Marzenia senne.

Jestem grzesznicą. Kocham kapłana i noszę jego dziecko.

A przecież w snach widuję tylko świątynie. Ciemne, ciche kościoły. Pełne dobrych, mądrych i wyrozumiałych księży – takich, jakich w większości miałam szczęście spotykać i w życiu. Widuję młodych, modlących się ludzi, szczęśliwych ludzi…i siebie pośród nich. Siebie, taką, jaką chciałabym być – i jaką byłam…zanim to wszystko się zdarzyło… Lampki wieczne, płonące ciepłym, czerwonym płomieniem. I wiem (we śnie wiem!), że to miejsce jest moim domem, że jestem u siebie.

 

W latach 60-tych TVP wyprodukowała dość przeciętną komedyjkę pt. „Niebo-piekło”, której fabułę można by streścić następująco: „Jak ateista wyobraża sobie życie wieczne?” 🙂 Niemniej bardzo ciekawie została w niej rozwiązana kwestia sądu nad bohaterami (są to pasażerowie autobusu, który uległ wypadkowi). Ludzie znajdują się nagle w czymś w rodzaju kina, w którym każdemu wyświetla się film z jego życia wraz z komentarzem Stwórcy. I okazuje się, że wśród ofiar wypadku znajduje się także dziewczyna „nie najcięższego prowadzenia się” – i współpasażerowie są przekonani, że niechybnie trafi ona do piekła. Tymczasem zza kadru odzywa się głos Stwórcy: „No, dobrze, to są jej czyny – a teraz zobaczmy jej MARZENIA…”

 

I kto wie, może i ja zostanę kiedyś uniewinniona na podstawie tego, za czym tęskniłam i czego pragnęłam?

 

9 odpowiedzi na “Marzenia senne.”

      1. Przetrwasz to, wierzę…tylko brakuje Ci P….stąd tak się czujesz….tęsknota, tęsknota i to odbiera Ci wszytsko.Wierzę, że będzie dobrze, musi być dobrze. Wierzę, ze P….nie zawiedzie…..POzdrawiam ciepło

        1. Wiem, że muszę to przetrwać…Bo jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale i za to maleństwo ukryte we mnie…ale czasem mi się wydaje, że samotne przechodzenie przez to wszystko jest ponad moje siły…Wczoraj moja matka zapytała „dlaczego nic nie robię.” Ciekawe, co by powiedziała, gdybym jej wykrzyczała, że nie mam siły, bo męczą mnie upały, a jestem w 10. tygodniu ciąży…

  1. ciekawe wyobrazenie… zostac osadzonym na podstawie wlasnych marzen… wiesz, ze nigdy sie nad tym nie zastanawialam… ale moze warto?trafilam do ciebie po sciezce-linku, ktory zostawilas u mnie w blogu (dziekuje za odwiedziny i pozostawione slowa), widze, ze mam tutaj duzo do czytania. tak wiec zapowiadam sie z kolejna wizyta :)pozdrawiam serdecznie.

    1. Ja mocno wierzę, że Pan Bóg miłosierny będzie nas sądził nie tylko na podstawie tego, jacy byliśmy, ale i tego, jacy CHCIELIŚMY być…

  2. dla mnie sen jest tam głębiej, gdzie wiemy i czujemy bardziej… jesteś w pięknym miejscu, to świątynia… znam Twój blog, dużo przeczytałam…. i chociaż sytuacja jest trudna i smutna, to coś w środku mówi do Ciebie dobrze…pozdrawiam Cię serdecznie:)

  3. a będziemy sądzeni z miłości. z przyjęcia Miłości. może jest więc dla nas nadzieja.. 🙂 i znowu krótka refleksja niekoniecznie na temat. może faktycznie jest „błogosławiona wina”? bo teraz widzę bardzo jasno, że nie mogę „się zbawić”. wszystko co mogę to liczyć tylko na Boże miłosierdzie. i dopiero teraz Pan Bóg ma tak naprawdę szanse działać… kruszy pychę i dopuszcza grzech (nienajszczęśliwsze sformułowanie ale brak mi w tym momencie odpowiedniego) żeby człowiek mógł zobaczyć swoją małość i zaufać, otworzyć się na Jego Miłość. pozwolić Mu zbawić. taki jest pokorny, tak szanuje naszą wolność, tak nas kocha.. do szaleństwa!

Skomentuj ~estel Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *