Najbardziej irytujące reklamy świata.

Reklam, które mogłyby doprowadzić do szewskiej pasji samą św. Klarę (patronkę telewizji:)) jest na pewno co niemiara. W niektórych na przykład występują panie z nieprzezwyciężalnym pociągiem do jazdy na bykach, w innych zaś – „tak, zgadzające się” na stosunek z „pierścionkiem” bynajmniej nie zaręczynowym… W jeszcze innych – panowie, uciekający z krzykiem na widok pampersa. 🙂

Ostatnio jednak moim absolutnym „faworytem” jest filmik reklamowy jednej z sieci komórkowych. Młoda para stoi przed urzędnikiem stanu cywilnego, który pyta: „Czy ty, Anno, świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczasz, że wstępujesz w związek małżeński z Markiem i przyrzekasz, …” – na co panna odpowiada stanowczo; „O! Tego właśnie wolałabym uniknąć!” i zdecydowanym ruchem przedziera na pół leżący przed nią dokument (nie bardzo wiadomo, czy zawierający poświadczenie zawartego małżeństwa, czy też równie niekorzystnej umowy z operatorem:)). Wywołuje to wprawdzie lekką konsternację wśród członków rodzin, ale za to szał radości pośród młodych przyjaciół nowożeńców.

Szczęśliwi niedoszli małżonkowie odjeżdżają następnie na motocyklu ku świetlanej, „wolnej” przyszłości, przy akompaniamencie komentarza lektora: „A więc można żyć swobodnie – bez przyrzeczeń!”

Przesłanie: wszelkie zobowiązania (a już zwłaszcza małżeńskie!) to straszliwe i niedopuszczalne ograniczenie wolności…

Nie wiem – może to tylko ja jestem taka przewrażliwiona?

A Wy? Czy macie jakieś reklamy, które urażają Waszą inteligencję, uczucia, poczucie dobrego smaku? (Niepotrzebne skreślić:)) Dlaczego?

 

Kontrowersyjne reklamy brytyjskiego producenta lodów – z wykorzystaniem motywu ciężarnej zakonnicy i pary księży-gejów. Napisy głoszą, odpowiednio: „Niepokalane poczęcie” oraz „Wierzymy w zbawienie.”

63 odpowiedzi na “Najbardziej irytujące reklamy świata.”

  1. Na opisaną przez Ciebie reklamę zwróciłam uwagę od razu, chociaż mało oglądam telewizję. Zwróciła moja uwagę dlatego, że od razu pomyślałam: „nereszcie jakiś mądry slogan!”. Nie rozciągnęłam go jednak na wszystkie dziedziny życia, tylko na tę jedną, pokazywaną. Jako rozwódka mam w Kosciele zafajdane papiery, bo Kosciół zrobił z Boga bezdusznego biurokratę i cześc pieśni, przepdałam. Mam się zywcem pogrzebać i czekać na kostuchę, bo ani facet, ani seks mi się już nie należy. Jako że mam córkę, z całego serca będę jej odradzała ślub kościelny. Natomiast te dwie reklamy poniżej rzeczywiscie balansują na granicy dobrego smaku.

    1. Bezdomna, wierz mi, że Cię rozumiem – ale jeśli już tak ostro stawiasz sprawę, to nie „Kościół” („durni pedofile w kieckach, którzy nie mają pojęcia o prawdziwym życiu!”:P) domagał się nierozerwalności małżeństwa, tylko ten „biurokrata Jezus”. No tak – prawdopodobnie nie miał żony więc nie wiedział („śmieszny naiwniak”) że nie da się (no, prostu, nie da się!) tak całe życie z jednym facetem/kobietą… 🙂 (Kościół zdecydował w MOIM przypadku, a nie w Twoim…). Co nie znaczy, że nie uważam, że nie powinno być od tej zasady żadnych wyjątków – Jezus zawsze wyżej stawiał „miłosierdzie” niż „prawo” i stąd np. maltretowana żona alkoholika powinna mieć pełne prawo do powtórnego sakramentu. Albo mąż, którego „bogobojna małżonka” puściła w trąbę i wyjechała pracować do Niemiec w nocnych klubach… Ale, mimo wszystko, powtórny ślub powinien być wyjątkiem, a nie regułą… Chrześcijaństwo jest wymagającą religią – i nikt nikomu nie każe być chrześcijaninem… Prawda?

      1. A jednak Kościół. W Biblii jest otwarta furtka, nawet dwie („cokolwiek rozwiążecie na ziemi…” oraz „każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu…”), które Kosciół pięknie zmanipulował. Ciebie też zupełnie niepotrzebnie, w sposób nieuprawniony urządzili na perłowo. Co się zaś tyczy bezżennosci Jezusa, to kto wie, jaka była prawda? Znów Kościół tylko 4 Ewangelie dopuścił „do użytku”, bo tak mu pasowało. Ale to juz inne tematy. Wracając do postu – najbardziej irytujacymi reklamami świata są te, które robią z nas d.ebili, którzy nie umieją czytać i sami za siebie decydować, w czym co prać, czym myć zęby i jakie podpaski kupować.

        1. Tutaj niestety znów muszę Ci nie przyznać racji – z tymi Ewangeliami wcale nie było tak, że Kościół wybierał sobie według własnego widzimisię (oczywiście, żeby pognębić ludzi i „zrobić grzech” z wszystkiego, co tylko przyjemne – bo „wiadomo” że Jezus to był taki starożytny hippis z tych, co to „make love, not war.” i „róbta, co ino chceta – byle było przyjemnie i bezboleśnie”). Wybrano po prostu te, które są CHRONOLOGICZNIE najwcześniejsze – w tych czasach nie było jeszcze „Kościoła” w sensie hierarchicznym, który miałby wizję zniewolenia ludzkości. 🙂 Wystarczy zresztą poczytać sobie te „odrzucone” (a właściwie – nie wybrane) Ewangelie (wbrew pozorom, nie są to jakieś „pisma tajemne”, które zły papież trzyma pod kluczem. Pełne teksty możesz znaleźć np. na http://www.opoka.org.pl) – żeby zrozumieć, że wybrano DOBRZE. „Z dwojga złego” wolę już wierzyć w Jezusa, który (inaczej niż większość ówczesnych rabinów) był bardzo „rygorystyczny” w kwestii rozwodów (do tego stopnia, że nawet Jego apostołowie stwierdzili, podobnie jak Ty, że skoro nie będzie można się rozwieść, to lepiej w ogóle się nie żenić:)) – ALE jednocześnie wybaczał prostytutkom i kobiecie, która miała pięciu ślubnych i jednego na boku… niż w Jezusa – rozpieszczonego bachora, który jednym spojrzeniem zabija dzieci, które się z Niego wyśmiewały… (Taki „uroczy” obrazek znajduje się w Ewangelii Dzieciństwa wg św. Tomasza).

          1. Akurat wczoraj w TV4 był jakiś quasi-dokument i wyraźnie Bezdomna pisała pod jego wpływem. Ludzie są tak spragnieni tego, by o wszystko oskarżać kościół, że choćby coś było robione jaskrawo nierzetelnie, to i tak to kupią.

          2. Ależ ja nie mam do nikogo o to pretensji, Leszku – i nie sądzę także, by akurat Bezdomna poddawała się jakimkolwiek „wpływom”:). Zresztą z takim poglądem spotykam się na tym blogu (i nie tylko) już nie pierwszy raz. Przyznaję, że to bardzo wygodne – wyobrazić sobie taki wszechwładny Kościół, który „stworzył” Jezusa i Jego naukę od podstaw, oczywiście tak, żeby pasowała do jego „represyjnego” nauczania (bo „prawdziwy” Jezus „na pewno nie miałby nic” np. przeciwko aborcji czy narkotykom – skoro nawet oficjalne, czyli „zmanipulowane” Ewangelie ani słowem nie wspominają o jednym ani o drugim…:)). Tylko że… wtedy, kiedy tworzono kanon chrześcijańskiego Pisma Świętego, to jest na przestrzeni od końca I do początku IV w. n.e. TAKI Kościół, jaki mają na myśli w ogóle jeszcze nie istniał. Nie miałby sił i środków, żeby przeprowadzić tak gigantyczną manipulację.

          3. sprostowanie, Bezdomna nie oglądała niczego na TVN 24 czy tam gdzieś, po od piatku do niedzieli przyjmowaa gości, a poza tym nie posiada TVN @ 🙂 Poza tym wystarczą mi te słowa, które są w uznanych Ewangeliach, a które się konsekwentnie pomija w nadziei, że głupie baranki ich nie zauważą. Tak czy owak, wszystko mi jedno, nie będę pchać się tam, gdzie mnie nie chcą. Napisałam już kiedyś u siebie na temat miłosnego absurdu w Kosciele – nieważne są uczucia, ważny jest seks – tak wynika z Kościelnej praktyki, bo za miłość do innego człowieka nie karze, tylko za sypianie z nim. Obchodze więc tę chorą instytucję z daleka.

          4. NAPRAWDĘ Cię rozumiem, Bezdomna – choć dla mnie Kościół to nie tyle „głupia instytucja” (co to wszystkiego tylko zabrania i karze) – bo ta rzeczywiście pod wieloma względami jest chora (szczególnie ostatnio różne jej słabości wychodzą na jaw) – co LUDZIE, mądrzy, wspaniali i dobrzy (a niektórzy z nich w sutannach:)) którzy mnie nauczyli być tym, kim jestem. A co do tego passusu o „wypadku nierządu” którego ludzie czepiają się jak „ostatniej deski ratunku” („o, widzicie – NAWET Jezus pozwalał na rozwody!”) to pominąwszy już fakt, że użyte tu słowa greckie wskazują tylko na bardzo szczególne sytuacje: 1) albo chodzi o sytuację, gdyby żona została prostytutką – jeśli komuś się wydaje, że to mało prawdopodobne, to powiem, że mam takiego znajomego. I uważam, że w świetle Ewangelii JEMU powtórny sakrament należałby się jak najbardziej. 2) albo chodzi o sytuację „cudzołóstwa” – tzn. kiedy dwoje ludzi współżyje ze sobą, nie będąc małżeństwem. Od biedy można by tu jeszcze podciągnąć sytuację zdrady małżeńskiej. Oprócz tego w Biblii jest jeszcze coś takiego, jak „przywilej Pawłowy” – można rozwiązać małżeństwo z niechrześcijaninem. Z tego wszystkiego jednak NIE WYNIKA (przykro mi bardzo – naprawdę!) że Jezus poparłby rozwód z jakiekolwiek powodu (bo… zakochałam się w kimś innym, bo związek się już wypalił, bo mamy niezgodne charaktery, bo zupa była za słona…). Moim zdaniem te Kościoły protestanckie, które pozwoliły na dowolną liczbę ślubów i rozwodów nie są wierne Ewangelii. Przy czym wcale nie oznacza to, że „katoliczce nie wolno się rozwieść, choćby pił i bił” – rozejść się wolno, nie wolno tylko poślubić kogoś innego. Sama znałam księży, którzy doradzali rozwód maltretowanym kobietom. Choć, moim zdaniem, akurat one powinny mieć prawo do powtórnego sakramentu (ich mężowie za to – nie).

          5. TV4 jest stacją naziemną, ale być może w Twojej miejscowości nie nadaje. Wydawało mi się, że oglądałaś ten film („Tajemnice Biblii” USA 2008), bo używałaś dokładnie tych samych sformułowań, jakie tam padały. Ale widać ta machina urabiania gęby kościołowi katolickiemu jest tak potężna, że nawet nie oglądając akurat tego filmu i tak doskonale przyswoiłaś sobie te sformułowania.

          6. Widzisz, ja po prostu tak bardzo mało oglądam tv, że nawet nie mam pojecia o programach. Telewizor porasta u mnie warstwą kurzu. Natomiast nie widzę powodu do przypisywania mi braku własnych poglądów. To, że się z czyimiś pokrywają, może równie dobrze dowodzić tego, że Kościół sobie już wystarczająco nagrabił. Jeszcze parę goli do własnej bramki i już tylko trzeci świat mu zostanie, co jest mi już najdoskonalej obojętne.

          7. Wiesz, zawsze mi się wydawało, że ŹLE jest jeśli księża (jak mówi dzisiejsza Ewangelia o „uczonych w Piśmie”:)) „wkładają na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ruszyć ich nie chcą.” Co do tego zapewne w zupełności się zgadzamy. Natomiast co do Trzeciego Świata i Kościoła, to dla mnie nie jest to źródło obaw, lecz raczej nadziei na lepsze jutro. Dla Afrykańczyków na przykład podział chrześcijaństwa na różne wyznania jest często tylko „niezrozumiałym sporem Europejczyków.” Tzw. Trzeci Świat zachował także tą świeżość i radość z wiary, którą my pogrzebaliśmy pod żądaniem: „POZWÓLCIE nam na to czy na tamto (a właściwie powiedzcie, że to jest OK, bo przecież nikt nikogo za rozwód, aborcję czy powtórny ślub na stosie już dziś nie spali…) a wtedy my może, łaskawie, przyjdziemy do kościoła i posłuchamy, co macie nam do powiedzenia…”

          8. Oj, Leszku… Nie bądź taki surowy dla Bezdomnej, bo ją wypłoszysz. 🙁 Przecież już napisałam (nie tu, co prawda, lecz pod postem o in vitro) że większość z tego, co ludzie w ogóle uważają za „własne poglądy” to są właśnie „slogany.” I nadal tak sądzę. A ona nadal twierdzi, że ma niezależne poglądy.:) I może lepiej niech już tak zostanie?:)

          9. Masz rację, że nikt nie jest samotną wyspą i nasze poglądy zawsze są zależne :)Jednak (to do Leszka) chyba wielkim nadużyciem wydaje się doszukiwanie wszędzie zależności od telewizji 🙁 Leszku, są jeszcze ludzie, którzy czytają, dyskutują z innymi, rozmawiają w rodzinie i wśród znajomych (także tych wirtualnych, co i my tutaj czynimy). Nie wszyscy siedzą przed taką czy inną stacją TV i bezmyślnie przyswajają papkę. Ja np. w okresie szkoły średniej i studiów (jakieś 8 lat, bo odliczam wakacje i święta) WCALE nie oglądałam telewizji, a radio służyło tylko jako magnetofon. To samo tyczy się moich najbliższych znajomych z internatu i akademika. Więc myślę, że moje poglądy są ukształtowane raczej przez rodzinę, krąg przyjaciół i książki niż TV. A co do sloganów – podpadają tu tak samo „ciemnogród katolicki”, jak i „liberalizm feministyczny”. Kto nie jest bez winy niech nie rzuca kamieniem 😉

          10. Ponieważ akurat poprzedniego dnia był taki film, to sądziłem, że to pod jego wpływem. Traktowałem to jako okoliczność łagodzącą.

          11. Rozumiem. 🙂 Ale taki pogląd, choć zupełnie nienaukowy, jest bardzo szeroko rozpowszechniony – i to bardzo niedobrze. Bo jeśli NIE BYŁO „jednego Jezusa historycznego” i każdy może Go sobie stworzyć na podstawie dowolnego tekstu, to znaczy, że chrześcijaństwo nie ma w ogóle ŻADNYCH historycznych podstaw. A jeśli już nawet „pierwsi chrześcijanie” którzy do niedawna nawet przez zajadłych antyklerykałów byli uważani za ludzi prostolinijnych i uczciwych, dopuszczali się nie tylko ohydnych zbrodni z wrodzonej nietolerancji (jak to przedstawiono w filmie „Agora”) ale nawet od samego początku podejrzanych machlojek na własnych świętych tekstach – to doprawdy nie mamy już NIC, do czego moglibyśmy się zwrócić w poszukiwaniu „prawdziwego chrześcijaństwa.” Nie mamy ani „Pisma” (zmanipulowane!) ani „Tradycji” (niegodna wspomnienia!) A zatem „chrześcijaństwem” będzie nazywane to, co DZISIAJ wydaje się słuszne różnym grupom (postawa: „gdyby Jezus żył dzisiaj, to by poparł…” – jak już pisałam w poście o „reformatorach.”). Nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać, gdy pewna szwedzka pani pastor, odrzucająca już nawet ideę Boga osobowego, stwierdziła, że „nauczyła się stolarki, bo chce naśladować Jezusa, który też był cieślą.” Ciekawe, czy pójdzie o krok dalej i zamieni samochód na osiołka a dom na stajenkę. 🙂 Biedna – nikt jej nie powiedział, że z tym „naśladowaniem Chrystusa” to nie całkiem o to chodzi…

          12. Bezdomna nie jest taka znowu płochliwa, nie odczuwa wszakże potrzeby udowadniania komukolwiek, że nie jest wiebłądem.

          13. Mnie niczego nie musisz udowadniać. Natomiast pomyśl nad sobą, bo z tej rozmowy wynika wyraźnie, że sama nie byłaś świadoma tego, jak bardzo jesteś podatna na manipulację (ja Ci wierzę, gdy mówisz, że to są Twoje poglądy – jestem pewny, że mówisz to szczerze, że rzeczywiście tak myślisz).

          14. Jaki surowy? – przytoczyłem prawdę jak najbardziej ogólną. Przyznam, że w pierwszej chwili chciałem jeszcze pokazać wewnętrzną sprzeczność w tych poglądach, ale to sobie darowałem.

          15. Bardzo Ci jestem za to wdzięczna, Leszku… 🙂 To bardzo trudne być tutaj „wszystkim dla wszystkich” – a przy tym jeszcze nie zatracić siebie. ;(

        2. A wracając do reklam, denerwująca jest także „reklama skojarzeniowa” – wszystkie te filmiki, które mają wmówić nam (jak rasowym idiotom:)) że wcale nie chodzi o to, o co chodzi – te wszystkie „łódki Bols” , „piwa bezalkoholowe” i „Mariole o kocim spojrzeniu.”:) Z tych podobała mi się tylko: „Zabić go? Nie! Weźmiemy go ŻYWCEM!”:) O „Łódce Bols” jest też świetna piosenka Krzysztofa Daukszewicza:”Chciałem gdzieś popłynąć znów.Coś zaliczyć z dobrym skutkiem.Więc do kumpli dzwonię iMówię, że mam chęć na łódkę.Wsiadło czterech z pięciu, boŻycie czasem podłe bywaI piątemu żona dziśzabroniła z nami pływać.Ale reszta prężąc tors,Wsiadła do tej Łódki Bols.Lecz jak pech, no to pechPopływaliśmy niedługoI przyjaciel mówi, żeTrzeba przesiąść się na drugą.Ale przecież każdy wie,Z tych, co znają się na sporcie,Że gdy jedna pływa to,Druga chłodna czeka w porcie.A więc znowu prężąc torsWsiedliśmy do Łódki BolsLecz jak pech, no to pech.Czas nam błyskawicznie zleciał.I tę drugą trafił szlag,Wtem ktoś krzyknął:”A gdzie trzecia?”Słowa te zabrzmiały namJak wykładnia, jak wyrocznia,Lecz niestety pech to pechJuż zamknięta była stoczniaA więc wyprężając torsSzliśmy szukać Łódki Bols.Lecz jak każdy z nas tu wie,Z tych co mają tęgą głowę,Że otwarte zawsze sąJakieś stocznie remontowe.No i właśnie w jednej z nich,Ponoć zakłóciłem spokójI na całą długą nocMnie zamknęli w suchym doku…Rano miałem taki łeb,Że mnie aż bolała głowaWięc przyrzekłem:”Rzucam Bols!Moją łódką będzie Luksusowa!”No a kumple prężąc tors,Dalej popłynęli Bols…”Nauczeni tym doświadczeniem nasi wspaniali (p)osłowie postanowili zakazać tego typu reklamy „dopalaczy” – ale ja w ogóle mało wierząca w zakazy jestem… Jakoś tak od czasów Ogrodu Eden…:)

          1. Piosenka bomba :):):) A mi przypomniał się kawał o Bacy: Dziennikarz robi wywiad z bacą i pyta:-Baco jak wygląda wasz dzień? Na co baca – Ano, rano wstaję, wyganiam owiecki, wyciągam flaszkę wódki i piję… – Baco, tak nie można przed kamerą, powiedzcie, że czytacie książkę.-No dobrze… To będzie tak. Rano wstaję, wyganiam owiecki, wyciągam książkę i czytam. Potem przychodzi Józuś ze swoją książką i razem ją czytamy, a jak się skończy to idziemy do Włodka i czytamy jego rękopisy.

          2. :))))) Świetne! Klasyczna „reklama skojarzeniowa” – a sąsiad to był pewnie „wybitny literat” i do tego represjonowany za swoją twórczość… :))) Nie wiem, czy pamiętasz, ale w którejś ze starych, polskich komedii (chyba w „Wiosna, panie sierżancie!”) była taka przepyszna scena, gdzie młody, idealistycznie nastawiony do życia milicjant postanawia ukarać miejscowego bimbrownika każąc mu wygłosić pogadankę o szkodliwości alkoholu… I ten zaczyna (a w tej roli wystąpił Tadeusz Fijewski): „”Ludzie! Truciznę pijecie! Zdrowie rujnujecie! A przecież można inaczej, kulturalnie… Trzeba tylko wziąć… dwa kilo cukru…pół kilo drożdży…” 🙂 I w tym momencie już wszyscy „kursanci” wyciągnęli notesiki i zaczęli pilnie notować… 🙂

          1. A Ty sam byś wiedział, co i jak?:) Mój mąż już został należycie poinstruowany…:) Podziwiam odwagę – kiedy byłam nastolatką, mój tatuś opowiadał, że dziwnie się czuł będąc jedynym mężczyzną w kolejce do apteki, który kupował „takie rzeczy.”:) Kasia Niekrasz dokonała rewolucji obyczajowej?:)

          2. Jako facet nie mam oporów przed kupowaniem „takich rzeczy”, ale nie znam się na nich i za każdym razem wolę się upewnić, czy na pewno kupuję to, co tym razem trzeba. Nie kieruję się reklamami, tylko wyraźnym poleceniem!Musiałem sprawdzić kim jest Kasia Niekrasz i czy ma konto na Naszej Klasie! 😉 W pierwszej chwili spodziewałem się ginekolog lub feministki… Kategoria „Postaci z polskich reklam kobiecych środków higieniczno-opatrunkowych XX w.” nigdy nie była moją mocną stroną. Może ta reklama była za mało kontrowersyjna? Gdyby podpaski reklamowały zakonnice lub księża, to na pewno zwróciłbym na nią uwagę!

          3. No, coś Ty – nie słyszałeś o Kasi Niekrasz?:) To znaczy, że już jestem stara – bo we wczesnych latach 90.-tych opowiadano o niej dowcipy… 🙂 Jak to jako jedyna ocalała z katastrofy lotniczej dzięki podpaskom ze skrzydełkami – i takie tam. Wtedy pewnie znajdowała się w czołówce „najbardziej irytujących reklam świata.” 🙂

          4. To nie kwestia wieku (bo jestem w podobnym), ale zainteresowań – reklamy podpasek, wkładek, tamponów, szminek, pomadek, lakierów, cieni, kredek i reszty waszego wyposażenia (a właściwie „niezbędnika”, bo każda rzecz jest koniecznie, absolutnie i bezwzględnie potrzebna nawet na jednodniowy wyjazd) nie interesują mnie. Przerwę reklamową wykorzystuję zazwyczaj na kontrolę zawartości lodówki i test działania mikrofali, ewentualnie kończę kolejnego ebooka, więc nie przysłuchuję się kto i co – ważny jest tylko sygnał końca reklam.

          5. Ja nie jestem typową kobietą, bo JEDYNA rzecz, która jest mi absolutnie i zawsze potrzebna nawet na jednodniowy wyjazd (pomijam zupełnie podstawowe artykuły higieniczne, jak szczoteczka do zębów i dezodorant) to dobra książka. A jeszcze lepiej dwie. 🙂 Mój mąż powinien założyć Fundację Anonimowych Książkoholików i Ich Rodzin (w skrócie: FAKIR:)). Za to, co wydajemy rocznie na książki, pewnie mógłby już mieć dobry skuter… 🙂

          6. Pozdrawiam małżonka! Wolę ebooki (są poręczniejsze) i zazwyczaj to zajęcie najbardziej „pożera” baterię telefonu i mój czas. Mogę się zapisać do FAKIRa?

          7. Serdecznie zapraszamy honorowych członków. 🙂 Ostatnio wypatrzyłam (kolejne!) „ostatnie dwie” (nałogowcy zawsze tak mówią:)) książki które „koniecznie muszę mieć.”:) Ci wstrętni księgarze i wydawcy zastawiają na mnie wciąż nowe pułapki…To powinno być zakazane ustawą! 🙂 Nawiasem mówiąc: te wszystkie damskie „przydasie”, których nadmiar Cię irytuje, są głównie DLA WAS i z myślą o Was. Doceń poświęcenie pani, która chodzi z warstwą makijażu w 40-stopniowym upale… 🙂 Ja nie mam zadatków na męczennicę urody – zresztą, w moim przypadku naprawdę nie ma o czym mówić:) – tak więc podziwiam ją szczerze…

  2. Reklamy ze zdjęć faktycznie rażą moje poczucie dobrego smaku, uważam je za spore przegięcie. Natomiast operator komórkowy porównujący umowę do małżeństwa jakoś mnie nie odrzuca – może właśnie dlatego, że „brak przyrzeczeń” odnoszę wyłącznie do tematu reklamy – czyli „komórek”. Mnie okropnie denerwują reklamy przedstawiające kobiety jako zupełne bezmózgowia („pralka się zepsuła, ojej co ja teraz zrobię!!!”) albo „matki Polki Męczennice” („mam czwórkę dzieci więc nie mogę sobie pozwolić na przeziębienie” – to chyba najgorsza jaką znam – producent może być pewien że rutinoscorbinu nigdy w życiu nie kupię). Te wszystkie „wskocz na byka” też mi się nie podobają – bo moim zdaniem uwłaczają… facetom 🙁 No i oczywiście beznadziejne są takie reklamy, w których tatuś rodziny przypala wodę na herbatę albo okazuje się zupełnym fajtłapą. Za to podobają mi się ostatnio reklamy któregoś marketu budowlanego, w których „pani Krystyna” albo „pan Janek” zostają bohaterami domowymi :):):)

    1. Tak – obraz kobiety (a czasem także mężczyzny:)) w reklamach jest często odstręczający. Natomiast zupełnie nie przeszkadzają mi (oprotestowane przez feministki od góry do dołu) reklamy Mobil Kinga – bo jakoś nie wierzę, że obsługa piły tarczowej to jest coś, co każda mała dziewczynka wysysa z mlekiem matki (i hańba temu, kto ośmiela się sądzić inaczej!:)). Ani rzekomo „obrażająca uczucia religijne” reklama Red Bulla z Trzema Królami w roli głównej – wydaje mi się raczej zabawna… A propos uczuć religijnych – ciekawych czasów dożyliśmy. Nawoływanie przez fanatycznego pastora do publicznego palenia Koranu to „obraza dla całej społeczności muzułmańskiej” za którą (zresztą poniekąd słusznie) przeprasza prezydent USA, Rada Europy i kto tam jeszcze. Spalenie zaś publicznie Biblii to, co najwyżej, „artystyczna prowokacja” i to tak oklepana, że prawie nie warta wzmianki w mediach… Też mi odwaga. 🙂

      1. A nie zauważyłaś w tych reklamach Mobil Kinga, że dziewczyny „nie nadające się do obsługiwania piły mechanicznej” były ubrane i zachowywały się tak – że jednoznacznie było zasugerowane DO CZEGO tylko się nadają? I to bardziej wyraźnie niż ta panienka „na byku” 🙁

        1. Nie, z tym mi się jakoś zupełnie nie skojarzyły – myślałam raczej, że feministki oburza ta zaprezentowana „dziecięca nieporadność” w operowaniu typowo „męskimi” narzędziami. 🙂 Natomiast ewidentnie seksualny podtekst miała kampania billboardowa pewnego skierowanego DO MĘŻCZYZN radia, które wykorzystało (dość przedmiotowo, to prawda…) motyw kobiecych piersi. Podpis brzmiał: „To nas kręci!” No, normalnie – oburzające! Mężczyznom podobają się kobiece biusty! To powinno być zakazane!:) „NAS („my, kobiety polskie…”:)) to wcale nie kręci!” – oznajmiła z godnością niezawodna profesor Środa. I mam wrażenie, że wcale nie musi, pani profesor… Pani nie stanowi targetu tej rozgłośni… Ani ja. (Bo nawiasem mówiąc mnie też ta reklama nie przypadła do gustu – niemniej rozumiem, że może trafiać do tych, do których miała trafić…) Ciekawa jestem, czy podobne zgorszenie wywołałby u niej billboard z nagim mężczyzną (lub penisem) i podpisem „KRÓL JEST NAGI!” (na przykład:)), reklamujący jakieś feministyczne pismo… Śmiem wątpić. Ale może jej po prostu nie doceniam/nie lubię. Niepotrzebne skreślić. 🙂 Nawiasem mówiąc, także kandydatki z Partii Kobiet uwieczniły się kiedyś nago na billboardach… Zrobiły to „dla idei” czy raczej po to, by przyciągnąć oczy (i głosy!:)) męskich wyborców?:) No, to jak – SAME się „uprzedmiotowiły”?:)

          1. Nie wiem, co oburzało p. Środę albo inne „wielkie” działaczki – mnie ta reklama wydawała się bardzo prostacka 🙁 A radio „na piersiach” czemu nie – bo to przecież dowcipne, a nie chamskie :):):) Podobnie jak z reklamami Red Bulla – żartobliwie ujęci Trzej Królowie, czy też tancerka go-go zupełnie mi nie przeszkadzają 🙂 O, właśnie – u Red Bulla był też nagi facet na plaży, oczywiście z czarnym paseczkiem cenzury żeby było przyzwoicie :):):)

          2. No, właśnie… Też odniosłam takie wrażenie… (Co do tych piersi, oczywiście:)). I myśl wredna (muszę przyznać) przemknęła mi wówczas przez głowę – że niektóre „działaczki” są zupełnie wyprane z poczucia humoru… Dotyczy to zresztą (znowu:)) działaczek spod różnych sztandarów – bo to, co śmiertelnie oburzy p. Środę, będzie godne pochwały dla p. Sobeckiej (patrz: szokująca wystawa antyaborcyjna „Wybierz życie” – toż to sami koryfeusze wolności artystycznej wypowiedzi domagali się zakazania i zamknięcia tego „bezeceństwa” wraz z jego twórcą). I odwrotnie.

  3. na szczęście niemal nie oglądam telewizji więc przynajmniej ten chłam mnie omija. natomiast ileś razy zdarzyło mi się widzieć reklamę, której nie zrozumiałam.. w sumie chyba jednak najbardziej niebezpieczne są przekazy podprogowe, które ponoć często w reklamach się wykorzystuje. ciekawe na ile tak jest faktycznie. przed złem nachalnym, oczywistym wiadomo jak się bronić. a przed zakamuflowanym?

  4. Do najbardziej irytujących, a wręcz poniżających mnie reklam uważam reklamy firmy L’Oreal ze słynnym tekstem na koniec „Jestem tego warta”. Jakby kobiety były tak puste, że najwyższą wartością były dla nich jakieś tam poprawiacze urody. Żenada!

    1. Tak! A jeszcze ta pani (to chyba też L’Oreala) co to „wypowiadała wojnę rozdwajającym się końcówkom!” Co tam głód na świecie, wojny, AIDS – to jest PRAWDZIWY problem! Nawiasem mówiąc ktoś (chyba Magda Zawadzka) wyliczył, że gdyby chcieć zastosować WSZYSTKIE zalecenia pism kobiecych odnośnie urody, zajęłoby to kobiecie jakieś… 20 godzin dziennie. Na pielęgnację tak zwanego „wnętrza” czasu by już nie starczyło… Nawiasem mówiąc, „jesteś tego warta” oznacza – „jest to o wiele droższe, niż przypuszczasz.” Ale wiadomo, że świat konsumentów jest światem KOBIET – one z natury były „zbieraczkami” i głównie one są „zakupoholiczkami.” Stąd pewnie jakieś 60% reklam właśnie do nich jest kierowanych…

    1. Hmmm… A toś mi, Waszmość, ćwieka zadał… 🙂 Szczerze rzekłszy, nie wiem… Jeno widzi mi się, że przynajmniej niektóre z owych przynajmniej zabawne a inteligentne być mogą…

  5. Ostatnio dane mi oglądać głównie MiniMini i JimJam, więc i reklamy tamtejsze:) I wkurzają mnie nie tyle te „od zabawek” (bo co najwyżej mogą wydrenować kieszeń słabszych psychicznie rodziców), co raczej te skierowane do matek. „Droga Mamo, przecież chcesz dla swojego Maluszka jak najlepiej. Chcesz, żeby był zdrowy, mądry i szczęśliwy. Żeby to osiągnąć, wystarczy, że kupisz mu nasze mleko (jogurty, witaminy, szczepionki, zabawki,…)”. Te reklamy są pewnie robione przez cały oddział psychologów. Wywołują poczucie winy, że jeszcze nie kupiło się jakiegoś-tam rewelacyjnego produktu i teraz dziecko będzie się gorzej rozwijać. Te produkty nie zawsze są takie wspaniałe i zdrowe (wystarczy troszkę poszperać w internecie), niektóre nawet szkodzą… Ale większość tych reklam wywołuje wrażenie niezbędności. Uważam, że to bardzo perfidne zagranie, bo odwołujące się do instynktu macierzyńskiego, wyjątkowo mocno „zagnieżdżonego” w psychice, więc większość odbiorców jest bezbronna…

    1. Hmmm… Coś w tym jest… Wielu rodziców za wyjątkowo wstrętne uznało też reklamy szczepionek na pneumokoki czy rotawirusy – z których wynikało, że jeśli nie zdecydujesz się zaszczepić dziecka, będziesz osobiście odpowiedzialna/y za jego ból i cierpienie… Natomiast podobają mi się często „kampanie społeczne” dotyczące ważnych problemów, jak brak wody, narkomania albo głód na świecie. Z tych irytują mnie tylko kampanie przeciw przemocy w rodzinie, bo niemal zawsze „czarnym charakterem” jest tam mężczyzna – jak gdyby NIGDY nie zdarzało się, że to kobieta krzywdzi swoich bliskich. Zastanawiam się też nad tą reklamą „Pajacyka” gdzie mała dziewczynka mówi: „Lubię chodzić do szkoły, bo u mnie w domu nie zawsze mogę zjeść normalny obiad.” Nie wiem, czy coś takiego powiedziałoby dziecko naprawdę niedożywione. Te, które rzeczywiście są głodne, zazwyczaj skrzętnie to ukrywają – podobnie jak bite czy molestowane.

      1. Z kampanii społecznych najbardziej podobała mi się ta o „grzechach ekologicznych” :)A reklamy jogurcików i szczepionek nie robią na mnie wrażenia, chyba bardziej skierowane są do „mieszczuchów”, bo takie „wsioki” i „górale” jak ja nie widzą problemu ani w zmoknięciu na deszczu, ani w brudnej kałuży, ani też nie boją się strasznych bakterii z podwórka (za to czują respekt przed tymi unoszącymi się w szpitalach i przychodniach) 😉

        1. Ech, te ekologiczne, mnie trochę denerwują, bo niestety ta cała „ekologia”, to często wielka ściema (aczkolwiek „reklamy” są dość dowcipne).Jestem akurat „miastowa”, ale nie martwię się bakteriami „kałużowymi”, tylko tymi z przychodni i szpitala (i dlatego mam alergię na reklamy i „kampanie społeczne” związane ze służba zdrowia):)

          1. Niestety pod ekologię podłącza się też sporo cwaniaczków albo oszołomów 🙁 Ale akurat „ekologiczne grzechy” palenia śmieciami w piecach i dzikich wysypisk to nie ściema.

          2. Tak – mnie się też podobała ta kampania. Tym bardziej, że wydaje mi się, że o grzechach przeciwko przyrodzie wciąż za mało mówi się w naszych kościołach… Ludzie nawet nie pomyślą, że wywożenie własnych brudów do lasu to GRZECH. I to ciężki.

    1. Na mnie duże wrażenie robią niektóre reklamy społeczne, np. taka, w której znani aktorzy pstrykając palcami pokazują, że co kilka sekund na tej planecie z głodu umiera dziecko. Tylko od razu rodzi się pytanie – co to zmieni? Może zamiast tej kosztownej kampanii reklamowej wydane na nią pieniądze należało przeznaczyć bezpośrednio na pomoc charytatywną?

  6. A mnie najbardziej irytują reklamy słodyczy z erotycznym podtekstem, np jak baba z ustami jak kobyła gryzie ciastko, a kto najczęsciej zjada słodycze – no dzieci..Albo genialnych zabawek, ładne kolorowe, zabawa przednia przez pół minuty reklamy a potem dziecko, „mamo ja chcę” Dostaje i po 10 minutcha juz się nudzi..

    1. Panią zmysłowo jedzącą batonik jeszcze rozumiem – producenci słodyczy chcą rozszerzyć swoją klientelę – obalić powszechne przekonanie, że „słodycze są tylko dla dzieci.” Tym bardziej, że dzieci jest coraz mniej… Natomiast reklamy kierowane wprost do dzieci uważam za o tyle perfidne, że kilkuletnie dzieci słabo dostrzegają różnicę pomiędzy prawdą i fikcją. No, i takie dziecko krzyczy: „Kup mi to!”, ponieważ NIE WIE, że w rzeczywistości dana rzecz wcale nie wygląda tak, jak w reklamie (np. lalka Barbie sama nie chodzi i nie mówi). A później na ogół jest rozczarowane.

  7. Wszystkie ukazujące kobiety jako bezmyślne stworzenie któremu do szczęścia potrzeba jedynie odplamiacza czy mleczka czyszczącego lub proszku. Tutaj prym wiedzie reklama ukazująca przerażoną kobietę usiłującą ocalić od zaplamienia koszulę męża. Kobieta jest tak przerazona, że mnie się kojarzy z tym, że mąż ja za poplamioną koszulę pobije

    1. Masz rację – ale na pocieszenie dodam, że mężczyzn reklamy pokazują jako idiotów, którzy przypalają nawet wodę na herbatę… Bez żony by taki zginął marnie, chudzina…

  8. żadna ciężarna kobieta nie ma takiego kanciastego brzucha! ta zakonnica SIEDZI- i na KOLANACH, a nie ciężarnym brzuchu trzyma te lody! No, ale komu zależy na skandalu, zamiast kolan ujrzy brzuch.

  9. Subiektywna ocena reklam: są kretyńskie.Obiektywna ocena reklam: – są chamskie (niegrzeczne) – zwracaja się do mnie „per Ty”. ( Nie przyjmuję do wiadomości prostackiego tłumaczenia, że ” inaczej się nie da”, lub „bo wszyscy tak robią”). – kłamią, oszukuja, naciągają. – posługują się beznadziejna polszczyzną.Poza tymi drobnymi uwagami, dla niektórych odbiorców są wspaniałe.Pozdrawiam.

    1. Masz rację. A ta koszmarna polszczyzna wynika zazwyczaj z tego, że polskie wersje znanych reklam są bezmyślnymi tłumaczeniami (kalkami językowymi) wersji zagranicznych. W rezultacie, zamiast zachęcać do kupienia jakiegoś produktu czy usługi, często wręcz od tego odstręczają. Choć podobno (jak mówił Goebbels, który mógłby uchodzić za ojca współczesnej reklamy) kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą…

Skomentuj ~Ola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *