Grzechy miłości.

W tych rzadkich chwilach, kiedy on śpi obok mnie, śpi spokojnie.

 

Uśmiecha się lekko przez sen i szuka mojej bliskości, wolny od tych wszystkich niepokojów, które w tym czasie dręczą moją duszę.

 

Bo ten piękny mężczyzna, który mnie z taką czułością trzyma w objęciach, szarga przeze mnie swoje kapłaństwo – i chyba nawet o tym nie wie. Jest w tym taki czysty, święty i niewinny.

 

Jednoczy się ze mną w jedno ciało (język hebrajski ma na to piękne określenie – mężczyzna i kobieta „stają się jedną istotą ludzką”) z takim samym radosnym zapamiętaniem, z jakim powinno się celebrować święte obrzędy. My tak właśnie CELEBRUJEMY naszą miłość…

 

Wiem, że „wystudzeni” kapłani znajdują sobie rozmaite drogi ucieczki przed pustką we własnym sercu – dla wielu (zbyt wielu!) jest to alkohol, pieniądze, hazard, pornografia… On znalazł ucieczkę w mojej miłości. Lepiej to, czy gorzej? Nie wiem…

 

Bo ja…kim ja w tym wszystkim jestem? Jego (przyszłą) żoną czy po prostu kochanką? A może – matką jego dziecka? Bo może rośnie już we mnie owoc naszej miłości, tak łagodnie we mnie wkołysany…

 

Na łożu swym nocą szukałam

umiłowanego mej duszy.

Szukałam go – lecz nie znalazłam,

wołałam go – lecz mi nie odpowiedział…

Zaklinam was, córki jerozolimskie,

jeśli umiłowanego mego znajdziecie,

cóż mu oznajmicie?!

Że chora jestem z miłości…

8 odpowiedzi na “Grzechy miłości.”

  1. Wygląda mi na to, że za bardzo lubisz się obwiniać. Jak to przez Ciebie szarga swoje kapłaństwo? Nie ma własnej woli, nie podejmuje własnych decyzji, że jest to przez Ciebie? I nie porównuj miłości do różnego rodzaju nałogów, bo tutaj nie ma czego porównywać. A kim Ty jesteś… czas pokaże, najważniejsze, że jesteś sobą.Pozdrawiam 🙂

    1. Wbrew pozorom jest to coś bardzo podobnego jak uzależnienie – po prostu sposób na wypełnienie tej pustki, która powstaje w sercu człowieka "po Bogu." (On mówi, że "ocaliłam go przed nicością", wiesz?) I jestem chwilami tym przerażona, bo żaden człowiek, nawet ten najbardziej ukochany, nie ma prawa zajmować w sercu innego człowieka miejsca należnego tylko Bogu. Kimże ja jestem, aby stać na takim miejscu?! Wcale tego nie chciałam. Chciałabym, aby on mnie nadal kochał – ale żeby kochał mnie tylko jako człowieka, jak kobietę, a nie jak Boga! Nie zamiast Boga…I pragnę, by Boga kochał także. Tak, jak ja Go kocham.

    1. tak sobie pomyślałam że zabrzmiało to troszkę brzydko … nie żebym księzy nie lubiała ..ale żal mi jak fajni chłopcy się marnują 😛 hehewww.nurglith.blog.onet.pl

      1. Nie marnują się. Wielu z nich (ON też!) robi w sutannie wiele dobrego. Gdyby nie jeden kapłan, już bym dzisiaj nie żyła.

  2. To jest prawie jak miłość… jednak PRAWIE robi wielką różnicę! p.s. zapytaj, czy rozdwojenie jaśni Go nie boli?

    1. 🙂 To JEST miłość Zbyszku, może niedoskonała i grzeszna, ale jednak mocna i prawdziwa. Co do rozdwojenia jaźni nie wiem jak JEGO – ale mnie to boli. Bardzo.

Skomentuj ~errata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *