (upokarzanych) mężczyzn użycie przemocy (zwykle fizycznej, bo w tej psychicznej i emocjonalnej celują również kobiety…) jest równie „dobrym” sposobem udowodnienia swojej męskości, jak picie alkoholu… Co zresztą często idzie w parze. Mam wujka, który ma 5 starszych sióstr – i jest alkoholikiem… Zawsze się zastanawiałam, na ile to może być „zasługa” tego, że zawsze wymagano od niego, by był „taki, jak dziewczyny” – wykształcone, przebojowe, wzorowe. Być może tylko przy kieliszku czuł się „mężczyzną” – a nie małym chłopcem, strofowanym przez matkę (ojca stracił w wieku 10 lat) i siostry… To znana prawidłowość, że chłopcy, wychowywani przez samotne matki, często zdradzają skłonność do agresji. A nawet – i bardziej ona jest łagodna i ustępliwa, tym bardziej on może stać się agresywny. Po prostu szuka swojej męskiej tożsamości wyłącznie na zasadzie kontrastu…

      1. O rany, Albo… Rysujesz mi tu czarną przyszłość dla mojego synka 😉 Mam jednak nadzieję, że statystykom można tak samo wierzyć jak wróżbie z fusów – a nadzieja ta zmienia się w przekonanie – jak tylko spoglądnę na historię sondaży przedwyborczych 🙂 I jak przypominam sobie własnego dziadka – jedyny brat pośród sióstr, który w dodatku miał same córki :):):) A jest dla mnie wzorem człowieka sprawiedliwego, dobrego, z poczuciem humoru :)Tekst jest super 🙂 Tylko chciałoby się zapytać DLACZEGO owe kobiety tak o swoich „misiach” mawiają??????

        1. Przede wszystkim, zauważ, Barbaro, że napisałam, że chłopczyk wychowywany na „synka mamusi” MOŻE zejść na złą drogę, lecz nie musi – o ile tylko kobieta pamięta, że mimo wszystko powinna go wychować na MĘŻCZYZNĘ, a nie na „córeczkę z penisem”. 🙂 Myślę, że Ty o tym wiesz. A co do tych kobiet, to podejrzewam, że poniżając swoich mężczyzn same czują się „lepsze” i silniejsze („no, patrz, pani sąsiadko, co ja z nim mam – jak z dzieckiem, normalnie, jak z dzieckiem.”:)) Ale jeśli mamusia do spółki z żoną wmówią mężczyźnie, że jest „jak dziecko” to najprawdopodobniej będzie się tak zachowywać całe życie, beztrosko zrzucając wszelkie decyzje i problemy na ich barki. Ja często powtarzam: „Chcesz mieć wspaniałego męża? To jak najczęściej mów mu, że JUŻ nim jest!” (Wiesz, dlaczego faceci często zdradzają swoje żony? Nie, nie tylko z powodu „nagiego instynktu” – ale i dlatego, że w oczach „tej drugiej” widzą ten błysk, którego dawno już nie widzieli u ślubnej…Ponieważ co najmniej tak, jak kobiety pragną MIŁOŚCI, mężczyźni potrzebują PODZIWU.) W przypadku P. sprawdza się to w stu procentach. Staje się coraz lepszy…

          1. Racja, racja 🙂 Tylko, że trudno taki złoty środek zachować. Jak mój dziadek był dla mnie ideałem (może przez to jestem zbyt „męska”?)- to widzisz, babcia jest moim „koszmarem z ulicy wiązów”, a ich córki – każda inna. Jedna – dokładnie taka jak te kobiety co opisałaś – a jej „misio” wytrwał do śmierci wpatrzony w nią jak w święty obrazek. Druga – trzeźwa materialistka – co by tam nie myślała z pewnością zważała na słowa i dobrze poukładała sobie życie. Trzecia – ta która chciała wszystkich zadowolić i „dla świętego spokoju” zrezygnowała ze wszystkich marzeń – w końcu bardzo samotna. No i bądź tu mądry i wiersze pisz… Ja się staram wybrać jeszcze jakąś inną „wypadkową sił” ale co z tego wyjdzie jeden Bóg wie. A o synku żartowałam 😉 No, bo zarysowana „przyszłość” to albo biedny agresywny syn samotnej matki, albo „misio” upupiony przez swoją kobietę… No tylko suchej gałęzi poszukać ;););) Nawiasem mówiąc przyłożyć się do tematu muszę, bo mój Junior wchodzi w okres „buntu dwulatka” 🙂 Dziś miałam niezły „cyrk” w sklepie – Młody leży jak protestujący ekolog na autostradzie – krzyżem na podłodze (spokojnie, cicho i z uporem), a pół personelu i klientów dziwowisko sobie urządza, chociaż ja staram się „nie widzieć” :):):)

          2. Mój jest w tym samym okresie – z tym, że u niego to przebiega bardziej 'burzliwie’ – żadnych MILCZĄCYCH protestów.:) Jeżeli czegoś chce, domaga się tego głośno i konsekwentnie – i nie ma sposobu, żeby czymkolwiek odwrócić jego uwagę. Można jednak (Bogu dzięki i za to!:)) z nim negocjować na zasadzie: „Zrobimy to, jeśli…” a najlepsze wyniki osiąga w tym P. Wiadomo – facet z facetem zawsze najłatwiej się dogada. 🙂 Wiesz, oni dwaj są sobie tak bliscy i tak bardzo do siebie podobni, że czasami czuję się „zbędna” w tym układzie. 🙂 Obrazek z wczoraj: Moi panowie leżą „rozwaleni” na kanapie, jak zwykle w identycznych pozach. Ja (podchodząc): Przepraszam, chłopaki, czy mogę się tu z wami położyć? Mój syn (z uroczym filuternym uśmiechem): Nie! No, i co ja mogłam na to?:) Jak zwykle – pertraktowałam…

          3. Pięknie 🙂 Ja bym nawet chciała, żeby tatuś Juniora (pomimo, że nie jesteśmy razem) więcej się nim interesował i więcej z nim przebywał… Żeby mieli te swoje „męskie sprawy” 🙂 A tu nic. Junior też czasem urządza protesty głośne – tyle tylko, że z głośnymi można sobie jakoś poradzić, przeczekać – dla niego też jest nieprzyjemne jak łupnie łokciem o podłogę albo „zdziera” gardziołko. Ustąpi. Gorzej, jeśli protest jest milczący – bo tak czy inaczej doczeka się swojego (np. załatwię sprawę i na ręce w końcu wezmę, bo samego w sklepie przecież nie zostawię). I negocjować trzeba, oj trzeba :):):):) Zastanawiam się jak długo potrwa to „rozpoznanie terenu” i badania kiedy da się wejść mamie na głowę, a kiedy nie… no i obawiam się że tak do 18-tki 😉 Postarać się trzeba – bo jak kiedyś trafnie pisałaś – MĘŻCZYZNĘ MOŻNA WYCHOWAĆ TYLKO W DZIECIŃSTWIE 🙂

          4. Moja mama (parę ładnych lat praktyki w końcu:)) twierdzi, że w rodzicielstwie najgorzej jest przez pierwszych…25 lat! Ale to i tak jeszcze nic, bo w małżeństwie podobno najtrudniej przeżyć pierwsze pół wieku… Pewien dziennikarz zapytał kiedyś faceta, obchodzącego właśnie złote gody: „-Pięćdziesiąt lat z jedną kobietą?I co, i tak nigdy nie kusiło pana, żeby się rozwieść? – A, nie, wie pan co, panie redaktorze… Rozwieść to ja się nie chciałem nigdy – ale zamordować żonę – bardzo wiele razy!”:)

          5. Nooo… 😉 Kiedy moi rodzice obchodzili srebrną rocznicę ślubu, mój tatuś westchnął sobie nostalgicznie: „Wiesz, co, kochanie? Gdybym 25 lat temu kogoś zabił, to jutro byłbym już wolnym człowiekiem…”:) Ale ja i tak jestem zdecydowaną orędowniczką „świętej instytucji małżeństwa” – zwłaszcza MOJEGO małżeństwa…:)

          6. 😀 😀 😀 A ja, niezależnie od swojej własnej sytuacji – będę orędowniczką każdego SZCZĘŚLIWEGO małżeństwa 🙂

    1. Obawiam się, że nie – jeśli chodzi o zbrodnie ;popełniane pod wpływem emocji, to prawo jest chyba łaskawsze dla kobiet…PMS (który, moim zdaniem, wcale nie zwalnia nas z myślenia i panowania nad sobą), depresja poporodowa i tak dalej… 🙂

      1. Depresją (wprawdzie nie poporodową) to i faceci się równie dobrze mogą tłumaczyć… a do tego jeszcze „niedocenianiem” w pracy i w domu 🙂 Jeśli chodzi o „sprawiedliwość” to często jest ślepa i daje wiarę temu, kto jest lepszym cwaniakiem i aktorem. A w tym temacie mamy chyba rzeczywiste „równouprawnienie” .

  2. w sumie mechanizm działa w dwie strony i my – kobiety też nie życzymy sobie by nasi mężowie obwieszczali światu jakie jesteśmy kiepskie…. ale faktem jest że to właśnie my częściej narzekamy na naszych facetów … i to niejednokrotnie w ich obecności. Paskudy z nas i tyle. Chyba zacznę zwracać uwagę innym mężatkom, jakie konsekwencje ma ich narzekanie! Bo nie dość, że czasami to wzbudza mój niesmak i cierpną mi uszy… to dodatkowo może kogoś uświadomię. Więc koniec z milczącą akceptacją… Teraz będzie mój głośny sprzeciw.

    1. I o to chodzi, Femme, i o to chodzi! „Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe.” 🙂 Ps. Dziś na Onecie był bardzo ciekawy artykuł na temat przemocy KOBIET wobec mężczyzn – i w tym kontekście zaczęłam się zastanawiać nad problemem seksualnego molestowania mężczyzn. Czy kiedy szefowa w pracy celowo miga mu głębokim dekoltem tuż przed twarzą, czy głaszcze po udzie, on ma prawo powiedzieć „nie!”? Bo ja mam wrażenie, że utarło się niemądre przekonanie, że mężczyzny (tak samo jak prostytutki;)) „nie można zgwałcić.” Przyzwyczaiłyśmy się, że NAS może zawsze „boleć głowa” – i on ma obowiązek to uszanować – choć są kobiety, które z różnych przyczyn odczuwają tak wielki wstręt do seksu, że oni czekają…i czekają… całymi miesiącami (chociaż dyskusje na moim blogu ujawniły też ten sam problem wśród żon aseksualnych mężczyzn). Natomiast jeśli „głowa” boli JEGO… No, nie – jak on śmie NIE CHCIEĆ, kiedy JA mam właśnie na to ochotę? Jego „psim obowiązkiem” jest „chcieć i móc” zawsze, kiedy ja zapragnę!A nie chce? To go zmuszę!:(

      1. też czytałam… i naszły mnie różne przemyślenia… i masz rację… potrafimy być okrutne…. choć z pozoru jesteśmy takie delikatne… ale pozory mylą…. i faceci mają prawo na nas narzekać. Ważne jest to, żeby choć w swoim domu dać facetowi równe prawa… a potem mówić to innym 🙂

        1. Racja, Femme. Ale wiesz, co mnie w tej sprawie martwi najbardziej? Że wciąż jeszcze historyjki o żonie lub teściowej, która „wychowuje” męża wałkiem, ścierką czy miotłą są ulubionym tematem dowcipów. A chciałabym zobaczyć kabaret, który w podobny sposób żartowałby z przemocy wobec kobiet!:( W całej dyskusji pod tym artykułem uderzyło mnie także, że tak często ludzie pisali, że jeśli nawet mężczyzna oberwał od kobiety, to „widocznie mu się należało!” Czy w takim razie bita kobieta także „czymś sobie zasłużyła”?!

          1. Przepraszam, że wtrącę „trzy grosze” 🙂 Dowcipami chyba nie należy się zbytnio przejmować… od tego w końcu są, aby przedstawiać karykatury. I tak samo jak „teściowa z wałkiem” są w nich dennie głupie blondynki, baby u lekarza itp (a także są kawały o Niemcu, Rusku i Polaku…). W kabarecie widziałam skeczyk o tatusiach na porodówce – no wprawdzie nie przemoc, ale w każdym razie „podrzędna pozycja” kobiety była tam w karykaturze ukazana. I mnie to nie gorszy. Mieszanie „teściowej z dowcipu” do tematu to trochę jak obraza pana prezydenta o pamiętny kartofelek 🙂

          2. A jednak to nie kto inny, tylko nasze drogie feministki ukuły piękny termin „dowcip seksistowski”:) – ja się na to nie oburzam, ja tylko pytam, dlaczego, do licha, ten cały „seksizm” działa tylko w jedną stronę?

          3. Racja. Ja też nie wiem, jak można czepiać się kawałów i mówić, że to „seksizm”. Mnie żarty nie oburzają – no chyba, że ktoś zacznie być celowo złośliwy i „żartuje” aby sprawić innym przykrość. Ale to już inna kwestia i może dotyczyć każdego rodzaju kawałów, nawet tych całkowicie „niewinnych”.

  3. Witam serdecznie :trafiłam tu przez blog ,,belfrzyca ,,w którym ukazała się notka o moim synku Krystianku.Można być szczesliwą matką dziecka niepelnosprawnego,można być dumną.Nie czuje sie wyjątkowa,ani wyrózniona,ale nie czuję sie również wariatką.Jestem normalną zwykła kobietą jakich jest milion na swiecie.Mysle ze dzieki takiemu nastawieniu i mojemu dziecku jest lepiej-a co mowia inni-szczerze ,,mam to gdzies,,Pozdrawiam Cie serdecznie.Edytahttp://krystianek-autyzm.blog.onet.pl/

    1. Witam panią serdecznie, pani Edyto – przeczytałam raz jeszcze swoją wypowiedź na tamtym blogu i doszłam do wniosku, że można ją było różnie zrozumieć – tak więc na wszelki wypadek uściślę: nie jestem mamą niepełnosprawnego dziecka, sama jestem niepełnosprawna – a pisząc o tym, że mam „zwariowanych” rodziców miałam na myśli właśnie ten ich „nienormalny” (tj. NORMALNY!:)) stosunek do mojej niepełnosprawności…Serdecznie pozdrawiam(y) panią i Krystianka.

  4. Ja tak z innej beczki – ta dzisiejsza myśl z Jonathana Carrolla – to, o czym jest tam mowa nie jest „charakterystyką” kobiety, ale raczej końca miłości z którejkolwiek strony… W każdym razie bardzo smutne.

  5. Czytając Twoje słowa mam nadzieję,że spotkaliśmy się i chyba sie nie mylę,a było to we wspólnocie neokatechumenalnej w Siedlcach.Pozdrawiam i życzę powodzenie i wytrwania oraz pociechy z dziecka urodzonego z milości.

  6. A ja do mojego misia mówię „Misiu”, co mu się bardzo podoba. Kojarzy mu się to z niedźwiedziem z Dużego Niebieskiego Domu (bajka na Mini-Mini). Mnie zresztą też;)

    1. No, cóż – zależy to od tego, co poszczególne „misie” lubią najbardziej. Chodziło mi raczej o to, żeby nigdy nie zapominać, że każdy mężczyzna – nawet ten najbardziej „misiowaty” i „udomowiony” – w głębi duszy pragnie być lwem – i jeśli ignoruje się lub wyśmiewa to pragnienie, można obudzić w nim…bestię.

Skomentuj ~Barbara Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *