Czy księża wymyślili spowiedź?

Ludzie zazwyczaj sądzą, że byłoby lepiej, gdyby sami stawali ze swymi grzechami przed Bogiem – tymczasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką potęgą jest Bóg w porównaniu z każdym ze swych stworzeń.

 

Ksiądz Twardowski miał zupełną rację,kiedy pisał, że „anioł spowiadający byłby nie do zniesienia.”

To ja już wolę stawać przed człowiekiem, który jest taki sam jak ja (i także się musi spowiadać!- w Kościele nawet papież ma swoich spowiedników, zatem żaden ksiądz nigdy nie jest „ostateczną instancją”) i nie tylko mnie zrozumie, ale jeszcze może mi coś doradzić, pomóc się duchowo rozwijać – oczywiście, o ile się tego nie „odbębnia” i nie sprowadza – z obydwu stron konfesjonału – do wyklepania pewnej formułki, kiedy to z jednej strony słychać: „Mówiłem brzydkie wyrazy z pięć razy”, a z drugiej: „No, to odmów sobie, dziecko, dziesięć Zdrowaś Mario.”

No, coż – mój śp. Moderator mawiał, że odpowiedzią na wyuczony „wierszyk” może być tylko inny „wierszyk.”

Oczywiście, dobra spowiedź wymaga właściwego przygotowania nie tylko ze strony penitenta, ale i duszpasterza – powinien on np. odznaczać się odpowiednim wyczuciem, aby bez potrzeby nie zadawać  niedelikatnych pytań, zwłaszcza ze szczególnie drażliwej dziedziny seksualnej (chociaż, naturalnie, nie zwalnia to spowiadającego się z obowiązku mówiena prawdy również w tej dziedzinie).

 

Zaze uważałam, że kapłan w konfesjonale powinien być jakoby go nie było – być prawie pzeźroczysty. Miałam szczęście spotykać w życiu tylko takich. Bo nie ma nic gorszego, niż ksiądz, który „zasłoni” sobą miłość Pana Boga  – i zapomni, że w tym sakramencie to on jest tylko „słuchawką” w Jego ręku…

Jako remedium na podobne kłopoty polecam stałego spowiednika, z którego pomocy przez wiele lat sama korzystałam.

Dalej, o czym zdaje się zapominają protestanci, praktyka odpuszczania grzechów przez uczniów Chrystusa jest poświadczona w Piśmie Świętym (J 20,23, 2 Kor 5,18-20). Oczywiście, w ciągu wieków zmieniały się formy wypełniania tej posługi.

Wbrew pozorom, Kościół pierwotny wcale nie był tak „liberalny” w tej sprawie, jak niektórzy przypuszczają – raczej wręcz przeciwnie.

Otóż praktykowano wówczas PUBLICZNE (ciekawe, jakby się to podobało współczesnym krytykom spowiedzi?:)) wyznawanie grzechów przez katechumenów  w obecności biskupa, ponieważ zaś zakładano, że ten, kto stał się „nowym stworzeniem” nie powinien już grzeszyć, jedynie wyjątkowo powtarzano ten sakrament również po chrzcie, nakładając przy tym na grzeszników karę długoletniego często wykluczenia ze wspólnoty.
W skrajnych wypadkach chrześcijanin mógł dostąpić rozgrzeszenia tylko dwa razy w życiu: przed chrztem oraz w niebezpieczeństwie śmierci. Był to zresztą jeden z powodów dla których nierzadko zwlekano z przyjęciem chrztu aż do końca życia.

Tak więc to, co – wedle słów Pascala – w dobie Reformacji „zbuntowało przeciw Kościołowi pół Europy” – spowiedź indywidualna związana z nienaruszalną tajemnicą –było w rzeczywistości niezwykłym złagodzeniem rygorów pokutnych – i stosowano ją dopiero od VI w. Zapoczątkowali tę praktykę mnisi irlandcy, ale na kontynencie musiała się ona spotykać z niemałym oporem, skoro jeszcze w VIII stuleciu któryś z biskupów pisał z oburzeniem, że wierni w ostatnich czasach tak się rozzuchwalili, że zwracają się do kapłanów, ilekroć tylko zdarzy im się zgrzeszyć!

Co się tyczy spowiedzi dzieci, to praktykowana jest ona także w Kościele Prawosławnym (od 7. roku życia, wcześniej dzieci dopuszcza się do Komunii bez spowiedzi) – po prostu dlatego, że zakłada się, że dzieci 7-8-letnie nieźle już rozumieją różnicę między dobrem a złem, a więc i istotę grzechu.

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w krajach protestanckich tak wspaniały rozkwit przeżywa psychoanaliza? Toż to nic innego, jak „świecka spowiedź”, podczas której terepeuta przekonuje cię (ponieważ oczywiście nie może cię rozgrzeszyć), że jesteś OK, a twoje poczucie winy jest całkowicie nieuzasadnione, ponieważ coś takiego, jak „grzech” w rzeczywistości nie istnieje.

Muszę Wam też powiedzieć, że spowiedź to coś, co się docenia w pełni dopiero wtedy, gdy się zostanie tego pozbawionym…

Jedna odpowiedź do “Czy księża wymyślili spowiedź?”

  1. Smutne jest to ostatnie zdanie, ale przecież jeszcze będziesz mogła, więc może chodziło właśnie o to, byś doceniła? Przyznam, że sam kiepsko się spowiadam. Kiedyś przy próbie takiej porządnej spowiedzi ksiądz spytał mnie, czy nie jestem przypadkiem chory psychicznie i od tej pory nie mam już odwagi. Ale mimo wszystko rozumiem wagę dobrej spowiedzi. Kiedyś zresztą przez to koszmarnie podpadłem w tym blogowym świecie – na pewnym blogu był wspaniały opis takiej dobrej spowiedzi; jednak wkrótce po tym ta sama osoba zaczęła pisać o zmianie wyznania; zwracałem jej uwagę właśnie na to, jak wielki znaczenie dla niej miała spowiedź. Nigdy nie patrzę krzywo na ludzi, którzy swoje nawrócenie w kościołach protestanckich; jednak boję się zmiany wyznania u ludzi, którzy żyli wiarą – jeśli odchodzą, to obawiam się, że to świadczy o kryzysie wiary, a nie o jej odkrywaniu w innym kościele; szczególnie u takich ludzi, dla których spowiedź była tak ważna. Niestety nadawałem na innych falach i do tej osoby nic nie trafiało. I wtedy popełniłem największy błąd – przeniosłem tę dyskusję na swojego bloga: zacytowałem dotychczasowy dialog z jej bloga i zadałem pytanie, czy ktoś ma jakiś pomysł, czy ktoś umiałby nadawać na tych falach, co tamta osoba. Dziś bym tak nie zrobił, ale przez to zostałem wyklęty w tym świecie; jestem już etatowym chłopcem do bicia (przynajmniej w środowiskach protestanckich), a jej pomysłów na życie nie zmieniłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *