Volenti non fit iniuria.

Wmówiono nam wszystkim (skutecznie, niestety), że „wspaniały seks to wspaniały związek” i że wszyscy (i kobiety i mężczyźni) mamy”święte prawo” czerpać z tego maksimum przyjemności.

A więc co zrobić,jeśli ten Twój „jedyny” nie daje Ci tego w pełni i natychmiast? 1) Znajdź sobie kochanka/kochankę – może on/ona będzie wiedział(a) czego potrzebujesz 2) Staraj się „urozmaicić” wasz intymny związek – im bardziej dziwacznie, tym lepiej (kluby swingersów i wszelkie  „zabawki”, jakie tylko można znaleźć w sex-shopie są jak najbardziej pożądane…). Tymczasem jednak prawda jest taka, że – paradoksalnie – najbardziej zadowoleni ze swego życia seksualnego są ludzie pozostający w trwałych związkach.

Nie wykluczam również, że istnieje pewien typ kobiet  – „masochistek” które po prostu LUBIĄ być wykorzystywane przez „tych wrednych facetów” (chociaż się, oczywiście, do tego nie przyznają). A niektórzy cyniczni faceci chętnie z tego korzystają…

Wydaje mi się, że współcześnie, szukając bez końca „związku idealnego” nie tyle uczymy się na własnych błędach, co popełniamy ciągle te same. Pewien reżyser filmowy, który miał 4 żony, na łożu śmierci wyznał, że w gruncie rzeczy ta ostatnia była bardzo podobna do pierwszej. Przez całe życie szukał tylko tej JEDNEJ kobiety – po co więc się trzy razy rozwodził?! Tak samo stwierdzono, że córki alkoholików częściej wybierają sobie takich samych mężów, a dzieci rozwodników zdecydowanie częściej się rozwodzą (mimo gromkich zapewnień, że „one by nigdy nie zrobiły tego swojej rodzinie!”).

Możliwe, że te ciągle „wykorzystywane” należą do tej samej kategorii. Po prostu pociąga je pewien typ „niegrzecznych chłopców.”

Osobną kategorię stanowią  natomiast młodziutkie „lolitki” – nastolatki, które ewidentnie prowokują mężczyzn, testując na nich swoje  kobiece wdzięki, a potem są bardzo zdziwione, że ktoś to „wykorzystał.”

Miałam kiedyś znajomą, która się rozebrała i (dosłownie!) weszła do łóżka pewnemu facetowi – a potem żaliła się, że „nie wiedziała, że on to TAK zrozumie!” A niby jak, przepraszam, miał to zrozumieć?!

Kiedy ktoś wygląda jak prostytutka, zachowuje się jak prostytutka i stoi pod latarnią, to oczywiście jest możliwe, że tak naprawdę jest zakonnicą w przebraniu. Możliwe, ale… mało prawdopodobne.

A, jak wiadomo, chcącemu (na ogół) nie dzieje się krzywda…

33 odpowiedzi na “Volenti non fit iniuria.”

  1. Miałam> kiedyś znajomą, która się rozebrała i (dosłownie!) weszła> do łóżka pewnemu facetowi – a potem żaliła się, że „nie> wiedziała, że on to TAK zrozumie!” A niby jak,> przepraszam, miał to zrozumieć?! A ona nie krzyczała , bo ze śmiechu nie mogła ?

  2. A ja znam tylko jeden sposób na udany związek i tu podeprę się cytatem;”Miłość można spotkać tam, gdzie nie ma lęku i gdzie panuje wolność”

    1. Masz zupełną rację, Jar. Także Biblia mówi, że „ten, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości, ponieważ miłość doskonała usuwa lęk.”

  3. „wspaniały seks to wspaniały związek” nic takiego mi nie wmówiono, chociaż próbowano ale twierdzę że „we wspaniałym związku seks jest wspaniały” 😉 i nie widzę nic złego w czerpaniu z niego jak najwięcej przyjemności 😉 A jeśli zdarzy się tak, że wspaniałość nie przychodzi natychmiast albo w trakcie związku trochę „przygasa” – to trzeba nad tym trochę „popracować”. Seks przestaje być wspaniały kiedy zaczyna być nudny i staje się rutynowy. Wystarczy do tego nie dopuścić 😉 Kluby swingersów, kochanka/kochanek – zdecydowanie odpada. Wspaniały związek opiera się przede wszystkim na wierności i szacunku. Seks ma być wspaniały i nie potrzeba do tego „osób trzecich”. We dwoje można zdziałać cuuuuda ;-)))) Wszystkie chwyty dozwolone, ale powtarzam: podstawą jest szacunek.p.s.Co do młodziutkich „lolitek”, o których piszesz mam zawsze takie samo zdanie: to gówniary bez zasad, bez moralności, z których najczęściej wyrastają zwykłe kurw.iszony, rozbijające cudze związki.

    1. Muszelko, masz rację, aczkolwiek nawet najwspanialszy seks nie ocali chorego związku – bo nawet po najcudowniejszej nocy trzeba w końcu wyjść z łóżka.:) Wydaje mi się, że jeśli POZA TYM między dwojgiem ludzi naprawdę się układa, to będą się starali zadbać o siebie także w tej kwestii. Mówią, że „małżeństwo zabija namiętność” – jestem z P. już ponad dwa lata i nic takiego nie zauważyłam, raczej przeciwnie. To jest jak wspólna podróż – coraz dalej i coraz głębiej, kiedy odkrywa się za każdym razem coś nowego, a nasze ciała (i dusze, bo seks nigdy nie dotyczy tylko ciała!) są coraz lepiej do siebie dostrojone…tak, że już nawet nic nie trzeba mówić…:) Wątpię, by ludzie, którzy preferują kontakty na jedną noc mogli osiągnąć ten poziom przeżyć, o który i Tobie chodzi. Wiesz, w jedynym z odcinków komiksu „Kajko i Kokosz” jest taki epizod z zatrutą studnią – ludzie, którzy z niej pili, odczuwali coraz większe pragnienie, więc bez końca ustawiali się na końcu kolejki, by znowu się napić. Niektórzy umierali ze starości, trawieni przez to pragnienie. I myślę, że „przygodny seks” jest właśnie taką przeklętą studnią – nigdy nie nasyci. Natomiast seks, który wypływa z miłości jest jak czysta woda, która gasi nasze pragnienie. Wiem, co mówię. Piłam z obydwu źródeł. A co do „lolitek” to nie bądź dla nich zbyt surowa – często są to dziewczyny, które nie znają innego życia i innej miłości. Są jak kwiaty, które zwiędły, zanim jeszcze zdążyły się na dobre rozwinąć. Żal mi ich. Będę o tym jeszcze pisała.

        1. Ciekawe…mój spowiednik mówił to samo :))) Ale on był księdzem – więc możliwe, że obaj nie doceniacie i seksu i demokracji. Choć jestem przekonana, że gdyby rzeczywiście „te rzeczy” były niezawodną receptą na szczęście, na świecie powinno być znacznie więcej szczęśliwych ludzi. Wydaje mi się raczej, że im więcej o tym mówimy, tym bardziej czujemy się niespełnieni…

          1. > Wydaje mi się raczej, że im więcej o tym mówimy, tym> bardziej czujemy się niespełnieni…Ot to, to, moja duszko…Rozumiem, że ksiądz nie docenia demokracji, bo jaka tam demokracja w Kościele, nie miał jej okazji zakosztować. Co do seksu, z tym może być nieco lepiej, choć też nie koniecznie. Myślę, że z seksem jest jak z winem, trzeba wychylić kielich, ale gatunek i rocznik może różnie smakować, trafia się czasem wyj ątkowa lura, choć kolorek wyglądał zachęcająco…

          1. > mar49 >> seks jest wspaniały tylko trzeba umieć z niego> korzystać ;-)Chętnie bym o tym „pogadał” z Tobą w cztery oczy…..

      1. zgadzam sie całkowicie, no może oprócz poglądu na lolitki – mam swoje zdane i raczej go nie zmienię 🙂 o „zwiędniętych kwiatach” mogę jedynie powiedzieć tylko wtedy, gdy jakaś młoda dziewczyna za bardzo „zachłyśnie” się wolnością i przez chwilę się zapomni, ale przez krótką chwilę, ale pozostałych przypadkach podtrzymuję swoje zdanie 😉 ściskam

  4. ponieważ moje poglądy opierają się tylko i wyłacznie na Biblii,powiem jej słowami:”Pij wodę z własnej cysterny oraz wody płynace z twej własnej studni.Czyż twe zdroje miałby się wylewać na zewnątrz,twe strumienie wody na place?Niechaj będą wyłącznie dla ciebie,a nie dla obcych wraz z tobą.Niech twe żródło bedzie błogosławone i raduj sie żoną twej młodości,miłą łanią i urocza kozicą.zniechaj zawsze upajają cie jej piersi.Obys stale rozkoszował się jej miłością.Cemóz to mój synu,miałby, się rozkoszować obcą kobietą lub obejmować piersi cudzoziemki.Bo drogi człowieka są przed oczami Boga i przypatruje On się wszystkim jego ścieżkom”[przysłów 5:15-21]”.Albo czy człowiek nie może chodzić po węglach i nie przypiec sobie stop?.Podobnie jest z każdym,kto współżyje z żoną swego bliżniego-nikt kto jej dotyka nie pozostaje bezkarny.Każdemu kto cudzoloży z kobietą,nie dostaje serca;przywodzi swą duszę do zgubySpotka go plaga i wstyd,a jego hańba nie zostanie zmazana”.Poza konsekwencjami duchowymi sa jeszcze konsekwencje fizyczne i psychiczne,one nie tylko dotyczą osób,które dopuściły się takich występków,ale dotyczą bliskiej rodziny,a zwłaszcza dzieci,.dotyczą opini społecznej i samych siebie i dalszej przyszłości.

    1. Tekst, który pani przytoczyła, pani Tereso, należy do moich ulubionych tekstów biblijnych. 🙂 Ma pani rację – takie doświadczenia naznaczają człowieka już na zawsze – bo seks (tak jak pisałam już Muszelce) nigdy nie obejmuje tylko naszego „ciała” lub tylko „duszy”, lecz zawsze dotyka nas całych…Dlatego właśnie molestowanie w dzieciństwie albo zdrada małżeńska tak bardzo bolą. Myślę, że jest to coś, co zostawia ślady nawet wtedy, gdy – jak w niektórych „nowoczesnych związkach” – odbywa się (pozornie) za obopólną zgodą.

  5. „Osobną kategorię stanowią natomiast młodziutkie „lolitki” – nastolatki, które ewidentnie prowokują mężczyzn, testując na nich swoje kobiece wdzięki, a potem są bardzo zdziwione, że ktoś to „wykorzystał.” Myślę, że One nie są zdziwione. One mają wprane mózgi przez pop kulturę. To co widzą w TV, czytają w gazetach chcą jak najszybciej wdrożyć w życie. Weź pierwszą lepszą gazetę dla dzieczyn.Tytuły-Jak go zdobyć”, jak zapunktować u niego”, techniki pocałunków i inne kwestie z tym związane. Pooglądaj sobie programy dla młodzieży, epatowanie seksualnoscią w teledyskach na MTV. Kiedyś wzięłam gazetę corki i jej wprost powiedziałam, że gdybym wdrożyła wszystkie pożal się Boże porady zaserwowane w jej gazecie straciłabym szacunek dla siebie. Tu trzeba mlodzież edukować. Nie wyizolujesz dziecka z otoczenia. Ale trzeba je madrze edukować i swoim postępowaniem dawać dobry przykład. Nie zniechęcać do seksu -strzelając gafy typu-ze seks jest przereklamowany czy brudny. Trzeba go ukazywać w odpowiednim świetle. Nie jako zaspokojenie pragnienia byle gdzie i byle z kim. Trzeba uczyć szacunku do swojego ciała. A ile z tego zostanie w głowie? Nie wiem. W końcu prostytucja jest podobno najstarszym zawodem świata. I działa tu prawo popytu i podaży. Żal mi też facetów, którzy niejednokrotnie mają piękne, oddane im żony i muszą sobie coś udowodnić i robią skok w bok. Albo twierdzą, że ich żony są oziębłe. Nie ma ozięblych kobiet. Trzeba czasem stworzyć klimat. Trzeba wiedzieć, że kobieta „kocha” uszami. Że czasami jest zmęczona. Może jej coś w seksie nie odpowiada i wystarczy porozmawiać. Temat rzeka Albo. Wiadać jednak jak na dłoni upadek obyczajów. Jakby nie było w sprawie seksualności komuna była jednak bardziej purytańska. Teraz nie wiem czy to ma związek ze schyłkiem cywilizacji?

    1. Sądzę, że ma, Izo – zawsze tak było, że w epokach schyłkowych ludzie „tarzali się w rozpuście” przy czym przynosiło im to coraz mniejsze zadowolenie. Zauważ, że wraz z postępem „wyzwolenia” wzrasta też ilość nerwic na tym tle a nawet ludzi wprost „zniesmaczonych” seksem – wiadomo, że przesyt rodzi obrzydzenie. Kiedyś w pisemku typu „Bravo” znalazłam intymne zwierzenia 12-latki (?) na temat jej „pierwszego razu”. Pomyślałam ze zgrozą: „Mój Boże, w tym wieku to ja jeszcze lalkami się bawiłam!” A jak myślisz, co pomyśli taka nastolatka? Że skoro „wszyscy to robią” to i ona musi jak najszybciej mieć to już za sobą. Natomiast 20-25-latki piszą na forach internetowych o „znudzeniu seksem.” To smutne – dopiero wchodzą w życie, a już nie potrafią się cieszyć swoją intymnością…A przecież ta radość powinna im towarzyszyć przez całe życie…

    2. Tu trzeba mlodzież> edukować. Nie wyizolujesz dziecka z otoczenia. Ale trzeba> je madrze edukować i swoim postępowaniem dawać dobry> przykład. Nie zniechęcać do seksu -strzelając gafy typu-ze> seks jest przereklamowany czy brudny. Trzeba go ukazywać w> odpowiednim świetle. Nie jako zaspokojenie pragnienia byle> gdzie i byle z kim. Trzeba uczyć szacunku do swojego> ciała.Edukować trzeba to fakt, tylko rodzice zwykle się z tym spóźniają a dziadkowie się wstydzą.Następuje podwórkowa czy szkolna „samoedukacja”.

      1. Niestety, prawie zawsze tak jest. Ale – któż to wie, kiedy jest ten „odpowiedni czas”? Pamiętasz tę historię o edukacji seksualnej w Suazi, którą często przytaczam? Królewscy nauczyciele stają przed grupą 10-12-letnich dziewczynek, a one im mówią: „Dla nas jest już na to za późno, idźcie do młodszych, 6-7-letnich!” Czy zatem należy wprowadzić pełną „edukację seksualną” już w przedszkolach? Czytałam o pewnych „wyzwolonych” rodzicach, którzy tak bardzo chcieli uświadomić swego kilkulatka, że kochali się na jego oczach. Według mnie jest to pewna wyrafinowana forma molestowania dzieci…

        1. Szkolną edukację seksualną świetnie sparodiował Monthy Pyton: para nauczycieli odbywa pokazowy stosunek na oczach klasy w ramach wychowania seksualnego.Dialog:- Kochanie pozwolisz, że będzie bez gry wstępnej ?- Dobrze, śpieszę się mam zastępstwo w X d.- Hej wy tam w ostaniej ławce, uważajcie bo nie będziemy specjalnie dla was tego powtarzać !

          1. :))) Masz rację, ale mnie chodziło o to, że – z punktu widzenia rodzica – dla naszych dzieci jest na to zawsze „za wcześnie”, a dla nich zwykle już jest „za późno”…

  6. W wieku 36 lat dowiedziałam się (poznając odpowiedniego partnera, z którym ciągle jestem), że w prawdziwej rzeczywistości dostępnej zwykłym ludziom (takim jak ja) istnieje idealny seks, trzeba tylko na niego „trafić” – o trochę jak wygrana w totka. Przedtem wierzyłam, o naiwna, że idealny seks nie istnieje i należy cieszyć się i zadowalać seksem średnim. Teraz myślę, że BARDZO wielu ludzi nie doświadczyło idealnego seksu, żyją w przeświadczeniu, że ich seks nie jest taki zły, albo jest najlepszy z możliwych, na jaki ich „stać”. I w sumie dobrze, bo gdyby się dowiedzieli co tracą, to na pewno byliby bardzo sfrustrowani :-). Może jednak kiedyś się dowiedzą, jak ja. Tego im życzę.

    1. Pytanie, moim zdaniem, nie powinno brzmieć „czy istnieje idealny seks?” tylko „czy to naprawdę miłość?” – bo jeśli ludzie się kochają, to będą chcieli się wzajemnie USZCZĘŚLIWIĆ także w sypialni. Bo „sam seks” nawet najlepszy, bez miłości zawsze pozostawia po sobie pewien niedosyt. Wierz mi, że wiem, co mówię – przeżyłam w życiu bardzo wiele fizycznej rozkoszy, ale dopiero P. uczynił mnie naprawdę szczęśliwą. Nie oddałabym tego za żaden orgazm świata.

      1. Ale ja kocham tego faceta, o którym pisałam i On mnie kocha. To jest jednym z elementów. Natomiast miałam po prostu to szczęście że trafiłam na mężczyznę, który wie jak to idealnie robić i ma do tego predyspozycje (+ warunki).

  7. Trudno nie zgodzić się z tą tezą i zgadzam się, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, zwłaszcza gdy się go samemu rozlało i ochoczo wskoczyło facetowi do łóżka w przezroczystej koszulce lub bez 😉 Nie stanowi to jednak, moim skromnym zdaniem, okoliczności łagodzącej dla wykorzystującego sytuację faceta. Odpowiedzialność spoczywa i tak zawsze na oboje, post factum naprawdę nie ma znaczenia kto sprowokował. Pokutuje czasami pogląd, że my mężczyźni myślimy tylko jedną częścią ciała i znacznie trudniej nam się oprzeć. To stawia nas w pozycji jakiś troglodytów, niezdolnych do uczuć wyższego rzędu. Myślę, że nie do końca tak jest i nie zarzucam tego myślenia autorce, ale wiele osób właśnie tak myśli. Jeśli zaś chodzi o kobiety, to spotykam się niestety z poglądem, choć nie generalizuję, że wszystkiemu i tak zwykle winny jest facet 😉 Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny, od dziś będę częstym gościem, jeśli pozwolisz.

    1. Jak wiesz, jestem kobietą, ALE zawsze niewymownie denerwowało mnie, że kobieta MOŻE paradować przed facetem prawie nago, i nie zostanie to w żadnej mierze uznane za „prowokowanie” natomiast jemu NIE WOLNO wykonać wówczas żadnego niewłaściwego gestu, bo narazi się na zarzut „molestowania” choćby spojrzeniem… Znacznie też trudnej jest mu udowodnić, że czuje się „nagabywany.” Oczywiście, nie powinno to usprawiedliwać gwałcicieli, ale odnoszę wrażenie, że większość przedstawicielek mojej płci zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z różnic w kobiecym i męskim sposobie reagowania.

Skomentuj ~muszelka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *