A jeśli my także się mylimy? (Noce Alby)

Kiedy on śpi, cały jest tylko w tym śnie. Śpi spokojnie, bez wahań, bez wątpliwości.

A ja leżę obok niego z otwartymi oczyma – i bezgłośnie proszę Tego, który jest ponad nami, aby zechciał nam wybaczyć, jeżeli my także się mylimy. Proszę za niego i za siebie. Nawet, gdyby on przestał się modlić – ja będę się modlić za nas oboje…

Ja-cyniczna. Ja-fałszywa. Ja-grzeszna. Ja-zakłamana. Ja-bez sumienia…

Ale nie przestanę się modlić, Panie.

Nie przestanę, bo Ty sam powiedziałeś, że nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają.

A moje wołanie niech do Ciebie przyjdzie…Moje wołanie niech do Ciebie przyjdzie…

40 odpowiedzi na “A jeśli my także się mylimy? (Noce Alby)”

  1. Wybaczyć jeśli się mylicie? Nie rozumiem Albo, znów Cię nie rozumiem. A może wybaczyć Wasz grzech?

    1. Całe szczęście, Obserwatorko, że nie Ty będziesz nam wybaczać – bo wówczas nie byłoby dla nas żadnej nadziei, ani żadnego miłosierdzia. Miłość nie jest grzechem, moja droga – a jeśli chodzi Ci o ten moment, kiedy poiczęliśmy maleństwo, to już się z tego spowiadałam – i wiem, że Pan wybaczył. I wiem też, że ludzie (porządni, sprawiedliwi ludzie, jak Ty, Obserwatorko) nigdy mi tego nie wybaczą. Choćbym się „kąp[ała w siedmiu wodach.” – i tak już jestem stracona. A jeżeli chodzi o moje nocne modlitwy, to proszę Boga, aby nam wybaczył, jeżeli wzięliśmy za Jego wolę coś, co wcale nią nie było. Bo może byłam pyszna, uważając, że wiem, czego On od nas chce? Ale postąpiłam zgodnie ze swoim najgłębszym przekonaniem i teraz proszę Go, aby zechciał nam darować, jeśli się pomyliliśmy…Czy i w tym widzisz coś złego?

      1. I tak najprosciej jest odpowiedzieć i łamać raz złożoną przysięgę przed Bogiem i w obliczu Boga.Oczywiscie nie ja bedę wybaczać. Tylko chyba Albo pora zdać sobie sprawę, że tak naprawdę chcesz pokazać się z jak najlepszej strony a jesteś zupełnie inna niż pragniesz to tutaj przedstawić.Ciekawe jak wytłumaczysz kiedyś swojemu (Waszemu) dziecku fakt, że Jego Tatuś był kiedyś Księdzem, ale tak się zagubił, że Jego Mamusia uratowała Mu zycie, że to sam Pan Bóg ją do tego pchnął.

        1. Było dokłanie odwrotnie: to on uratował mi życie. 🙂 I to dosłownie, a nie w przenośni. Jak mogłam tego nie uznać za nadzwyczajną boską interwencję? Ale to przecież nie ma najmniejszego znaczenia, prawda, Obserwatorko?

          1. Dosłownie czyli jak? Odwiązał Cię od sznura? Przecież poznaliscie sie na internecie. Wtedy już wiedziałaś, że jest to plan Pana?

      2. Nie nie widzę nic złego w modlitwie, tylko nie rozumiem tego slowa „mylimy się”. Jeśli już to powinnaś przepraszać Pana za grzech.

  2. a nie prosciej zrezygnowac z tego zwiazku? Nie martwic sie czy Bog nam wybaczy czy nie? To co tutaj wypisujesz mozna porownac np do zdrady lub kazdego innego grzechu np. Panie kradne ale wybacz mi ( kradne dalej) Panie wybacz mi ze zdradzam zone/meza (zdradzam nadal), Panie wybacz mi ze nie szanuje matki i ojca( nadal nie mam do nich szacunku) itd. Pan Ci nie wybaczy Albo jesli nie masz szczerej potrzeby poprawy i zycia w chwale Boga…

      1. Droga Elu. Nie nie muszą rezygnowac, tylko przyznac się do błędu, do grzechu i prosić Boga o wybaczenie a nie wypisywać brednie jak czyni to Alba. Każdy popełnia grzech i każdy chce kochać, tego jestem pewna. A Alba pisze o spowiedzi, a gdzie postanowienie poprawy?

          1. Są razem? Jako kto? Jako kochankowie, konkubinaci, bo chyba nie jako mąż i żona?

        1. Co do postanowienia poprawy – zapewniam Cię, żekiedy się spowiadam, szczerze postanawiam za każdym razem już więcej nie grzeszyć.

    1. Sama miłość nie jest grzechem – grzechem jest jedynie życie w nieczystości…Grzech ma to do siebie, że dosyć łatwo można z niego zrezygnować – z miłością jest już gorzej.

      1. Czyli co Ty nie masz grzechu bo Byłaś (Jesteś) czysta?Wobec tego jak poczęło się Wasze dziecko. Czy była to jedna chwila uniesien, z której już się spowiadałaś? A potem byliscie nietykalni, nie pragnęłaś, nie przytulałaś nie całowałaś?A teraz też się spowiadasz?Przecież Wy nie możecie przyjmować sakramentów. Albo Ty chyba jesteś naprawdę nawiedzona.

        1. masz racje Obserwatorko, Alba naprawde jest jakas nawiedzona…Diabel jest inteligentny i doskonale wie jak podsuwac usprawiedliwienia wlasnego grzechu i zyc w nim nadal…

          1. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć jak jakąś herezją dla pochwały swojego grzechu, szukania usprawiedliwienia w Biblii oraz przystepowaniem do sakramentów, kiedy tak naprawdę nie mogą do nich przystępować. I człowiek jak chce zawsze znajdzie wytłumaczenie dla każdego grzechu i po co obnosić się tym w sieci?

        2. Pragnienie (pokusa) nie jest jeszcze grzechem, o ile się mu nie ulega. 🙂 Obserwatorko, tak często używasz wyrażenia „uwiodłaś księdza” , że brzmi to niemal, jakbyś się tym delektowała. Jeżeli już jednak używamy tego określenia (chociaż my oboje wiemy, jak bardzo jest nieadekwatne w naszym przypadku) – to czemu nawet przez moment nie pomyślisz, że może to on „uwiódł” mnie? Czyżbyś uważała, że 35-letni mężczyzna jest nieświadomym niczego dzieckiem, którego ta „zła, zepsuta dziewczyna” (czyli ja!) według twoich własnych słow „zaciągnęła do łózka”? Uważasz, że to „zawsze jest wina kobiety”? 🙂 Nie podoba mi się również, że wszystkie kwestie sprowadzasz do seksu – on naprawdę nie jest tu sprawą najważniejszą. Natomiast co do naszego statusu kościelno-prawnego, to weźmiemy ślub cywilny i będziemy się starać także o dyspensę, abyśmy mogli kiedyś zawrzeć sakramentalne małżeństwo. Jeżeli mam rację i w naszej miłości jest jakieś dobro i piękno- to wierzę, że Kościół nam takiej zgody udzieli. Takie rzeczy się zdarzają Obserwatorko. Znamy bardzo sympatycznego młodego kapłana, który ma 1,5 -roczną córeczkę i jest już po ślubie kościelnym ze swoją ukochaną. Choć Ty zapewne wolałabyś (bardzo to po chrześcijańsku!) aby tacy ludzie pozostali 'wyklęci” do końca życia. Tego, czy jestem 'nawiedzona’, komentować nie będę. Zastanów się tylko, co Ci daje prawo, aby mi ubliżać? Zastaów się, czy nienawiść do mnie Cię już przypadkiem nie zaślepiła.

          1. Albo nie wiem skąd wmioski, że Cię nienawidzę. Wg Ciebie każda Osoba, która nie pochwala Twojego (Waszego) zachowania jest zaślepiona nienawiścią i postępuje nie po chrzescijańsku.Ja tylko chciałam przedstawić jak to wygląda ze strony niektórych Osób czytajacych Twojego bloga, np jak to wygląda z mojej strony. Ja nie uważam się za gorliwą katoliczkę, ale czytając Twojego bloga, stwierdzam i w takim stwierdzeniu pozostanę, że za taką uważasz się TY.Nie jest ważne kto kogo uwiódł, chociaż jestem przekonana, że wina jednak leży po Twojej stronie (utwierdziłam się w tym czytając posty kiedy P był na rekolekcjach – jaka byłaś rozżalona i nieszczęsliwa). Nie wazne powtarzam, kto kogo uwiódł, liczy się że złamaliście przynajmniej kilka przykazań. A jesli już tak bardzo się tłumaczysz, czy nie piekniej i PRAWDZIWIEJ byłoby trwać w tej miłości a poczekać tak naprawdę na to czy faktycznie Kościół udzieli WAm dyspenzy.Ty jednak nadal twierdzisz, że to nic wielkiego, pojść do łóżka z KSIĘDZEM, bo Bóg jest miłosierny, więc po co sluby, przykazania, które dał nam ludziom, skoro mozna zycie sobie ułożyć wg swoich zasad, wg takich zasad, które najbardziej nam odpowiadają, a potem liczyć na miłosierdzie. I nie zastanawiaj się czy ja kiedyś będę musiała pokonać takie wybory, bo myślę, że jestem rozsądna i chociaż nie tak gorliwa w swej gorliwości jak TY, to nie uległabym pokusie, pokusie nieczystości….bo przecież mogłabym, mogłabym postąpic jak Ty, spowiedź i błędne koło….Pragnienie pokusa nie jest grzechem jeśli się jej nie ulegnie – jak mam to rozumieć Albo? Nie uległaś, nie zgrzeszyłaś??

          2. Wiesz, ja kiedyś też tak myślałam czytając zwierzenia kobiet, które pokochały księży „ależ one nierozsądne, JA bym sobie nigdy na coś takiego nie pozwoliła” – dopiero ostatnie wydarzenia nauczyły mnie, że w tej kwestii nigdy nie można mówić nigdy. Więc i ty tego nie mów. Twierdząc w ten sposób, udowadniasz, że jednak czujesz się ode mnie lepsza. NIGDY nie twierdziłam, że „pójść do łóżka z księdzem to nic wielkiego”, nie wiem, skąd taki wniosek – ale nie uważam też, by był to grzech, który nigdy nie może zostać wybaczony. Co do reszty spraw: owszem, mam zamiar zaczekać na decyzję Kościoła w tej sprawie. Kapłan, u którego byłam ostatnio u spowiedzi, powiedział mi: „Jeżeli miłość (zauważ: miłość, a nie namiętność czy pożądanie, jak z uporem twierdzisz!) między wami jest prawdziwa, to nie będziecie grzeszyć” – i staram się tego trzymać w naszym wspólnym życiu z P. Ach, więc teraz już „nie jest ważne, kto kogo uwiódł”? 🙂 A więc po co od kilku dni piszesz mi w każdym komentarzu: „Uwiodłaś księdza, uwiodłaś księdza, uwiodłaś księdza…” – zupełnie, jakbyś ciskała mi to w twarz, jak kamienie? Często mnie pytasz, po co piszę ten blog, więc odpowiem. po pierwsze dlatego, że wielu ludzi (w tym i ten zaprzyjaźniony ksiądz, który już otrzymał dyspensę) prosiło mnie, abym opisała naszą historię. Po drugie dlatego, że kiedy ubieram coś w słowa, łatwiej mi dojść z tym do ładu. I sądzę, że nie masz racji, twierdząc, że robię to tylko po to, aby się wybielić – przecież, gdyby tak było, to kiedy P. był na rreklolekcjach, nie pisałabym wcale. A tak, wszyscy się dowiedzieli, jaką bywam jędzą – sama wiem, że wtedy zachowywałam się okropnie. Po trzecie dlatego,że otrzymuję wiele listów od osób, którym ta moja durna pisanmina w czymś tam pomogła. A po czwarte – ludzie piszą blogi z bardziej błahych powodów, piszą o pieskach i rybkach akwariowych – czemu zatem ja nie miałabym pisać o tym, co w moim życiu jest ważne? A skoro już stawiamy sobie pytania: jeżeli aż tak bardzo złości Cię ten blog, czemu go czytasz i komentujesz? Co chciałabyś przez to osiągnąć? Bo że nie jakieś porozumienie ze mną, tego jestem pewna…Jeżeli zaś pragniesz przekonać mnie, że jestem grzesznicą – nie musisz się już trudzić, ja o tym świetnie wiem i do końca życia będę przepraszać za to Boga. Ale w Twoich oczach jestem tylko durną dziewuchą – i nic, co bym zrobiła czy napisała, już tego nie zmieni. Więc chyba nie warto już próbować.

  3. Albo,chyba nie przekonasz Obserwatorki. Jest niedzielny wieczór, więc odpoczywaj.Wasze maleństwo też potrzebuje spokoju.Miłego wieczorku

    1. Tak masz rację Elu. Alba powinna rozmawiać z P, a nie z Nami – w kilku komentarzach to zaznaczylam i min, dlatego pytałam po co stworzyła tego bloga

  4. (do-Obserwatorka i xyz)Ludzie zastanowcie sie co piszecie!!!rozwodzicie sie nad sakramentami,grzechami i Biblia a jednoczesnie potepiacie!!!czy jestescie tak dozgonnie prawi we wszystkim co robicie,ze omijaja was slowa o drzazdze w oku innego czlowieka i belce we wlasnym??ok,janse,ze mozecie miec swoje odrebne nawet zdanie na ten temat,nie wy pierwsi tu i moze nie ostatni,ale roznica jest miedzy normalna wypowiedzia wlasnego zdania a potepianiem.Noi jesli ktos tutaj jest nawiedzony to tylko i wlyacznie wy,bo czy zdrowy czlowiek posluguje sie jednoczesnie Biblia i osadza(i jakby to jeszcze powiedziec-rzuca nieodpowiednimi slowami czy opiniami w innego czlowieka).I czy sprawa grzechu nie jest jej osobista sprawa??co cie to ineteresuje ile razy przystepuje do spowiedzi i ile razy seks uprawia,to jest tylko i wylacznie sprawa jej sumienia,jej prawdy i jej kontaktu z Bogiem.Z tego co czytam na tym blogu to nie widze zeby byla osoba,ktora nie ma pojceia zadnego o wierze,a jest wrecz przeciwnie. Milosc to milosc,czemu nie mozecie tego porostu zrozumiec… Jej nie da sie tak poprostu porzucic…

    1. To samo robi Alba rozwodzi sie na d Biblią , przykazaniami, moralnością a uwodzi Księdza jakkolwiek ONa to nazywa. I zaznaczam ze ja podkreslalam, że nie jestem bez grzechu. Milosc jest miloscią ale po co się usprawiedliwiac u umoralniac innych skoro Alba jest grzeszną kobieta i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, wieć po co się tutaj wybiela?

    2. po pierwsze sam/a nas potepiasz rowniez wiec co nie widzisz belki w swoim oku? pozatym nie twierdze ze jestem bez grzechow! Pozatym gdzie sie rozwodze nad Biblia?

      1. Dobra uwaga xyz, bo ja też nie rozwodziłam się nad Biblią. Lepiej zapewne w dzisiejszym świecie spuścić uszy i przyklasnąć na grzech w imię miłości…nie ważne czy zabiera Ona Kapłana, Ojca czy Matkę. Wystarczy tylko uwierzyć, że to iście plan Boski i żyć sobie z taką mantrą, mieć kilka Osób (zapewne postepujących podobnie), którzy wzniosą nad Tobą aurelolę i już.

        1. Ty za to już mnie osądziłaś i wydałaś wyrok, zbudowałaś stos i ukamieniowałaś – myślisz, że to lepsze, niż doprawiać mi aureolę? I powtarzam, że nie jestem pewna, czy miłość do kapłana jest dokładnie tym samym, co odebranie komuś męża czy żony. Najczęstsze pytanie, jakie sobie zadaję podczas swoich nocnych rozmyślań, to, czy rzeczywiście nie krzywdzimy nikogo (z ludzi) naszą miłością? W przypadku rozwodu nasze ewentualne szczęście jest okupione krzywdą innnych osób. I zastanawiam się, czy „zabierając P. dla siebie” nie krzywdzę np.jego rodziców albo wychowanków, którym dobrze służył – i czy nie krzywdzę także jego samego. Bo chociaż obecnie fakt, że nie będzie mógł sprawować Eucharystii nie jest dla niego bardzo istotny, to przecież może się to zmienić z czasem. Widzisz, gdybym była osobą, za jaką mnie uważasz, to wszystko nic a nic by mnie nie obchodziło.

          1. Droga Albo, myślę, że najbardziej ranisz siebie,bo żyjesz w poczuciu winy.Ranisz Boga, bo grzeszysz świadomie przeciw Duchowi Św, licząc na miłosierdzie Boże. Ranisz ludzi, bo wyznaniami swymi gorszysz dzieci (zabezpieczenie inf.,że jest to blog powyżej lat 18 jest żadnym zabezpieczeniem) i nieugruntowanych w wierze.

          2. Wando, masz rację, że ranię siebie – ale co do dzieci…przecież nie jest to historia, którą dzieci powinny czytać – ani też coś, co jak sądzę, mogłoby je zainteresować. Młodzieńcze pokusy (jeżeli już) idą w internecie w innych kierunkach – widywałam nawet blogi o podtekstach satanistycznych, nakłaniające do samobójstwa czy promujące anoreksję w przestrzeni dostępnej dla wszystkich.Grzech przeciw Duchowi Świętemu…a, co, jeśli żyhjemy teraz w czystości? Czy prosząc Boga o przebaczenie za poprzednie nasze grzechy – i o zmiłowanie nad nami, popełniamy tak wielkie zło?

          3. a obchodzi? oszukujesz sama siebie jakby cie obchodzilo to bys zakonczyla znajomosc z ksiedzem, albo chociaz nie dopuscila do tego aby bylo cos wiecej niz tylko przyjazn lub nawet tylko zwykla znajomosc miedzy wami! jak sie dowiedzialas ze jest ksiedzem to po co caly czas z nim psialas? troche mi to przypomina danie jablka Adamowi przez Ewe! ty podobnie doprowadzilas do tego ze P. odszedl, badz odejdzie z kaplanstwa! Tak Go zasyapalas swoimi problemami ze biedny ksiadz poczul ze musi Ci pomoc a moze nawet blagalas Go o spotkanie!

          4. Nie, o nic go nie błagałam. I kiedy pisaliśmy do siebie, to przez długi czas naprawdę była to „tylko” zwykła znajomość, a potem przyjaźń. Mam wielu zaprzyjaźnionych księży i nie miałam żadnych podstaw, aby sądzić, że tem razem potoczy się to inaczej. Oczywiście, że mnie to obchodzi – inaczej np. usuwałabym stąd wszystkie nieprzychylne komentarze. Nie robię tego jednak, chociaż mnie bardzo głęboko dotykają, bo się nad nimi zastanawiam…Nikt nie jest nieomylny-i ja także nie.

          5. nie zapominaj Albo ze istnieje PIEKLO i nie wykluczone ze pewne osoby moze nawet takie jak ty badz ja sie tam znalazly! Oczywiscie latwiej jest zapomniec ze istnieje Pieklo i zyc tak jakby wszyscy mieli trafic do Nieba…

          6. Nie, nie zapominam, że istnieje piekło (chociaż, w przeciwieństwie do ciebie, nie piszę o tym wielką literą) – i pytanie o to, czy tam trafię, jest jednym z najczęstszych, jakie zadaję sobie, P. i Panu Bogu…

          7. wyraz Pieklo bede pisac z duzej litery poniewaz jest to istniejace miejsce ta k samo jak Niebo czy Czysciec

          8. Dla uściślenia 1. Piekło nie jest miejscem, a stanem – to spora różnica…2. Kościół NIGDY nie powiedział, że w piekle znajduje się ktoś z imienia i nazwiska oprócz szatana – tego nie wiemy…3. Piekło to nic innego jak całkowite i ostateczne powiedzenie Bogu: „NIE CHCĘ CIEBIE!”4. Proszę zatem nie twierdzić, że ktoś jest lub nie jest w piekle… – sprawa ma się zupełnie inaczej, jeśli chodzi o niebo…5. Rozognienie tematu niczemu dobremu nie sprzyja – daje raczej podstawę, żeby oskarżać siebie wzajemnie (co nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem).Jednakże – nie ma najmniejszej szansy, żeby tolerował to, co robi Alba (tolerancja to nic innego, jak stwierdzenie, że jej zbawienie jest mi zupełnie obojętne), potwierdzam jedynie fakt, że to, co robią, jest bezprawne (a przez to silenie się na doszukiwanie się w tym Bożego błogosławieństwa wydaje się ocierać o granice nauki Kościoła) – co jednak nie daje komentującym tego bloga pozwolenia na postawę potępienia…Podobnie zachowuje się Bóg – którego miłość nie przeszkodzi nam w grzechu, ale też nie oddali od nas skutków naszych grzesznych wyborów…Mimo wszystko brak gromów z nieba i reakcji na grzech ze strony Pana Boga nie zmienia faktu istnienia grzechu i konieczności decyzji – tkwić czy odejść od zła…Ale to oczywiście myśli na marginesie… – na zasadzie, żeby było jasne, że jestem nietolerancyjny – gdybym nie był, nie mógłbym mieć najmniejszej nadziei na stawanie się uczniem Jezusa…

          9. Chyba że miejscem nazwiemy stan przebywania duszy… ale to już spory filozoficzne – a chyba nie o to chodzi ;)Pozdrawiam +

Skomentuj ~xyz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *