Ach, ten nasz nowy, wspaniały świat…

Myślę, że marzeniem (bardzo słabo ukrywanym) wielu firm farmaceutycznych jest stworzenie „społeczeństwa lekomanów” – ludzi, którzy nie będą mogli wprost żyć bez paru „cudownych” preparatów.

Mamy dziś już „leki” praktycznie na wszystko: na zdenerwowanie, na potencję, na poprawę pamięci, na porost włosów, na płodność (och, żeby jej tylko nie było!), na apetyt, na odchudzanie (co kto woli – klient nasz pan!:)). Nikt tylko jeszcze jakoś nie wymyślił środka, dzięki któremu czulibyśmy się zdrowi, szczęśliwi i naprawdę spełnieni.

Każdy najmniejszy smutek urasta więc do rangi „depresji” (bo na depresję są LEKI, które można sprzedać!), a każdy niepokój u dziecka rodzi od razu podejrzenie ADHD – i, oczywiście, należy go „wyciszyć” odpowiednimi lekami…

Dla niepoznaki często nazywa się te środki „suplementami diety” – po prostu dlatego, że „suplementy” nie wymagają tak długich i kosztownych badań, jak „prawdziwe” lekarstwa… Biada mi, gdybym miała sobie tak „uzupełniać dietę”! 🙂

I jeszcze wmawiają nam, że „zdrowo” jest faszerować się tym wszystkim już od najmłodszych lat…Najbardziej mnie zawsze śmieszą reklamy szamponów przeciwłupieżowych – gdyby rzeczywiście działały „natychmiast i na zawsze”, to kto kupiłby następną butelkę?:)

 

(Zdjęcie znalazłam, notabene, w artykule poświęconym pokrewnemu tematowi na stronie www.magazynrowerowy.pl)

Postscriptum: W styczniu br. KAI podała informację, że austriacki chemik, Carl Djerassi, przyznał, że nadmierne rozpowszechnienie pigułki antykoncepcyjnej może być jedną z przyczyn obecnej katastrofalnej sytuacji demograficznej w Europie. Wygląda na to, że tzw. „przeludnienie” już od dawna nam nie grozi, a i tak mówi się o tym mniej, niż np. o pladze otyłości.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że przed niemal 58 laty Djerassi należał do grona naukowców, którzy w laboratorium firmy Syntex przeprowadzili udaną syntezę noretyndronu, substancji, która dała początek doustnej pigułce antykoncepcyjnej. (Całość artykułu można znaleźć na www.e-kai.pl)

 

No, proszę: a ileż to było gadania 40 lat temu (a gdzieniegdzie jest jeszcze do dzisiaj!), że KK zgłaszając sprzeciw wobec używania „cudownej Pigułki” (w jęz. angielskim tak to się właśnie pisze – wielką literą: „the Pill”) popełnił bez mała zbrodnię przeciwko ludzkości…

 

Por. też: „Co naprawdę myślę o…PIGUŁKACH ANTYKONCEPCYJNYCH?”

 

23 odpowiedzi na “Ach, ten nasz nowy, wspaniały świat…”

  1. Angielskim nie zabłysnęłaś, tam rzeczowniki ogólnie pisze się z wielkiej litery, więc nie wyolbrzymiaj, że „akurat” pisze się Pill, a nie pill, i nie sugeruj, że ma się to do „cudowności” tego środka.

    1. Anno, jestem tłumaczką i widzę, że Ci się pomyliło z niemieckim, dziecinko. Tam rzeczywiście WSZYSTKIE rzeczowniki pisze się wielką literą. W angielskim zaś tylko niektóre (m.in. nazwy własne, dni tygodnia, nazwy miesięcy oraz pewnych świąt). Słowo „pill” pisane małą literą oznacza ogólnie „tabletkę”, każdą tabletkę – natomiast „the Pill” – tylko i wyłącznie pigułkę antykoncepcyjną. Radzę zajrzeć do któregokolwiek słownika. Aquilam volare doces.;)

  2. może faktycznie leki nie są zdrowe same w sobie. niszczą przy okazji wiele narządów ale… bez tych leków już bym nie żyła. 😉

    1. Tośkowa, ależ ja nie mówiłam, że leki są złe same w sobie! 🙂 Zastanawiałam się jedynie, czy ZAWSZE przyjmujemy je z rzeczywistej konieczności. Nawet Biblia mówi: „Módl się, ale wezwij lekarza!”(Syr 38,11-12) oraz, że człowiek mądry nie będzie gardził lekarstwami (Syr 38,4). A co sądzisz o homeopatii? Bo mnie się zdaje, że to zwykłe oszustwo albo autosugestia. Substancje podawane w tak maleńkich stężeniach (np. jedna jednostka na milion jednostek wody) w ogóle nie powinny działać. A jeśli jednak działają, to albo jest efekt psychologiczny – albo wręcz magiczny. Podczas ciąży brałam leki homeopatyczne, bo podobno nie mają żadnych działań ubocznych. Owszem, dziecku nie zaszkodziły, ale mnie też nie pomogły. 🙂

      1. Myślę, że nie będę wypowiadać się na ten temat, ponieważ nie za wiele wiem. 😉 Lecz z tego co wiem faktycznie tak małe cząsteczki nie mają jak działać – myślę, że jest to faktycznie działanie psychologiczne. Wszyscy w koło twierdzą, że to pomaga – więc i ty zaczynasz tak myśleć. Organizm przyjmuje to do wiadomości i … sam się zaczyna leczyć. 🙂 Co do leków bezsensowne jest brać od razu tabletkę np. na ból głowy. Rozumiem, że są takie sytuacje, kiedy TRZEBA ale muszę to być już sytuacje podbramkowe. Za każdym razem, kiedy bierze się leki, organizm się na nie uodparnia i jednocześnie uzależnia. W końcu przestają pomagać. Znam to z własnego doświadczenia – leki muszę zmieniać, choćby tylko na zwykłe zamienniki bo po prostu po kilku miesiącach przestają działać. 🙂

        1. No, tak – a i drobnoustroje się „zmądrzyły” i bardzo szybko powstają szczepy odporne na leki – tak więc np. wcale nie ma gwarancji, że jak się zaszczepisz na grypę, to na pewno na nią nie zachorujesz. Czasami mi się wydaje, że producenci niektórych leków sztucznie „nakręcają” panikę po to, żeby po prostu sprzedać swój produkt. Podobno przy ostatnim ataku ptasiej grypy Polska musiała zakupić milion dawek szczepionki na H5N1 – a teraz ona nam się pewnie już nie przyda, bo pojawiła nowa odmiana grypy „świńskiej.” Ale co tam – grunt, żeby interes się kręcił…

          1. Nigdy nie ma gwarancji, że nie zachorujesz na coś, przeciw czemu się zaszczepiłeś – możesz jedynie łagodniej przechodzić cała tą chorobę. Na tą „świńską” tez pewnie zostanie wynaleziona szczepionka, a po chwili i tak wszystko się zmutuje i kółko się zamyka. wszystko idzie do przodu – nie tylko 'cywylizacja’ ale i choroby. 😉 masz rację – interes. teraz wszędzie rządzi i będzie rządzić kasa. a z chrześcijańskiego punktu widzenia – po co się szczepić, jak Bóg zechce to i bez szczepionki będziesz zdrowy. ;))

          2. Ej, no bez przesady… 🙂 Pan Bóg nie po to dał ludziom rozum, żeby nie mieli go używać. Kiedyś oglądałam wstrząsający film (oparty na faktach) o rodzinie, która miała 13-letniego syna, chorego na cukrzycę. Za namową sąsiadki wstąpili oni do pewnej charyzmatycznej sekty, w której kładziono wielki nacisk na fizyczne uzdrowienia. Pastor wmówił im, że chłopak został uzdrowiony i kazał odstawić insulinę – a wszystkie pojawiające się objawy interpretowano jako „działanie szatana.” Dziecko w końcu zmarło, a jego rodziców postawiono przed sądem pod zarzutem spowodowania jego śmierci. Sędzia, sam wierzący chrześcijanin, powiedział:”Proszę państwa, ludzie ci domagali się cudu od Boga, nie chcąc uznać, że cudem było także to, że dzięki insulinie ich syn żył przez 13 lat. Pan Bóg uzdrawia na różne sposoby – także za pośrednictwem medycyny.” Wiem, że istnieją pewne radykalne grupy chrześcijan, które zamiast prawdziwego leczenia stosują jedynie modlitwę i namaszczenia olejkiem – i podobno pomaga. Byłabym jednak ostrożna z takim wystawianiem Pana Boga na próbę…:)

          3. „Pan Bóg nie po to dał ludziom rozum, żeby nie mieli go używać.” Cóż, równie dobrze to się odnosi do in vitro. Ja jestem osobiście przeciwko, ale każdy tak może powiedzieć: „Pan Bóg dał nam rozum, dzięki któremu wynaleźliśmy in vitro, więc to jest dobre.” w takim razie czy nie miał by racji? Ja uważam, ze Pan Bóg dał i rozum, dzięki któremu możemy wynaleźć (hmmm, prawie) wszystko. Ale również dał nam 'sumienie’ dzięki, któremu mamy odróżnić czy to co wynaleźliśmy jest dobre czy nie. Trochę mi to przypomina drzewo poznania dobra i zła. :)co do filmu to na pewno musiało być piękne świadectwo i w nim też jest dużo racji.

  3. Akurat poruszyłaś temat, który mi się nasunął na myśl po ogłoszeniu pandemii grypy świńskiej w Meksyku i USA. Może się mylę, ale to, podobnie jak wcześniejsza ptasia grypa wygląda na efekt coraz większej pazerności koncernów farmaceutycznych i chemicznych. Ta zachłanność może się źle skonczyć

    1. No, tak, dla firm farmaceutycznych nie ma to jak epidemia…strachu. I na pewno może się to źle skończyć – dla naszych budżetów. A jeśli chodzi o grypę, ptasią, świńską czy jakąkolwiek inną, to wiadomo, że zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć. Podobno znakomicie skutkuje przestrzeganie prostych zaleceń higieny, np. częste mycie rąk. 🙂 Nawiasem mówiąc, niektórzy przypuszczają, że (poza Boską interwencją) to właśnie ścisłe przestrzeganie reguł dotyczących czystości mogło uchronić Żydów przed plagą, która dotknęła pierworodne dzieci Egipcjan; w samej zaś pladze dopatrują się jakiejś choroby zakaźnej, być może dżumy. A te zasady higieniczne (obejmujące czystość ludzi, przedmiotów a nawet domów) do dziś stanowią integralną część Prawa Mojżeszowego.

    1. Racja – wbrew pozorom wcale im nie zależy, byśmy byli zdrowi…Im się raczej marzy społeczeństwo hipochondryków. A że – podobno – ludzie zupełnie zdrowi nie istnieją (są tylko niedokładnie przebadani:)), w to im graj…

    1. Podobno WSZYSTKIE mają jakieś działania uboczne – także te homeopatyczne czy ziołowe, zachwalane jako „zupełnie bezpieczne.” Jest to zresztą jeden z zarzutów, jakie mam wobec homeopatii – jeśli coś nie wykazuje żadnych działań niepożądanych, to najprawdopodobniej jest neutralne, jak czysta woda – albo też to nieprawda. Tak czy inaczej zatem wygląda to na oszustwo.

  4. Wiesz…sama jestem antylekowa bo nawet tych co musze zapominam wziac gdy takie lekarz mi przepisze…Przeciw bolowe uzywam sporadycznie jak juz naprawde bol kladzie mnie na lopatki i kwiczę…ale o zgrozo zajrzalam do apteczki i lekow w niej co nie miara…no i stanelam przerazona…A przeciez sa ludzie ktorzy lykniecie codziennie paru pigulek traktuja jako cos normalnego, wrecz obowiazujacego…A przeciwbolowe stosowane jak tylko ledwo cos poczujemy, suplementy mamy teraz na wszystko i latwiej lyknac niz wziac sie za siebie…zgroza!

    1. Przesada nie jest wskazana w żadną stronę – ani „zapominanie” o potrzebnych lekach, ani też łykanie ich na wszystko. Domowe apteczki to osobny problem – często ludzie przechowują w nich lekarstwa w niewłaściwy sposób, łykają środki przeterminowane, nie czytają ulotek – albo wręcz leczą się sami tym, co podobno „pomogło sąsiadowi.” Jest nawet powiedzenie, że każdy Polak zna się na leczeniu i na rządzeniu krajem…

  5. W Poniedziałek Wielkanocny odwiedziałam swoją teściową w szpitalu. Ofiarę lobby lekarsko – farmaceutycznego. Widok wstrząsający. I te sugestie lekarzy typu „na obecny stan zdrowia pracowała Pani całe życie”. I odpowiedź teściowej – „Przecież ja dbałam o zdrowie, chodziłam po specjalistach, zażywałam przepisane mi lekarstwa”. Dodam od siebie – lekarstwa na wszystkie narządy. Bo lekarstwo pomaga na jedno a szkodzi na drugie :-((. Ludzie zgubili gdzieś instynkt samozachowawczy a najcenniejszą rzecz jaką mają – ZDROWIE- oddają w ręce lekarzy, którzy są specjalistami od chorób a nie od zdrowia. Dziwi mnie fakt, że nikt zdaje się nie zauważać, iż apteki rosną jak grzyby po deszczu, wymyślono już tyle specyfików, że ludzkosć powinna kipieć zdrowiem a jest proporcjonalnie odwrotnie. Kobieta, która kupuje pigułki antykoncepcyjne i nie czyta skutków ubocznych jest głupia. A jeśli czyta a je lekceważy jest arcygłupia. I piszę to ja – kobieta o poglądach feministycznych.PS. W apteczce mam tylko środki opatrunkowe, środek p.bólowy (właściwie nieużywany), maść tranową i maść ochronną z vit.A.

    1. W związku z paniką w sprawie „świńskiej grypy” natychmiast wzrosły indeksy giełdowe w branży farmaceutycznej – dziwne, prawda? 😉 Czasami myślę, że niektórzy lekarze najpierw zapisują jakiś środek, a potem kolejny, który ma złagodzić skutki uboczne tego poprzedniego…I tak dalej, i tak dalej…A co do pigułek antykoncepcyjnych, to nie wiem, czy wiesz, że w latach 70.-tych XX w. w ogóle nie dołączano do nich informacji o działaniach niepożądanych – aż do chwili, kiedy młode, zdrowe kobiety zaczęły umierać np. na zakrzepicę zapisywano je niefrasobliwie niczym witaminki. A i dzisiaj na forach internetowych można jeszcze przeczytać, że ginekolog wystawia dziewczynom receptę na „tabsy” nawet ich przedtem nie badając! Same dziewczyny również bywają w tej sprawie zdumiewająco bezmyślne (ja to mogę napisać z czystym sumieniem, bo nigdy nie byłam feministką;)) – wcale nierzadko zdarza się, że jeśli np. zapomną połknąć pigułkę, to następnego dnia „dla wszelkiej pewności” podwajają dawkę. Zresztą mam wrażenie, że informacje na temat skutków ubocznych pigułek są celowo bagatelizowane, nawet przez lekarzy. Czytałam np. historię kobiety, która skarżyła się na obniżenie libido. Lekarz stwierdził, że to z pewnością kwestia „znudzenia związkiem” i doradził…zmianę partnera!

  6. bo tabletkę bierze się łatwo, czasami niepotrzebnie, bo pewne rzeczy można załatwić bez niej, ale czasami jest ona naprawdę potrzebna, bo w sumie gdyby nie niektóre lekarstwa to mogłoby tu nie być wielu z nas.

    1. Ja nie jestem przeciwniczką brania tabletek w ogóle, ale bezmyślności w ich stosowaniu – zawsze. A słyszałaś, że naukowcy są podobno o krok od wynalezienia „pigułki szczęścia”? Obawiam się, że w przyszłości będzie można sterować naszymi zachowaniami przy użyciu takich substancji – całkiem, jak w słynnym filmie „Equilibrum.” Niby to piękna wizja – świat bez wojen i cierpienia…Tylko czy wtedy będziemy jeszcze ludźmi, czy już tylko kierowanymi chemicznie „androidami”? Mam nadzieję, że nie doczekam tego, żeby taka wizja się ziściła…

Skomentuj ~Alba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *