List w butelce.

Jako że czuję się ostatnio trochę jak duchowy rozbitek (i nie mówię, że bez własnej winy!) – w przypływie rozpaczy napisałam i wrzuciłam w wirtualny ocean wiadomość tej treści, skierowaną do pięciu losowo wybranych księży:

Gdybym miała teraz opisać swoją sytuację życiową przy pomocy Słowa Bożego (choć co prawda nie wypada), to byłby to fragment Jr 30,12-15:

„To bowiem mówi Pan:
Dotkliwa jest twoja klęska,
nieuleczalna twoja rana.

Nikt się nie troszczy o twoją sprawę,
nie ma lekarstwa, by cię uzdrowić.
Wszyscy, co cię kochali, zapomnieli o tobie,
nie szukają już ciebie,
gdyż dotknąłem ciebie, tak jak się rani wroga,
surową karą.
Przez wielką twą nieprawość pomnożyły się twoje grzechy.
Dlaczego krzyczysz z powodu twej rany,
że ból twój nie da się uśmierzyć?
Przez wielką twoją nieprawość i liczne twoje grzechy to ci uczyniłem.”



Nikt nie wie, jak to jest być żoną „eksa”… Ksiądz mnie nie zna, ale niech się ksiądz za mnie czasem pomodli – i za takie, jak ja…”

Na ten apel, jak dotąd, odpowiedział jeden – więc, zachęcona, kontynuowałam korespondencję:

” I proszę, niech ksiądz zawsze pamięta, że te „grzesznice” o których tyle złego się mówi (zwykle szeptem) to bardzo często kobiety, które kiedyś były „blisko Kościoła” i które teraz w swoich sercach przeżywają wielkie rozdarcie, wielki dramat…Niech mi ksiądz wierzy, że byłabym szczęśliwa, gdyby i on był szczęśliwym, dobrym kapłanem…I w końcu go pokochałam – po ludzku rzecz biorąc, jak mogłam nie pokochać kogoś, kto obdarza mnie tak wielką miłością? No, a teraz, co jeszcze mogę zrobić? Jedynie prosić Tego, który sam jest Miłością, aby zechciał okazać miłosierdzie dwojgu swoich dzieci. Modlę się także o wiarę dla P. (bo zawsze pragnęłam, aby mój mąż dzielił ze mną doświadczenie Boga). Chciałabym, żeby kiedyś odkrył, jak ważną i piękną rzeczą jest (czy było) jego kapłaństwo – nawet, gdyby to miało oznaczać, że nas kiedyś zostawi i odejdzie, aby je odnaleźć. Bo na razie, niestety, jest to chyba dużo ważniejsze dla mnie, niż dla niego. A kiedy patrzę na moje piękne, upragnione dzieciątko – jakże mogłabym, mimo wszystko, nie dziękować Bogu? Nawet, jeżeli niektórzy mówią, że to tylko owoc mego grzechu…”

2 odpowiedzi na “List w butelce.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *