Ponad prawem?

Na jakichś rekolekcjach zadałam pewnemu księdzu pytanie, co czeka kapłana, który by popełnił jakieś przestępstwo.

Odparł, że właściwym miejscem dla takich ancymonków jest zakład karny – i dodał, że w przeszłości, za PRL-u, istniał nawet specjalny oddział więzienny dla księży (co jednak jakoś źle mi się skojarzyło).

W praktyce jednak, niestety, nader często bywa inaczej – żeby przypomnieć tylko ostatnią (z pozoru drobną) sprawę z Łukawca koło Rzeszowa, gdzie ksiądz sporządził i wyczytywał z ambony listę parafian, którzy nie łożą na kościół.

W moim odczuciu naruszył w ten sposób nie tylko ustawę o ochronie danych osobowych, ale także (co może ważniejsze!) stary, dobry kościelny zwyczaj, który mówi, że „co łaska” zasadniczo jest anonimowe – chyba, że ktoś życzy sobie inaczej – i zależy wyłącznie od dobrej woli ofiarodawcy.

Jeden z parafian, urażony takim publicznym „napiętnowaniem”, skierował skargę do sądu – prokuratura jednak sprawę umorzyła, z powodu (rzekomo) „niewielkiej szkodliwości społecznej czynu.” Ciekawe, czy Temida byłaby podobnego zdania, gdyby nie chodziło o osobę duchowną?

Sama znam wielu dobrych skądinąd kapłanów, którzy przyznawali, że niejednokrotnie udawało im się uniknąć płacenia mandatów ze względu na koloratkę. Kto wie, może funkcjonariusze drogówki zawsze zakładają, że każdy jadący z nadmierną szybkością ksiądz spieszy z ostatnią posługą do umierającego?;)

Mój były spowiednik jednak tłumaczył ów fenomen tym, iż policjanci twierdzą, że po prostu… nie chcą „zadzierać z Kościołem”, nawet jeśli jakiś ksiądz ma akurat szczerą wolę, żeby ten mandat zapłacić…

A co dopiero mówić o przypadkach poważniejszych, jak jazda po pijanemu (w takich razach stróże prawa często poprzestają na odstawieniu delikwenta na macierzystą plebanię), malwersacje finansowe lub molestowanie?

W pewnych kręgach krąży nawet gorzki dowcip: „Jaka jest najwyższa kościelna kara za pedofilię? Przeniesienie na inną parafię!”

(Co innego, gdyby jakiś ksiądz chciał – o zgrozo! – zawrzeć legalne małżeństwo z kobietą. O, to już jest grzech nie do wybaczenia! Za sam taki zamiar grozi natychmiastowa suspensaz mocy prawa kanonicznego…:))

Jestem na pewno ostatnią osobą, która chciałaby tu kogokolwiek potępiać – tym niemniej… czy dla autorytetu Kościoła i gwoli sprawiedliwości (ludzkiej i Boskiej) nie byłoby lepiej, gdyby ksiądz, który ma na sumieniu takie czyny, przyznał się do winy, przeprosił i dobrowolnie poddał się karze, zamiast próbować za wszelką cenę je zatuszować?

Przecież nie każde zwrócenie uwagi na błąd człowieka jest zaraz „atakiem na Kościół”, prawda? Wszyscy jesteśmy grzeszni…

Ks. Guy Gilbert. charyzmatyczny francuski kapłan pracujący wśród dzieci ulicy, mądrze kiedyś powiedział, że „w Kościele nie będzie dobrze, dopóki księża nie przestaną się uważać za kogoś lepszego od innych ludzi.” Ano, właśnie…

7 odpowiedzi na “Ponad prawem?”

  1. Oj Albo, chyba lewą nogą wstałaś? Każdemu z nas zdarzyło się uniknąć konesekwencji jakiegoś czynu. Do tego nie trzeba byc księdzem. Mnie samej klika razy sie cos tam upiekło z racji uroku osobistego np nie zpłaciłam kary za jezde na gapę, albo ktoś mi pomogł cos załatwić szybciej, bo przypominałam mu milość ze szkolnej ławy. Czy to oznacza, że w Polsce działa bardzo silna, wpływowa klika blondynek? Podany przez Ciebie przykład z czytaniem nazwisk z ambony nie kwalifikuje sie dla mnie jako przestępstwo godne ścigania przez prawo. To raczej brak taktu, który często jest spotykany np w szkole, gdy nauczyciel czyta na głos osoby zagrożone z matematyki. Zgadzam się z sędzią, że czyn miał małą szkodliwość społeczna, bo bardziej zaszkodził owemu księdzu i jego parafii niz osobom wyczytanym z ambony.W praktyce zawodowej spotkałam sie często z postawą roszczeniową u niepełnosprawnych. Niektórzy z moich pacjentów notorycznie jeździli na gape w komunikacji miejskiej lub łamali prawo drogowe wiedząc, że policjanci przymykaja oko, gdy widzą plakietkę „inwalida” na szybie. (Jeden nawet świadomie dopuszczał sie rabunków, a złapany przez policję opuszczał areszt z uwagi na zly stan zdrowia i zaświadczenie o inwalidztwie.) Co prezeciez nie oznacza, że organizacje niepełnosprawnych walczą o to by byc panad prawem. Te kilka „czarnych owiec” chce byc traktowanych lepiej i uważa, że wszystko im sie należy z uwagi na niepełnosprawność. Nie mozna generalizować na przykładzie pojedyńczych przykładów, bo przecież przeciętny niepełnosprawny nie nadużywa otoczenia mimo trudności napotykanych na kazdym kroku.Podane przykłady przez Ciebie pokazuja tylko, że nasze społeczeństwo osoby duchowne traktuje inaczej niż świeckie. Nie pokazuje, że duchowni sami takie postawy wymuszają. PS. W ostatnich Twoich tekstach odnajduję sporo buntu i gniewu, tak jakbys była przemęczona albo cos Ci zatruwało codzienne życie. Mam nadzieję, że to tylko moje błędne wyobrażenie i miewasz sie dobrze.

    1. Oj, Gabi, a czy to nie Ty pisałaś mi ostatnio, że człowiek musi ponosić konsekwencje swoich czynów?:) Tak więc nie rozumiem, dlaczego niektórzy muszą te konsekwencje ponosić zawsze, a inni tylko czasami – albo nawet wcale? A co do mojego nastroju, to mylisz się – nie ma we mnie żalu ani gniewu, nie jestem też zgorzkniała. Staram się po prostu opisywać różne zjawiska tak, jak sama je rozumiem. A Ty nie musisz się ze mną zgadzać.

      1. Cieszy mnie, że sie dobrze miewasz. Zauwa,zylam że ostatnimi czasy jakoś mniej pogodnie piszesz i się martwiłam (jak widać nieptrzebnie). Moim komentarze m zaś pragnę zwrocić Ci, szanowna autorko, uwagę, na fakt, że swoja sytuację, urodę czy pełnione stanowisko wykorzystuje wiele osób. Co nie oznacza, że cała grupa ładnych kobiet unika zawsze mandatów ze względu na urodę, albo że wszyscy niepełnosprawni łamią prawo zasłaniając sie grupa inwalidztwa albo wszyscy księża sa ponad prawem.

        1. No, cóż, droga Gabi – może ostatnio bardziej ciąży mi moje „powołanie” i dlatego boli mnie np. to, że mój mąż został ukarany automatycznie, bez wnikania w naszą szczególną sytuację i motywy – gdy tymczasem coś takiego prawie nigdy nie spotyka księży-pedofili. Co najwyżej może ich czekać „zesłanie” do jakiegoś klasztoru i/albo przymusowa terapia. Współczuję im, bo rozumiem, że w większości są to ludzie, którzy nie panują nad własną seksualnością – a jednak wygląda na to, że miłość do kobiety „hańbi” kapłana bardziej… Nie martw się, to mi przejdzie – muszę się jeszcze wiele nauczyć. I czy ja napisałam, że takie sytuacje dotyczą WSZYSTKICH kapłanów? Zawsze starałam się unikać generalizowania – czyżby tym razem się nie udało? Następne posty będą już na zupełnie inny temat, więc może wydadzą Ci się mniej emocjonalne.

  2. Alba poruszasz tematy odmienne o tych które u nas są poruszane :-)) Wykorzystywanie pozycji lub odmienne traktowanie niektórych osób ze względu na co czynią w życiu jest znane :-))) I czasami jest usprawiedliwione i normalne a czasami niesprawiedliwe i świadczące o nie równości wobec prawa. Pozdrawiam serdecznie PS Odpisałem i dopisałem do linków http://jedrusiowy53.blog.onet.pl/

    1. I bardzo dobrze!:)) Gdyby wszyscy pisali o religii w jednym tylko aspekcie, byłoby bardzo nudno, prawda? 🙂 Dziękuję za „zlinkowanie” – też Was gdzieś dodam w wolnej chwili. Czasami dobrze jest sprawdzić, o czym piszą inni.

  3. coś jest w tym byciu ponad prawem. Ja rozumiem że ksiądz też człowiek i jako taki błądzi. Ale najgorsze jak idzie w zaparte- na przykład taki biskup Wielgus. Gdyby się przyznał ludzie by zrozumieli, ale on udawał że jest inaczej. Ksiądz czy biskup cieszą się społecznym zaufaniem- od takich ludzi wymaga się więcej.

Skomentuj ~gabi13 czyli Młoda Matka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *