Kobieta czy mężczyzna?

No, cóż – już u Homera spotykamy wieszczka Terezjasza, który zrządzeniem bogów „najpierw był kobietą, a potem mężczyzną.”

Współczesna nauka natomiast przypuszcza, że dramat takich osób (transseksualnych) polega na tym, że we wczesnym etapie życia płodowego, kiedy ustala się płeć fizyczna i „płeć mózgu” coś poszło nie tak i w efekcie mamy albo kobietę, uwięzioną w ciele mężczyzny (to zdarza się chyba zdecydowanie częściej), albo mężczyznę, który na zewnątrz jest kobietą.

Od razu zastrzegam, że nie jestem specjalistką, ale myślę, że gama zaburzeń „identyfikacji płciowej” jest bardzo szeroka: można tu chyba zaliczyć zarówno transwestytów (ostatnio zwanych też z angielska „transdreserami”), którzy są na tyle zafascynowani płcią odmienną, że chętnie przebierają się w jej ciuszki (jak się zdaje, w dobie mody unisex częściej dotyczy to mężczyzn niż kobiet), osoby ze schorzeniami na poziomie chromosomów (i tak, na skutek pewnych wydarzeń we wczesnym okresie prenatalnym osoba, posiadająca „męski” zestaw chromosomów XY może zewnętrznie i psychicznie być…kobietą), ludzi o cechach obydwu płci (tych, niestety, szczególnie chętnie wykorzystuje przemysł pornograficzny…), jak i wprost interseksualnych, tzn. nie dających się przypisać ani fizycznie ani mentalnie do którejkolwiek płci.

Nie zawsze jednak różnica pomiędzy płcią „biologiczną” a płcią „przeżywaną” musi rodzić tragedie – znana polska sportsmenka (o której tu już pisałam) Stanisława Walasiewiczówna, biologicznie (chromosomalnie) była mężczyzną, jednak wątpię, by o tym wiedziała – całe życie przeżyła szczęśliwie jako kobieta…

Niekiedy zaś wystarczy zwykła psychoterapia, żeby „pogodzić się” wewnętrznie z własnym ciałem, odczuwanym jako obce.

Mój spowiednik, który bezsprzecznie był człowiekiem mądrym, mawiał, że chociaż oczywiście zdarzają się najróżniejsze sytuacje, to jednak, gdyby przyszedł do niego napakowany „bysior” i powiedział, że czuje się kobietą, NAJPIERW wysłałby go na terapię…

Operacja zmiany płci bowiem jest drastycznym wyjściem (zwykle nieodwracalnym) i przynosi wiele cierpień nie tylko samemu zainteresowanemu.

Kiedyś wstrząsnął mną wywiad z mężem kobiety, która postanowiła zostać mężczyzną. Otóż ten facet płacząc mówił, że chociaż jego żona nie umarła, to jednak on czuje się bardzo samotny, bo mimo wszystko „odeszła.” On nie ma już żony, a jego dzieci zamiast mamy mają „wujka Marka”… A to jednak nie to samo.

I myślę, że jest to kwestia odpowiedzialności takich osób, by NIE WCHODZIĆ W ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE, dopóki się nie jest pewnym własnej tożsamości…

Nawet Jezus mówił, że są tacy, którzy już z łona matki urodzili się niezdolni do małżeństwa… (Mt 19,12)

Ciekawe też, że nikt nie mówi o cierpieniu tych chłopców, których w latach 60 i 70. ubiegłego wieku z różnych powodów „przerabiano” na dziewczynki, naiwnie wierząc w feministyczną teorię, jakoby płeć była tylko i wyłącznie produktem kultury i wychowania…

Ludzie ci często nie potrafili odnaleźć się w życiu nawet mimo dokonanej operacji „powrotnej.” To są ci, o których Ewangelia mówi, że ludzie ich takimi uczynili…

 

(Czy to jest kobieta, czy mężczyzna? A, Bóg jeden raczy wiedzieć… Zdjęcie pochodzi z wyborów Miss…Transseksualistów :))
 
Postscriptum: Niedawno razem z P. obejrzeliśmy poruszający film „XXY” – o dziewczynie, która urodziła się z cechami obydwu płci. Jej ojciec, który bardzo ją kochał, namawiał ją na „korekcyjną” operację i obiecał, że będzie ją chronił, dopóki nie dokona „wyboru”. Ona jednak zapytała: „A jeśli nie zechcę wybierać? Dlaczego nie mogę pozostać taka, jaka jestem?” No, właśnie – dlaczego?

40 odpowiedzi na “Kobieta czy mężczyzna?”

  1. Żeby to zrozumieć, trzeba wysłuchać takiej doświadczonej przez los osoby. Ta męka jest niewyobrażalna dla przeciętnego człowieka. Ludzie nie wiedzą o co chodzi tacy nieszczęsnicy są narażeni na społeczny ostracyzm. Przeważnie kryją się z tym. Często leczeni są psychiatrycznie od dziecka. To koszmar. Szczególnie w Polsce. Jest taka książka , nie wiem czy nie jedyna napisana przez Polaka i wydana w Polsce. Autor: Daniel Zamojski – ” Aleksandra Zamojska jest mężczyzną”. Ja kiedys wysłuchałam takiego ” życiorysu” transseksualisty k/m.Tego właściwie nie da się ująć w żadne słowa.

    1. Myślę, że takie doświadczenie jest równie trudne wszędzie, nie tylko w Polsce. (Chociaż wiem, że przy tej okazji dotykamy stereotypu „nietolerancyjnego polskiego społeczeństwa”) Ja akurat słuchałam zwierzeń transseksualistów z krajów Zachodu – i wszystkie były zdumiewająco do siebie podobne. Myślę, że cierpienie, jakiego się wówczas doświadcza jest „wewnętrzne”, niezależnie od oczekiwań społecz, które WSZĘDZIE próbują „przycinać” człowieka do akceptowanych przez siebie wzorców zachowań. Tyle, że tamte wzorce „normalności” różnią się od naszych. (Trochę może odbiegam od „seksualnego” tematu, ale przypomniała mi się w tym momencie sprawa Polki, mieszkającej w Norwegii, u której dziecka tamtejsi lekarze – jeszcze podczas ciąży – wykryli rozszczep kręgosłupa i doradzili aborcję. Niby jest „wolność wyboru”, ale kiedy odmówiła, stała się ogólnokrajową sensacją, „bo przecież tak się nie postępuje”. Ona tymczasem w Krakowie dokonała operacji u płodu i jej dziecko urodziło się zdrowe…) A mnie się wydaje, że każdy taki przypadek jest do tego stopnia niepowtarzalny, że trzeba dobrze rozważyć, czy u danego człowieka interwencji wymaga „ciało” czy raczej „dusza.” Życzyłabym im wszystkim, żeby ich decyzje przyniosły im szczęście i spełnienie. I im, i ich najbliższym…

  2. poruszałaś bardzo ważny temat. ważny i trudny. to wielkie nieszczęście być uwięzionym w innym ciele, ale czy z drugiej strony to nie jest tylko kwestia psychiki? a może jakiejś choroby? sama nie wiem. zmiana płci i może być dobrym rozwiązaniem, które daje szczęście, ale czy to nie jest niezgodne z chrześcijaństwem? nie raz słyszałam księży, którzy potępiali takich ludzi…

    1. Nigdy nie powinno się potępiać LUDZI, nawet jeżęli robią coś, co wydaje nam się złe, dziwne czy niezrozumiałe…Tylko Bóg zna ich serca. Niemniej nie wydaje mi się, by operacja chirurgiczna (właściwie jest to cała seria zabiegów) była właściwym wyjściem w KAŻDYM przypadku. Myślę, że trzeba podchodzić do każdego z nich indywidualnie i wybierać zawsze to, co dla danej osoby będzie rzeczywiście najlepsze (np. przyniesie najmniej cierpienia).

  3. Bardzo dobrze, że przypomniałaś tu Walasiewiczównę „całe życie przeżyła szczęśliwie jako kobieta…”. Czy to nie paradoks, że od innych oczekuje się akceptacji dla zmiany płci, gdy tymczasem problem dotyczy braku akceptacji dla siebie samego właśnie tej osoby, której ten problem dotyczy? Wielokrotnie to już powtarzałem, że Bóg zawsze chce nas poprowadzić, ale może to zrobić tylko z tego miejsca, w który rzeczywiście jesteśmy, a nie z tego, w którym chcielibyśmy być.

    1. Zawsze uważałam że lepiej – jeśli to możliwe – uleczyć duszę, niż poprawiać ciało… I nie dotyczy to tylko operacji zmiany płci, ale także, np. operacji plastycznych czy odchudzania. Ale jeśli już są tacy ludzie jak Walasiewiczówna, czy to znaczy, że „Bóg się pomylił”? Nie sądzę… Czasami za to to my-ludzie jesteśmy temu winni. Znałam mężczyznę, który był wychowywany przez trzy ciotki-stare panny tak, jakby był dziewczynką. Nigdy nie był szczęśliwy, a w końcu się rozpił. Myślę, że również nie był pewien, kim jest…

  4. No i fajnie zorganizowali się , zrobili wybory mister „mis”i pokazali światu szczyt dewiacji . I jest to cacy zgodnie z aktualnymi kierunkiem politycznym.Tylko ten kierunek polityczny zapomniał ze w świecie panuje dwoistość, to nie Bóg raczy wiedzieć tylko ten pan „pani”. Czy świat idzie zgodnie z wolą Boga, to Bóg raczy wiedzieć. POZDRAWIAM

    1. Mój drogi, „dewiacją” można nazywać coś, na co ludzie mają choćby minimalny wpływ, jak zachowania seksualne. Natomiast w przypadku transseksualizmu czy interseksualizmu chodzi raczej o pewne „schorzenie” natury psychicznej bądź organicznej. Czy Walasiewiczówna miała jakikolwiek wpływ na to, że przyszła na świat z męskim genotypem? Żadnego. A skoro zdarzają się tacy ludzie, to ja się pytam: kto ich „stworzył” jeśli nie Bóg? Tu trzeba bardzo ważyć słowa.

      1. Bardzo pięknie powiedziane, Izo. :))) Ale to jest jeszcze jeden dowód na to, że ludzie nagminnie mylą te schorzenia/zaburzenia ze „zboczeniami.” Z „dewiacji” można WYJŚĆ, a choroby można LECZYĆ.

  5. cóż…nie mam o tym zdania. oczywiscie nie wiem co czuja te osoby, ale faktycznie zanim wezma slub albo w ogole sie z kims zwiaza powinni „sie zmienic”

    1. Tak…bo potem to już nie jest tylko kwestia ich „osobistego prawa do szczęścia”, ale także szczęścia lub nieszczęścia innych osób. A zawsze mi się wydawało, że nie mamy prawa być szczęśliwi KOSZTEM innych ludzi.

  6. Witaj… Wyjdę na radykała, ale… Transseksualizm jest wbrew naturze i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Nie potępiam jednak, ani nie przekreślam tych ludzi. Zastanawiam się tylko, co musiało zajść w ich przeszłości i… Współczuję im, bowiem podejrzewam, że za taką zmianą orientacji w większości przypadków bardzo bolesne sprawy zapewne stoją. Pozdrawiam, najlepszego…

    1. Nie wyjdziesz na radykała, chociaż mnie się ciągle wydaje, że ludzie z uporem mylą transseksualizm np. z homoseksualizmem. Tymczasem jest to nie tyle „orientacja”, która może ulec „zmianie”, co raczej pewnego rodzaju problem z własną osobowością.

      1. Masz rację, czasem trudno ustalić, co jest „naturalnym” zachowaniem człowieka. O ile mniej więcej wiemy, co leży „w naturze” psa – wiadomo np. że żaden pies „z natury” nie będzie fruwał, o tyle o nas samych wiemy wciąż bardzo niewiele. „Człowiek jest naturą otwartą” (to znaczy, że – w pewnych granicach – może sam kształtować to, kim jest i kim się stanie) – uczył mnie mój mądry spowiednik. Mimo wszystko proszę, byś nie obrażał(a) mnie i moich Czytelników. Sam nick jest obraźliwy.

  7. przepraszam ze moze nie na temat. ale na blogu Atiny -kobieta bez pary -piszesz ze znasz mezczyzn,którzy zdziwaczali po stracie partnerki,albo z powodu samotnosci. to ciekawy temat.porusz go na blogu.

    1. Kto wie, może kiedyś się na to odważę…Chociaż ten temat bardzo mocno dotyka mnie osobiście, bo wielu spośród tych mężczyzn to członkowie mojej rodziny lub przyjaciele…

  8. O poziomie tego spowiednika najlepiej świadczy stwierdzenie „przyszedłby napakowany „bysior””. Jego zdaniem, sytuacja gdy ktoś doświadcza potrzeby zmiany płci musi być koniecznie przerysowana, prymitywna i nacechowana absurdem. Obawiam się, że taki spowiednik może tylko zaszkodzić ludziom, którzy do niego przychodzą.

    1. Antyk, to nie on troszkę przerysował, lecz ja – on użył nieco łagodniejszych słów. Jeśli więc ktoś jest tutaj „prymitywny” i niedelikatny to tylko niżej podpisana. Przepraszam, jeśli uraziłam Twe delikatne poczucie smaku. Zapewniam Cię, że do tego księdza chodzili najróżniejsi ludzie z całego miasta z nietypowymi problemami – i wszyscy odchodzili pocieszeni. Dla antyklerykałów zaś typowe jest to, że wszystkich księży próbują wtłoczyć w swoje równie przerysowane schematy. Pozdrawiam.

  9. Widzę że mi się trochę dostało, aczkolwiek zdania nie zmienię i przepraszać też nie będę bo inne homo to wbrew naturze. Może mnie ktoś zaliczyć do betonu „antycznego”, ale taki jestem . Odmienność tych ludzi stała się dla niektórych z nich przekleństwem . Wielu próbuje wyjść z tego rozumiejąc swoją inszość i chwała im za to że podjęli ten trud.Ci co nie chcą nad sobą pracować i podają się, tacy najwięcej krzyczą . Jeśli są osobami wierzącymi to obwiniają Boga że ich takim stworzył.Wtedy należało zadać pytanie. Skoro Bóg jest doskonały a my jesteśmy jego dziećmi , to dlaczego ten bóg stwarza życie aż tak niedoskonałe , od razu skazując te osoby na inszość(potępienie)? Nie mogę osądzać tych ludzi piętnując ich . Lecz mogę mówić i pisać to co jest zgodne z moim odczuciem i „prawem natury” , a nie modą na przesadną tolerancję. POZDRAWIAM

    1. Jasne, że możesz pisać, co myślisz, chodziło mi tylko o ten drobny szczegół, że nieakceptacja własnej płci TO NIE TO SAMO co „odmienna orientacja seksualna” albo dewiacja. Warto o tym pamiętać! Pozdrawiam.

  10. Witam Jestem tu po raz pierwszy. Jestem homoseksualny i moje przerysowanie gestów i zachowań oraz ideologia życiowa są tak dalekie od „typowo męskiego” wzorca, że wiele osób uważa mnie za supergeja ale ja tak naprawdę mam coś jeszcze. Nie czuję się facetem. Poza tym jestem uzależniony od pornografii i nie umiem z tego wyjść o własnych siłach. zapętliłem się w swoich prywatnych demonologiach tak jak bohater filmu „Cela” i obawiam się najgorszego, że nie będę mógł pogodzić się z tym światem i sam ze sobą przez co zwariuję lub się zabiję (mam za sobą jedną nieudaną próbę samobójczą) słyszałem że osoby homoseksualne jak ja nie akceptujące swojej orientacji nigdy nie są przez to szczęśliwe bo wszak całkowite zaakceptowanie siebie takim jakim się jest daje poczucie możliwości osiągnięcia szczęścia – i to jest ta główna różnica między „normalnymi” heterykami a tymi „innymi” jak się Nas nazywa.

    1. Mój drogi…Nie jestem pewna (choć środowiska gejowskie lansują taką tezę) czy jedyną drogą do osiągnięcia szczęścia i pokoju jest „zaakceptowanie siebie takim, jakim się jest” -bo spotykałam wielu homoseksualistów, którzy wbrew panującej propagandzie („to cudownie być gejem!”) wcale nie byli szczęśliwi z samymi sobą. I nie jest to tylko kwestia nietolerancji społeczeństwa – w wielu miejscach na świecie, gdzie (jak w Holandii) homoseksualizm jest zupełnie akceptowany społecznie, niektóre osoby homoseksualne doświadczają podobnych odczuć, bo są one „wewnętrzne” a nie „zewnętrzne” w stosunku do naszej osoby. Nie jesteśmy w stanie NAKAZAĆ sobie, żeby czuć się dobrze, jeżeli tak nie jest. A jestem głęboko przekonana, że każdy człowiek ma PRAWO do szczęścia – i jeśli z czymś jest mu źle, powinien dokładać wszelkich starań, aby to zmienić. Nie gwarantuję Ci, że się uda, ale spróbować nie zaszkodzi. Sama byłam przez dłuższy czas uzależniona od pornografii i to w najostrzejszej formie, więc mogę Ci powiedzieć, że wyjście z tego jest możliwe. Może poszukaj kontaktu ze wspólnotą AE? Oni wiedzą, jak Ci pomóc. Osobną sprawą jest transseksualizm – wiele osób dotkniętych tym cierpieniem próbuje (nawet wbrew sobie) zrealizować się w związkach homoseksualnych, bo nawet to jest bardziej akceptowane, niż zmiana płci. Kiedyś czytałam zwierzenia „mężczyzny w damskiej skórze”, który przed swymi demonami uciekł do żeńskiego klasztoru, ale to niewiele pomogło, gdyż będąc tam, żył z inną zakonnicą. Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł. Przeczytaj książkę Gerarda van den Aardweg „Walka o normalność” – kto wie, może znajdziesz tam coś, co okaże się dla Ciebie pomocne? I chciałabym Ci powiedzieć (choć nie wiem, czy jesteś wierzący, ale to nieistotne) że Bóg Cię kocha takiego, jakim jesteś, ze wszystkimi problemami – dla Niego nie ma znaczenia, czy jesteś mężczyzną, kobietą, homo czy hetero. Zależy Mu tylko na tym, abyś był szczęśliwy. Wobec Boga wszyscy jesteśmy dziećmi – a dusza, jak powiedział mi wczoraj mój P. – „nie ma płci.” Wierz mi, że jako osoba niepełnosprawna wiem, co to znaczy mieć problemy z samoakceptacją. Ja sobie często powtarzam zdanie z jednego z Ojców Kościoła:”Jestem Twoja – kimkolwiek jestem.”

      1. Dziękuję Droga Albo za słowa pocieszenia i wsparcia. Jestem wierzącym i niekiedy praktykującym katolikiem – ale dzięki starotestamentowemu wychowaniu przez szereg lat tkwiłem w przekonaniu,że jestem „skażony szatanem”. ale po przeczytaniu adhortacji apostolskiej ” O Katechizacji Osób Homoseksualnych” Jana Pawła II, teraz już wiem co miałaś na myśli mówiąc Bóg kocha Cię takiego jakim jesteś. Bo adhortacja mówi słowami Papieża ” Orientacja homoseksualna sama w sobie nie jest grzechem choć może do niego pobudzać” A propo’s bezpłciowości duszy to napisałem nawet poemat z wydźwiękiem autobiograficznym na ten temat( tu mogę Ci się pochwalić że pisuję poezję, opowiadania i poematy a mam nawet szkielet sztuki teatralnej) Jestem świadom tego że moja natura nie przystaje do obecnie przyjętych kanonów płciowości w naszej kulturze. Ale z tym akurat byłem w stanie się pogodzić choć nie przyszło mi to łatwo. A samoakceptacja akurat w moim przypadku będzie polegać na przezwyciężeniu obsesyjnego wprost uzależnienia od twardej hardcorowej pornografi, które to uzależnienie hodowałem sobie i pielęgnowałem od 15 lat.Poza tym psycholog mi powiedział że skoro sam w sobie obrzydzam część siebie (homoseksualizm) jako nieodłączną część mojej natury i jestem egodystonikiem to swoje myśli powinienem kierować na neutralne pola myślowe nie związane z wyuzdanym seksem i homoseksualizmem bo to jest recepta tak zwanej Trzeciej drogi to samo radzi Gerard van den Aardweg.I przyznam Ci,że niekiedy w sposób kontrolowany się to udaje a niekiedy nie ale mam dni kiedy to przychodzi samo To czyli pozytywna obojętność na tę niechcianą część swojej natury. Wtedy mogę przeżyć cały dzień bez jednej myśli dotykającej „zakazanego” rejestru w mojej naturze i wtedy czuję się o wiele lepiej jakbym się odrywał od wszystkich brudów tego świata. Polecam gorąco wszystkim podobnym do mnie ten stan.Pozdrawiam Marcin.

        1. O, jestem pod wrażeniem! Jesteś bardzo wartościowym, wrażliwym CZŁOWIEKIEM. A co do ciemnych zakamarków duszy, to bądź spokojny, każdy je ma, nawet Ci, którzy się tego wypierają (świętoszki!;)). Jako osoba, która wciąż walczy ze swoimi skłonnościami do bdsm (u mnie to, zdaje mi się, wynik molestowania w dzieciństwie) wiem dobrze, o czym mówisz. Wiesz, co w kółko słyszałam od ludzi, związanych z tym środowiskiem? „Zaakceptuj to, kim jesteś! I tak nigdy tego nie pokonasz, a akceptacja to wolność!” A może ja wcale nie chcę akceptować wszystkiego w sobie – bo wiem, że nie wszystko we mnie jest DOBRE? Nie wierzę, żeby najlepszym sposobem walki z własnymi demonami było wypuszczanie ich na wolność…Pozdrawiam serdecznie. Wpadaj czasem, kiedy zechcesz pogadać. Niekoniecznie na temat.

          1. Dziękuję Albo. Rzeczywiście byłem molestowany w dzieciństwie w wieku 8-9 lat. Wydaje mi się że jako trzecia osoba której mogę to powiedzieć bez skrępowania – jesteś też wartościową i pełną życiowej zawziętości kobietą. (czyt. żywiołowości).A propo’s demonów na wolności to mam w swym otoczeniu przypadek znajomego geja który z homoseksualnego „betonu” czyli wojującego betonu stał się płochliwym wystraszeńcem. Do pewnego momentu nasze drogi biegły równolegle na etapie rozwoju osobowości homoseksualnej i o ile samoakceptacja niecałkowita była tak samo silna to on jednak wybrał wyjście w postaci uwolnienia swych demonów do otoczenia i walki z wszystkim co by mu w tym przeszkadzało. A obecnie ucieka przed wszystkim i wszystkimi zmieniając nazwisko na NK i w dokumentach. I po co. Napisałem mu żeby wybrał Trzecią Drogę. I chyba nie posłuchał. Wiesz tak mi się wydaje że większość gejów wojujących ma główny problem w nieumiejętności przejścia do porządku dziennego nad nieakceptacją częsci swojej natury.Pozdrawiam Cię.

          2. Sugerujesz, że (podświadomie) sądzą, że jeśli WSZYSCY INNI im powiedzą, że to jest w porządku, to sami poczują się ze sobą lepiej? Bo ja tak myślałam, wchodząc w świat sm. Ale to wcale nie pomaga… Nic a nic. Ps. Czytałam, że wskaźnik samobójstw i uzależnień jest wyższy wśród osób homoseksualnych nawet w krajach, gdzie nie doświadczają one odrzucenia społecznego. Wynikałoby z tego, że ta „nieakceptacja” jest raczej czymś wewnętrznym, niż zewnętrznym…

          3. No to Droga Albo – dotarliśmy do pewnego punktu zwrotnego w konstruktywnych dywagacjach nad tym co złe a co nie jest złe w człowieku i nad możliwością bycia szczęśliwym mimo nieakceptowania części swojej natury lub siebie w ogóle. Otóż jest taka książka, którą przeczytałem przed lekturą Gerarda van den Aardweg i była to „Ujawnij się czyli prawda lesbijek i gejów” Roba Eichberga a jest tam o wychodzeniu z cienia samego siebie i o możliwościach i trudnościach po konfrontacji werbalnej typu – mamo tato jestem gejem. Są tam Albo takie historie młodych i starszych gejów i lesbijek z USA i całego świata. Historie wesołe tragiczne i obojętne czyli takie sobie. Jest tam też wiele o kreowaniu automesjanizmu wobec siebie i nie jest to przesadzone, bo jednym słowem jeśli młody gej (lesbijka) nie jest w stanie(bo boi się) zrobić choćby małego gestu kroku w kierunku poproszenia o pomoc to nikt jej/jemu nie pomoże oswoić swojej inności z otoczeniem i otoczenia ze swoją innością – a stąd już krok do zapętlenia się w sidła strachu i utracenia światełka w tunelu czyli samobójstwo na wyciągnięcie ręki gotowe do użycia a potem wstrząśnie; nie Nim/Nią ale rodziną, która nawet nie wiedziała o problemach wewnętrznych córki/syna. A potem znasz ze słyszenia w autobusie takie historie „taka młoda i piękna Ania od tej Kowalskiej się zabiła. Nic jej nie brakowało. Patrz a tu tyle menelstwa się wałęsa po ulicach i żadne nie padnie a taka młoda co by mogła żyć to się zabiła. Patrz co to się wyrabia.” Pozostawiam bez komentarza bo przytoczona rozmowa dwóch pań w autobusie mogłaby być kanwą do następnej dyskusji – tyle że o stereotypach myślenia itp… We wspomnianej książce jest opis kilku listów ojców do synów gejów po ich samobójstwie i dopiero to jest wstrząsające. Nie obojętność rodziców na pierwsze objawy wyobcowania i osamotnienia. Tylko nagły przypływ świadomości rodziców na tę wewnętrzną krzywdę jaką ja też sobie zadawałem – a jest nią wymuszone wyobcowanie i samotność. Bo strach przed zdeklarowaniem się jako gej czy lesbijka jest w mniemaniu młodych osób równy strachowi przed śmiercią. Tak przed śmiercią i uwierz mi ja miałem w swoim życiu 4 lata z myślą i duszą na ramieniu, że ktoś mi powie Ty j…ny geju albo mnie pobije. Zapisałem się do Kampanii Przeciw Homofobii i wkrótce się z niej wypisałem bo jak przeczytałem na jednym blogu – hordy Młodzieży Wszechpolskiej przeczesują Internet w poszukiwaniu gejów zboczeńców do powybijania-i powiedz mi jak się tu nie bać. W zdegenerowanym kraju gdzie stereotyp pędzi za stereotypem a całość podlana sosem polskiego homofonicznego absurdu. Tyle że ciągłe granie Hetero jest z wiekiem coraz trudniejsze a myśl o swoim Coming Out jest wprost niemożliwa do wytrzymania. Życie na ciągłym kłamstwie też. Bo wiesz np. moi rodzice widzą mnie wciąż w roli męskiej(miłe to i owszem) ale ja się w tej roli nie widzę mimo że na widok małych dzieci włącza mi się niekiedy opiekuńczy instynkt coś na kształt ojcierzyństwa. I to jest bardzo dojmujące że nie mogę mieć tego co większość otoczenia uważa za minimum życiowe w zasięgu ręki-czyli stadło rodzinne. A moją odwlekaną od 6 lat decyzję o ujawnieniu się upatruję nadal jako niewyobrażalną w skutkach.Wracając do początku to Droga Albo podświadome negatywne osądzanie samego siebie jest nieodłączną częścią natury każdego neurotyka jakim jest gej / lesbijka. Ja na przykład miałem i mam taki objaw że ktoś na imprezie mi się przyjrzy a ja to biorę za osądzenie typu w……..aj bo mi tu nie pasujesz do obrazu całości – i natychmiast jak życzenie Twój wewnętrzny Dżinn każe ci się zmywać z towarzystwa i nie jest to bynajmniej odczucie zewnętrzne ja naprawdę pod „krzywym” spojrzeniem takiej osoby zaczynam się źle czuć i w jednej chwili odechciewa mi się tej imprezy.Pozdrawiam.

          4. Wiesz, ja znam takich, jak to mówisz, neurotycznych niepełnosprawnych: „wszyscy zdrowi tylko na mnie czyhają!” – i mimo modnych haseł „integracji” wolą się zamykać we własnym gronie i we własnym …strachu. A te „potwory” w ich głowach rosną coraz to większe. Na szczęście mnie w dużej mierze ominęły takie negatywne uczucia. Jestem niepełnosprawna? No, to jestem! Jestem żoną byłego księdza? Trudno! 😉 Nie jest to może powód do dumy, ale i do wstydu też nie. (A któraś z moich koleżanek napisała mi wczoraj, że podziwia moją „odwagę” w pisaniu tego bloga – tyle że ja się wcale nie czuję „odważna.”:)) I podobną postawę doradzałabym – jeśli można – także innym „wykluczonym”, np. gejom i lesbijkom. Bo nienawiść – jestem o tym głęboko przekonana – rodzi się ze strachu. (A w drugiej kolejności z niewiedzy). Tak samo, jak jestem prawie pewna, że ci wszyscy, którzy krzyczą o swoim „antysemityzmie” nigdy w życiu nie spotkali żadnego Żyda, tak też większość polskich „homofobów” nie zna osobiście (ani ze słyszenia :)) ani jednego homoseksualisty. Sama byłam niedawno bardzo zdziwiona, gdy dowiedziałam się, że Tove Jansson, autorka „Muminków” była (jest?) lesbijką – zauważ że ta bajeczka przedstawia dzieciom jak najbardziej heteroseksualny wzorzec rodziny. Co może oczywiście świadczyć, że sama ulegam pewnym stereotypom. Ciekawe, co by na taką straszną nowinę powiedziała p. Ewa Sowińska?:))) Warto przypomnieć, że nawet w nauczaniu KK mówi się o życzliwości względem osób homoseksualnych, ale kto to czyta?! Oczywiście, „syndrom oblężonej twierdzy” działa w obydwie strony – i również wśród gejów i lesbijek zdarzają się przypadki „heterofobii” . Byłam zniesmaczona, kiedy w pewnym progamie TV młody chłopak wykrzykiwał, że dla niego uprawiać seks z kobietą to jak ze zwierzęciem (nigdy nie porównałabym aktu homoseksualnego do zoofilii!), a inny wymyślał „heterykom” od „gwałcicieli kobiet.” A co do oczekiwań rodziców – i o tym coś niecoś wiem. Jestem drugim dzieckiem moich rodziców i to ja miałam być potwierdzeniem ich życiowego „sukcesu”. Niestety, niepełnosprawna córka nie pasowała do tego wzorca i szczególnie moja matka nigdy się z tym do końca nie pogodziła. Jeśli chodzi o pragnienia rodzicielstwa, to mówiono mi wprost, żebym dała sobie „z tym” spokój, bo się po prostu nie nadaję…I, zdziwisz się, uważam, że po części słusznie. Moje macierzyństwo wymaga znacznej pomocy ze strony innych ludzi i bywają chwile, że czuję się strasznie bezradna (nie mogę, na przykład, wziąć synka na ręce i wyjąć z łóżeczka…). Zawsze uważałam, że rodzicielstwo to nie tylko – naturalne i czasami dojmujące – PRAGNIENIE, ale także ODPOWIEDZIALNOŚĆ, jaką się podejmuje za tę nową istotę.

          5. No tutaj nieco wymięknę, bo nie zdziwi Cię Albo jeśli powiem że nawet ty jako żona byłego księdza i niepełnosprawna- nie jesteś bynajmniej szczytem absurdu w polskim społeczeństwie. Mimo tego kim jestem twierdzę że jest pewien niewielki odsetek alumnów, którzy wiedząc o swoim homoseksualizmie świadomie wstępują do seminariów – bo jak uważają jest to „honorowe wyjście” z ich sytuacji czyli forma antyujawnienia. Takie świadectwo podał znany polski psychoseksuolog Kazimierz Szczerba a i Doktor Czernikiewicz nie pozostał w tyle – oczywiście mówili o tych osobach (pacjentach) zupełnie incognito.Abstrachując od powyższego powiem że tok postępowania jaki doradziłaś już kilku osobom jest bardzo trafny. Masz dobrą intuicję i mimo „przejść życiowych” masz niezachwianą wiarę w siebie i co najważniejsze właściwy osąd moralny i etyczny wielu sytuacji życiowych-zgodnie z biblijnym zawołaniem „Zła się nie ulęknę bo ty Panie jesteś przy mnie … … …Aniołów Swych dam tobie aby Cię strzegli na wszystkich Twych drogach abyś nigdy nie pobłądził”Podsumowując. Uczciwością należy się kierować zawsze i wszędzie i dotyczy to wszystkich ludzi bez wyjątku. Ty Albo masz tę niezachwianą wiarę w siebie i dlatego masz mniej tych wewnętrznych demonów które zżerają wielu innych z grubsza mi i Tobie podobnych.Samobójstwa głównie występują u tych co stracili wiarę w siebie a przez to utracili też nadzieję na akceptację i miłość do siebie samych.Wiara Nadzieja i Miłość a z tych trzech najważniejsza Miłość. Ci którzy utracą lub pozwolą sobie samemu odebrać choć jedno z powyższych lub odbierają sobie to każdego dnia od nowa – są skazani lub sami siebie skazują na życie w strachu bo nienawiść jest to serca trwoga gdy nie czuje nic czyli Pustkę(tak choćby śpiewa Beata Kozidrak). To kwintesencja braku miłości. Brak wiary zaś to utrata minimalnej pewności jutra a stan ten gdy się przedłuża – wysusza źródło Nadziei (tu utrata światełka w tunelu) i utrata ta jest tak daleko idącym zniekształceniem natury człowieka jako istoty stworzonej Na obraz i Podobieństwo Boga, że można to śmiało porównać z całkowitym odczłowieczeniem. Paradoksalnie znam osoby pod tym względem z połowicznym resetem natury ludzkiej i bynajmniej nie są to seryjni mordercy tylko neurotyczne „duchowe warzywka”Mimo tego co przeszłaś masz niezachwianą pewność że przełamywanie najpierw u siebie wyobrażeń o tym że coś jest niemożliwe rozpoczęłaś przenosić na innych (bo życie to samo przez się by tego raczej nie wymogło i mogłabyś pozostać w świecie sprawności inaczej i stetryczeć do reszty w świecie wewnętrznych demonów) ale ty też wybrałaś własną i słuszną Trzecią drogę-przełamywanie nie tylko siebie ale i innych i to jest dopiero główny sens twoich działań. Prostujesz ścieżki dla obrazu boga nie tylko w sobie ale i w innych i twoje osobiste posłannictwo zaczyna przynosić owoc obfity tu i teraz.Pozdrawiam.

          6. Dziękuję. Co do wyboru seminarium jako zastępczej, „honorowej” formy przeżywania swego homoseksualizmu, to masz zapewne rację – z moich osobistyxh badań historycznych (które, broń Boże, nie pretendują do miana naukowych, robiłam takie szacunki jedynie z czystej ciekawości) wynika, że W KAŻDYM społeczeństwie jest od 2 do 5 % osób homoseksualnych, zaś w środowiskach kapłańskich praktykujących bezżenność może ich być dwa razy tyle. W średniowieczu istniały nawet pewne prądy teologiczne, które głosiły, że współżycie pomiędzy mężczyznami stanu duchownego jest mniejszym grzechem, niż posiadanie kochanki – kobiece ciało bowiem uchodziło za „nieczyste.” Od strony formalnej nie ma przeszkód, by homoseksualista (jeśli żyje samotnie) nie mógł pełnić funcji kapłańskich. :)Zastanawiające jest jednak, że najbardziej nieprzejednane postawy przejawiają często właśnie ci kapłani, którzy się zmagają z własnymi skłonnościami: miałam znajomego księdza, zresztą bardzo gorliwego duszpasterza, który miał poważny problem z uzależnieniem od pornografii – i to on właśnie uczył młodzież, że grzechem są (poza narzeczeństwem) jakiekolwiek fizyczne gesty, nawet trzymanie się za ręce…Abp Paetz natomiast słynął ze swoich płomiennych kazań wymierzonych w „zepsucie obyczajów.” Natomiast jeśli chodzi o poprzedni komentarz, to chciałam jedynie powiedzieć, że WSZYSCY rodzice mają określone oczekiwania w stosunku do swoich dzieci – i chyba nie da się tego uniknąć, choć czasem boli. Mój synek ma ledwie 1,5 roku a ja już je mam…:)

          7. A tu też dorzucę Ci Albo kamyczek do blogowego ogródka dyskusji.Matka mojego kolegi z podstawówki przez podnoszenie poprzeczki synowi i córce w kwestiach wykształcenia spowodowała że oboje wybrali dziedziny studiów kompletnie niezwiązane z jej zawodem (stomatolog-protetyk). Po prostu „przegięła” w wymaganiach wobec własnych dzieci i poległa w tym forsowaniu na siłę i po trupach scenariusza – „któreś z dzieci MUSI !!! przejąć po mnie pracownię stomatologiczną aby interes pozostał w rodzinie” Jakby zapomniała, że czasy dziedziczenia profesji z ojca na syna lub z matki na córkę minęły już dość dawno. A tu syn najpierw wybrał Prawo(poległ) potem Historię i miał problemy ze skończeniem.Córka wybrała Stosunki Europejskie i skończyła z sukcesem.Przytoczyłem to powyższe bo żyjemy w dobie kryzysu wartości i braku autorytetów, oraz w czasie gdy coraz większa liczba rodziców upatruje w dzieciach realizację swych marzeń młodości – podcinając dzieciom start w dorosłe życie – ku własnemu szczęściu. Albo jak rodzice z wielkich miast – lansując swoje małoletnie dzieci w dziesiątkach różnych programów telewizyjnych – zamieniając już ich dzieciństwo w jeden wielki wyścig szczurów.To jest przedstawiane jak najpiękniej w polskiej telewizji (Od Przedszkola do Opola itp.…) Ale brakuje programu który zdemaskowałby kulisy programu i pokazał jak się bije i maltretuje dziewczynki które np.: nie chcą „spokojnie” usiedzieć 1,5 godzinki na fotelu u fryzjerki lub stylistki przed wyborami Miss Baby Girl (jak w USA miało to miejsce)No ale kult sukcesu jest w Polsce coraz silniejszy i wszystko wskazuje na to, że oto następny „wynalazek” kultury USA, który tam poniósł społeczną klęskę a zadomawiający się u nas teraz ma odnieść sukces – Jaki sukces? – pytam. Podsumowując. Albo z tego co już mi mówiłaś, wnioskuję że nie jesteś „matką zaślepioną przyszłym sukcesem dziecka” i mogę być pewien – w tej kwestii nie popełnisz żadnego błędu.Pozdrawiam Amenorektyk

  11. Albo . Tu Marcin vel Amenorektyk. Piszę tu na blogu bo zgubiłem Twego prywatnego Maila przy zmianie skrzynki. Dłuuugo się nie odzywałem bo aż całe 4 lata Chciałbym Ci uzupełnić poprzednie wypowiedzi o jeszcze jedną informację – Otóż ja też byłem molestowany seksualnie w wieku 9 lat przez dwóch kolegów mego brata. Oni mieli 16 lub 17 lat. I ta trauma pozostała we mnie przez wiele lat a w tamtym momencie w 2009 roku pisałem Ci na fali „pękania psychicznego wrzoda” Wyznałem rodzicom – skąd biorą się moje skrajne stany emocjonalne i uzależnienie od twardej pornografii. Według mnie to taka homeopatia psychiczna – leczenie podobnego podobnym. Ale nie zdaje to egzaminu a ja czuję się gorzej niż przedtem. Chciałem przystąpić do Kursów Alfa i Beta ale to mało prawdopodobne bo mam niewiele czasu wolnego w tygodniu. Do tego – właśnie się rozszedłem z moją Kasią i czuję się jak niepełnowartościowy facet, choć paradoksalnie zyskałem większą wolność osobistą. I zabieram się za wiele spraw dawno nie ruszanych. Zawiązałem znajomość ze wspólnotą Zielonoświątkowców „Ostoja” u mnie w mieście i trochę poprzez Biblię mam kontaktu z Żywym Słowem.

    Pozdrawiam
    Marcin

    1. Amenorektyku -w przypadku uzależnienia od „mocnych wrażeń” (nieważne, czy to będzie twarda pornografia, alkohol czy hazard -mechanizm zawsze jest podobny) metoda „klin klinem” NIE DZIAŁA. Wiem, co mówię – próbowałam. Potrzebujesz profesjonalnej pomocy, bo sam sobie z tym nie poradzisz. Grupa wsparcia i rozwój duchowy -jak najbardziej! Ps. Mój aktualny mail to: cienistadolina@onet.pl
      Pisz, kiedy zechcesz!

  12. Napisałaś: „A mnie się wydaje, że każdy taki przypadek jest do tego stopnia niepowtarzalny, że trzeba dobrze rozważyć, czy u danego człowieka interwencji wymaga „ciało” czy raczej „dusza.”

    Mnie to się nawet nie wydaje, lecz jestem pewna, iż należy to rozważyć.
    Oraz akceptuję zarówno czyjeś prawo do niedokonywania wyboru, jak też prawo do jego dokonywania. Przy czym nieistotne jest, jak dalece inwazyjna może być taka ingerencja.

    1. Dla mnie jednak jest istotne…Integralność ciała ludzkiego jest wielkim dobrem… O ile to możliwe, nie należy robić sobie krzywdy, po prostu – choć są, oczywiście, przypadki, które to usprawiedliwiają (jak choćby konieczne amputacje w przypadku nowotworów). Złe to leczenie, w wyniku którego pacjent staje się – fizycznie czy psychicznie – bardziej chory, niż był przedtem.

Skomentuj ~BBaRlEZWlyXmaIeOOM Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *